Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kryzysy małżeńskie

1679111216

Komentarz

  • @kitek, ale są niezależne kryteria doboru odzieży bez względu na preferencje rodzica. Ja jestem zmarzluch moja żona wręcz odwrotnie. Wychodząc z domu zawsze starałem się brać dla dzieci dodatkowe warstwy które były od wszelkiego wypadku. Wystarczyło sprawdzić w kilku punktach ciała czy jest ciepłe i nie spocone, a nie potrzebna była żadna dyskusja na temat założyć czy nie założyć. Potem można było się też zapytać dziecka czy mu nie zimno. Dzieci w końcu też są różne i to że jedno mdlało nie znaczy że drugie nie może być zmazluchem.
  • No wlasnie o tym pisze, choc u nas temat abstrakcyjny, bo mój M. wcale sie nie przejmuje, jak ubrane sa jego dzieci ;) Kryzysy mamy w bardziej fundamentalnych sprawach, ze tak powiem. Ale rozumiem, ze przy calkowicie róznym podjesciu do tematu, cos takiego moze byc poczatkiem konfliktu.
  • z ktorym mialas okazje kilka lat zobaczyc, ze go tshirt w lutym nie zabije?
    ----
    Tylko jak to sprawdzić? Jak zrobic test skoro jedno zakłada kurtkę a drugie zdejmuje? Jakos do tego testu trzeba bylo doprowadzic, nie?
  • Maciejka, co to jest kłótnia?
  • Ale rozumiem, ze przy calkowicie róznym podjesciu do tematu, cos takiego moze byc poczatkiem konfliktu.

    dokładnie. To ubranie to tylko przykład. My też mamy z męzem zgoła odmienne poglądy na ubieranie dzieci, ale nigdy się z tego powodu nie spieraliśmy, bo tak jak @Turturek po prostu brałam ze sobą dodatkowe ubrania (lżejsze albo grubsze na przebranie) na wszelki wypadek. Ale tez nie miałam żadnych zlych doświadczeń z przegrzaniem w teoretycznie lekkich ciuchach i ta sprawa nie stanowiła dla mnie sprawy super istotnej. Ale zdaję sobie sprawę ze dla innych moga być to sprawy wazne bo wiązące się z konkretnymi złymi doświadczeniami. I w tym wszystkim chodzi tylko o to że ludzie nie zawsze kłóca się bo "moje musi być na wierzchu" i są kłótliwi z natury ale dlatego że sprawy są dla nich ważne i mają odmienne punkty widzenia.

  • http://pl.m.wiktionary.org/wiki/kłótnia

    Savia no sa odczucia rodzicow, ale sa i fakty. Ja nie bede testowac na moim dziecku tshirt w lutym, bo wiem, ze by za zimno bylo. Widac i dziecko to samo mowi. Ale jak dziecko zaczyna omdlewac, czy widac niepokoj, to ubieram/ rozbieram i dochodzimy do jakiesgos zlotego srodka. Nie wiem nad czym tu debatowac.
  • pytanie, czy to że teraz spieramy się z @Maciejką w kwestii sporów jest dowodem na naszą (jej i moją) wrodzoną kłótliwość czy raczej obroną swoich przekonań? Przekonań opartych na naszych doświadczeniach - skrajnie jednak różnych.
  • Maciejka ale Ty nie masz jeszcze zbuntowanych nastolatków, co to na złość babci odmrożą sobie uszy. I tu trzeba wyczuć bunt/fanaberię/potrzebę/... .
  • pytanie, czy to że teraz spieramy się z @Maciejką w kwestii sporów jest dowodem na naszą (jej i moją) wrodzoną kłótliwość czy raczej obroną swoich przekonań?
    ----
    to jest dowód na "moje jest najmojsze" B-)
  • @kitek dyskusja to dla mnie nie klotnia. To rzeczowa wymiana zdan. W klotniach kroluja niedopowiedzenia i emocje.
  • @Savia, ale te nastolatki byly wczesniej dziecmi, wiec chyba bylo sporo okazji, zeby przyuwazyc co sluzy, a co nie.
  • kłótnia:
    1. brak zgody
    2. ostra wymiana zdań
    3. awantura

    to brzmi jak stopniowanie ;)

    pierwsze dwa dopuszczam, trzecie absolutnie


    BTW skoro kłótnia to brak zgody, to znaczy że ja się teraz z Maciejką kłócę?
  • http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Dyskusja :D

    A tak na marginesie, to moj maz od dwoch dni ma oficjalny dyplom, ze potrafi zarzadzsc konfliktami :))
  • Maciejka człowiek się zmienia.

    Co mi służyło kiedyś - dziś mi nie służy.
    Co służyło naszym chłopakom x lat temu, dziś nie.
    Nie da się wypracować jednej strategii na całą młodość.
    To jest dynamiczne.
  • Savia, ale bede sie spierac ;) ze zawsze, albo prawie zawsze istnieje jakas prawda obiektywna, do ktorej mozna sie odwolac. No i kompromis. A na dodatek to specjalne “cos“ w stosunku do malzonka.
  • @Maciejka to Twój mąż umie się kłócić? Albo chociaż głos podnieść? Jakos sobie nie wyobrażam.
    Mój np robi często z igły widły. Bo np nie wzięłam torby do sklepu i zapakowałam do torebki i do jednorazówki drobne zakupy to mi np na to mówi że mój pozom go zniesmacza bo jak rumuny wyglądamy. Mimo że mamy wsiąść do auta które pod sklepem stoi a nie z siatami do domu zapitalać.
    Ja to obracam w żart a on się tym bardziej wkurza że niczego nie traktuje poważnie.
    Powiem że jeszcze jakiś rok temu bardzo by mnie to ubodło teraz mu mówię że jak zwykle ma rację ale robię swoje.
  • Przy dzieciach sie nauczyl ;) ale dzieci to dzieci, ja to ja.
  • zmieńmy wątek z kryzysy małżeńskie na kryzysy orgowe....czy jakoś tak ;)

    w sumie tu jak w małżeństwie...są i dyskusje konstruktywne, i pełne emocji kłótnie i zabawne przepychanki i różnorodność charakterów i różne rozumienie pojęć...

    tylko jak tu iść taka grupą na terapię??? no i jaki terapeuta by się tego podjął??? ;)
  • Mój np wczoraj okrzyczał Kingę że kaszle w nocy. Bo mu spać przeszkadza. I nie wiem może myślał że robi to specjalnie...
    po chwili go oświeciło i przyniósł jej wody.
    Zastanawiam się czy chciał mi znów coś udowodnić czy stwierdził że z brzuchem do cycków to może łatwiej jemu Kngę wziąć na ręce i pójść po wodę.
  • Maciejka, ale moźe się zdaźyć , że jedna ze stron tej prawdy obiektywniej nie uznaje. Nie i juź.
  • Zobaczymy dzisiaj bo jeśli zrobił to w celu udowodnienia mi że tylko on reaguje na potrzeby dzieci to nie omieszka mi tego wytknąć.
  • @iwonaanna miłość jest albo jej nie ma. Czasami zostaje przykryta jak u ciebie ale wierzę że jest. Łatwiej walczyć o małżeństwo kiedy nie ma już w domu dzieci. Pomimo bólu warto zawalczyć o siebie i zbudować poczucie własnej wartości.
  • @Odrobinka, z tą siatką, to jakbym o nas czytała.
  • edytowano maj 2015
    I potem powstają konflikty jak się takie kody językowe na zewnątrz wynosi. Jedna strona przerażona, a druga nie wie o co chodzi, bo przecież normalnie się odezwała.

    ps. Do tego co innego kod językowy powiedziany spokojnie lub w dowcipie, a co innego użyty w kłótni.
  • edytowano maj 2015
    Kłótnia to emocje i powracanie do kodów zapamiętanych z dzieciństwa. Dlatego bywa taka ostra.
  • przecież istnienie prawdy obiektywnej nie oznacza, że ktokolwiek ją zna.
    Rozumowo da się podobno dojść do tego, że Bóg istnieje (co jest prawdą obiektywną, mam nadzieję ;)) jakoś nie widzę, żeby w małżeństwie, które ma różne poglądy w tej dziedzinie, można by przeprowadzić taką dyskusję... I to jeszcze na spokojnie.
    Dobra, ten temat jest taki z grubej rury, chodzi mi o zasadę.
    Oprócz faktów i rozumu mamy jeszcze emocje, które czasem biorą górę, a czasem pomagają podjąć decyzję.
    No i jest jeszcze grzech, niedojrzałość - z tymi defektami to w już w ogóle ciężko na spokojnie się dogadać.
    Ale i tak podoba mi się to, co pisze Maciejka, jest to takie spojrzenie na kłótnie z dystansu.

  • A ja na przykład nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo trzeba czasem zrezygnować z siebie, swoich marzeń i planów na rzecz spokoju w domu. I nie jest mi z tym łatwo. Myślę, że kryzysy biorą się też stąd - widzę po moich znajomych, kiedy się jest zachłannym właśnie w tzw. realizacji siebie. A kryzys małżeński łatwo też wywołać zbytnim wycofaniem, niekoniecznie to muszą być kłótnie, ale tez takie zamknięcie się na drugą osobę.

    A i nie przekonuje mnie argument, że można się było poznać przed ślubem, po to jest narzeczeństwo. Do pewnego stopnia tak. Ale nie da się przecież przewidzieć wszystkiego co spotka daną parę, jak np. mąż zachowa się jako ojciec czy będzie umiał udzielić wsparcia czy nie. Narzeczeństwo pozwala poznać siebie nawzajem na dany moment i stworzyć dobrą podstawę ale nie pokazuje wszystkiego bo nie może. Nie każdy też jest intuicyjnym znawcą charakterów i może na trzeźwo drugą osobę ocenić.
  • Tylo, ze malzenstwo to specyficzna relacja. Nie relacja klient- sprzedawca zgnilych jablek, albo petent - niekompetentny urzednik. Po pierwsze jest milosc, po drugie lekkie zaslepienie ;) , po trzecie zasada dobrej woli. Przyjmuje, ze cos mowiac/ robiac maz nie mial wobec mnie najgorszych zamiarow.
  • Tylko, że czasem przyjmując, że mąż/żona mówiąc coś czy robiąc nie miał złych zamiarów na czysto rozumowym poziomie trzeba sobie jeszcze poradzić z emocjami, które podpowiadają ,,skoro nie miał to czemu tak mocno zranił''. Tak mi się przynajmniej wydaje.
  • A wie że zranił? Tu się kłania przepływ informacji. Nie róbmy z współmałżonków telepatów którzy mają wiedzieć wszystko. Trzeba najpierw poinformować o tym co nam się nie podoba czy wręcz nas rani. I to nie wystarczy często samo spojrzenie czy skrzywienie. Najczęściej trzeba to opisać jak najdokładniej. To też jest przy okazji praca nad sobą. Często wstydzimy się czegoś i ukrywamy to, a potem cierpimy że ktoś się sam nie domyślił.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.