Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kryzysy małżeńskie

17810121316

Komentarz

  • edytowano maj 2015
    @Turturek racja. Duszenie w sobie poczucia krzywdy jest niszczące. Ale czasem, niektórym ciężko jest o sobie mówić. Lub mówić po raz 100 ty to samo. Ale to juz chyba wtedy wchodzi praca nad sobą samym.
  • @Turturek zapewniam Cię że mąż wiedział że mnie rani, bo mu to uświadamiałam. Tyle że dla niego to nie był argument - bo on wiedział co jest lepsze i już. Dopiero po terapii co nieco do niego dotarło.
  • edytowano maj 2015
    Nikt nie powiedział że małżeństwo ma być łatwe. Są to w końcu dwie jednostki poruszające się po jednej przestrzeni. Czasem się zderzą. Jednak jeśli da się na bieżąco ustalać tor poruszania się i jeszcze przy tym trzymać za rękę, to nic złego nie powinno się przydarzyć.


    @kitek no właśnie, jak coś nie dociera w jeden sposób, trzeba próbować innym. Terapia to bardzo dobra rzecz da kogoś kto zapomniał jak rozmawiać.
  • Zła analogia. Gdyby żona proponowała bezpieczniejsze rozwiązanie niż moje - zgodziłbym się.
    ---)
    @TecumSeh problem w tym, ze zona nie proponowala bezpieczniejszego rozwiązania tylko komfortowego dla siebie, bo miała lek. On chcial tez miec komfort, tylko te komforty roxmijaly sie.


    Przyjmuje, ze cos mowiac/ robiac maz nie mial wobec mnie najgorszych zamiarow.
    -----
    Zawsze zakładam, ze chcemy dobrze dls siebie, ze nie mamy zlych zamiarów. Ba, ogromnie się o siebie troszczymy. Tylko często inaczej pojmujemy rzeczywistość, albo inaczej wyobrażamy sobie skutki pewnych działań, ważnych działań.
  • edytowano maj 2015
    Nigdy nie miałem okazji spotkać psychopaty, po prostu unikają mnie jak ognia

    No niestety, mam odwrotnie. całe szczęście nie mam w najbliższej rodzinie. Chyba, że np. ja jestem psychopatką dla kogoś. :))
    Zawsze tak miałam, że ściągało do mnie dziwnych chłopaków, na szczęście nikt mnie nie interesował.
    Ale w mojej młodości wiele rzeczy było jasnych, białe odrózniano od czarnego. Chore od normalnego. Teraz ludzie nie wiedzą kiedy powiedzieć nie a kiedy być tolerancyjnym i dla kogo.
  • Z tymi zakupami to też zależy ....zdarza mi się w ogóle nie wziąć siatki i latam od koszyka do auta , mój mąż żartobliwie "wyglądamy jak rumuny" ja na to " tak , patologia , pełną gębą" , ale jakby mi z fochem coś takiego powiedział to pizła bym te zakupy , odwróciła się i poszła do domu albo auta.
    Zdecydowanie jestem zołzowata :bz
  • Może w ogóle nie warto wracać do tej sytuacji. Ty wiesz swoje, ona swoje. Może przez czystą przekorę to mówi albo lubi mieć rację.

    @Kitek, pytanie czy do niego dotarło, czy tak tylko mówi. Ja bardzo sceptycznie podchodzę do zmian w moim mężu i długo badam, czy to poza czy prawda. Tak to jest, jak ktoś tyle razy zawiódł.
  • @Kitek, pytanie czy do niego dotarło, czy tak tylko mówi. Ja bardzo sceptycznie podchodzę do zmian w moim mężu i długo badam, czy to poza czy prawda. Tak to jest, jak ktoś tyle razy zawiódł.

    @mamababcia twierdzi że dotarło, ale ja tez nie wierzę na 100@ z rezerwą podchodzę do każdego jego słowa i w każdym działaniu szukam drugiego dna. Być może dlatego, że on nie poczuwa się do wynagrodzenia mi krzywdy którą mi wyrządził. Tzn mówi że chce wynagrodzić, ale bierze pod uwagę tylko takie działania, które nie naruszą jego strefy komfortu, które nie wymagają do niego żadnego poświęcenia. Generalnie chce, żebyśmy postawili grubą kreskę i zaczeli od nowa z czystą kartą - bardzo wygodne dla niego, nie? I wychodzi na to że on się stara, zmienia, proponuje rozwiązania a ja ciągle tkwię w tym co było i z mojej winy nie możemy ruszyć dalej. Że to moja zła wola. Świadomie lub nie wpędza mnie znów (jak kiedyś) w poczucie winy, że to moja wina, że za mało się staram.... Na szczęście moja terapeutka stawia mnie na nogi. Prawdą jednak jest również to że on na codzień zachowuje się całkowicie inaczej niż kiedyś i gdyby nie to co było i to co ciąży, to obecnie mogłabym uznać go za bardzo fajnego męża.
  • Ja przestałam oczekiwać na zadośćuczynienie, bo sytuacja jest podobna. Myślę, że prawda dla niego jest tak bolesna, że wyparł ją do podświadomości, notorycznie się jej wypiera.
    Kiedy mnie wpędzał w poczucie winy za moje postępowanie, zaczęłam krótko przestawiać fakty, które do tego doprowadziły. po kilku takich uwagach, przestał.

    Generalnie naprawdę nie warto żyć oczekiwaniami. jedynie jak się coś zadeklarowało, że oczekuję tego i tego, trzeba wymagać (zależnie od sytuacji). jednak nie wygram z czyimś egoizmem. I nie próbuję, bo to jego problem.

    Ja wygrywam dzięki św. Ricie. Zainspirowała mnie jej postawa względem męża i choć miałam wątpliwości, zaryzykowałam. Miłość jest silna i wiele pokona. Ponadto chowanie urazy, brak przebaczenia zniszczą głównie ciebie, a wiele nie zmienią.
  • Ponadto chowanie urazy, brak przebaczenia zniszczą głównie ciebie, a wiele nie zmienią.

    mam tego pełną świadomość, staram się z tym walczyć ale za każdym razem polegam na całej linii. On żyje sobie spokojnie, bez nerwów a ja przeżywam. On śpi spokojnie bo twierdzi że jak coś sie wydarzyło kilka lat temu to on sobie tym głowy już nie zawraca (no pewnie, bo to nie on został skrzywdzony i swoje cele osiągnął) a ja płacze po nocach...
  • może napisze banał , ale mężczyźni nastawieni są na teraźniejszość , a my grzebiemy w przeszłości, mamy resentymenty - przynajmniej ja tak mam
    potrafię wypominać jego niedojrzałe zachowanie sprzed 25 lat, a przecież wtedy mógł być niedojrzały


    @kitek - przebaczenie jest możliwe dzięki Bogu, nie naszym siłom
    i inaczej się po tej decyzji ( o przebaczeniu) oddycha i funkcjonuje
    chociaż nie traci się pamięci
    ale tylko z Chrystusem

    bez Niego zawsze szukamy swoich racji i nie możemy się porozumieć
  • @Kitek, poprawa potrwa wiele lat, bo zamiast rozpatrywać, że mąż nie przejmuje się i wściekać się z tego powodu, zajmij się pracą wyłącznie nad sobą. To po jakimś czasie zacznie wychodzić. Upadki są rzeczą ludzką. ile lat na to pracowałaś, co masz teraz, tyle przeznacz na naprawę. Dla siebie.
    Chęć zemsty to nic dobrego. zajmij się miłościa i wyłącznie nią. pokochaj Boga, siebie, a potem męża. to dział, choć niezbyt prędko.
  • Może warto przy powrocie do danego zdarzenia, tematu powiedzieć mężowi, że to on ma problem i powinien nad tym popracować, a ty wracać do tego nie będziesz.
  • @mamabacia chęci zemsty nie odczuwam - już nie:) ale potrzebę zadośćuczynienia już tak.

    potrafię wypominać jego niedojrzałe zachowanie sprzed 25 lat, a przecież wtedy mógł być niedojrzały

    o to, to. Tyle że ja nie wypominam niedojrzałości ale działania wynikające z chęci osiągnięcia swoich celów moim kosztem. Ale najbardziej chyba mnie wścieka kiedy ja coś chcę zrobić a on się na to nie zgadza. Mówię "przecież ty zrobiłeś tak samo" i w odpowiedzi słyszę "ale to był błąd więc go nie powtarzajmy". No żesz.... przecież ja mu już wtedy mówiłam ze to błąd, żeby rozwiązać sprawę inaczej bo to przyniesie nam tylko złe konsekwencje (głównie dla mnie). Nic nie docierało. A teraz nagle okazuje się że jednak był błąd. Czasem zachowuję się tak by mi było dobrze, nie zwracając uwagi na męża (nie żeby mu na złość zrobic, ale w ramach dbania o własną psychikę) - on ma pretensje, ja stwierdzam, że przecież on się tak zachowywał latami i nie widział w tym nic złego. I wtedy dowiaduję się ze on to robił to "taka była sytuacja" a ja jestem po prostu złośliwa... Typowa mentalnośc Kalego.
  • Ty też tak robisz, bo taka jest sytuacja.

    Wszystko wymaga czasu i pracy.
  • Można się też nie kłócić a zamiast tego fundowac ciche godziny, dni czy tygodnie tej drugiej stronie. A to jest śmierć.
  • kitek , ale jeśli on uznał swój błąd i teraz to widzi to rozsądnie odpowiada- po co Ty masz się w to pchać ? jeśli to mówi teraz szczerze to jest logiczne
    ja staram się siebie korygować w takich sytuacjach - po co się ciągle z nim zestawiać ?
    dobra to był ostatni wpis na Twój temat , bo się za mocno angażuję :)

  • Ty też tak robisz, bo taka jest sytuacja. dokładnie tak mu to tłumaczę:) Pytanie na jak długo wystarczy mi sił żeby trwać w tym małżeństwie i tłumaczeniu.
  • @matka6 nieprawda. U mnie jest na odwrót. Ale ja w ogóle nie mam tendencji do wypominania, wspominek, zdjęć itp. Może za jakiś czas będę miała jak już się zestarzeję, ale w sumie tak dobrze mi z teraźniejszością że nie wspominam z resentymentem przeszłości.
    Kiedy nadchodzi jakaś kłótnia i mój mąż zaczyna mi coś wypominać a ja mu mówię że też nie zawsze był w porządku w jakichś sprawach to nawet nie jestem w stanie przypomnieć sobie konkretów bo on o nie pyta.
    A już w emocjonalnej burzy to w ogóle.
    Poza tym bardziej bawi mnie jego postrzeganie rzeczywistości i trochę mi go szkoda że z pierdoł robi sobie problemy.
    Np że łyżki poukładałam w sufladzie od lewej do prawej a nie jak dotychczas. Bo nie raczyłam go poinformować i on musiał zajrzeć do szuflady żeby zobaczyć gdzie są łyżki i stracił przy tym pięć sekund czasu i cierpliwość.
    I problem w tym że on nad tymi emocjami nie panuje. Jeśli mu wtedy powiem że miałam se ochotę tak poukładać i przesadza to lecą inwektywy i słowa które nie powinny padać.

  • kitek , ale jeśli on uznał swój błąd i teraz to widzi to rozsądnie odpowiada- po co Ty masz się w to pchać ? jeśli to mówi teraz szczerze to jest logiczne

    Ależ on nie patrzy na to rozsądnie (choćby przez to ze teraz mamy inną sytuację) - chodzi o to że wcześniej dbał tylko o swoją wygodę nie zwracając uwagi na mnie, i teraz kiedy sytuacja miałaby się odwrócic i on musiałby cos z siebie dać to już go uwiera.
  • @Odrobinka -to może nie od płci to zależy , tylko każdy jest , jaki jest

    chodzi mi o to ,że ja muszę zaakceptowywać każdego dnia,że nie mam wpływu na przeszłość
    bo inaczej zwariuję - nie w przenośni! byłam naiwna, popełniłam głupoty , ale na tyle miałam wtedy mądrości i on też
    jak o tym zapominam i nie proszę Boga o pomoc to jestem przykra dla najbliższych , bo sobie sama z sobą nie radzę
  • @kitek ja nie rozumiem idei odwracania sytuacji. Jeśli ja zrobię cos nie tak to jestem tak samo winna jak mój mąż kiedy robił to w stosunku do mnie. A nawet bardziej jeśli robie to coś świadomie żeby go tylko zabolało. I mąż ma prawo sie oburzyć i zwrócić mi uwagę dobrze jeśli to robi a ja nie mam prawa odbijac mu piłeczki że on kiedyś tak robił.

  • edytowano maj 2015
    @kitek

    nie wiem ile lat u Was trwalo?
    u mnie 6 do mojego odchodze a jego wizyty u psychologa uswiadomienia sobie wielu spraw zwiazanych tez z wychowaniem(plus tokstyczna relacja z mamusia) a majacym wplyw na nasz zwiazek i zaczecia tak naprawde dorastania. wczesniej moglam mowic, przedstawiac argumenty itp wszystko bylo waleniem glowa w mur az powiedzialam ostateczne dosc.
    od momentu dania ostatecznej szansy staralam sie oddzielic od tego co bylo emocjonalnie. bo to mnie wszystko zjadalo, nie wierzylam mezowi w jego zmiane ani proby. oczywiscie byly rozmowy odnosnie tego co bylo ale po podsumowaniu staramy sie do tego nie wracac. po dwoch latach udalo mi sie oddzielic od tego co bylo i nie wracac. dzieki temu nie mam żalu ani flustracji w sobie. jest dobrze i oby tak dalej. w moim przypadku 6lat to i tak byl skraj mojej wytrzymalosci. inaczej wszystko to by mnie wykonczylo psychicznie i fizycznie. wolalam byc sama i skupic sie na dzieciach.
  • @Odrobinko, ale nie chodzi o robienie czegoś na złość. Tylko teraz dopiero ona rozumie, że cos powinna zrobić dla siebie dla swojego komfortu psychicznego. Dla siebie, bez męża. To nie jest złe.
    Nie ma co się dziwić, że on to komentuje, bo nie jest przyzwyczajony do nowej sytuacji i musi mieć czas na jej zaakceptowanie. Bez żadnych koentarzy trzeba się trzymać swojego projektu. Z czasem i on to zmuszony będzie zaakceptować. na jego komentarze nie trzeba reagować agresywnie. po prostu krótko stwierdzić, że miałaś taką potrzebę i skonczyć temat.
  • @Odrobinka ja uważam że mój mą nie ma takiego prawa. Uparł się kiedyś ze założy własną firmę. Miesiącami siedział w domu na kanapie "bo nie było klientów". Zadłużenie w ZUS i US rosło. Prosiłam żeby poszukał pracy choć na pół etatu, tym bardziej ze działalność miał taką że spokojnie mógłby pracowac sobie popołudniami (aż znalazłby klientów). Nic nie docierało, awanturował sie ze go nie doceniam, ze podcinam mu skrzydła. Problem był tez z jego podjesciem do klienta - albo klient zgadzał się na jego wizje twórcze albo był "głupi i się nie zna i nie będzie z nim współpracował". Dłuuugo to trwało. Któregoś dnia dostałam polecony list z sądu z informacją że odbyuła sie zaocznie sprawa o windykację naszego długu za mieszkanie. Okazało się że od wielu miesięcy mąż oszukuje mnie i nie płaci czynszu. Mieszkanie moje przedślubne, zapisane na mnie, wyrok sądowy na mnie... Okazało się ze jestem głupia ze się przejmuję, że on nie oszukiwał tylko "taka sytuacja wyszła", że to pierdoła. Żeby spłacić dług pracowałam po 14 godzin dziennie (on dalej nie miał klientów, dalej nie szukał pracy), dojeżdzałam do innego miasta w mróz, upał, soboty... I co usłyszałam - ze widoczne jestem bezdennie głupia ze muszeę zostawac po godzinach, ze sobie z taką prostą praca nie radzę i on się dziw ze takiego gó.. na jeszcze się nie pozbyli.... Teraz twierdzi że to były żarty...
    Niedawno poprosiłam go o pewne zmiany w naszym życiu - nie drastyczne, ale faktem jest że przez krótki czas nasze finanse oparłby się na jego pracy. Usłszyałam ze nie ma mowy bo "jego to za bardzo obciązy psychicznie i to był błąd kiedy pracowałam tylko ja"..... Mnie widocznie spłacanie jego długów i walka z komornikiem o moje mieszkanie nie obciążała.... A sytuację mamy teraz całkowicie inną i na prawdę te kilka miesięcy nie zrobiłoby rewolucji. To tylko jeden z wielu przyładów.
    Skoro mój mąż dba tylko o siebie to dlaczego ja nie miałabym robić tego samego? I tu nie chodzi o zasadę "ząb za ząb" ale o to że daję sobie prawo do robienia co uważam za wygodne dla mnie (on tak robił latami), a że przy okazji czasem to rani jego uczucia... Sorry, taki mamy klimat.
  • @kitek

    ja bym tego nie zdzierżyla.
    to nie jest kwestia ubrania dzieci czy innych pierdólek ale postawy i niedopuszczalnych wzgledem Ciebie zachowań.
  • @Kobieta gdyby kiedyś mi ktoś powiedział ze bedę to znosić to kazałabym mu się popukac w głowę. Teraz jednak wiem jak to jest być ofiarą przemocy, jak człowiek zostaje sparaliżowany, jak czuje się zerem bez możliwości wyjścia. Trudno to wytłumaczyć, ale doskonale wiem co czują żony alkoholików czy damskich bokserów. Trudno jest odejść kiedy ktoś wmówi ci ze to wszytko twoja wina a jak tylko spróbujesz odejść to wtedy pożałujesz. A takie groźby wydają się realne bo po takim człowieku mozna się dużo złego spodziewać. Mój np groził mi odebraniem syna, a biorac pod uwagę ze ukrywałam przed innymi co dzieje się w naszym domu i jakie dobre wrażenie robi mój mąż na obcych (na sędziach też pewnie by zrobił) to taka groźba była dla mnie całkiem realna.
  • edytowano maj 2015
    (na sędziach też pewnie by zrobił)

    To jest myślenie ofiary. Kitku kto wie, być może Ty byś zrobiła lepsze. :-B
  • Tak to jest myślenie ofiary, ale wtedy nią własnie byłam. I zadne argumenty nielicznych znajomych którzy zdawali sobie sprawę z całej sytuacji typu "sąd zwykle przyznaje dziecko matce, pracujesz, a on nie, dostaniesz opiekę z całą pewnością" absolutnie do mnie nie trafiały. Byłam tak sparaliżowana strachem i wstydem że nic do mnie nie trafiało.
  • moze sie wyszalec bez obaw i zazdrosci ze zona tez sobie kogos znajdzie
    ----

    Nie znam się na kryzysach, nigdy nie doświadczyliśmy... ale tak na logikę to im bardziej wierzaca zona tym mniejsze prawdopodobieństwo by sie z kims zwiazala czy skoczyla w bok. I nawet jesli to dla niego wygodne, to cóż ona moze? Zyc w grzechu tylko dlatego by zagrac mu na nosie? By on zaskomlal? Bez sensu...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.