Prawo sprawdzić należy, szczególnie w tak kryzysowej sytuacji. Małgorzata, co do swoich dzieci też byś była konsekwentna? Czy może byś jednak sprawdziła, czy istnieją drogi wyjścia i ratunku?
I żeby nie było, nie cierpię i irytują mnie rodzice, którzy załatwiają sprawy za 18-19 latków i to bardzo. Ale w sytuacjach wyjątkowych, trudnych, krytycznych rozumiem tych rodziców i w miarę możliwości pomagam.
to jest to, za co moim Teściom jestem najbardziej wdzięczna, że pozwolili synusiowi ponosić konsekwencje - dwa razy pierwsza technikum, dwa razy matura! za to teraz możemy na niego liczyć i to się liczy!
Mysle ze trochę takich "wyjątków" by sie znalazło. I wydaje mi sie , ze to słuszne podejście. Pawel sam w pierwszym wpisie napisał "dopieprzył sobie", czyli sam "postarał sie" zeby taka a nie inna ocenę dostać. szukanie teraz za wszelka cenę ratunku, moze dać przykład, ze mozna sobie bimbać do woli bo rodzic zawsze pójdzie i załatwi. w tym wieku (mysle, ze od najmłodszych lat) trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów, tym bardziej ze wg prawa jest to juz dorosły człowiek. wiec nawet gdyby chciał teraz sie ratować to mógłby sam o to zadbać a nie "wysylac" rodzica i jeszcze jedno ..... w tej klasie jest eiecej osob niz on jeden byc moze inni zakuwali dzien i noc i kończą ten przedmiot z ocena dopuszczająca, wiec mysle ze nie byłoby to fair wobec chocby tych osob gdyby synowi Pawła dano możliwość poprawki w terminie "po feriach" i mysle, ze gdyby -zdecydowana większość tutejszych rodziców, miała taki przypadek w klasach swoich dzieci i te dzieci miałyby ciężka praca dopuszczająca na koniec a trafiłby sie jeden któremu "poszli na reke" to komentarze były z deko insze
oglądanie się na inszych, to inna inszość, ale tak, jak ktoś z zera może się poprawić na dopa, to każdy jeden powinien móc się poprawić, na określonych zasadach i choćby całe półrocze zlewał, to powinien być ten dzień, kiedy uczeń może się wykazać wiedzą.
Konsekwencje tak,ale nie pomóc własnemu dziecku kiedy widzisz że tonie i woła o pomoc? Tym bardziej gdy rozumiesz że jego zachowaniem kieruje młodzieńczy zle pojęty honor,ambicja,chęć sprawdzenia się? Może i jestem nadopiekuńczą mamuśką ale też poszłabym pogadać z dyrektorką/nauczycielem. Bo to jest jeszcze szkoła ,czyli wciąż czas i miejsce gdzie się człowiek uczy. A jeśli dostanie jeszcze jedną szansę i zrozumie całą tę sytuację, to będzie dla niego najlepsza lekcja życia. I wiecie co-cieszę się że Pan Bóg jest jednak miłosierny a nie konsekwentny. A skoro On taki jest wobec mnie,to ja też taka powinnam być wobec moich dzieci.
Ja uważam, że rodzic w sytuacji krytycznej raz może pomóc, a niedopuszczenie do matury dla ucznia, który jest w miarę normalny i niezdemoralizowany, jest sytuacją krytyczną. Wiem to, bo widziałam takich uczniów kilka razy i naprawdę nie jest to prosta sytuacja. I wtedy takie miłosierdzie jest moim zdaniem wskazanie.
Osoby, którym groziło coś takiego (nawet zwykłe powtarzanie klasy), jak im się jednak jakoś udało, to potem naprawdę się pilnowały i doceniały ten ,,akt łaski''.
Ale Paweł już chyba ma maturę? Serio tak to widzicie? Niedopuszczenie do matury to koniec świata? To ja naprawde zaczynam się cieszyć że mieszkam tutaj, bo tu nikt dramatu z takich spraw nie robi. Normalnie za rok się przystępuje, po zdaniu przedmiotu. Można np sobie powtórzyć rok żeby sie lepiej przygotować. W sumie tu licea są płatne, ok 100 chf miesięcznie.
I trochę mnie przeraża taka wizja, że każdy nastolatek, który popelni błąd w życiu to "delikwent" zdemoralizowany i manipulujacy uczuciami innych.
Chłopak ma 18-19 lat, więc nie jest nastolatkiem, ale człowiekiem, który może zakładać za chwilę swoją rodzinę. I nikt tu nie mówi o zdemoralizowaniu, ale o konsekwencji ponoszonej za to, co się robi.
Nie każdy człowiek potrzebuje lekcji wychowania w formie drastycznej. Są ludzie, którzy po czymś takim się nie podniosą psychicznie. Każdy rodzic zna najlepiej swoje dziecko i wie, kiedy należy pomóc.
Właśnie Paweł zna swoje dziecko, więc zastanawia się, co zrobić, by było najlepiej.
My też się zastanawiamy, bo zwrócił się o radę.
Nie jest oczywiste, że pomóc najlepiej, to raz jeszcze "załatwić sprawę".
Termin poprawki nie wynika z umówienia, tylko z przepisów.
Teoretycznie mogło dojść do nieporozumienia, ale praktycznie nie bardzo w to wierzę. Jak pisała Małgorzata dla nauczycieli to praca, tj. źródło utrzymania i nikt rozsądny nie będzie ryzykował poważnych kłopotów. Takie rzeczy zostają w dokumentach.
A co konkretnie tu ma zostać w dokumentach? Chłopak był zagrożony, n-L pozwolił na poprawę, na która z kolei nie zgodził się dyr. I przeceniasz Bereniko znajomość przepisów przez nauczycieli. One zmieniają się co chwilę i uwierz mi, większość nauczycieli po prostu uczy, niejednokrotnie nie pamiętając o niuansach prawnych lub nawet źle je interpretują. Polskie prawo oświatowe należy do jednego z najbardziej skomplikowanych w Europie, jeśli porównać je do innych systemow edukacyjnych.
Z drugiej strony, faktem jest, ze większość nauczycieli naprawdę dobrze się zastanowi, zanim postawi jedynkę w klasie naturalnej i najczęściej ma ku temu dobry powodu.
A co konkretnie tu ma zostać w dokumentach? Chłopak był zagrożony, n-L pozwolił na poprawę, na która z kolei nie zgodził się dyr.
W dokumentach zostaje, kiedy przeprowadzono egzamin poprawkowy. Nie wiem, kiedy wolno go przeprowadzić w tej sytuacji. Możliwe, że nie wolno w czasie ferii, że trzeba w sierpniu.
Komentarz
za to teraz możemy na niego liczyć i to się liczy!
I wydaje mi sie , ze to słuszne podejście.
Pawel sam w pierwszym wpisie napisał "dopieprzył sobie", czyli sam "postarał sie" zeby taka a nie inna ocenę dostać.
szukanie teraz za wszelka cenę ratunku, moze dać przykład, ze mozna sobie bimbać do woli bo rodzic zawsze pójdzie i załatwi.
w tym wieku (mysle, ze od najmłodszych lat) trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów, tym bardziej ze wg prawa jest to juz dorosły człowiek.
wiec nawet gdyby chciał teraz sie ratować to mógłby sam o to zadbać a nie "wysylac" rodzica
i jeszcze jedno .....
w tej klasie jest eiecej osob niz on jeden
byc moze inni zakuwali dzien i noc i kończą ten przedmiot z ocena dopuszczająca,
wiec mysle ze nie byłoby to fair wobec chocby tych osob gdyby synowi Pawła dano możliwość poprawki w terminie "po feriach"
i mysle, ze gdyby -zdecydowana większość tutejszych rodziców, miała taki przypadek w klasach swoich dzieci i te dzieci miałyby ciężka praca dopuszczająca na koniec a trafiłby sie jeden któremu "poszli na reke" to komentarze były z deko insze
Tym bardziej gdy rozumiesz że jego zachowaniem kieruje młodzieńczy zle pojęty honor,ambicja,chęć sprawdzenia się?
Może i jestem nadopiekuńczą mamuśką ale też poszłabym pogadać z dyrektorką/nauczycielem.
Bo to jest jeszcze szkoła ,czyli wciąż czas i miejsce gdzie się człowiek uczy.
A jeśli dostanie jeszcze jedną szansę i zrozumie całą tę sytuację, to będzie dla niego najlepsza lekcja życia.
I wiecie co-cieszę się że Pan Bóg jest jednak miłosierny a nie konsekwentny.
A skoro On taki jest wobec mnie,to ja też taka powinnam być wobec moich dzieci.
Osoby, którym groziło coś takiego (nawet zwykłe powtarzanie klasy), jak im się jednak jakoś udało, to potem naprawdę się pilnowały i doceniały ten ,,akt łaski''.
Serio tak to widzicie? Niedopuszczenie do matury to koniec świata? To ja naprawde zaczynam się cieszyć że mieszkam tutaj, bo tu nikt dramatu z takich spraw nie robi. Normalnie za rok się przystępuje, po zdaniu przedmiotu. Można np sobie powtórzyć rok żeby sie lepiej przygotować. W sumie tu licea są płatne, ok 100 chf miesięcznie.
My też się zastanawiamy, bo zwrócił się o radę.
Nie jest oczywiste, że pomóc najlepiej, to raz jeszcze "załatwić sprawę".
Teoretycznie mogło dojść do nieporozumienia, ale praktycznie nie bardzo w to wierzę. Jak pisała Małgorzata dla nauczycieli to praca, tj. źródło utrzymania i nikt rozsądny nie będzie ryzykował poważnych kłopotów. Takie rzeczy zostają w dokumentach.