Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1111214161738

Komentarz

  • Kika39 powiedział(a):
    @J2017 czemu "Ło matko".? Czy myślisz że jesteśmy z tego powodu nieszczęśliwi ,a może gorsi , a może to już patologia ,że decydowaliśmy się na kolejne dzieci ,mając takie warunki? Wielokrotnie pytałam dzieci ,czy chcą zmiany mieszkania ,nawet planowaliśmy zmianę  ,gdy byłam w ciąży w tamtym roku ,ale gdy straciliśmy dzieciątko ,wspólnie zdecydowaliśmy ,że tu nam dobrze. Każdy ma swój kąt ,tu mamy znajomych, przyjaciół rodzinę i naprawdę ważny jest tylko metraż serca, a jakby Bóg dał to moje jest jeszcze otwarte na życie.
    NAJBARDZIEJ urolkliwa, najmilsza i najfajnie ze sobą związana rodzina jaka poznałam, wychowała swoja trójkę dziecie na 29 metrach. Byli najweselsza rodzina jaka znam. Nadal są le 2 chłopaków już na swoim.
    Podziękowali 1Kika39
  • Nie utrzymywali, ani mnie, ani męża, choć mąż miał o tyle łatwiej, że mieszkał z rodzicami, też się da. Jeśli dzieci są wystarczająco zdolne, zdobędą takie wykształcenie, jakie będą chciały.
  • @Ida o tym wlasnie gdzies wczesniej pisalam, ze nie wystarczy urodzic, trzeba tez dzieckiem jakos madrze pokierowac. U mnie ciaza + porod to lekko dwa lata wdciete z zyciorysu, bo bardzo zle sie czuje w ciazy, pozniej dzieci nieodkladalno-ryczace. Jesli bym teraz przez dwa lata nie mogla tak jak trzeba wspierac moich dzieci, to po tym okresie juz chyba nie byloby co zbierac...
    Podziękowali 2aga---p Ida
  • @Ida Myślę, że każdy jakieś obawy ma. Nie uwierzę, gdy ktoś mi powie, że się nie obawia. Przeciętny człowiek ma w sobie wiele niepewności. Pytanie tylko trzeba sobie postawić, na ile to są obawy mocno osadzone w rzeczywistości, a na ile wydumane. To strasznie trudne. 
    Podziękowali 3Skatarzyna Ida draconessa
  • Dwa lata ciąży!  :o tyle, to i ja bym nie wytrzymała!
    Podziękowali 2DaddyPig draconessa
  • Ida, pochodząc z domu 'inteligenckiego' czy zwyczajnie będąc człowiekiem ciekawym świata,  przekazujesz to dzieciom od najmłodszych lat i zupełnie mimochodem i nie ma to zbyt dużo związku z formalną edukacją.  Po prostu dzieci naturalnie chlona wiedzę i przede wszystkim ciekawosc,  sposób myślenia, spędzania czasu itp., i już na starcie edukacji szkolnej są bardzo do przodu,  bo są nauczone myslenia,  szukania odpowiedzi i samodzielnosci.  I te szerokie horyzonty pozwalają potem odnaleźć im się na rynku pracy,  jak trzeba będzie to będą zarabiać na swpje studia,  albo postarają się o stypendium,  ale naprawdę uważam,  że  choćby częściowa samodzielność finansowa ns studiach jest bardzo wazna w procesie dorastanis chocbu fo małżeństwa,  bo potem ktoś ma 25 lat i nie wiw nawet ile masło kosztije ;) 
  • Jana_u spytaj, Ida, o te deklasacje. Janek, opowiesz? :)
    Podziękowali 2Ida E.milia
  • @Ida nie obawiam się. Sama kończyłam studia pracując. Moja najstarsza dostała się do najlepszego Collegu w Kantonie. gra w szkolnym teatrze i na skrzypcach.Teresa chodzi na lekcje rysunku, a dwie przed nią są w szkole muzycznej. Nikt mnie nie utrzymywał przez pięć lat studiów. Jak będzie trzeba to ok zapnę dupę i pójde do pracy. ale tak staram się wychować swoje dzieci żeby były samodzielne. Nie chciałabym dać dzieciom czegoś na talerzu, bo z doświadczenia wiem że lepiej się ceni to, na co się samemu zapracowało. Ukońćzenie studiów to nie jest gwarancja dobrze płatnej pracy. Obrotność i pracowitośc dają więcej możliwości dobrobytu. Moja najstarsza siedemnastolatka na pewno pójdzie na studia. Reszta jest za mała żeby o tym myśleć w tej chwili. Są najlepsze w swoich klasach. Nikt z nimi nie siedzi i nie odrabia zadań. Potrafią wiele. Potrafią zorganizować sobie pieniądze ( najstarsza) pilnując dzieci, sprzedając własnoupieczone ciasta, produkujac rózne rzeczy dekoracyjne, tu dorywczo wolno pracować od 14 r.ż). I dobrze im z nami. Bez syndromu sztokhol,skiego jakby chcieli co poniektórzy.
  • @Skatarzyna chyba nie doczytalas...
  • Jestem prawie jedynaczka, ale na studiach mnie nikt nie utrzymywal, rodzice troche pomagali, ale swiadomie nieduzo. Mialam stypendia, dorabialam,studia skonczylam. 
    Podziękowali 1Ida
  • Co to znaczy zdekalsować ...
    Podam przykład: rodzice lekarka i architekt, córka "na kasie" w Biedronce, czyli w nieciekawej pracy bez możliwości rozwoju i w środowisku bardzo odbiegającym od inteligenckiego środowiska jej rodziców.
    Żeby nie było - nic nie mam do hydraulików i sklepowych, są ok i są potrzebni. Tylko, że nieraz szkoda, że przez kiepskie warunki finansowe marnuje się czyjś potencjał intelektualny i to, co się z domu wynosi - czyli przynależność do określonego, ciekawego środowiska.
  • Baaaardzo bogaty ojciec mojej kolezanki dawal dzieciom na studiach chyba 500 miesiecznie, choc mogl i po dziesiec kola. Poradzili sobie, dorabiajac jak kazdy zwykly student.
    Podziękowali 1tymka
  • Nie napisałaś zbyt składnie,  ciaza + porod to lekko dwa lata wdciete z zyciorysu, bo bardzo zle sie czuje w ciazy, mogłaś dodać jeszcze jeden plus na kilkanaście miesięcy po urodzeniu dziecka. ;) I byłoby czytelniej.
  • Idą lęki są wiadomo! 
    U nas też ani maż nie dostał pieniędzy na wykształcenie ani ja. Oboje skończyliśmy studia dzienne. Mieliśmy stypendia. Dzieci też mogą sobie poradzić jeśli zechcą a my będziemy ich wspierać....
    Poza tym nie wydaje mi się że dzieci z rodzin gdzie jest 2 czy 3 dzieci i rodzice ich wożą to tu to tam są na 100 procent szczęśliwsze niż te dzieci z rodzin wielodzietnych......
    Podziękowali 1Ida
  • Ksiadz nie zostal zbanowany. Choc chemii specjalnej nie bylo, wiec odszedl po jakims czasie. Nie wyczul konwencji ;)
    Podziękowali 2E.milia jan_u
  • @aqq dzięki. Dokłądnie tak jest. Rozmawiam z dziećmi w trakcie prac domowych o różnych rzeczach. Np o mumiach egipskich albo o dobrej literaturze. One to łykają same. Dlatego lubią ze na pracować bo praca=rozmowa o ciekawych rzeczach. Nauczycielki są zdumione wiedzą i horyzontami moich dzieci. Serio. Ja się lubie nimi chwalić i to chwalenie wychodzi mi na plus, bo one to potwierdzają.
    Podziękowali 4aqq Polina ewaklara Milagro
  • edytowano maja 2017
    Maciejka nie możesz tego wiedzieć.....
    Kto to wie co by było gdyby...
  • Juz-prawie-doroslymi dziecmi bym sie az tak nie przejmowala, bo potrafia o siebie zadbac. Gorzej wlasnie z maluchami, gdzie jak cos sie nie wylapie, nie wpomoze, to pozniej ciagna sie straty czasem przez cale zycie.
    Podziękowali 1Ida
  • mam koleżankę, której ojciec był na liście 100 najbogatszych Polaków. Na studiach tylko u niego mieszkała, na resztę zarabiała w wakacje i weekendy. A co do powodów czemu ludzie nie maha dzieci,  nie wiem czy te argument padł, alemozna poprostu nie lubić dzieci. Wiec w takim wypadku uważam ze lepiej jest ich na świat nie wprowadzać.
  • Wystarczy rozmawiać z małymi dziećmi. I wie się o nich bardzo dużo. Jak chodzą do szkoły to są w domu naprzemiennie. Przy sześciorgu się da.
    A z tymi inteligenckimi rodzinami jest tak ze czasem dziecko inteligentnych rodziców nie dziedziczy tejże cechy i stać go tylko na kasę w biedrze. Czasem takie dziecko pcha się na studia mimo że ono nie daje rady i robi się mu krzywdę. Obserwowałąm w dalszej rodzinie taki przypadek. Często to problem rodziców że chcą mieć niewiadomo jak wysoko kształcone dzieci a rzeczywistość jest taka że te dzieci ledwo jadą na dopach i są przeciętne albo ponizej przeciętnej. Zainteresowania trzeba mieć samemu, wtedy dzieci łąpią to od dorosłych. Jak się w domu rozmawia jedynie o zupie i porządkach, tudzież obgaduje znajomych to nie będzie z tego wiedzy. ;)
  • A najogólniej rzecz biorąc, to wydaje mi się, że dyskusja na forum wiele korzyści nie da. Otwartość na życie bywa trudnym tematem, który ubierany w formę forumową zawsze będzie jakoś spłycony. Niejedną ciekawą rozmowę na ten temat przeprowadziłam w realu, z ludźmi, którzy mnie bardzo dobrze znają i znają moje problemy i vice versa, ja znam ich. Tu na forum i zawsze w internecie to zawsze będzie jakaś poza, zawsze uproszczenie. Bo nikt tak do końca szczerze nie napisze, co mu w duszy gra/grało, gdy rodził czy tracił kolejne dzieci. To sprawy zbyt osobiste.
  • I jeszcze, mamy w domu takiego jednego, co mu się uczyć nie chce i co z takim? grubość portfela taty nie pomoże.
  • Natalia,  rozmowa ma sens,  bo nie każdy ma w otoczeniu rodziny wielodzietne,  a na forum można niektóre pytania bardzo wprost postawić ;) 
  • @Natalia, może tym co tu piszą nic nie da. Ale to kategoria otwarta, może ktoś z zewnątrz przeczyta,

    Kiedyś na Frondzie, sto lat temu, trafiłam na podobną dyskusję, i wtedy coś się tam poukładało. Tylko już nie pamiętam, czy to było jako pierwszy, czy ostatni element układanki. 


  • kowalka powiedział(a):
    @Natalia, może tym co tu piszą nic nie da. Ale to kategoria otwarta, może ktoś z zewnątrz przeczyta,

    Kiedyś na Frondzie, sto lat temu, trafiłam na podobną dyskusję, i wtedy coś się tam poukładało. Tylko już nie pamiętam, czy to było jako pierwszy, czy ostatni element układanki. 


    Fakt, jako pierwszy klocek w układance taka dyskusja ma sens. Ale ostatni każdy musi ułożyć sam.
  • Mimo wszystko pisanie ma sens. 
    Miliony swietlne lat temu (majac moze jedno dziecko) czytałam gdzies artykuł o rodzinach wielodzietnych. Przedstawione były w bardzo pozytywnym swietle. I choc wtedy bylam na etapie: jedno dziecko (max dwoje ale za czas jakis) i nigdy wiecej kolejnych, to pojawiła sie we mnie jakas nutka zazdrosci. I mysl, ze tez bym kiedys tak chciała. Oczywiscie artykul w gazecie nie zadecydowal o mojej wielodzietnosci, ale niewątpliwie rzucił swiatło na moje myslenie o takich rodzinach.
    Podziękowali 3Tusia Monika73 Katia
  • Ostatni klocek zawsze układa Pan Bóg.
  • hmm...wielodzietność jest raczej motorem do zmian i kreatywności, niż siądnięciem na dooopie i czekaniem na zasiłek, a dzieci na kasę do biedry. Nasz najstarszy syn studiuje za granicą, gdyby był jedynakiem prawdopodobnie opłacalibyśmy mu całość studiów i utrzymanie. A ponieważ nie jest, musi w pewnym stopniu liczyć na siebie, i dlatego znalazł super fajną pracę, która go mega rozwija, pozwala studiować w sensie czasu i kasy, ba, podrózować po  świecie, poznawać ciekawych ludzi. Jest bardzo zadowolony, także z siebie, że nie bierze pieniążków ;) od ojca, jest dorosły i bierze odpowiedzialność za swoje życie. Zreztą gdyby był jedynakiem, prawdopodobnie także nie byłoby nas stać, aby utrzymywać syna za granicą, bo mąż prawdopodobnie nie byłby na tym stanowisku z tą kasą co teraz, bo po co? Poprzednia praca go satysfakcjonowała i pewnie by nie szukał innej, gdyby nie rodzące się kolejne dziecko. Dzięki temu też miał szansę na własny rozwój. Podobne scenariusze obserwuję wśród znajomych. 
  • Po co, po co weszłam tu wczoraj? Miałam nie wchodzić po drugiej stronie, bo już miałam dość. 
    Naiwna jestem, choć stara. Nigdy nie chodziłam na religię, niewierząca urodziłam dzieci, więc może nie wszystko rozumiem. Proszę o oświecenie.
    Bóg mówi, że dzieci są błogosławieństwem. W Pwt obiecuje, że jeśli będą przestrzegać (Izraelici) praw i nakazów, nie będzie bezpłodnych mężczyzn i kobiet. Może z tego wynikać, jak to jest ważne. Jednak nie wszyscy w Biblii są wielodzietni, a więc liczy się plan wobec danego człowieka i problem wielo- i małodzietności rozstrzyga Bóg. Człowiek, który kocha Boga, słucha Go i wypełnia Jego polecenia i nakazy. Dlatego, że go kocha, ufa Mu całkowicie i widział, jak wiele Bóg może. Mówimy, że Bóg jest wszechmogący i On jest Dawcą życia. Człowiek to życie przyjmuje albo nie.
    To teraz mi wytłumaczcie, jak rozumieć mam wiarę we wszechmoc Boga, jeśli ilość dzieci ma zależeć ode mnie? Św. Paweł mówił, że dla niektórych bogiem jest brzuch i potępił taka postawę. 
    Jeżeli Bóg daje dzieci, a jest przecież mądry, Mądry po prostu, to jak możemy się w tej kwestii odnosić do swojego rozumu, zamiast zaufać Rozumowi i Miłości? Czy to nie jest tak, że w niektórych przypadkach wycieramy sobie buzie jego Imieniem, mówiąc "ufam" i stosując antykoncepcję?
    Dlaczego oceniamy tych, nawet niezaradnych, którzy mają dzieci albo dużo, albo mało, skoro Bóg je dał, a nie my? Nie znamy zamiarów Bożych, ale może gdyby nie ci, którzy przyjmują życie, dawno by nas nie było? Jeżeli Bóg im zaufał, to niech mają, niech korzystają z pomocy, bo może ci ludzie są po to, byśmy sprawdzili, na ile jesteśmy dobrzy? Nie wiem.

  • I jeszcze cytat z Księgi Jeremiasza:
    "Czy nie powstaje ten, kto upadnie?
    Albo czy nie zawraca ten, co zabłądzi?
    Dlaczego więc buntuje się ten lu [jerozolimski]
    i trwa bez końca w odstępstwie?
    trzyma się kurczowo kłamstwa
    i nie chce się nawrócić?
    uważałem pilnie i słuchałem:
    nie mówią jak trzeba.
    Nikt nie żałuje swojej przewrotności,
    mówiąc: "Źle uczyniłem?"
    każdy biegnie dalej swoją drogą
    niby koń cwałujący do bitwy."    /Jr 8, 4 - 6/

    I jeszcze jedno: Pan Jezus wisiał na krzyżu i był namawiany do zejścia z niego. Bo jeśli zejdzie, to uwierzą. nie widzieli cudów? Nie słyszeli nauki? Kto chce, ten uwierzy, kto nie chce, nawet w Piśmie Świętym znajdzie cytaty na poparcie swoich koncepcji. Już Szekspir powiedział: "Biblię i diabeł potrafi cytować." 
    Każdy szuka swego. Dobrze, jak to swoje jest zgodne z Bożym. 
    I nie warto dla wszystkich szukać wspólnej miary. każdy jest inny i wobec każdego Bóg ma swoje plany. naszą rolą jest je odczytać i wypełnić. 
    Myślę, że bardzo musi boleć Boga taki brak zaufania i kłamstwo, że jednak ufam. Lepiej staną w prawdzie i po prostu powiedzieć: może ufam, ale nie dość.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.