@hipolit nie wiem gdzie Tu przeczytałaś o liczeniu komuś jego kasy Skoro my wszystkie pusalysmy o kreatywności i innych rozwiązaniach i możliwościach fajnie spędzonego czasu niż marudzenie że nie ma żadnej możliwości poza marudzeniem o marzeniach
Padło w którymś wpisie ze ktoś tam ze znajomych wydaje 8tys na zagraniczne wakacje. Ty wspomniałaś o tym ze ktoś tam bierze kredyt żeby moc wyjechać -jak inni, na zagraniczny urlop. Moim zdanie to jest właśnie wyliczanie. Wyliczanie ze ktoś bierze kredyt, ktoś wydaje 8 tys a przeciez można taniej i kreatywniej! ano można! Ale najwidoczniej inni wola po swojemu, nawet zapożyczając się. Na szczęście nikt za nikogo kredyty wakacyjnego spłacać nie musi, tak jak nikt nie daje drugiemu na wakacje żeby moc wymagać czy podpowiadać w jaki lepszy sposób spędzić urlop
Ale co z tego wynika dla tego wątka?
Nic nie wynika, bo jak kazdy wątek tak i ten oddryfował
Najpierw było o rosnących potrzebach starszych dzieci, wydatkach na korepetycje, pasje, wakacje. Że warto. Dyskusja odwróciła swój bieg od tego wpisu:
J2017 powiedział(a): Myślę, że wyjazd na wakacje , na jakiś obóz czy z przyjaciółmi jest nie tylko potrzebą ale koniecznością dla nastolatka czy młodego człowieka.(...) Teraz mimo, że wcale nie mamy z mężem łatwo finansowo, to na uszach stajemy, żeby jednak starsza 11latka pojechała na obóz w wakacje, już rok temu bardzo chciała jechsć ale nie mieliśmy kasy, teraz połowę ona dokłada z SKO.
Czyli chodzi o 11-latkę i JEDEN obóz wakacyjny, na który dziecko częściowo sobie zaoszczędziło (a w zeszłym roku nie pojechało, bo kasy nie było i tyle, krótka piłka). Autorka nie pisała przecież, że jej nie stać, nie da się, i ogólnie padaka. Odkładają i córka pojedzie, tyle.
A na to padł argument, że nastolatek może sobie sam na wakacje zarobić, i posypała się lawina postów o tym, że jednak nie ma co dzieciom dawać za dużo, lepiej jak piątoklasista sam zrobi, a w ogóle obozy wakacyjne to fanaberie, najlepiej posiedzieć pod blokiem.
Odrobinka jedno dziecko chce dorobić inne nie. zgadzam się, ze jeśli chce to fajnie byłoby aby takie możliwości były. W Szwajcarii są. u nas nie. w moim mieście sa spore opłaty za handelek np. jemioła i tez nie można stać gdzie się chce. Kiedys starsze panie stały z kilkoma pęczkami zieleniny, bukietami kwiatów z własnego ogródka i zawsze pare gr wpadło. Dzis nie stoją bo opłaty są za wysokie, a brak opłaty to mandat. nikt nie weźmie dziś do pomocy przy żniwach nastolatka, bo sprzęty, maszyny i gdyby coś się stało to problem i koszty. To nie jest tak ze rodzice chuchają i dmuchają ( może i tacy tez są, jednak śmiem twierdzić ze wmniejszosci) i dzieci od prac jakichkolwiek z dała trzymają. Takie mamy przepisy i wytyczne a nie inne. Ja kiedyś zbierałam porzeczki, ot podjechał chłop i zbierał po wioskach ludzi. Dzis książeczki zdrowia podbitej wymagają. Ja sama nie dam dzieciakowi sąsiada nożyc ogrodowych czy kosiarki bo nie daj jakies przebicie czy niech by palucha wsadził gdzie nie trzeba to ja na sumieniu dzieciaka chcieć bym nie chciała nie mówiąc P problemach natury prawnej, kosztach leczenia itp. To ze nasze dzieciństwo wyglądało inaczej, ze my gdzieś tam sprzedawaliśmy szyszki czy jemiołę, czy zbieraliśmy owoce, warzywa to nie znaczy ze nasze dzieci tego nie robią z lenistwa czy rodzice wchodzą dzieciom w zad.
A widzisz, ja np. oszczędzam po to, żeby móc pojechać na takie super wakacje. Ostatnio Meksyk. Wolę np. zrezygnować z iluś tam kawek na mieście czy markowych ciuchów, po to, żeby na urlopie zwiedzić sobie piramidy w Teotihuacan i Monte Alban, odwiedzać muzeum kultur prekolumbijskich w Mexico City czy wypocząć na oceanem w Acapulco. Nas z mężem podróże fascynują i na to czekamy cały rok.
No, ale obecnie możemy sobie na to pozwolić raz na jakiś czas, nie co roku, jak nie ma pieniędzy, to jeździmy skromniej. Na pewno nie zadłużałabym się na wakacje, uważam, że to nie ma żadnego sensu.
No i cześć osób odbiera J2017 przez pryzmat innych wątków i pewnie tez jakichś uprzedzeń, bo posypały się posty ze zawsze narzeka, musi mieć najgorzej itd. A przecież tyyyyyyyle da się zrobić samemu i dać dziecku zarobić, No często da się aczkolwiek niektórzy w wypowiedziach trochę popłynęli... ciekawe czy dyskusja potoczyłaby się tak samo gdyby nicki były zasłoniete
A widzisz, ja np. oszczędzam po to, żeby móc pojechać na takie super wakacje. Ostatnio Meksyk. Wolę np. zrezygnować z iluś tam kawek na mieście czy markowych ciuchów, po to, żeby na urlopie zwiedzić sobie piramidy w Teotihuacan i Monte Alban, odwiedzać muzeum kultur prekolumbijskich w Mexico City czy wypocząć na oceanem w Acapulco. Nas z mężem podróże fascynują i na to czekamy cały rok.
No, ale obecnie możemy sobie na to pozwolić raz na jakiś czas, nie co roku, jak nie ma pieniędzy, to jeździmy skromniej. Na pewno nie zadłużałabym się na wakacje, uważam, że to nie ma żadnego sensu.
I taka pasje jak najbardziej rozumiem i popieram. super! Jeździsz, zwiedzasz i uczysz sie wielu rzeczy. Ale dodatkowo oszczędzasz na to.rezygnujac z rzeczy mniej dla Ciebie ważnych i przyjemnych. I dla mnie to jest właśnie sedno dobrego oszczędzania. Wybieramy w pierwszej kolejności najważniejsze a w drugiej najprzyjemniejsze rzeczy, a jak nam nie starcza.ro rezygnujemy z tych dla nas najmniej ważnych i najmniej przyjemnych.
U mnie tylko problem jest z tym, ze jedna z rzeczy ktore lubię najbardziej jest shopping. Juz nawet rozpatrywalam możliwość zeby znalesc sobie prace z tym związana. Tylko ze obecna swoja praca uwielbiam. eh
Jeśli chodzi o oszczędzanie to też ważne jest uczenie dzieci że są częścią rodziny Ale nie pepkiem świata w tej rodzinie. I że ich wkład też ma nieliche znaczenie. To właściwe stawianie priorytetów: nie ja i moje cele są najważniejsze tylko rodzina. Przynajmniej ja tak mam. To nie znaczy że zabraniam rozwoju ani nie traktuję jako kolektyw. Tylko że wyrażam swoją opinię jeśli dziecko ma możliwości i nie korzysta tylko dlatego że mu się nie chce. Nie do końca nam się to udało z najstarszą i widzę jak marnuje kolejne możliwości odciazenia nas. Np jakby się zapisała do sekcji muzycznej w college to pokryliby jej szkołę muzyczną i wynajem skrzypiec, ale ona twierdzi że ma za dużo muzyki. Jakby zrobiła kurs ratownika to w weekendy na basenie zarobiłaby więcej niż mój mąż w miesiąc, nie musząc przy tym siedzieć tam w każdy weekend. Zwłaszcza że weekendy spędza gapiąc się w telefon albo czytając książki. Mnie na to szlag trafia i mojego męża też. I to nie tak że się jej wyrzeka i traktuje jako obciążenie ale przykre to jest i ma to zakomunikowane.
Widzisz, każdy sobie wytłuszcza co innego Ciekawi mnie to jako zjawisko socjologiczne. To forum ma jakaś straszną awersję do narzekania. Jak tylko ktoś napisze coś, co może być odebrane jako skarga na coś, zaraz huzia na Józia. Ja tam uważam, że każdy ma prawo sobie narzekać, sama też lubię
@hipolit ale ja wcale nie twierdzę że teraz sie da tak samo jak ja byłam młoda. Ja tak dorabialam. Ale jak są możliwości to szkoda je marnować to też jakby uczenie zaradnosci życiowej. Wiesz np mój mąż robi miniaturki. I np zaplacilby córce za stanie na stoisku w Szwajcarii.
Mysmy jako dzieci z blokowiska na poczatku lat 90 zarabiali zbierajac makulature i butelki. Wtedy byly dobre ceny w punktach skupu. Zbieralismy wspolnie grupkami i potem dzielilismy sie pieniedzmi. Zawsze przez wakacje udalo mi sie zarobic na wyprawke do szkoly i jeszcze cos na drobne slodycze zostawalo. Dodatkowo na jesieni zbieralismy jabkla na spady w rodzinnej wsi mojej mamy. Chlopcy myli tez szyby w samochodach zanim przyszedl na to boom. Z dwa razy organizowalismy wystepy dzieci - skecze, tance czy piosenki za co sasiedzi dawali nam drobne datki. Sprzedawalam tez kwiaty zebrane w ogrodku babci. Ogolnie nie byly to jakies gory pieniedzy ale bardzo cieszylo to nas, ze sami cos mozemy zarobic i przeznaczyc na male przyjemnosci czy jakies lepsze rzeczy do szkoly. Ja dodatkowo mialam szczescie pozniej jako nastolatka bo praca zawsze do mnie przychodzila jakos bez wiekszego wysilku : a to korepetycje, opieka nad dzieckiem, czyims domen czy psem podczas wyjazdu, prace ogrodowe, szkolne itp.
Jasne!!! ja też pamiętam butelki i makulaturę:) No moje dziewczyny mają teraz tak samo jak piszesz- praca ich znajduje
oj @hipolit przejechałaś wzrokiem przydługą dyskusję, w której nie uczestniczyłaś pomieliłaś, zblendowałaś wyciągnęłaś wnioski i chcesz być najmądrzejsza wmawiając, że inni chcą mieć racniejsze racje a nawet nie doczytałaś ze zrozumieniem wszystkiego tylko pojechałaś po piszących
tu się nocną porą fajna rozmowa , żywa toczyła, wspominki były dawnych czasów
w temacie finansów, że różnie być może, a mniej nie znaczy gorzej tylko inaczej i że za niewiele można bardzo dużo i fajnie płakała i narzekała tu tylko jedna, nikt nie obmawiał i nie krytykował bogatszych...co najwyżej było zadziwienie podczytujący nas bogacze też pewnie się dziwują, że część z nas pod namiot z dziećmi jeździ
rano wchodzi hipolicik i psuje nam zabawę łeeeeeee
o tej lemoniadzie to napisałam ja...jako o czymś do czego nie doszło, bo tłumaczyłam synowi, że tak nie można ( zaraz by go straż miejska zwinęła sprzed tej kamienicy ... ) ale podziwiam w nim zapał, pomysłowość i twórczość...że mu się chce, że myśli, bo tak się zaczynają "biznesy" na poziomie kilkulatka - ale jednak i tak samo sprzedaż obrazków itp
jeden dzieciak wyciągnie łapę i powie "daj kasę" ( olbrzymia większość współczesnych dzieci) a inny już od dziecka wie, że na pieniądze trzeba coś zrobić, wysilić się, zapracować
edit
------ no popatrz! Zepsułam Ci zabawę! pszykroooo mi na szczęście plac zabaw jest taki duży ze kazdy znajdzie kącik do zabawy i wspólnie bawić się nie musimy mnie musisz się ze mną zgadzać, tak jak ja nie musze z Tobą, ale nie przyszłoby do głowy pisać ze jeśli się nie zgadza tzn ze pierdzielisz głupoty bo moim zdaniem odczytałas coś inaczej. Aż takiej pychy we mnie nie ma
hej hej ale tu nie chodziło o posiadanie innego zdania, tylko wkładanie w usta niektórych osób słów,których nie powiedziały tu nawet nie chodzi o złą interpretację to chodzi o wybiórcze czytanie, przeskakiwanie kilku postów i wyciąganie wniosków. Nikt kto brał udział w tej dyskusji się z Tobą nie zgodził, ciekawe dlaczego?
tu było kilka tematów poruszonych
i nigdy, nigdy nie powiedziałam , że "pierdzielisz głupoty" o pychę nie będę się z Tobą licytować - mogłabym blado wypaść i depresji się nabawić
Ależ wyciąganie części z całości wpisu to tez tutaj normalność, ze o wkładaniu w usta czyjeś swoich słów nie wspomnę a zgadzać się ze mną nie musi nikt, ale jak inni mam prawo wyrazić swoje zdanie, jak to bywa w dyskusji Zdania są podzielone, bo kazdy ma swoje i nie sadze ze ktoś z piszących zabiega o poklask o pysze przemilczę, bom zbladła
@Elunia Może to zależy od rejonu Polski w jakim się mieszka, te ceny. U nas nawet taka Zielona Szkoła w czerwcu w 3 klasie szkoły podstawowej, wyjazd na 2 tygodnie , kosztuje 1100 zł. Jedzie cała klasa.Do tego nauczyciel uczula, że kieszonkowego trzeba dać minimum 17 zł na każdy dzień dziecku. A takie obozy 2-tygodniowe wakacyjne to są znacznie droższe.
Taki wyjazd na zieloną szkołę nie jest obowiązkowy.
A kolonie Ty wybierasz, nie musisz korzostać z najbliższego biura podróży i możesz znaleźć korzystniejsze ofertę. Moje córki na 3 tygodnie obozu jadą za mniej niż tysiąc od głowy. Kieszonkowe symboliczne, w lesie nie ma na co marnować pieniędzy.
Coś mi się wydaje, że niektórzy piszą, żeby podpuszczać innych. Pewne postaci są tak nierealne jak aktorzy w teatrze, a ich wypowiedzi brzmią niczym wyuczone kwestie. Cóż, takie prawa sieci.
@J2017 wiesz ja znam swoje dzieci i wiem z czego wynikała jej decyzja lub raczej jej brak. Strasznie odpowiedzialna praca do której biorą studentów głównie. I płacą potrójną albo poczworna stawke bo brak ratowników. Już pomijam darmowe wejścia na basen bo lubi pływać. Jakby sama miała siedzieć na tym basenie jako ratownik to rozumiem ale akurat w weekendy ratowników jest minimum sześciu. A moja córka chciała robić kurs kontrolera lotów ale ratownik by ją obciążył. Poza tym w życiu nie zawsze robi się tylko to co się lubi. Robi się to co przynosi korzyści wymierne i duchowe. Poza tym to akurat byłaby jej kasa. Żadna strata dla nas. Ale decyzji w college nie rozumiem. Skoro skrzypce są dla niej ważne a wybrała kurs ratownika szkolnego... który w przypadku wypadków pozwala na zajmowanie się rannym do przybycia karetki
Ale to nie praca. Tylko kurs. Najbliższe lotnisko jest 30 km od domu a basen jest na miejscu. Zresztą nie podjęła się bo poszła do college a nie na apprandisage
Komentarz
Czyli chodzi o 11-latkę i JEDEN obóz wakacyjny, na który dziecko częściowo sobie zaoszczędziło (a w zeszłym roku nie pojechało, bo kasy nie było i tyle, krótka piłka). Autorka nie pisała przecież, że jej nie stać, nie da się, i ogólnie padaka. Odkładają i córka pojedzie, tyle.
A na to padł argument, że nastolatek może sobie sam na wakacje zarobić, i posypała się lawina postów o tym, że jednak nie ma co dzieciom dawać za dużo, lepiej jak piątoklasista sam zrobi, a w ogóle obozy wakacyjne to fanaberie, najlepiej posiedzieć pod blokiem.
jedno dziecko chce dorobić inne nie.
zgadzam się, ze jeśli chce to fajnie byłoby aby takie możliwości były.
W Szwajcarii są.
u nas nie.
w moim mieście sa spore opłaty za handelek np. jemioła i tez nie można stać gdzie się chce.
Kiedys starsze panie stały z kilkoma pęczkami zieleniny, bukietami kwiatów z własnego ogródka i zawsze pare gr wpadło.
Dzis nie stoją bo opłaty są za wysokie, a brak opłaty to mandat.
nikt nie weźmie dziś do pomocy przy żniwach nastolatka, bo sprzęty, maszyny i gdyby coś się stało to problem i koszty.
To nie jest tak ze rodzice chuchają i dmuchają ( może i tacy tez są, jednak śmiem twierdzić ze wmniejszosci) i dzieci od prac jakichkolwiek z dała trzymają.
Takie mamy przepisy i wytyczne a nie inne.
Ja kiedyś zbierałam porzeczki, ot podjechał chłop i zbierał po wioskach ludzi.
Dzis książeczki zdrowia podbitej wymagają.
Ja sama nie dam dzieciakowi sąsiada nożyc ogrodowych czy kosiarki bo nie daj jakies przebicie czy niech by palucha wsadził gdzie nie trzeba to ja na sumieniu dzieciaka chcieć bym nie chciała nie mówiąc P problemach natury prawnej, kosztach leczenia itp.
To ze nasze dzieciństwo wyglądało inaczej, ze my gdzieś tam sprzedawaliśmy szyszki czy jemiołę, czy zbieraliśmy owoce, warzywa to nie znaczy ze nasze dzieci tego nie robią z lenistwa czy rodzice wchodzą dzieciom w zad.
A widzisz, ja np. oszczędzam po to, żeby móc pojechać na takie super wakacje. Ostatnio Meksyk. Wolę np. zrezygnować z iluś tam kawek na mieście czy markowych ciuchów, po to, żeby na urlopie zwiedzić sobie piramidy w Teotihuacan i Monte Alban, odwiedzać muzeum kultur prekolumbijskich w Mexico City czy wypocząć na oceanem w Acapulco. Nas z mężem podróże fascynują i na to czekamy cały rok.
No, ale obecnie możemy sobie na to pozwolić raz na jakiś czas, nie co roku, jak nie ma pieniędzy, to jeździmy skromniej. Na pewno nie zadłużałabym się na wakacje, uważam, że to nie ma żadnego sensu.
ciekawe czy dyskusja potoczyłaby się tak samo gdyby nicki były zasłoniete
Ciekawi mnie to jako zjawisko socjologiczne.
To forum ma jakaś straszną awersję do narzekania. Jak tylko ktoś napisze coś, co może być odebrane jako skarga na coś, zaraz huzia na Józia. Ja tam uważam, że każdy ma prawo sobie narzekać, sama też lubię
No moje dziewczyny mają teraz tak samo jak piszesz- praca ich znajduje
ale tu nie chodziło o posiadanie innego zdania, tylko wkładanie w usta niektórych osób słów,których nie powiedziały
tu nawet nie chodzi o złą interpretację
to chodzi o wybiórcze czytanie, przeskakiwanie kilku postów i wyciąganie wniosków. Nikt kto brał udział w tej dyskusji się z Tobą nie zgodził, ciekawe dlaczego?
tu było kilka tematów poruszonych
i nigdy, nigdy nie powiedziałam , że "pierdzielisz głupoty"
o pychę nie będę się z Tobą licytować - mogłabym blado wypaść i depresji się nabawić
a zgadzać się ze mną nie musi nikt, ale jak inni mam prawo wyrazić swoje zdanie, jak to bywa w dyskusji
Zdania są podzielone, bo kazdy ma swoje i nie sadze ze ktoś z piszących zabiega o poklask
o pysze przemilczę, bom zbladła
ale to już mocny off w temacie
Moje córki na 3 tygodnie obozu jadą za mniej niż tysiąc od głowy. Kieszonkowe symboliczne, w lesie nie ma na co marnować pieniędzy.