Niee, nie szarpiemy sie z tym malym gamoniem ani tym bardziej nie dzwigamy wierzgajacego. Ja bym zrobila tak: podchodze, przykucam przy nim, trzymam go za ramiona( jesli sie wyrywa) albo przytrzymuje za raczki i patrzac mu w oczy - gdy mam pewnosc, ze mnie slucha mowie: uciekasz mi i jest to niebezpieczne. Zobacz! Ja mam duzy i ciezki brzuszek a w tym brzuszku nosze twojego braciszka/siostrzyczke. Nie moge teraz biegac tak szybko jak ty, bo jest mi wtedy niewygodnie. Wiem, ze lubisz biegac. Chodz, dasz mi teraz raczke i pojdziemy o tam, na trawke i tam sobie bedziesz mogl pobiegac. Zobacz, widze, ze tam jest taka fajna laweczka a tam obok jest budka z obwarzankami. Kupimy sobie obwarzanka i bedziemy go zajadac a ja ci opowiem historyjke (tu Kowalski, opcje), hmm? I mamy dziecko wstepnie uspokojone.
Szczytem dziwacznego postępowania była dla mnie sytuacja, kiedy mama uderzyła dziecko za to, że... ono uderzyło inne dziecko
też bym tak zrobił, to jest czysty przykład sytuacji, w której trzeba natychmiast postawić granicę. Najprościej i najtaniej, dla obu stron, jest dac klapsa. I jeste pewien, że dziecko potraktuję tego klapsa zupełnie inaczej, niż uderzenie innego dziecka.
Przecież to się wszystko, szczególnie u dziecka, rozgrywa na emocjach, a emocje nie idą przez rozum.
A jak w domu? Armagedon że skaczą po kanapach co chwilę ktoś na głowę zleci i ryczy ale nic to? Ja nienawidzę dawać klapsow , przy dziewczynkach sie nie zdazalo praktycznie, ale przy huraganie cglopakowym kiedy mije nie wolno sluzy do odtarcia tylka,czasem czuje się bezsilna
Musze zaczac cytowac, bo bez cytowania wciskaja sie w miedzyczasie posty kolejnych osob w dyskusji i wychodza nieporozumienia. @Skatarzyna napisalam "nonsens" - dla mnie jest nim rodzicielskie uderzenie dziecka w odpowiedzi na jego uderzenie innego dziecka. W miedzyczadie @MAFJa napisala o skakaniu po kanapie - nie do tego sie odnosilam.
Cóż, ja w wyniku działań takiego rozbrykanego dwulatka o mało nie straciłam jego brata. I nie były to spacery dla przyjemności tylko konieczne przemieszczanie się po mieście. On o tym właściwie nie wie, ale taka była brutalna prawda, niewiele brakowało. Są różne sytuacje życiowe, ja dziecka bić nie chciałam, a może klaps by wtedy trochę go pohamował?
@Rejczel jak cię lubię tak twoje pomysły nie są uniwersalne, a wręcz śmiesznie brzmią twoje rady. Szczególne gdy sobie przypominam furię w które wpadała moja najstarsza córka, i wariactwa które wyprawiał średni syn.
A co do klapsów to zdecydowanie i bezwzględnie jestem przeciwna gdy dzieci są grzecznie i spokojne .
@Rejczel jak cię lubię tak twoje pomysły nie są uniwersalne, a wręcz śmiesznie brzmią twoje rady. Szczególne gdy sobie przypominam furię w które wpadała moja najstarsza córka, i wariactwa które wyprawiał średni syn.
A co do klapsów to zdecydowanie i bezwzględnie jestem przeciwna gdy dzieci są grzecznie i spokojne .
@maliwiju napisalam jak poradzilabym sobie w przykladowej sytuacji, bedac w wysokozaawansowanej ciazy i majac na stanie uciekajacego dwulatka. Opisalam tez przykladowy sposob odwrocenia uwagi malego dziecka i sfokusowania jej na celu innym niz bieganie tu i teraz. Mozesz powiedziec co Cie tak smieszy w tym co napisalam?
Jeśli dwulatek wkłada rękę do kontaktu to lepiej zrozumie reakcję uderzenia po łapach niż tłumaczenie. Tłumaczyć to ja mogę czterolatkowi. Czasem nie da się przerwać spaceru. Mojej Z nie wystarczal wózek. Chyba że bym ją przywiązala nie wiem czym. Bo żadne szelki nigdy nie były problemem. W domu chętnie spacerowala po parapetach i otwierala okna. Tłumaczenia i zastawianie parapetów nie pomagało. Dzialanie przemocowe zadziałało od razu. K nagminnie stawała w wózku np przed ruchliwymi przejsciami dla pieszych. Musialabym przywiązywać pasami za rece i nogi. Kilka razy wypadła i potraktowała to jak fajną zabawę. Tłumaczenia nie pomogły. @Rejczel Masz bardzo ogarnietego dwulatka jeśli rozumie przekaz o dzidziusiu w brzuszku itd.
@Rejczel - napisałaś jak byś sobie poradziła. A jak sobie PORADZIŁAŚ w analogicznej sytuacji? Ja też jak powyżej opisano mam na myśli dwulatka, który np ustawial sobie konstrukcje z krzesła obrotowego i stolka, żeby dostać się do lampy sufitowej, wchodził sam na stoły a potem z nich skakal, sam jako niespełna roczniak wylazł gora z łóżeczka szczeblinkowego, wchodził na krawedz zlewu, żeby dostać się do górnych szafek w kuchni itp. A mówić zaczął jak miał 4 lata. Mam tez inne dzieci, może w ich przypadku by zadziałało.
Mam piecioro dzieci @Ula i wierz mi, nie wychowuje ich za mnie bona ani guwernantka ani niania. Milion razy bylam w sytuacjach takich jak opisane( rozbrykany dwulatek) i o wiele bardziej skomplikowanych i poradzilam sobie raz lepiej raz gorzej ale obywalam sie od rozdawania klapsow na prawo i lewo. Czepiacie sie tego jak przytoczylam przykladowa rozmowe z malym dzieckiem. To tylko zarys wymyslony na poczekaniu. Zarys, ktory jestem w stanie jako matka zmienic, dostosowac w ulamku sekundy do wieku/poziomu emocjonalnego/stanu dziecka i sytuacji. Z szyderstwem nie dyskutuje.
Ja bynajmniej nie szydzę , nie jestem też obrończynią rozdawania klapsów, są jednak sytuacje w których dla bezpieczeństwa dziecka lepiej jest przywołać je do porządku klapsem niż tłumaczyć . Jak dziecko się wyrywa przy drodze w amoku, bo po drugiej stronie jest sala z kulkami z której nie chciało wychodzić , tłumaczenie mu czegokolwiek jest bezsensowne. Miałam kiedyś taką sytuację, że jedynym sposobem na zabezpieczenie dziecka było położenie jej na ławce na przystanku i trzymanie za nogi( żeby nie uciekła,) czekając na męża który miał po nas przyjechać, bo nawet wpakowanie jej do autobusu nie było dla niej bezpieczne. Oczywiście wcześniej długo i spokojnie tłumaczyłam że skończyła się zabawa w kuleczkach.
Bazując na tym doświadczeniu napisałam że śmieszne jest przekonanie że zawsze można dziecku wytłumaczyc i zrozumie.
Ja tam nie miałabym problemu żeby uderzyć dorosłego jesli byłby w stosunku do mnie niesłusznie agresywny. Nawet pół wyrzutu sumienia bym nie miała. Nie wiem czym się różni klaps od sliowego przytrzymania dziecka, przywiązania do wózka, zabrania go wierzgajacego siła z niebezpiecznego miejsca. Moim zdaniem i to jest działanie przemocowe i klaps. Jak pozwoliłam nakontrolowane zgubienie się dziecka bo mnie nie słuchało i uciekalo to mam wrażenie że ta sytuacja większe spustoszenie emocjomalne w nim zrobila niz gdybym jej dała klapa w dupę.
@Rejczel - jeśli masz na myśli mnie i szyderstwo, to tu tego nie widzę, ja opisałam prawdziwe zachowania jednego z moich synów. Do tego - sama generalnie nie stosowałam kar cielesnych, ale też z troche innych powodów , nie tylko ideologicznych - po prostu uważam, ze jeśli dziecko nie jest generalnie zastraszone, czyli nie jest to klaps raz na pól roku, tylko regularne bicie i łamanie charakteru, to może działac tylko pobudzajaco i powodować większą histerię, czyli wcale nie jest skuteczny. Mam też za sobą rózne kursy o porozumieniu bez przemocy itp., czyli właśnie takie działanie jak opisałaś odbieram jak niemal żywcem przejęte z takiego kursu. No i fakt kolejny - kucanie z wielkim ciązowym brzuchem - słabo wykonalne. Dla mnie nie były problemem przykładowe wyjscia na spacer, tylko czynności, które musiałam wykonać, a nie miałam nikogo do pomocy przy dzieciach (a mąż w pracy). Jakos sobie radziłam i wszyscy przeżyliśmi w miarę zdrowi psychicznie, dzieci tez jakis traum z tego czasu nie mają.
Ja bynajmniej nie szydzę , nie jestem też obrończynią rozdawania klapsów, są jednak sytuacje w których dla bezpieczeństwa dziecka lepiej jest przywołać je do porządku klapsem niż tłumaczyć . Jak dziecko się wyrywa przy drodze w amoku, bo po drugiej stronie jest sala z kulkami z której nie chciało wychodzić , tłumaczenie mu czegokolwiek jest bezsensowne. Miałam kiedyś taką sytuację, że jedynym sposobem na zabezpieczenie dziecka było położenie jej na ławce na przystanku i trzymanie za nogi( żeby nie uciekła,) czekając na męża który miał po nas przyjechać, bo nawet wpakowanie jej do autobusu nie było dla niej bezpieczne. Oczywiście wcześniej długo i spokojnie tłumaczyłam że skończyła się zabawa w kuleczkach.
Bazując na tym doświadczeniu napisałam że śmieszne jest przekonanie że zawsze można dziecku wytłumaczyc i zrozumie.
Ocenilas moja wypowiedz przez pryzmat swojej sytuacji - odmiennej(inne dane, inne warunki). Sytuacja sytuacji nierowna. Nie porownuj tak, bo byla to niesprawiedliwa ocena.
Rozumiem,że w takim razie nauczyciele w przedszkolach i żłobkach też korygują niebezpieczne zachowania dzieci klapsami?
Nieeeee?
Jak to możliwe???
Przecież mają pod opieką jednocześnie od kilkorga do kilkanaściorga dzieci.
I tak ,często się w jednej grupie zdarza że kilkoro dzieci z trudnymi zachowaniami np.: dzieci agresywne,nadruchliwe ,pobudzone,ze spektrum autyzmu (zdiagnozowanym lub jeszcze nie),nie nauczonych z domu żadnych zasad,wspinające się na co popadnie,bo tak mają albo dlatego,że spodobało im się jak kolega to robi,bijące,gryzące,biegające,krzyczące itp.
I sale nie są wyłożone puchowymi poduszkami,
a zabawki nie są z miękkiej gumy,
i schody są i beton jest i kafelki w łazienkach i zabawki wysokie na placach zabaw...
Skoro można sobie poradzić z grupą kilkanaściorga niesłuchających,
rozbrykanych dzieci dzieci (a w każdym żłobku czy przedszkolu ,
szczególnie na początku jest to norma) -bez klapsów,
to z dwojgiem,trojgiem czy jednym też można.
Bo tak jak już pisałam wyżej-kto chce ,znajdzie sposób.
Tylko o tym jakie są długofalowe skutki tych klapów,
to ten teoretycznie mądrzejszy od dziecka dorosły- już nie pomyśli.
No i wkracza @kasha i święte oburzenie oraz pouczenie dla maluczkich... A jak koryguja nauczycielki w przedszkolach (niektóre) to czasem można sobie obejrzec w TV. A zeby jeszcze dodać - bywa tak, że rodzic bardzo umiejetnie potrafi zmanipulowac i zastraszyć dziecko w "białych rękawiczkach". Kilka lat temu jeszcze też pisywałam bardzo kategorycznie nt. klapsów, ale przepraszam z gory @Rejczel, jak bardzo Cię lubie, tak po przeczytaniu tego opisu pacyfikacji dwulatka wydał mi się tak niedopasowany do sytuacji, zwlaszcza, ze własnie masz te 5 dzieci, ze az sie nie powstrzymaam od komentarza. Lepiej czasem się powstrzymać, bo na koniec zostanie się wsadzonym w buty przemocowca.
@kasha całe nasze pokolenie wychowywane było na klapsach. Była to dopuszczalna wychowawcza forma wtedy . Zapewniam cię że nie mamy w sobie traumy, w każdym razie ja i moje rodzeństwo jak i nasi znajomi. I te klapsy nie latały na prawo i lewo. Już tak nie demonizujcie tych klapsów i nie wyrzucajcie wszystkiego do jednego worka z przemocą. O wiele gorsza jest przemoc psychiczna. Rodziców swoich kochamy i wiem że starali się jak najlepiej nas wychować jak potrafili. I im się to udało.
Rozumiem że może się zdarzyć w ostateczności ale nie postawa "klaps - co w tym złego, nas też bili i co z tego"
a czemu nie, to jest rzecz sprawdzona przez eony pokoleń (i nie tylko ludzkich, przyroda tak działa) i przychodza młode osoby, które nie zdąrzyły sprawdzić swych pomysłów i lektur w życiu (nie mówiąc o sprawdzeniu, jak to działa w społeczeństwie), i chcą to zmieniać. Przecież to, w najlepszym wypadku, śmieszne.
ale to nie chodzi o konkretną osobe i jej działanie, tylko o to, że taki sposób działania (klapsy lub ich odpowiedniki), działa z powodzeniem, w przyrodzie, od co najmniej dziesiątków milionów lat
Komentarz
też bym tak zrobił, to jest czysty przykład sytuacji, w której trzeba natychmiast postawić granicę.
Najprościej i najtaniej, dla obu stron, jest dac klapsa.
I jeste pewien, że dziecko potraktuję tego klapsa zupełnie inaczej, niż uderzenie innego dziecka.
Przecież to się wszystko, szczególnie u dziecka, rozgrywa na emocjach,
a emocje nie idą przez rozum.
Z niektórymi tak. Z niektórymi wystarczy.
Szczególne gdy sobie przypominam furię w które wpadała moja najstarsza córka, i wariactwa które wyprawiał średni syn.
A co do klapsów to zdecydowanie i bezwzględnie jestem przeciwna gdy dzieci są grzecznie i spokojne .
Czasem nie da się przerwać spaceru. Mojej Z nie wystarczal wózek. Chyba że bym ją przywiązala nie wiem czym. Bo żadne szelki nigdy nie były problemem. W domu chętnie spacerowala po parapetach i otwierala okna.
Tłumaczenia i zastawianie parapetów nie pomagało. Dzialanie przemocowe zadziałało od razu. K nagminnie stawała w wózku np przed ruchliwymi przejsciami dla pieszych. Musialabym przywiązywać pasami za rece i nogi. Kilka razy wypadła i potraktowała to jak fajną zabawę. Tłumaczenia nie pomogły.
@Rejczel Masz bardzo ogarnietego dwulatka jeśli rozumie przekaz o dzidziusiu w brzuszku itd.
Czepiacie sie tego jak przytoczylam przykladowa rozmowe z malym dzieckiem. To tylko zarys wymyslony na poczekaniu. Zarys, ktory jestem w stanie jako matka zmienic, dostosowac w ulamku sekundy do wieku/poziomu emocjonalnego/stanu dziecka i sytuacji.
Z szyderstwem nie dyskutuje.
Oczywiście wcześniej długo i spokojnie tłumaczyłam że skończyła się zabawa w kuleczkach.
Bazując na tym doświadczeniu napisałam że śmieszne jest przekonanie że zawsze można dziecku wytłumaczyc i zrozumie.
Nie wiem czym się różni klaps od sliowego przytrzymania dziecka, przywiązania do wózka, zabrania go wierzgajacego siła z niebezpiecznego miejsca.
Moim zdaniem i to jest działanie przemocowe i klaps. Jak pozwoliłam nakontrolowane zgubienie się dziecka bo mnie nie słuchało i uciekalo to mam wrażenie że ta sytuacja większe spustoszenie emocjomalne w nim zrobila niz gdybym jej dała klapa w dupę.
A jak koryguja nauczycielki w przedszkolach (niektóre) to czasem można sobie obejrzec w TV. A zeby jeszcze dodać - bywa tak, że rodzic bardzo umiejetnie potrafi zmanipulowac i zastraszyć dziecko w "białych rękawiczkach". Kilka lat temu jeszcze też pisywałam bardzo kategorycznie nt. klapsów, ale przepraszam z gory @Rejczel, jak bardzo Cię lubie, tak po przeczytaniu tego opisu pacyfikacji dwulatka wydał mi się tak niedopasowany do sytuacji, zwlaszcza, ze własnie masz te 5 dzieci, ze az sie nie powstrzymaam od komentarza. Lepiej czasem się powstrzymać, bo na koniec zostanie się wsadzonym w buty przemocowca.
Przecież to, w najlepszym wypadku, śmieszne.