Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

O karceniu cielesnym dzieci

12346»

Komentarz

  • A moi pierdyknom głowa o podłogę powyja tak że się zastanawiasz czy wstrząs mózgu czy czaszka cała i.. dalejze harcujmy dalej póki nas spać nie połoza..  
  • Oj tak, ja mam jednego takiego ancymona, tyle już guzów, płaczu, strasznych upadków i zero wniosków. Dalej staje na oparciu kanapy i wspina się gdzie się da..
  • Brawario powiedział(a):
    Malgorzata powiedział(a):
    Tańce  nie chwyciły  ;) 
    Trzeba znaleźć  temat " na czasie " .
    Nie wiem czy "nie chwyciły". Może po prostu już zbyt wiele czasu poświęciłem temu tematowi i sam czuję od niego lekki przesyt. 
    Zapisz się na kurs w Warszawie, ożeń się i nie narzekaj na świat popsuty:


  • edytowano lutego 2020
    Polly powiedział(a):
    Nie mam w sobie zgody na klapsy, ale nie wpadałabym w histerię z powodu incydentu, który może (choć pewnie nie powinien) przytrafić się każdemu rodzicowi. Nie wyprowadzałabym z tego teorii o traumie życiowej i nie odsyłałabym z marszu na szkołę dla rodziców. Raczej sugerowałabym usiąść i na spokojnie pomyśleć jak to zrobić, by kolejnym razem poradzić sobie lepiej. I tak do skutku albo bez skutku, nie raz przez całe życie. Bo są rodzice cholerycy, którym jest trudniej i którzy będą tracić cierpliwość szybciej niż inni. I nie są ani bandytami, ani wychowawczymi nieudacznikami, których trzeba wytrenować na lepszego rodzica. Ale próbować i pracować nad sobą, jeśli trzeba. I nie zakładać, że klaps jest dobry, bo uderzenie kogoś nigdy dobre nie jest.

    Tak samo nie mam zgody na słynne ostatnio systemy wychowania bez kar i nagród, itp. Rozumiem szczytną ideę kształtowania w dzieciach systemu wartości, ale nie idę na to. Same naturalne konsekwencje nie wystarczą. I świat też tak nie działa. Wszędzie są reguły i by dorosły mógł ich przestrzegać, przestrzegania uczymy dziecko. Dla niektórych to także jest przemoc ;)
    Polly pełna zgoda co do pierwszej części, fajnie jak mądrzejszy wyklaruje, co do drugiej się nie wypowiadam bo nie znam tematu
  • kasha powiedział(a):
    Odrobinka powiedział(a):
    @kasha dzieciom w wieku przedszkolnym jest dość prosto wytłumaczyć pewne rzeczy. Jest ogromny skok rozwojowy między dwulatkiem a trzylatkiem. Nigdy nie miałam potrzeby stosowac przemocowych metod np zabierania na siłę z placu zabaw albo przypinania do wózka, wobec trzylatka i wzwyż.

    No to się różnimy,bo ja OGROMNEJ różnicy między dwu-a trzylatkiem,nie widzę.
    Da się sprawę bez klapa załatwić i z dwulatkiem i z trzylatkiem,choć innym sposobami.
    A nawet powiem więcej ,wolę się dogadywać z dwulatkiem niż z dwunastolatkiem.

    ps.Piszę o OBECNIE funkcjonujących żłobkach i przedszkolach.
    Życzę dużo szczęścia temu kto spóbowałby tam podnieść rękę na dziecko.

    A ja widzę a mam  dzieci w wieku od 4 do 20 lat. Nie uwazam, że klaps jest karą,  jest reakcją i to całkiem naturalną w chwilach kiedy nie ma czasu na inną reakcję.  Owszem można nauczyć się reagować w inny sposób tylko nie widzę potrzeby. Nie uważam tego za zło.  Pozostałe reakcje w dużym uproszczeniu też bywają  przemocowe. 
    Nigdy nie zdarzyło mi się stosować klapsow ani bicia jako kary albo dla rozladowania emocji. Zresztą klaps jako ucięcie zachowanie stwarzajacego zagrożenie dotyczy malych dzieci. Nie wyobrażam sobie stosować klapsy nawet jako sposób reakcji do dzieci powyżej trezciego roku życia bo to już nie zadziała. Choć zdarza mi się mężowi też po łapach klepać i jakoś nie odbiera tego za przemoc czy karę. ;) 
    Z dwunastolatka mam bardzo dobry kontakt i relacje i lubię z nią rozmawiać, i nie mam żadnych problemów z nią odnośnie dogadywania się. Z pozostałymi też nie mam. Obecna dwudziestolatka nie przechodziła żadnych bólów dojrzewania. Jest samodzielna i dość zaradna, choć mogłaby bardziej stawiać na umiejętności niż na wykształcenie bo ma do tego warunki i w domu i w głowie. 
    Podziękowali 1Hanq
  • AB powiedział(a):
    proponowany przez autora inny sposób:
    "Gabriela wraca do domu pod wpływem alkoholu. Matka obejmuje ja i prowadzi do łóżka. Następnego dnia przy śniadaniu ojciec spogląda na nią z troską i pyta:" Bardzo źle się czujesz?" Gabriela kiwa głowa. Widać, że boli ją głowa, ale ma także kaca moralnego. To powinno uspokoić jej rodziców: ich córka właśnie dowiedziała  się, jakie sa konsekwencje- fizyczne i psychiczne- picia alkoholu. Wstydzi się także, że przekroczyła pewną ważną granicę. Jej przyszłe zachowanie będzie zależało od tego, jakie wnioski wyciągnie z tej sytuacji- i to będzie tematem jej rozmów z rodzicami w ciągu najbliższego tygodnia. Nie muszą jednak pouczać córki ani karać, ale przede wszystkim uważnie przysłuchiwać się temu, co mówi. Dzięki temu powinni nabrać więcej wiary w jej odpowiedzialność i przestać martwić się na zapas."
    no mniej więcej tak bym się zachował, może raczej obśmiał całą sytuację i opowiedział cos z własnych doświadczeń z alkoholem. :)

    Jeśli wszystko w wychowaniu szło dobrze, to okazanie zaufania buduje zaufanie i nakłada na dziecko zobowiązania.
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • edytowano lutego 2020
    kasha powiedział(a):
    @Polly jak najbardziej wychowywać z zasadami i ze stawianiem granic...a jednocześnie z miłością i szacunkiem do małej istoty,która funkcjonuje zupełnie inaczej niż dorosły.
    Czyli jasne konkretne granice (rozszerzane wraz z wiekiem) i dużo swobody i zrozumienia pomiędzy nimi.
    Ale wychowanie to proces, który trwa przez cały czas ,a nie od czasu do pory.
    Czyli nie tak,że dziecko robi co chce, a od czasu do pory jak mi to jest nie na rękę,
    wymagam, żeby ze zrozumieniem zachowało się tak jak ja chcę.
    A jak ono tego nie robi dostaje klapa,bo krnąbrne, a do tego za głupie,żeby mnie zrozumieć.
    A w ogóle to nie mam czasu,żeby mu wszystko tłumaczyć i to jeszcze takimi słowami,żeby zrozumiało.
    Co się będę wysilać-klapa w dupsko i dzieciak ustawiony do pionu.

    ps.Jasne jesteśmy ludźmi,jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć ,
    że rodzic nie dał rady,emocje go przerosły  i dał tego klapa.
    Ale tak jak piszesz-potem się zastanawia,jak to zrobić inaczej,
    chce uniknąć kolejnych takich sytuacji .
    Rozumiem,serio.
    Teksty o pełnych miłości wychowawczym dawaniu kalpów małemu gapciowi,
    dla którego każda sekunda życia jest wielkim zadziwieniem i pełną ciekawości przygodą,
    są dla mnie nie do przyjęcia.

    @Tola bez kar i nagród czyli bez  zewnętrznego wzmacniania pozytywnego i negatywnego.
    Chodzi o naukę motywacji wewnętrznej.
    Żeby dziecko nauczyło się czerpać satysfakcję z tego,że coś zrobi,
    bo fajnie jest to zrobić,
    a nie dlatego, że dostanie nagrodę (również słowną) albo ,że je ukarzą .
    Innymi słowy,żeby wychować dziecko odporne na manipulację.
    Wbrew nazwie bardzo trudny sposób na wychowanie.
    I wcale nie taki nowy ,bo stosowany już przez Marię Montessori.




    no mamy tu przykłady budowania sobie chochoła i bohaterskiej walki z nim.

    O! i jaki śliczny dobrodziecizm.
    Masz może jakies doświadczenia w wychowywaniu własnych dzieci ?

    Podziękowali 2Odrobinka Rogalikowa
  • @kasha jak duże masz dzieci? I jak wygląda efekt dorosły takiego wychowania. @Pioszo54 ma dorosłe i jak sam twierdzi porzadnie wychowane dzieci. Patrząc po dzieciach szkolnych , kolezankach i kolegach moich córek to raczej dzieci nie są w tej chwili wychowywane. Ta wewnętrzna motywacja zda się nie działa. Czasem robi się coś dla satysfakcji wewnętrznej, czasem z poczucia obowiązku a czasem ze strachu przed karą. To nigdy nie jest jednolite i zależy od mnóstwa czynników. Mnie osobiście jako matce i pani domu nie zależy z jakiej motywacji dziecko wykonało pracę,  choć uczę je doceniać porzadek w domu, obiad o wlasciwej porze, ale o to żeby praca została wykonana. Jestem wdzięczna za wyreczenie mnie z jakiejś pracy a nie z motywacji jaką się ktoś kierował. 
    Części przedmiotów w szkole moje dzieci uczą się dla satysfakcji (tych które lubią), części dla nagrody w postaci dobrej oceny i pochwały nauczycielw, a części żeby uniknąć kary w postaci złej oceny i nagany od nauczyciela, wysmiania przez rówieśników, krytyki rodziców i rodzeństwa. 
    To jest jakiś wyidealizowany obraz że dziecko trzeba uczyć dzialania dla satysfakcji. Moim zdaniem dziecko samo się uczy że pewne rzeczy dają satysfakcję. 
    I nie wiem skąd wzięłaś tezę,  że dziecko dostaje klapa bo nie spelnia moich oczekiwań a ja nie mam ochoty mu tłumaczyć rzeczywistości. 
    Ty z ludzi którzy nie widzą niczego zlego w zareagowaniu uderzeniem w postaci klapsa, chcesz zrobić przemocowcow i takich co dziecku nie chcą poświęcać uwagi. A to duże uproszczenie. Klaps nie robi krzywdy. Bicie za to że nie spelnia się oczekiwań, owszem, choć nie aż takie jak chcą nam wmówić dookoła. 
    Podziękowali 2Hanq Rogalikowa
  • IdaIda
    edytowano lutego 2020

    .
  • Oczywiście coś zjadło połowę mojego wpisu. Kasuje zatem całość, bo nie chce mi się modzić wpisu od nowa. 

  • Odrobinka powiedział(a):
     Mnie osobiście jako matce i pani domu nie zależy z jakiej motywacji dziecko wykonało pracę,  choć uczę je doceniać porzadek w domu, obiad o wlasciwej porze, ale o to żeby praca została wykonana. Jestem wdzięczna za wyreczenie mnie z jakiejś pracy a nie z motywacji jaką się ktoś kierował. 
    Części przedmiotów w szkole moje dzieci uczą się dla satysfakcji (tych które lubią), części dla nagrody w postaci dobrej oceny i pochwały nauczycielw, a części żeby uniknąć kary w postaci złej oceny i nagany od nauczyciela, wysmiania przez rówieśników, krytyki rodziców i rodzeństwa. 
    To jest jakiś wyidealizowany obraz że dziecko trzeba uczyć dzialania dla satysfakcji. Moim zdaniem dziecko samo się uczy że pewne rzeczy dają satysfakcję. 

     

    Zgadzam się ze wszystkim. A nawet pójdę dalej. Zależy mi na tym, by dzieci nauczyły się, że pewne rzeczy należy wykonać chociaż nie dają satysfakcji, nie są twórcze, przyjemne i nie rozwijają.
    To jakaś wierutna bzdura, że trzeba mieć wewnętrzną motywację, by rozładować zmywarkę albo umyć sedes. Nie. Po prostu trzeba to zrobić i już.
  • @Odrobinka moje starsze dzieci już są też dorosłe :)
    Efekt dla mnie super.
    Studia z wyróżnieniem,praca,wolontariat.
    Na co dzień też mam kontakt z dziećmi,właśnie małymi i trudnymi.
    I efekty też zadziwiające dla otoczenia.
    Bo komuś się nie udawało, a mi się udaje.
    To co piszę, piszę z doświadczenia, nie z teorii.
    Kogo bawi niech bawi,będzie miał lepszy humor,milej będzie rodzinie,
    ale może ktoś skorzysta,coś zrozumie.
    Ale fakt, teraz wielu ludzi dzieci nie wychowuje w żaden sposób.


    Podziękowali 2Izka Rejczel
  • Moje 20 latki się nie upijają nawet. Choć czasem się piwa wina czy nawet wódki napiją bywa że nawet z patologicznymi rodzicami.
  • U mnie najstarsza córka 7l. jak sobie zrobiłam hennę i dosyć mocno wyszła się pytala-  mamo czego masz  takie groźne brwi? Może to jest klucz do sukcesu? :D
  • @Malgorzata sama robię sobie hennę, czasami za długo przetrzymam. Staram się nie marszczyć brwi bo mam lwia zmarszczkę mocna i pracuje nad nią żeby trochę zniwelować. Co do głosu to niestety cichy i skrzeczący - nie robi wrażenia na nikim. 
  • Agnieszka powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Wózek, wózek, tylko wózek.
    Pasy i knebel  <span>:disappointed:</span>

    Po prostu ma kółka i nie trzeba nosić dwulatka, będąc w ciąży 
  • Moje dzieci jak tylko nauczą się chodzić nie cierpią wózka. Mija im koło 4-5 lat . Wtedy by chciały być wożone. Rano jak odprowadzam średnią do szkoły to na śpiocha dwulatka jeszcze chwilę wysiedzi, a potem to tragedia. Wywija się, przechyla na wszystkie strony i drze się jak dzikie zwierzę złapane w sidła. Z pasów się wyswobadza. Obok prowadzę jeszcze bratanicę (ponad 2,5 lat)- ta grzeczna na szczęście. Na nogach najmłodsza też nie pójdzie  grzecznie tylko się wyrywa i ucieka, albo kucnie i się nie chce ruszyć. Najbardziej uparte dziecko i nic sobie nie robi nawet jak zniknę z pola widzenia. Z brzuchem to mnie przerasta i na czas zimowy zrezygnowałam z samodzielnych spacerów. Wychodzę tyle co muszę po uczniaka. Rodzinne spacery zostają na weekend.
  • Oj tam, nie śmiejcie się tak z tego marszczenia brwi.
    We "W Paryżu dzieci nie grymaszą" autorka opisuje, jak się kiedyś nie mogła nadziwić, że francuskie dzieci po prostu nie uciekają z placów zabaw, bo wiedzą, że nie wolno. A jak je tego matki nauczyły? Otóż ponoć mówiły do nich stanowczo, unosząc wysoko brwi i lekko wytrzeszczając oczy  :D
    Próbowałam na moich dzieciach niejednokrotnie, bez skutku niestety.

  • Moje dzieci nie urzadzily nigdy histerii w miejscu publicznym.
     Zwykle można się z nimi dogadać po ludzku i wiele spraw wytłumaczyć. Na niektóre dzieci (np moje) działa nieco ostrzejsze ton. Nie wiem dlaczego to takie zabawne? 
    Każdy ma własne doświadczenie i jak widać hasło "u mnie działa" sprawdza się nie tylko u informatyków  ;)
    Podziękowali 1joanna_1991
  • Agnieszka powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Agnieszka powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Wózek, wózek, tylko wózek.
    Pasy i knebel  <span>:disappointed:</span>

    Po prostu ma kółka i nie trzeba nosić dwulatka, będąc w ciąży.





    Naprawdę ?!
    Z wpsiu Bagaty wynikało dla mnie, że była bez wózka. Miłej niedzieli. 
  • W Szwajcarii przerwa sniadaniowa była przed szkołą, niezależnie od warunków pogodowych, temperatury powietrza itd. Zarówno w zerowce dla 4 latkow, podstawówce, gimnazjum czy liceum. Wycieczki to bylo wyjście na rakiety zimą w góry ( kl 1 szk podstawowej), splyw kajakowy -6 klasa podstawówki,  żadne muzea, teatry i zielone szkoły czylisiedzeniena dupie. 
    Wf to jest wf, obowiazkowy basen raz w tygodniu z nauką plywania od drugiej klasy zerówki, zimą i latem. Tam dzieci nie siedzą w domu ani w szkole. A nie mieszkaliśmy na wsi tylko w mieście. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.