Izka jest różnica jak ktos stosuje bicie i zastraszanie dzieci bo tak a karceniem wynikającym z troski wychowaczej i miłości. To tak jakby powiedzieć że każdy kto pije alkohol to alkoholik. Patologia nie jest wyznacznikiem norm, a tutaj wszystko wrzucacie do jednego worka.
@kasha dzieciom w wieku przedszkolnym jest dość prosto wytłumaczyć pewne rzeczy. Jest ogromny skok rozwojowy między dwulatkiem a trzylatkiem. Nigdy nie miałam potrzeby stosowac przemocowych metod np zabierania na siłę z placu zabaw albo przypinania do wózka, wobec trzylatka i wzwyż.
Nigdy nie wyslalabym dziecka do żłobka. Miałam żłobek w budynku przed moim domem. Te dzieci non stop plakaly. I zero reakcji. Wg mnie to gorsza trauma niż skarcic klapsem.
Ale co oznacza "zabieranie na siłę z placu zabaw"? I dlaczego @Odrobinka uważasz to za przemoc? Zwariujemy jako społeczeństwo, jeśli zabranie dziecka z piaskownicy wbrew jego woli, zaczniemy nazywać przemocą. Naprawdę robi się z tego jakieś skrajne szaleństwo!
Edit: Bo jeśli mama wrzeszczy nad maluchem, że ma natychmiast wychodzić, potem daje mu w tyłek, z wściekłością krępuje ręce, przy okazji każe się zamknąć i dodaje, że w domu to dopiero popamięta - to widzę przemoc. Jeśli ten sam maluch otrzymuje informację, że teraz wychodzimy, zostaje wzięty na ręce i wyniesiony, mimo protestów, to nie nie szafujmy tą przemocą, bo to się źle skończy. Dla tych dzieci, dla rodzin i dla całego społeczeństwa.
@kasha całe nasze pokolenie wychowywane było na klapsach. Była to dopuszczalna wychowawcza forma wtedy . Zapewniam cię że nie mamy w sobie traumy, w każdym razie ja i moje rodzeństwo jak i nasi znajomi. I te klapsy nie latały na prawo i lewo. Już tak nie demonizujcie tych klapsów i nie wyrzucajcie wszystkiego do jednego worka z przemocą. O wiele gorsza jest przemoc psychiczna. Rodziców swoich kochamy i wiem że starali się jak najlepiej nas wychować jak potrafili. I im się to udało.
Izka jest różnica jak ktos stosuje bicie i zastraszanie dzieci bo tak a karceniem wynikającym z troski wychowaczej i miłości. To tak jakby powiedzieć że każdy kto pije alkohol to alkoholik. Patologia nie jest wyznacznikiem norm, a tutaj wszystko wrzucacie do jednego worka.
@Hanq nie wiem o kim piszesz "my" ale w pokoleniu,
w którym ja się wychowywałam bicie pasem,klapsy,ciągnięcie za ucho,szarpanie,teksty typu : "tyłek nie szklanka " - było pełna normą kulturową.
I muszę cię zmartwić ale tak niefajnie bardzo wielu z nas to wspomina,
że nie chcemy tego robić swoim dzieciom,ani dzieciom na ulicy,
ani dzieciom oddawanym nam pod opiekę w szkołach, przedszkolach czy żłobkach,klubach sportowych czy domach kultury itp.itd.
A i w twojej wypowiedzi niestety widać,
że skutki są długofalowe i nawet nie zdajesz sobie z nich sprawy.
Skoro dla ciebie wyrazem miłości i troski jest sprawienie bólu ,to nie mam więcej pytań.
@kasha dzieciom w wieku przedszkolnym jest dość prosto wytłumaczyć pewne rzeczy. Jest ogromny skok rozwojowy między dwulatkiem a trzylatkiem. Nigdy nie miałam potrzeby stosowac przemocowych metod np zabierania na siłę z placu zabaw albo przypinania do wózka, wobec trzylatka i wzwyż.
No to się różnimy,bo ja OGROMNEJ różnicy między dwu-a trzylatkiem,nie widzę.
Da się sprawę bez klapa załatwić i z dwulatkiem i z trzylatkiem,choć innym sposobami.
A nawet powiem więcej ,wolę się dogadywać z dwulatkiem niż z dwunastolatkiem.
ps.Piszę o OBECNIE funkcjonujących żłobkach i przedszkolach.
Życzę dużo szczęścia temu kto spóbowałby tam podnieść rękę na dziecko.
Tak @kasha znasz mnie i stawiasz diagnozę przez neta. Pisząc "my" mam na myśli moje rodzeństwo i koleżanki kolegów z klas czy osiedla. No jakoś nie mamy traumy jak się to próbuje nam wmawiać. I nie nie bylismy szarpani, nikt nas nie wyzywał. Mieszasz zachowania patologiczne przemocowe z wychowawczymi. Teraz ogólnie jest w modzie doszukiwanie się winy w rodzicach za wszelkie swoje niepowodzenia i stany psychiki. No i już nie wiadomo jak dziecko wychowywać - bo co rusz nowe teorie i z każdej wynika że poprzednio obowiazujaca to było krzywdzenie dziecka. Widzisz Szwajcaria dopuszcza klapsy jako metodę wychowawcza a podobno jeden z krajów gdzie się najlepiej żyje i ludzie najszczęśliwsi.
@Polly przeczytaj sobie definicje przemocy. To zobaczysz że pod to większość działań wychowawczych podchodzi, nie tylko klapsy.
@Hanq, ale ja piszę o zdrowym rozsądku a nie o skandynawskich zboczeniach.
Tak jak w przykładzie powyżej napisałam:
Jeśli mama wrzeszczy nad maluchem, że ma natychmiast wychodzić,
potem daje mu w tyłek, z wściekłością krępuje ręce, przy okazji każe
się zamknąć i dodaje, że w domu to dopiero popamięta - to widzę przemoc.
Jeśli ten sam maluch otrzymuje informację, że teraz wychodzimy, zostaje
wzięty na ręce i wyniesiony, mimo protestów, to nie nie szafujmy tą
przemocą, bo to się źle skończy. Dla tych dzieci, dla rodzin i dla
całego społeczeństwa.
Cóż, bicie dzieci być może nie jest idealną metodą wychowawczą i nie powinno się do tego dopuszczać. Tak, często to wyraz rodzicielskiej frustracji, lęku, reakcja na ogromny stres np kiedy dziecku grozi niebezpieczeństwo. Rozsądny rodzic nie jest z tego dumny zapewne, ale uważam, że choc może i teoretycznie rodzic winien być ponad wszystkie zle emocje, to czasem też po prostu nie wytrzymuje. Mam na myśli oczywiście osławionego, pojedynczego klapsa a nie tłuczenie jako metodę wychowawczą czy sposób frustrata furiata sadysty. I tak, przemoc psychiczna bywa dużo gorszą od fizycznej ( o ile można to w ogóle wartościować), o czym mogą też zaświadczyć dorosłe ofiary przemocy małżeńskiej
Nie mam w sobie zgody na klapsy, ale nie wpadałabym w histerię z powodu incydentu, który może (choć pewnie nie powinien) przytrafić się każdemu rodzicowi. Nie wyprowadzałabym z tego teorii o traumie życiowej i nie odsyłałabym z marszu na szkołę dla rodziców. Raczej sugerowałabym usiąść i na spokojnie pomyśleć jak to zrobić, by kolejnym razem poradzić sobie lepiej. I tak do skutku albo bez skutku, nie raz przez całe życie. Bo są rodzice cholerycy, którym jest trudniej i którzy będą tracić cierpliwość szybciej niż inni. I nie są ani bandytami, ani wychowawczymi nieudacznikami, których trzeba wytrenować na lepszego rodzica. Ale próbować i pracować nad sobą, jeśli trzeba. I nie zakładać, że klaps jest dobry, bo uderzenie kogoś nigdy dobre nie jest.
Tak samo nie mam zgody na słynne ostatnio systemy wychowania bez kar i nagród, itp. Rozumiem szczytną ideę kształtowania w dzieciach systemu wartości, ale nie idę na to. Same naturalne konsekwencje nie wystarczą. I świat też tak nie działa. Wszędzie są reguły i by dorosły mógł ich przestrzegać, przestrzegania uczymy dziecko. Dla niektórych to także jest przemoc
Poradnik Jula, pamiętam tyle, że dzieci nie powinny mieć obowiązków w domu, pomaganie powinno być ich potrzebą pomagania i tak tylko mamy zachęcać okazyjnie, wtedy będą chętnie pracować w domu.
Szczególnie polecam instrukcję Juula, co zrobić jak 14- latka wróci do domu pijana w sztok i następnego dnia przyjdzie do kuchni z wielkim kacem
to byłą dla mnie największa masakra w literaturze ostatnich kilku(nastu)lat... nie czytałam większej bzdury...
Ostatnio przeczytałam, że jeśli dziecko nie współpracuje, to wystarczy zmienić mu okoliczności. Brzmi szczytnie i pięknie. W praktyce, jasne, czasem można, na pewno nie w większości sytuacji problemowych.
Szczególnie polecam instrukcję Juula, co zrobić jak 14- latka wróci do domu pijana w sztok i następnego dnia przyjdzie do kuchni z wielkim kacem
to byłą dla mnie największa masakra w literaturze ostatnich kilku(nastu)lat... nie czytałam większej bzdury...
Streścicie? Z zasady nie czytam poradników.
Pamiętam dość niedokładnie ale główny przekaz - pochylić sie z wyrozumieniem i troską, zapytać o samopoczucie i założyć ze skoro ma kaca to wiecej tego nie powtórzy.
Skoro ma kaca, to cierpi, więc potrzebuje twojego współczucia. Jak okażesz, to wzmocnisz relację.
@Polly jak najbardziej wychowywać z zasadami i ze stawianiem granic...a jednocześnie z miłością i szacunkiem do małej istoty,która funkcjonuje zupełnie inaczej niż dorosły.
Czyli jasne konkretne granice (rozszerzane wraz z wiekiem) i dużo swobody i zrozumienia pomiędzy nimi.
Ale wychowanie to proces, który trwa przez cały czas ,a nie od czasu do pory.
Czyli nie tak,że dziecko robi co chce, a od czasu do pory jak mi to jest nie na rękę,
wymagam, żeby ze zrozumieniem zachowało się tak jak ja chcę.
A jak ono tego nie robi dostaje klapa,bo krnąbrne, a do tego za głupie,żeby mnie zrozumieć.
A w ogóle to nie mam czasu,żeby mu wszystko tłumaczyć i to jeszcze takimi słowami,żeby zrozumiało.
Co się będę wysilać-klapa w dupsko i dzieciak ustawiony do pionu.
ps.Jasne jesteśmy ludźmi,jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć ,
że rodzic nie dał rady,emocje go przerosły i dał tego klapa.
Ale tak jak piszesz-potem się zastanawia,jak to zrobić inaczej,
chce uniknąć kolejnych takich sytuacji .
Rozumiem,serio.
Teksty o pełnych miłości wychowawczym dawaniu kalpów małemu gapciowi,
dla którego każda sekunda życia jest wielkim zadziwieniem i pełną ciekawości przygodą,
są dla mnie nie do przyjęcia.
@Tola bez kar i nagród czyli bez zewnętrznego wzmacniania pozytywnego i negatywnego.
Chodzi o naukę motywacji wewnętrznej.
Żeby dziecko nauczyło się czerpać satysfakcję z tego,że coś zrobi,
bo fajnie jest to zrobić,
a nie dlatego, że dostanie nagrodę (również słowną) albo ,że je ukarzą .
Innymi słowy,żeby wychować dziecko odporne na manipulację.
Wbrew nazwie bardzo trudny sposób na wychowanie.
I wcale nie taki nowy ,bo stosowany już przez Marię Montessori.
Jeśli dwulatek wkłada rękę do kontaktu to lepiej zrozumie reakcję uderzenia po łapach niż tłumaczenie. Tłumaczyć to ja mogę czterolatkowi. Czasem nie da się przerwać spaceru. Mojej Z nie wystarczal wózek. Chyba że bym ją przywiązala nie wiem czym. Bo żadne szelki nigdy nie były problemem. W domu chętnie spacerowala po parapetach i otwierala okna. Tłumaczenia i zastawianie parapetów nie pomagało. Dzialanie przemocowe zadziałało od razu. K nagminnie stawała w wózku np przed ruchliwymi przejsciami dla pieszych. Musialabym przywiązywać pasami za rece i nogi. Kilka razy wypadła i potraktowała to jak fajną zabawę. Tłumaczenia nie pomogły. @Rejczel Masz bardzo ogarnietego dwulatka jeśli rozumie przekaz o dzidziusiu w brzuszku itd.
Szczytem dziwacznego postępowania była dla mnie sytuacja, kiedy mama uderzyła dziecko za to, że... ono uderzyło inne dziecko
też bym tak zrobił, to jest czysty przykład sytuacji, w której trzeba natychmiast postawić granicę. Najprościej i najtaniej, dla obu stron, jest dac klapsa. I jeste pewien, że dziecko potraktuję tego klapsa zupełnie inaczej, niż uderzenie innego dziecka.
Przecież to się wszystko, szczególnie u dziecka, rozgrywa na emocjach, a emocje nie idą przez rozum.
@kasha, nie zgadzam się z tymi wypowiedziami, ale nie widzę tu lenistwa i ustawiania do pionu (jak napisałaś). Widzę troskę o bezpieczeństwo i zasady oraz potrzebę szybkiej reakcji. Nie zrobiłabym tak, ale też daleka jestem od stygmatyzowania kogokolwiek.
I wiesz, jest mnóstwo skrzywdzonych dzieci, których naprawdę trzeba bronić. Nie uważam, że priorytetem w tej krucjacie jest ratowanie przed klapsem dwulatka, którego mama zareagowała impulsywnie, bo przestraszyła się, że następnym razem mały może zrobić sobie poważną krzywdę.
Komentarz
Mam na myśli oczywiście osławionego, pojedynczego klapsa a nie tłuczenie jako metodę wychowawczą czy sposób frustrata furiata sadysty.
I tak, przemoc psychiczna bywa dużo gorszą od fizycznej ( o ile można to w ogóle wartościować), o czym mogą też zaświadczyć dorosłe ofiary przemocy małżeńskiej
Ostatnio przeczytałam, że jeśli dziecko nie współpracuje, to wystarczy zmienić mu okoliczności. Brzmi szczytnie i pięknie. W praktyce, jasne, czasem można, na pewno nie w większości sytuacji problemowych.
Skoro ma kaca, to cierpi, więc potrzebuje twojego współczucia. Jak okażesz, to wzmocnisz relację.