Niestety, do mieszkających w Polsce to się też często tyczy. Nawet na tej grupie są widoczne te przypadłości.
Z własnego przykładu, podam, że bardzo dziwiło mnie, dlaczego jak tylko pojawię się w firmie, to znika we mnie jakakolwiek chęć do pracy. A przecież z natury swojej zawsze lubiłem pracować. W końcu nie wytrzymałem i zamówiłem dla siebie profesjonalną analizę motywocyjną. I co z niej wyszło? Ano że mam aż sześć (z szesnastu Stevena Reissa) motywatorów wpływających na moją pracę.
Motywatory silne: - kontakty społeczne - jestem 100% silnym introwertykiem. A więc zupełnie nie interesują mnie płytkie relacje. Za to bardzo dodaje mi sił i chęci do pracy możliwość zbudowania i/lub utrzymania głębokich relacji. W firmie, tak samo jak i tu na grupie, jest to bardzo trudne. Aby niepotrzebnie nie tracić energii, pielęgnuje takie relacje, które mam i już nie oczekuje nieczego wiecej. - gromadzenie - znacznie słabszy motywator, staram się go wykorzystywać zbierając różne rzeczy, które mnie cieszą. Np celebruje też dobrze wykonane zadania. - władza - wymagam jasnych wytycznych od przełożonych. U mnie ten motywator ma dużą, ale ujemną wartość. Czyli jestem w ciągłym konflikcie z wszelkiego typu pracoholikami pragnącymi rządzić światem.
Jest to klasyczny konflikt, coś takiego jak między @Prayboyem a @Malgorzatą:Osoba asertywna (przywódcza) uważa łagodną (zadaniową) za: mało ambitną, wręcz kompromitującą. Osoba łagodna uważa asertywną za kontrolującą, wręcz bezwzględną. Zawsze w tym przypadku trzymam kciuki za @Praya
No i moje motywatory elastyczne to: -niezależność-wymusza poleganie na sobie i swoich decyzjach - zapisuje w terminarzu, aby rozwiązać tą pracę w przyszłości na swoich przemyślanych zasadach - porządek - wymaga zmiany planu (spontaniczności), dopinam sprzątanie odrazu do pracy, aby uniknąć nudy, u mnie ten motywator ma wartość ujemną - idealizm - wymaga pomaganie innym - wolę pracę jak widzę że komus jest ona naprawdę potrzebna, a nie tylko zaspokaja jego jakieś prymitywne (czyli te które sam nie posiadam ) rządze, typu władza, status itp
O sobie piszesz jak rozumiem? Bo ja miałam szczęście poznać zupełnie inną Polonię. Ale fakt, że tutaj mamy pewną niewielkà reprezentacje takich polonusów, którzy lubują sie w pluciu na rodaków. Tylko nie widzą, że siebie opluli...
Do jasnej cholery - nie można powiedzieć, jak jest, żeby nie usłyszeć: "plujesz na Polaków". Oczywizda - Polacy są takimi aniołami, że wszystkie inne nacje przy nich sią chowają. Nie piją, nie bluzgają, nie wszczynają awantur, są uosobieniem uczciwości; Polak zawsze ci pomoże, nawet kosztem swojego interesu, itp. itd.
***
Ja też mam okazję obcować z osobami pochodzącymi z Polski (w 95 proc. są to tzw. pochodzeniowcy), którzy są O.K. Jest to jednak hermetyczne środowisko, związane z Ruchem Światło-Życie. Tzw. niedzielni parafianie, to w co najmniej 30 proc. katastrofa, a jeszcze gorzej jest z tymi poza Kościołem.
Msza św. dla osób polskojęzycznych, posługują tam księża z Carlsberga. Po, czekam na księdza stojąc przed kościołem. Obok dwie babeczki, młode, ładne, przy nich kręcą się dzieci. Słownictwo, jakie płynęło z tych ładnych usteczek, wgniatało w ziemię. To był ich codzienny język.
Zanim się nawróciłam, miałam "normalnych" znajomych. Osoby wykształcone, pozornie na wysokim poziomie. Ale wystarczyło spotkać się przy wódce - teksty na poziomie budki z piwem. Jak przestałam pić (Krucjata), to już mnie na imprezy nie zapraszano.
Nie było imprezy polskiej, na której się nie pochlali i nie brali za łby. Jedyne miejsce, gdzie mogliśmy z Myszatym wytrzymać, to zabawy organizowane na Misji Polskiej, w obecności księdza. Też za kołnierz nie wylewano, ale bluzgów nie było, a jak chcieli dać sobie po pysku, to wychodzili poza budynek.
Carlsberski ośrodek, to zupełnie inny świat - gdy tam trafiłam doznałam szoku. W tamtym czasie też miałam "kwiecistą" mowę.
***
Poznałaś inną Polonię? W jakim kraju i jakie to było środowisko? Przeciętni Polonusi, czy jednak, jakieś elitarne grono? Nie wciskaj nam kitu, że większość przeciętnych Polaków, to są ludzie, którym powierzyła byś pod opiekę swoje dzieci.
Odnośnie możliwości zbudowania głębszych relacji w pracy - w Niemczech to zjawisko praktycznie nie występuje; mam tutaj na uwadze środowisko niemieckie. Niemcy mają bliższe kontakty jedynie z osobami z młodości - najbliższe sąsiedztwo z lat dziecięcych, szkoła, studia; nawet pomiędzy sobą nie nawiązują już bliskich relacji, gdy są w dorosłym wieku; wyjątkiem kontakty damsko męskie i odwrotnie. A jeszcze gorzej jest w odniesieniu do obcokrajowców - wyczuwa się dystans. Spotkałam tutaj bardzo mało ludzi z Polski (osoby po 40 wzwyż,), którzy dobrze by się czuli w firmie, gdzie pracują. Luksusem jest, gdy nie czują się wyobcowani. Inaczej już rzecz ma się z młodzieżą, czyli - naszymi dziećmi, wnukami. Ci są już w pełni zintegrowani, mają swoje niemieckie przyjaźnie, polskich praktycznie niewiele, nie przeszkadza im, że w koleżeństwo z pracy, ogranicza się tylko do terenu zakładu.
***
Tak na marginesie. Często słyszymy, że muzułmanie nie chcą się z nami integrować. Oni praktycznie nie mają takich możliwości. Przez Europejczyków są traktowani z dystansem, było powszechne, że jeżeli do danego bloku, kamienicy, wprowadziły się dwie, trzy rodziny muzułmańskie, to i Polacy i Niemcy natychmiast się stamtąd wyprowadzali. Ja z Myszatym byliśmy traktowani jak dziwacy, z powodu, że świadomie poszliśmy mieszkać w dzielnicę zdominowaną przez muzułmanów. Zresztą, nadal tak jest - gdy chwalę swoich sąsiadów w ośrodku carlsberskim, to patrzą się na mnie, ze zdziwieniem i natychmiast słyszę, jacy to muzułmanie są okropni. Nie spotkałam nikogo, nawet wśród księży, kto chciałby mieszkać pośród muzułmanów.
Ja też nie mam głębszych relacji - bariera językowa. Tylko ich dzieci znają niemiecki. Ale z sąsiadką podrzucamy sobie smakołyki; w tym roku zaprosili mnie na urodziny sąsiada. Wtedy miałam okazję nieco pogadać, bo zaproszeni goście niemiecki znali.
A czemu za Jurą? Przecież Fryburg to nie Jura jeszcze. Nie tęsknię. Dobrze mi w Polsce. Lepiej niż tam. I pieniędzy o dziwo też więcej tu. I możliwości. Dla mnie głębsze relacje to nie tylko zapraszanie na urodziny i wymiana smakołyków. Akurat tu gdzie mieszkam jest super. Prawie jak Wilkowyje. Wspólne ogniska z sąsiadami, wspólne granie w barze, wspólne wyjścia na grzyby, pogaduszki, wypadanie sąsiadów na kawę do nas, pomoc w drobiazgami i w grubszych sprawach, rozmowy o polityce, religii, życiu i śmierci i zwykłe ploteczki. Super to jest.
A i jeszcze nic nikomu nie przeszkadza. Ani głośne na podwórku dzieci, ani pracujące na podwórku i w garażu maszyny stolarskie, ani warsztat samochodowy po sąsiedzku, ani piła spalinowa u drugiego sąsiada. Nie chciałabym musieć znów wyjeżdżać ani do Szwajcarii ani nigdzie indziej za granicę.
A gdzie idzie wszystko cacy i wspaniale w Europie? Wygląda, jakbyś sobie chciał obrzydzic na maksa Polskę , aby nie tęsknić. Nic nie widzę z tego co piszesz dookoła siebie. A przynajmniej nie w takich rozmiarach, by miało mi utrudniać życie. Polaków główna wada jaka widzę, to narzekanie na swój kraj, widzę że u Ciebie też to typowe. To nie tylko moje spostrzeżenia, to się rzuca w oczy obcym , co do nas przyjeżdżają. Jest naprawdę ok, a Polacy na wszystko narzekają.
Narutowicza zamordowano, Witos był prostym chłopem, ogólnie lekceważonym, Paderewski nie nadawał się do poskromienia tej hałastry. Dmowski miał rosyjskie ciągotki i poddał by nas strefom wpływów Moskwy.
Gdyby nie Zamach Majowy, Polska była by przepadła.
To co podajesz, jest podobne w klimatach, jak zarzuty pod adresem rządów Kaczyńskiego. Niestety - JarKacz do pięt Marszałkowi nie sięga.
@Napisz jeszcze, że Piłsudski był przykładnym katolikiem. Latami żył z kochanką, z którą płodził dzieciary. Na pogrzeb legalnej żony nawet nie pojechał. W czasie kiedy trwały walki pod Radzyminem on bawił się na chrzcinach pod Puławami. Jego zamiłowanie do zapachu końskiego łajna stworzyły relikt przeszłości - owsianą armię, która dostała łupnia w 1939r. pominąwszy kilka heroicznych epizodów. Rząd - kolesie marszałka zwiał. Potęga...
T
A co to ma do rzeczy, jakim był katolikiem? Ja od przywódcy państwa oczekuję przede wszystkim tego, aby był skutecznym politykiem. Niby dlaczego miał jechać na pogrzeb byłej żony? Miał inne, ważniejsze sprawy. Co do Bitwy Warszawskiej - rzucasz obrzydliwe oskarżenie, rzetelne opracowanie masz poniżej:
JÓZEF PIŁSUDSKI PODCZAS BITWY WARSZAWSKIEJ 1920 R.
Głośnym echem odbijają się kolejne rewelacje z życia polskich duchownych, które w ostatnim czasie ujrzały światło dzienne. Czarę goryczy przelał watykański raport w sprawie kardynała McCarricka, w którym padają nazwiska również polskich przedstawicieli kościoła. W ramach protestu wandale zniszczyli kolejny pomnik Jana Pawła II.
Społeczeństwo daje upust swoim emocjom po rewelacjach, jakie krążą na temat działalności polskich duchownych. Ma to m.in. związek z ostatnio ujawnionymi faktami wychodzącymi na jaw w sprawie pedofilii w kościele katolickim. W watykańskim raporcie w sprawie kardynała McCarricka podejrzewanego o molestowanie nieletnich i dorosłych, 46 razy padło nazwisko polskiego kardynała Stanisława Dziwisza i aż 111 razy papieża Jana Pawła II. W ramach protestu przeciw temu, co dzieje się kościele katolickim, w stolicy aktywiście zmienili nazwy ulic, szkół i parków im. Jana Pawła II, na Ofiar Jana Pawła II.
Również w Legionowie doszło do aktu wandalizmu. Nieznani sprawcy zniszczyli pomnik polskiego papieża. Na figurze Jana Pawła II w parku przy ul. Piłsudskiego namalowano czerwoną błyskawicę.
Nie wiedziałam gdzie to wkleić; daję tutaj, bo to chyba dalszy ciąg trwającej rewolucji jest.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zdecydował o przygotowaniach do wszczęcia sporów zbiorowych i nie wyklucza strajku generalnego.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych domaga się od premiera Mateusza Morawieckiego „natychmiastowego” opublikowania w Dzienniku Ustaw tzw. ustawy covidowej, czekającej na publikację od 3 listopada.
– Wszyscy pracownicy zatrudnieni w podmiotach leczniczych, którzy uczestniczą w wykonywaniu świadczeń zdrowotnych osobom chorym na Covid-19 lub osobom z podejrzeniem zakażenia wirusem SARS-CoV-2 z niecierpliwością czekają na wejście w życie zagwarantowanych ustawą dodatków miesięcznych do wynagrodzenia w kwocie 100 proc. ich miesięcznych wynagrodzeń.
Panie od błyskawicy zapowiadały, że namawiają pielęgniarki i lekarzy do strajku. Widocznie pielęgniarki udało się namówić. Obawiam się, że poparcia społecznego w tym czasie nie zyskają.
Chyba mam pecha. Jak jadę na A4 to co kilka km trafia się jakiś psychopata za kierownicą.
A może odwykłem? Może zauważam coś, co dla innych jest normą?
T
Jest tego mniej niż parę lat temu ale niestety nadal masz rację! Nadal np. Na trasie Poznań Kraków Poznań średnio kilku debili trafiasz co przy dużych prędkościach jest po prostu straszne I nie ma co zaklinać rzeczywistości że komuś na odcinku 5 km do pracy się nie trafiają
Komentarz
Z własnego przykładu, podam, że bardzo dziwiło mnie, dlaczego jak tylko pojawię się w firmie, to znika we mnie jakakolwiek chęć do pracy. A przecież z natury swojej zawsze lubiłem pracować. W końcu nie wytrzymałem i zamówiłem dla siebie profesjonalną analizę motywocyjną. I co z niej wyszło? Ano że mam aż sześć (z szesnastu Stevena Reissa) motywatorów wpływających na moją pracę.
- kontakty społeczne - jestem 100% silnym introwertykiem. A więc zupełnie nie interesują mnie płytkie relacje. Za to bardzo dodaje mi sił i chęci do pracy możliwość zbudowania i/lub utrzymania głębokich relacji. W firmie, tak samo jak i tu na grupie, jest to bardzo trudne. Aby niepotrzebnie nie tracić energii, pielęgnuje takie relacje, które mam i już nie oczekuje nieczego wiecej.
- gromadzenie - znacznie słabszy motywator, staram się go wykorzystywać zbierając różne rzeczy, które mnie cieszą. Np celebruje też dobrze wykonane zadania.
- władza - wymagam jasnych wytycznych od przełożonych. U mnie ten motywator ma dużą, ale ujemną wartość. Czyli jestem w ciągłym konflikcie z wszelkiego typu pracoholikami pragnącymi rządzić światem.
Jest to klasyczny konflikt, coś takiego jak między @Prayboyem a @Malgorzatą:Osoba asertywna (przywódcza) uważa łagodną (zadaniową) za: mało ambitną, wręcz kompromitującą. Osoba łagodna uważa asertywną za kontrolującą, wręcz bezwzględną.
Zawsze w tym przypadku trzymam kciuki za @Praya
No i moje motywatory elastyczne to:
-niezależność-wymusza poleganie na sobie i swoich decyzjach - zapisuje w terminarzu, aby rozwiązać tą pracę w przyszłości na swoich przemyślanych zasadach
- porządek - wymaga zmiany planu (spontaniczności), dopinam sprzątanie odrazu do pracy, aby uniknąć nudy, u mnie ten motywator ma wartość ujemną
- idealizm - wymaga pomaganie innym - wolę pracę jak widzę że komus jest ona naprawdę potrzebna, a nie tylko zaspokaja jego jakieś prymitywne (czyli te które sam nie posiadam ) rządze, typu władza, status itp
I jak tu być zgodnym?
Do jasnej cholery - nie można powiedzieć, jak jest, żeby nie usłyszeć: "plujesz na Polaków".
Oczywizda - Polacy są takimi aniołami, że wszystkie inne nacje przy nich sią chowają.
Nie piją, nie bluzgają, nie wszczynają awantur, są uosobieniem uczciwości; Polak zawsze ci pomoże, nawet kosztem swojego interesu, itp. itd.
***
Ja też mam okazję obcować z osobami pochodzącymi z Polski (w 95 proc. są to tzw. pochodzeniowcy), którzy są O.K. Jest to jednak hermetyczne środowisko, związane z Ruchem Światło-Życie. Tzw. niedzielni parafianie, to w co najmniej 30 proc. katastrofa, a jeszcze gorzej jest z tymi poza Kościołem.
Msza św. dla osób polskojęzycznych, posługują tam księża z Carlsberga.
Po, czekam na księdza stojąc przed kościołem. Obok dwie babeczki, młode, ładne, przy nich kręcą się dzieci. Słownictwo, jakie płynęło z tych ładnych usteczek, wgniatało w ziemię. To był ich codzienny język.
Zanim się nawróciłam, miałam "normalnych" znajomych. Osoby wykształcone, pozornie na wysokim poziomie. Ale wystarczyło spotkać się przy wódce - teksty na poziomie budki z piwem. Jak przestałam pić (Krucjata), to już mnie na imprezy nie zapraszano.
Nie było imprezy polskiej, na której się nie pochlali i nie brali za łby. Jedyne miejsce, gdzie mogliśmy z Myszatym wytrzymać, to zabawy organizowane na Misji Polskiej, w obecności księdza. Też za kołnierz nie wylewano, ale bluzgów nie było, a jak chcieli dać sobie po pysku, to wychodzili poza budynek.
Carlsberski ośrodek, to zupełnie inny świat - gdy tam trafiłam doznałam szoku. W tamtym czasie też miałam "kwiecistą" mowę.
***
Poznałaś inną Polonię? W jakim kraju i jakie to było środowisko? Przeciętni Polonusi, czy jednak, jakieś elitarne grono?
Nie wciskaj nam kitu, że większość przeciętnych Polaków, to są ludzie, którym powierzyła byś pod opiekę swoje dzieci.
Niemcy mają bliższe kontakty jedynie z osobami z młodości - najbliższe sąsiedztwo z lat dziecięcych, szkoła, studia; nawet pomiędzy sobą nie nawiązują już bliskich relacji, gdy są w dorosłym wieku; wyjątkiem kontakty damsko męskie i odwrotnie. A jeszcze gorzej jest w odniesieniu do obcokrajowców - wyczuwa się dystans.
Spotkałam tutaj bardzo mało ludzi z Polski (osoby po 40 wzwyż,), którzy dobrze by się czuli w firmie, gdzie pracują. Luksusem jest, gdy nie czują się wyobcowani. Inaczej już rzecz ma się z młodzieżą, czyli - naszymi dziećmi, wnukami. Ci są już w pełni zintegrowani, mają swoje niemieckie przyjaźnie, polskich praktycznie niewiele, nie przeszkadza im, że w koleżeństwo z pracy, ogranicza się tylko do terenu zakładu.
***
Tak na marginesie. Często słyszymy, że muzułmanie nie chcą się z nami integrować.
Oni praktycznie nie mają takich możliwości. Przez Europejczyków są traktowani z dystansem, było powszechne, że jeżeli do danego bloku, kamienicy, wprowadziły się dwie, trzy rodziny muzułmańskie, to i Polacy i Niemcy natychmiast się stamtąd wyprowadzali. Ja z Myszatym byliśmy traktowani jak dziwacy, z powodu, że świadomie poszliśmy mieszkać w dzielnicę zdominowaną przez muzułmanów. Zresztą, nadal tak jest - gdy chwalę swoich sąsiadów w ośrodku carlsberskim, to patrzą się na mnie, ze zdziwieniem i natychmiast słyszę, jacy to muzułmanie są okropni. Nie spotkałam nikogo, nawet wśród księży, kto chciałby mieszkać pośród muzułmanów.
Ale z sąsiadką podrzucamy sobie smakołyki; w tym roku zaprosili mnie na urodziny sąsiada. Wtedy miałam okazję nieco pogadać, bo zaproszeni goście niemiecki znali.
Przecież Fryburg to nie Jura jeszcze.
Nie tęsknię. Dobrze mi w Polsce. Lepiej niż tam. I pieniędzy o dziwo też więcej tu. I możliwości.
Dla mnie głębsze relacje to nie tylko zapraszanie na urodziny i wymiana smakołyków. Akurat tu gdzie mieszkam jest super. Prawie jak Wilkowyje. Wspólne ogniska z sąsiadami, wspólne granie w barze, wspólne wyjścia na grzyby, pogaduszki, wypadanie sąsiadów na kawę do nas, pomoc w drobiazgami i w grubszych sprawach, rozmowy o polityce, religii, życiu i śmierci i zwykłe ploteczki. Super to jest.
Nie chciałabym musieć znów wyjeżdżać ani do Szwajcarii ani nigdzie indziej za granicę.
Gdyby nie Piłsudski, to byśmy już Polski nie mieli.
A gdybyśmy mieli teraz podobnego męża stanu, to Polska zupełnie inaczej by wyglądała.
A byłeś we Włoszech?
A co to ma do rzeczy, jakim był katolikiem? Ja od przywódcy państwa oczekuję przede wszystkim tego, aby był skutecznym politykiem.
Niby dlaczego miał jechać na pogrzeb byłej żony? Miał inne, ważniejsze sprawy.
Co do Bitwy Warszawskiej - rzucasz obrzydliwe oskarżenie, rzetelne opracowanie masz poniżej:
JÓZEF PIŁSUDSKI PODCZAS BITWY WARSZAWSKIEJ 1920 R.
https://jpilsudski.org/artykuly-historyczne-pilsudski/epizody-z-zycia-jozefa-pilsudskiego/item/2029-jozef-pilsudski-podczas-bitwy-warszawskiej-1920-rJeszcze raz powtórzę - gdyby nie Marszałek, nie było by żadnej Polski.
Warszawa rozbłysła w kolorach tęczy! To decyzja Rafała Trzaskowskiego
https://www.se.pl/warszawa/warszawa-rozblysla-w-kolorach-teczy-to-decyzja-rafala-trzaskowskiego-galeria-aa-cGpv-XNS5-A45b.htmlSpołeczeństwo daje upust swoim emocjom po rewelacjach, jakie krążą na temat działalności polskich duchownych. Ma to m.in. związek z ostatnio ujawnionymi faktami wychodzącymi na jaw w sprawie pedofilii w kościele katolickim. W watykańskim raporcie w sprawie kardynała McCarricka podejrzewanego o molestowanie nieletnich i dorosłych, 46 razy padło nazwisko polskiego kardynała Stanisława Dziwisza i aż 111 razy papieża Jana Pawła II. W ramach protestu przeciw temu, co dzieje się kościele katolickim, w stolicy aktywiście zmienili nazwy ulic, szkół i parków im. Jana Pawła II, na Ofiar Jana Pawła II.
Również w Legionowie doszło do aktu wandalizmu. Nieznani sprawcy zniszczyli pomnik polskiego papieża. Na figurze Jana Pawła II w parku przy ul. Piłsudskiego namalowano czerwoną błyskawicę.
https://www.se.pl/warszawa/rzezba-papieza-zdewastowana-na-pomniku-pojawila-sie-czerwona-blyskawica-aa-USwi-pa3Z-8Cm4.html
Ataki na kościoły nie ustają! W Mogilnie bandyci zniszczyli figurki dzieci z Fatimy: To miejsce modlitwy wielu parafian
https://wpolityce.pl/kryminal/526957-w-mogilnie-bandyci-zniszczyli-figurki-dzieci-z-fatimy
https://glos24.pl/pielegniarki-mowia-dosc-i-zapowiadaja-strajk-wiceminister-zdrowia-ostrzega?utm_source=pushup.dev&utm_medium=push_notification
Teoretycznie mają w pełni racją, ale w praktyce, jest to kolejna cegiełka do obalenia tego rządu.
I nie ma co zaklinać rzeczywistości że komuś na odcinku 5 km do pracy się nie trafiają