@Aszna - rozumiem, że to musi iść w parze z emocjami? Bardziej mi chodziło o nadwrażliwość na dźwięki (np. mizofonia) czy zapachy, nadmierne ruchy innych - jak w kościele się ktoś w ławce rusza co chwilę, to się nóż w kieszeni otwiera... Córkę budzi byle szelest za oknem. A dla nas jej płacz jest nieznośny, że zrobimy wszystko, żeby tylko przestała... Ja mam tak, że nienawidzę jak żona szuka czegoś w torebce przy jeździe samochodem, to muszę się zatrzymać. Nie jestem w stanie prowadzić, jak coś wydaje dźwięki, kiedy jestem na czymś skupiony.
WWO owszem może mieć bardzo dużą wrażliwość - ja np mam bardzo wysoką wrażliwość słuchową i wzrokową - ale wydaje mi się, że w pewnych granicach. Mi to nie utrudnia zbytnio normalnego funkcjonowania. Bywam chyba szybciej zmęczona, niż większość ludzi, niechętnie przebywam w miejscach, gdzie jest bardzo dużo bodźców - i to z grubsza tyle. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie mogę prowadzić samochodu, bo przeszkadzają mi jakieś dźwięki...
Z całym szacunkiem @Aszna... to mocno utrudnia życie, gdy pojawia się gromadka dzieci. Ba, nawet jedno... To co pisze @Modest189 u mnie miało miejsce, płacz dziecka tak świdruje mózg, że robiłam wszystko żeby nie płakało. Teraz też robię niestety trochę żeby uniknąć histerii 4latka.
Na całe szczęście przytępia się ta wrażliwość z wiekiem.
I mimo tego złego podejścia wychowawczego ;-) dzieci powoli wyrastają z płaczy, wrzasków i histerii.
Ale jazda samochodem to jest problem... jak się dwójka/trójka dzieci pokłóci w drugim rzędzie...
Ja też mam mała tolerancję na hałasy. Com ciekawe wszystkie dzieci szkolne o tym wiedzą i jak przychodze na lekcje ton szczątki do siebie " Musimy być cicho bo ta Pani nie lubi hałasu"
Ja lubię hałas ale tylko wtedy gdy dzieciaki hałasują, ale lubię dzieci i dlatego. Taki gdzie dorośli krzyczą, albo za głośna muzyka mnie drazni, głośne rozmawianie również.
Ja to nie lubię chodzić na przykład na plac zabaw jak jest dużo dzieci, bo ten krzyk i pisk jest nie do zniesienia... podziwiam nauczycieli, bo czasami samo przejście obok budynku szkoły podczas przerwy rozsadza głowę od środka.
@wiesia rozumiem, masz rację, ale Modest pisał o tym, że nie może prowadzić samochodu, gdy żona szuka czegoś w torebce - to jest jednak inny próg tolerancji, niż kłócące się dzieci w tymże samochodzie, czy płaczące dziecko. I to miałam na myśli, pewnie powinnam to była uściślić.
@Aszna - bardziej od samego dźwięku jest denerwująca jego nieprzewidywalność. W tym samym momencie szeleści torebka od chusteczek, obija się szminka od kluczyków, do tego jeszcze ten suwak... nawet jak o tym piszę to mi wychodzi gęsia skórka na samą myśl...
Ojej, uwielbiam odgłosy szukania czegoś w torebce! Moja mama zawsze była bardzo elegancka, jak gdzieś wychodziła, miała torebkę dobraną do pantofelków, manicure, ułożone włosy. Te odgłosy grzebania w torebce przywołują mi chwile, kiedy jako mała dziewczynka przyglądałam się, jak z tej torebki mama wyciąga szminkę i maluje usta Zawsze myślałam, że jak dorosnę, to też taka będę. Wciąż jeszcze nie dorosłam
Narcyzmem jest twoje skupianie się wyłącznie na sobie i zmuszanie do tego innych, przy jednoczesnym ignorowaniu tego co mówią, jeśli nie wpisują się w twoje odchyły.
Jak już nikt nie może uwierzyć w takie dziecko, to odbicie piłeczki, że to ojciec ma kłopot...
Ja wierzę w istnienie bardzo wymagających dzieci. Natomiast, czytając wpisy Modesta, powątpiewam, że faktycznie chce i ma gotowość konstruktywnie podejść do problemu.
Jeśli człowiek prosi o radę i otrzymuje ich multum, przy tym bardzo różnych a równocześnie totalnie żadna z nich go nie zadowala, to najczęściej faktycznym celem nie jest uzyskanie pomocy lecz czerpanie zadowolenia z samego procesu otrzymywania wskazówek (może chodzić o zainteresowanie, ale równie dobrze o zaspokojenie zupełnie innych potrzeb, których nie da się odgadnąć za pośrednictwem forum).
@Polly sama miałam podobne dziecko, jednak w takie nawarstwienie nierozwiązywalnych problemów jednak nie wierzę. Może to przesadzone i koloryzowane fakty, ale nawet w to wątpię.
W sumie wolałabym wydać pieniądze na kilka spotkań z terapeutą SI niż na ten kurs z "wymagające". My byliśmy parę razy (4) z dzieckiem nadwrażliwym słuchowo i dotykowo, parę cennych rad dała nam pani. Koleżanka też polecała słuchawki wyciszające do słuchania totalnej ciszy dla uspokojenia.
Eksperyment społeczny - badamy reakcję dwóch "skrajnych" środowisk.
Ciekawe tylko czy z góry przygotowane po dana tezę?
A jaka miałaby być ta teza lub wniosek, do którego prowadzi dyskusja? Że prawie każda rodzina wraz z dzieckiem powinna być w stałym kontakcie diagnostyczno-terapeutycznym, bo inaczej nie zrozumie dziecka/nie ma pojęcia o podstawowych sprawach/nie da sobie rady/nie zaspokoi potrzeb? Że tylko "specjaliści" mają wiedzę o dzieciach i zawsze powinni wskazywać kierunki wychowania?
Jeśli tak jest i odpowiadają za to konkretne osoby, to bardzo nieładna zagrywka i nieuczciwy sposób pozyskiwania klienta. Dobrze by było zapamiętać ich nazwiska, by wiedzieć kogo się wystrzegać.
Komentarz
Córkę budzi byle szelest za oknem. A dla nas jej płacz jest nieznośny, że zrobimy wszystko, żeby tylko przestała...
Ja mam tak, że nienawidzę jak żona szuka czegoś w torebce przy jeździe samochodem, to muszę się zatrzymać. Nie jestem w stanie prowadzić, jak coś wydaje dźwięki, kiedy jestem na czymś skupiony.
To nie WWO?
Com ciekawe wszystkie dzieci szkolne o tym wiedzą i jak przychodze na lekcje ton szczątki do siebie " Musimy być cicho bo ta Pani nie lubi hałasu"
edit: poprawa nicka
Uważam, że to chorobliwe.
To chyba mylisz pojęcia. Jeśli posiadanie nadwrażliwości na dźwięki czy zapachy jest narcyzmem wg Ciebie to polecam zakup:
https://ksiegarnia.pwn.pl/Wielki-slownik-wyrazow-obcych-PWN,68737992,p.html
Za dużo się pokrywa.