Niepotrzebnie się unosisz. Mam lekarza w domu...to zatrucie. :-) Lekarz także ją badał przed szczepieniem i nie widział przeciwwskazań. To nie jest żadne rota. A ludzi w kolejce było dwoje w hali 800 m kw.
Bo tak każe rząd i TVP i TVN a ja się słucham bo jestem bezmyślnym obywatelem.
Bezmyślne jest to, że wymiotujące i żle czujące się dziecko pchacie na szczepienie, które przecież można wykonać w innym terminie, np. gdy biegunka lub wymioty miną. Dziwi mnie, że żona lekarka ma takie podejście.
Podanie szczepionki należy odroczyć w przypadku wystąpienia ostrego przebiegu choroby zakaźnej z gorączką.
podany powyżej powód nie wystąpił
Ja nie jestem antyszczepionkowcem, a wręcz przeciwnie.
W życiu nie przyszłoby mi jednak do głowy szczepić dziecko, które wymiotuje i źle się czuje. Zwłaszcza, że w chwili obecnej zaszczepić się można dosłownie wszędzie i nie trzeba czekać na terminy.
Tez tak sądzę. Niech każdy zajmie się swoimi dziećmi. Za dobre rady dziękuję. Miałem już tu zjebkę za łamanie kwarantanny przez córkę na konkursie. Napisalem to po to aby niektórzy zrozumieli co to są mityczne śmiertelne Nopy i skąd się biorą miejskie legendy o ludziach mdlejących po szczepieniu. Przyczyn może być wiele np. zatrucie.
Antycovidowcy są impregnowani na wszelkie racjonalne argumenty; typowi "rycerze". Zmienia się to czasami, gdy zemrze ktoś najbliższy lub sami trafią pod respirator.
Antycovidowcy są impregnowani na wszelkie racjonalne argumenty; typowi "rycerze". Zmienia się to czasami, gdy zemrze ktoś najbliższy lub sami trafią pod respirator.
Ale ja nie jestem antycovidowcem ani antyszczepem. Wręcz przeciwnie. A i tak nie poszłabym na szczepienie z wymiotującym dzieckiem. I nie dziwię się ludziom, którzy na to patrzyli ze zdziwieniem.
A tymczasem... kolejny człowiek który był przeciwnikiem szczepień z kręgu znajomych trafił pod respirator. Czworo małych dzieci w domu. 41 lat zdrowy wysportowany bez obciążeń... Przypomnę że w czwartek był pogrzeb 36 latka dwoje dzieci zostawił 3 i 6 lat. Nieszczepiący się... jedziecie po bandzie. Dziwię się jak można tak ryzykować
Owszem, należy leczyć, jednak - wirusy (także grypę) można leczyć jedynie w pierwszych 24 godz. choroby, a więc zanim jeszcze na dobre rozwiną się objawy. Pani dr Roszkowska mocno przesadza. "Wytyczne, jak mamy leczyć, przyszły do nas lekarzy gdzieś „z góry”. Jest tam napisane tak: pierwsza faza – leczymy objawowo – paracetamol lub inne NLPZ (niesteroidowe leki przeciwzapalne bez recepty). Przepraszam bardzo, ale ten paracetamol dla niektórych pacjentów to był wyrok śmierci. „Paracetamol – proszę czekać” – gdy słyszę to zdanie, to wszystko się we mnie burzy. Bardzo się tym denerwuję, bo to może być dla niektórych zabójcze." Tak było praktycznie na całym świecie, także w państwach znacznie bogatszych niż Polska, z różnych powodów. Wszędzie, na początku pandemii był olbrzymi problem z robieniem testów. W Polsce można za to podziękować PO, która zlikwidowała większość laboratoriów. Lekarze, którzy nie byli oddelegowani na odcinek covidowy, mieli powody do obaw. Mój znajomy, pracujący na kontrakcie, nie na etat, unikał kontaktu z koronawirusem, bo gdyby się zaraził, to poniósł by ogromne straty finansowe, pomijając ryzyko samej choroby.
"Niestety, najczęstsza informacją, którą uzyskiwali pacjenci od lekarza, co do sposobu leczenia, była porada: „paracetamol - proszę czekać”. Stosowanie się do tej wytycznej doprowadzało wielu pacjentów do ciężkiego stanu zdrowia, a dla wielu było wyrokiem śmierci. Nigdy bowiem nie wiemy, czy znajdziemy się w grupie lekko, średnio czy ciężko chorującej." Na głupotę i niskie morale polskich lekarzy, rząd wpływu nie ma. W opisywanej sytuacji, każdy zdroworozsądkowy lekarz przepisze antybiotyk bez problemu.
"Paracetamolem „leczy się” w hipermarketach i na stacjach benzynowych. Tak nie leczą lekarze po wieloletnich studiach i praktykach, którzy powinni mieć lepszą wiedzę co do leczenia chorych w obliczu potencjalnie śmiertelnej choroby. Uważam, że leczenie „słynnym paracetamolem” uwłacza godności wykonywania zawodu lekarza! Od wielu lat jest to niestety narracja z wielu europejskich krajach."
Tak jest na pewno w Anglii, mimo tego, że mają znacznie więcej pieniędzy na ochronę zdrowia. Ichni lekarze wcale nie czują się pozbawieni godności. Są wrogami antybiotyków, tak jak wiele osób jest antyszczepionkowcami.
"Z ciężkim sercem, stawiam oskarżenie, że w majestacie prawa, nasza grupa zawodowa polskich lekarzy, z powodu śmiercionośnych wytycznych dotyczących terapii pierwszej fazy, zaniechania badania i leczenia, skazała na śmierć kilkadziesiąt tysięcy Polaków."
Gruba przesada. Przy tym, podobną ilość zgonów mieliśmy też w innych krajach.
"Możemy się tego tylko domyślać. Amerykanie obliczyli, że 75-80 proc. pacjentów nie musiałoby wcale trafić do szpitali, gdyby byli oni wcześniej właściwie leczeni."
Tam akurat nie była to wina rządzących, ale ubezpieczycieli. Dla VIP-ów były i test i szybka pomoc medyczna. W Europie, gdy już były testy, to zabrakło miejsc w szpitalach i brano tylko cięzkie przypadki.
"Niektórzy się wypowiedzieli i byli wzywani na wyjaśnienia przez Izby Lekarskie. Ja tego nie rozumiem, przecież na różnych zjazdach lekarskich, sympozjach, zawsze ścierały się, nawet na ostro, diametralnie różne opinie co do leczenia, rodzaju operacji itd. To powodowało, że medycyna się rozwijała, czas weryfikował teorie. To było fascynujące."
Owszem, można dyskutować na sympozjach, ale nie w przestrzeni publicznej, w sytuacji, gdy szaleje zaraza. A wieli owych "lekarzy" zaprzeczało występowaniu pandemii, konieczności zachowywania DDM, czy wręcz negowało występowanie Covid 19. Zniechęcali także ludzi do szczepień, gdy już szczepionkę mieliśmy.
We wszystkich groźnych chorobach zakaźnych najlepszym antidotum jest szczepionka. To jest wiadome od wieków. A niechęć do nowych szczepionek także od wieków występuje. Proszę sobie doczytać, jak olbrzymie problemy były choćby z wprowadzeniem szczepień przeciw ospie prawdziwej. Z pokonaniem tej zarazy ludzkość borykała się 200 lat. Polio stanowi problem do dzisiaj. Nota bene - roztropni lekarze zachęcają do odnowienia szczepień z wieku dziecięcego.
Masz jakiegoś straszliwego pecha, @Prayboy. Absolutnie nie neguję covidu, bywa niebezpieczny, też znam osoby, które zmarły, ale taka ilość młodych i zdrowych, którzy umierają w Twoim otoczeniu, to jest jakaś aberracja.
Masz jakiegoś straszliwego pecha, @Prayboy. Absolutnie nie neguję covidu, bywa niebezpieczny, też znam osoby, które zmarły, ale taka ilość młodych i zdrowych, którzy umierają w Twoim otoczeniu, to jest jakaś aberracja.
Widocznie Prayboy ma duże grono znajomych. Mój znajomy ksiądz prałat, także zna sporo ludzi zmarłych z powodu zakażenia SARS-CoV-19.
Ale może nie umrze chociaż...Teraz to nic. Zacznie się za jakieś dwa tygodnie. Jak ludzie się poodwiedzają we Wszystkich Świętych i powymieniają mutacje między sobą.
Nie chodzi o
eksperymentowanie ze szczepionkami, ale o eksperymenty z modyfikacją
genów. Technologia już jest, ale nie sprawdzona. Tradycyjne procedury
testowe nie dają szybkich rezultatów i są problematyczne więc wciska się
ją ludziom na siłę.
Komentarz
To nie jest żadne rota. A ludzi w kolejce było dwoje w hali 800 m kw.
Nie wiedziałem że zjedzenie zepsutego serka oznacza niemyślenie o innych :-)))
typowe słownictwo antyszczepionkowców. :-)
Podanie szczepionki należy odroczyć w przypadku wystąpienia ostrego przebiegu choroby zakaźnej z gorączką.
podany powyżej powód nie wystąpił
córka przed szczepionką rano jeździła konno a teraz spędza wieczór w teatrze.
szok.
W życiu nie przyszłoby mi jednak do głowy szczepić dziecko, które wymiotuje i źle się czuje. Zwłaszcza, że w chwili obecnej zaszczepić się można dosłownie wszędzie i nie trzeba czekać na terminy.
a czuje się świetnie o czym już napisałem powyżej.
Napisalem to po to aby niektórzy zrozumieli co to są mityczne śmiertelne Nopy i skąd się biorą miejskie legendy o ludziach mdlejących po szczepieniu. Przyczyn może być wiele np. zatrucie.
Antycovidowcy są impregnowani na wszelkie racjonalne argumenty; typowi "rycerze".
Zmienia się to czasami, gdy zemrze ktoś najbliższy lub sami trafią pod respirator.
https://dorzeczy.pl/opinie/219223/dr-roszkowska-zaniechanie-leczenia-covid-19-skazalo-na-smierc.html
Pani dr Roszkowska mocno przesadza.
"Wytyczne, jak mamy leczyć, przyszły do nas lekarzy gdzieś „z góry”. Jest tam napisane tak: pierwsza faza – leczymy objawowo – paracetamol lub inne NLPZ (niesteroidowe leki przeciwzapalne bez recepty). Przepraszam bardzo, ale ten paracetamol dla niektórych pacjentów to był wyrok śmierci. „Paracetamol – proszę czekać” – gdy słyszę to zdanie, to wszystko się we mnie burzy. Bardzo się tym denerwuję, bo to może być dla niektórych zabójcze." Tak było praktycznie na całym świecie, także w państwach znacznie bogatszych niż Polska, z różnych powodów. Wszędzie, na początku pandemii był olbrzymi problem z robieniem testów. W Polsce można za to podziękować PO, która zlikwidowała większość laboratoriów.
Lekarze, którzy nie byli oddelegowani na odcinek covidowy, mieli powody do obaw.
Mój znajomy, pracujący na kontrakcie, nie na etat, unikał kontaktu z koronawirusem, bo gdyby się zaraził, to poniósł by ogromne straty finansowe, pomijając ryzyko samej choroby.
"Niestety, najczęstsza informacją, którą uzyskiwali pacjenci od lekarza, co do sposobu leczenia, była porada: „paracetamol - proszę czekać”. Stosowanie się do tej wytycznej doprowadzało wielu pacjentów do ciężkiego stanu zdrowia, a dla wielu było wyrokiem śmierci. Nigdy bowiem nie wiemy, czy znajdziemy się w grupie lekko, średnio czy ciężko chorującej."
Na głupotę i niskie morale polskich lekarzy, rząd wpływu nie ma. W opisywanej sytuacji, każdy zdroworozsądkowy lekarz przepisze antybiotyk bez problemu.
"Paracetamolem „leczy się” w hipermarketach i na stacjach benzynowych. Tak nie leczą lekarze po wieloletnich studiach i praktykach, którzy powinni mieć lepszą wiedzę co do leczenia chorych w obliczu potencjalnie śmiertelnej choroby. Uważam, że leczenie „słynnym paracetamolem” uwłacza godności wykonywania zawodu lekarza! Od wielu lat jest to niestety narracja z wielu europejskich krajach."
Tak jest na pewno w Anglii, mimo tego, że mają znacznie więcej pieniędzy na ochronę zdrowia. Ichni lekarze wcale nie czują się pozbawieni godności. Są wrogami antybiotyków, tak jak wiele osób jest antyszczepionkowcami.
"Z ciężkim sercem, stawiam oskarżenie, że w majestacie prawa, nasza grupa zawodowa polskich lekarzy, z powodu śmiercionośnych wytycznych dotyczących terapii pierwszej fazy, zaniechania badania i leczenia, skazała na śmierć kilkadziesiąt tysięcy Polaków."
Gruba przesada. Przy tym, podobną ilość zgonów mieliśmy też w innych krajach.
"Możemy się tego tylko domyślać. Amerykanie obliczyli, że 75-80 proc. pacjentów nie musiałoby wcale trafić do szpitali, gdyby byli oni wcześniej właściwie leczeni."
Tam akurat nie była to wina rządzących, ale ubezpieczycieli.
Dla VIP-ów były i test i szybka pomoc medyczna.
W Europie, gdy już były testy, to zabrakło miejsc w szpitalach i brano tylko cięzkie przypadki.
"Niektórzy się wypowiedzieli i byli wzywani na wyjaśnienia przez Izby Lekarskie. Ja tego nie rozumiem, przecież na różnych zjazdach lekarskich, sympozjach, zawsze ścierały się, nawet na ostro, diametralnie różne opinie co do leczenia, rodzaju operacji itd. To powodowało, że medycyna się rozwijała, czas weryfikował teorie. To było fascynujące."
Owszem, można dyskutować na sympozjach, ale nie w przestrzeni publicznej, w sytuacji, gdy szaleje zaraza. A wieli owych "lekarzy" zaprzeczało występowaniu pandemii, konieczności zachowywania DDM, czy wręcz negowało występowanie Covid 19.
Zniechęcali także ludzi do szczepień, gdy już szczepionkę mieliśmy.
We wszystkich groźnych chorobach zakaźnych najlepszym antidotum jest szczepionka.
To jest wiadome od wieków.
A niechęć do nowych szczepionek także od wieków występuje. Proszę sobie doczytać, jak olbrzymie problemy były choćby z wprowadzeniem szczepień przeciw ospie prawdziwej. Z pokonaniem tej zarazy ludzkość borykała się 200 lat. Polio stanowi problem do dzisiaj.
Nota bene - roztropni lekarze zachęcają do odnowienia szczepień z wieku dziecięcego.