Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Niebo czy Limbus

edytowano lutego 2009 w Arkan Noego
Szanowni forowicze/forowiczki!

W wątku Survival parę osób podało, iż pewna ilość ich dyieci znajduje się w niebie. Tzn, że były przed śmiercią ochrzcone. Pytam się, bo wydaje mi się, że dzieci zmarłe przed chrztem (n.p. podczas ciąży) są w limbusie. Jakie jest właściwie stanowisko Magisterium na ten temat ?

Doktor Anielski pisze w Sumie Teologicznej: "Otóż dzieci [nieochrzczone] nie były w takim stanie, żeby mogły posiąść życie wieczne (w niebie), bo ani ono nie należało im się z natury ani one nie mogły mieć właściwych do tego uczynków."
«13456719

Komentarz

  • [cite] agaga:[/cite]Co to jest limbus?

    Wójek Góglowicz wysiadł?

    "Limbus â?? otchłań tj. miejsce pozaświatowe, w którym przebywają dusze, bez własnej winy pozostawione poza obrę­bem zbawienia. Nazwa łacińska limbus znaczy brzeg, kraj szaty, obwód, okrąg jakiejś rzeczy; tak używają tej nazwy Owidiusz, Wirgiliusz i inni. Scho­lastycy używali tej nazwy na oznaczenie brzegu piekła, jako miejsca pobytu pew­nych dusz. (S. Thomas in 4 dist. 45. 2. 1. a. 2). Polskie miano otchłań etymologicznie oznacza przepaść głęboką, która jakoby chłonęła to, co w nią wpa­dnie. Utarte znaczenie piekło, a nawet przypiekle, przedpiekle, przedniebie. (Por. Karłowicz, Kryński Słownik języka polskiego, t. III, Warszawa 1904, str. 901).
    Teologowie rozróżniają 1-o limbus purgatorii â?? otchłań czyśćcową (zob. art. Czyściec); 2-o limbus patrum â?? otchłań ojców i 3-o limbus puerorum â?? otchłań dzieci."


    z: Podręczna Encyklopedia Kościelna, 1911 Warszawa
  • Czekałam, kto zacznie tę dyskusję :wink:

    Link.
  • [cite] Cart&Pud:[/cite]Czekałam, kto zacznie tę dyskusję :wink:

    Link.

    Niesumienne redagowany artykuł ND, bowiem sprawa nie jest jednoznacznie rozstrzygnięta. Jak ktoś zna niemiecki to polecam:

    Kraut, R??ben und der Limbus - Nachhilfe f??r Journalisten

    Wywiad z bp Schwarz'em
  • Jest jeszcze trzecia opcja - coś w rodzaju dyskusji akademickiej, bez odniesień osobistych.

    Uczuciowość niewiast może być dobrze ukierunkowana, ale takie odnoszę wrażenie, że ciężko jest im czasami nie brać czegoś zaraz do siebie. :wink:
  • [cite] agaga:[/cite]Ba!
    A czemu ten temat?
    Cierpisz z powodu niepewności pośmiertnego losu swoich dzieci?
    Czy chcesz rozkręcić dyskusję na temat angażujący cudze emocje?

    Czemu temat? Bo mnie ciekawi. Czy mnie dotyczy? A owszem, spójż do wątku Survival.
  • Ej no, przecież nawet w mediach o tym głośno było niedawno. KK orzekł, że dzieci nieochrzczone nie idą do Limbusa, ale do Nieba. W linku od Cart&Pud o tym jest.

    P
  • [cite] Ola i Paweł:[/cite]Ej no, przecież nawet w mediach o tym głośno było niedawno. KK orzekł, że dzieci nieochrzczone nie idą do Limbusa, ale do Nieba. W linku od Cart&Pud o tym jest.

    P

    Paweł: już pisałem wyżej, treść linka jest mało sumienna. KK nic ostatecznie nie orzekł na ten temat, OMW (o ile mi wiadomo)
  • Czy umierające bez chrztu dzieci mogę osiągnąć zbawienie? Mk 10,13-16; Mt 19,25-26

    Nikt nie może osiągnąć zbawienia, jeśli przed śmiercią nie dostąpi narodzenia z Ducha Świętego. Wielu teologów uważa, że nieochrzczone dzieci dostąpiły tego odrodzenia i oczyszczenia z grzechu pierworodnego dlatego, że cały Kościół â?? a przede wszystkim ich rodzice â?? pragnął ich zbawienia, a tym samym i chrztu. Nie tylko Kościół pragnął ich zbawienia, lecz również wszyscy zbawieni, Matka Najświętsza, a przede wszystkim â?? Bóg. On bowiem â?? jak przypomina św. Paweł â?? "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni" (1 Tm 2,4), a Jezus Chrystus "wydał siebie samego na okup za wszystkich" (1 Tm 2,6). Trudno przypuszczać, by kochający Bóg, usprawiedliwiający nawet największych grzeszników, odrzucał od siebie dzieci, które niczym Go nie znieważyły (por. Mk 10,13-16).

    http://www.teologia.pl/m_k/zag06-1b.htm#3
  • KKK 1257: "...Kościół nie zna oprócz chrztu innego środka, by zapewnić wejście do szczęścia wiecznego."
    Katechizm Kościoła Katolickiego
  • Osobiście uważam, że tylko chrzest i prawdziwa wiara katolicka gwarantuje zbawienie. Co do reszty pozostaje niepewność. Nie wiem czy dziecko nie ochrzczone trafia do nieba - wiem, że ochrzczone ma gwarancję zbawienia. Podobnie wiara katolicka gwarantuje zbawienie (oczywiscie nie kazdy formalny katolik będzie zbawiony), zaś nie wiem czy członkowie innych"kosciołów" chrzescijańskich i religii nichrzescijańskich, oraz niewierzacy zostaną zbawieni.
    Takie podejście uzazadnia dzialalność apostolską i ekumeniczną prawidłowo rozumianą jako działania zmierzajace do zjednoczynia w jedynie Prawdziwym i gwarantującym zbawienie kosciele katolickim.
    Celem katolika jest zbawienie dusz przez środki gwarantowane a nie filozofowanie, które nie daje zadnej gwarancji.
    Rzekłem.
  • [cite] Spioch:[/cite]
    Celem katolika jest zbawienie dusz przez środki gwarantowane a nie filozofowanie, które nie daje zadnej gwarancji.
    Rzekłem.

    Trudno nie przyznać koledze racji, ale w tym kontekście: po co w ogóle dyskutujemy/filozofujemy na tym forum?
  • Dyskutujemy bo nie kazdy moze mieć takie podejscie jak moje :neutral:
    Ja znam odpowiedź.
    Trzeba dążyć aby wszyscy byli ochrzczeni w kosciele katolickim. Co do reszty ... cóż to juz jest sprawa Boga.
  • Ja wierzę, że moje nienarodzone dzieci są w najlepszym miejscu, które dla nich zaplanował Bóg...
  • Ja spotkałam się z pojęciem takim jak "chrzest pragnienia". Opiera się to na założeniu, że dusza takiego maluszka pragnie Boga, a więc i chrztu. Chrztu pragną też dla niego jego rodzice, ale nie zawsze zdążą...
    Byłam niedawno na pogrzebie takiego dziecka - umarło w trakcie porodu i ksiądz w trakcie homilii mówił właśnie o "chrzcie pragnienia".

    A spotkaliście się z czymś takim, że chrzci się dziecko po poronieniu?
    Moi znajomi stracili dziecko w 2-3 mies. i parę dni później pojechali na rekolekcje, prowadzone przez ich znajomego księdza. Gdy dowiedział się o poronieniu, stwierdził że dziecko trzeba ochrzcić i tak też uczynili. Nigdy wcześniej ani później o czymś takim nie słyszałam...
  • Rzeczywiście tak jest, że posoborowa strategia pastoralna Kościoła zakłada optymistyczne spojrzenie na nasze życie wieczne. Jeżeli tego optymizmu nie da się uzasadnić teologicznie, to zaleca się nadzieję na lepszy los, niż by wynikał z naszej wiedzy o Bożej sprawiedliwości. Nadzieja jako taka jest oczywiście wspaniałą cnotą, ale trudno nad nią zapanować i może stać się ważniejsza, niż Boże Objawienie. Ma to negatywne skutki dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, przestajemy akceptować obraz Boga przekazywany przez Pismo Święte i Tradycję, bo w porównaniu do naszych nadziei jawi On się jako bezduszny okrutnik, który zamiast kierować się wyłącznie miłosierdziem "za dobre wynagradza a za złe karze". Po drugie, zaniedbujemy w modlitwie dusze czyśćcowe, bo skoro wszyscy są w niebie, no może oprócz Hitlera i Stalina, to wydaje się to zbędne. Było to wyraźnie widać w przypadku Jana Pawła II, który wyraźnie prosił o modlitwę za swoją duszę po śmierci. Tymczasem kiedy przyszło co do czego, to albo urządzano modlitwy dziękczynne za Jego pontyfikat, albo wręcz kierowano prośby za pośrednictwem Papieża, traktując Go domyślnie jako świętego.
  • To, o czym piszesz, to czcigodne formy pobożności, ale ich rozumienie odchodzi wraz ze starym pokoleniem. Niemal każdy dziś uważa, że jego bliscy zmarli są w niebie. Prędzej czy później pojawi się refleksja, że płacenie ofiary za intencję mszalną jest w tej sytuacji bezcelowe. Na Zachodzie już się to dokonało, z fatalnym skutkiem finansowym dla Kościoła zresztą.
  • Wydaje się, że ze zmarłymi bez chrztu dziećmi jest jak z Aztekami, Pigmejami itp. ludźmi, którzy nigdy Boga nie poznali, więc nie mogli być ani za ani przeciw. KK mówi o takich, że jeśli postępowali zgodnie ze swoim sumieniem - mogą być zbawieni (a więc być w stanie Nieba). Dzieci nienarodzone nie nauczyły się nawet korzystać z sumienia, więc moralnie są w lepszej sytuacji od takich pogan.

    P
  • KKK 1257: "...Kościół nie zna oprócz chrztu innego środka, by zapewnić wejście do szczęścia wiecznego."

    Kościół nie zna, ale to nie Kościół dał życie temu dziecku, tylko Bóg. Bóg zaś nie niszczy, tylko tworzy. Trzeba mieć nie wiem, jak złą wolę, żeby posądzić Go o stworzenie duszy, która bez swojej winy będzie musiała być potępiona.
    Dlatego podtrzymuję: wierzę, że moje zmarłe przed narodzeniem dziecko jest w Niebie.
  • Cart&Pud - zdajesz się nie zauważać grzechu pierworodnego. A to błąd.

    Paweł - czy jeżeli pigmejowi sumienie podpowiedziało, aby zjadł katolickiego misjonarza, to będzie to mu policzone jako zasługa w niebie? :shocked:
  • Jeśli dziecko jest w limbusie i jest w stanie tzw. szczęśliwości naturalnej, tylko bez oglądania Boga (czyli bez nagrody, ale i bez cierpień), to interesuje mnie, czy rodzice będący w niebie mogą "odwiedzać " swoje dzieci w limbusie. Tak mi to od jakiegoś czasu chodzi po głowie.
  • [cite] jacko:[/cite]Jeśli dziecko jest w limbusie i jest w stanie tzw. szczęśliwości naturalnej, tylko bez oglądania Boga (czyli bez nagrody, ale i bez cierpień), to interesuje mnie, czy rodzice będący w niebie mogą "odwiedzać " swoje dzieci w limbusie. Tak mi to od jakiegoś czasu chodzi po głowie.
    Implikujesz, że w niebie ludzkie dusze myślą "po ziemsku". Myślę, iż będąc w niebie i oglądając Boga dusze rodziców nie będą zainteresowane duszami dzieci. Może drastycznie to brzmi...
  • [cite] Maciek:[/cite]Paweł - czy jeżeli pigmejowi sumienie podpowiedziało, aby zjadł katolickiego misjonarza, to będzie to mu policzone jako zasługa w niebie? :shocked:

    Mówimy o poganach, którzy nigdy nie usłyszeli o Bogu i nigdy nie byli w sytuacji decyzji za lub przeciw Bogu, którego poznali.

    P
  • Aztecy składali swoim bożkom w ofierze ludzkie serca. Akceptujemy to?
  • A jednak słyszałem opinie, że np. więź małżeńska ma znaczenie również po tamtej stronie, choć przyznam że nie pamiętam dokładnie źródła. W końcu jest to sakrament. Skoro by tak było, to czy jakieś więzi (w pozytywnym znaczeniu) nie są również w niebie? Co prawda rozumiem to jako nie pociąg już ku drugiej osobie, ale jakieś szczególne radowanie się, że bliska za życia nam osoba również dotarła do Boga.

    Takie tam spekulacje ;-)
  • A jednak:

    Jezus im odpowiedział: Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie. (Mt 22, 29n)
  • Kto powiedział Maćku, że akceptujemy? To wiesz... jest nawet w pewnym sensie jak z żydami w ST. Mieli grzech pierworodny? Mieli. Chcieli być dobrzy? Chcieli. Byli ochrzczeni? Nie. Mieli nawet gorzej od Azteków, bo "kogo więcej nauczono, od tego i więcej wymagać będą".

    Po śmierci nie ma małżeństw, ale pamięć pozostaje :bigsmile:

    P
  • Po pobożnych żydów ze Starego Przymierza Chrystus "zstąpił do piekieł", czyli właśnie do limbusa. Nic mi nie wiadomo o tym, aby miał tam zaglądać kolejny raz.
  • Zapominasz, że limbus jest poza czasem.

    P
  • Dlaczego tak uważasz? Skoro mówi się, o "wiecznym szczęściu", to znaczy, że wymiar czasu ma znaczenie.
  • Wieczność jest poza czasem. Trwa od zawsze na zawsze. Bóg jest wieczny - jest poza czasem. Choć ciężko mówić o czymś poza czasem używając słowa "zawsze", które jest z czasem związane. KKK niemało mówi o wieczności :smile:

    P
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.