Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Niebo czy Limbus

1246719

Komentarz

  • @ Gregorius : 1. skąd masz pewność, że dzieci nienarodzone umierają bez chrztu? masz jakieś pojęcie o tym czego pragnie gorąco dusza takiego dziecka w chwili śmierci? może właśnie Boga i chrztu św.
    2. czy istnieje możliwość, aby rodzice takie dzieciątko ochrzcili skoro rodzi się ono nieżywe? nie masz przecież na to najmniejszego wpływu, co innego, gdy w grę wchodzi zaniedbanie a co innego, gdy fizycznie nie możemy dzieciątka ochrzcić. Czy Bóg może wymagać od człowieka rzeczy niemożliwej? Przytoczone przez Ciebie teksty mogą odnosić się do niemowląt żywo urodzonych. Nie istnieje przecież w Kościele praktyka chrztu dzieci przed narodzeniem.
    Sama zawsze swoje nienarodzone dzieci polecałam Panu Bogu, Matce Bożej i świętym patronom, to chyba wszystko, co możemy zrobić w tej sytuacji.
    Po śmierci moich dzieciątek bezgranicznie ufam Bożej opatrzności. Możliwe, że wniknięcie w tę tajemnicę przekracza nasze ludzkie możliwości rozumowania.
  • Mówi Pan Bóg: powołamy do życia małe Wenklarątko. Jak im się uda ochrzcić - będzie w niebie, jak nie zdążą - będzie w piekle. No to START:bigsmile::bigsmile::bigsmile:

    To taka igraszka. Gregorius: rozumiem potrzebę pewności, ale jej nie mamy. W to, co wyżej, jakoś trudno mi uwierzyć. No więc mam nadzieję. W opiekę Matki Bożej nad moim synem, że ona go doprowadzi, gdzie trzeba, w miłosierdzie Boże i Jego nieprzerwaną miłość, która kazała Mu powołać do życia mojego synka. A że żaden dogmat na bank nie potwierdza jego zbawienia... no cóż, mojego też nie. Trza z tym żyć.
  • Twoją argumentację, Kingo, można zastosować do dowolnej osoby umierającej w stanie grzechu. Zbawienie jest dla każdego, a piekło świeci pustką. Przestrzeganie przykazań nie jest potrzebne, można żyć jak się chce i Niebo stoi otworem. Bardzo fajna religia się z tego wyłania, ale raczej nie katolicka.
  • [cite] Liliana:[/cite]@ Gregorius : 1. skąd masz pewność, że dzieci nienarodzone umierają bez chrztu?
    Pewności nie mam, ale za tym optuję, bo formuła chrztu jest jednoznacznie określona. Gdy jej nie ma - nie ma chrztu.
  • [cite] Maciek:[/cite]Twoją argumentację, Kingo, można zastosować do dowolnej osoby umierającej w stanie grzechu. Zbawienie jest dla każdego, a piekło świeci pustką. Przestrzeganie przykazań nie jest potrzebne, można żyć jak się chce i Niebo stoi otworem. Bardzo fajna religia się z tego wyłania, ale raczej nie katolicka.

    Maćku , ja tu jednak widzę pewną różnicę pomiędzy grzechem pierworodnym wcześniaczka a osobą która świadomie dopuszcza się grzechu.
  • [cite] Monika73:[/cite]
    [cite] Maciek:[/cite]Twoją argumentację, Kingo, można zastosować do dowolnej osoby umierającej w stanie grzechu. Zbawienie jest dla każdego, a piekło świeci pustką. Przestrzeganie przykazań nie jest potrzebne, można żyć jak się chce i Niebo stoi otworem. Bardzo fajna religia się z tego wyłania, ale raczej nie katolicka.

    Maćku , ja tu jednak widzę pewną różnicę pomiędzy grzechem pierworodnym wcześniaczka a osobą która świadomie dopuszcza się grzechu.

    własnie mialam to napisać!
  • Sylwunia , ale znowu cię wyprzedziłam :cool:
  • Wiem, że łatwiej przychodzi nam bagatelizować grzech pierworodny, jako dziedziczny, można powiedzieć niesprawiedliwie nas obarczający. Ale skutek jego jest identyczny, jak grzechu uczynkowego - brak łaski uświęcającej. Jeżeli ją człowiek utraci, przestaje być dzieckiem Bożym, umiera dla nieba.
  • I nie przestaje być dzieckiem Bożym, bo nim nie zdążył zostać.

    O ile mogę zauważyć, to zdanie nie jest zbyt logiczne.
  • Nie napisałem: utrata. Napisałem: brak.

    Ale niech będzie, zgadzamy się co do tego, że przed Chrztem nie jesteśmy dziećmi Bożymi. Dziecko w brzuchu katoliczki nie różni się niczym od dziecka w brzuchu poganki.
  • Bez wątpienia. Ale potem zepsutym wskutek grzechu prarodziców.
  • ...Przeraża mnie ta ilość wpisów podlegających pod anatemę...
  • @agaga: Ciebie nie martwi, iż prawdopodobnie wielu Tutaj zaciąga na siebie anatemę?
  • Gdyby Bogu tak zależało na dziecięctwie każdego człowieka, to by skasował grzech pierworodny i by w ogóle nie było sprawy. Ale tego nie zrobił.

    Co do tego, czego pragnie dusza, to najpierw należy stwierdzić, czy posiada ona zdolności psychiczne. I jak się mają jej zdolności psychiczne do zdolności psychicznych mózgu. Czy myśląc w tej chwili o tym, co wpisuję do formularza, myślę mózgiem, czy duszą?
  • Acha... Czy na takiej samej zasadzie do Limbusa trafiają ludzie, którzy umarli bez znajomości Chrystusa (bez łaski uświęcającej), nieochrzczeni, np. poganie?
  • Jeżeli umarli nie popełniwszy żadnych grzechów uczynkowych, to możemy przyjąć, że tak.
  • "nie popełniwszy żadnych grzechów uczynkowych, to możemy przyjąć"
    ---
    Nie mieli świadomości, że to lub tamto to grzech (w obiektywnym, "katolickim" tego słowa znaczeniu). Ale mieli sumienie, które jako dar Boga, działało w nich jak umiało. Czy dobrze rozumuję?
  • Może komentarz KEP cokolwiek nam tu wyjaśni, np. pkt. 5-8. Mam nadzieję, że uda mi się wkleić poprawnie link:

    null
  • Warto też pamiętać, że limbus to konstrukcja myślowa (że tak powiem), która coś próbuje przedstawić, ale nie stwarza. Taka proteza, żebyśmy nie padli, zanim nie dowiemy się, co i jak - twarzą w twarz.

    Nie ma dnia, żebym nie odmówiła różańca za syna. Jestem o niego spokojna. Jak również, nieprzymierzając, o Abrahama i Mojżesza:wink: przecież jeśli poczęte dzieci w niewystarczający sposób przebywają w łonie Kościoła, to ich "sytuacja egzystencjalna" jest taka sama jak praojców. Bóg krzywdy im nie zrobi. A co zrobi - Jego rzecz.
  • No właśnie, co robili Mojżesz i Eliasz na Taborze? Z limbusa w odwiedziny przyjechali?
  • [cite] Bóg krzywdy im nie zrobi. A co zrobi - Jego rzecz.

    też tak myślę
  • [cite] Kinga:[/cite]Może komentarz KEP cokolwiek nam tu wyjaśni, np. pkt. 5-8. Mam nadzieję, że uda mi się wkleić poprawnie link:

    <a href="http://www.forumrodzina.fora.pl/moralnosc-i-etyka,30/koniec-limbus-puerorum,502.html">null</a>;
    Czy stanowisko KEPu stoi wyżej niż dogmat? Dogmat mówi jasno i wyraźnie: chrzest jest niezbędny do zbawienia. Ergo nieochrzczeni nie zostaną zbawieni.

    Dla przypomnienia jeszcze raz oba dogmaty zahaczające o tematykę:

    "Dusze zaś tych, którzy umierają bądź w uczynkowym grzechu śmiertelnym lub w samym grzechu pierworodnym, natychmiast zstępują do piekła, gdzie jednak nierównym podlegają karom." (sobór florencki)

    "Jeśli ktoś twierdzi, że chrzest jest czymś dowolnym, to znaczy nie jest konieczny do zbawienia â?? anathema sit!" (Sobór Trydencki Sesja 7, kan 5., 1547)
  • Gregorius,
    to ja przekleję, skoro sam link nie wystarcza.
    W cytatach poniżej nikt nie twierdzi, że zbawienie możliwe jest BEZ chrztu. Twierdzi się zaś, że nienarodzone dziecko zanurzone jest w Duchu Świętym przez chrzest swoich rodziców i samego Kościoła, a to tym sposobem, że sakrament ma działanie ponadindywidualne dzięki Duchowi Świętemu właśnie. Do zbawienia potrzebny jest chrzest, a nie pokropienie wodą święconą. Pokropienia należy dopełnić, by dopełnić sakramentu, którego się zapożyczyło.
    Jak dla mnie, nie ma tu "anatemy". Za to w Twoim myśleniu sporo z pragnień Ekonomisty:-)

    A to cytaty z linka powyżej:


    zbawienie dokonuje się wyłącznie przez Chrystusa i pozostaje w koniecznym związku z Jego Kościołem, realizującym tę sama misję zbawczą (por. KK 8; Deklaracja "Dominus Jesus"). Dlatego los zbawczy dzieci zmarłych bez Chrztu należy rozpatrywać w relacji do losu zbawczego reszty ludzi umierających poza widzialnym Kościołem i - zapewne - po zgładzeniu w inny sposób winy pierworodnej

    sakrament ma działanie ponadindywidualne, dzięki Duchowi Świętemu zamykającemu wszelki proces zbawczy

    idei o Chrzcie dziecka, pozostającym w zasięgu Chrztu rodziców ochrzczonych i wierzących oraz jego związku z Chrztem społecznym - Kościoła, jako całości. To - zdaje się, miał na uwadze św. Paweł, mówiąc: "Uświęca sie bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez <>. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte" (1Kor 7, 14). W rezultacie - dzecko, które jest bezradne wobec swego losu doczesnego i zbawczego, zbawia się w łonie Chrztu Kościoła, analogicznie do tego, jak zbawiają się niekatolicy i niewierzący, chociaż nie należą do Kościoła widzialnego. Oczywiście, dziecko, gdy się rozwinie, powinno przyjąć osobisty Chrzest z wody, gdyż ten Chrzest zapożyczyło
  • [cite] Kinga:[/cite]Gregorius,
    to ja przekleję, skoro sam link nie wystarcza.
    W cytatach poniżej nikt nie twierdzi, że zbawienie możliwe jest BEZ chrztu. Twierdzi się zaś, że nienarodzone dziecko zanurzone jest w Duchu Świętym przez chrzest swoich rodziców i samego Kościoła, a to tym sposobem, że sakrament ma działanie ponadindywidualne dzięki Duchowi Świętemu właśnie.
    Podany przez Ciebie Kingo dokument jest, jak wspomniałem, zdaniem KEPu a nie dogmatem. Chrzest jest ważny tylko, kiedy zostaną wypowiedziane słowa "Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Użycie formuły Trójcy Świętej jest niezbędnym warunkiem chrztu. Więc te chrzty w Duchu Św, chrzty pragnienia to mi coś w tym kontekście nie pasują.
  • Cóż, jak czytam takie produkty kreatywnej teologii, która jest w stanie udowodnić każdą założoną z góry tezę, to znacznie wzrasta moja sympatią do protestantów.
  • [cite] Maciek:[/cite]Cóż, jak czytam takie produkty kreatywnej teologii, która jest w stanie udowodnić każdą założoną z góry tezę, to znacznie wzrasta moja sympatią do protestantów.
    Sympatia czy raczej podziw?
  • Wiesz, sposób, w jaki współczesny Kościół przerabia własną doktrynę (vide link Kingi) nie licząc się ze spuścizną Magisterium, podważa wiarygodność całego przekazu. Wczoraj był limbus, dziś zwalczamy limbus, jutro pewnie będziemy go przywracać, albo powstanie jeszcze inne rozwiązanie. Przepadają prawdy niezmienne, a zamiast nich pojawiają się elementy wymuszone koniunkturą, czy public relations. Ten i ów może powiedzieć, że chrzani ten cyrk i przenosi się do protestantów, gdzie zasada sola scriptura znacznie ogranicza możliwości teologów do przerabiania religii na swoją modłę.
  • No dobra, czyli wszystkie dzieci nienarodzone i poronione są potępione na wieki?
    W takim razie bałabym się zachodzić w ciążę, bo kiedy bym poroniła bez swojej winy, to mogłabym się przyczynić do tego, że grono potępionych się powiększy...
  • [cite] Maciek:[/cite]Wiesz, sposób, w jaki współczesny Kościół przerabia własną doktrynę (vide link Kingi) nie licząc się ze spuścizną Magisterium, podważa wiarygodność całego przekazu. Wczoraj był limbus, dziś zwalczamy limbus, jutro pewnie będziemy go przywracać, albo powstanie jeszcze inne rozwiązanie. Przepadają prawdy niezmienne, a zamiast nich pojawiają się elementy wymuszone koniunkturą, czy public relations. Ten i ów może powiedzieć, że chrzani ten cyrk i przenosi się do protestantów, gdzie zasada <i>sola scriptura</i> znacznie ogranicza możliwości teologów do przerabiania religii na swoją modłę.

    Nie bierzesz innych możliwości pod uwagę? Przenieść się można również do sedeków. Przynajmniej są logiczni aż do bólu. I trudno ich posądzić herezję...
    Podziękowali 1ane
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.