Są tylko trzy furtki, przez które może wejść szatan w życie człowieka. Pożądanie, pycha i chciwość. Są trzy płaszczyzny na których rozgrywa się walka szatana z człowiekiem: własna natura, umysł i świat. Są trzy narzędzia: post, modlitwa i jałmużna. Są trzy śluby zakonne: czystości, posłuszeństwa, ubóstwa. Rozumiesz, że wszystkie te elementy walki duchowej tworzą spójną całość?
Celibat jest częścią tej całości. Oczywiście powinien być dobrowolny, podejmowany w pełnej świadomości. Jak i cała walka duchowa. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to niestety nie będzie umiał stawić szatanowi skutecznego oporu. Walka duchowa jest bardzo ciężka i nie jest dziwne że wiele osób w niej przegrywa.
Biskup też człowiek. Ma wolną wolę. I Boga odrzucić też może. Bo to nadal jest człowiek. Nawet to że jest Polakiem, nie chroni go przed niczym. Smutne jest to na pewno. Ale prawda wyzwala.
Nie wierzę za to statystykom. Uważam że tacy biskupi są w mniejszości. I to nie jest głupota, ale troska o własne zdrowie psychiczne. Nie pielęgnuję swojego poczucia krzywdy. Unikam różnych uznanych mądrości i tajemnic poliszynela. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem.
Małżeństwo też nie działa, jako jakaś choćby minimalna obronaprzed grzechami seksualnymi i "byciem niespełnionym". Tylko z wczoraj: rozwód, bo mąż od 7 lat miał kochankę; matka 9 dzieci odeszła od męża z chyba 4 dzieci- tego co zrozumiałam do związku "poliamorycznego???". Twierdzi, że wreszcie jest szczęśliwa. Z ostatnich 6 miesięcy i najbliższego otoczenia: 1. Oaza Rodzin,26 lat małżeństwa, 6 dzieci, rozwód, bo zona chyba "psychiczna", nie chce się leczyć, 2. Neo, ok 20 lat małżeństwa, 3 dzieci, żona prze do rozwodu, mąż nic nie kuma. itd. Diabeł, grzech, egoizm i katecheza "musisz być szczęśliwy, a jak (już) nie jesteś, to szukaj dalej gdzie/z kim będziesz" nie znają granic stanu.
A mógłby mi ktokolwiek wytłumaczyć, dlaczego ciągle są na tapecie restrykcyjne i nieżyciowe zalecenia KK jako źródło problemów damsko-męskich? Jedynie w przypadku wzbudzania poczucia winy widzę manipulację niektórych kapłanów. I faktycznie nieraz kładzie się to cieniem na relacjach, gdy któreś z małżonków ślepo wierzy takiemu kapłanowi.
A gdzie porno-kultura z uprzedmiotowieniem kobiet? Z tego co wiem to wiele kobiet zostaje np transami, bo nie chcą być przedmiotami. Przecież podstawą tego dziadostwa jest handel ludźmi. Gdzie zakłamanie różnych teorii psychologicznych? Gdzie problemy z pracą? Gdzie ze szkołą? Gdzie inżynieria społeczna, także ta internetowa używana na dzieciach i młodzieży? Gdzie big farma i inne korporacje? A może lepiej przejść na tematy religijne: Gdzie ci realizatorzy woli szatana od globalnego rządu i III wojny?
Tak naprawdę leje się mnóstwo szamba na KK, bo w sumie on jako większa organizacja jest w stanie stawić temu całemu zwyrodnialstwu realny opór. Dziwne jest to, że tak mało osób o tym mówi. A jak coś powie, to czeka go szufladka "teorie spiskowe" lub (kiedyś bardziej) kąpiel w szambie
Przytoczone przykłady raczej popierają (nie tylko) moje hipotezy. Zaangażowanie religijne albo wielość modlitw nie są w stanie zagłuszyć popędu płciowego. Mężczyźni zdradzają raczej przypadkowo lub z powodu braku współżycia a kobiety z przyczyn emocjonalnych i częściej z premedytacją. Regularne współżycie płciowe znacząco obniża ryzyko zdrady. Niestety restrykcyjne i nieżyciowe zalecenia nauki społecznej KK przeszkadzają a często uniemożliwiają nieskrępowaną ekspresję życia seksualnego MAŁŻONKÓW SAKRAMENTALNYCH.
A skąd mnie to wiedzieć? Z rozmów z żoną wnioskuję, że nie brakowało seksu (znamy się ze 20 lat, ale te tematy delikatne są), ale pewności żadnej.
Dalej się zgadzam - żony rzadko zdają sobie sprawę z potrzeb mężczyzny, więc bagatelizują, ograniczają -także z powodów religijnych. I faceci albo wiecznie sfrustrowani, albo idą w bok. Ale wg mnie receptą nie jest "hulaj dusza". Receptą jest solidna katecheza przedślubna, godziny rozmów ze współmałżonkiem - czego efektem powinien być dbający o potrzeby emocjonalne żony mąż i stęskniona bliskości fizycznej, chętna (oraz piękna!) żona. Wtedy przerwy NPR-owe będą dodawać atrakcji i smaku, a nie frustrować.
"Niestety restrykcyjne i nieżyciowe zalecenia nauki społecznej KK przeszkadzają a często uniemożliwiają nieskrępowaną ekspresję życia seksualnego MAŁŻONKÓW SAKRAMENTALNYCH" - to zdanie po 27 latach małżeństwa uważam za mit - i to wielce szkodliwy. Uświadomił mi to mój mąż, który na moje pytanie, dlaczego wciąż nam tak dobrze razem, odpowiedział - "bo stosujemy NPR i robimy przerwy". Owszem, 20 lat temu rzecz nie była prosta, rodziła konflikty, napięcia i stwarzała problemy. Ale doświadczenie np. ciąż itp okresów, kiedy ekspresja nie była niczym skrępowana, też mi mówi, że jeśli coś można bez ograniczeń, to traci na atrakcyjności. Na koniec: "Wkurzają" mnie żony, które nie doceniają w małżeństwie seksu. Przecież seks, to jedyny "wyróżnik" tego związku spośród wszystkich innych. Wszystko poza seksem, można mieć "legalnie" z kim innym, niż z żoną.
"Przecież seks, to jedyny "wyróżnik" tego związku spośród wszystkich innych. Wszystko poza seksem, można mieć "legalnie" z kim innym, niż z żoną."
Tu się troszkę nie zgadzam. Intymność to coś więcej. Być może te małżeństwa mają dużo seksu, a mało intymności (duchowości?) I dlatego nie wytrzymują próby czasu. Ja wiem że kobiety jakoś łatwiej łączą jedno z drugim. Osobiście uważam że mam ze swoją małżonką głęboką, intymną relację i nawet trudno mi to opisać słowami. Chyba że się mylę i czas pokaże co innego, choć bardzo w to wątpię.
O właśnie ksiądz powinien mieć intymne relacje z Bogiem i dzięki temu radzić sobie z popędami. Ostatnio czytam zarówno listy o.Pio jak i o.Dolindo. Polecam jak ktoś chce mnie dobrze zrozumieć. Aż dziwne jest to że tak wiele z tego co oni piszą jest nam bliskie w relacjach małżeńskich.
@Tomasz Dlaczego mamy czasy w których dziecko jest aż takim ciężkim obowiązkiem? Dlaczego tak ciężko jest obecnie zapanować nad popędami?
Bo to są nieludzkie czasy. Wymagają dużo. Głębszych rozważań i szczerych odpowiedzi. I wtedy dopiero można dostrzec pozytywną rolę KK. Trzeba się pozbyć poczucia winy. Antykoncepcja jest trybikiem większej maszyny. Trzeba mieć bardzo ograniczoną wyobraźnie, by całą winą obarczyć ludzi ją stosujących. Owszem może być i taka sytuacja, ale wydaje mi się że jest to bardziej wyjątek niż reguła.
Jeżeli jednak wraz z antykoncepcją, do małżeństwa przychodzi poczucie winy, to niedobrze to wróży małżonkom. Nie jest to wina stricte antykoncepcji, ale to poczucie winy zaczyna niszczyć relacje małżeńskie. Czyni je patologicznymi, tak jak jest to opisane w trójkącie karpmana. Dlatego uważam że antykoncepcja jest dużo mniejszym złem niż poczucie winy. A mało kto koncentruje na nim swoją uwagę, by móc podjąć realne działanie uzdrawiające te ważne relacje.
@Ata ja po prawie 15 latach i stwierdzam że npr to jest najgorsze zło na które muszę się godzić choć szczerze to nie wiem czy to nie grzech bo wchodzimy w mentalność antykoncepcyjna bo np mój mąż nie chce już dzieci i nie cierpi z tego powodu że nie będzie ich już miał. I tak stosują katolicy npr jako alternatywna antykoncepcję dodając nawet do tego badanie progesteronu żeby już na 1000% nie było dziecka beż żalu po straconej szansy na nowe życie. I można sobie układać w głowie do woli, fizjologi nie przeskoczysz
W Piśmie Św. jest taki fragment jak Izraelici byli prześladowani przez Egipcjan którzy zabijali dzieci Izraela. Więc Izraelici postanowili nie rodzić dzieci i powstrzymywali się od współżycia.
Wtedy Bóg powiedział im tak:
Jesteście gorsi od tych co zabijają wasze dzieci. Oni tylko zabijają ich ciała, a wy nie pozwalacie im nawet powstać.
Cytuję z pamięci więc mogą być różnice, ale sens jest dokładnie taki.
Uważam że NPR jest tylko dla tych co już muszą się powstrzymywać przed poczęciem.
We współczesnej Polsce wątpię, żeby Pan Bóg na sądzie przyjął tłumaczenie -bo nas nie stać, ale każdy ma wybór.
Nasi dziadkowie i rodzice będą nas sądzić. Całe pokolenie urodziło się w czasie wojny i tuż po niej. Rodzice nie mieli ani pralki, lodówki, pampersów, 500+, samochodu czy komputera.
@Ata ja po prawie 15 latach i stwierdzam że npr to jest najgorsze zło na które muszę się godzić choć szczerze to nie wiem czy to nie grzech bo wchodzimy w mentalność antykoncepcyjna bo np mój mąż nie chce już dzieci i nie cierpi z tego powodu że nie będzie ich już miał. I tak stosują katolicy npr jako alternatywna antykoncepcję dodając nawet do tego badanie progesteronu żeby już na 1000% nie było dziecka beż żalu po straconej szansy na nowe życie. I można sobie układać w głowie do woli, fizjologi nie przeskoczysz
Widzisz. Ty walczysz. Większość się nie przejmuje. Księża przestają pytać. Czy ktoś z tego powodu trafi do piekła? Szczerze wątpię.
Kiedyś miałem nieprzyjemność spowiadać się u ojca „orgazma” Knotza. Pochamraliśmy się zdrowo. Wg niego otwartość na życie obejmuje tylko płodzenie a to jest ćwierć wieku pracy, środków i starań.
Jeśli Kościół uważa antykoncepcje jako grzech ciężki to npr stosowny w ten sposób niestety realnie zwiększa szanse na piekło. Niechcialabym umierać w stanie grzechu ciezkiego
Są tylko trzy furtki, przez które może wejść szatan w życie człowieka. Pożądanie, pycha i chciwość.
Grzechów głównych jest więcej
Mam wrażenie że kiedyś już odpisywałem Ci na podobny komentarz. Jakikolwiek by grzech nie był, można go zakwalifikować do jednej z tych trzech kategorii. Dla mnie jest to duże ułatwienie przy rozeznawaniu i szybkim rachunku sumienia.
ło matko! Chciałam dopowiedzieć, że: - z tego NPR mamy 8 dzieci (żeby mnie do piekła niektórzy nie wysłali...) NPR działa u nas nie na zasadzie "żeby na 1000% dzieci nie było" - ale chyba na tej właściwej - nie jestem gotowa na "pchanie" się po kolejne, ale jak dasz, to wezmę. No w każdym razie moje sumienie absolutnie nie uważa, że postępujemy źle. Skutki są uważam pozytywne (w rodzinie, małżeństwie, we mnie), ale przyszły nie od razu.
@Tomasz, "kobieta czerpie maksymalną satysfakcję z pożycia w czasie dni płodnych" - no może i tak (skąd wiesz?), mnie tam w zupełności wystarcza co mam
I masz rację @Biznes Info , rzeczywiście intymność>seks, ale uważam że cały seks powinien zawierać się w "intymność", stąd uproszczenie. I również masz racje, ze ja łączę mocno jedno z drugim, może dlatego że jestem typem "nieflirtującym" - otoczenie traktuję rzeczowo, ucinając w zarodku jakieś insynuacje, a wobec męża- przeciwnie
Generalnie jak Was czytam, to uważam się za szczęściarę... mojego męża też:)
Ale nijak nie rozumiem, dlaczego NPR to najgorsze zło... No nijak. Ni praktyka ni teoria mi tego nie wyjaśnia. Ani Kościół, ani przykazania, ani Neo. No nie rozumiem. Może mamy inne uwarunkowania spoleczno-psychofizycze w naszych małżeństwach. Jak chcecie, to tłumaczcie, @Agmar, @Tomasz.
@Ata czyli nie stosujesz npr z mentalnością antykoncepcyjna ja nie będę tu opisywać swoich doswiadczen z npr I swoją fizjologia bo to nie miejsce, ale znam mnóstwo kobiet sfrustrowanych npr I wcale się nie dziwię, w sumie to już ciągle odmawianie mężowi wpędza w poczucie winy bo jak inaczej jak Ci Ostaje 3 dni w miesiącu kiedy możesz
Komentarz
Celibat jest częścią tej całości. Oczywiście powinien być dobrowolny, podejmowany w pełnej świadomości. Jak i cała walka duchowa. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to niestety nie będzie umiał stawić szatanowi skutecznego oporu. Walka duchowa jest bardzo ciężka i nie jest dziwne że wiele osób w niej przegrywa.
Nie wierzę za to statystykom. Uważam że tacy biskupi są w mniejszości. I to nie jest głupota, ale troska o własne zdrowie psychiczne. Nie pielęgnuję swojego poczucia krzywdy. Unikam różnych uznanych mądrości i tajemnic poliszynela. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem.
Tylko z wczoraj: rozwód, bo mąż od 7 lat miał kochankę; matka 9 dzieci odeszła od męża z chyba 4 dzieci- tego co zrozumiałam do związku "poliamorycznego???". Twierdzi, że wreszcie jest szczęśliwa.
Z ostatnich 6 miesięcy i najbliższego otoczenia:
1. Oaza Rodzin,26 lat małżeństwa, 6 dzieci, rozwód, bo zona chyba "psychiczna", nie chce się leczyć,
2. Neo, ok 20 lat małżeństwa, 3 dzieci, żona prze do rozwodu, mąż nic nie kuma.
itd.
Diabeł, grzech, egoizm i katecheza "musisz być szczęśliwy, a jak (już) nie jesteś, to szukaj dalej gdzie/z kim będziesz" nie znają granic stanu.
A gdzie porno-kultura z uprzedmiotowieniem kobiet? Z tego co wiem to wiele kobiet zostaje np transami, bo nie chcą być przedmiotami. Przecież podstawą tego dziadostwa jest handel ludźmi. Gdzie zakłamanie różnych teorii psychologicznych? Gdzie problemy z pracą? Gdzie ze szkołą? Gdzie inżynieria społeczna, także ta internetowa używana na dzieciach i młodzieży? Gdzie big farma i inne korporacje? A może lepiej przejść na tematy religijne: Gdzie ci realizatorzy woli szatana od globalnego rządu i III wojny?
Tak naprawdę leje się mnóstwo szamba na KK, bo w sumie on jako większa organizacja jest w stanie stawić temu całemu zwyrodnialstwu realny opór. Dziwne jest to, że tak mało osób o tym mówi. A jak coś powie, to czeka go szufladka "teorie spiskowe" lub (kiedyś bardziej) kąpiel w szambie
Dalej się zgadzam - żony rzadko zdają sobie sprawę z potrzeb mężczyzny, więc bagatelizują, ograniczają -także z powodów religijnych. I faceci albo wiecznie sfrustrowani, albo idą w bok. Ale wg mnie receptą nie jest "hulaj dusza". Receptą jest solidna katecheza przedślubna, godziny rozmów ze współmałżonkiem - czego efektem powinien być dbający o potrzeby emocjonalne żony mąż i stęskniona bliskości fizycznej, chętna (oraz piękna!) żona. Wtedy przerwy NPR-owe będą dodawać atrakcji i smaku, a nie frustrować.
"Niestety restrykcyjne i nieżyciowe zalecenia nauki społecznej KK przeszkadzają a często uniemożliwiają nieskrępowaną ekspresję życia seksualnego MAŁŻONKÓW SAKRAMENTALNYCH" - to zdanie po 27 latach małżeństwa uważam za mit - i to wielce szkodliwy. Uświadomił mi to mój mąż, który na moje pytanie, dlaczego wciąż nam tak dobrze razem, odpowiedział - "bo stosujemy NPR i robimy przerwy". Owszem, 20 lat temu rzecz nie była prosta, rodziła konflikty, napięcia i stwarzała problemy. Ale doświadczenie np. ciąż itp okresów, kiedy ekspresja nie była niczym skrępowana, też mi mówi, że jeśli coś można bez ograniczeń, to traci na atrakcyjności.
Na koniec: "Wkurzają" mnie żony, które nie doceniają w małżeństwie seksu. Przecież seks, to jedyny "wyróżnik" tego związku spośród wszystkich innych. Wszystko poza seksem, można mieć "legalnie" z kim innym, niż z żoną.
Tu się troszkę nie zgadzam. Intymność to coś więcej. Być może te małżeństwa mają dużo seksu, a mało intymności (duchowości?) I dlatego nie wytrzymują próby czasu. Ja wiem że kobiety jakoś łatwiej łączą jedno z drugim. Osobiście uważam że mam ze swoją małżonką głęboką, intymną relację i nawet trudno mi to opisać słowami. Chyba że się mylę i czas pokaże co innego, choć bardzo w to wątpię.
O właśnie ksiądz powinien mieć intymne relacje z Bogiem i dzięki temu radzić sobie z popędami. Ostatnio czytam zarówno listy o.Pio jak i o.Dolindo. Polecam jak ktoś chce mnie dobrze zrozumieć. Aż dziwne jest to że tak wiele z tego co oni piszą jest nam bliskie w relacjach małżeńskich.
Bo to są nieludzkie czasy. Wymagają dużo. Głębszych rozważań i szczerych odpowiedzi. I wtedy dopiero można dostrzec pozytywną rolę KK. Trzeba się pozbyć poczucia winy. Antykoncepcja jest trybikiem większej maszyny. Trzeba mieć bardzo ograniczoną wyobraźnie, by całą winą obarczyć ludzi ją stosujących. Owszem może być i taka sytuacja, ale wydaje mi się że jest to bardziej wyjątek niż reguła.
Jeżeli jednak wraz z antykoncepcją, do małżeństwa przychodzi poczucie winy, to niedobrze to wróży małżonkom. Nie jest to wina stricte antykoncepcji, ale to poczucie winy zaczyna niszczyć relacje małżeńskie. Czyni je patologicznymi, tak jak jest to opisane w trójkącie karpmana. Dlatego uważam że antykoncepcja jest dużo mniejszym złem niż poczucie winy. A mało kto koncentruje na nim swoją uwagę, by móc podjąć realne działanie uzdrawiające te ważne relacje.
Dlaczego upadek jednych czy drugich ma świadczyć o tym, że wierność nie jest wartością?
Wielu nie czyta ze zrozumieniem ani nie liczy. Czy to znaczy, że analfabetyzm ma być normą i punktem odniesienia?
I można sobie układać w głowie do woli, fizjologi nie przeskoczysz
Ale jedni drugim będą demonizować
Chciałam dopowiedzieć, że:
- z tego NPR mamy 8 dzieci (żeby mnie do piekła niektórzy nie wysłali...) NPR działa u nas nie na zasadzie "żeby na 1000% dzieci nie było" - ale chyba na tej właściwej - nie jestem gotowa na "pchanie" się po kolejne, ale jak dasz, to wezmę. No w każdym razie moje sumienie absolutnie nie uważa, że postępujemy źle. Skutki są uważam pozytywne (w rodzinie, małżeństwie, we mnie), ale przyszły nie od razu.
@Tomasz, "kobieta czerpie maksymalną satysfakcję z pożycia w czasie dni płodnych" - no może i tak (skąd wiesz?), mnie tam w zupełności wystarcza co mam
I masz rację @Biznes Info , rzeczywiście intymność>seks, ale uważam że cały seks powinien zawierać się w "intymność", stąd uproszczenie. I również masz racje, ze ja łączę mocno jedno z drugim, może dlatego że jestem typem "nieflirtującym" - otoczenie traktuję rzeczowo, ucinając w zarodku jakieś insynuacje, a wobec męża- przeciwnie
Generalnie jak Was czytam, to uważam się za szczęściarę... mojego męża też:)
Może mamy inne uwarunkowania spoleczno-psychofizycze w naszych małżeństwach.
Jak chcecie, to tłumaczcie, @Agmar, @Tomasz.