@Ata kobieta czerpie maksymalną satysfakcję z pożycia w czasie dni płodnych" - no może i tak (skąd wiesz?), mnie tam w zupełności wystarcza co mam
skąd wiem? Od znajomych kobiet, z literatury oraz doświadczenia. Są też wyjątki od reguły. Są i takie niewiasty, którym najbardziej odpowiada sex w czasie menstruacji. Przyznaję, to lekki hardcore, ale w sensie formalnym jak najbardziej katolicki chociaż wbrew staremu zakonowi.
@Tomasz, co to proponujesz? Antykoncepcję? Czyli rujnowanie zdrowia kobiecie lub morderstwo przez środki wczesnoporonne?
@Ata kobieta czerpie maksymalną satysfakcję z pożycia w czasie dni płodnych" - no może i tak (skąd wiesz?), mnie tam w zupełności wystarcza co mam
skąd wiem? Od znajomych kobiet, z literatury oraz doświadczenia. Są też wyjątki od reguły. Są i takie niewiasty, którym najbardziej odpowiada sex w czasie menstruacji. Przyznaję, to lekki hardcore, ale w sensie formalnym jak najbardziej katolicki chociaż wbrew staremu zakonowi.
@Tomasz, co to proponujesz? Antykoncepcję? Czyli rujnowanie zdrowia kobiecie lub morderstwo przez środki wczesnoporonne?
Nie myl antykoncepcji z aborcją. Znasz kogoś, komu życie zrujnowały np. prezerwatywy? A a. hormonalna nie taka szkodliwa, jak to się wydawało 60 lat temu.
Spirale są wczesnoporonne. To chyba fakt, który kontrowersji nie budzi. Hormonalna "nie taka" szkodliwa. A brałeś? Fajnie jest zrzucić wszystkie niefajne konsekwencje na kobietę, prawda? I o tym właśnie jest nauka KK w temacie seksu. Kobieta nie jest przedmiotem, które nafaszerujesz chemią, żeby sobie użyć. Z drugiej strony, kobieca biologia jest faktycznie beznadziejna. Kiedy jest się w rui i by się bzykało niemalże każdego napotkanego, to lepiej nie, bo się zaciąży. Wot, takaja żyzń i nie ma dobrego rozwiązania.
@Tomasz Tabletki: Działanie hamujące owulację przez tabletki antykoncepcyjne polega na hamowaniu przez składnik estrogenowy wydzielania hormonu folikulotropowego (FSH) oraz dojrzewania pęcherzyka dominującego w jajniku. Z kolei składnik progestagenny hamuje w środku cyklu miesiączkowego wyrzut hormonu luteinizującego (LH). Ponadto, w trakcie zażywania doustnych środków antykoncepcyjnych śluz szyjkowy staje się nieprzepuszczalny dla plemników, a w endometriumzachodzązmianyniekorzystnedlaimplantacji zapłodnionej komórki jajowej.
Zastrzyk: Zastrzyk antykoncepcyjny hamuje wydzielanie gonadotropin przysadkowych LH i FSH - są to hormony wydzielane przez przysadkę mózgową , które "dają sygnał" jajnikom do rozpoczęcia owulacji. Brak tych hormonów powoduje brak oddziaływania na jajniki i tym samym brak owulacji. Ponadto, zastrzyk antykoncepcyjny zagęszcza śluz szyjkowy oraz zmieniaśluzówkęmacicy w taki sposób, ze niemamożliwościzagnieżdżenia się w niej jaja płodowego. co do jechania na sucho, to na tabletkach też jest posucha - nie ma owulacji nie ma płodnego śluzu, do tego nie wiem o jakim braku skutków ubocznych piszesz bo mogę Ci sporo napisać o własnych, brałam niedługo z może 1.5 roku w sumie na problemy których nie rozwiązały, a nawet pogłębiły i dorzuciły inne
W tym zestawieniu to tylko gumką by była nieporonna Wiec ja dalej trwam w zawieszenie npr jest dla mnie karą, ale antykoncepcja jest tak samo zla
@Ata kobieta czerpie maksymalną satysfakcję z pożycia w czasie dni płodnych" - no może i tak (skąd wiesz?), mnie tam w zupełności wystarcza co mam
skąd wiem? Od znajomych kobiet, z literatury oraz doświadczenia. Są też wyjątki od reguły. Są i takie niewiasty, którym najbardziej odpowiada sex w czasie menstruacji. Przyznaję, to lekki hardcore, ale w sensie formalnym jak najbardziej katolicki chociaż wbrew staremu zakonowi.
@Tomasz, co to proponujesz? Antykoncepcję? Czyli rujnowanie zdrowia kobiecie lub morderstwo przez środki wczesnoporonne?
Nie myl antykoncepcji z aborcją. Znasz kogoś, komu życie zrujnowały np. prezerwatywy? A a. hormonalna nie taka szkodliwa, jak to się wydawało 60 lat temu.
Spirale są wczesnoporonne. To chyba fakt, który kontrowersji nie budzi. Hormonalna "nie taka" szkodliwa. A brałeś? Fajnie jest zrzucić wszystkie niefajne konsekwencje na kobietę, prawda? I o tym właśnie jest nauka KK w temacie seksu. Kobieta nie jest przedmiotem, które nafaszerujesz chemią, żeby sobie użyć. Z drugiej strony, kobieca biologia jest faktycznie beznadziejna. Kiedy jest się w rui i by się bzykało niemalże każdego napotkanego, to lepiej nie, bo się zaciąży. Wot, takaja żyzń i nie ma dobrego rozwiązania.
No masz. Lepiej latami ściskać uda i poślady jechać na sucho. Niech się chłop ogarnia. Tylko potem nie jeden wchodzi w porno, burdel czy kochankę i zdziwienie. A taki był dobry i pobożny. Albo i ona utonie w ramionach jakiegoś Alvaro i zostawi rodzinę w cholerę. Ciało to tylko biologia. Na tym poziomie jesteśmy zwierzętami. Wystarczy chemicznie wyłączyć substancję szarą aby z zebrania kółka różańcowego zrobić seksualną orgię. Czyż nie?
Haha, na sucho to właśnie jest po antykoncepcji. Jeżeli nie miałeś doczynienia z kobietą w sytuacji intymnej, to napisały Ci tu kobiety w wątku. Tak, wiem, złośliwy przytyk.
Bardzo niespójny jesteś: z jednej strony "kobieta doświadcza największej satysfakcji w czasie dni płodnych", ale zd rugiej strony: pozbawmy ją tych dni płodnych żeby max satysfacji nie miała. Hmmmmmmm
Dla mnie element prokreacyjny seksu jest warunkiem satysfakcji z seksu. Mieliśmy czas, gdzie absolutnie wykluczaliśmy kolejne dziecko. Stosowalismy tak samo NPR, z zewnątrz nic się nie zmieniło, ale to wewnętrzne odrzucenie ewentualnego dziecka, odbierało mi frajdę z seksu. Teraz przy podejściu, że nie chcemy dziecka, ale może się trafić, jest super. I nic mi nie przeszkadza faza cyklu.
Dla mnie element prokreacyjny seksu jest warunkiem satysfakcji z seksu. Mieliśmy czas, gdzie absolutnie wykluczaliśmy kolejne dziecko. Stosowalismy tak samo NPR, z zewnątrz nic się nie zmieniło, ale to wewnętrzne odrzucenie ewentualnego dziecka, odbierało mi frajdę z seksu. Teraz przy podejściu, że nie chcemy dziecka, ale może się trafić, jest super. I nic mi nie przeszkadza faza cyklu.
Dla ciebie.
Jasne, że dla mnie. Dla Ciebie kryterium kobiecej satysfakcji jest faza cyklu. Jako kobieta napisałam co jest dla mnie ponad biologię.
Czy mężatka, która poznaje faceta i idzie z nim do łóżka w fazie niepłodnej ma mniejszą satysfakcję z seksu niż gdyby współżyła z mężem w dni plodne?
Większość, naprawdę zdecydowana większość których znam, pragnie służyć Bogu i innym ludziom. Problem z którym boryka się Kościół jest wspólny dla świeckich i księży. Są to depresje o których podstaw jest inżynieria społeczna, stosowana przez ludzi u władzy.
Ja osobiście uważam, że trójkąt karpmana byłby takim prostym i skutecznym narzędziem, który można by zastosować przeciw manipulacjom. Jak na razie innych rozwiązań nie widzę. Ludzi należałoby leczyć z ich poczucia winy/krzywdy. Obecnie uważam że na tym polega szatańskie zakłamanie, by ludzi w takie patologiczne relacje wpędzić. Czyli aby ludzie mieli poczucie winy bądź krzywdy, co czyni ich podatnymi na manipulacje
I hipokryzja sobie No, ale przynajmniej wiemy co jest idealem.
Cóż. Nakładanie zbyt dużych ciężarów tak się kończy. Restrykcyjne HV i psychotyczny stosunek do seks a w zaciszu plebanii i watykańskich dykasterii pedofilia, sodomia, ruja i poróbstwo. To jest dopiero hipokryzja. Poczytajcie o braciach Marie-Dominique oraz Thomas Philippe i ich wychowanka Jean Vanier. Cała trójka kumple JPII. Drugi z wymienionych miał wizję mistycznego seksu z NMP a potem, przez dziesiątki lat utrzymywał równie „święte” stosunki z wieloma kobietami. Żonami, pannami, zakonnicami. Jedna dokonała aborcji. I tak małżonkowie - niby - mają się w piekle za prezerwatywę smażyć a kler po cichu robi co chce.
Nie rozumiem, o co Ci chodzi? Fakt, że ktoś kogo znał św. JPII jest grzesznikiem jest dla Ciebie czymś szokującym? I podstawą do usprawiedliwiania grzechów własnych, innych, bo oceniasz, że one są mało istotne? Taka postawa "Dzięki Ci Boże, że jestem taki święty, a nie jak ten grzesznik X, Y"?
(...) w sumie to już ciągle odmawianie mężowi wpędza w poczucie winy bo jak inaczej jak Ci Ostaje 3 dni w miesiącu kiedy możesz
poczekaj, ale po kolei: - kto nie chce dzieci, mąż czy Ty??? - mąż nie wie, jak sytuacja wygląda? który dzień, jak temperatura, jakie ryzyko/szanse???
Dla mnie:
ustaliliśmy, że stosujemy naukę KK, bez antykoncepcji
mąż nie chce dzieci
mąż wie, co aktualnie grają "w żonie"
wnioski:
albo godzi się na ryzyko, a ja się z radością godzę, więc nie odmawiam
nie chce ryzykować, więc pomimo pragnień nie składa propozycji (a ja nie musze odmawiać, co mnie nie frustruje)
nie godzi się na ryzyko, ale składa propozycję, proponując coś, o czym oboje wiemy, że grzech - i wtedy ja decyduję czy w to wchodzę "z litości" dla niego lub z własnej chęci, czy nie. W ostatniej sytuacji nieoceniony jest Anioł Stróż, jeśli nie chcę grzeszyć. Jęśli się "łamię" - no to już mój problem- dyskusyjne, na ile dobrowolnie, na ile to jego "grzech cudzy"...
Może tylko dodam, że wszystkie powyższe są mi nieobce...
Ale wzorem jest Jezus, a nie ten czy inny duchowny. To postepowanie, nauczanie Jezusa i Jego Kościoła powinno być punktem odniesienia a nie czyny drugiego człowieka. Mamy też świętych, którzy pokazują, że da się być wiernym Bogu, że da się iść tą wąską drogą ku Niemu. Po co skupiać się na grzechach innych?
Dla mnie element prokreacyjny seksu jest warunkiem satysfakcji z seksu. Mieliśmy czas, gdzie absolutnie wykluczaliśmy kolejne dziecko. Stosowalismy tak samo NPR, z zewnątrz nic się nie zmieniło, ale to wewnętrzne odrzucenie ewentualnego dziecka, odbierało mi frajdę z seksu. Teraz przy podejściu, że nie chcemy dziecka, ale może się trafić, jest super. I nic mi nie przeszkadza faza cyklu.
@Beta -no masz rację! Chyba właśnie o to chodzi! Nobla Ci! I jednak trzeba otworzyć się na życie - choćby na milimetr.. i to zmienia wszystko. Lubę rozumieć, więc będę miała lepszy dzień dzięki Tobie (dzięki!) - a jeszcze i dzień cyklu odpowiedni
A i dla mnie ważniejsze jest kto co zrobił a nie jak jak pieknie i wzniosłe mówił Stąd tak denerwuje pan i pani z Ordo Iuris od zastanowieania się czy nie warto zakazac rozwodow, a sami po rozwodzie.
A dlaczego słuchasz danej osoby? Możesz wybierać tych, którzy są spójni.
Na koniec, bo robota czeka: cała ta dyskusja mnie dołuje, mam nieodparte wrażenie że można by ją streścić tak: -księża (Kościół, Jezus???) za dużo i nieżyciowo wymagają (w dodatku sami się nie stosują - no nie da się cały czas wypełniać nauki KK( woli Bożej???) , bo przecież nikt nie wychowa 20 dzieci... - grzeszymy, -"nie lublimy" grzeszyć - "niegrzeszenie jest trudne i nieprzyjemne, rodzi frustracje własne i cudze
Klasyczne zapętlenie Znaczy nie wszystkie elementy są brane pod uwagę, są bolesne przemilczenia, jest poczucie winy, jest poczucie krzywdy. Jest trójkąt karpmana zamiast miłości wzajemnej. I to jest niestety obecny standard w większości małżeństw.
Miłość wzajemna, która jest podstawą naszej wiary, wymaga aby z troską pochylić się nad tymi mechanizmami.
Sprawa jest jasna: Kościół powinien dopuścić prezerwatywy, wtedy katolicy nie będą żyć w hipokryzji, a kler nie będzie odklejony o laikatu. Tomasz założył firmę produkującą prezerwatywy i szuka rynku zbytu w Polsce?
Komentarz
Z drugiej strony, kobieca biologia jest faktycznie beznadziejna. Kiedy jest się w rui i by się bzykało niemalże każdego napotkanego, to lepiej nie, bo się zaciąży.
Wot, takaja żyzń i nie ma dobrego rozwiązania.
ło matko!
Ja to mam szczęście...
Tabletki:
Działanie hamujące owulację przez tabletki antykoncepcyjne polega na hamowaniu przez składnik estrogenowy wydzielania hormonu folikulotropowego (FSH) oraz dojrzewania pęcherzyka dominującego w jajniku. Z kolei składnik progestagenny hamuje w środku cyklu miesiączkowego wyrzut hormonu luteinizującego (LH). Ponadto, w trakcie zażywania doustnych środków antykoncepcyjnych śluz szyjkowy staje się nieprzepuszczalny dla plemników, a w endometrium zachodzą zmiany niekorzystne dla implantacji zapłodnionej komórki jajowej.
Zastrzyk:
Zastrzyk antykoncepcyjny hamuje wydzielanie gonadotropin przysadkowych LH i FSH - są to hormony wydzielane przez przysadkę mózgową , które "dają sygnał" jajnikom do rozpoczęcia owulacji. Brak tych hormonów powoduje brak oddziaływania na jajniki i tym samym brak owulacji. Ponadto, zastrzyk antykoncepcyjny zagęszcza śluz szyjkowy oraz zmienia śluzówkę macicy w taki sposób, ze nie ma możliwości zagnieżdżenia się w niej jaja płodowego.
co do jechania na sucho, to na tabletkach też jest posucha - nie ma owulacji nie ma płodnego śluzu, do tego nie wiem o jakim braku skutków ubocznych piszesz bo mogę Ci sporo napisać o własnych, brałam niedługo z może 1.5 roku w sumie na problemy których nie rozwiązały, a nawet pogłębiły i dorzuciły inne
W tym zestawieniu to tylko gumką by była nieporonna
Wiec ja dalej trwam w zawieszenie npr jest dla mnie karą, ale antykoncepcja jest tak samo zla
Teraz przy podejściu, że nie chcemy dziecka, ale może się trafić, jest super. I nic mi nie przeszkadza faza cyklu.
Czy mężatka, która poznaje faceta i idzie z nim do łóżka w fazie niepłodnej ma mniejszą satysfakcję z seksu niż gdyby współżyła z mężem w dni plodne?
Ja osobiście uważam, że trójkąt karpmana byłby takim prostym i skutecznym narzędziem, który można by zastosować przeciw manipulacjom. Jak na razie innych rozwiązań nie widzę. Ludzi należałoby leczyć z ich poczucia winy/krzywdy. Obecnie uważam że na tym polega szatańskie zakłamanie, by ludzi w takie patologiczne relacje wpędzić. Czyli aby ludzie mieli poczucie winy bądź krzywdy, co czyni ich podatnymi na manipulacje
- kto nie chce dzieci, mąż czy Ty???
- mąż nie wie, jak sytuacja wygląda? który dzień, jak temperatura, jakie ryzyko/szanse???
Dla mnie:
- ustaliliśmy, że stosujemy naukę KK, bez antykoncepcji
- mąż nie chce dzieci
- mąż wie, co aktualnie grają "w żonie"
wnioski:- albo godzi się na ryzyko, a ja się z radością godzę, więc nie odmawiam
- nie chce ryzykować, więc pomimo pragnień nie składa propozycji (a ja nie musze odmawiać, co mnie nie frustruje)
- nie godzi się na ryzyko, ale składa propozycję, proponując coś, o czym oboje wiemy, że grzech - i wtedy ja decyduję czy w to wchodzę "z litości" dla niego lub z własnej chęci, czy nie. W ostatniej sytuacji nieoceniony jest Anioł Stróż, jeśli nie chcę grzeszyć. Jęśli się "łamię" - no to już mój problem- dyskusyjne, na ile dobrowolnie, na ile to jego "grzech cudzy"...
Może tylko dodam, że wszystkie powyższe są mi nieobce...Sportowcy jak trenują to też z założeniem zdobycia złotego medalu
I jednak trzeba otworzyć się na życie - choćby na milimetr.. i to zmienia wszystko.
Lubę rozumieć, więc będę miała lepszy dzień dzięki Tobie (dzięki!) - a jeszcze i dzień cyklu odpowiedni
Jakie grubsze problemy katolików masz na myśli?
NPR porządkuje dziedzinę ważną dla każdego małżeńskiego.
No ludzie grzeszą a potem postanawiają poprawę i tak życie mija
cała ta dyskusja mnie dołuje, mam nieodparte wrażenie że można by ją streścić tak:
-księża (Kościół, Jezus???) za dużo i nieżyciowo wymagają (w dodatku sami się nie stosują
- no nie da się cały czas wypełniać nauki KK( woli Bożej???) , bo przecież nikt nie wychowa 20 dzieci...
- grzeszymy,
-"nie lublimy" grzeszyć
- "niegrzeszenie jest trudne i nieprzyjemne, rodzi frustracje własne i cudze
WNIOSEK: zmieńmy naukę KK
(zaraz, zaraz, to jakoś znajomo brzmi.....)
Miłość wzajemna, która jest podstawą naszej wiary, wymaga aby z troską pochylić się nad tymi mechanizmami.