Niektórzy naprawdę nie powinni mieć dzieci. Może gdyby nie presja społeczna, mniej byłoby historii, że ktoś polewał dziecko wrzątkiem czy przypalał papierosem..
Niektórzy naprawdę nie powinni mieć dzieci. Może gdyby nie presja społeczna, mniej byłoby historii, że ktoś polewał dziecko wrzątkiem czy przypalał papierosem..
to powiedz takiemu dziecku, że nie powinno żyć;
z bestialstwem należy walczyć i tyle;
życie ogólnie potrafi być ciężkie i okrutne, szczególnie w okresie dojrzewania
Koszty cierpienia psychicznego i fizycznego ponoszonego przez te dzieci. Tylko nie wyskakuj mi od razu z aborcją dzieci z chorobami, bo nie o tym mówię. Mówię o presji społecznej na posiadanie dzieci, której ulegają osoby, które w danych okolicznościach i danym etapie swojego życia nie powinny być rodzicami.
Koszty cierpienia psychicznego i fizycznego ponoszonego przez te dzieci. Tylko nie wyskakuj mi od razu z aborcją dzieci z chorobami, bo nie o tym mówię. Mówię o presji społecznej na posiadanie dzieci, której ulegają osoby, które w danych okolicznościach i danym etapie swojego życia nie powinny być rodzicami.
o! a kto ma wydawać pozwolenia na posiadanie dzieci?
to po pierwsze, a po drugie - także normalne życie jest pełne cierpienia, nie wiem, czy przypalanie papierosem, może się równać, pod względem intensywności cierpienia z zawodem miłosnym, z zawaleniem się całego świata młodego człowieka
Nie mówię o wydawaniu pozwoleń, tylko o wywieraniu presji. I ta presja wcale nie musi być np. ciągłym nagabywaniem "chcę mieć wnuki". Czasem jeden "żart" w stylu "tobie to chyba nie staje" może wywołać całą lawinę zdarzeń z maltretowaniem dziecka na końcu.
Owszem, w życiu jest cierpienie, na różnych etapach życia. Ja nie mówię o postawie, żeby w ogóle nie powoływać do życia żadnych dzieci w celu oszczędzenia im cierpień. Tylko o tym, że rodzicielstwo to odpowiedzialność, a presja społeczna może popchnąć do rodzicielstwa osoby, które nie chcą, i nie mają zdolności być rodzicami.
Nie mówię o wydawaniu pozwoleń, tylko o wywieraniu presji. I ta presja wcale nie musi być np. ciągłym nagabywaniem "chcę mieć wnuki". Czasem jeden "żart" w stylu "tobie to chyba nie staje" może wywołać całą lawinę zdarzeń z maltretowaniem dziecka na końcu.
Owszem, w życiu jest cierpienie, na różnych etapach życia. Ja nie mówię o postawie, żeby w ogóle nie powoływać do życia żadnych dzieci w celu oszczędzenia im cierpień. Tylko o tym, że rodzicielstwo to odpowiedzialność, a presja społeczna może popchnąć do rodzicielstwa osoby, które nie chcą, i nie mają zdolności być rodzicami.
odpowiedzialność, jak i inne cechy, nabywa się w trakcie działania
na przykład ja, nie miałem pojęcia o odpowiedzialności za dzieci, o jej ciężarze, dopóki nie narodziły się dzieci
To nie sprawdza się w każdym przypadku. Nie wszyscy ekspresowo dojrzewają i biorą się w garść po narodzinach dziecka, nie wszystkim włącza się instynkt macierzyński/ojcowski. Niektórzy mają bardzo dużo spraw do przepracowania i poukładania we własnym życiu, a często pochodząc z rodzin dysfunkcyjnych i żyjąc w patologicznym środowisku nie mają nawet świadomości, co jest na rzeczy, bo nie mają dobrych punktów odniesienia.
Zakładam, że twój post miał być taki lżejszy i że chodziło o słowo bezkidka. Tylko myślę, że powinniśmy być ostrożniejsi w tym, co mówimy, bo te "bezkidki" mogą narobić tyle samo szkody, co żarty o "stawaniu".
Nie mówię o wydawaniu pozwoleń, tylko o wywieraniu presji. I ta presja wcale nie musi być np. ciągłym nagabywaniem "chcę mieć wnuki". Czasem jeden "żart" w stylu "tobie to chyba nie staje" może wywołać całą lawinę zdarzeń z maltretowaniem dziecka na końcu.
Efekt motyla. Sumowanie małych elementów. Małe zło tu, małe tam. Śnieżka, która uruchamia lawinę. Dziecko, po to żeby pokazać innym, że się nie jest impotentem/suchą pustynią albo podnieść we własnych oczach swoją wartość. W przypadku osób niedojrzałych, z masą własnych problemów ze sobą, i do tego bez dobrych wzorców nietrudno o sytuacje drastyczne.
Im mam więcej lat, tym bardziej uważam, że trzeba bardzo bardzo uważać na słowa. Kiedyś amerykańska poprawność wydawała mi się śmieszna i przesadzona. Teraz myślę, że jest w tym sporo racji. "Człowiek słowem złym zabija tak, jak nożem." Czasem nie tyle słowem złym, ile głupim.
Komentarz
z bestialstwem należy walczyć i tyle;
życie ogólnie potrafi być ciężkie i okrutne, szczególnie w okresie dojrzewania
Tylko nie wyskakuj mi od razu z aborcją dzieci z chorobami, bo nie o tym mówię.
Mówię o presji społecznej na posiadanie dzieci, której ulegają osoby, które w danych okolicznościach i danym etapie swojego życia nie powinny być rodzicami.
a kto ma wydawać pozwolenia na posiadanie dzieci?
to po pierwsze,
a po drugie - także normalne życie jest pełne cierpienia, nie wiem, czy przypalanie papierosem, może się równać, pod względem intensywności cierpienia z zawodem miłosnym, z zawaleniem się całego świata młodego człowieka
I ta presja wcale nie musi być np. ciągłym nagabywaniem "chcę mieć wnuki". Czasem jeden "żart" w stylu "tobie to chyba nie staje" może wywołać całą lawinę zdarzeń z maltretowaniem dziecka na końcu.
Owszem, w życiu jest cierpienie, na różnych etapach życia. Ja nie mówię o postawie, żeby w ogóle nie powoływać do życia żadnych dzieci w celu oszczędzenia im cierpień. Tylko o tym, że rodzicielstwo to odpowiedzialność, a presja społeczna może popchnąć do rodzicielstwa osoby, które nie chcą, i nie mają zdolności być rodzicami.
na przykład ja,
nie miałem pojęcia o odpowiedzialności za dzieci, o jej ciężarze, dopóki nie narodziły się dzieci
Niektórzy mają bardzo dużo spraw do przepracowania i poukładania we własnym życiu, a często pochodząc z rodzin dysfunkcyjnych i żyjąc w patologicznym środowisku nie mają nawet świadomości, co jest na rzeczy, bo nie mają dobrych punktów odniesienia.
__________
Bez jaj
"Człowiek słowem złym zabija tak, jak nożem." Czasem nie tyle słowem złym, ile głupim.