Powtarzam, ja nic nie dostaję. To jest forma zwrotu podatku dochodowego i vat. I nie wymagam, żeby mi ktokolwiek cokolwiek zapewnił.
Owszem, dostajesz. Skoro traktujesz 500+ jako zwrot podatku, to znaczy, że dostajesz darmowe drogi, policję, szpital, edukację dzieci itd. na co są przeznaczane podatki.
Zalożmy, że wysokość naszych składek i podatków jest większa niż świadczenie, które dostajemy. Czy mogę wtedy liczyć na Twoje przeprosiny?
Załóżmy, że dostajesz w 500+ i ulgach podatkowych mniej niż placisz. Co to zmienia? Nadal Twoje podatki, które nie zostają w budżecie ktoś inny musi pokryć. A jeżeli zakladasz, że nie, to znaczy, że bez tego socjalu poziom podatków mógłby być niższy a tak część społeczeństwa płaci na to, żeby innym wypłacić.
Dlatego np. wysoki poziom edukacji powinien byc dostępny dla każdego dziecka. Płacę podatki, dostaję 500+, które idzie na prywatną szkołę. U kogoś innego na korepetycje. Absurdalne. Podobnie z opieką zdrowotną. Z podatków jest darmowa, ale poziom jest taki, że i tak lepiej zapłacić się z kieszeni.
Załóżmy, że dostajesz w 500+ i ulgach podatkowych mniej niż placisz. Co to zmienia? Nadal Twoje podatki, które nie zostają w budżecie ktoś inny musi pokryć. A jeżeli zakladasz, że nie, to znaczy, że bez tego socjalu poziom podatków mógłby być niższy a tak część społeczeństwa płaci na to, żeby innym wypłacić.
Na tym polega ten system. Jedni dają więcej inni mniej a inni wcale. Jedni płacą składki zdrowotne od każdej umowy (było kilka lat w moim życiu, że płaciłam skladkę w trzech miejscach - niebagatelne 1400 zł miesięcznie) a i tak w wielu przypadkach nie dostaniesz się do lekarza czy na rehabilitację na NFZ. Buduje się drogi w częściach Polski, w które nie jeżdżę i nie będę z nich korzystać. Dlaczego społeczeństwo ma płacić za budowę muzeum, skoro 95 proc ludzi nie chodzi do muzeum? Otóż wszystkie te decyzje zapadają, bo ktoś, kogo społeczeństwo wybrało, uznał że jest w tym jakiś cel. Celem świadczeń rodzinnych jest wspomaganie rodzin w wychowaniu dzieci, bez których za czterdzieści lat upadnie system emerytalny.
Dlatego np. wysoki poziom edukacji powinien byc dostępny dla każdego dziecka. Płacę podatki, dostaję 500+, które idzie na prywatną szkołę. U kogoś innego na korepetycje. Absurdalne. Podobnie z opieką zdrowotną. Z podatków jest darmowa, ale poziom jest taki, że i tak lepiej zapłacić się z kieszeni.
@M_Monia Samo dawanie kasy nie spowoduje niwelowania różnic społecznych. Owszem, na szybko jest efekt, ale w perspektywie niewiele zmieni. Chyba, że założymy, że dobrze gdy w społeczeństwie częśc ludzi pracuje na dany poziom a inni go mają dzięki socjalowi. Nie wszyscy ludzie wykorzystają 500+ na rozwój dzieci, który może dać dzieciom lepsze perspektywy na dobry poziom bez socjalu. I nie chodzi, że patologia przepije. Ale realne możliwości, dostępność opcji.
@Kacha, jeśli chodzi o system emerytalny, to wazne, by dzieci jak dorosną chciały pracować w gospodarce i miały dobre zarobki. Samo to że będą nie uratuje systemu jak będą siedziec na socjalu.
Dlatego np. wysoki poziom edukacji powinien byc dostępny dla każdego dziecka. Płacę podatki, dostaję 500+, które idzie na prywatną szkołę. U kogoś innego na korepetycje. Absurdalne. Podobnie z opieką zdrowotną. Z podatków jest darmowa, ale poziom jest taki, że i tak lepiej zapłacić się z kieszeni.
Jak rozumiesz wysoki poziom.edukacji?
Tak, by nie było różnicy czy ktoś jest w prywatnej czy nie, by korepetycje były zbędne.
Dlatego np. wysoki poziom edukacji powinien byc dostępny dla każdego dziecka. Płacę podatki, dostaję 500+, które idzie na prywatną szkołę. U kogoś innego na korepetycje. Absurdalne. Podobnie z opieką zdrowotną. Z podatków jest darmowa, ale poziom jest taki, że i tak lepiej zapłacić się z kieszeni.
Jak rozumiesz wysoki poziom.edukacji?
Tak, by nie było różnicy czy ktoś jest w prywatnej czy nie, by korepetycje były zbędne.
Mam w pracy styczność z dziećmi z różnych placówek - prywatnych i państwowych i nie zauważyłam, żeby była jakaś kolosalna różnica w poziomie nauczania w tych miejscach - przynajmniej na poziomie szkół podstawowych i przedszkoli, z licealistami nie pracuję. Ogólnie cały system szkolny jest trochę kulawy, ale szkoły prywatne wcale nie zapewniają lepszego poziomu kształcenia.
Ja mam inne doświadczenie. I chodzi właśnie o to, by bez względu na miejsce gdzie dziecko mieszka, zamożność i świadomość rodziców, edukacja publiczna dawała zbliżone możliwości.
Problem korepetycji to, poza wyjątkowymi sytuacjami, lekcjami języka obcego i przygotowaniem do matury, przede wszystkim praca z dziećmi, którym się nie chce uczyć i potrzebują człowieka, żeby siedział obok i nawkładał wiedzę do głowy.
Ja mam inne doświadczenie. I chodzi właśnie o to, by bez względu na miejsce gdzie dziecko mieszka, zamożność i świadomość rodziców, edukacja publiczna dawała zbliżone możliwości.
Ale to też jest takie socjalistyczne myślenie. Zakłada, że wszystkie dzieci mają takie same możliwości i potrzeby i dając "wszystkim po równo" pomożemy każdemu dziecku rozwinąć skrzydła. Jak patrzę na moje życie to myślę, że udział szkoły w moim kształtowaniu był mniej niż znikomy. To, co mnie realnie zbudowało to rzeczy, które zapewnili mi rodzice - biblioteczki pełne książek, pieniądze na wyjścia do teatru i na koncerty i szkoła muzyczna. I mam też takie przekonanie, że najpiękniej się dzieci rozwijają przy rodzicach a nie w szkole czy w jakiejkolwiek innej instytucji. Nie wiem czy byłoby możliwe stworzyć taki system oświaty, żeby każde dziecko odnalazło tam swoją pasję i drogę na przyszłość.
Ja mam inne doświadczenie. I chodzi właśnie o to, by bez względu na miejsce gdzie dziecko mieszka, zamożność i świadomość rodziców, edukacja publiczna dawała zbliżone możliwości.
Ale to też jest takie socjalistyczne myślenie. Zakłada, że wszystkie dzieci mają takie same możliwości i potrzeby i dając "wszystkim po równo" pomożemy każdemu dziecku rozwinąć skrzydła.
Wręcz przeciwnie. Pomóc każdemu może indywidualne podejście a nie traktowanie wszystkich tak samo. Edukacja "po równo" jest dla przecietniaków, dziecko wybitne sie nudzi i marnuje swój potencjał, dziecko słabe się zniechęca i też marnuje swoj potencjał.
Jak patrzę na moje życie to myślę, że udział szkoły w moim kształtowaniu był mniej niż znikomy. To, co mnie realnie zbudowało to rzeczy, które zapewnili mi rodzice - biblioteczki pełne książek, pieniądze na wyjścia do teatru i na koncerty i szkoła muzyczna. I mam też takie przekonanie, że najpiękniej się dzieci rozwijają przy rodzicach a nie w szkole czy w jakiejkolwiek innej instytucji. Nie wiem czy byłoby możliwe stworzyć taki system oświaty, żeby każde dziecko odnalazło tam swoją pasję i drogę na przyszłość.
Ale przecież nie chodzi o to, że dobra szkoła to szkoła zastepująca dziecku rodzinę.
Ja mam inne doświadczenie. I chodzi właśnie o to, by bez względu na miejsce gdzie dziecko mieszka, zamożność i świadomość rodziców, edukacja publiczna dawała zbliżone możliwości.
Ale to też jest takie socjalistyczne myślenie. Zakłada, że wszystkie dzieci mają takie same możliwości i potrzeby i dając "wszystkim po równo" pomożemy każdemu dziecku rozwinąć skrzydła.
Wręcz przeciwnie. Pomóc każdemu może indywidualne podejście a nie traktowanie wszystkich tak samo. Edukacja "po równo" jest dla przecietniaków, dziecko wybitne sie nudzi i marnuje swój potencjał, dziecko słabe się zniechęca i też marnuje swoj potencjał.
No to do odstrzału byłby przede wszystkim system egzaminacyjny, bo on obecnie bardzo lubi przeciętniaków. I nie ma w nim miejsca na indywidualne podejście do ucznia. Jeden arkusz dla wszystkich i kropka.
Nie miałam też na myśli traktowania wszystkich tak samo, ale o rozwiązanie systemowe, w którym by każde dziecko miało pełnię możliwości do rozwoju. I przy okazji dobrze zdało egzaminy. Oraz nauczyło się odpowiedzialności za swoje decyzje.
Kończąc dygresję. Plusem 500 plusa jest to, że dostajesz kasę do ręki i możesz sobie zapłacić za szkole prywatną. Kto inny sobie zapłaci za żłobek, inny za terapię. A wyobraź sobie, że kończy się 500 plus i cała kasa idzie w żłobki...
Jak w żłobki, to rodzice pracują, jak pracują, to płacą podatki, jak płacą podatki, to jest więcej kasy do dyspozycji i moze ta kasa idzie w poprawę edukacji, zdrowie.
Bez przesady. Nie jest oszukana. Tak jak nie jesteś oszukana gdy zrobi się drogę gdzieś, gdzie nigdy nie pojedziesz. Ale dostając 500 do ręki możesz sama zdecydować co zrobisz i co będzie najlepsze dla Twojego dziecka.
Bez przesady. Nie jest oszukana. Tak jak nie jesteś oszukana gdy zrobi się drogę gdzieś, gdzie nigdy nie pojedziesz. Ale dostając 500 do ręki możesz sama zdecydować co zrobisz i co będzie najlepsze dla Twojego dziecka.
Ale to naiwne "dostajesz 500 do ręki". No tak to nie działa. Tych pieniędzy nikt nie dostaje, na to płacimy z własnych podatków. Za podwyżkę do 800+ czy jakieś inne rozdawnictwo wszyscy w ten czy inny sposób zapłacimy - czy to podwyżką podatków, czy poprzez wyższe ceny w sklepach (wzrost inflacji), czy zadłużeniem państwa. Zwróćcie też uwagę na fakt, że tu jesteśmy w dość niereprezentatywnej grupie - osób wielodzietnych. Jeżeli ktoś ma 7-8 dzieci i nie zarabia jakoś znacznie ponad przeciętną, to rozumiem, że miesięcznie na koncie pojawia mu się znaczna kwota i widzi realny zysk. U nas przy czwórce już to tak kolorowo nie wygląda, a dla większości Polaków, którzy mają 1-2 dzieci koszty mogą znacznie przewyższać...
@Coralgol Sam fakt, że ten program jest na kredyt to jest problem. Jak już mają dawać to niech zostawia jeden program, a nie multum. Bo emeryci, bo węgiel, bo to bo tamto, a Polska to nie Niemcy
Bez przesady. Nie jest oszukana. Tak jak nie jesteś oszukana gdy zrobi się drogę gdzieś, gdzie nigdy nie pojedziesz. Ale dostając 500 do ręki możesz sama zdecydować co zrobisz i co będzie najlepsze dla Twojego dziecka.
Ale to naiwne "dostajesz 500 do ręki". No tak to nie działa. Tych pieniędzy nikt nie dostaje, na to płacimy z własnych podatków. Za podwyżkę do 800+ czy jakieś inne rozdawnictwo wszyscy w ten czy inny sposób zapłacimy - czy to podwyżką podatków, czy poprzez wyższe ceny w sklepach (wzrost inflacji), czy zadłużeniem państwa. Zwróćcie też uwagę na fakt, że tu jesteśmy w dość niereprezentatywnej grupie - osób wielodzietnych. Jeżeli ktoś ma 7-8 dzieci i nie zarabia jakoś znacznie ponad przeciętną, to rozumiem, że miesięcznie na koncie pojawia mu się znaczna kwota i widzi realny zysk. U nas przy czwórce już to tak kolorowo nie wygląda, a dla większości Polaków, którzy mają 1-2 dzieci koszty mogą znacznie przewyższać...
Przeczytaj proszę kilka moich wcześniejszych wypowiedzi. Pisałam tam o tym, że te pieniądze nie są nikomu podarowane ale są formą zwrotu podatku. I że odbiorcy 500 plus odprowadzają składki. Oraz, że inflacja nie wynika tylko i wyłącznie z rozdawnictwa, bo cały świat obecnie ponosi finansowa konsekwencje pandemii i wojny. Tak jeszcze nadmienię na marginesie, że nikt nie proponuje nam całkowitego zniesienia podatków w zamian za zabranie 500 plus, więc rozważania są ogólnie ściśle teoretyczne.
Przeczytaj uważnie moją wypowiedź. 500+ nie jest zwrotem podatku, bo te pieniądze dostaje każdy, bez względu na to czy i ile podatku płaci. I bardzo wielu rodziców, poza może grupką "bardzo wielodzietnych" widzi, że realnie po prostu na takiej polityce traci.
O przyczynach inflacji pisałam na forum bardzo dużo i szczegółowo, możesz poszukać moich wpisów jeżeli problem Cię interesuje: w skrócie - rozdawnictwo nie jest oczywiście jedyną przyczyną - jest jedną ze składowych - to jak długotrwałe usypywanie beczki z prochem, która została podpalona w momencie gdy pojawiły się międzynarodowe problemy (pandemia + wojna na Ukrainie)
Całkowite zniesienie podatków to libertariańska utopia. Chcesz prywatyzacji wojska czy policji? Ławek w parkach i chodników? Ja jestem (ogólnie) za prostymi i niskimi podatkami, nie za zniesieniem ich całkowicie, bo to totalna głupota.
Większość bezdzietnych których znam zarabia i się utrzymuje samodzielnie. Jak czytam Twoje posty to mam wrażenie, że jakiś lewacki troll chce skompromitować wielodzietnych przedstawiając ich karykaturalnie.
@M_Monia Ale nikt nie zdecyduje się na dziecko dla programów socjalnych bo to nie jest normalne. Co innego jak ktoś porządnie zarabia, ma stabilny zwiazek, ale dla 800 złotych?
Komentarz
Podobnie z opieką zdrowotną. Z podatków jest darmowa, ale poziom jest taki, że i tak lepiej zapłacić się z kieszeni.
Na tym polega ten system. Jedni dają więcej inni mniej a inni wcale. Jedni płacą składki zdrowotne od każdej umowy (było kilka lat w moim życiu, że płaciłam skladkę w trzech miejscach - niebagatelne 1400 zł miesięcznie) a i tak w wielu przypadkach nie dostaniesz się do lekarza czy na rehabilitację na NFZ. Buduje się drogi w częściach Polski, w które nie jeżdżę i nie będę z nich korzystać. Dlaczego społeczeństwo ma płacić za budowę muzeum, skoro 95 proc ludzi nie chodzi do muzeum? Otóż wszystkie te decyzje zapadają, bo ktoś, kogo społeczeństwo wybrało, uznał że jest w tym jakiś cel. Celem świadczeń rodzinnych jest wspomaganie rodzin w wychowaniu dzieci, bez których za czterdzieści lat upadnie system emerytalny.
Jak rozumiesz wysoki poziom.edukacji?
Jak patrzę na moje życie to myślę, że udział szkoły w moim kształtowaniu był mniej niż znikomy. To, co mnie realnie zbudowało to rzeczy, które zapewnili mi rodzice - biblioteczki pełne książek, pieniądze na wyjścia do teatru i na koncerty i szkoła muzyczna. I mam też takie przekonanie, że najpiękniej się dzieci rozwijają przy rodzicach a nie w szkole czy w jakiejkolwiek innej instytucji. Nie wiem czy byłoby możliwe stworzyć taki system oświaty, żeby każde dziecko odnalazło tam swoją pasję i drogę na przyszłość.
Pomóc każdemu może indywidualne podejście a nie traktowanie wszystkich tak samo. Edukacja "po równo" jest dla przecietniaków, dziecko wybitne sie nudzi i marnuje swój potencjał, dziecko słabe się zniechęca i też marnuje swoj potencjał.
Ale przecież nie chodzi o to, że dobra szkoła to szkoła zastepująca dziecku rodzinę.
No tak to nie działa. Tych pieniędzy nikt nie dostaje, na to płacimy z własnych podatków.
Za podwyżkę do 800+ czy jakieś inne rozdawnictwo wszyscy w ten czy inny sposób zapłacimy - czy to podwyżką podatków, czy poprzez wyższe ceny w sklepach (wzrost inflacji), czy zadłużeniem państwa.
Zwróćcie też uwagę na fakt, że tu jesteśmy w dość niereprezentatywnej grupie - osób wielodzietnych. Jeżeli ktoś ma 7-8 dzieci i nie zarabia jakoś znacznie ponad przeciętną, to rozumiem, że miesięcznie na koncie pojawia mu się znaczna kwota i widzi realny zysk. U nas przy czwórce już to tak kolorowo nie wygląda, a dla większości Polaków, którzy mają 1-2 dzieci koszty mogą znacznie przewyższać...
Przeczytaj proszę kilka moich wcześniejszych wypowiedzi. Pisałam tam o tym, że te pieniądze nie są nikomu podarowane ale są formą zwrotu podatku. I że odbiorcy 500 plus odprowadzają składki. Oraz, że inflacja nie wynika tylko i wyłącznie z rozdawnictwa, bo cały świat obecnie ponosi finansowa konsekwencje pandemii i wojny.
Tak jeszcze nadmienię na marginesie, że nikt nie proponuje nam całkowitego zniesienia podatków w zamian za zabranie 500 plus, więc rozważania są ogólnie ściśle teoretyczne.
Przeczytaj uważnie moją wypowiedź.
500+ nie jest zwrotem podatku, bo te pieniądze dostaje każdy, bez względu na to czy i ile podatku płaci. I bardzo wielu rodziców, poza może grupką "bardzo wielodzietnych" widzi, że realnie po prostu na takiej polityce traci.
O przyczynach inflacji pisałam na forum bardzo dużo i szczegółowo, możesz poszukać moich wpisów jeżeli problem Cię interesuje: w skrócie - rozdawnictwo nie jest oczywiście jedyną przyczyną - jest jedną ze składowych - to jak długotrwałe usypywanie beczki z prochem, która została podpalona w momencie gdy pojawiły się międzynarodowe problemy (pandemia + wojna na Ukrainie)
Całkowite zniesienie podatków to libertariańska utopia. Chcesz prywatyzacji wojska czy policji? Ławek w parkach i chodników? Ja jestem (ogólnie) za prostymi i niskimi podatkami, nie za zniesieniem ich całkowicie, bo to totalna głupota.
Większość bezdzietnych których znam zarabia i się utrzymuje samodzielnie. Jak czytam Twoje posty to mam wrażenie, że jakiś lewacki troll chce skompromitować wielodzietnych przedstawiając ich karykaturalnie.