@Chaber Jak już pisałam, co dom to obyczaj. Znana mi osoba lubi teraz już męża swojej córki, nawet gdy mieszkali bez ślubu to nie robiła im, przynajmniej nie mówiła o tym nam, większych afer. Grzechy cudze istnieja, ale też życie nie jest takie proste, co wiesz lepiej ode mnie.
Tak to można sobie wszystko wytłumaczyć. Oczywiście są sytuacje życiowe trudne, bardzo pogmatwane, ale w większości przypadków ludzie sami tak pokomplikowali.
Nie chodzi o to, że co dom, to obyczaj, tylko Bóg nam dał jasne wytyczne, i tego się trzeba trzymać, a nie tak po troszeczku luzować, trochę tu, trochę tam.
@M_Monia Mi rodzice nie robili afer, że co weekend do domu przyprowadzałam faceta. Finalnie nic już z tego nie ma. Większość osób z mojej rodziny to były osoby po kilkuletnich związkach. Nie znam wielu par, które brały ślub np po roku. Jak Bóg podpowie właściwego, to czemu nie, ale jednak też warto lepiej kogoś poznać według mnie.
@Chaber Ja to rozumiem, też jestem katoliczka, ale osoby o których mówię, to dobrzy ludzie, moja własna rodzina. Tata ileś lat nie miał nikogo, miał parę kobiet. Ja też finalnie bywałam w związkach i związków nie ma. Dzieci moich ciotek i wujków to normalni, kochający się ludzie. A rodzina znowuż raczej jest tak "zwyczajnie" katolicka w większości, albo i też niewierzący są.
Mi by chyba robili. No ale moi rodzice też złagodnieli. Kiedyś oburzali się a dziś. No cóż takie życie, tak wybierają młodzi ect. Może mają rację. Po co w ślub się pakować.
Nie mają racji. To podszepty złego. Bóg wymyślił, że jak dla kogoś życie w parze, to w małżeństwie. Dwupłciowym - kobieta plus mężczyzna. Monogamicznym. Nierozerwalnym. Skoro tak wymyślił, to znaczy, że to jest dobre i korzystne dla nas.
I nie ma co z tym za bardzo dyskutować, nawet jak po ludzku nam się wydaje, że jest inaczej. A "testowanie" przed ślubem, bo "skoro małżeństwo ma być nierozerwalne, to muszę przecież sprawdzić, bo to poważna decyzja" - to też podstęp. Trwałość małżeństwa zależy od wielu czynników i można się na wszystkie strony przetestować i tak to nic nie gwarantuje.
@Chaber Ale za każdego życia nie przeżyje. Nie miałabym odwagi powiedzieć komuś z mojej rodziny, że ich wybór był gorszy od mojego, że też z powodu Boga chcialam inaczej żyć. Wiadomo, są pokusy, podszepty, ale finalnie są nasze decyzje.
@Chaber Co do testowania, pamiętam sytuację gdzie dziewczyna pobrała się po 3 miesiącach, a potem rozwiodła, ślub cywilny. Nie chcę tutaj też bronić wiecznych konkubinatów, ale też wpakować się w coś od razu a potem żałować, to może być bolesne. Podobnie jak zerwanie po latach, a dzisiaj nawet małżeństwa często kończą się rozwodem.
Mam wrażenie, że pokolenie moich rodziców miało w tej kwestii łatwiej.
Trzeba rozróżnić między wyrzuceniem dzieci z domu a brakiem przyzwolenia na mieszkanie dorosłego dziecka w domu rodzinnym z konkubentem. Chcą żyć po swojemu, niech żyją za swoje.
Dla mnie osobiście, to granica jest dość cienka. Jak ma wyglądać brak przyzwolenia? Zabrać im środki finansowe? Na siłę? Wepchać w poczucie winy? Osobiście uważam, że takie wpływanie na innych jest wbrew nauce Jezusa, czyli wbrew wartościom chrześcijańskim. I prawdą jest, że najtrudniej jest samemu przeprosić Boga za własne grzechy. A potem można usuwać drzazgi u innych.
Tylko że przyczyna popularności konkubinatów tkwi w braku zaufania do Boga. A to jaki Jego Obraz ludzie noszą w sercu, wynika w prostej linii z tego w jaki sposób Bóg jest im pokazywany. Ja tak uważam. Dlatego innym pokazuję akceptację, miłosierdzie, wsparcie (gdy widzę że im to pomoże, a nie zaszkodzi). I nie ma innego sposobu, aby kogoś przekonać do wartości chrześcijańskich, jak samemu ich przestrzegać
Nikt z nas nie jest bez winy i ma belek mnóstwo w oczach, ale to nie znaczy, że mamy teraz tolerować zło innych, zwłaszcza własnych dzieci.
Co znaczy "wepchnąć w poczucie winy"? Jak żyją bez ślubu popełniają grzech sami, niezależnie, czy im to ktoś wypomni, czy nie. A właśnie, jest jeszcze kategoria "grzechy cudze - milczeć gdy ktoś grzeszy, zezwalać na grzech, pomagać w popełnieniu grzechu".
nauka Jezusa chyba jest inna Najpierw wlasne belki, potem drzazgi u innych.
@Chaber Grzech też musi być swiadomy i dobrowolny. Co ma zrobić matka, której dziecko ani partner mogą nie mieć pieniędzy na wynajem, a jej ciężko ich wyrzucić? To są trudne sytuacje, nie zerojedynkowe.
@M_Monia Znam troxhe(!) realia swojej rodziny, moje, znajomych. Łatwo jest mówić, jak się wzięło ślub 30 lat temu, gdzie jeszcze mogło być inaczej. Nasze pokolenie w tej kwestii ma trudniej. Kilkuletni związek przed ślubem to czasami mus, a czasami lepszym wyborem będzie slub po półtorej roku, też znam taki przypadek.
@M_Monia Każda tego typu relacja jest inna. Są 40 letnie związki bez ślubu i 10 letnie, gdzie ślub już się szykuje. Jak ktoś wziął ślub 30 lat temu to ma inne spojrzenie, dzisiaj ludzie są inni niż ci, których znam ze starszego pokolenia (co nie znaczy, że kiedyś byli sami złoci.
nauka Jezusa chyba jest inna Najpierw wlasne belki, potem drzazgi u innych.
To była krytyka hipokryzji, podobnie jak nie osądzajcie itp. To, że my sami nie jesteśmy bezgrzeszni, nie zwalnia nas z odpowiedzialności za innych, z miłości bliźniego.
Nie można tego czytać w ten sposób, że skoro ja sam grzeszę, to już będę siedział cicho, nie będę się wypowiadał o czynach innych, ani reagował, jak coś złego się dzieje, bo ja też nie jestem święty.
A własne dzieci tym bardziej trzeba upomnieć, nawet jak dorosłe, a nie głaskać i dziergać szalik dla nie-zięcia.
@M_Monia Jeju, czytaj ze zrozumieniem. Pokolenie moich rodziców miało przeciętnie trwalsze związki niż moich znajomych, przynajmniej wśród ludzi których ja znam. Aa czy szczęśliwe czy nie to, różnie, ale nie słyszałam o wielu rozwodach wśród tych ludzi.
@Chaber A co byś powiedziała bliskiej mi osobie, która akceptowała parę bez ślubu pod swoim dachem? Sama co robisz, jak Twoje dziecko jest w takiej sytuacji? Owszem, ogólnie jest to grzech, ale życie jest różne. Poza tym wielu młodych nie żyje według Kościoła.
@M_Monia Jeju, czytaj ze zrozumieniem. Pokolenie moich rodziców miało trwalsze związki niż moich znajomych, przynajmniej wśród ludzi których ja znam.
@Chaber A co byś powiedziała bliskiej mi osobie, która akceptowała parę bez ślubu pod swoim dachem? Sama co robisz, jak Twoje dziecko jest w takiej sytuacji? Owszem, ogólnie jest to grzech, ale życie jest różne. Poza tym wielu młodych nie żyje według Kościoła.
To co pisałam wyżej. Córko, synu - związek pozamałżeński jest grzechem i uważam, że nie jest dla ciebie dobry, bo (i tu długa lista argumentów). Nie, twój konkubent/konkubina nie może zamieszkać z tobą u nas.
@Chaber Ja pytałam się o to co byś powiedziała matce, która taka sytuacje akceptowała, nie swojemu dziecku. Para o której mówię jest już od dawna po ślubie, ale kiedyś żyli bez i w sumie wszyscy traktowaliśmy go jak członka rodziny. Zdaje sobie sprawę, że z racji na swoje poglądy i doświadczenie wiary, masz swoje zdanie i nie jest ono jakieś niesłuszne, raczej wynika z troski i zasadniczo jest katolickie (tak myślę).
No ja nie uważam że mówić że coś jest złe mają prawo tylko ci co są bez wad albo samo przez coś takiego nie przeszli. Dla mnie to nie hipokryzja tylko dzielenie się doświadczeniem. Ja tam krótko żyłam w konkubinacie, nawet w dwóch po kolei. Moi rodzice to akceptowali. Po wyjściu za mąż była różnica na plus dla małżeństwa. Problem jest gdzie indziej. Po prostu zapominamy że jesteśmy wolni i nie możemy łamać sumienia innych ludzi. Do pewnych rzeczy i zachowań się po prostu dojrzewa. Nad sumieniem się pracuje. Moje dzieci nie są mną. Nie muszą spełniać moich oczekiwań i iść moja drogą. Muszą znaleźć swoją. Wychowanie to nie jest program wgrany w system, tylko nauka i pomoc w dojrzewaniu i stawaniu się samodzielnym. Tym bardziej nie muszą do moich ram dostosować się obcy ludzie. Natomiast moje zdanie to moje zdanie. Mam prawo je wyrażać nawet jeśli jest niewygodne i bolesne. I nawet jeśli moje dzieci tkwilyby w konkubinacie . Szczęściem nie trwają.
@M_Monia Inne zasady, inny charakter. Chociaż moja sąsiadka wzięła ślub, a mąż wbił jej nóż w klatkę a wiezieniu się powiesił. Babcia chowała ją u siebie. Lecz już moja ciotka trafiła idealnie, 35 lat świetnego małżeństwa.
I ta sama ciotka mi opowiadała, że za jej dzieciństwa małżeństwa bardzo się awanturowałyz więc to chyba było różnie. Temat nieszczęśliwych małżeństw też trochę znam.
@paulaarose moja reakcja wobec bliskiej osoby, która akceptuje parę bez ślubu? Jeśli jest katoliczką, to oczywiście szczera rozmowa z nią. Przebieg rozmowy zależny od rodzaju relacji, wieku, itp. tak, żeby nie zranić nikogo, ale też nie lukrować.
Według mnie obecnie pogubiliśmy warunki dobrego małżeństwa. Koniecznym warunkiem jest pragnienie dobra dla drugiej osoby, czyli miłość. I ta miłość musi być odwzajemniona i musi zaistnieć w prawdziwej wolności. A potem jako warunek dostateczny powinien być sakrament małżeństwa, czyli oficjalne zaproszenie Kochającego i Wszechmocnego Boga do związku dwojga ludzi.
Problem dzisiejszej młodzieży nie leży w niespełnieniu warunku dostatecznego, ale w tym, aby warunek konieczny mógł zaistnieć. Żyjemy w tak toksycznych czasach, że aby mogła zaistnieć i rozwijać się miłość, to często potrzeba wręcz cudu. I na to powinien być nacisk położony. A tego nie ma. Za to jest powszechne myślenie magiczne: odprawi się ten czy tamten rytuał i wszystko będzie dobrze. Jest to myślenie błędne u podstaw.
I jeżeli ma się zamiar upominać kogokolwiek, to samemu należy rozważyć w możliwie obiektywnej prawdzie, jakie to upominanie, przyniesie owoce. Jeżeli ktoś nie zamierza wychodzić poza swoje ego, to po co mu sakrament? Jeżeli ktoś ma uraz do Boga, to najpierw powinien ten uraz przepracować, a nie na siłę tego Boga zapraszać. A żyjemy obecnie świecie przesiąkniętym błędami ateizmu.
No i najważniejsze: ten kto kocha Boga i jest w związku małżeńskim powinien sam spróbować się otrząsnąć z paraliżu i marazmu. A może i depresji. Tak by jego przykład był "zgorszeniem" dla przeciwników instytucji małżeństwa. A to już jest, w dzisiejszych czasach, zaproszeniem do świętości.
Jeżeli dziecko odchodzi od Boga, to czy rodzic powinien je zmuszać do życia wg przykazań? Powiedzieć swoje, ale jednak przede wszystkim akceptować, że to jego życie. Jak życie bez ślubu mu pasuje, to co za różnica gdzie zamieszkają?
Ja z tych, co na ten moment też bym nie pozwoliła u siebie mieszkać bez ślubu. Ale tak myślę, że co jak wybiorą inaczej? Jaki mogę mieć potem wpływ? Mają go ślub, by mnie zadowolić? Też bez sensu.
I jeżeli ma się zamiar upominać kogokolwiek, to samemu należy rozważyć w możliwie obiektywnej prawdzie, jakie to upominanie, przyniesie owoce. Jeżeli ktoś nie zamierza wychodzić poza swoje ego, to po co mu sakrament? Jeżeli ktoś ma uraz do Boga, to najpierw powinien ten uraz przepracować, a nie na siłę tego Boga zapraszać. A żyjemy obecnie świecie przesiąkniętym błędami ateizmu.
Co do tego fragmentu, ja wierzę w zasiewanie ziarenek. Z kimś porozmawiam, oczywiście mając jego dobro przed sobą, i może z tej rozmowy dla niego coś się wykluje, jakieś wątpliwości, jakieś pytania, do czegoś to doprowadzi.
@Beta Warto zrozumieć przykazania Boże. Zostały dane nam ludziom, byśmy byli szczęśliwi. Są proste, a pomimo tego, zostały przeinterpretowane tak, że ludzie mają mętlik w głowach. Uważam że warto zachęcać, tłumaczyć, pokazywać do życia w/g przykazań Bożych. Duża część tego co mówił Jezus w Ewangeliach dotyczy Dekalogu. I to jest właśnie ta recepta na szczęście dana nam ludziom od Naszego Stwórcy
Jeżeli dziecko odchodzi od Boga, to czy rodzic powinien je zmuszać do życia wg przykazań? Powiedzieć swoje, ale jednak przede wszystkim akceptować, że to jego życie. Jak życie bez ślubu mu pasuje, to co za różnica gdzie zamieszkają?
Dla mnie jest różnica, gdzie zamieszkają. Tak samo, jak jest różnica, gdzie np. syn brałby narkotyki. Dorosły, sam zarabia, sam wybiera, jemu pasuje, jego życie. Ale nigdy nie pozwoliłabym na takie coś w moim domu. Tak samo konkubinat, też jest szkodliwy.
Mam zamiar przerobić swoją stronkę, tak by pomieścić te wszystkie cytaty w przyjaźniejszej formie. A co do dekalogu, to to co powiedział Jezus, w powyższym pliku, jest umieszczone w rozdziałach: KAZANIE NA GÓRZE DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JUDEI I W JEROZOLIMIE
Polecam takie kompedium. Takie życie Słowem Bożym, ułożonym tematycznie, aby łatwiej było skorzystać
Ale kiedyś ludzie najpierw chodziło ze sobą a później był ślub, a dziś najpierw chodzą ze sobą a później przeprowadzają się do siebie i jest konkubinat. Bezpieczniejszy??? Nieee
Jak ludzie się kochają i chcą żyć ze sobą, to będą. Niezależnie czy to będzie konkubinat czy związek małżeński.
Slub nie gwarantuje nierozerwalności związku. Chyba, ze ludzie z wygody, z poczucia wstydu, ze strachu, pozostają małżeństwem, choć zyja tak naprawdę osobno.
Tego drugiego bym nie chciała.
Takie trochę poniżej godności bycie z kimś ze strachu przed czymś albo z lenistwa. Przestałbym szanować sama siebie
@Chaber Co do testowania, pamiętam sytuację gdzie dziewczyna pobrała się po 3 miesiącach, a potem rozwiodła, ślub cywilny. Nie chcę tutaj też bronić wiecznych konkubinatów, ale też wpakować się w coś od razu a potem żałować, to może być bolesne. Podobnie jak zerwanie po latach, a dzisiaj nawet małżeństwa często kończą się rozwodem.
Mam wrażenie, że pokolenie moich rodziców miało w tej kwestii łatwiej.
W rodzinie meza był taki przypadek.
Rodzice zabraniali chłopakowi randek, wspólnych wyjazdów. Najlepiej jakby zawsze przyzwoitka była z młodymi. Bo takie rzeczy to po ślubie. Wiec ślub wzięli.‚kościelny, a jakże. Po roku było po małżeństwie
Jeżeli dziecko odchodzi od Boga, to czy rodzic powinien je zmuszać do życia wg przykazań? Powiedzieć swoje, ale jednak przede wszystkim akceptować, że to jego życie. Jak życie bez ślubu mu pasuje, to co za różnica gdzie zamieszkają?
Dla mnie jest różnica, gdzie zamieszkają. Tak samo, jak jest różnica, gdzie np. syn brałby narkotyki. Dorosły, sam zarabia, sam wybiera, jemu pasuje, jego życie. Ale nigdy nie pozwoliłabym na takie coś w moim domu. Tak samo konkubinat, też jest szkodliwy.
Nie rozumiem takiego podejścia. Grzech to grzech, niezależnie gdzie się go czyni. Dorosłe dziecko, które mieszka z rodzicami nie jest u siebie?
Komentarz
Nie chodzi o to, że co dom, to obyczaj, tylko Bóg nam dał jasne wytyczne, i tego się trzeba trzymać, a nie tak po troszeczku luzować, trochę tu, trochę tam.
I nie ma co z tym za bardzo dyskutować, nawet jak po ludzku nam się wydaje, że jest inaczej. A "testowanie" przed ślubem, bo "skoro małżeństwo ma być nierozerwalne, to muszę przecież sprawdzić, bo to poważna decyzja" - to też podstęp.
Trwałość małżeństwa zależy od wielu czynników i można się na wszystkie strony przetestować i tak to nic nie gwarantuje.
Mam wrażenie, że pokolenie moich rodziców miało w tej kwestii łatwiej.
Najpierw wlasne belki, potem drzazgi u innych.
To, że my sami nie jesteśmy bezgrzeszni, nie zwalnia nas z odpowiedzialności za innych, z miłości bliźniego.
Nie można tego czytać w ten sposób, że skoro ja sam grzeszę, to już będę siedział cicho, nie będę się wypowiadał o czynach innych, ani reagował, jak coś złego się dzieje, bo ja też nie jestem święty.
A własne dzieci tym bardziej trzeba upomnieć, nawet jak dorosłe, a nie głaskać i dziergać szalik dla nie-zięcia.
@Chaber A co byś powiedziała bliskiej mi osobie, która akceptowała parę bez ślubu pod swoim dachem? Sama co robisz, jak Twoje dziecko jest w takiej sytuacji? Owszem, ogólnie jest to grzech, ale życie jest różne. Poza tym wielu młodych nie żyje według Kościoła.
To co pisałam wyżej. Córko, synu - związek pozamałżeński jest grzechem i uważam, że nie jest dla ciebie dobry, bo (i tu długa lista argumentów). Nie, twój konkubent/konkubina nie może zamieszkać z tobą u nas.
Problem jest gdzie indziej. Po prostu zapominamy że jesteśmy wolni i nie możemy łamać sumienia innych ludzi. Do pewnych rzeczy i zachowań się po prostu dojrzewa. Nad sumieniem się pracuje.
Moje dzieci nie są mną. Nie muszą spełniać moich oczekiwań i iść moja drogą. Muszą znaleźć swoją. Wychowanie to nie jest program wgrany w system, tylko nauka i pomoc w dojrzewaniu i stawaniu się samodzielnym. Tym bardziej nie muszą do moich ram dostosować się obcy ludzie.
Natomiast moje zdanie to moje zdanie. Mam prawo je wyrażać nawet jeśli jest niewygodne i bolesne. I nawet jeśli moje dzieci tkwilyby w konkubinacie . Szczęściem nie trwają.
I ta sama ciotka mi opowiadała, że za jej dzieciństwa małżeństwa bardzo się awanturowałyz więc to chyba było różnie. Temat nieszczęśliwych małżeństw też trochę znam.
Problem dzisiejszej młodzieży nie leży w niespełnieniu warunku dostatecznego, ale w tym, aby warunek konieczny mógł zaistnieć. Żyjemy w tak toksycznych czasach, że aby mogła zaistnieć i rozwijać się miłość, to często potrzeba wręcz cudu. I na to powinien być nacisk położony. A tego nie ma. Za to jest powszechne myślenie magiczne: odprawi się ten czy tamten rytuał i wszystko będzie dobrze. Jest to myślenie błędne u podstaw.
I jeżeli ma się zamiar upominać kogokolwiek, to samemu należy rozważyć w możliwie obiektywnej prawdzie, jakie to upominanie, przyniesie owoce. Jeżeli ktoś nie zamierza wychodzić poza swoje ego, to po co mu sakrament? Jeżeli ktoś ma uraz do Boga, to najpierw powinien ten uraz przepracować, a nie na siłę tego Boga zapraszać. A żyjemy obecnie świecie przesiąkniętym błędami ateizmu.
No i najważniejsze: ten kto kocha Boga i jest w związku małżeńskim powinien sam spróbować się otrząsnąć z paraliżu i marazmu. A może i depresji. Tak by jego przykład był "zgorszeniem" dla przeciwników instytucji małżeństwa. A to już jest, w dzisiejszych czasach, zaproszeniem do świętości.
Powiedzieć swoje, ale jednak przede wszystkim akceptować, że to jego życie. Jak życie bez ślubu mu pasuje, to co za różnica gdzie zamieszkają?
Ja z tych, co na ten moment też bym nie pozwoliła u siebie mieszkać bez ślubu. Ale tak myślę, że co jak wybiorą inaczej? Jaki mogę mieć potem wpływ? Mają go ślub, by mnie zadowolić? Też bez sensu.
Tak samo, jak jest różnica, gdzie np. syn brałby narkotyki. Dorosły, sam zarabia, sam wybiera, jemu pasuje, jego życie. Ale nigdy nie pozwoliłabym na takie coś w moim domu.
Tak samo konkubinat, też jest szkodliwy.
Mam zamiar przerobić swoją stronkę, tak by pomieścić te wszystkie cytaty w przyjaźniejszej formie. A co do dekalogu, to to co powiedział Jezus, w powyższym pliku, jest umieszczone w rozdziałach:
KAZANIE NA GÓRZE
DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JUDEI I W JEROZOLIMIE
Polecam takie kompedium. Takie życie Słowem Bożym, ułożonym tematycznie, aby łatwiej było skorzystać
Dorosłe dziecko, które mieszka z rodzicami nie jest u siebie?