Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Co jest niezbędne....

11517192021

Komentarz

  • edytowano 16 stycznia
    Sandyesa powiedział(a)
    A tak dla uscislenia, czy jesli informatyk zarabiajacy 20tys chce podwyzke to tez to jest niesmaczne i oburzajace, czy tylko lekarz?? 

    Lekarz wykształcił się dzięki społeczeństwu. Wiedzę i umiejętności zdobył nie tylko dzięki sobie i rodzicom, ale dzięki wkładowi poprzednich pokoleń, chociażby tych, które walczyły na wojnie, walczyły o świat, w którym ten lekarz mógł wzrosnąć.
    Więc lekarze nie mogą być oderwani od sytuacji społeczeństwa i całego państwa i żądać niebotycznych wynagrodzeń, bo im się należy, bo w innych krajach są inne pensje, bo im nie starcza na Malediwy. To niemoralne. Nie jesteśmy bogatym krajem.

    Jeżeli lekarze będą chcieli wygórowanych wynagrodzeń, to z pieniędzy NFZ będzie można mniej ich usług opłacić, mniej ludzi skorzysta, nawet mimo dostępności fizycznej lekarzy czy sprzętu.
    Co do dostępności i narzekań na brak lekarzy to dlaczego są przysrubowane limity przyjęć na uczelnie medyczne? W trosce o stan budżetu państwa, bo kształcenie medyków jest drogie? 
    Dlaczego takie larum się podniosło, kiedy nowe uczelnie otworzyły kierunki medyczne?

    Informatycy też mają dług wobec społeczeństwa, jak zresztą każdy z nas. Tylko że zawód informatyka nie jest sztucznie ograniczany, a branża medyczna bardzo dba o to, żeby był ciągły niedobór lekarzy, żeby usprawiedliwić płacenie im nieadekwatnych, jak na polskie warunki wynagrodzeń.
  • Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a)
    A tak dla uscislenia, czy jesli informatyk zarabiajacy 20tys chce podwyzke to tez to jest niesmaczne i oburzajace, czy tylko lekarz?? 

    Lekarz wykształcił się dzięki społeczeństwu. Wiedzę i umiejętności zdobył nie tylko dzięki sobie i rodzicom, ale dzięki wkładowi poprzednich pokoleń, chociażby tych, które walczyły na wojnie, walczyły o świat, w którym ten lekarz mógł wzrosnąć.
    Więc lekarze nie mogą być oderwani od sytuacji społeczeństwa i całego państwa i żądać niebotycznych wynagrodzeń, bo im się należy, bo w innych krajach są inne pensje, bo im nie starcza na Malediwy. To niemoralne. Nie jesteśmy bogatym krajem.

    Jeżeli lekarze będą chcieli wygórowanych wynagrodzeń, to z pieniędzy NFZ będzie można mniej ich usług opłacić, mniej ludzi skorzysta, nawet mimo dostępności fizycznej lekarzy czy sprzętu.
    Co do dostępności i narzekań na brak lekarzy to dlaczego są przysrubowane limity przyjęć na uczelnie medyczne? W trosce o stan budżetu państwa, bo kształcenie medyków jest drogie? 
    Dlaczego takie larum się podniosło, kiedy nowe uczelnie otworzyły kierunki medyczne?

    Informatycy też mają dług wobec społeczeństwa, jak zresztą każdy z nas. Tylko że zawód informatyka nie jest sztucznie ograniczany, a branża medyczna bardzo dba o to, żeby był ciągły niedobór lekarzy, żeby usprawiedliwić płacenie im nieadekwatnych, jak na polskie warunki wynagrodzeń.
    Czekaj, a informatyk nie zdobyl wyksztalcenia rowniez dzieki poprzednim pokoleniom ktore na wojnie walczyly o swiat w ktorym mogl wzrastac? Dlaczego tylko lekarz? 
    I dlaczego nikogo nie oburza ze informatyk po 5letnich studiach zarabia kilkukrotnosc tego co lekarz po 6letnich studiach, stazu i 6letniej specjalizacji, z doktoratem??
    To Wam nie przeszkadza? 

    Jesli rzadzacy beda myslec tak jak Ty (a szczesliwie na to nie wyglada) to w sluzbie publicznej nigdy nie bedzie dobrze. 
    W opisanym przez Ciebie scenariuszu jesli nie bedzie adekwatnego do chodzby inflacji wzrostu wynagrodzen to lekarze beda odchodzic z publicznej sluzby zdrowia. Ci dobrzy, z umiejetnosciami, wyksztalceni i doksztalceni, z doswiadczeniem i dorobkiem bez problemu znajda zatrudnienie za dobre pieniadze. W publicznej sluzbie zdrowia zostana tylko Ci kiepscy lub przecietni, naprodukowani przez paramedyczne uczelnie w Koziej Wolce. I zupelnie tylnymi drzwiami zrobi sie system jak w USA- na dobra opieke medyczna bedzie stac tylko najbogatszych, a reszta dostanie ochlapy w postaci felczerow po pseudo studiach. I wtedy sie spoleczenstwo zorientuje, ze jednak lepiej bylo docenic i odpowienio wynagradzac tych ktorzy uciekli do prywaty. 

    I jak jeszcze 3 miesiace temu sie zapieralam ze nie chce pracowac w prywacie, tak teraz jak czytam jakie macie zdanie na temat zarobkow lekarzy (wiadomo ze to indywidualne opinie, ale reprezentujace jakis wycinek spoleczenstwa) to chyba jednak sie przeprosze i zrezygnuje z tyrania na NFZ... 
    Anestezjolog dzieciecy z dorobkiem, w prywacie ponizej 50tys nie schodzi. Moze jednak trzeba przestac byc jeleniem, skoro spoleczenstwo tak pluje na lekarzy... 
  • edytowano 16 stycznia
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
  • M_Monia powiedział(a):
    Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. Nie bedzie lekarzy (młodych, produktywnych) bo się nie urodzili. Będą za to mnustwo starzejacych się i potrzebujących ludzi.
    A że inne kraje wokół mają ten sam problem to jak nie dasz wysokiej pensji to po prostu wyjedzie, bo wszędzie go chcą. 
    Nawet jak się urodzą, to będą musili chcieć zostać lekarzami. Jak wkład w zawód, w jego wyuczenie będzie duży (kosztowny, czasochłonny) a zarobki niskie, to chętnych nie będzie. 
  • Dokladnie tak... 
    Pokolenie obecnych mlodych specjalistow i rezydentow to sa obywatele swiata, sa sfrustrowani 8 latami rzadow PISu, nie sa przywiazani do jednego miejsca, znaja kilka jezykow, zazwyczaj juz maja w CV praktyki lub czesc studiow za granica. Dla nich wyjazd to zaden problem. 
    Dodatkowo Ci ktorzy pracuja naukowo maja juz zazwyczaj mocna siec kontaktow zawiazanych na konferencjach miedzynarodowych, Ci najlepsi czesto wspolpracuja juz z firmami farmaceutycznymi jako advisory board lub medical committee. 
    Czesc z nas celowo posyla dzieci do miedzynarodowych przedszkoli/szkol, zeby ulatwic sobie ewentualna emigracje.
    Wiec brak adekwatnego wynagrodzenia w publicznej ochronie zdrowia bedzie skutkowal tym ze pracowac tam beda same balwany, o miernych umiejetnosciach, ktorych nikt inny nie bedzie chcial zatrudnic. 
  • edytowano 16 stycznia
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
  • Może dwie lub więcej Izb Lekarskich rozwiązałoby problem. Ta obecna ma mocno patologiczne mechanizmy.
    Tak jak patrzę na Izbę Architektów, to wcale nie jest tak różowo jak Sandyesa pisze: izba dba, by starsi mogli długo żyć z pracy młodych i by ci nie przeskoczyli sufitu (np. nie zrobili uprawnień, bo wymagania są większe i nieadekwatne do tych na świecie), jest obowiązek należenia i opłacania wysokich składek (znam młodych nawet cudem z uprawnieniami, którym się to nie kalkuluje), narzucanie cen i sąd z groźbą wykluczenia z zawodu za niższe honoraria itp.
    Informatycy nie mają izby i tam dzieje się dużo lepiej.
  • Sandyesa powiedział(a):
    Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a)
    A tak dla uscislenia, czy jesli informatyk zarabiajacy 20tys chce podwyzke to tez to jest niesmaczne i oburzajace, czy tylko lekarz?? 

    Lekarz wykształcił się dzięki społeczeństwu. Wiedzę i umiejętności zdobył nie tylko dzięki sobie i rodzicom, ale dzięki wkładowi poprzednich pokoleń, chociażby tych, które walczyły na wojnie, walczyły o świat, w którym ten lekarz mógł wzrosnąć.
    Więc lekarze nie mogą być oderwani od sytuacji społeczeństwa i całego państwa i żądać niebotycznych wynagrodzeń, bo im się należy, bo w innych krajach są inne pensje, bo im nie starcza na Malediwy. To niemoralne. Nie jesteśmy bogatym krajem.

    Jeżeli lekarze będą chcieli wygórowanych wynagrodzeń, to z pieniędzy NFZ będzie można mniej ich usług opłacić, mniej ludzi skorzysta, nawet mimo dostępności fizycznej lekarzy czy sprzętu.
    Co do dostępności i narzekań na brak lekarzy to dlaczego są przysrubowane limity przyjęć na uczelnie medyczne? W trosce o stan budżetu państwa, bo kształcenie medyków jest drogie? 
    Dlaczego takie larum się podniosło, kiedy nowe uczelnie otworzyły kierunki medyczne?

    Informatycy też mają dług wobec społeczeństwa, jak zresztą każdy z nas. Tylko że zawód informatyka nie jest sztucznie ograniczany, a branża medyczna bardzo dba o to, żeby był ciągły niedobór lekarzy, żeby usprawiedliwić płacenie im nieadekwatnych, jak na polskie warunki wynagrodzeń.
    Czekaj, a informatyk nie zdobyl wyksztalcenia rowniez dzieki poprzednim pokoleniom ktore na wojnie walczyly o swiat w ktorym mogl wzrastac? Dlaczego tylko lekarz? 
    I dlaczego nikogo nie oburza ze informatyk po 5letnich studiach zarabia kilkukrotnosc tego co lekarz po 6letnich studiach, stazu i 6letniej specjalizacji, z doktoratem??
    To Wam nie przeszkadza? 

    Jesli rzadzacy beda myslec tak jak Ty (a szczesliwie na to nie wyglada) to w sluzbie publicznej nigdy nie bedzie dobrze. 
    W opisanym przez Ciebie scenariuszu jesli nie bedzie adekwatnego do chodzby inflacji wzrostu wynagrodzen to lekarze beda odchodzic z publicznej sluzby zdrowia. Ci dobrzy, z umiejetnosciami, wyksztalceni i doksztalceni, z doswiadczeniem i dorobkiem bez problemu znajda zatrudnienie za dobre pieniadze. W publicznej sluzbie zdrowia zostana tylko Ci kiepscy lub przecietni, naprodukowani przez paramedyczne uczelnie w Koziej Wolce. I zupelnie tylnymi drzwiami zrobi sie system jak w USA- na dobra opieke medyczna bedzie stac tylko najbogatszych, a reszta dostanie ochlapy w postaci felczerow po pseudo studiach. I wtedy sie spoleczenstwo zorientuje, ze jednak lepiej bylo docenic i odpowienio wynagradzac tych ktorzy uciekli do prywaty. 

    I jak jeszcze 3 miesiace temu sie zapieralam ze nie chce pracowac w prywacie, tak teraz jak czytam jakie macie zdanie na temat zarobkow lekarzy (wiadomo ze to indywidualne opinie, ale reprezentujace jakis wycinek spoleczenstwa) to chyba jednak sie przeprosze i zrezygnuje z tyrania na NFZ... 
    Anestezjolog dzieciecy z dorobkiem, w prywacie ponizej 50tys nie schodzi. Moze jednak trzeba przestac byc jeleniem, skoro spoleczenstwo tak pluje na lekarzy... 
    czyli, jak mniemam, mąż zarabia ponad 50 tyś/miesiąc
    i nie stać Was na potomstwo...
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
    Niestety nie masz racji. U mnie w duzym szpitalu klinicznym jest 40miejsc rezydenckich w Kl. Anestezjologii. Wolnych jest 16, brak chetnych. Na wszystkich 6 oddzialach internistycznych o roznych podspecjalizacjach jest 67 miejsc rezydenckich z chorob wewnetrznych w trybie modulowym. Wolnych jest 14- brak chetnych. 
    Mlodzi stazysci zabijaja sie o miejsca rezydenckie na 
    Dermatologii
    Chirurgii plastycznej
    Okulistyce
    Endokrynologii
    Radiologii
    Bo to sa specjalizacje w ktorych robota jest najlzejsza a kasa najwieksza. 
    W calej reszcie jest wiecej miejsc niz chetnych, takze Twoja teoria niestety upada. 
    Czasy kiedy trudno sie bylo dostac na specjalizacje minely 20lat temu. 

    Wiec podtrzymuje nadal, ze poki nie zacznie sie normalnie placic w publicznej ochronie zdrowia to bedzie jak bedzie. 

    Taki przykladzik- 14 wolnych rezydentur na anestezjologie- co przeczy Twoim teoriom o sztucznie ograniczanym dostepie do specjalizacji. Na oddziale stoja dwie sale puste, w pelni wyposazone, z najnowszymi monitorami, respiratorami itd- tylko nie ma personelu ani lekarskiego ani pielegniarskiego zeby obstawic kolejne lozka. Wiec mimonze potrzeba miejsca na intensywnej terapii, mimo ze fizycznie jest lozko i sprzet, to odmawiamy przyjecia i jesli nie znajdzie sie miejsce w innym szpitalu to czlowiek umiera, bo po prostu nie ma kto sie nim zajac.

    Ludzie wyjezdzaja prosto po studiach. Teraz jest to ultra latwe, wiec nawet nie zaczynaja pracy tu tylko od razu buduja cala swoja przyszlosc za granica, tam zakladaja rodzine, zostaja. 
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
    I jeszcze jedno- nawet jak sie naprodukuje nowych lekarzy, nawet jak ktos bedzie chcial na te specjalizacje przyjsc to przy spadku plac nie ma szans na to ze najlepsi zostana w publicznej sluzbie zdrowia. Uciekna albo do prywaty albo za granice. I znow, najlepsza opieke i dostep do najlepiej wyksztalconych beda mieli tylko zamozni ludzie. Reszta dostanie ochlapy w postaci miernot, ktore nawet nie beda mialy sie od kogo uczyc i od kogo czerpac, bo najlepsi juz uciekna z publicznych szpitali. 
    Wiec nie tedy droga. 
  • edytowano 16 stycznia
    Sandyesa powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
    Niestety nie masz racji. U mnie w duzym szpitalu klinicznym jest 40miejsc rezydenckich w Kl. Anestezjologii. Wolnych jest 16, brak chetnych. Na wszystkich 6 oddzialach internistycznych o roznych podspecjalizacjach jest 67 miejsc rezydenckich z chorob wewnetrznych w trybie modulowym. Wolnych jest 14- brak chetnych. 
    Mlodzi stazysci zabijaja sie o miejsca rezydenckie na 
    Dermatologii
    Chirurgii plastycznej
    Okulistyce
    Endokrynologii
    Radiologii
    Bo to sa specjalizacje w ktorych robota jest najlzejsza a kasa najwieksza. 
    W calej reszcie jest wiecej miejsc niz chetnych, takze Twoja teoria niestety upada. 
    Czasy kiedy trudno sie bylo dostac na specjalizacje minely 20lat temu. 

    Wiec podtrzymuje nadal, ze poki nie zacznie sie normalnie placic w publicznej ochronie zdrowia to bedzie jak bedzie. 

    Taki przykladzik- 14 wolnych rezydentur na anestezjologie- co przeczy Twoim teoriom o sztucznie ograniczanym dostepie do specjalizacji. Na oddziale stoja dwie sale puste, w pelni wyposazone, z najnowszymi monitorami, respiratorami itd- tylko nie ma personelu ani lekarskiego ani pielegniarskiego zeby obstawic kolejne lozka. Wiec mimonze potrzeba miejsca na intensywnej terapii, mimo ze fizycznie jest lozko i sprzet, to odmawiamy przyjecia i jesli nie znajdzie sie miejsce w innym szpitalu to czlowiek umiera, bo po prostu nie ma kto sie nim zajac.

    Ludzie wyjezdzaja prosto po studiach. Teraz jest to ultra latwe, wiec nawet nie zaczynaja pracy tu tylko od razu buduja cala swoja przyszlosc za granica, tam zakladaja rodzine, zostaja. 
    anestezjologia jest dość wyjątkową specjalizacją
    i powinna być jedną z najlepiej opłacanych,

    co do reszty, to sama piszesz, że jest więcej chętnych niż miejsc

    zdaje się, że na onkologii jest/było też bardzo mało miejsc na specjalizację
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
    Niestety nie masz racji. U mnie w duzym szpitalu klinicznym jest 40miejsc rezydenckich w Kl. Anestezjologii. Wolnych jest 16, brak chetnych. Na wszystkich 6 oddzialach internistycznych o roznych podspecjalizacjach jest 67 miejsc rezydenckich z chorob wewnetrznych w trybie modulowym. Wolnych jest 14- brak chetnych. 
    Mlodzi stazysci zabijaja sie o miejsca rezydenckie na 
    Dermatologii
    Chirurgii plastycznej
    Okulistyce
    Endokrynologii
    Radiologii
    Bo to sa specjalizacje w ktorych robota jest najlzejsza a kasa najwieksza. 
    W calej reszcie jest wiecej miejsc niz chetnych, takze Twoja teoria niestety upada. 
    Czasy kiedy trudno sie bylo dostac na specjalizacje minely 20lat temu. 

    Wiec podtrzymuje nadal, ze poki nie zacznie sie normalnie placic w publicznej ochronie zdrowia to bedzie jak bedzie. 

    Taki przykladzik- 14 wolnych rezydentur na anestezjologie- co przeczy Twoim teoriom o sztucznie ograniczanym dostepie do specjalizacji. Na oddziale stoja dwie sale puste, w pelni wyposazone, z najnowszymi monitorami, respiratorami itd- tylko nie ma personelu ani lekarskiego ani pielegniarskiego zeby obstawic kolejne lozka. Wiec mimonze potrzeba miejsca na intensywnej terapii, mimo ze fizycznie jest lozko i sprzet, to odmawiamy przyjecia i jesli nie znajdzie sie miejsce w innym szpitalu to czlowiek umiera, bo po prostu nie ma kto sie nim zajac.

    Ludzie wyjezdzaja prosto po studiach. Teraz jest to ultra latwe, wiec nawet nie zaczynaja pracy tu tylko od razu buduja cala swoja przyszlosc za granica, tam zakladaja rodzine, zostaja. 
    anestezjologia jest dość wyjątkową specjalizacją
    i powinna być jedną z najlepiej opłacanych,

    co do reszty, to sama piszesz, że jest więcej chętnych niż miejsc
    Gdzie napisalam ze jest wiecej chetnych niz miejsc? Jest dokladnie odwrotnie, na 95% specjalizacji sa wolne miejsca. Bitwy sa tylko o derme, oko, radio i endokrynologie. 

    A wszystkie pediatrie, kardiologie, interny, chirurgie, geriatrie, diabetogie, neurologie, neurochirurgie, nefrologie, hematologie- na to wszystko sa wolne miejsca rezydenckie, nie ma zadnych problemow z dostaniem sie na rezydenture. 
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
    Niestety nie masz racji. U mnie w duzym szpitalu klinicznym jest 40miejsc rezydenckich w Kl. Anestezjologii. Wolnych jest 16, brak chetnych. Na wszystkich 6 oddzialach internistycznych o roznych podspecjalizacjach jest 67 miejsc rezydenckich z chorob wewnetrznych w trybie modulowym. Wolnych jest 14- brak chetnych. 
    Mlodzi stazysci zabijaja sie o miejsca rezydenckie na 
    Dermatologii
    Chirurgii plastycznej
    Okulistyce
    Endokrynologii
    Radiologii
    Bo to sa specjalizacje w ktorych robota jest najlzejsza a kasa najwieksza. 
    W calej reszcie jest wiecej miejsc niz chetnych, takze Twoja teoria niestety upada. 
    Czasy kiedy trudno sie bylo dostac na specjalizacje minely 20lat temu. 

    Wiec podtrzymuje nadal, ze poki nie zacznie sie normalnie placic w publicznej ochronie zdrowia to bedzie jak bedzie. 

    Taki przykladzik- 14 wolnych rezydentur na anestezjologie- co przeczy Twoim teoriom o sztucznie ograniczanym dostepie do specjalizacji. Na oddziale stoja dwie sale puste, w pelni wyposazone, z najnowszymi monitorami, respiratorami itd- tylko nie ma personelu ani lekarskiego ani pielegniarskiego zeby obstawic kolejne lozka. Wiec mimonze potrzeba miejsca na intensywnej terapii, mimo ze fizycznie jest lozko i sprzet, to odmawiamy przyjecia i jesli nie znajdzie sie miejsce w innym szpitalu to czlowiek umiera, bo po prostu nie ma kto sie nim zajac.

    Ludzie wyjezdzaja prosto po studiach. Teraz jest to ultra latwe, wiec nawet nie zaczynaja pracy tu tylko od razu buduja cala swoja przyszlosc za granica, tam zakladaja rodzine, zostaja. 
    anestezjologia jest dość wyjątkową specjalizacją
    i powinna być jedną z najlepiej opłacanych,

    co do reszty, to sama piszesz, że jest więcej chętnych niż miejsc
    Gdzie napisalam ze jest wiecej chetnych niz miejsc? Jest dokladnie odwrotnie, na 95% specjalizacji sa wolne miejsca. Bitwy sa tylko o derme, oko, radio i endokrynologie. 

    A wszystkie pediatrie, kardiologie, interny, chirurgie, geriatrie, diabetogie, neurologie, neurochirurgie, nefrologie, hematologie- na to wszystko sa wolne miejsca rezydenckie, nie ma zadnych problemow z dostaniem sie na rezydenture. 
  • No coz, bardzo prawdziwy artykul. Podwazajacy teze o sztucznym ograniczaniu dostepu do zawodu. Tez jest tam napisane ze sa wolne miejsca tylko mlodzi lekarze nie chca takich specjalizacji, a jesli juz to wylacznie w osrodkach akademickich IIIref. 

    Dramatycznie brakuje lekarzy i jesli sie pore nie poprawi plac w sluzbie zdrowia to caly ten system pierdzielnie z hukiem. 
  • edytowano 16 stycznia
    Pamiętam jak chodziłam kilka lat temu kursy niemieckiego na poziomach zaawansowanych - C1, C2. Wówczas większość uczestników stanowili studenci medycyny i stomatologii, którzy mieli bardzo konkretne plany, że jeżeli życie rodzinne im się nie skomplikuje, to po studiach chcą pracować w Niemczech lub w Austrii. Był też licealista z planami studiów (medycyna w Wiedniu). Część z tych z którymi mam kontakt faktycznie te plany zrealizowała. Niemiecka służba zdrowia może mieć wiele problemów, ale chyba nadal pozostaje pod względem płacowym dla Polaków b. atrakcyjna. 

  • Coralgol powiedział(a):
    Pamiętam jak chodziłam kilka lat temu kursy niemieckiego na poziomach zaawansowanych - C1, C2. Wówczas większość uczestników stanowili studenci medycyny i stomatologii, którzy mieli bardzo konkretne plany, że jeżeli życie rodzinne im się nie skomplikuje, to po studiach chcą pracować w Niemczech lub w Austrii. Był też licealista z planami studiów (medycyna w Wiedniu). Część z tych z którymi mam kontakt faktycznie te plany zrealizowała. Niemiecka służba zdrowia może mieć wiele problemów, ale chyba nadal pozostaje pod względem płacowym dla Polaków b. atrakcyjna. 

    studia medyczne w Niemczech były dużo łatwiejsze i chyba krótsze niż w Polsce
  • Sandyesa powiedział(a
    I jeszcze jedno- nawet jak sie naprodukuje nowych lekarzy, nawet jak ktos bedzie chcial na te specjalizacje przyjsc to przy spadku plac nie ma szans na to ze najlepsi zostana w publicznej sluzbie zdrowia. Uciekna albo do prywaty albo za granice. I znow, najlepsza opieke i dostep do najlepiej wyksztalconych beda mieli tylko zamozni ludzie. Reszta dostanie ochlapy w postaci miernot, ktore nawet nie beda mialy sie od kogo uczyc i od kogo czerpac, bo najlepsi juz uciekna z publicznych szpitali. 
    Wiec nie tedy droga. 
    Miernoty wśród lekarzy to i teraz są. Jak pewna pani ginekolog, która na USG ciążowym stwierdziła bez ogródek- z tego dziecka nic nie będzie, jest wytrzewienie, wszystko na wierzchu, trzeba umówić się na terminację. Nie dość, że nie miała krzty taktu, to jeszcze stwierdziła tę wadę z całą pewnością, gdzie jej umiejętności czytania USG okazały się nic nie warte, bo kolejne USG u innego lekarza wykazało, że wszystko jest w porządku.

    Fajnie jest kreować wizję, że teraz z procesu edukacyjnego wychodzą sami kompetentni lekarze i że nic nie trzeba zmieniać w systemie, i tylko windowanie płac zapewni kadrę dla publicznej służby zdrowia.

    Można wprowadzić rozsądne rozwiązania odpracowywania studiów, można wprowadzić limity godzin na wzór innych krajów, można zwiększyć przepustowość systemu kształcenia lekarzy. Ale jeśli będzie więcej lekarzy na rynku, to w prywatnej opiece zdrowotnej płace spadną. I to już się nie podoba.

  • Pioszo54 powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a)
    A tak dla uscislenia, czy jesli informatyk zarabiajacy 20tys chce podwyzke to tez to jest niesmaczne i oburzajace, czy tylko lekarz?? 

    Lekarz wykształcił się dzięki społeczeństwu. Wiedzę i umiejętności zdobył nie tylko dzięki sobie i rodzicom, ale dzięki wkładowi poprzednich pokoleń, chociażby tych, które walczyły na wojnie, walczyły o świat, w którym ten lekarz mógł wzrosnąć.
    Więc lekarze nie mogą być oderwani od sytuacji społeczeństwa i całego państwa i żądać niebotycznych wynagrodzeń, bo im się należy, bo w innych krajach są inne pensje, bo im nie starcza na Malediwy. To niemoralne. Nie jesteśmy bogatym krajem.

    Jeżeli lekarze będą chcieli wygórowanych wynagrodzeń, to z pieniędzy NFZ będzie można mniej ich usług opłacić, mniej ludzi skorzysta, nawet mimo dostępności fizycznej lekarzy czy sprzętu.
    Co do dostępności i narzekań na brak lekarzy to dlaczego są przysrubowane limity przyjęć na uczelnie medyczne? W trosce o stan budżetu państwa, bo kształcenie medyków jest drogie? 
    Dlaczego takie larum się podniosło, kiedy nowe uczelnie otworzyły kierunki medyczne?

    Informatycy też mają dług wobec społeczeństwa, jak zresztą każdy z nas. Tylko że zawód informatyka nie jest sztucznie ograniczany, a branża medyczna bardzo dba o to, żeby był ciągły niedobór lekarzy, żeby usprawiedliwić płacenie im nieadekwatnych, jak na polskie warunki wynagrodzeń.
    Czekaj, a informatyk nie zdobyl wyksztalcenia rowniez dzieki poprzednim pokoleniom ktore na wojnie walczyly o swiat w ktorym mogl wzrastac? Dlaczego tylko lekarz? 
    I dlaczego nikogo nie oburza ze informatyk po 5letnich studiach zarabia kilkukrotnosc tego co lekarz po 6letnich studiach, stazu i 6letniej specjalizacji, z doktoratem??
    To Wam nie przeszkadza? 

    Jesli rzadzacy beda myslec tak jak Ty (a szczesliwie na to nie wyglada) to w sluzbie publicznej nigdy nie bedzie dobrze. 
    W opisanym przez Ciebie scenariuszu jesli nie bedzie adekwatnego do chodzby inflacji wzrostu wynagrodzen to lekarze beda odchodzic z publicznej sluzby zdrowia. Ci dobrzy, z umiejetnosciami, wyksztalceni i doksztalceni, z doswiadczeniem i dorobkiem bez problemu znajda zatrudnienie za dobre pieniadze. W publicznej sluzbie zdrowia zostana tylko Ci kiepscy lub przecietni, naprodukowani przez paramedyczne uczelnie w Koziej Wolce. I zupelnie tylnymi drzwiami zrobi sie system jak w USA- na dobra opieke medyczna bedzie stac tylko najbogatszych, a reszta dostanie ochlapy w postaci felczerow po pseudo studiach. I wtedy sie spoleczenstwo zorientuje, ze jednak lepiej bylo docenic i odpowienio wynagradzac tych ktorzy uciekli do prywaty. 

    I jak jeszcze 3 miesiace temu sie zapieralam ze nie chce pracowac w prywacie, tak teraz jak czytam jakie macie zdanie na temat zarobkow lekarzy (wiadomo ze to indywidualne opinie, ale reprezentujace jakis wycinek spoleczenstwa) to chyba jednak sie przeprosze i zrezygnuje z tyrania na NFZ... 
    Anestezjolog dzieciecy z dorobkiem, w prywacie ponizej 50tys nie schodzi. Moze jednak trzeba przestac byc jeleniem, skoro spoleczenstwo tak pluje na lekarzy... 
    czyli, jak mniemam, mąż zarabia ponad 50 tyś/miesiąc
    i nie stać Was na potomstwo...
    A na jakiej podstawie taki odwazny wniosek????
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Jeśli lekarze nie będą zarabiać w publicznych placówkach to będą odchodzić dk prywatnej. 
    I poniekąd już tak mamy. 
    Terminy na NFZ są tak odległe, że ci, którzy mają parę gr to leczą się prywatnie, prywatnie robią badania. 
    W publicznym szpitalu za szybszy odbiór wyników niektórych badań można sobie zapłacić. 
    Nie mam pomysłu jak to zrobić. Limity zarobków sprawia, że lekarze wyjada. Nakaz  odrobienia studiów sprawi, że część pojedzie studiować poza PL. 
    Trzeba by sprawić, żeby płaca w publicznej służbie była opłacalna na tyle, żeby lekarz chciał się tam zajmować pacjentami jak w swoim prywatnym gabinecie. 
    To bardzo odpowiedzialny zawód. 
    Nie chce lekarzy, którzy traktują mnie po macoszemu w przychodni, bo nie mają ze mnie hajsu. 
    Nie zazdroszczę im wakacji, domów, pieniędzy. Ciężkiej i odpowiedzialnej pracy też im nie zazdroszczę. 
    Zresztą mnie ogólnie cieszy, kiedy ktoś swoją pracą potrafi zapracować na swoje życie. Powodzi mu się. Tacy ludzie zazwyczaj są życzliwsi, bo nie mają w sobie zazdrości. Z własnych obserwacji to ja widzę, że kto się dorobił swoją ciężką pracą, też nie ma w sobie zawiści, zasadowości że ktoś ma więcej. 
    Zresztą niepojęte jest dla mnie, żeby jedna osoba drugiej wyliczyła zarobki, wytykała wakacje- ilości urlopu, miejsca jego spędzania. 
    o tym napisała Chaber,
    należy kształcić więcej medyków,
    otwierać więcej specjalizacji,

    będzie większa konkurencja, spadnie popyt, poprawi się dostępność,
    spadną płace,
    a na horyzoncie czai się sztuczna inteligencja...
    Musiał mi umknąć Jej wpis. 
    W pełni się z tym zgadzam :) 
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a
    I jeszcze jedno- nawet jak sie naprodukuje nowych lekarzy, nawet jak ktos bedzie chcial na te specjalizacje przyjsc to przy spadku plac nie ma szans na to ze najlepsi zostana w publicznej sluzbie zdrowia. Uciekna albo do prywaty albo za granice. I znow, najlepsza opieke i dostep do najlepiej wyksztalconych beda mieli tylko zamozni ludzie. Reszta dostanie ochlapy w postaci miernot, ktore nawet nie beda mialy sie od kogo uczyc i od kogo czerpac, bo najlepsi juz uciekna z publicznych szpitali. 
    Wiec nie tedy droga. 
    Miernoty wśród lekarzy to i teraz są. Jak pewna pani ginekolog, która na USG ciążowym stwierdziła bez ogródek- z tego dziecka nic nie będzie, jest wytrzewienie, wszystko na wierzchu, trzeba umówić się na terminację. Nie dość, że nie miała krzty taktu, to jeszcze stwierdziła tę wadę z całą pewnością, gdzie jej umiejętności czytania USG okazały się nic nie warte, bo kolejne USG u innego lekarza wykazało, że wszystko jest w porządku.

    Fajnie jest kreować wizję, że teraz z procesu edukacyjnego wychodzą sami kompetentni lekarze i że nic nie trzeba zmieniać w systemie, i tylko windowanie płac zapewni kadrę dla publicznej służby zdrowia.

    Można wprowadzić rozsądne rozwiązania odpracowywania studiów, można wprowadzić limity godzin na wzór innych krajów, można zwiększyć przepustowość systemu kształcenia lekarzy. Ale jeśli będzie więcej lekarzy na rynku, to w prywatnej opiece zdrowotnej płace spadną. I to już się nie podoba.

    Chaber, no przeciez wiadomo ze i teraz jest sporo konowalow. 
    To pomysl co bedzie jak te szkolki z Koziej Wolki zaczna wypuszczac lekarzy. 
    Skoro teraz przy ograniczeniu studiow medycznych do duzych uniwersytetow, z zapleczem i wyszkolona kadra mozna sie natknac na durnego lekarza i to nierzadko, to co bedzie jak medycyny bedzie uczyl biolog z Pcimia Dolnego. Dramat, az dziw ze Was to nie rusza- bo to Was i wasze dzieci te balwany beda leczyc, ja sobie poradze. 

    A masz swiadomosc ze jesli chocby z ktoregos z opisywanych przez Ciebie powodow place spadna to lekarze po prostu wyjada? I kolo sie zamknie. Na nauke tego zawodu poswiecilam 13lat (6studiow, rok stazu i 6specjalizacji), dziesiatki konferencji, setki przeczytanych artykulow, setki nocy spedzonych na sali operacyjnej lub przy lozku pacjenta, setki czy tysiace rekordow wprowadzonych do kolejnych baz danych w badaniach klinicznych.... i nie, nie godze sie zeby po tym wszystkim nie wynagradzano odpowiednio mojej pracy, moich umiejetnosci, mojego zaangazowania, poswiecenia i doswiadczenia. 
    I takie podejscie ma wiekszosc lekarzy- wiec cokolwiek by sie wydarzylo z proponowanych przez Ciebie rozwiazan, to jesli doprowadzi ro do spadku plac (a wystarczy nawet ze zahamuje wzrost) to lekarze po prostu odejda, wyjada. 
    A jest to teraz prostsze niz kiedykolwiek. 

    Taki przyklad- kolezanka, matka, miala dosc tyrania za smieszne pieniadze, nauczyla sie norweskiego i teraz lata do Norwegii 2x w miesiacu na 48-72h na dyzur. Zarabia w ten sposob kilkukrotnosc polskiej pensji. Reszte czasu spedza w domu, z dziecmi.


  • Sandyesa powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a)
    A tak dla uscislenia, czy jesli informatyk zarabiajacy 20tys chce podwyzke to tez to jest niesmaczne i oburzajace, czy tylko lekarz?? 

    Lekarz wykształcił się dzięki społeczeństwu. Wiedzę i umiejętności zdobył nie tylko dzięki sobie i rodzicom, ale dzięki wkładowi poprzednich pokoleń, chociażby tych, które walczyły na wojnie, walczyły o świat, w którym ten lekarz mógł wzrosnąć.
    Więc lekarze nie mogą być oderwani od sytuacji społeczeństwa i całego państwa i żądać niebotycznych wynagrodzeń, bo im się należy, bo w innych krajach są inne pensje, bo im nie starcza na Malediwy. To niemoralne. Nie jesteśmy bogatym krajem.

    Jeżeli lekarze będą chcieli wygórowanych wynagrodzeń, to z pieniędzy NFZ będzie można mniej ich usług opłacić, mniej ludzi skorzysta, nawet mimo dostępności fizycznej lekarzy czy sprzętu.
    Co do dostępności i narzekań na brak lekarzy to dlaczego są przysrubowane limity przyjęć na uczelnie medyczne? W trosce o stan budżetu państwa, bo kształcenie medyków jest drogie? 
    Dlaczego takie larum się podniosło, kiedy nowe uczelnie otworzyły kierunki medyczne?

    Informatycy też mają dług wobec społeczeństwa, jak zresztą każdy z nas. Tylko że zawód informatyka nie jest sztucznie ograniczany, a branża medyczna bardzo dba o to, żeby był ciągły niedobór lekarzy, żeby usprawiedliwić płacenie im nieadekwatnych, jak na polskie warunki wynagrodzeń.
    Czekaj, a informatyk nie zdobyl wyksztalcenia rowniez dzieki poprzednim pokoleniom ktore na wojnie walczyly o swiat w ktorym mogl wzrastac? Dlaczego tylko lekarz? 
    I dlaczego nikogo nie oburza ze informatyk po 5letnich studiach zarabia kilkukrotnosc tego co lekarz po 6letnich studiach, stazu i 6letniej specjalizacji, z doktoratem??
    To Wam nie przeszkadza? 

    Jesli rzadzacy beda myslec tak jak Ty (a szczesliwie na to nie wyglada) to w sluzbie publicznej nigdy nie bedzie dobrze. 
    W opisanym przez Ciebie scenariuszu jesli nie bedzie adekwatnego do chodzby inflacji wzrostu wynagrodzen to lekarze beda odchodzic z publicznej sluzby zdrowia. Ci dobrzy, z umiejetnosciami, wyksztalceni i doksztalceni, z doswiadczeniem i dorobkiem bez problemu znajda zatrudnienie za dobre pieniadze. W publicznej sluzbie zdrowia zostana tylko Ci kiepscy lub przecietni, naprodukowani przez paramedyczne uczelnie w Koziej Wolce. I zupelnie tylnymi drzwiami zrobi sie system jak w USA- na dobra opieke medyczna bedzie stac tylko najbogatszych, a reszta dostanie ochlapy w postaci felczerow po pseudo studiach. I wtedy sie spoleczenstwo zorientuje, ze jednak lepiej bylo docenic i odpowienio wynagradzac tych ktorzy uciekli do prywaty. 

    I jak jeszcze 3 miesiace temu sie zapieralam ze nie chce pracowac w prywacie, tak teraz jak czytam jakie macie zdanie na temat zarobkow lekarzy (wiadomo ze to indywidualne opinie, ale reprezentujace jakis wycinek spoleczenstwa) to chyba jednak sie przeprosze i zrezygnuje z tyrania na NFZ... 
    Anestezjolog dzieciecy z dorobkiem, w prywacie ponizej 50tys nie schodzi. Moze jednak trzeba przestac byc jeleniem, skoro spoleczenstwo tak pluje na lekarzy... 
    czyli, jak mniemam, mąż zarabia ponad 50 tyś/miesiąc
    i nie stać Was na potomstwo...
    A na jakiej podstawie taki odwazny wniosek????
    na podstawie Twojego wpisu o ofertach dla anestezjologów,
    kwota oczywiście jest na oko ale 30, czy 50, to, przynajmniej dla mnie,
    sumy astronomiczne
    :)
  • Sandyesa , ciągle chcesz wmówić, że zwiększenie ilości lekarzy z automatu poskutkuje spadkiem jakości. Co nie jest prawdą, bo uczelnie i szpitale mogą wypracować rozwiązania, żeby zwiększyć przepustowość kształcenia przy zachowaniu dobrej jakości. Tylko nie ma dobrej woli ze strony środowiska.

    Ponadto cały czas piszesz w kluczu - ja tyle włożyłam pracy , to teraz mi się należy. Uporczywie nie chcesz przyjąć do wiadomości, że to, co osiągnęłaś, to nie tylko twoja zasługa i twoich rodziców, ale całego społeczeństwa, obecnych i poprzednich pokoleń, którzy oddawali życie za ciebie, a ty teraz tylko ja, ja, ja. 

    Nie postuluję charytatywnej pracy lekarzy, zrozum mnie dobrze. Lekarze powinni być dobrze wynagradzani, ale nie w oderwaniu od stanu państwa i reszty społeczeństwa. Które to społeczeństwo złożyło się na ich studia i możliwość specjalizacji. 
    Ale lekarze wolą wykształcić się za cudze, a potem prysnąć do prywatnej opieki, i jeszcze jak lwy walczyć, żeby nie było za dużo konkurencji.
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Chaber powiedział(a):
    Sandyesa , ciągle chcesz wmówić, że zwiększenie ilości lekarzy z automatu poskutkuje spadkiem jakości. Co nie jest prawdą, bo uczelnie i szpitale mogą wypracować rozwiązania, żeby zwiększyć przepustowość kształcenia przy zachowaniu dobrej jakości. Tylko nie ma dobrej woli ze strony środowiska.

    Ponadto cały czas piszesz w kluczu - ja tyle włożyłam pracy , to teraz mi się należy. Uporczywie nie chcesz przyjąć do wiadomości, że to, co osiągnęłaś, to nie tylko twoja zasługa i twoich rodziców, ale całego społeczeństwa, obecnych i poprzednich pokoleń, którzy oddawali życie za ciebie, a ty teraz tylko ja, ja, ja. 

    Nie postuluję charytatywnej pracy lekarzy, zrozum mnie dobrze. Lekarze powinni być dobrze wynagradzani, ale nie w oderwaniu od stanu państwa i reszty społeczeństwa. Które to społeczeństwo złożyło się na ich studia i możliwość specjalizacji. 
    Ale lekarze wolą wykształcić się za cudze, a potem prysnąć do prywatnej opieki, i jeszcze jak lwy walczyć, żeby nie było za dużo konkurencji.
    1. Nie ma mozliwosci zeby nie obnizyla sie jakosc w momencie kiedy medycyny beda nauczac szkoly bez zaplecza sprzetowego, bez dostepu do ODDZIALOW KLINICZNYCH, a przede wszystkim bez kadry nauczycielskiej, bez profesorow, docentow, starszych asystentow. Kto tych ludzi ma uczyc medycyny? Jak to mowil prof. Religa, z samymi lozkami to sobie mozna burdel otworzyc. 

    2. Ja ja ja- tak, dlatego zeby podkreslic ze jednak wklad tego mojego JA w to gdzie jestem zawodowo byl ogromny. Ogrom pracy i ogrom poswiecenia. 
    A z drugiej strony- czy przedstawiciele innych zawodow nie zawdzieczaja swoim rodzicom, dziadkom, poprzednim pokoleniom, spoleczenstwu tego w jakim swiecie teraz zyja? Dlaczego wytykasz to tylko lekarzom? Wszyscy jednakowo czerpiemy ze spuscizny naszych przodkow, dlaczego akurat mialoby to wplywac na MOJE zarobki? 

    3. Studia sa rzeczywiscie darmowe (choc co z tymi ktorzy decyduja sie na platne? Odstetek platnych studentow zwieksza sie z kazdym rokiem, moze Ci powinni zarabiac jeszcze wiecej bo mniej sa winni spoleczenstwu??), ale juz specjalizacja to wrecz przeciwnie, na rezydenturach interwencyjnych/zabiegowych to ten biedny rezydent za grosze tyra za trzech, zostaje po godzinach za co nikt mu nie placi, jest wieczna zapchajdziura. Wiec milo ze moze zdobywac wiedze, ale solidnie na to pracuje (zazwyczaj, oczywiscie leserow tez jest pelno). Wiele oddzialow w ogole rezydentami stoi, i padloby bez rezydentow. 

    I powtarzam, rozwiazanie jest banalnie proste, wcale nie nowatorskie i stosowane z powodzeniem w wielu krajach- zaplacic tak, zeby nikomu sie nie oplacalo dymac dodatkowo. 
    Ale tego zadna wladza tez nie zrobi- bo wiadomo ze jak lekarze zaczna pracowac na jeden etat to wszystko runie jak domek z kart. 
    Ale bez wprowadzenia normalnych pensji nic sie nie ruszy w kierunku uzdrowienia publicznej sluzby zdrowia. 
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a)
    A tak dla uscislenia, czy jesli informatyk zarabiajacy 20tys chce podwyzke to tez to jest niesmaczne i oburzajace, czy tylko lekarz?? 

    Lekarz wykształcił się dzięki społeczeństwu. Wiedzę i umiejętności zdobył nie tylko dzięki sobie i rodzicom, ale dzięki wkładowi poprzednich pokoleń, chociażby tych, które walczyły na wojnie, walczyły o świat, w którym ten lekarz mógł wzrosnąć.
    Więc lekarze nie mogą być oderwani od sytuacji społeczeństwa i całego państwa i żądać niebotycznych wynagrodzeń, bo im się należy, bo w innych krajach są inne pensje, bo im nie starcza na Malediwy. To niemoralne. Nie jesteśmy bogatym krajem.

    Jeżeli lekarze będą chcieli wygórowanych wynagrodzeń, to z pieniędzy NFZ będzie można mniej ich usług opłacić, mniej ludzi skorzysta, nawet mimo dostępności fizycznej lekarzy czy sprzętu.
    Co do dostępności i narzekań na brak lekarzy to dlaczego są przysrubowane limity przyjęć na uczelnie medyczne? W trosce o stan budżetu państwa, bo kształcenie medyków jest drogie? 
    Dlaczego takie larum się podniosło, kiedy nowe uczelnie otworzyły kierunki medyczne?

    Informatycy też mają dług wobec społeczeństwa, jak zresztą każdy z nas. Tylko że zawód informatyka nie jest sztucznie ograniczany, a branża medyczna bardzo dba o to, żeby był ciągły niedobór lekarzy, żeby usprawiedliwić płacenie im nieadekwatnych, jak na polskie warunki wynagrodzeń.
    Czekaj, a informatyk nie zdobyl wyksztalcenia rowniez dzieki poprzednim pokoleniom ktore na wojnie walczyly o swiat w ktorym mogl wzrastac? Dlaczego tylko lekarz? 
    I dlaczego nikogo nie oburza ze informatyk po 5letnich studiach zarabia kilkukrotnosc tego co lekarz po 6letnich studiach, stazu i 6letniej specjalizacji, z doktoratem??
    To Wam nie przeszkadza? 

    Jesli rzadzacy beda myslec tak jak Ty (a szczesliwie na to nie wyglada) to w sluzbie publicznej nigdy nie bedzie dobrze. 
    W opisanym przez Ciebie scenariuszu jesli nie bedzie adekwatnego do chodzby inflacji wzrostu wynagrodzen to lekarze beda odchodzic z publicznej sluzby zdrowia. Ci dobrzy, z umiejetnosciami, wyksztalceni i doksztalceni, z doswiadczeniem i dorobkiem bez problemu znajda zatrudnienie za dobre pieniadze. W publicznej sluzbie zdrowia zostana tylko Ci kiepscy lub przecietni, naprodukowani przez paramedyczne uczelnie w Koziej Wolce. I zupelnie tylnymi drzwiami zrobi sie system jak w USA- na dobra opieke medyczna bedzie stac tylko najbogatszych, a reszta dostanie ochlapy w postaci felczerow po pseudo studiach. I wtedy sie spoleczenstwo zorientuje, ze jednak lepiej bylo docenic i odpowienio wynagradzac tych ktorzy uciekli do prywaty. 

    I jak jeszcze 3 miesiace temu sie zapieralam ze nie chce pracowac w prywacie, tak teraz jak czytam jakie macie zdanie na temat zarobkow lekarzy (wiadomo ze to indywidualne opinie, ale reprezentujace jakis wycinek spoleczenstwa) to chyba jednak sie przeprosze i zrezygnuje z tyrania na NFZ... 
    Anestezjolog dzieciecy z dorobkiem, w prywacie ponizej 50tys nie schodzi. Moze jednak trzeba przestac byc jeleniem, skoro spoleczenstwo tak pluje na lekarzy... 
    czyli, jak mniemam, mąż zarabia ponad 50 tyś/miesiąc
    i nie stać Was na potomstwo...
    A na jakiej podstawie taki odwazny wniosek????
    na podstawie Twojego wpisu o ofertach dla anestezjologów,
    kwota oczywiście jest na oko ale 30, czy 50, to, przynajmniej dla mnie,
    sumy astronomiczne
    :)
    Podana przeze mnie kwota, okolo 50tys miesiecznie to kwota ktora wyciaga anestezjolog dzieciecy na kontrakcie w prywacie. 
    Moj maz nie jest ani anstezjologiem ani nie pracuje w prywacie- wiec ponawiam pytanie, skad ten odwazny wniosek ze tyle zarabia? 
  • @Sandyesa
     W zasadzie to  dlaczego już teraz tak trudno trafić na dobrego, wnikliwego lekarza na nfz, prywatnie też często? 
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Na nfz trudno bo pouciekali, albo im sie nie chce. Choc ja jeszcze sie trzymam, aczkolwiek wpisy Chaber i Pioszo raczej sklaniaja mnie do przejscia do prywaty. W prywacie da sie znalezc spokojnie swietnych lekarzy, tylko czasem trzeba wnikliwie poszukac, sprawdzic a nie isc z marszu, w ciemno. 

    Pomysl sobie co bedzie jak Ci z UMED Kozia Wolka zaczna pracowac... 
  • I tez zalezy czego potrzebujesz, niestety pacjenci czesto maja oczekiwania niezgodne z EBM, to wtedy tez musza raczej poszukac lekarza ktory stosuje alternatywne tory diagnostyczno terapeutyczne. 
  • @Sandyesa Odnosisz się tylko do nowych uczelni medycznych. Odnieś się do tego - zwiększenie przepustowości obecnych uczelni i szpitali, żeby kształcić więcej lekarzy. Da się. Potrzeba tylko dobrej woli. Ale wolisz to rozmydlić Kozią Wólką, bo nie jest w twoim interesie, żeby było więcej specjalistów. W końcu sama przyznałas, że w obecnych okolicznościach jesteś ustawiona do końca życia.

    Nie chodzi mi tylko o twoją pensję. Pensja każdego człowieka płatna z publicznych pieniędzy powinna być realna, powiązana z wkładem pracy tego człowieka, ale też i stanem finansów publicznych. Tak samo mi przeszkadzają setki tysięcy złotych w różnych dziwnych spółkach i instytutach, jak i w pensjach dla lekarzy. 

    Piszesz, że władza nic nie robi, bo jak lekarze zaczną tylko na jeden etat, to się wszystko posypie z braku kadr.
    Tylko pamiętaj, że to minister zdrowia ustala limity przyjęć, a ministrowie zdrowia są albo z branży, albo są powiązani, albo są zupełnie z przypadku i nie mają wiedzy i opierają się na doradcach, którzy już wiedzą, co mówić.

    Twoje rozwiązanie - płacić tak, żeby lekarzom nie chciało się pracować dodatkowo czy prywatnie nie sprawdzi się z powodu pazerności powyższych oraz tego, że nas jako kraj w tym momencie nie stać na kosmiczne stawki. 
    Zwiększenie dostępności lekarzy można wprowadzić zwiększeniem kształcenia, ale środowisko nie chce do tego dopuścić.
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Chaber powiedział(a):
    @Sandyesa Odnosisz się tylko do nowych uczelni medycznych. Odnieś się do tego - zwiększenie przepustowości obecnych uczelni i szpitali, żeby kształcić więcej lekarzy. Da się. Potrzeba tylko dobrej woli. Ale wolisz to rozmydlić Kozią Wólką, bo nie jest w twoim interesie, żeby było więcej specjalistów. W końcu sama przyznałas, że w obecnych okolicznościach jesteś ustawiona do końca życia.

    Nie chodzi mi tylko o twoją pensję. Pensja każdego człowieka płatna z publicznych pieniędzy powinna być realna, powiązana z wkładem pracy tego człowieka, ale też i stanem finansów publicznych. Tak samo mi przeszkadzają setki tysięcy złotych w różnych dziwnych spółkach i instytutach, jak i w pensjach dla lekarzy. 

    Piszesz, że władza nic nie robi, bo jak lekarze zaczną tylko na jeden etat, to się wszystko posypie z braku kadr.
    Tylko pamiętaj, że to minister zdrowia ustala limity przyjęć, a ministrowie zdrowia są albo z branży, albo są powiązani, albo są zupełnie z przypadku i nie mają wiedzy i opierają się na doradcach, którzy już wiedzą, co mówić.

    Twoje rozwiązanie - płacić tak, żeby lekarzom nie chciało się pracować dodatkowo czy prywatnie nie sprawdzi się z powodu pazerności powyższych oraz tego, że nas jako kraj w tym momencie nie stać na kosmiczne stawki. 
    Zwiększenie dostępności lekarzy można wprowadzić zwiększeniem kształcenia, ale środowisko nie chce do tego dopuścić.
    1. Chaber, ile zajec ze studentami na uczelni medycznej poprowadziles, ile planow zajec ulozyles o logistyce nie wspominajac.
    CZLOWIEK. Nam brakuje ludzi. Jak chcesz zwiekszyc przepustowosc istniejacych uczeli medyczny i szpitali klinicznych skoro w nich juz sa  lub zaczynaja byc braki kadry?? 
     W obecnym obciazeniu studentami ledwo dajemy rade z zajeciami, czesto jedna osoba prowadzi na raz dwie grupy. Wiec jak zwiekszyc ta przepustowosc skoro brakuje JUZ TERAZ wykladowcow? 
    A Ty sie zakreciles na to ze srodowisko sztucznie blokuje dostep do zawodu... my wszyscy chcemy pracowac mniej, wiec wyksztalconych lekarzt ktorzy by nas troche odciazyli przyjelibysmy z wdziecznoscia. 
    3. Jestem ustawiona do konca zycia dlatego ze akurat nie jestem szeregowym lekarzem. Mam w relatywnie mlodym wieku tak bogate CV, ze malo ktory lekarz z mojego rocznika moze sie takim pochwalic. Zacznijmy od tego ze studia skonczylam summa cum laude a potem bylo tylko lepiej. Ja sie nie boje konkurencji. 
    4. Przeszkadzaja Ci setki tysiecy zlotych w pensjach dla lekarzy- mam rozumiec ze uwazasz ze lekarze zarabiaja za duzo?
    5. Jeszcze raz powiem- jesli sie nic nie zmieni to cichcem zrobi sie u nas USA- dobra opieka zdrowotna wylacznie dla zamoznych, i totalne ochlapy dla reszty. Ja jeszcze jestem z koncowki pokolenia ktore mialo duzo pieknych idealow, poczucie sluzby i odpowiedzialnosci.... to pokolenie ktore wchodzi na rynek medyczny teraz, jest tego kompletnie pozbawione. Oni beda znac swoja wartosc, oczekuja sprawiedliwej zaplaty, wrecz finansowej rekompensaty wysilku wlozonego w studia, chca work-life balance i nie beda mieli skrupulow zeby szybciutko ulatniac sie z miejsc gorzej platnych i isc tam gdzie zarobia zadowalajaco. 
  • @Sandyesa - U mnie w przychodni POZ są głównie lekarze zza granicy wschodniej, starają się. Nie wiem, dlaczego piszesz, że to najłatwiejsza specjalizacja. Lekarz rodzinny musi umieć zdiagnozować chorobę, inni mają już gotowego pacjenta.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.