Rozmawiam czasem na Facebooku z paniami, które żyją w tzw. związkach partnerskich. I to jest dobijające.
Dlaczego?
Bo pojęcie partnerstwa zakłada równorzędność obu stron. Prawa, przywileje, obowiązki dzielone po równo, czy procentowo.
A tuj jest często żałosny układ, w którym człowiek jest traktowany jako dostawca towaru: ciała, pieniędzy, mieszkania.
Podobno kobiety uciekły od opresyjnej instytucji małżeństwa, w której samiec dominował, zaspakajał swoje potrzeby seksualne ignorując uczucia i potrzeby żony, sprowadzając ją do roli, kucharki, sprzątaczki, klaczy zarodowej.
I żyją w układach tak upokarzających, że żal.pl.
Tak około kultu dziewictwa. Bo to ten relikt przeszłości, jak małżeństwo.
ale liczy się tylko rozrodczość i wychowanie potomstwa;
trzeba więc zapytać jaki wpływ na powyższe ma "kult dziewictwa"?
Jak myślicie?
Blad zalozenia- dla Ciebie liczy sie tylko rozrodczosc
Ale zostawmy ta roznice w pogladach i moze nazywajac troche przyjazniej, mozna zadac pytanie jaki wplyw ma kult dziewictwa na chec posiadania dzieci/-stosunem do rodzicielstwa i wychowania potomstwa? (Tak sformulowane pytanie tez jest ok, Pioszo? )
No wiec jesli mialabym na to pytanie odpowiedziec to wahalabym sie pomiedzy "nie wiem" a "nie ma to zadnego zwiazku".
To tak jakbys mnie zapytal jaka jest zaleznosc miedzy kultem dziewictwa a stanem upraw orzechow nerkowca w zachodnim Wietnamie. No tez nie wiem
dla każdego gatunku
Dobrze, ok, to juz omawialismy, wiec wiem ze musimy to zostawic A reszta? Znaczy domniemana korelacja miedzy dziewictwem a checia posiadania dzieci? Nie jestem tutaj przesmiewcza, pytam serio- bo ja chocbym nie wiem jak sie napiela to tej korelacji nie widze, ale moze dowiem sie o czyms czego nie wiem?
widzę to tak - mamy korelację między odejście od "kultu dziewictwa", przez ostatnie 30 lat a niską dzietnością i ilością rozwodów
Jakie odejscie od kultu dziewictwa? W sensie uwazasz ze kiedys byl kult dziewictwa a teraz go nie ma? Cholera chyba jestem za mloda na ta dyskusje Bo kultu dziewictwa, takiego powszechnego, sobie nie przypominam.
nie ma ostrej granicy, określenie "kult" jest zdecydowanie za mocne, ale skromność dziewczęca była, za czasów mojej młodości, czyli praktycznie do końca PRL-u, wyznacznikiem przyzwoitości
Hmm... nie uwazam "dziewczecej skromnosci" (w sumie jak ja definiowac? Mowimy tylko o seksualnosci czy o szerszym kontekscie?) za jakas szczegolnie pozadana ceche. W sensie jest jak najbardziej ok, ale zeby z tego robic swietego graala to niekoniecznie. Wiadomo ze nikt nie chce za zone dzielnicowej ladacznicy, ale oczekiwanie od pratnerki ze bedoe dziewica uwazam za co najmniej przesadzone (tym bardziej wobec faktu ze teraz wiek zakladania rodziny jest mocno przesuniety w gore).
Są kraje, w których się kamienuje kobiety za utratę dziewictwa, nawet jeśli padła ona ofiarą gwałtu. Takie myślenie - jakie wyżej przedstawiłeś, to gwałt na kobietach.
Manipulacja. Zestawienie tego tekstu z poglądami arabów kamienujących kobiety to nieuczciwa sztuczka.
Jeśli tekst to gwałt na kobietach, to również na mężczyznach, bo tekst krytykuje błędy obu płci. Pokazuje złe skutki braku dziewictwa zarówno mężczyzn, jak i kobiet w obszarze małżeństwa.
Hmm... nie uwazam "dziewczecej skromnosci" (w sumie jak ja definiowac? Mowimy tylko o seksualnosci czy o szerszym kontekscie?) za jakas szczegolnie pozadana ceche. W sensie jest jak najbardziej ok, ale zeby z tego robic swietego graala to niekoniecznie. Wiadomo ze nikt nie chce za zone dzielnicowej ladacznicy, ale oczekiwanie od pratnerki ze bedoe dziewica uwazam za co najmniej przesadzone (tym bardziej wobec faktu ze teraz wiek zakladania rodziny jest mocno przesuniety w gore).
Czym innym jest decyzja młodych o czekaniu z seksem do ślubu a czym innym jest jakieś wyimaginowane żądanie czy oczekiwanie od kogokolwiek, że będzie dziewicą/prawiczkiem. Sama się natknęłam kiedyś na katolickiej grupie randkowej z opisem chłopaka - dziewictwo - oferuje ale i wymagam... Z takim wstępem to od razu wzbudza facet niepokój.
Hmm... nie uwazam "dziewczecej skromnosci" (w sumie jak ja definiowac? Mowimy tylko o seksualnosci czy o szerszym kontekscie?) za jakas szczegolnie pozadana ceche. W sensie jest jak najbardziej ok, ale zeby z tego robic swietego graala to niekoniecznie. Wiadomo ze nikt nie chce za zone dzielnicowej ladacznicy, ale oczekiwanie od pratnerki ze bedoe dziewica uwazam za co najmniej przesadzone (tym bardziej wobec faktu ze teraz wiek zakladania rodziny jest mocno przesuniety w gore).
Czym innym jest decyzja młodych o czekaniu z seksem do ślubu a czym innym jest jakieś wyimaginowane żądanie czy oczekiwanie od kogokolwiek, że będzie dziewicą/prawiczkiem. Sama się natknęłam kiedyś na katolickiej grupie randkowej z opisem chłopaka - dziewictwo - oferuje ale i wymagam... Z takim wstępem to od razu wzbudza facet niepokój.
Dokladnie, zgadzam sie w 100%. Jezeli para postanawia czekac z seksem do slubu to jest ich wspolna decyzja (ktora podswiadomie w jakis spoob cenie, choc w sumie nie wiem czemu).
Natomiast takie oczekiwania o ktorych napisalas.... absurd. I taki kandydat jak dla mnie z zalozenia jest do odstrzalu.
Chociaz jakby sie tak na upartego zastanowic to kazdy moze miec oczekiwania jakie chce. Nawet ow kandydat. W sumie jest opcja ze znajdzie partnerke podobnie jednoznacznych pogladach jak jego wlasne.
Rozmawiam czasem na Facebooku z paniami, które żyją w tzw. związkach partnerskich. I to jest dobijające.
Dlaczego?
Bo pojęcie partnerstwa zakłada równorzędność obu stron. Prawa, przywileje, obowiązki dzielone po równo, czy procentowo.
A tuj jest często żałosny układ, w którym człowiek jest traktowany jako dostawca towaru: ciała, pieniędzy, mieszkania.
Podobno kobiety uciekły od opresyjnej instytucji małżeństwa, w której samiec dominował, zaspakajał swoje potrzeby seksualne ignorując uczucia i potrzeby żony, sprowadzając ją do roli, kucharki, sprzątaczki, klaczy zarodowej.
I żyją w układach tak upokarzających, że żal.pl.
Tak około kultu dziewictwa. Bo to ten relikt przeszłości, jak małżeństwo.
Jaka jest roznica w podziale obowiazkow/przywilejow miedzy zwiazkiem partnerskim a malzenstwem? Czym one sie z definicji roznia pod tym wzgledem? Oprocz sakramentu rzecz jasna, ale ten nie wplywa na podzial obowiazkow.
Z moich obserwacji zarowno zwiazek partnerski jak i malzenstwo moga byc zal.pl
Nie ogarniam tego kultu dziewictwa i nadawania temu az takiej wagi. Zwlasza w powiazaniu z tym kawalkiem tkanki miedzy nogami. Moze byc kobieta ktora byla w powiedzmy dwoch dobrych i dlugich zwiazkach, uprawiala seks, byla wierna, zwiazki sie rozpadly ostatecznie za maz wyszla jako dojrzala 30parolatka. Dziewica nie jest. I moze byc 20parolatka ktora nie ma na koncie zadnego zwiazku, ale polowie osiedla obciagala na imprezach i jest fanka seksu analnego. Dziewica a jakze, pieczec ma przeciez. No wiec tak pojmowanego dziewictwa moja bania nie ogarnia. I w ogole pokladania w "dziewictwie" jakiejkolwiek wartosci nie ogarnia. Liczy sie czlowiek, jego podejscie do seksualnosci i wiernosci a nie jego przeszlosc i tkanka laczna.
Jeśli dwoje młodych ludzi chodzi ze sobą, mają powiedzmy 18 lat, i oboje wolą, żeby ich sympatia była nieużywana, żeby nikt nie wlewał w nią wcześniej płynów ustrojowych, a jej usta nie dotykały cudzych narządów płciowych, to jest to normalność, a nie kult dziewictwa. Wystarczy chwilę pomyśleć. Skoro normalne jest, że ludzie wolą samochód nieużywany od używanego i biorą nowy, jeśli tylko ich stać, to tym bardziej wolą, jeśli są normalni, związać się z partnerem stabilnym emocjonalnie, który panuje nad sobą, a nie oddaje się komuś pochopnie pod wpływem chwilowych impulsów. Skąd wiadomo, czy ktoś oddaje się pochopnie? Jesli oddaje się bez ślubu, czyli bez zawarcia układu małżeńskiego, to oddaje się pochopnie. Traci atut dziewictwa dla chwilowego przeżycia. Zarówno facet, jak i kobieta. To tak, jakby ktoś miał do sprzedania samochód nowy, ale wynajmował go w międzyczasie znajomym, którzy po pijaku zalewaliby siedzenia moczem, puszczaliby bąki itd. Nikt nie uwierzy w twierdzenia, że samochód używany jest tyle samo wart co nowy. Podobnie nikt nie uwierzy w twierdzenia, że dziewictwo nie ma wartości i nie wpływa pozytywnie na małżeństwo.
Podaje pani przykład dwóch kobiet, jedna w dwóch związkach, druga w związku z osiedlem. Oczywiście, że większą wartość ma ta pierwsza, bo jest mniej przechodzona. A mówiąc poważniej, jest bardziej stabilna psychicznie i ma mniejsze doświadczenie seksualne, przez co ma mniej wybujałą wyobraźnię i mniejsze oczekiwania od tej drugiej. Problem w tym, że jej narzeczony tego nie wie. Wprawdzie ona szczerze mu o tym mówi, ale on nie może mieć stuprocentowej pewności jak było. Jedno jest dla niego pewne: nie jest dziewicą. Reszta jest niewiadomą i stąd niebezpieczeństwo pojawienia się u narzeczonego, a później męża, wątpliwości, podejrzeń, niepewności, braku szacunku. Tu kobiety są w gorszej sytuacji, bo faceci nie mają znaku dziewictwa. Ale można to poznać po tym, że chłopak stara się zachować czystość przed ślubem, a potem po jego nieporadności przy pierwszym razie.
Rozmawiam czasem na Facebooku z paniami, które żyją w tzw. związkach partnerskich. I to jest dobijające.
Dlaczego?
Bo pojęcie partnerstwa zakłada równorzędność obu stron. Prawa, przywileje, obowiązki dzielone po równo, czy procentowo.
A tuj jest często żałosny układ, w którym człowiek jest traktowany jako dostawca towaru: ciała, pieniędzy, mieszkania.
Podobno kobiety uciekły od opresyjnej instytucji małżeństwa, w której samiec dominował, zaspakajał swoje potrzeby seksualne ignorując uczucia i potrzeby żony, sprowadzając ją do roli, kucharki, sprzątaczki, klaczy zarodowej.
I żyją w układach tak upokarzających, że żal.pl.
Tak około kultu dziewictwa. Bo to ten relikt przeszłości, jak małżeństwo.
Żyłam 10 lat z związku partnerskim, kolejne 17 wspólnych lat żyjemy w małżeństwie.
Nie widzę różnicy pomiędzy jednym a drugim stanem.
Nie zaczęłam kochać męża mocnej ani mniej.
Nie zaczęłam go bardziej szanować ani mniej.
Nie wymagam od Niego ani wiecej ani mniej.
W żadnej sferze naszego wspólnego życia nie zaszły zmiany. Oprócz urzędowych - zmiana nazwiska.
Małżeńsko jak konkubinat mogą być tak samo złe i dobre.
widzę to tak - mamy korelację między odejście od "kultu dziewictwa", przez ostatnie 30 lat a niską dzietnością i ilością rozwodów
ponieważ wszystkie te zjawiska dotyczą sfery seksualnej, więc obstawiam związek przycynowo-skutkowy
Ja obstawiam inny związek przyczynowo-skutkowy. Zeby było trwałe małżeństwo lub choć trwały związek to dobrze by było żebyśmy byli od siebie zależni.
Niska dzietność, wysoka ilość rozwodów wg mnie wzięła się z niezależności kobiet i braku chęci brania odpowiedzialności. Przykro mi to mówić bo jestem w rozdarciu.
Kult dziewictwa wg mnie może mieć najwyżej drugorzędne znaczenie. Wyobrażam sobie świat gdzie jesteśmy coraz bardziej aseksualni, coraz mniej zainteresowani płcią przeciwna. Kult dziewictwa i brak związków i dzieci mimo tego kultu.
tak, to tylko element układanki, nie najważniejszy
@Sandyesa Jaka jest roznica w podziale obowiazkow/przywilejow miedzy zwiazkiem partnerskim a malzenstwem? Czym one sie z definicji roznia pod tym wzgledem?
Różnica powinna być taka, że w tradycyjnym małżeństwie żona, poza obowiązkami ma przywileje, pewną godność, status.
W tzw. związku partnerskim w praktyce nie ma już statusu, obowiązki są /bo muszą być/ nadal. Nic nie zyskuje, z punktu widzenia prawa jest nikim, w razie wtopy nic jej się nie należy.
Jeśli dwoje młodych ludzi chodzi ze sobą, mają powiedzmy 18 lat, i oboje wolą, żeby ich sympatia była nieużywana, żeby nikt nie wlewał w nią wcześniej płynów ustrojowych, a jej usta nie dotykały cudzych narządów płciowych, to jest to normalność, a nie kult dziewictwa. Wystarczy chwilę pomyśleć. Skoro normalne jest, że ludzie wolą samochód nieużywany od używanego i biorą nowy, jeśli tylko ich stać, to tym bardziej wolą, jeśli są normalni, związać się z partnerem stabilnym emocjonalnie, który panuje nad sobą, a nie oddaje się komuś pochopnie pod wpływem chwilowych impulsów. Skąd wiadomo, czy ktoś oddaje się pochopnie? Jesli oddaje się bez ślubu, czyli bez zawarcia układu małżeńskiego, to oddaje się pochopnie. Traci atut dziewictwa dla chwilowego przeżycia. Zarówno facet, jak i kobieta. To tak, jakby ktoś miał do sprzedania samochód nowy, ale wynajmował go w międzyczasie znajomym, którzy po pijaku zalewaliby siedzenia moczem, puszczaliby bąki itd. Nikt nie uwierzy w twierdzenia, że samochód używany jest tyle samo wart co nowy. Podobnie nikt nie uwierzy w twierdzenia, że dziewictwo nie ma wartości i nie wpływa pozytywnie na małżeństwo.
Podaje pani przykład dwóch kobiet, jedna w dwóch związkach, druga w związku z osiedlem. Oczywiście, że większą wartość ma ta pierwsza, bo jest mniej przechodzona. A mówiąc poważniej, jest bardziej stabilna psychicznie i ma mniejsze doświadczenie seksualne, przez co ma mniej wybujałą wyobraźnię i mniejsze oczekiwania od tej drugiej. Problem w tym, że jej narzeczony tego nie wie. Wprawdzie ona szczerze mu o tym mówi, ale on nie może mieć stuprocentowej pewności jak było. Jedno jest dla niego pewne: nie jest dziewicą. Reszta jest niewiadomą i stąd niebezpieczeństwo pojawienia się u narzeczonego, a później męża, wątpliwości, podejrzeń, niepewności, braku szacunku. Tu kobiety są w gorszej sytuacji, bo faceci nie mają znaku dziewictwa. Ale można to poznać po tym, że chłopak stara się zachować czystość przed ślubem, a potem po jego nieporadności przy pierwszym razie.
Kuba... Ile masz lat? Pytam, bo masz bardzo skrajne słownictwo... I to jest niepokojące. Słowa "nieużywana" raczej nie wypada stosować wobec człowieka. Piszesz o wybujałej, kobiecej fantazji - kobiety sobie wyobrażają różne rzeczy nawet jak nie mają własnych doświadczeń - oglądają przecież czasami filmy, czytają różne książki. Wyobraźnia pracuje i tak. Oczekiwania wobec męża są też normalne, ważne, żeby o nich rozmawiać a nie się na nie oburzać. Ludzie się uczą być razem, nie działa to tak, że jest rażenie piorunem po pierwszym razie i jest to akt zmieniający niemalże jaźń. Co do, jak piszesz, znaku dziewictwa - budowa błony dziewiczej może być bardzo zróżnicowania a więc może się zdarzyć, że będziesz z dziewicą i nic niezwykłego się nie zdarzy. I, twoimi słowami pisząc - będzie niebezpieczeństwo pojawianie się niepewności i braku szacunku. Pamiętaj - najpierw musisz pokochać kobietę taką jaka ona jest - z jej przeszłością i historią . I może się zdarzyć, że dziewczyna po nieudanym związku jest bardzo wartościowa i zbudujesz z nią dobrą rodzinę.
Mam koleżankę, która spotkała chłopaka po różnych przejściach, on się dzięki niej nawrócił, wytrwali razem w czystości do ślubu i są bardzo dobrym małżeństwem.
@Sandyesa Jaka jest roznica w podziale obowiazkow/przywilejow miedzy zwiazkiem partnerskim a malzenstwem? Czym one sie z definicji roznia pod tym wzgledem?
Różnica powinna być taka, że w tradycyjnym małżeństwie żona, poza obowiązkami ma przywileje, pewną godność, status.
W tzw. związku partnerskim w praktyce nie ma już statusu, obowiązki są /bo muszą być/ nadal. Nic nie zyskuje, z punktu widzenia prawa jest nikim, w razie wtopy nic jej się nie należy.
Nie wiem o jakiej godnosci i statusie mowisz, ktore to mialaby miec zona a nie mialaby partnerka? Partnerce brakuje godnosci bo?? Nie widze powodu z jakiego rola zony mialaby byc zwiazana z wiekszym szacunkiem w opozycji do roli partnerki.
Jeśli dwoje młodych ludzi chodzi ze sobą, mają powiedzmy 18 lat, i oboje wolą, żeby ich sympatia była nieużywana, żeby nikt nie wlewał w nią wcześniej płynów ustrojowych, a jej usta nie dotykały cudzych narządów płciowych, to jest to normalność, a nie kult dziewictwa. Wystarczy chwilę pomyśleć. Skoro normalne jest, że ludzie wolą samochód nieużywany od używanego i biorą nowy, jeśli tylko ich stać, to tym bardziej wolą, jeśli są normalni, związać się z partnerem stabilnym emocjonalnie, który panuje nad sobą, a nie oddaje się komuś pochopnie pod wpływem chwilowych impulsów. Skąd wiadomo, czy ktoś oddaje się pochopnie? Jesli oddaje się bez ślubu, czyli bez zawarcia układu małżeńskiego, to oddaje się pochopnie. Traci atut dziewictwa dla chwilowego przeżycia. Zarówno facet, jak i kobieta. To tak, jakby ktoś miał do sprzedania samochód nowy, ale wynajmował go w międzyczasie znajomym, którzy po pijaku zalewaliby siedzenia moczem, puszczaliby bąki itd. Nikt nie uwierzy w twierdzenia, że samochód używany jest tyle samo wart co nowy. Podobnie nikt nie uwierzy w twierdzenia, że dziewictwo nie ma wartości i nie wpływa pozytywnie na małżeństwo.
Podaje pani przykład dwóch kobiet, jedna w dwóch związkach, druga w związku z osiedlem. Oczywiście, że większą wartość ma ta pierwsza, bo jest mniej przechodzona. A mówiąc poważniej, jest bardziej stabilna psychicznie i ma mniejsze doświadczenie seksualne, przez co ma mniej wybujałą wyobraźnię i mniejsze oczekiwania od tej drugiej. Problem w tym, że jej narzeczony tego nie wie. Wprawdzie ona szczerze mu o tym mówi, ale on nie może mieć stuprocentowej pewności jak było. Jedno jest dla niego pewne: nie jest dziewicą. Reszta jest niewiadomą i stąd niebezpieczeństwo pojawienia się u narzeczonego, a później męża, wątpliwości, podejrzeń, niepewności, braku szacunku. Tu kobiety są w gorszej sytuacji, bo faceci nie mają znaku dziewictwa. Ale można to poznać po tym, że chłopak stara się zachować czystość przed ślubem, a potem po jego nieporadności przy pierwszym razie.
Kuba... Ile masz lat? Pytam, bo masz bardzo skrajne słownictwo... I to jest niepokojące. Słowa "nieużywana" raczej nie wypada stosować wobec człowieka. Piszesz o wybujałej, kobiecej fantazji - kobiety sobie wyobrażają różne rzeczy nawet jak nie mają własnych doświadczeń - oglądają przecież czasami filmy, czytają różne książki. Wyobraźnia pracuje i tak. Oczekiwania wobec męża są też normalne, ważne, żeby o nich rozmawiać a nie się na nie oburzać. Ludzie się uczą być razem, nie działa to tak, że jest rażenie piorunem po pierwszym razie i jest to akt zmieniający niemalże jaźń. Co do, jak piszesz, znaku dziewictwa - budowa błony dziewiczej może być bardzo zróżnicowania a więc może się zdarzyć, że będziesz z dziewicą i nic niezwykłego się nie zdarzy. I, twoimi słowami pisząc - będzie niebezpieczeństwo pojawianie się niepewności i braku szacunku. Pamiętaj - najpierw musisz pokochać kobietę taką jaka ona jest - z jej przeszłością i historią . I może się zdarzyć, że dziewczyna po nieudanym związku jest bardzo wartościowa i zbudujesz z nią dobrą rodzinę.
Mam koleżankę, która spotkała chłopaka po różnych przejściach, on się dzięki niej nawrócił, wytrwali razem w czystości do ślubu i są bardzo dobrym małżeństwem.
Tez mam takie odczucia wobec wypowiedzi i slownictwa Kuby- przedmiotowe podejscie do kobiety. I jeszcze strach, najlepiej zeby miala jak najmniej doswiadczenia, zeby nie wiedziala czego moze oczekiwac w lozku, zeby przypadkiem nie miala jakis fantazji i wyobrazen, bo jeszcze sie okaze ze partner nie staje na wysokosci zadania. A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
@Sandyesa Jaka jest roznica w podziale obowiazkow/przywilejow miedzy zwiazkiem partnerskim a malzenstwem? Czym one sie z definicji roznia pod tym wzgledem?
Różnica powinna być taka, że w tradycyjnym małżeństwie żona, poza obowiązkami ma przywileje, pewną godność, status.
W tzw. związku partnerskim w praktyce nie ma już statusu, obowiązki są /bo muszą być/ nadal. Nic nie zyskuje, z punktu widzenia prawa jest nikim, w razie wtopy nic jej się nie należy.
Nawet nie zdajesz sobie chyba sprawy ile żon zostaje na lodzie po rozwodzie. Wspólnego majątku brak, doświadczenia zawodowego brak. Zostaja alimenty od których się panowie wymigują. Za to zostają same z dziećmi, bo całkowita opieka spada na nie. A i czasem kredyt jeszcze wisi w kieszeni.
Bardzo mocno idealizujesz małżeństwa i spłycasz związki partnerskiej tak jakby w tych drugich ludzie się nie kochali, nic ich nie łączyło, jakby zwierzętami byli.
Ludzie się rozstają - a rozstają się nawet wieloletnie małżeństwa i to te, za które wszystkimi kończynami by się świadczyło, które szybciej by zza ambony rekolekcje i nauki małżeńskie prowadzili niż rozwód brali - sam wzrost stwierdzeń nieważności o tym mówi poniekąd.
I rozstanie, to jak ono przebiega nie jest zależne od tego, jaka była forma związku.
Bo znam porzucone małżeństwa (ex małżeństwa) których rozstanie to wojna trwająca latami, z każdą formą gnojenia się wzajemnego/jednostronnego a znam związki, w których ludzie się roztarli kulturalnie.
Tu reguły nie ma.
Fakt prawnie się konkubinie nie należy nic ale często właśnie żony też z niczym zostają.
I tylko ten aspekt różni konkubinat od związku małżeńskiego. cala reszta jest zależna od tego jacy ludzie tworzą dany związek.
A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
To dopiero masakra. Co z tego, że z innymi było lepiej, skoro teraz w łóżku nie jest z nimi tylko z tym facetem, który jest takim a nie innym kochankiem? Ta bez doświadczeń będzie zadowolona z seksu, a ta z doświadczeniami będzie sfrustrowana. Dość jasne która "wygrywa".
Jak oboje nie mają doświadczeń to razem odkrywają co komu sprawia przyjemność w ramach tego co drugie akceptuje, jak reaguje. Wszystko jest tylko ich, bez próby przenoszenia doświadczeń z innego związku. Mają całe życie, by się siebie uczyć w sferze seksu. Nie wyobrażam sobie żeby mąż mi powiedział, że z tą czy tamtą to jak tak robili to było super i może spróbujemy. No nie, to nie na moją wrażliwość. Wolę świadomość, że cokolwiek wymyślamy w sypialni, to jest to nnasze. Wiem, że jego dany dotyk nie wynika z tego, że innej się to podobało.
Tez mam takie odczucia wobec wypowiedzi i slownictwa Kuby- przedmiotowe podejscie do kobiety. I jeszcze strach, najlepiej zeby miala jak najmniej doswiadczenia, zeby nie wiedziala czego moze oczekiwac w lozku, zeby przypadkiem nie miala jakis fantazji i wyobrazen, bo jeszcze sie okaze ze partner nie staje na wysokosci zadania. A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
Czyli wg pani lepiej, żeby małżeństwo się rozpadło, byle kobieta przerobiła w praktyce kamasutrę i miała najlepszy seks w okolicy? To jest myślenie o sobie. A życie i małżeństwo polega na myśleniu też o mężu i dzieciach. Rozpad małżeństwa oznacza niszczenie dzieci. Lepiej nie mieć bujnej przeszłości i oczekiwań, ale za to mieć rodzinę na całe życie, którą dzieci będą wspominać jako okres szczęścia.
Kuba... Ile masz lat? Pytam, bo masz bardzo skrajne słownictwo... I to jest niepokojące. Słowa "nieużywana" raczej nie wypada stosować wobec człowieka. Piszesz o wybujałej, kobiecej fantazji - kobiety sobie wyobrażają różne rzeczy nawet jak nie mają własnych doświadczeń - oglądają przecież czasami filmy, czytają różne książki. Wyobraźnia pracuje i tak. Oczekiwania wobec męża są też normalne, ważne, żeby o nich rozmawiać a nie się na nie oburzać. Ludzie się uczą być razem, nie działa to tak, że jest rażenie piorunem po pierwszym razie i jest to akt zmieniający niemalże jaźń. Co do, jak piszesz, znaku dziewictwa - budowa błony dziewiczej może być bardzo zróżnicowania a więc może się zdarzyć, że będziesz z dziewicą i nic niezwykłego się nie zdarzy. I, twoimi słowami pisząc - będzie niebezpieczeństwo pojawianie się niepewności i braku szacunku. Pamiętaj - najpierw musisz pokochać kobietę taką jaka ona jest - z jej przeszłością i historią . I może się zdarzyć, że dziewczyna po nieudanym związku jest bardzo wartościowa i zbudujesz z nią dobrą rodzinę.
Mam koleżankę, która spotkała chłopaka po różnych przejściach, on się dzięki niej nawrócił, wytrwali razem w czystości do ślubu i są bardzo dobrym małżeństwem.
Słowo "nieużywana" zostało użyte w kontekście przenośni o samochodzie, która to przenośnia była typu "o ileż bardziej". W dodatku z lekką ironią. Jeśli nie chwytasz takich form, to jest to niepokojące.
A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
To dopiero masakra. Co z tego, że z innymi było lepiej, skoro teraz w łóżku nie jest z nimi tylko z tym facetem, który jest takim a nie innym kochankiem? Ta bez doświadczeń będzie zadowolona z seksu, a ta z doświadczeniami będzie sfrustrowana. Dość jasne która "wygrywa".
Jak oboje nie mają doświadczeń to razem odkrywają co komu sprawia przyjemność w ramach tego co drugie akceptuje, jak reaguje. Wszystko jest tylko ich, bez próby przenoszenia doświadczeń z innego związku. Mają całe życie, by się siebie uczyć w sferze seksu. Nie wyobrażam sobie żeby mąż mi powiedział, że z tą czy tamtą to jak tak robili to było super i może spróbujemy. No nie, to nie na moją wrażliwość. Wolę świadomość, że cokolwiek wymyślamy w sypialni, to jest to nnasze. Wiem, że jego dany dotyk nie wynika z tego, że innej się to podobało.
1. Jako nastolatka miałam postanowienie, że seks po ślubie i chciałam mieć męża też z takim podejściem. 2. Na studiach, gdy zaczęły się bliższe relacje damsko-męskie zostało z tego tylko to, co po mojej stronie, przeszłość chłopaka przestała mieć znaczenie. Choć odpychało mnie od tych co seks traktowali jako rozrywkę. 3. Po ślubie zdałam sobie sprawę jakie fajne jest to, że mąż nie miał nikogo przede mną.
Nawet nie zdajesz sobie chyba sprawy ile żon zostaje na lodzie po rozwodzie. Wspólnego majątku brak, doświadczenia zawodowego brak. Zostaja alimenty od których się panowie wymigują. Za to zostają same z dziećmi, bo całkowita opieka spada na nie. A i czasem kredyt jeszcze wisi w kieszeni.
Bardzo mocno idealizujesz małżeństwa i spłycasz związki partnerskiej tak jakby w tych drugich ludzie się nie kochali, nic ich nie łączyło, jakby zwierzętami byli.
Ludzie się rozstają - a rozstają się nawet wieloletnie małżeństwa i to te, za które wszystkimi kończynami by się świadczyło, które szybciej by zza ambony rekolekcje i nauki małżeńskie prowadzili niż rozwód brali - sam wzrost stwierdzeń nieważności o tym mówi poniekąd.
I rozstanie, to jak ono przebiega nie jest zależne od tego, jaka była forma związku.
Bo znam porzucone małżeństwa (ex małżeństwa) których rozstanie to wojna trwająca latami, z każdą formą gnojenia się wzajemnego/jednostronnego a znam związki, w których ludzie się roztarli kulturalnie.
Tu reguły nie ma.
Fakt prawnie się konkubinie nie należy nic ale często właśnie żony też z niczym zostają.
I tylko ten aspekt różni konkubinat od związku małżeńskiego. cala reszta jest zależna od tego jacy ludzie tworzą dany związek.
Proszę wpisać w Google: korzyści wynikające z małżeństwa. I poczytać kilka stron.
Nawet nie zdajesz sobie chyba sprawy ile żon zostaje na lodzie po rozwodzie. Wspólnego majątku brak, doświadczenia zawodowego brak. Zostaja alimenty od których się panowie wymigują. Za to zostają same z dziećmi, bo całkowita opieka spada na nie. A i czasem kredyt jeszcze wisi w kieszeni.
Bardzo mocno idealizujesz małżeństwa i spłycasz związki partnerskiej tak jakby w tych drugich ludzie się nie kochali, nic ich nie łączyło, jakby zwierzętami byli.
Ludzie się rozstają - a rozstają się nawet wieloletnie małżeństwa i to te, za które wszystkimi kończynami by się świadczyło, które szybciej by zza ambony rekolekcje i nauki małżeńskie prowadzili niż rozwód brali - sam wzrost stwierdzeń nieważności o tym mówi poniekąd.
I rozstanie, to jak ono przebiega nie jest zależne od tego, jaka była forma związku.
Bo znam porzucone małżeństwa (ex małżeństwa) których rozstanie to wojna trwająca latami, z każdą formą gnojenia się wzajemnego/jednostronnego a znam związki, w których ludzie się roztarli kulturalnie.
Tu reguły nie ma.
Fakt prawnie się konkubinie nie należy nic ale często właśnie żony też z niczym zostają.
I tylko ten aspekt różni konkubinat od związku małżeńskiego. cala reszta jest zależna od tego jacy ludzie tworzą dany związek.
Proszę wpisać w Google: korzyści wynikające z małżeństwa. I poczytać kilka stron.
Jestem w związku małżeńskim już spory kawałek wcześniej spory kawałek byłam w związku partnerskim.
Nie rozumiem, jak inteligentna, wykształcona kobieta może truć się i uważać to za nowoczesne i światłe? I jeszcze oferować to młodym kobietom, w czasie gdy ich organizm dopiero ustawia sobie hormony.
Przecież takie młode dziewczęta mają nieuregulowane cykle, często bóle brzucha, zbyt obfite krwawienia, depresje itp. i dorabiają sobie prawie pewne problemy z niepłodnością, z licznymi poronieniami, potem z nowotworami, itd.
Bardzo dziwne, że nie mogę wysłać 16-letniej córki na zwykłe badanie krwi samej (z karteczką z moją zgodą), a może dostać duże dawki substancji chemicznych bez wizyty u lekarza.
Sprawdziłam podręcznik do biologii do kl. 7. Są wykresy cyklu z hormonami, są wymienione rodzaje antykoncepcji. Niezbyt obszernie, ale jest wyjaśnienie tematu. W LO na biologii jest jeszcze więcej.
A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
To dopiero masakra. Co z tego, że z innymi było lepiej, skoro teraz w łóżku nie jest z nimi tylko z tym facetem, który jest takim a nie innym kochankiem? Ta bez doświadczeń będzie zadowolona z seksu, a ta z doświadczeniami będzie sfrustrowana. Dość jasne która "wygrywa".
Jak oboje nie mają doświadczeń to razem odkrywają co komu sprawia przyjemność w ramach tego co drugie akceptuje, jak reaguje. Wszystko jest tylko ich, bez próby przenoszenia doświadczeń z innego związku. Mają całe życie, by się siebie uczyć w sferze seksu. Nie wyobrażam sobie żeby mąż mi powiedział, że z tą czy tamtą to jak tak robili to było super i może spróbujemy. No nie, to nie na moją wrażliwość. Wolę świadomość, że cokolwiek wymyślamy w sypialni, to jest to nnasze. Wiem, że jego dany dotyk nie wynika z tego, że innej się to podobało.
1. Skad zalozenie ze ta niedoswiadczona bedzie zadowolona z seksu? Moim zdaniem bezpodstawne. A jak trafi na beznadziejnego kochanka to nie dosc ze bedzie niezadowolona to jeszcze nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, ze cos mozna zmienic i jak nad tym pracowac. 2. Kobieta ktora ma jakies doswiaczenie, zakladajac ze lepsze, jesli trafi wlasnie na gorszego kochanka niz Ci poprzedni to ma dwie opcje - albo sprobowac rozmawiac i poprawic jakos pozycia tak zeby wszyscy byli zadowoleni lub tez zdecydowac ze nie chce z tym mezczyzna tworzyc zwiazku i zakladac rodziny. Moze tez uznac ze seks nie jest dla niej az rak wazny i przymknac oko na to ze nie ma fajerwerkow.
I zeby nie bylo- nie uwazam ze brak doswiadczenia to cos zlego, kazdy kiedys zaczyna. Natomiast gloryfikowanie tego i traktowanie jak jakas zalete uwazam za kompletna pomylke.
Słowo "nieużywana" zostało użyte w kontekście przenośni o samochodzie, która to przenośnia była typu "o ileż bardziej". W dodatku z lekką ironią. Jeśli nie chwytasz takich form, to jest to niepokojące.
Nie chwytam takich form... Zarówno traktowanie kobiet jako towaru na jedną noc jak i porównywanie dziewicy do nowego samochodu to objaw tej samej, brzydkiej podstawy, niestety. Zawsze mnie zresztą śmieszyły takie porównania na rekolekcjach, na które jeździłam jako młoda dziewczyna - czy wolisz mieć nowy samochód czy używany? Mówiłam zawsze wówczas, że nie wiem jak jest z samochodami ale instrument muzyczny lepiej kupić używany, bo jest ograny i lepiej pokazuje swoje brzmienie. Czym innym jest stwierdzenie - czekajcie do ślubu, bo wówczas obydwoje będziecie bezpieczni, bezpieczne będą dzieci, które się poczną z waszego związku. Będziecie mogli się zastanowić nad tym czy naprawdę chcecie być razem bez narzutu emocjonalnego, który daje współżycie - czyli bardziej na chłodno. A czym innym jest opowiadanie o nadgryzionych jabłkach i używanych samochodach.
Decyzja o czystości to decyzja, którą każdy powinien podejmować sam - ja chcę czekać do ślubu. A nie - chcę dziewicę.
Jak pisałam wyżej - czekaliśmy do ślubu, to było dla nas cenne. Ale mamy też znajomych, wśród których ktoś miał wcześniej doświadczenia, ale para razem poczekała i jest dobrze. Do budowania dobrego związku potrzeba jednak znacznie więcej niż dziewictwo.
Tez mam takie odczucia wobec wypowiedzi i slownictwa Kuby- przedmiotowe podejscie do kobiety. I jeszcze strach, najlepiej zeby miala jak najmniej doswiadczenia, zeby nie wiedziala czego moze oczekiwac w lozku, zeby przypadkiem nie miala jakis fantazji i wyobrazen, bo jeszcze sie okaze ze partner nie staje na wysokosci zadania. A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
Czyli wg pani lepiej, żeby małżeństwo się rozpadło, byle kobieta przerobiła w praktyce kamasutrę i miała najlepszy seks w okolicy? To jest myślenie o sobie. A życie i małżeństwo polega na myśleniu też o mężu i dzieciach. Rozpad małżeństwa oznacza niszczenie dzieci. Lepiej nie mieć bujnej przeszłości i oczekiwań, ale za to mieć rodzinę na całe życie, którą dzieci będą wspominać jako okres szczęścia.
Ale gdzie ja cokolwiek pisze o rozpadzie malzenstwa? W ogole nie odnosilam sie w moich wpisach do korelacji miedzy seksem a trwaloscia zwiazku? Skad taka interpretacja?
Nie chwytam takich form... Zarówno traktowanie kobiet jako towaru na jedną noc jak i porównywanie dziewicy do nowego samochodu to objaw tej samej, brzydkiej podstawy, niestety.
No nie chwytasz. To nie było porównanie kobiety do samochodu, tylko przenośnia typu "o ileż bardziej". O ileż bardziej powinni chcieć czystej kobiety, skoro chcą czystego samochodu. A więc nie ma tu zniżania wartości kobiety do poziomu samochodu.
Co do porównania do ogranego instrumentu, to ludzie rozwiąźli nie są jak ograny instrument, tylko jak wypaczony intrument. Bo choćby instrument miał wcześniej tylko jednego użytkownika, ale był używany niewłaściwie, to wystarcza to, by instrument wypaczyć. Niewłaściwe używanie instrumentu jest tu przenośnią relacji intymnej bez ślubu, czyli bez ślubowania, że para chce tworzyć stały związek, że chce razem iść przez życie. Akty intymne bez ślubu świadczą o tym, że ktoś chce wykorzystać kogoś instrumentalnie, jak wibrator lub lalkę, albo że sam czuje się jak wibrator, dając się tak wykorzystać. Obie te rzeczy świadczą o wypaczeniu i prowadzą do dalszego wypaczenia, które wynika z rosnących oczekiwań seksualnych w miarę przeżywania coraz to nowych doznań. To wszystko szkodzi późniejszemu małżeństwu. My tu nie rozmawiamy o wartości dziewictwa samej w sobie, tylko o wartości dziewictwa dla małżeństwa, rodziny.
Dla mnie teksty @Kuba są poniżające i dla kobiety i dla mężczyzny. Te porównania do używanego samochodu, w którym ktoś sikał na tapicerkę, jakieś paranoiczne obawy że kobieta mogła mieć lepszego kochanka w przeszłości, a w ogóle to lepiej żeby nie miała zbyt wysokich oczekiwań... To obraża w zasadzie obydwie płcie i nie wiem, czy warto na tym poziomie dyskutować.
Główny problem w obecnych czasach sprowadza się do tego, że zanim ktoś dojrzeje społecznie (samodzielne utrzymanie itp) do założenia rodziny, to już od kilkunastu lat jest dojrzały fizycznie. Innych argumentów należy używać do przekonania do oczekiwania osobę dojrzałą, a innych, by przekonać społeczne dziecko, by się nie seksiło. Argumenty dla osoby dojrzałej nie przekonają dziecka. Argumenty właściwe dla dziecka będą gorszyć osoby dojrzałe.
Komentarz
Rozmawiam czasem na Facebooku z paniami, które żyją w tzw. związkach partnerskich. I to jest dobijające.
Dlaczego?
Bo pojęcie partnerstwa zakłada równorzędność obu stron. Prawa, przywileje, obowiązki dzielone po równo, czy procentowo.
A tuj jest często żałosny układ, w którym człowiek jest traktowany jako dostawca towaru: ciała, pieniędzy, mieszkania.
Podobno kobiety uciekły od opresyjnej instytucji małżeństwa, w której samiec dominował, zaspakajał swoje potrzeby seksualne ignorując uczucia i potrzeby żony, sprowadzając ją do roli, kucharki, sprzątaczki, klaczy zarodowej.
I żyją w układach tak upokarzających, że żal.pl.
Tak około kultu dziewictwa. Bo to ten relikt przeszłości, jak małżeństwo.
W sensie jest jak najbardziej ok, ale zeby z tego robic swietego graala to niekoniecznie. Wiadomo ze nikt nie chce za zone dzielnicowej ladacznicy, ale oczekiwanie od pratnerki ze bedoe dziewica uwazam za co najmniej przesadzone (tym bardziej wobec faktu ze teraz wiek zakladania rodziny jest mocno przesuniety w gore).
Jeśli tekst to gwałt na kobietach, to również na mężczyznach, bo tekst krytykuje błędy obu płci. Pokazuje złe skutki braku dziewictwa zarówno mężczyzn, jak i kobiet w obszarze małżeństwa.
Czym innym jest decyzja młodych o czekaniu z seksem do ślubu a czym innym jest jakieś wyimaginowane żądanie czy oczekiwanie od kogokolwiek, że będzie dziewicą/prawiczkiem.
Sama się natknęłam kiedyś na katolickiej grupie randkowej z opisem chłopaka - dziewictwo - oferuje ale i wymagam... Z takim wstępem to od razu wzbudza facet niepokój.
Jezeli para postanawia czekac z seksem do slubu to jest ich wspolna decyzja (ktora podswiadomie w jakis spoob cenie, choc w sumie nie wiem czemu).
Natomiast takie oczekiwania o ktorych napisalas.... absurd. I taki kandydat jak dla mnie z zalozenia jest do odstrzalu.
Chociaz jakby sie tak na upartego zastanowic to kazdy moze miec oczekiwania jakie chce. Nawet ow kandydat.
W sumie jest opcja ze znajdzie partnerke podobnie jednoznacznych pogladach jak jego wlasne.
Oprocz sakramentu rzecz jasna, ale ten nie wplywa na podzial obowiazkow.
Z moich obserwacji zarowno zwiazek partnerski jak i malzenstwo moga byc zal.pl
Podaje pani przykład dwóch kobiet, jedna w dwóch związkach, druga w związku z osiedlem. Oczywiście, że większą wartość ma ta pierwsza, bo jest mniej przechodzona. A mówiąc poważniej, jest bardziej stabilna psychicznie i ma mniejsze doświadczenie seksualne, przez co ma mniej wybujałą wyobraźnię i mniejsze oczekiwania od tej drugiej. Problem w tym, że jej narzeczony tego nie wie. Wprawdzie ona szczerze mu o tym mówi, ale on nie może mieć stuprocentowej pewności jak było. Jedno jest dla niego pewne: nie jest dziewicą. Reszta jest niewiadomą i stąd niebezpieczeństwo pojawienia się u narzeczonego, a później męża, wątpliwości, podejrzeń, niepewności, braku szacunku. Tu kobiety są w gorszej sytuacji, bo faceci nie mają znaku dziewictwa. Ale można to poznać po tym, że chłopak stara się zachować czystość przed ślubem, a potem po jego nieporadności przy pierwszym razie.
nie najważniejszy
Jaka jest roznica w podziale obowiazkow/przywilejow miedzy zwiazkiem partnerskim a malzenstwem? Czym one sie z definicji roznia pod tym wzgledem?
Różnica powinna być taka, że w tradycyjnym małżeństwie żona, poza obowiązkami ma przywileje, pewną godność, status.
W tzw. związku partnerskim w praktyce nie ma już statusu, obowiązki są /bo muszą być/ nadal. Nic nie zyskuje, z punktu widzenia prawa jest nikim, w razie wtopy nic jej się nie należy.
Pytam, bo masz bardzo skrajne słownictwo... I to jest niepokojące. Słowa "nieużywana" raczej nie wypada stosować wobec człowieka. Piszesz o wybujałej, kobiecej fantazji - kobiety sobie wyobrażają różne rzeczy nawet jak nie mają własnych doświadczeń - oglądają przecież czasami filmy, czytają różne książki. Wyobraźnia pracuje i tak. Oczekiwania wobec męża są też normalne, ważne, żeby o nich rozmawiać a nie się na nie oburzać. Ludzie się uczą być razem, nie działa to tak, że jest rażenie piorunem po pierwszym razie i jest to akt zmieniający niemalże jaźń.
Co do, jak piszesz, znaku dziewictwa - budowa błony dziewiczej może być bardzo zróżnicowania a więc może się zdarzyć, że będziesz z dziewicą i nic niezwykłego się nie zdarzy. I, twoimi słowami pisząc - będzie niebezpieczeństwo pojawianie się niepewności i braku szacunku.
Pamiętaj - najpierw musisz pokochać kobietę taką jaka ona jest - z jej przeszłością i historią . I może się zdarzyć, że dziewczyna po nieudanym związku jest bardzo wartościowa i zbudujesz z nią dobrą rodzinę.
Mam koleżankę, która spotkała chłopaka po różnych przejściach, on się dzięki niej nawrócił, wytrwali razem w czystości do ślubu i są bardzo dobrym małżeństwem.
Co do kwestii prawnych to oczywiscie masz racje
I jeszcze strach, najlepiej zeby miala jak najmniej doswiadczenia, zeby nie wiedziala czego moze oczekiwac w lozku, zeby przypadkiem nie miala jakis fantazji i wyobrazen, bo jeszcze sie okaze ze partner nie staje na wysokosci zadania.
A jak bedzie niedoswiadczona dziewica, to cokolwiek facet zrobi w lozku to ona bedzie zadowolona, bo nie bedzie wiedziala ze moze byc inaczej, lepiej. Masakra.
tak jakby w tych drugich ludzie się nie kochali, nic ich nie łączyło, jakby zwierzętami byli.
cala reszta jest zależna od tego jacy ludzie tworzą dany związek.
Jak oboje nie mają doświadczeń to razem odkrywają co komu sprawia przyjemność w ramach tego co drugie akceptuje, jak reaguje. Wszystko jest tylko ich, bez próby przenoszenia doświadczeń z innego związku. Mają całe życie, by się siebie uczyć w sferze seksu. Nie wyobrażam sobie żeby mąż mi powiedział, że z tą czy tamtą to jak tak robili to było super i może spróbujemy.
No nie, to nie na moją wrażliwość. Wolę świadomość, że cokolwiek wymyślamy w sypialni, to jest to nnasze. Wiem, że jego dany dotyk nie wynika z tego, że innej się to podobało.
Lepiej bym tego nie napisał.
2. Na studiach, gdy zaczęły się bliższe relacje damsko-męskie zostało z tego tylko to, co po mojej stronie, przeszłość chłopaka przestała mieć znaczenie. Choć odpychało mnie od tych co seks traktowali jako rozrywkę.
3. Po ślubie zdałam sobie sprawę jakie fajne jest to, że mąż nie miał nikogo przede mną.
Proszę wpisać w Google: korzyści wynikające z małżeństwa. I poczytać kilka stron.
wcześniej spory kawałek byłam w związku partnerskim.
2. Kobieta ktora ma jakies doswiaczenie, zakladajac ze lepsze, jesli trafi wlasnie na gorszego kochanka niz Ci poprzedni to ma dwie opcje - albo sprobowac rozmawiac i poprawic jakos pozycia tak zeby wszyscy byli zadowoleni lub tez zdecydowac ze nie chce z tym mezczyzna tworzyc zwiazku i zakladac rodziny.
Moze tez uznac ze seks nie jest dla niej az rak wazny i przymknac oko na to ze nie ma fajerwerkow.
I zeby nie bylo- nie uwazam ze brak doswiadczenia to cos zlego, kazdy kiedys zaczyna. Natomiast gloryfikowanie tego i traktowanie jak jakas zalete uwazam za kompletna pomylke.
Zarówno traktowanie kobiet jako towaru na jedną noc jak i porównywanie dziewicy do nowego samochodu to objaw tej samej, brzydkiej podstawy, niestety.
Zawsze mnie zresztą śmieszyły takie porównania na rekolekcjach, na które jeździłam jako młoda dziewczyna - czy wolisz mieć nowy samochód czy używany? Mówiłam zawsze wówczas, że nie wiem jak jest z samochodami ale instrument muzyczny lepiej kupić używany, bo jest ograny i lepiej pokazuje swoje brzmienie. Czym innym jest stwierdzenie - czekajcie do ślubu, bo wówczas obydwoje będziecie bezpieczni, bezpieczne będą dzieci, które się poczną z waszego związku. Będziecie mogli się zastanowić nad tym czy naprawdę chcecie być razem bez narzutu emocjonalnego, który daje współżycie - czyli bardziej na chłodno. A czym innym jest opowiadanie o nadgryzionych jabłkach i używanych samochodach.
Decyzja o czystości to decyzja, którą każdy powinien podejmować sam - ja chcę czekać do ślubu. A nie - chcę dziewicę.
Jak pisałam wyżej - czekaliśmy do ślubu, to było dla nas cenne. Ale mamy też znajomych, wśród których ktoś miał wcześniej doświadczenia, ale para razem poczekała i jest dobrze. Do budowania dobrego związku potrzeba jednak znacznie więcej niż dziewictwo.
No nie chwytasz. To nie było porównanie kobiety do samochodu, tylko przenośnia typu "o ileż bardziej". O ileż bardziej powinni chcieć czystej kobiety, skoro chcą czystego samochodu. A więc nie ma tu zniżania wartości kobiety do poziomu samochodu.
Co do porównania do ogranego instrumentu, to ludzie rozwiąźli nie są jak ograny instrument, tylko jak wypaczony intrument. Bo choćby instrument miał wcześniej tylko jednego użytkownika, ale był używany niewłaściwie, to wystarcza to, by instrument wypaczyć. Niewłaściwe używanie instrumentu jest tu przenośnią relacji intymnej bez ślubu, czyli bez ślubowania, że para chce tworzyć stały związek, że chce razem iść przez życie. Akty intymne bez ślubu świadczą o tym, że ktoś chce wykorzystać kogoś instrumentalnie, jak wibrator lub lalkę, albo że sam czuje się jak wibrator, dając się tak wykorzystać. Obie te rzeczy świadczą o wypaczeniu i prowadzą do dalszego wypaczenia, które wynika z rosnących oczekiwań seksualnych w miarę przeżywania coraz to nowych doznań. To wszystko szkodzi późniejszemu małżeństwu. My tu nie rozmawiamy o wartości dziewictwa samej w sobie, tylko o wartości dziewictwa dla małżeństwa, rodziny.
Te porównania do używanego samochodu, w którym ktoś sikał na tapicerkę, jakieś paranoiczne obawy że kobieta mogła mieć lepszego kochanka w przeszłości, a w ogóle to lepiej żeby nie miała zbyt wysokich oczekiwań...
To obraża w zasadzie obydwie płcie i nie wiem, czy warto na tym poziomie dyskutować.
Innych argumentów należy używać do przekonania do oczekiwania osobę dojrzałą, a innych, by przekonać społeczne dziecko, by się nie seksiło.
Argumenty dla osoby dojrzałej nie przekonają dziecka. Argumenty właściwe dla dziecka będą gorszyć osoby dojrzałe.