@Katarzyna- czy to zdanie:" obawiam się, że gdybyś chciała położnej w szpitalu rządzić, jak ma działać przy Twoim porodzie, to albo się obrazi i coś Ci na złość zmaluje, albo tak Cię postraszy, że odechce Ci się rządzić" bylo wypowiedziane z przymruzeniem oka?
@palusia - może skontaktuj się z Kasią Oleś z Mikołowa? @Felicyta - trochę z przymrużeniem, trochę nie - zależy, na jaką położną trafisz... ;-) @joanna_91 - współczesny poród szpitalny jest, z założenia, niefizjologiczny. Polecam książkę "Urodzić razem i naturalnie" Ireny Chołuj.
Niekoniecznie w szpitalu musi być źle - ostatni poród wspominam b. dobrze, rodziłam sobie w kucki, lekarka nie zdążyła przyjsć, a do położnej wołałam "łap go, łap go" bo wyskakiwał, jak korek z szampana. Na łóżko porodowe wlazłąm dopiero, jak Kajtek był na rękach tatusia i tylko łożysko wychlupneło na onym łóżku.
@Katarzyna już się kontaktowalam. Niestety podała mi tylko nazwisko na inną położną w innym szpitalu Obca osoba, obcy szpital to wątpię, żebym czuła się bardziej komfortowo.
Jeden z moich chłopaków urodziła się ze zwichniętym barkiem. Rodził się do wody wcale go nie ciągnęli na siłę. Tak więc reguły nie ma. Ale fakt...był duzy- ponad4,5 kg
A co myślisz na taki temat: załóżmy, że nie zdążę (jeden taki wątek jest), jechać do szpitala, czy nie? Zrobić jak kiedyś z jedną rodzącą Irena Choluj? Rodząca pojechała do szpitala na czyszczenie po łożysku, a ona została z dzieciątkiem. Neonatologa mogłabym do domu zamówić.
Hehe, @Katarzyna- ty nie znasz @palusi w akcji:) Ostatio błogosławili moment kiedy opuściła mury szpitala:) Ale dzięki swojej sile udało jej się urodzić naturalnie, ale musiała baardzo walczyć.
Ja uważam, że nie ma co z położnych robić jakiś czarownic- mam w zasadzie poza pierwszym porodem, dobre doświadczenia, choć nie rodziłam przy żadnej "swojej". Ale może też mój próg bólu jest wyższy- ostatnio mi powiedzieli, że to niemożliwe żeby się uśmiechać przy 10 centymetrze rozwarcia:)
Przy ostatnim porodzie niestety trafiłam na starą złośliwą czarownicę. Ponieważ porodów się nie zapomina więc żal do takiej położnej też będzie w sercu do końca życia. A jak taka popracowała kilkadziesiąt lat to po świecie chodzą tysiące zranionych przez nią kobiet które nawet rezygnuja z posiadania następnych dzieci. W świetle Wiary to przerażające.
No właśnie o to mi chodzi @AleksandraB ! Właśnie o to mi chodzi. Moja koleżanka miała deprechę, poród wspomina jako koszmar, mimo/przez znieczulenie. W końcu użyli vacum i "rzucili jej male sine ciałko na brzuch", potem reanimacja, brak kontaktu z matką, problemy z karmieniem itd. ....
No i bidula już więcej rodzić nie chce A niby niż demograficzny jest, to przestaliby chociaż w szpitalach zniechęcać do rodzenia dzieci, tylko by się cieszyli, jak matka wielodzietna przychodzi. Tak mi się marzy, jakby tak w Polsce matki wielodzietne traktowali jak tę hiszpańską mamę szesnaściorga dzieci, co kiedyś leciała samolotem i pilot przez mikrofon pasażerom powiedział z kim lecą, a wszyscy zaczęli bić brawo
Znajoma położna opowiadała, że najlepiej się pracowało nocami, bo lekarze spali i mieli być budzeni do problemów. Wtedy położne sobie spokojnie pracowały, nikt na nie nie krzyczał, itd.
Raz za ochronę krocza miała poważną rozmowę, grozili jej, w rezultacie musiała każde krocze ciąć.
Ta praca ją wykańczała, choć była zaraz po studiach.
Zadam glupie pytanie ale męczy mnie ono od czasu porodu. Czy pozycja horyzontalna nie wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem dla dziecka? Moja położna, ale rownież te na szkole rodzenia przekonywały, że pozycje różne owszem, ale w pierwszej fazie, w drugiej dziecko może "wypaść" i nie zostać zlapane...
Mając dwa porody leżące, dwa stojące - uważam, że skoro położna/lekarz ma możliwość stać nad rodzącą i drzeć się, to równie dobrze może przychylić się i złapać.
Pamiętam jak szykowałam się się do PD i była u mnie moja mama. My mamy bardzo niskie łózka, w zasadzie leży się jak na podłodze. I mama mnie pyta, czy zamierzam rodzić na sofie w salonie, bo te łóżka takie niskie, przecież położna by musiała się przychylić.
No, musiała, przy obu, się przychylić. Taka praca.
@szczurzysko nie zawsze to wina lekarzy, że położne nacinają (choć wiem, że i tak bywa) U nas w szpitalu klinicznym lekarze nie fatygują się do większości porodów, a krocze nacina większość położnych. Pracowałam na stażu na połogu to widziałam na żywo jak się statystyki kształtują. Wybór naciąć/nie naciąć zależał od położnych, a one wolały w większości ciąć...
Z drugiej strony moja koleżanka jest położną w jednym ze stołecznych szpitali i sama mówi, że się zastanawia jak pracować, bo podstawowym oczekiwaniem rodzących jest szybki, bezbolesny poród (mają znieczulenia w standardzie) i zdrowe dziecko. Spotyka się z postawami, że kobiety oczekują podania oksytocyny i nacięcia jako wyrazu zainteresowania i opieki położnych...
Przy ostatnim porodzie (dwa pierwsze nacinane) położna nie chciała ciąć, mówiła, że damy radę. Ja nie dawałam wiary, bo my mamy duże głowy w rodzinie i dzieci też duże. USG pzred porodem było mylne, wyliczyli, że 3 i pół kilo, a dzidziuś miał grubo ponad 4 kg.
Efekt był taki, że w czasie porodu musiała rzeczywiście ciąć, bo zaczęło pękać.
Gloria, ja myślę, że to nie chodzi o robienie z położnych czarownic, złośliwców. One pewnie zwykle uważają, ze tak trzeba, koniecznie trzeba, bo tego się tylko nauczyły i wszystko inne to niebezpieczeństwo, fanaberia i zło. Nawet I. Chołuj tak wspominała o swojej pracy, że początkowo rodzące ustawiała tak, by lekarzom było dobrze. Rodzące się mniej liczyła, miała być posłuszna, a nie wsłuchiwać się w siebie. Z moich doświdczeń wynika, że mało jest położnych liczących się z rodzącą. Rodząca to praca do wykonania, praca wg wiedzy wyniesionej ze studiów. To położna odbiera poród, a powinno być, że to rodząca rodzi, a położna przyjmuje poród.
Ja miałam cudowną położną przy poprzednim porodzie. Rodziłam na Żelaznej i przydzielili mi uczennicę. Była bardzo zaangażowana, troskliwa i bardziej zachwycona moją córeczką niż ja sama Do tego przychodziła do mnie po porodzie i mówiła, że uczy się ode mnie, jak pielęgnować noworodki Mam nadzieję,że czas nie zniszczy jej entuzjazmu.
Komentarz
działać przy Twoim porodzie, to albo się obrazi i coś Ci na złość
zmaluje, albo tak Cię postraszy, że odechce Ci się rządzić" bylo wypowiedziane z przymruzeniem oka?
@Felicyta - trochę z przymrużeniem, trochę nie - zależy, na jaką położną trafisz... ;-)
@joanna_91 - współczesny poród szpitalny jest, z założenia, niefizjologiczny. Polecam książkę "Urodzić razem i naturalnie" Ireny Chołuj.
Nic nie można dla mnie zrobić
Tak więc reguły nie ma.
Ale fakt...był duzy- ponad4,5 kg
Ponieważ porodów się nie zapomina więc żal do takiej położnej też będzie w sercu do końca życia. A jak taka popracowała kilkadziesiąt lat to po świecie chodzą tysiące zranionych przez nią kobiet które nawet rezygnuja z posiadania następnych dzieci. W świetle Wiary to przerażające.