@Katarzyna
Pamiętam Cię Katarzyno jak miałaś trzech małych chłopców,
A teraz jeszcze maleńka dziewczynka!:heartbounce:
Gratulacje i wszystkiego najlepszego
:flowers::flowers::flowers:
Witam, jestem na tym forum od niedawna (a o ile wiem są jeszcze jakieś inne Małgorzaty:smile: więc chyba zmienię nazwę, żeby się nie myliło)
Fajnie, że jest takie forum bo jako matka wielodzietna a zarazem cesarkowa czułam się osamotniona:wink:
Mam 4 dzieci i wszystkie urodzone przez cesarkę. Z powodu niewspółmierności. Nie chcę się wyżalać, ale muszę to stwierdzić, że osoby zmuszone rodzić operacyjnie są odrzucane i szykanowane :cry:podobnie jak karmiące butelką.
Zarówno przez otocznie, jak i położne oraz ginekologów , zwłaszcza jak po pierwszym nie stosowały hormonalnej antykoncepcji.
3 i 4 ciąży nie chciano mi prowadzić państwowo. Podobno 4 ciąża zagrażała mojemu życiu i miałam prawo do aborcji:shocked:. W życiu nie zrobiłabym tego mojej Justysi Poszłam więc do Corfamedu we Wrocławiu gdzie miła i delikatna pani dr. odważnie poprowadziła mi ciążę ( aczkolwiek nie omieszkała zasugerować, że coś nad ,,prawdziwą" antykoncepcją trzeba pomyśleć ) Ale tam są straszne kolejki no i trzeba bulić za wizyty, badanie , gdyby to było teraz pewnie nie dostałabym becikowego, bo nie mogłam sobie pozwolić na wizyty co 4 tyg....Wspierał mnie jedynie mój ukochany mężuś. Jego rodzice dokuczali mi ile wlazło, nie wiem dlaczego bo nigdy ich nie prosiłam o pieniądze, pomoc materialną w utrzymaniu dzieci itp.
Drugi szok przeżyłam, gdy zostałam objechana na porodówce jak mogę urodzić 4 dziecko znowu po tym samym mężu !Gdyby każde było z innym facetem to by było ok ???Nie rozumiem tej mentalności.
Na szczęście ostatnią cesarkę robił dr. Korzeniowski na Chałubińskiego więc obyło się bez komplikacji.
Jedynie stwierdził, że mam macicę przyrośniętą do ściany brzucha i całkowicie zniszczoną...Potem była rozmowa z położnymi i doktorkami, gdzie wyśmiano mnie za wiarę w npr. Nie przyznałam się do niewielkich dochodów, i nie najlepszych warunków lokalowych ( wtedy ) bo byłam tak wystraszona,i bałam się , że mi zabiorą dziecko. Tym bardziej, że nie miałam mleka ( jak zwykle zresztą ), nie mam prawie piersi,bardzo wąską miednicę choć z wierzchu nie widać bo utyłam w ciąży 15 kg a wzrost też nie za duży..., więc przełożona położnych ( taka blondynka), zakwalifikowała mnie jako wyrodną matkę oraz niedojrzałą fizycznie i psychicznie i gdy brałam sobie córkę z patologii ( wcześniak ) ona potrafiła mi ją dosłownie wyrwać z rąk przy studentkach udowadniając, że nie umiem trzymać, przewijać dziecka, jestem jakaś biedna i nigdy nie powinnam zostać matką.Teraz wyprowadziłam się na wieś gdzie moje dzieci mają super warunki ( jak się wyremontujemy do końca każde będzie miało swój pokój.
Przy poprzednim tj 3 dziecku lekarką , która opiekowała się mną była Murzynka i Ją jedyną wspominam naprawdę miło. No jeszcze niektóre położne były ok. i salowe.
Opiniami innych ludzi przestałam się przejmować, bo jak mi ktoś powiedział , że ,, lepiej już je było usunąć niż rodzić z cesarki bo to wbrew naturze" to coś we mnie pękło.
To co napisałaś strasznie mnie poruszyło.Dzięki. Właściwie...nie wiem czy warto o cokolwiek pytać, bo (a zapytam)dlaczego nas tak bardzo kazdy odrzuca, jakbyśmy same prosiły się o te cięcia. Ciekawi mnie czy lekarz prowadzący ostatnią Twoją ciążę
zasugerował ci żeby to ona była ostatnią?
,, lepiej już je było usunąć niż rodzić z cesarki bo to wbrew naturze" to coś we mnie pękło.[/quote]
We mnie też pęka, bo wiem jaka to radość patrzeć na te właśnie dzieci,które w sumie powinno nie być. Pęka mi serce z miłości do nich i Boga, że chciałam te dzieci nosić pod sercem.
Właśnie. Mi dużo pomogła WIARA, bez niej nie umiałabym być szczęśliwa a może pod presją pewnych,, mądrych osób " zrobiłabym coś głupiego? Ale czasami Pan Bóg wie wszystko lepiej od nas. Dużo też zawdzięczam mojemu mężowi choć prawdę mówiąc te ciąże to właśnie jego dzieło.A to, że przy ostatnim porodzie dr Wilczyński wysłał mnie na salę do cięcia choć był to 8 miesiąc dopiero ( i chwała mu za to bo uratował życie mojej córeczki) to też dzieło Opatrzności. Niby nic nie wskazywało, że już ją trzeba wyciągać. Mała miała zapalenie płuc i gdy ją wyjęto nie oddychała. była sina , nie ruszała się,miała 3 punkty. Moim argumentem, gdy przyjechałam na kliniki było ,że dziecko się boi i kaszle ( każdy na mnie patrzył jak na idiotkę) ale ten lekarz mi uwierzył, parę godzin i było by po niej. Podobno cudem było to , że donosiłam ją do 8 miesiąca nie leżąc w łóżku.
Właściwie to już po pierwszej cesarce gdy urodził mi się Dominik, zabroniono mi zachodzenia w ciążę ( na 1 Maja - dobrze , że tego szpitala już nie ma ), nie chciałam się zgodzić na spiralę bo to dla mnie gorsze niż wycięcie macicy. Następne dziecko - Izunia urodziła się po 1,5 roku była taka śliczna jak laleczka, nie wiem jak można było by jej nie chcieć ? Póżniej po 3 latach urodziłam jeszcze córkę Dorotke, a po następnych 3 właśnie Justynkę.
Nie prosiłam się o cesarki, tak wyszło. gdybym rodziła normalnie pewnie brzuch by mnie nie bolał do tej pory, więc nie rozumiem dlaczego niektórzy uważają, że cesarki to wygoda i lenistwo ?
Malgosia, ja Ci wspolczuje, bo to normalnie jakis horror.
Moze juz za dlugo mieszkam poza Polska, ale fakt, ze wyobraznia mi sie skurczyla i opis takiego traktowania przerasta moje skromne zdolnosci percepcyjne.
Niewazne, grunt, ze nie dalas sie zdolowac!!!
Jestem po dwoch cesarkach, podobno tez niewspolmiernosc. Zreszta, pierwszy porod mialam zaplanowany w domu, tyle ze plany w leb strzelil.
Moja lekarka prowadzaca wie, ze chce miec wiecej dzieci i mnie w tym wspiera, opowiadajac pozytywne historie swoich pacjentek. Rozmawialam tez z lekarzami w klinice uniwersyteckiej (moje ciaze oprocz tego, ze koncza sie cesarkami, to jeszcze lubia sie komplikowac w trakcie). Raczej tez starali sie uspokajac, nie na zasadzie hip hip hurra, ale tak rozsadnie. Lekarzowi, ktory mnie cial przy drugim dziecku wprost wypalilam, ze ma ladnie ciac, bo chce jeszcze rodzic. Po cc przyszedl do mnie i powiedzial, ze sie naprawde staral
Takze istnieja normalni lekarze, normalne polozne. Twoj przypadek to by sie do zaskarzenia nadawal, inna sprawa, ile by to pomoglo.
A opinia z ostatniego akapitu, no coz, chyba za pozno, zeby sie modlic o rozum dla tej osoby, moze lepiej o pypcia na jezyku, zeby wiecej nie gadala. Jak slowo daje, bym zatlukla.
To nie jest takie proste. Lęk nam towarzyszy bo nie wiemy jaki będzie finał.Może stac się cos nam albo naszym dzieciom.Naprawdę sprawa jest poważna. Wiemy też, że nasze życie i dzieci w naszych brzuchach trochę zależy od lekarzy, którzy wykonują cięcie.
Moniko, godzisz się na pewne rzeczy,bo taki lekarz wie lepiej od ciebie, nawet i chyba tylko z medycznego punktu widzenia.
Jestem zdumiona Twoją sytuacją Małgosiu,jak ty wyczułaś chorobę dziecka? Dokładnie pewne rzeczy, stany są tylko znane nam -mamom.
Uwierz, mi też było przykro jak patrzono na mnie jak na idiotkę, że przychodzę z czwartym dzieckiem-kochanym i chcianym. Jak nie mozesz sie tłumaczyć, kiedy wyciągają ci dziecko a ty płaczesz ze szcześcia- mimo cięcia-o modlisz juz za nie i robisz znak krzyza.Myślą jedni, drudzy rutynowo się gorszą. Wiem że im bardziej chciałam coś zawalczyć tym bardziej nic nie mogłam. Jedyne co mogłam to we łzach się modlić.
A możesz napisać o tej trzeciej cesarce- dlaczego koszmar? Jeśli oczywiście to ma związek ze z znieczuleniem zewnątrzoponowym, bo to mnie w Twojej wypowiedzi uderzyło.
No właśnie - czy możesz rozwinąć? Ja rodziłam sn, ale za drugim razem ze znieczuleniem, w promocji było :smile:, i wspominam nader miło. Moja siostra miała 4 cesarki, dwie ostatnie z zzo i baardzo chwaliła.
Polecam rewelacyjny Aloes First. Mi zaleciła go lekarka ( Pani ginekolog ) na niezbyt dobrze gojącą się ranę po cc. Zadziałalo super ! www.flpp.com.pl Sprzedawany jest przez dystrybutorów, kosztuje ok.90zł za pół litra, jest również rewelacyjny na oparzenia( przy małych dzieciach przydaje się niestety dość często, sama jak się oparzyłam byłam zdziwiona jak szybko ból minął i jak szybko się zagoiło - a byłam przygotowana na spanie ze słoikiem z zimną wodą w ręku w nocy )
Cc miałam w sierpniu 2009 i po ok. 2mies ból minął ( choć przez 1mies.był straszny, brałam ketonal, i tak bolało, chodziłam tylko do toalety ), także dziwne chyba, że jeszcze Cię boli po 3 latach, no i nie gojąca się rana ??? Mozna chyba mieć zaburzenia czucia w okolicach rany, czuć dyskomfort, ale ból ? Poszłabym z tym do lekarza, ale może przez parę dni spróbuj aloesu i zobacz jak efekty, rana na pewno się zagoi, ale może jeszcze coś być nie tak tam głębiej...Zdaje się , że na usg można sprawdzić stan blizny pooperacyjnej, chociaż mi jeden ginekolog powiedział, że nie ma takiej możliwości - ale może po prostu nie miała dobrego sprzętu, albo się za bardzo nie znał...
Dzięki, stosuje spirytus i jodynę. Jazdy z brzuchem to mam od 1 ciąży dlatego miałam kategoryczny zakaz zachodzenia. pomimo wszelkich dolegliwości udało mi się donosić 4. Po każdej ciąży miałam problemy z krzepnięciem. Płytki leciały mi strasznie w dół, choć normalnie to po jakimś roku po każdej ciąży mogłam spokojnie oddawać krew. Jestem krwiodawcą i wszystko mam teraz w normie. Problem zaczyna się jak coś robię takiego, że muszę dźwignąć czy się szybko poruszać. Wtedy aż mnie rozrywa..Ćwiczenia typu brzuszki odpadają a to już 3 lata .Byłam do kontroli i żadnego raka nie mam. Robiłam też badania hormonalne bo mam wszystko nieregularnie ale są ok. Tylko okropne zrosty i pani dr. powiedziała, że nie mam brzucha.
Także planowe zajście w kolejną ciążę wykluczone zdaniem kilku ginekologów to było by samobójstwo lub nawet dzieciobójstwo. , Namawiano mnie więc na tabletki antykoncepcyjne ale to nie dla mnie.
Właśnie spirytus i jodyna są drażniące, mi lekarka kazała to odstawić, bo jak stwierdziła sama sobie tym robiłam szkodę... Są dobre może na początku, po zabiegu, ale potem bywa, że właśnie nie pozwalają się zagoić. Nie bój się zastosować aloesu, działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo.
Faktycznie ten ból to przez zrosty ( współczuję ), może jeszcze czasu potrzeba, żeby się zmniejszył, czego Ci życzę
Aby zmniejszyć ryzyko formowania się zrostów po zabiegu chirurgicznym (np. cięcie cesarskie), lekarz może zastosować wchłanialną barierę przeciwzrostową. Jest to rodzaj błony, plastra zbudowanego z rozpuszczających się po kilku dniach substancji, takich jak np. kwas hialuronowy (naturalny składnik tkanki łącznej i płynów stawowych).
Czy któraś z was miała to? Czy lekarze proponowali Wam takie rozwiązanie?
Nie , lekarze nie proponowali mi nic takiego i w życiu o tym nie słyszałam.
Nie wiem czy wogóle w Polsce coś takiego istnieje
Za to proponowali mi podwiązanie na co bym się nie zgodziła( nawet pod groźbą pozwania ich do sądu )ale się nie mogli dostać - taaakie zrosty.Powiedziałam, lepiej , żeby wszystko wycięli to raka nie dostanę a oni, że jestem za młoda:shocked:
Zaczęłam odpływać do krainy wiecznych lodów- takie miałam wrażenie, więc zaszyli szybko bo córki wyjmowanie trwało za długo.
także nawet by nie mieli czasu nic tam wstrzykiwać ani wszywać..
[cite] ruda megi:[/cite]
Nie wiem czy wogóle w Polsce coś takiego istnieje
Istnieje! W niektórych szpitalach pacjentki przed operacjami ginekologicznymi są informowane, że mogą sobie coś takiego kupić (za własne pieniądze) i lekarz użyje tego przy operacji.
Właśnie w niektórych szpitalach.Założę się,że każdy dobry lekarz o tym wie, ale pary nie puści.Dlaczego?co mu szkodzi?przy następnym cięciu to jemu będzie łatwiej:devil:
Nie wiem Arletto, może lekarze nawet nie próbują proponować takich rozwiązań podejrzewając , że pacjentki i tak na to nie stać.Pewnie w większości przypadków mają rację...A może dlatego , że kobiecie było by za łatwo i za rok przyszłaby na następną cesarkę:wink:
Komentarz
Pamiętam Cię Katarzyno jak miałaś trzech małych chłopców,
A teraz jeszcze maleńka dziewczynka!:heartbounce:
Gratulacje i wszystkiego najlepszego
:flowers::flowers::flowers:
Ale i tak - dziękuję za gratulacje :-)
Zawsze myślałam, jak patrzyłam na tę ikonkę, że chyba marzysz o dziewczynce.:bigsmile:
Zmianę opisu zobaczyłam dopiero teraz.
Przepraszam za spóźnione gratulacje!
Dzięki za wpis.No właśnie czy długość blizny ma jakieś znaczenie?
dziś na świat przyszły bliżniaki-przez cesarke.dzieci koleżanki mają się dobrze :bigsmile::bigsmile::bigsmile:
http://www.webmd.com/news/20060607/more-c-sections-more-complications
http://www.pregnancy-bliss.co.uk/multiplecaesarean.html
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7821507
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15548394
Można w necie znaleźć więcej ale na początek może będzie OK :-)
Fajnie, że jest takie forum bo jako matka wielodzietna a zarazem cesarkowa czułam się osamotniona:wink:
Mam 4 dzieci i wszystkie urodzone przez cesarkę. Z powodu niewspółmierności. Nie chcę się wyżalać, ale muszę to stwierdzić, że osoby zmuszone rodzić operacyjnie są odrzucane i szykanowane :cry:podobnie jak karmiące butelką.
Zarówno przez otocznie, jak i położne oraz ginekologów , zwłaszcza jak po pierwszym nie stosowały hormonalnej antykoncepcji.
3 i 4 ciąży nie chciano mi prowadzić państwowo. Podobno 4 ciąża zagrażała mojemu życiu i miałam prawo do aborcji:shocked:. W życiu nie zrobiłabym tego mojej Justysi Poszłam więc do Corfamedu we Wrocławiu gdzie miła i delikatna pani dr. odważnie poprowadziła mi ciążę ( aczkolwiek nie omieszkała zasugerować, że coś nad ,,prawdziwą" antykoncepcją trzeba pomyśleć ) Ale tam są straszne kolejki no i trzeba bulić za wizyty, badanie , gdyby to było teraz pewnie nie dostałabym becikowego, bo nie mogłam sobie pozwolić na wizyty co 4 tyg....Wspierał mnie jedynie mój ukochany mężuś. Jego rodzice dokuczali mi ile wlazło, nie wiem dlaczego bo nigdy ich nie prosiłam o pieniądze, pomoc materialną w utrzymaniu dzieci itp.
Drugi szok przeżyłam, gdy zostałam objechana na porodówce jak mogę urodzić 4 dziecko znowu po tym samym mężu !Gdyby każde było z innym facetem to by było ok ???Nie rozumiem tej mentalności.
Na szczęście ostatnią cesarkę robił dr. Korzeniowski na Chałubińskiego więc obyło się bez komplikacji.
Jedynie stwierdził, że mam macicę przyrośniętą do ściany brzucha i całkowicie zniszczoną...Potem była rozmowa z położnymi i doktorkami, gdzie wyśmiano mnie za wiarę w npr. Nie przyznałam się do niewielkich dochodów, i nie najlepszych warunków lokalowych ( wtedy ) bo byłam tak wystraszona,i bałam się , że mi zabiorą dziecko. Tym bardziej, że nie miałam mleka ( jak zwykle zresztą ), nie mam prawie piersi,bardzo wąską miednicę choć z wierzchu nie widać bo utyłam w ciąży 15 kg a wzrost też nie za duży..., więc przełożona położnych ( taka blondynka), zakwalifikowała mnie jako wyrodną matkę oraz niedojrzałą fizycznie i psychicznie i gdy brałam sobie córkę z patologii ( wcześniak ) ona potrafiła mi ją dosłownie wyrwać z rąk przy studentkach udowadniając, że nie umiem trzymać, przewijać dziecka, jestem jakaś biedna i nigdy nie powinnam zostać matką.Teraz wyprowadziłam się na wieś gdzie moje dzieci mają super warunki ( jak się wyremontujemy do końca każde będzie miało swój pokój.
Przy poprzednim tj 3 dziecku lekarką , która opiekowała się mną była Murzynka i Ją jedyną wspominam naprawdę miło. No jeszcze niektóre położne były ok. i salowe.
Opiniami innych ludzi przestałam się przejmować, bo jak mi ktoś powiedział , że ,, lepiej już je było usunąć niż rodzić z cesarki bo to wbrew naturze" to coś we mnie pękło.
zasugerował ci żeby to ona była ostatnią?
,, lepiej już je było usunąć niż rodzić z cesarki bo to wbrew naturze" to coś we mnie pękło.[/quote]
We mnie też pęka, bo wiem jaka to radość patrzeć na te właśnie dzieci,które w sumie powinno nie być. Pęka mi serce z miłości do nich i Boga, że chciałam te dzieci nosić pod sercem.
Właściwie to już po pierwszej cesarce gdy urodził mi się Dominik, zabroniono mi zachodzenia w ciążę ( na 1 Maja - dobrze , że tego szpitala już nie ma ), nie chciałam się zgodzić na spiralę bo to dla mnie gorsze niż wycięcie macicy. Następne dziecko - Izunia urodziła się po 1,5 roku była taka śliczna jak laleczka, nie wiem jak można było by jej nie chcieć ? Póżniej po 3 latach urodziłam jeszcze córkę Dorotke, a po następnych 3 właśnie Justynkę.
Nie prosiłam się o cesarki, tak wyszło. gdybym rodziła normalnie pewnie brzuch by mnie nie bolał do tej pory, więc nie rozumiem dlaczego niektórzy uważają, że cesarki to wygoda i lenistwo ?
Moze juz za dlugo mieszkam poza Polska, ale fakt, ze wyobraznia mi sie skurczyla i opis takiego traktowania przerasta moje skromne zdolnosci percepcyjne.
Niewazne, grunt, ze nie dalas sie zdolowac!!!
Jestem po dwoch cesarkach, podobno tez niewspolmiernosc. Zreszta, pierwszy porod mialam zaplanowany w domu, tyle ze plany w leb strzelil.
Moja lekarka prowadzaca wie, ze chce miec wiecej dzieci i mnie w tym wspiera, opowiadajac pozytywne historie swoich pacjentek. Rozmawialam tez z lekarzami w klinice uniwersyteckiej (moje ciaze oprocz tego, ze koncza sie cesarkami, to jeszcze lubia sie komplikowac w trakcie). Raczej tez starali sie uspokajac, nie na zasadzie hip hip hurra, ale tak rozsadnie. Lekarzowi, ktory mnie cial przy drugim dziecku wprost wypalilam, ze ma ladnie ciac, bo chce jeszcze rodzic. Po cc przyszedl do mnie i powiedzial, ze sie naprawde staral
Takze istnieja normalni lekarze, normalne polozne. Twoj przypadek to by sie do zaskarzenia nadawal, inna sprawa, ile by to pomoglo.
A opinia z ostatniego akapitu, no coz, chyba za pozno, zeby sie modlic o rozum dla tej osoby, moze lepiej o pypcia na jezyku, zeby wiecej nie gadala. Jak slowo daje, bym zatlukla.
Moniko, godzisz się na pewne rzeczy,bo taki lekarz wie lepiej od ciebie, nawet i chyba tylko z medycznego punktu widzenia.
Jestem zdumiona Twoją sytuacją Małgosiu,jak ty wyczułaś chorobę dziecka? Dokładnie pewne rzeczy, stany są tylko znane nam -mamom.
Uwierz, mi też było przykro jak patrzono na mnie jak na idiotkę, że przychodzę z czwartym dzieckiem-kochanym i chcianym. Jak nie mozesz sie tłumaczyć, kiedy wyciągają ci dziecko a ty płaczesz ze szcześcia- mimo cięcia-o modlisz juz za nie i robisz znak krzyza.Myślą jedni, drudzy rutynowo się gorszą. Wiem że im bardziej chciałam coś zawalczyć tym bardziej nic nie mogłam. Jedyne co mogłam to we łzach się modlić.
Bo to nie ci lekarze są w kropce tylko my i potem znowu oni.
Bo ja miałam ostatnią cesarkę 3 lata temu a jeszcze mnie boli. I rana mi się nie goi. Czy wy też tak macie ?
Cc miałam w sierpniu 2009 i po ok. 2mies ból minął ( choć przez 1mies.był straszny, brałam ketonal, i tak bolało, chodziłam tylko do toalety ), także dziwne chyba, że jeszcze Cię boli po 3 latach, no i nie gojąca się rana ??? Mozna chyba mieć zaburzenia czucia w okolicach rany, czuć dyskomfort, ale ból ? Poszłabym z tym do lekarza, ale może przez parę dni spróbuj aloesu i zobacz jak efekty, rana na pewno się zagoi, ale może jeszcze coś być nie tak tam głębiej...Zdaje się , że na usg można sprawdzić stan blizny pooperacyjnej, chociaż mi jeden ginekolog powiedział, że nie ma takiej możliwości - ale może po prostu nie miała dobrego sprzętu, albo się za bardzo nie znał...
Także planowe zajście w kolejną ciążę wykluczone zdaniem kilku ginekologów to było by samobójstwo lub nawet dzieciobójstwo. , Namawiano mnie więc na tabletki antykoncepcyjne ale to nie dla mnie.
Faktycznie ten ból to przez zrosty ( współczuję ), może jeszcze czasu potrzeba, żeby się zmniejszył, czego Ci życzę
Słuchajcie niesamowite, niedawno przeczytałam:
Aby zmniejszyć ryzyko formowania się zrostów po zabiegu chirurgicznym (np. cięcie cesarskie), lekarz może zastosować wchłanialną barierę przeciwzrostową. Jest to rodzaj błony, plastra zbudowanego z rozpuszczających się po kilku dniach substancji, takich jak np. kwas hialuronowy (naturalny składnik tkanki łącznej i płynów stawowych).
Czy któraś z was miała to? Czy lekarze proponowali Wam takie rozwiązanie?
Nie wiem czy wogóle w Polsce coś takiego istnieje
Za to proponowali mi podwiązanie na co bym się nie zgodziła( nawet pod groźbą pozwania ich do sądu )ale się nie mogli dostać - taaakie zrosty.Powiedziałam, lepiej , żeby wszystko wycięli to raka nie dostanę a oni, że jestem za młoda:shocked:
Zaczęłam odpływać do krainy wiecznych lodów- takie miałam wrażenie, więc zaszyli szybko bo córki wyjmowanie trwało za długo.
także nawet by nie mieli czasu nic tam wstrzykiwać ani wszywać..