Ulga, to Twoja opinia. Wszystko, co robię, robię z zaangażowaniem. Np. bardzo żyję uprawą działki i uprawą dyni. Bardzo, to nawet za mało powiedziane. Dynie mi się czasem śnią. Jak czytam ksiązki podróżnicze, to myślami błądzę po opisywanych terenach i zastanawiam się, czy mogłabym tam pojechać. Uwielbiam kwiaty doniczkowe, do tego stopnia, że co najmniej kilka razy w roku jeździłam na ich wystawy (np. do Chorzowa, Warszawy, Poznania). Jak jestem gdzieś, to pierwsza rzecz gdzie idę, to ogród botaniczny i parki (polecam ogród w Berlinie, mają fantastyczne szklarnie, do tego piękne parki). Marzy mi się ogromnie wyjazd do Włoch na kilka tygodni, na spokojnie, by posiedzieć w ludźmi, pogadać, poznawać ich zwykłe dni. Jak coś mnie interesuje, to interesuje, a nie przelatuje przeze mnie czy obok.
Ulga, ja nie muszę nic tuszować i nie lubię, jak przykleja mi się coś, co ktoś chce koniecznie u mnie zobaczyć (bo przecież tak powiedziało google, to musi coś w tym być . Tak piszę o sobie, jakby się tłumaczyła. Cóż, i tak każdy wyczyta to, co zechce wyczytać, bez względu na to, czy o tym pisałam, czy nie.
Kerima, jak napisałam, każdy wyczyta u mnie to, co chce, bez względu na to, czy ja tak napisałam, czy nie. Napisałam tak: "Wierzę, że dieta można w dużym stopniu wpłynąć na zdrowie człowieka, na plus i na minus". Ty komentujesz: "I zawsze zapala mi się czerwona lampka, jeśli ktoś w takich kwestiach jest nieprzejednany."
Jak pisałaś "katolicy muszą przyklejać łatki". A skoro o nas tak piszesz to się nie identyfikujesz z katolikami. Jeśli nie z katolikami to z kim? Każdy musi w coś wierzyć, więc sobie wierz i angażuj w co ci się podoba, a od katolików się odwal. Te nasze "łatki" biorą się z pierwszego przykazania.
Aniu, a zadałam wcześniej pytanie: zjadłabyś kotlet? Indyka, łososia, wieprzowinę? Zjadłabyś ser żółty? Widzisz, ja chętnie czytam o tzw. zdrowym odżywianiu (kojarzę Cię zresztą z innego forum), sprawdzam etykietki, pochodzenie warzyw, mięsa (a jem go bardzo mało i raczej indyk, łosoś niż np. wieprzowina), ale nie uważam, żeby "rekreacyjne" odstępstwo od zasad miało powodować tragedię. A Ty potrafiłabyś odpuścić? Pytam bez złośliwości...
Megi, moje dzieci były na diecie bezmlecznej ok. półtora roku.
W tym czasie nie zanotowaliśmy żadnych niedoborów z tego powodu. Córka rośnie za wolno (chociaż i tak lepiej niż przed odstawieniem mleka), ale z innych powodów. Syn rosnie dobrze.
Jest wiele badań, które potwierdzają, że ssak po naturalnym odstawieniu mleka nie potrzebuje. Owszem, można z mleka zrobić wiele smacznych rzeczy albo uzyć go jako taniego składnika, więc potężny przemysł mleczarski lubi postraszyć, że jak sie nie da dziecku serka czy mlecznej kanapki, to mu się podziurawią kości albo straci odpornośc. Tyle że każdy ma zdolności myślowe, żeby ocenić, co się za tym kryje.
A ja zapytam. Czy jak czytam, że na tym forum ktoś się podnieca przepisem na pizzę, na sernik, na tort, to też tak do niego podchodzicie, że robi sobie z tego ideologię? Czy też tylko do tych, co jedzą inaczej niż Wy?
[cite] Ania D.:[/cite]Mona, dlaczego w różnych postach widać Twoją niechęć do mnie? Jestem katoliczką i dlatego piszę o łatkach, bo to dosyć powszechnia zauważam.
Niechęć do tego co wypisujesz. I nie chodzi tu o przepisy.
Kerima, tak bardzo pytasz, więc odpowiem. Kilka ładnych lat temu pracowałam u przemiłych staruszków. Pani specjalnie dla mnie zrobiła pyzy z mięsem. Ja je zjadłam, bo ona nie miała nic innego i byłoby jej wstyd, że nie może mnie ugościć. Teraz raczej nie zjadałabym mięsa, bo okropnie mi śmierdzi, no tak mam - chyba, że sytuacja byłaby identyczna, ale ludzie zawsze mają i inne rzeczy do jedzenia, chleba, warzywa etc. Nie mogę przejść obok sklepu mięsnego w lecie, bo smród powala. Nigdy nie chciałam jeść flaków, czerniny i tym podobnych rzeczy, bo zawsze węch był u mnie na pierwszym miejscu, jak coś śmierdziało czy było dla mnie obrzydliwe, to nie ruszyłam, bo od razu miałam odruch wymiotny. Tak mam dalej, w sumie im jestem starsza, tym węch mam bardziej wyczulony.
Ja nie wiem, jak będzie kiedyś, może będę jadła mięso czy ser. Niczego nie zakładam, bo skąd ja mam znać przyszłość? Mam w sobie tyle pokory, by niczego nie planować, bo życie to życie i to nie mój plan, ale Boga. To nie jest tak, że ja niczego zwierzęcego nie mogę jeść, mogę wszystko, ale nie muszę. Czy mam coś zjeść, by komuś coś udowodnić? Co i komu, co po zresztą?
Ok, dzięki za odpowiedź. Nie dziw się, Aniu, podejrzliwym reakcjom. Ludzie mieszkający w tej szerokości geograficznej zawsze jedli mięso i pewnie jeść będą. Wegetarianizm i weganizm jest obcy tej kulturze i ściśle związany ze Wschodem. Bardzo trudno to oddzielić. Zresztą sama pewnie wiesz, że niewielu jest katolików zdeklarowanych wega czy wege. Widzisz, mi też mięso cuchnie czasem, nienawidzę mleka, ale, kurczę, no lubię mieć poczucie jakiegoś luzu w tej kwestii. Tym bardziej, że jedzenie czy niejedzenia mięsa nie wiąże się dla mnie z żadnymi kategoriami religijnymi czy etycznymi.
Kerima, dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś jada mięso czy nie. Moi najlepsi znajomi je jedzą, moja rodzina też. Są dla mnie najważniejsi. Siedzimy razem, każdy je, co chce. Dla mnie ważny jest człowiek, a nie to, co ma na stole czy lodówce. My ich szanujemy, ale w drugą stronę to już różne bywa.
Ja mam poczucie luzu. Jak idę przez miasto to jak chcę, to mogę sobie coś kupić. Mogę wszystko, tylko nic nie muszę. I to daje niesamowity luz.
Reakcjonisto, za porównanie Ani D. do pedofilów otrzymujesz pierwsze ostrzeżenie przed banem. Zastanów się, do czego potrzebne jest Ci uczestnictwo w tym forum, bo nie po raz pierwszy odnoszę wrażenie, że traktujesz nas jak jakieś wirtualne byty, z których odczuciami nie musisz się liczyć. Ja nie będę tego już dłużej tolerował, bo zapędzasz się coraz dalej.
Mona, nie wiem, co napiszesz, ale ja spróbuję napisać o swoich odczuciach.
Cieszyłam się bardzo, gdy Maciek przysłał mi linka do forum. Zrobiło na mnie wrażenie, gdy czytałam wypowiedzi wielu osób, np Małgorzaty, bo do tej pory nie spotkałam się z taką postawą, jaką ona prezentuje. Wydawało mi się, że jestem w doskonałym miejscu, gdzie mogę jako katolik ogromnie dużo skorzystać - i dużo skorzystałam. Ale było coś, co mnie niemile zaskoczyło. Jak pojawiała się osoba, która miała inne zdanie czy brakowało jej wiedzy, to niektórzy stali bywalcy forum potrafili się zachowywać niegrzecznie czy wpadać w drwinę, że ktoś nie wie podstawowych rzeczy. No, nie wie, tak bywa. Pojawiały się wypowiedzi, że ciągle ktoś pyta o coś, a przecież Wy tyyyle już pisaliście na ten temat. Jak to możliwe, by trafiał się jeszcze ktoś, kto tego nie wie. Dla mnie to jest niezrozumiałe, by tak do innych podchodzić. Jakby się zapomniało o swojej drodze, nie każdy się rodzi ze świadomością wszystkich ważnych aspektów życia, bywa, że potrzebuje lat, by do tego dojść. Tak samo jest z tym, co my jadamy. Niektórzy zakładają, że inny, znaczy głupszy lub, w najlepszym wypadku, niedoinformowany czy nawiedzony. Najlepiej mu więc mocno włożyć do głowy to, co Wy uważacie za obowiązujące, by się natychmiast nawrócił. Przecież inaczej to znaczy dla wielu osób źle. A ja myślę, że zanim się kogoś zaszufladuje, to warto go poznać, a nie od razu go oceniać wg swojej miarki i wiedzy.
Maciek :shocked:
A co z życzeniem śmierci papieżowi, albo wyzywaniem papieża od pedofilów, nie mówiąc o bluźnieniu naszej wierze? :shocked::shocked::shocked:
Nie podejrzewam reakcjonisty o wyrachowanie, po prostu mamy podobne odczucia. Ania początkowo uchylała się od odpowiedzi dlaczego została weganką mówiąc, że pewnie otrze się to o Pismo św.
Mnie razi to określenie i już, podobnie traktuję katolików uprawiających medytację transcendentalną...
Mona, ja już gdzieś wcześniej pisałam, że nie chciało mi się stać w kolejkach, ale to nie ma dla mnie znaczenia. Ja tym nie żyję - nie jem mięsa, bo to i to i to? Tak mam wyliczać? Jakie to ma znaczenie? Czy to spowiedź, że mam się tłumaczyć? Nie lubię rozmów na ten temat i to nie ja go wywołałam, tylko pytanie Moniry. Czy od razu, jak kogoś poznam, to mam wołać, że ja, Ania D., nie chciałam stać w kolejkach po mięso, bo szkoda mi było czasu (a miałam co robić w domu)? Żeby sobie broń Boże czegoś nie pomyślał? Nie wciskał mi od razu ideologii?
Zmieniasz sens z Pismem Św. Ulga pytała o zabijanie zwierząt, a nie weganizm.
Jeszcze raz napiszę, że przykro mi, że osoby, które tak wysoko stawiają Boga, tak potrafią się zachować wobec innych.
Rozumiem Mono, że coś Ci się nie spodobało we wpisach Ani D. Ale jednak nie wyrażasz tego przez zestawianie jej z osobami postępującymi odrażająco i haniebnie.
Aniu, ale przecież sama przyznasz, że Twoje zainteresowanie, zaangażowanie i wiedza w temacie odżywiania jest większa niż przeciętna. Bardzo często w różnych wątkach piszesz właśnie o odżywianiu. To wzbudza zainteresowanie i pytania. Przecież nie jest tak, że jesteś wega, bo Ci się nie chciało kiedyś stać w kolejkach? Dla mnie to ciekawe, bo nie potrafię oddzielić weganizmu od jego ideologicznych źródeł (podobnie jak np. jogi czy homeopatii)... Może to kwestia słownictwa tylko...
Ulga, pisze z własnego doświadczenia. Początkowo wegetarianizm w wersji laktoowo traktowałam jako sposób na polepszenie stanu mojego zdrowia. Jednak mięso trzeba czymś zastąpić. Zaczynasz kopać, szperać i trafiasz na różniaste gazety, w których roi się od tejże nadbudowy ideologicznej.
Wydaje mi sie,ze można,tylko niepotrzebnie korzystamy z nazewnictwa,ktore sie z jakiejś ideologii bierze.Jest różnica w powiedzeniu: nie jem miesa i jestem wega.Niby to samo,ale to drugie sugeruje,ze to cos wiecej..Tak intuicyjnie mi sie nasuwa...
Ojej, to czy ja też stanę obok pedofili i innych zboczeńców, jak powiem, że mam pomysł, by starszemu (7) odciągać mleko (karmię młodszego) i podawać codzień, by nie pił krowiego... Już mi to od dawna po głowie chodzi, ale nie lubię laktatorów, a z drugiej strony myślę, że to zdrowsze i lepsze niż krowie.
Komentarz
Ulga, ja nie muszę nic tuszować i nie lubię, jak przykleja mi się coś, co ktoś chce koniecznie u mnie zobaczyć (bo przecież tak powiedziało google, to musi coś w tym być . Tak piszę o sobie, jakby się tłumaczyła. Cóż, i tak każdy wyczyta to, co zechce wyczytać, bez względu na to, czy o tym pisałam, czy nie.
Każdy musi w coś wierzyć, więc sobie wierz i angażuj w co ci się podoba, a od katolików się odwal. Te nasze "łatki" biorą się z pierwszego przykazania.
a zadałam wcześniej pytanie: zjadłabyś kotlet? Indyka, łososia, wieprzowinę? Zjadłabyś ser żółty?
Widzisz, ja chętnie czytam o tzw. zdrowym odżywianiu (kojarzę Cię zresztą z innego forum), sprawdzam etykietki, pochodzenie warzyw, mięsa (a jem go bardzo mało i raczej indyk, łosoś niż np. wieprzowina), ale nie uważam, żeby "rekreacyjne" odstępstwo od zasad miało powodować tragedię.
A Ty potrafiłabyś odpuścić? Pytam bez złośliwości...
W tym czasie nie zanotowaliśmy żadnych niedoborów z tego powodu. Córka rośnie za wolno (chociaż i tak lepiej niż przed odstawieniem mleka), ale z innych powodów. Syn rosnie dobrze.
Jest wiele badań, które potwierdzają, że ssak po naturalnym odstawieniu mleka nie potrzebuje. Owszem, można z mleka zrobić wiele smacznych rzeczy albo uzyć go jako taniego składnika, więc potężny przemysł mleczarski lubi postraszyć, że jak sie nie da dziecku serka czy mlecznej kanapki, to mu się podziurawią kości albo straci odpornośc. Tyle że każdy ma zdolności myślowe, żeby ocenić, co się za tym kryje.
Ja nie wiem, jak będzie kiedyś, może będę jadła mięso czy ser. Niczego nie zakładam, bo skąd ja mam znać przyszłość? Mam w sobie tyle pokory, by niczego nie planować, bo życie to życie i to nie mój plan, ale Boga. To nie jest tak, że ja niczego zwierzęcego nie mogę jeść, mogę wszystko, ale nie muszę. Czy mam coś zjeść, by komuś coś udowodnić? Co i komu, co po zresztą?
Nie dziw się, Aniu, podejrzliwym reakcjom. Ludzie mieszkający w tej szerokości geograficznej zawsze jedli mięso i pewnie jeść będą. Wegetarianizm i weganizm jest obcy tej kulturze i ściśle związany ze Wschodem. Bardzo trudno to oddzielić. Zresztą sama pewnie wiesz, że niewielu jest katolików zdeklarowanych wega czy wege.
Widzisz, mi też mięso cuchnie czasem, nienawidzę mleka, ale, kurczę, no lubię mieć poczucie jakiegoś luzu w tej kwestii.
Tym bardziej, że jedzenie czy niejedzenia mięsa nie wiąże się dla mnie z żadnymi kategoriami religijnymi czy etycznymi.
Ja mam poczucie luzu. Jak idę przez miasto to jak chcę, to mogę sobie coś kupić. Mogę wszystko, tylko nic nie muszę. I to daje niesamowity luz.
Cieszyłam się bardzo, gdy Maciek przysłał mi linka do forum. Zrobiło na mnie wrażenie, gdy czytałam wypowiedzi wielu osób, np Małgorzaty, bo do tej pory nie spotkałam się z taką postawą, jaką ona prezentuje. Wydawało mi się, że jestem w doskonałym miejscu, gdzie mogę jako katolik ogromnie dużo skorzystać - i dużo skorzystałam. Ale było coś, co mnie niemile zaskoczyło. Jak pojawiała się osoba, która miała inne zdanie czy brakowało jej wiedzy, to niektórzy stali bywalcy forum potrafili się zachowywać niegrzecznie czy wpadać w drwinę, że ktoś nie wie podstawowych rzeczy. No, nie wie, tak bywa. Pojawiały się wypowiedzi, że ciągle ktoś pyta o coś, a przecież Wy tyyyle już pisaliście na ten temat. Jak to możliwe, by trafiał się jeszcze ktoś, kto tego nie wie. Dla mnie to jest niezrozumiałe, by tak do innych podchodzić. Jakby się zapomniało o swojej drodze, nie każdy się rodzi ze świadomością wszystkich ważnych aspektów życia, bywa, że potrzebuje lat, by do tego dojść. Tak samo jest z tym, co my jadamy. Niektórzy zakładają, że inny, znaczy głupszy lub, w najlepszym wypadku, niedoinformowany czy nawiedzony. Najlepiej mu więc mocno włożyć do głowy to, co Wy uważacie za obowiązujące, by się natychmiast nawrócił. Przecież inaczej to znaczy dla wielu osób źle. A ja myślę, że zanim się kogoś zaszufladuje, to warto go poznać, a nie od razu go oceniać wg swojej miarki i wiedzy.
A co z życzeniem śmierci papieżowi, albo wyzywaniem papieża od pedofilów, nie mówiąc o bluźnieniu naszej wierze? :shocked::shocked::shocked:
Mona, czy Ty wiesz, co piszesz?
Mnie razi to określenie i już, podobnie traktuję katolików uprawiających medytację transcendentalną...
Zmieniasz sens z Pismem Św. Ulga pytała o zabijanie zwierząt, a nie weganizm.
Jeszcze raz napiszę, że przykro mi, że osoby, które tak wysoko stawiają Boga, tak potrafią się zachować wobec innych.
Być jaroszem, to przecież nic złego, a nawet zdrowo.
ale przecież sama przyznasz, że Twoje zainteresowanie, zaangażowanie i wiedza w temacie odżywiania jest większa niż przeciętna. Bardzo często w różnych wątkach piszesz właśnie o odżywianiu. To wzbudza zainteresowanie i pytania. Przecież nie jest tak, że jesteś wega, bo Ci się nie chciało kiedyś stać w kolejkach?
Dla mnie to ciekawe, bo nie potrafię oddzielić weganizmu od jego ideologicznych źródeł (podobnie jak np. jogi czy homeopatii)... Może to kwestia słownictwa tylko...