krowa wyciąga z kieszeni hamburgera i zaczyna go jeść. Druga krowa z przerażeniem wykrzykuje: "Krowy nie powinny jeść mięsa, bo maja zbyt długi przewód pokarmowy i mięso zalegając w przewodzie zaczyna gnić i może powodować raka jelita grubego, poza tym mięso zawiera cholesterol, a cholesterol powoduje zawały serca i wylewy krwi do mózgu... Nie wspomnę już o argumencie etycznymâ??"
Pierwsza krowa spogląda na drugą i mówi: "WON, GNOJU!"
Mona, jakie ma znaczenie to, co ja myślę? Pisałam, że mój wegetarianizm nie miał żadnego innego podłoża poza tym, że szkoda mi było czasu na kolejki. Reszta, bez lektur, bo tych nie miałam i nie miałam do nich dostępu, przyszła potem sama. Acha, nie szukałam też nigdy przepisów, bo nie potrafię gotować z gotowego przepisu, zawsze wszystko wymyślam sama.
Unikam opowiadanie wprost o weganizmie, zostałam wywołana do odpowiedzi przez Monirę. A dlaczego nie mam ochoty o tym mówić? Bo temat wywołuje różne reakcje, najczęściej złośliwość. Poza tym nie muszę się "dowartościowywać" tym, że innym pokazuję, że nie mają racji. "Argumenty", które padały, są często nieprawdziwe (typu że tylko mięso ma jakieś proteiny, niedostepne w innych produktach) lub śmieszne czy niegrzeczne. Po co mam robić wykład? Jak ktoś chce, to sam poszuka informacji. Zależy mi na tym, by pokazać, że taka dieta może być bardzo urozmaicona, smaczna i zapewni wszystko, co potrzeba organizmowi.
My i nasze dzieci nie chorujemy. Oczywiście mam świadomość, że wszystko może się zdarzyć. Ale jak nasze zdrowie ma się do zdrowia osób, które tak "znają" się na naszym odżywianiu, a tyle razy piszą o swoich chorobach (anginy, przeziębienia etc). Jeśli tak źle się odżywiamy, to jako piersi powinniśmy chorować, przecież pozostali mają takie dobre jadłospisy. Skąd te ich choroby?
Nie jem mięsa od 20 lat, nasz weganizm przyszedł sam. Po prostu zauważyliśmy, że np. jajka są w lodówce, ale ich nie jadamy, są tylko do ciast etc. To przyszło samo. Przy zdrowym odżywianiu organizm sam wybiera to, co jest mu potrzebne.
Widzę, że Ty wiesz lepiej, jak to jest u nas i szukasz na każdym kroku potwierdzenia tego. A ja Ci powiem, że nie wiesz i nie wciskaj mi, proszę, tego, co Ty myślisz.
Małgorzato, włączasz się do dysputy, Ok. Dieta dr Dąbrowskiej nie jest na całe życie i nie składa się z ziaren, ale z warzyw i minimalne owoców. Nie wiem, jaką dietę stosowałaś, ale to nie była dieta dr Dąbrowskiej.
Owszem, w naszym klimacie jest to do wytrzymania i to bez problemu. My nie marzniemy. Jako jedyni z rodziny chodzimy w domu z krótkim rękawem w zimie, pozostali z rodziny i znajomi w swetrach (mówię o tej samej temperaturze w pomieszczeniach domów).
Piszesz, że znasz jedną wegankę. I co z tego? Czy ja mam pisać, że znam jedną wielodzietną i na jej podstawie Cię oceniać? Dla mnie nie jesteś jej klonem, a ja nie jestem klonem Twoje znajomej weganki.
Ok, Twoje dzieci mogą wybierać "czy chcą mięso, rybe, grzyby, ziarno", i co z tego? Moje też wybierają z tego, co daję. A myślę, że nasze menu jest jednak o wiele bogatsze niż większości osób jedzących mięso na tym forum.
Ja nie komentuję czy smażysz frytki etc, bo to Twój dom. Chcesz o tym pisać, to piszesz. Jak chcę, to też robię pizzę, orkiszową, z porem, papryką, grzybami - i co z tego? Ja się nie podniecam tym, że mam czy nie mam pizzy, czy Ty masz frytki czy nie masz. Ja wolę pisać, że można jeść bogato, korzystając z tego, co sezonowe, cenne i smaczne. A tego właśnie wiele osób nie potrafi, bo kupuje w sklepie w zimie pomidorek, ogórek, sałatę i się cieszy, jak to zdrowo będzie jadł. A tak nie jest.
Małgorzato, pękasz ze śmiechu. Ja nie pękam jak czytam, że dzieci na śniadanie jedzą dżem czy inne podobne potrawy. Uważam, że to smutne, że takie jest ich jedzenie - puste węglowodany, bez witamin i minerałów.
Owszem, uważam, że moje dzieci sobie wybiorą kiedyś same to, co będą chciały jeść. My dajemy im zdrowe podstawy . Syn na razie jest za mały, by decydować o swoim menu, potem sam wybierze. Ja nie znam dziecka, które mając do wyboru cukier etc wybierze to, co wartościowe. Czy Twoje dzieci to potrafią, że dajesz im wybór, czy jest to jednak ograniczony wybór? Jeśli wybierają zdrowe rzeczy, to gratulacje, ja takich dzieci nigdzie nie widziałam wśród znajomych i rodziny.
Komentarz
słabo mi, mam chorobę morską, czuję się jak na pokładzie "Bounty"
może nie róbmy buntu jednak, czy nie może zostać tak fajosko jak zawsze?
Być może się mylę, jeśli tak, to niech mnie Pioszo poprawi.
to ja tak będę się określał
jeśli tu dłużej zostanę
chyba że Maciek przeprosi i odkręci...
ach te skróty myślowe...
Maćku, proszę Cię, byś bez złóśliwości i w czystości serca przeprosił Reakcjoniśtę
i cofnął mu bana
ja się będę mógł tu znowu pojawić, gdy wróci Reakcjonista
Przecież przeprosił!
Tyle że tamten wątek założyl parę minut przed przeprosinami...
miałam nosa, a taki piękny dzień był od wschodu słońca...
bo to może być tak jak ze sławetną "solidarnością jajników"
Pierwsza krowa spogląda na drugą i mówi: "WON, GNOJU!"
Unikam opowiadanie wprost o weganizmie, zostałam wywołana do odpowiedzi przez Monirę. A dlaczego nie mam ochoty o tym mówić? Bo temat wywołuje różne reakcje, najczęściej złośliwość. Poza tym nie muszę się "dowartościowywać" tym, że innym pokazuję, że nie mają racji. "Argumenty", które padały, są często nieprawdziwe (typu że tylko mięso ma jakieś proteiny, niedostepne w innych produktach) lub śmieszne czy niegrzeczne. Po co mam robić wykład? Jak ktoś chce, to sam poszuka informacji. Zależy mi na tym, by pokazać, że taka dieta może być bardzo urozmaicona, smaczna i zapewni wszystko, co potrzeba organizmowi.
My i nasze dzieci nie chorujemy. Oczywiście mam świadomość, że wszystko może się zdarzyć. Ale jak nasze zdrowie ma się do zdrowia osób, które tak "znają" się na naszym odżywianiu, a tyle razy piszą o swoich chorobach (anginy, przeziębienia etc). Jeśli tak źle się odżywiamy, to jako piersi powinniśmy chorować, przecież pozostali mają takie dobre jadłospisy. Skąd te ich choroby?
Nie jem mięsa od 20 lat, nasz weganizm przyszedł sam. Po prostu zauważyliśmy, że np. jajka są w lodówce, ale ich nie jadamy, są tylko do ciast etc. To przyszło samo. Przy zdrowym odżywianiu organizm sam wybiera to, co jest mu potrzebne.
Widzę, że Ty wiesz lepiej, jak to jest u nas i szukasz na każdym kroku potwierdzenia tego. A ja Ci powiem, że nie wiesz i nie wciskaj mi, proszę, tego, co Ty myślisz.
Owszem, w naszym klimacie jest to do wytrzymania i to bez problemu. My nie marzniemy. Jako jedyni z rodziny chodzimy w domu z krótkim rękawem w zimie, pozostali z rodziny i znajomi w swetrach (mówię o tej samej temperaturze w pomieszczeniach domów).
Piszesz, że znasz jedną wegankę. I co z tego? Czy ja mam pisać, że znam jedną wielodzietną i na jej podstawie Cię oceniać? Dla mnie nie jesteś jej klonem, a ja nie jestem klonem Twoje znajomej weganki.
Ok, Twoje dzieci mogą wybierać "czy chcą mięso, rybe, grzyby, ziarno", i co z tego? Moje też wybierają z tego, co daję. A myślę, że nasze menu jest jednak o wiele bogatsze niż większości osób jedzących mięso na tym forum.
Ja nie komentuję czy smażysz frytki etc, bo to Twój dom. Chcesz o tym pisać, to piszesz. Jak chcę, to też robię pizzę, orkiszową, z porem, papryką, grzybami - i co z tego? Ja się nie podniecam tym, że mam czy nie mam pizzy, czy Ty masz frytki czy nie masz. Ja wolę pisać, że można jeść bogato, korzystając z tego, co sezonowe, cenne i smaczne. A tego właśnie wiele osób nie potrafi, bo kupuje w sklepie w zimie pomidorek, ogórek, sałatę i się cieszy, jak to zdrowo będzie jadł. A tak nie jest.
Owszem, uważam, że moje dzieci sobie wybiorą kiedyś same to, co będą chciały jeść. My dajemy im zdrowe podstawy . Syn na razie jest za mały, by decydować o swoim menu, potem sam wybierze. Ja nie znam dziecka, które mając do wyboru cukier etc wybierze to, co wartościowe. Czy Twoje dzieci to potrafią, że dajesz im wybór, czy jest to jednak ograniczony wybór? Jeśli wybierają zdrowe rzeczy, to gratulacje, ja takich dzieci nigdzie nie widziałam wśród znajomych i rodziny.