fragment wywiadu z Panem Januszem Telejką z Radia Rodzina we Wrocławiu do gazety Apostolatu Nowenny Pompejańskiej "Królowa Różańca Świętego"
Poznaliśmy Pana na spotkaniu Apostolatu Nowenny Pompejańskiej we Wrocławiu u Ojców Karmelitów. Dzięki temu mogliśmy wystąpić w Radiu Rodzina, za co jesteśmy bardzo Panu wdzięczni. Na tym spotkaniu dał Pan świadectwo. Proszę o podzielenie się nim z naszymi czytelnikami.
Zacznę od tego, że Pan Bóg „obdarował” mnie chorobą. Okazało się, że po wycięciu guza skóry mam raka skóry. Dostałem takiego szoku, gdy się o tym dowiedziałem, że wyjechałem do Czernej do Ojców Karmelitów. Jechałem przygotować się na śmierć, bo rak to przecież jak wyrok śmierci. Tam upadłem przed cudowną Matką Boża Szkaplerzną, odprawiłem spowiedź życia. W jakimś sensie przemyślałem wszystko. Doszedłem do wniosku że nie będę się bał tego wyroku jak Pan Bóg tak chce. Uczestniczyłem na mszy św. o 18, a po Eucharystii gorąco się modliłem przed obrazem Matki Boskiej płakałam, prosiłem i tak kilka godzin aż z nerwów tak przysnąłem. Obudziłem się tuż przed zamknięciem ok. godziny 21. Podszedłem jeszcze pod obraz Matki Bożej, gdzie przy klęczniku leżała karteczka z Nowenną Pompejańską. I kiedy tam w Czernej odmówiłem w swoim pokoiku ostatnią „zdrowaśkę”, uspokoiłem się. Następnego ranka zadzwoniłem do mojego chirurga, który mnie operował, on jednak zbagatelizował moją wiarę, więc mu odpowiedziałem â wie Pan ja teraz powołam na przewodniczącą konsylium lekarskiego Matkę Bożą i zacznę od modlitwy, a potem się do Pana zgłoszę. Dzięki Bogu 11 miesięcy nic się nie dzieje. Jestem nieustannie w nowennie pompejańskiej, nie przerywam jej, kończę jedną zaczynam drugą w tej samej intencji. Tak sobie zagospodarowałem dzień, ze na nowennę pompejańską mam zawsze czas. Zaplam sobie świeczkę, przed obrazem Matki Bożej odmawiam różaniec i to mnie uspokaja. Do końca życia będę odmawiał różaniec- z różańcem w ręku chcę umrzeć. Uważam, że nie ma innej drogi do zbawienia, jak przez Serce
Maryi. Na msze i spotkanie Apostolatu u Ojców Karmelitów też trafiłem przypadkowo. Miałem jechać do innego kościoła, ale jakoś tak mnie ciągnęło do tego, bo to jest mój kościół, to mój kościół z liceum, tutaj wymodliłem sobie maturę! Karmelici zawsze byli bardzo bliskim mi zakonem. I w tym dniu jakiś głos, może głos Maryi, mówił - „Idź tam”. Całej mojej redakcji dałem nowennę pompejańską, wszystkim sąsiadom, w mojej parafii rozdałem kilkadziesiąt tych folderków informacyjnych i ludzie patrzą na to trochę ze zdziwieniem ale biorą. A ja mówię â wszystko można sobie wymodlić! Dzięki nowennie rozmodlił się mój dom. Był taki czas, że o godzinie 21.30 zapalaliśmy świeczkę i zaczynaliśmy się modlić przez godzinę , a wszystkie inne sprawy szły na bok. I tak to pozostało. Pan Bóg podarował mi tą chorobę, żebym, jak ja to mówię, przestał chodzić gdzieś po „krzakach”. Tu szukałem, tam szukałem i ta diagnoza lekarska mnie wyprostowała. Bo naszym celem jest dążenie do świętości, a ja chce być świętym i wcale się tego nie wstydzę.
Wiecie co...spowoednik spowiednikiem, ale bez Nowenny Poimpejańskiej całe moje życie leży
Chyba się pisze na 8 września. W zeszłym roku było tak pięknie - NP mówiłam podczas porodu Felki w szpitalu - z mężem. I całe te oczekiwanie na Felkę było tą modlitwą wypełnione.Nigdy tego nie zapomnę. Zróbmy to jeszcze raz - taką akcję na forum, co w zeszłym roku!
Na początku, rok temu różne historie nerwowe działy się, gdy zaczęłam się modlić... A mój spowiednik zapytał mnie, czy NP, to zobowiązanie publiczne - ja na to, że nie, absolutnie...!
"- No, to proszę zaprzestać i odpocząć." - on mi na to.
No, ok, oczywiście...
Ale po powrocie do domu uświadomiłam sobie, że jednak NP, to w moim przypadku zobowiązanie publiczne, bo wobec forum...
Nie zaprzestałam...
Modliłam się NP do 1 sierpnia i dałam radę, a "nerwowe sytuacje"... Nauczyłam się z nimi sobie radzić (lepiej lub gorzej), bo mam wrażenie, że wiem, skąd pochodzą i dlaczego...
Bynajmniej, nie namawiam do niesłuchania spowiednika.
Namawiam raczej do starannego przemyślenia każdej swojej decyzji, także tych dotyczących modlitwy, lub raczej - tych szczególnie. I do sumiennego rachunku sumienia takoż, choć przyznam, że takiej rady ze strony spowiednika wówczas się nie spodziewałam...
Cieszę się, że poznałam modlitwę NP i od 8 września, jak Bóg da, ruszam dalej - sądzę, z jeszcze głębszą świadomością, niż dotychczas.
a ja po raz czwarty odmawialam NP i bedac na wakacjach zaprzestalam.. W 45 dniu stwierdzilam, ze nie dam rady i sie poddalam, przez pare wczesniejszych dni probowalam odmawiac, nadrabiac ale tak duzo zaleglosci tak ciezko mi to szlo, ze przestalam. I zawalilam nawet duchowa adopcje ( 7 mcy odmawialam).. Bylo mi tak ciezko sie zmobilizowac, ze cos okropnego. A jedyne co poczulam jak przestalam to ulga.. Masakra.
Mysle, ze to za moja pyche, za przeswiadczenie, ze zawsze dam rade..
Po powrocie z urlopu nie moglam odmowic nawet jednej dziesiatki rozanca, zadna modlitwa mi nie szla. Cos strasznego. Dobrze, ze dzis bylam u spowiedzi i juz lepiej. Jedna czesc rozanca odmowiona i od razu lzej na sercu. Boze wybacz.
Chyba juz do porodu (listopad) nie zobowiaze sie do odmawiania NP, ale trzymam kciuki za kazda z Was.
Ja mówię od 15 sierpnia. Z Bożą pomocą skończę 7 października w święto Matki Bożej Różańcowej. Musiałam zacząć szybciej, bo intencja była pilna. W zeszłym roku wystartowałam z Wami 8 września, to rzeczywiście był piekny, obfitujący w łaski czas. Teraz też czuję siłę płynącą z różańca. Zachęcam wszystkich, bo to jest naprawdę wspaniałe codziennie przeżywać wszystkie radości i smutki życia Maryi. A ona naprawdę pomaga, sprzyja, po prostu jest blisko. A to jest naprawdę bezcenne, dlatego wątpliwości na bok i do różańca
Dodam jeszcze, że tak jak w życiu odmówiłam w całości dwie nowenny, tak obie prośby zostały wysłuchane. Jedna intencja to po ludzku był węzeł nie do rozwiązania, a tymczasem Maryja go rozwiązała. Do tej pory widzę tego skutki i jestem przeszczęśliwa.
Dodam jeszcze, że tak jak w życiu odmówiłam w całości dwie nowenny, tak obie prośby zostały wysłuchane. Jedna intencja to po ludzku był węzeł nie do rozwiązania, a tymczasem Maryja go rozwiązała. Do tej pory widzę tego skutki i jestem przeszczęśliwa.
ProMamo, to na pewno nie jest kwestia jakości modlitwy, bo moja na pewno idealna nie jest. Przytulam i podziwiam za to piękne trwanie. I dziękuję za lekcję pokory, bo tak jak piszecie, dziewczyny, Boże scenariusze często nie są naszymi. Może w istocie na nasze szczęście, choć to trudne.
Komentarz
Poznaliśmy Pana na spotkaniu Apostolatu Nowenny
Pompejańskiej we Wrocławiu u Ojców Karmelitów. Dzięki temu
mogliśmy wystąpić w Radiu Rodzina, za co jesteśmy bardzo
Panu wdzięczni. Na tym spotkaniu dał Pan świadectwo. Proszę o
podzielenie się nim z naszymi czytelnikami.
Zacznę od tego, że Pan Bóg „obdarował” mnie chorobą. Okazało się,
że po wycięciu guza skóry mam raka skóry. Dostałem takiego szoku,
gdy się o tym dowiedziałem, że wyjechałem do Czernej do Ojców
Karmelitów. Jechałem przygotować się na śmierć, bo rak to przecież
jak wyrok śmierci. Tam upadłem przed cudowną Matką Boża
Szkaplerzną, odprawiłem spowiedź życia. W jakimś sensie
przemyślałem wszystko. Doszedłem do wniosku że nie będę się bał
tego wyroku jak Pan Bóg tak chce. Uczestniczyłem na mszy św. o 18,
a po Eucharystii gorąco się modliłem przed obrazem Matki Boskiej
płakałam, prosiłem i tak kilka godzin aż z nerwów tak przysnąłem.
Obudziłem się tuż przed zamknięciem ok. godziny 21. Podszedłem
jeszcze pod obraz Matki Bożej, gdzie przy klęczniku leżała karteczka
z Nowenną Pompejańską. I kiedy tam w Czernej odmówiłem w
swoim pokoiku ostatnią „zdrowaśkę”, uspokoiłem się. Następnego
ranka zadzwoniłem do mojego chirurga, który mnie operował, on
jednak zbagatelizował moją wiarę, więc mu odpowiedziałem â wie
Pan ja teraz powołam na przewodniczącą konsylium lekarskiego
Matkę Bożą i zacznę od modlitwy, a potem się do Pana zgłoszę.
Dzięki Bogu 11 miesięcy nic się nie dzieje. Jestem nieustannie w
nowennie pompejańskiej, nie przerywam jej, kończę jedną zaczynam
drugą w tej samej intencji. Tak sobie zagospodarowałem dzień, ze na
nowennę pompejańską mam zawsze czas. Zaplam sobie świeczkę,
przed obrazem Matki Bożej odmawiam różaniec i to mnie uspokaja.
Do końca życia będę odmawiał różaniec- z różańcem w ręku chcę
umrzeć. Uważam, że nie ma innej drogi do zbawienia, jak przez Serce
Maryi. Na msze i spotkanie Apostolatu u Ojców Karmelitów też
trafiłem przypadkowo. Miałem jechać do innego kościoła, ale jakoś
tak mnie ciągnęło do tego, bo to jest mój kościół, to mój kościół z
liceum, tutaj wymodliłem sobie maturę! Karmelici zawsze byli bardzo
bliskim mi zakonem. I w tym dniu jakiś głos, może głos Maryi, mówił
- „Idź tam”. Całej mojej redakcji dałem nowennę pompejańską,
wszystkim sąsiadom, w mojej parafii rozdałem kilkadziesiąt tych
folderków informacyjnych i ludzie patrzą na to trochę ze zdziwieniem
ale biorą. A ja mówię â wszystko można sobie wymodlić! Dzięki
nowennie rozmodlił się mój dom. Był taki czas, że o godzinie 21.30
zapalaliśmy świeczkę i zaczynaliśmy się modlić przez godzinę , a
wszystkie inne sprawy szły na bok. I tak to pozostało. Pan Bóg
podarował mi tą chorobę, żebym, jak ja to mówię, przestał chodzić
gdzieś po „krzakach”. Tu szukałem, tam szukałem i ta diagnoza
lekarska mnie wyprostowała. Bo naszym celem jest dążenie do
świętości, a ja chce być świętym i wcale się tego nie wstydzę.
Chyba się pisze na 8 września.
W zeszłym roku było tak pięknie - NP mówiłam podczas porodu Felki w szpitalu - z mężem. I całe te oczekiwanie na Felkę było tą modlitwą wypełnione.Nigdy tego nie zapomnę.
Zróbmy to jeszcze raz - taką akcję na forum, co w zeszłym roku!
Ja wtedy Manię wymodliłm
a ja po raz czwarty odmawialam NP i bedac na wakacjach zaprzestalam.. W 45 dniu stwierdzilam, ze nie dam rady i sie poddalam, przez pare wczesniejszych dni probowalam odmawiac, nadrabiac ale tak duzo zaleglosci tak ciezko mi to szlo, ze przestalam. I zawalilam nawet duchowa adopcje ( 7 mcy odmawialam).. Bylo mi tak ciezko sie zmobilizowac, ze cos okropnego. A jedyne co poczulam jak przestalam to ulga.. Masakra.
Mysle, ze to za moja pyche, za przeswiadczenie, ze zawsze dam rade..
Po powrocie z urlopu nie moglam odmowic nawet jednej dziesiatki rozanca, zadna modlitwa mi nie szla. Cos strasznego. Dobrze, ze dzis bylam u spowiedzi i juz lepiej. Jedna czesc rozanca odmowiona i od razu lzej na sercu. Boze wybacz.
Chyba juz do porodu (listopad) nie zobowiaze sie do odmawiania NP, ale trzymam kciuki za kazda z Was.
Mozna DOE podpuscic na organizacje NP.
On ma dar do rozanca i zawsze umie uzbierac ludzi.
Serio.
No to robimy listę:
1. Haku
2. Agnieszkamama
3. Olesia
4. Arletta
5. Basja
6. Cart&Pud
7. Iśka
8. Pompejanka
9. Mama_asia
10.
Kto następny?
1. Haku
2. Agnieszkamama
3. Olesia
4. Arletta
5. Basja
6. Cart&Pud
7. Iśka
8. Pompejanka
9. Mama_asia
10. Katarzyna s.
11. Promama
12.
Kto następny?
Dodam, ze nie zostalam wysluchana ani razu, a modlilam sie juz NP kilka razy...
Jest to dla mnie zawsze trudne do przyjecia, ale... wiara w to, ze Bog dopuszcza by tak było i ma w tym cel, pomaga.
Mam kolezake, ktora mi powiedziala, ze to moja wina, ze nie zostaje wysluchana.
Ze widac źle sie modle, moja modlitwa nie jest Bogu miła...
I takie teksty slyszałam na Odnowie czesto - co nie jest prawda!!!!!!!!!
Wystarczy Pismo Sw przeczytac. Jednak smutek jest, takie poczucie odrzucenia sie pojawia. Bogu dzieci przelotnie.
I dziękuję za lekcję pokory, bo tak jak piszecie, dziewczyny, Boże scenariusze często nie są naszymi. Może w istocie na nasze szczęście, choć to trudne.