[cite] Maciek:[/cite] Jeżeli dopuszczacie inny scenariusz, to macie nadzieję, że każdy inny grzesznik trafi do Nieba. Czyli mamy nadzieję powszechnego zbawienia, idziemy kraść, gwałcić i mordować, bo zbawienie przestaje być nagrodą, ale staje się prawem człowieka. I tyle.
Typowa wypowiedź niewolnika prawa - nie czyni dobra z miłości do Boga ale ze strachu.
Zbawienie nie jest nagrodą za dobre życie ale jest łaską, która jest za darmo.
A apropo teologów, z którymi współpracował BXVI (była o tym mowa wczesniej), to jednym z nich był Urs von Balthasar - warto poczytać. NIe uczestniczył w SWII (to taki bonus dla tradsów)
[cite] Maciek:[/cite]Dusza mojego Benia trafiła do limbusa - w to głęboko wierzę. To najlepsze miejsce, na jakie mogę liczyć.
Już Ci Maćku mówiłam/pisałam, że Ty chyba upośledzony duchowo jesteś.
Twoje poglądy stoją w opozycji do tego, że Bóg jest MIŁOSCIA.
Naszym powołaniem jest pełnia życia w Jego bliskości. Wybór oczywiście należy do człowieka, ale dziecko "umarnięte" przed chrztem nie ma wyboru.
Pojedź Ty chłopie na jakieś porządne rekolekcje, bo jak na razie to nieco daleko Ci nie tylko do chrześcijaństwa, ale i zdrowo interpretowanego katolicyzmu.
To co prezentujesz nie można nazwać tradycjonalizmem, ja używam na to określenia "tradycjopatia". Całkiem podobnie rozumowali faryzeusze.
Ja nie mam złudzeń - gdyby osoby Twojego pokroju żyły w czasach Jezusa, przyłączyły by się do wołających "ukrzyżuj".
[cite] Paweł i Ola:[/cite]dlaczego dopuszcza śmierć, nie dając szansy na zbawienie
---
To jest bez sensu. Równie dobrze można powiedzieć, dlaczego dopuścił by człowiek miał wolną wolę, przez to miał możliwość odwrócenia się od Boga i utratę szansy na zbawienie.
To nie jest bez sensu.
Wolną wolą obdarzył nas Stwórca właśnie dlatego, że nas bezgranicznie miłuje.
Tam gdzie pozbawia się kogoś wolności, na miłość już nie ma miejsca.
Natomiast dawanie życia tam, gdzie jest ono skazane na brak ZYCIA, bo życie bez Boga trudno inaczej nazwać - było by antytezą MIŁOSCI.
I jeszcze jedno. Nie po to tylko jesteśmy zrodzeni, aby jedynie Bogu Chwałę oddawać - On zresztą wcale tego nie potrzebuje - i to dodatkowo jeszcze, na zasadzie "każdy sobie". Niebo jest wspólnotą Miłości, tam przeniesiemy nasze tutejsze relacje - te dobre oczywista - czyli, choć nie będzie już męża, ani żony, to jednak bliscy sobie będą się radowali również swoją bliskością.
Czymże jest bowiem małżeńska miłość? Nikłym odbiciem miłości Boga pomiędzy Boskimi Osobami, miłości Boga do człowieka i miłości Chrystusa do Jego Kościoła.
Czytając wypowiedzi niektórych tradsów - tym bardziej tych, których nazywam tradycjpatami -zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie tak kurczowo trzymają się doczesnego żywota, a perspektywa Drugiego Brzegu napełnia ich ogromnym lękiem.
[cite] Paweł i Ola:[/cite]Świat jest logiczny. Z przyczyny wynika skutek. Jest przyczyna - grzech pierwszych ludzi, jest i skutek - śmierć, choroby. Gdyby Bóg pozmieniał tę logikę musiałby zaprzeczyć samemu sobie i całemu dziełu stworzenia. Przez Chrystusa logice nie zaprzeczył, ale pokazał jak z tego impasu, któryśmy sobie zafundowali, wyjść.
Mało tego, oddał swoje życie, aby człowiek mógł z powrotem w pełni do Niego powrócić.
Jezus wziął na Krzyż wszystkie nasze grzechy, grzech jakim jesteśmy przed chrztem skażeni również.
Jeśli Kościół w swoim autorytecie odrzucił pewność potępienia pogan, "innowierców" i niewierzących, tym bardziej nie twierdzi, iż potępienia dostąpi dziecię przed chrztem zmarłe.
Nie ma zbawienia poza Kościołem - nie jest równoznaczne z tym, że zbawieni są jedynie ci, którzy do tegoż Kościoła formalnie (poprzez chrzest) przynależą.
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi..."
Czytając tę całą dyskusję tylko tyle mogę dodać od siebie...
[cite] Maciek:[/cite]Koncepcja pustego piekła została przez Kościół potępiona, czyli wiemy na pewno, że pewna liczba dusz tam trafia. Wedle słów samego Chrystusa - dość zasadnicza liczba. Nie rozumiem wobec tego, co w tym gorszącego, aby głośno o tym mówić? Ignorując istnienie piekła stajemy się współpracownikami diabła.
Zarazem Kościół naucza, że to my wybieramy zbawienie lub potępienie - świadomie i dobrowolnie opowiadając się po stronie Boga, albo przeciw Niemu.
Prawda - bolesna - jest taka, że są osoby, które odrzucają bezgraniczną Miłość, spotykamy je czasem na swojej drodze, ale i one do ostatniej chwili swojego życia tutaj, mają szansę do Boga powrócić.
[cite] Aśka:[/cite] Dzieci często zabijano tuż po porodzie lub skazywano na śmierć wskutek głodu, agresji lub braku dbałości o jego potrzeby.
Czyli, idąc tropem Maćkowego rozumowania - tym sposobem gwarantowało się biednym dzieciaczkom zbawienie. Najważniejsze przecież, że zostały ochrzczone.
Doroto, straciłam piątkę dzieci przed urodzeniem. I jakoś nie do końca czuję potrzebę dociekania, gdzie znajduję sie ich duszyczki. I choć, przyznaję, że kwestia wiecznego ich potępienia nie bardzo mi pasuje ze względów emocjonalnych, to staram sie być ponad tym całym sporem. Skoro podstawą zycia chrześcijanina ma być oddanie zycia Bogu i bezgraniczne zaufanie, to dlaczego w tej delikatnej kwestii niektórzy próbują racjonalnie dociec, gdzie te dusze trafiają? Nie lepiej oprzec się na Bożej mądrości?
[cite] Maciek:[/cite] Nie mogą natomiast oglądać Boga twarzą w twarz, bo są grzeszne. Jeżeli dopuszczacie inny scenariusz, to macie nadzieję, że każdy inny grzesznik trafi do Nieba. Czyli mamy nadzieję powszechnego zbawienia, idziemy kraść, gwałcić i mordować, bo zbawienie przestaje być nagrodą, ale staje się prawem człowieka. I tyle.
Komentuję w miarę czytania post' ów.
1. Pełnia życia, to nie tylko możliwość przebywania w obecności Boga, jak już wspomniałam, to również radość życia z tymi, których kochaliśmy tutaj, na ziemi.
Przecież zmartwychwstaniemy i już ani Nieba, ani piekła - w naszym obecnym rozumieniu - nie będzie. Będzie życie wieczne z Nim, i całą wspólnotą zbawionych. Na ziemi - Niebo i piekło to jest stan, a nie konkretne miejsce.
2. Znasz coś takiego - jak zuchwale grzeszyć w pewności Bożego miłosierdzia?
Oczywistym jest, że szansą zbawienia ma najgorszy nawet łotr, ale ten kto świadomie grzeszy pewnym będąc, że to mu w zbawieniu nie przeszkodzi, może sią mocno rozczarować.
3. Zbawienie nie jest nagrodą, na Niebo nie można sobie niczym zasłużyć, nie można go "wypracować".
"Łaską bowiem jesteście zbawieni, nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" - zarazem jednak "wiara bez uczynków jest martwa".
Jedyne czego nasz Ojciec pragnie, to abyśmy odwzajemnili Jego miłość.
Czy dochowamy Mu wierności ? - ten kto Go prawdziwie POZNAŁ tak, bo jak On nas zapewnił: "starczy ci mojej łaski".
Dla mnie jest klar, iż jeśli kogoś miłuję, to czynię wszystko, aby być dla niego darem, a już na pewno nie robią mu świństw licząc na jego wyrozumiałość.
[cite] mona:[/cite]Nie, nie mamy takiej pewności. Nie mamy nawet pewności czy my będziemy zbawieni. Trzeba się o to modlić, bo nie wiemy w jakim momencie życia zastanie nas śmierć...
Kościół naucza, że Bóg powołuje nas do siebie w najlepszym momencie naszego duchowego życia.
"Modlić się o swoje zbawienie" rozumiem jako - codziennie zawierzać Bogu siebie i pragnąć (rozumem i wolą) zawsze do Niego należeć. Wszystko co wykonujemy, wykonywać z miłości do Niego i do ludzi. Może jeszcze inaczej - z wdzięcznością za dar życia, odpowiadać miłością na Jego bezgraniczną Miłość.
Tylko tyle i aż tyle.
[cite] Gregorius:[/cite]jeszcze się raz zapytam, by było jasne: czy dzieci nie mają jarzma grzechu pierworodnego?
Przecież właśnie dlatego umarł Jezus, aby nas od śmierci wyzwolić.
Grzech pierworodny grzechem pierworodnym - ale rodzimy się do ZYCIA, nie do śmierci.
Maryja była wolna od grzechu - czy znaczy to, że nie miała możliwości Bogu się sprzeciwić, czyli zgrzeszyć?
Czy Jej droga nie była podobną naszej - drogą zawierzenia?
Dodam jeszcze, że obecnie słowo MIŁOSC zostało wypaczone.
Miłość to nie jest uczucie, tzn. jak mawia mój kierownik duchowy: wiara i miłość to nie dezodorant, nie trzeba ich czuć.
Definicję Miłości przedstawia "Hymn do Miłości".
Tylko tyle i aż tyle.
Chyba po to, aby stamtąd wyprowadzić tych, którzy odeszli przed Jego narodzinami.
Z tym, że nie było to piekło-stan potępienia, a Szeol - jest to gdzieś wytłumaczone, poszukam.
> Nie chodzi mi o to aby się oszukiwać bo pewnie większość z nas nie trafi do Nieba <
Jak to - nie trafi? Każdy z nas, kiedyś tam wyląduje - jedni prędzej, inni później.
Gdybym miała żyć z wyżej podaną perspektywą, już dziś bym samobójstwo popełniła - jeżeli nie mam radować się rzeczywistością pełni życia, to po cholerę się męczyć na tym łez padole?
â?žZstąpienie [Chrystusa] do piekieł jest całkowitym wypełnieniem ewangelicznego głoszenia zbawieniaâ? (Katechizm Kościoła Katolickiego. II wydanie poprawione, Poznań 2002, § 634; dalej KKK).
Za Soborem Watykańskim II można ją przybliżyć w następujący sposób: â?žSkoro bowiem Chrystus umarł za wszystkich i skoro ostateczne powołanie człowieka jest w istocie jedno, mianowicie Boskie, powinniśmy utrzymywać, że Duch Święty wszystkim daje możliwość uczestniczenia w tym misterium paschalnym w tylko Bogu znany sposóbâ? (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym nr 22.
Warto przypomnieć i wyjaśnić kilka faktów. Zacznijmy od rozróżnienia lingwistycznego. Istnieje różnica między słowem â?žpiekłoâ?, oznaczającym miejsce przebywania potępionych, a słowem â?žpiekłaâ?, które oznacza: szeol, Hades, tartar, otchłań â?? czyli królestwo śmierci, miejsce przebywania zmarłych oczekujących zbawienia. Takie rozróżnienie było związane z obrazem świata, jaki mieli ludzie współcześni apostołom. Dzielili oni świat na niebo â?? miejsce przebywania Boga i aniołów, ziemię â?? miejsce życia ludzi oraz podziemie â?? miejsce przybywania umarłych, błąkających się w smutku cieni.
(...) Gdy myślimy o śmierci Chrystusa, podświadomie widzimy Go wstępującego do domu Ojca. Trudno sobie pomyśleć, że Ten, który nie popełnił grzechu, miałby mieć coś wspólnego z otchłanią. Tymczasem Jezus przez fakt wcielenia staje się w pełni człowiekiem, tym samym Nieśmiertelny wchodzi na człowieczą drogę wiodącą po skończonym życiu do królestwa śmierci.
(...) Różnica między Nim a wszystkimi, którzy Jezusa historycznie poprzedzili i po Nim przyjdą, jest jednak taka, że zabity Baranek zstępuje do piekieł pełen miłości, która jest silniejsza od śmierci. Mocą tej miłości łamie władzę otchłani, unicestwia jej potęgę. Wstępuje w najgłębszą ciemność, by swoją miłością wyprowadzić ku światłu przebywających tam zmarłych. Jednak â?žJezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych *, którzy Go poprzedziliâ? (KKK 633).
Dop. mój - owi sprawiedliwi, którzy Jezusa poprzedzili, to ci, którzy dochowali wierności Bogu, zachowując Prawo Tory.
(...) Co zatem znaczy, że Chrystus zstąpił do piekieł? Znaczy, że â?žogłosił zbawienie nawet duchom zamkniętym w więzieniuâ? (1 P 3, 19), obdarował życiem wiecznym śmiertelnych, których kiedykolwiek dotknęła niewola grzechu.
(...) Co zatem znaczy, że Chrystus zstąpił do piekieł? Znaczy, że â?žogłosił zbawienie nawet duchom zamkniętym w więzieniuâ? (1 P 3, 19), obdarował życiem wiecznym śmiertelnych, których kiedykolwiek dotknęła niewola grzechu.
Przede wszystkim grzechu pierworodnego, który jak rozumiem plami duszę człowieka w momencie poczęcia
Chrystus objawia nam, że to sam człowiek skazuje siebie na potępienie. W momencie sądu każdy otrzyma to, czego będzie pragnął â?? a człowiek będzie pragnął zgodnie z tym, kim się stał w ciągu ziemskiego życia. Dlatego kochający B?g ostrzega nas: â?žNie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękamiâ? (Mdr 1, 12). Tak więc w momencie śmierci człowiek będzie wybierał zgodnie ze swoimi pragnieniami, które są uzależnione od historii ziemskiego życia. Człowiek całkowicie zniewolony przez zło będzie pragnął tylko zła, a miłości będzie nienawidził. W swoim samouwielbieniu z nienawiścią odrzuci miłość Chrystusa. Pan Bóg całkowicie respektuje wolność swojego stworzenia także wtedy, kiedy decyduje się ono na definitywne odrzucenie swego Stwórcy. Tak więc piekło nie jest nieprzewidzianą czy niesprawiedliwą karą. Człowiek sam, wybierając grzech na swoją odpowiedzialność, idzie drogą prowadzącą do piekła. Istnieje piekło, ponieważ istnieje grzech. Piekło jest niczym innym jak grzechem chcianym jako cel, przyjętym jako ostateczne spełnienie, rozciągającym się na nieskończoność.
Niebo, Czyściec, Piekło - to stan duszy, nie jakieś konkretne miejsce. Wybór należy do człowieka, jest to tzw. Sąd Pierwszy.
Sąd Drugi będzie przy naszym zmartwychwstaniu i wtedy już - albo człowiek będzie żył PEŁNIA w Raju, albo przebywał w piekle.
w roku 1984, ukazał się wywiad kard. Ratzingera z Wiktorem Messorim, w którym kardynał twierdził, że limbus â?žnigdy nie był zdefiniowaną prawdą wiaryâ?. â?žOsobiście najchętniej bym o nim zapomniał â?? powiedział kard. Ratzinger. â?? Była to zawsze jedynie hipoteza teologicznaâ?.
Wybaczcie kochani, ale nie wierzę Wam za grosz. Ale rozumiem, czemu odnosicie się tak nienawistnie do innych forumowiczów. W końcu miejscówkę w Niebie macie już zaklepaną i nie musicie się starać. A przynajmniej tak Wam się wydaje.
Komentarz
Nie ty.
z milosci do Chrystusa zawsze
"niech sobie korzystają"
dlatego mamy "katolików" korzystających z gumek, antykoncepcji, in vitro itp.
"bo będziemy sądzeni z miłości" pfff :devil:
:ag:
Typowa wypowiedź niewolnika prawa - nie czyni dobra z miłości do Boga ale ze strachu.
Zbawienie nie jest nagrodą za dobre życie ale jest łaską, która jest za darmo.
A apropo teologów, z którymi współpracował BXVI (była o tym mowa wczesniej), to jednym z nich był Urs von Balthasar - warto poczytać. NIe uczestniczył w SWII (to taki bonus dla tradsów)
Już Ci Maćku mówiłam/pisałam, że Ty chyba upośledzony duchowo jesteś.
Twoje poglądy stoją w opozycji do tego, że Bóg jest MIŁOSCIA.
Naszym powołaniem jest pełnia życia w Jego bliskości. Wybór oczywiście należy do człowieka, ale dziecko "umarnięte" przed chrztem nie ma wyboru.
Pojedź Ty chłopie na jakieś porządne rekolekcje, bo jak na razie to nieco daleko Ci nie tylko do chrześcijaństwa, ale i zdrowo interpretowanego katolicyzmu.
To co prezentujesz nie można nazwać tradycjonalizmem, ja używam na to określenia "tradycjopatia". Całkiem podobnie rozumowali faryzeusze.
Ja nie mam złudzeń - gdyby osoby Twojego pokroju żyły w czasach Jezusa, przyłączyły by się do wołających "ukrzyżuj".
To nie jest bez sensu.
Wolną wolą obdarzył nas Stwórca właśnie dlatego, że nas bezgranicznie miłuje.
Tam gdzie pozbawia się kogoś wolności, na miłość już nie ma miejsca.
Natomiast dawanie życia tam, gdzie jest ono skazane na brak ZYCIA, bo życie bez Boga trudno inaczej nazwać - było by antytezą MIŁOSCI.
I jeszcze jedno. Nie po to tylko jesteśmy zrodzeni, aby jedynie Bogu Chwałę oddawać - On zresztą wcale tego nie potrzebuje - i to dodatkowo jeszcze, na zasadzie "każdy sobie".
Niebo jest wspólnotą Miłości, tam przeniesiemy nasze tutejsze relacje - te dobre oczywista - czyli, choć nie będzie już męża, ani żony, to jednak bliscy sobie będą się radowali również swoją bliskością.
Czymże jest bowiem małżeńska miłość? Nikłym odbiciem miłości Boga pomiędzy Boskimi Osobami, miłości Boga do człowieka i miłości Chrystusa do Jego Kościoła.
Czytając wypowiedzi niektórych tradsów - tym bardziej tych, których nazywam tradycjpatami -zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie tak kurczowo trzymają się doczesnego żywota, a perspektywa Drugiego Brzegu napełnia ich ogromnym lękiem.
Mało tego, oddał swoje życie, aby człowiek mógł z powrotem w pełni do Niego powrócić.
Jezus wziął na Krzyż wszystkie nasze grzechy, grzech jakim jesteśmy przed chrztem skażeni również.
Jeśli Kościół w swoim autorytecie odrzucił pewność potępienia pogan, "innowierców" i niewierzących, tym bardziej nie twierdzi, iż potępienia dostąpi dziecię przed chrztem zmarłe.
Nie ma zbawienia poza Kościołem - nie jest równoznaczne z tym, że zbawieni są jedynie ci, którzy do tegoż Kościoła formalnie (poprzez chrzest) przynależą.
To proste - zabite maleństwo zostanie zbawione, ten kto je świadomie zabił, jeśli się nie nawróci, to się potępi.
Idąc Twoim tokiem rozumowania - można by równie dobrze powiedzieć, że jeśli zabijemy dzieciątko chwilę po chrzcie, zapewnimy mu wieczną szczęśliwość.
Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi..."
Czytając tę całą dyskusję tylko tyle mogę dodać od siebie...
Zarazem Kościół naucza, że to my wybieramy zbawienie lub potępienie - świadomie i dobrowolnie opowiadając się po stronie Boga, albo przeciw Niemu.
Prawda - bolesna - jest taka, że są osoby, które odrzucają bezgraniczną Miłość, spotykamy je czasem na swojej drodze, ale i one do ostatniej chwili swojego życia tutaj, mają szansę do Boga powrócić.
Czyli, idąc tropem Maćkowego rozumowania - tym sposobem gwarantowało się biednym dzieciaczkom zbawienie. Najważniejsze przecież, że zostały ochrzczone.
Komentuję w miarę czytania post' ów.
1. Pełnia życia, to nie tylko możliwość przebywania w obecności Boga, jak już wspomniałam, to również radość życia z tymi, których kochaliśmy tutaj, na ziemi.
Przecież zmartwychwstaniemy i już ani Nieba, ani piekła - w naszym obecnym rozumieniu - nie będzie. Będzie życie wieczne z Nim, i całą wspólnotą zbawionych.
Na ziemi - Niebo i piekło to jest stan, a nie konkretne miejsce.
2. Znasz coś takiego - jak zuchwale grzeszyć w pewności Bożego miłosierdzia?
Oczywistym jest, że szansą zbawienia ma najgorszy nawet łotr, ale ten kto świadomie grzeszy pewnym będąc, że to mu w zbawieniu nie przeszkodzi, może sią mocno rozczarować.
3. Zbawienie nie jest nagrodą, na Niebo nie można sobie niczym zasłużyć, nie można go "wypracować".
"Łaską bowiem jesteście zbawieni, nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" - zarazem jednak "wiara bez uczynków jest martwa".
Jedyne czego nasz Ojciec pragnie, to abyśmy odwzajemnili Jego miłość.
Czy dochowamy Mu wierności ? - ten kto Go prawdziwie POZNAŁ tak, bo jak On nas zapewnił: "starczy ci mojej łaski".
Dla mnie jest klar, iż jeśli kogoś miłuję, to czynię wszystko, aby być dla niego darem, a już na pewno nie robią mu świństw licząc na jego wyrozumiałość.
Kościół naucza, że Bóg powołuje nas do siebie w najlepszym momencie naszego duchowego życia.
"Modlić się o swoje zbawienie" rozumiem jako - codziennie zawierzać Bogu siebie i pragnąć (rozumem i wolą) zawsze do Niego należeć. Wszystko co wykonujemy, wykonywać z miłości do Niego i do ludzi. Może jeszcze inaczej - z wdzięcznością za dar życia, odpowiadać miłością na Jego bezgraniczną Miłość.
Tylko tyle i aż tyle.
Przecież właśnie dlatego umarł Jezus, aby nas od śmierci wyzwolić.
Grzech pierworodny grzechem pierworodnym - ale rodzimy się do ZYCIA, nie do śmierci.
Maryja była wolna od grzechu - czy znaczy to, że nie miała możliwości Bogu się sprzeciwić, czyli zgrzeszyć?
Czy Jej droga nie była podobną naszej - drogą zawierzenia?
Owszem - będziemy sądzeni z MIŁOSCI - miłować zaś to m.in. również dbać o godność swoją i innych. Natomiast antykoncepcja obdziera nas z godności.
Miłość to nie jest uczucie, tzn. jak mawia mój kierownik duchowy: wiara i miłość to nie dezodorant, nie trzeba ich czuć.
Definicję Miłości przedstawia "Hymn do Miłości".
Tylko tyle i aż tyle.
Z tym, że nie było to piekło-stan potępienia, a Szeol - jest to gdzieś wytłumaczone, poszukam.
> w czasach gdy żył Chrystus też było inne podejście do pewnych spraw. Olejmy więc Jego naukę, bo teraz są inne czasy. <
A czy to nie przypadkiem Jezus powiedział - "pozwólcie dzieciom przyjść do mnie"?
> Nie chodzi mi o to aby się oszukiwać bo pewnie większość z nas nie trafi do Nieba <
Jak to - nie trafi? Każdy z nas, kiedyś tam wyląduje - jedni prędzej, inni później.
Gdybym miała żyć z wyżej podaną perspektywą, już dziś bym samobójstwo popełniła - jeżeli nie mam radować się rzeczywistością pełni życia, to po cholerę się męczyć na tym łez padole?
Za Soborem Watykańskim II można ją przybliżyć w następujący sposób: â?žSkoro bowiem Chrystus umarł za wszystkich i skoro ostateczne powołanie człowieka jest w istocie jedno, mianowicie Boskie, powinniśmy utrzymywać, że Duch Święty wszystkim daje możliwość uczestniczenia w tym misterium paschalnym w tylko Bogu znany sposóbâ? (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym nr 22.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/wsobota_zstapildop.html
***
Warto przypomnieć i wyjaśnić kilka faktów. Zacznijmy od rozróżnienia lingwistycznego. Istnieje różnica między słowem â?žpiekłoâ?, oznaczającym miejsce przebywania potępionych, a słowem â?žpiekłaâ?, które oznacza: szeol, Hades, tartar, otchłań â?? czyli królestwo śmierci, miejsce przebywania zmarłych oczekujących zbawienia. Takie rozróżnienie było związane z obrazem świata, jaki mieli ludzie współcześni apostołom. Dzielili oni świat na niebo â?? miejsce przebywania Boga i aniołów, ziemię â?? miejsce życia ludzi oraz podziemie â?? miejsce przybywania umarłych, błąkających się w smutku cieni.
(...) Gdy myślimy o śmierci Chrystusa, podświadomie widzimy Go wstępującego do domu Ojca. Trudno sobie pomyśleć, że Ten, który nie popełnił grzechu, miałby mieć coś wspólnego z otchłanią. Tymczasem Jezus przez fakt wcielenia staje się w pełni człowiekiem, tym samym Nieśmiertelny wchodzi na człowieczą drogę wiodącą po skończonym życiu do królestwa śmierci.
(...) Różnica między Nim a wszystkimi, którzy Jezusa historycznie poprzedzili i po Nim przyjdą, jest jednak taka, że zabity Baranek zstępuje do piekieł pełen miłości, która jest silniejsza od śmierci. Mocą tej miłości łamie władzę otchłani, unicestwia jej potęgę. Wstępuje w najgłębszą ciemność, by swoją miłością wyprowadzić ku światłu przebywających tam zmarłych. Jednak â?žJezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych *, którzy Go poprzedziliâ? (KKK 633).
Dop. mój - owi sprawiedliwi, którzy Jezusa poprzedzili, to ci, którzy dochowali wierności Bogu, zachowując Prawo Tory.
(...) Co zatem znaczy, że Chrystus zstąpił do piekieł? Znaczy, że â?žogłosił zbawienie nawet duchom zamkniętym w więzieniuâ? (1 P 3, 19), obdarował życiem wiecznym śmiertelnych, których kiedykolwiek dotknęła niewola grzechu.
http://tygodnik.onet.pl/0,64,22937,dlaczego_jezus_zstapil_do_piekiel,artykul.html
Przede wszystkim grzechu pierworodnego, który jak rozumiem plami duszę człowieka w momencie poczęcia
Chrystus objawia nam, że to sam człowiek skazuje siebie na potępienie. W momencie sądu każdy otrzyma to, czego będzie pragnął â?? a człowiek będzie pragnął zgodnie z tym, kim się stał w ciągu ziemskiego życia. Dlatego kochający B?g ostrzega nas: â?žNie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękamiâ? (Mdr 1, 12).
Tak więc w momencie śmierci człowiek będzie wybierał zgodnie ze swoimi pragnieniami, które są uzależnione od historii ziemskiego życia. Człowiek całkowicie zniewolony przez zło będzie pragnął tylko zła, a miłości będzie nienawidził. W swoim samouwielbieniu z nienawiścią odrzuci miłość Chrystusa. Pan Bóg całkowicie respektuje wolność swojego stworzenia także wtedy, kiedy decyduje się ono na definitywne odrzucenie swego Stwórcy. Tak więc piekło nie jest nieprzewidzianą czy niesprawiedliwą karą. Człowiek sam, wybierając grzech na swoją odpowiedzialność, idzie drogą prowadzącą do piekła. Istnieje piekło, ponieważ istnieje grzech. Piekło jest niczym innym jak grzechem chcianym jako cel, przyjętym jako ostateczne spełnienie, rozciągającym się na nieskończoność.
http://www.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/wieczne_potepienie.html
Niebo, Czyściec, Piekło - to stan duszy, nie jakieś konkretne miejsce. Wybór należy do człowieka, jest to tzw. Sąd Pierwszy.
Sąd Drugi będzie przy naszym zmartwychwstaniu i wtedy już - albo człowiek będzie żył PEŁNIA w Raju, albo przebywał w piekle.
czujemy nasza misję
Błądzących upominać
ale żeby nienawistnie
nie zauważyłam
chyba żebym miała słoniową skórę,