Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mama - w domu!

1235755

Komentarz

  • A kto to Idusia?
  • Córka wspomnianej mamy Borejko :bigsmile:
  • JuanaJulia wiesz na ile wyceniono pracę kobiet w domu? No to my tyle zarabiamy nie raz jest to więcej niż przynosi mąż.Jeśli ja jestem w pracy i mąż jest w pracy to ktoś musi to wykonać za co jesli jestem uczciwa i mam choć krztę honoru uczciwie muszę mu zapłacić, pytanie czy na tą zapłatę uczciwą zarobię, uczciwą jakby nie było pracą? :bigsmile:
  • Rozumiem, że każdy jest inny.
    Łatwiej jest jednak "przećwiczyć" zależność od drugiego człowieka bez choroby, po to, żeby w chorobie było łatwiej....
  • Dzięki - zupełnie nie jestem w temacie z tymi Borejkami;)
  • Tomira, pokaz ta wycene :tongue:
  • [cite] JuanaJulia:[/cite]Tomira, ale ja nie mówię o pracy w korporacji do późnych godzin wieczornych czy ganianiu do roboty prosto z porodówki. Chodzi o to, że nie każda kobieta spełnia się w "życiu domowym" jak mama Borejko. Każdy jest inny, nie?
    no tak,
    ale trzeba czasem zrezygnowac ze swoich "aspiracji". czasem mam dosyć "siedzenia" w domu, choć to stosunkowo krótki okres czasu, ale teraz ta rzeczywistość domowa ma być dla mnie najwazniejsza a nie aspiracje, marzenia, spełnianie zawodowe i takie tam różne pierdoły za przeproszeniem.
    wychowywanie dzieci to ciężka praca, która obdziera z egoizmu.
    dziwia mnie niektóre znajome, ktore najpierw nie mogą zajść w ciążę, płacza wydają majątki na leczenie, a potem po 5 miesiącach zostawiaja maluszka, bo chcą sie "realizować", bo"szczęśliwa mama= szczęśliwe dziecko" - pieprzenie- czasem trzeba zrezygnowac z siebie zeby dziecko było szczęśliwe,
    ja tez w listopadzie ide na wychowawczy, boję sie braku kasy, wiem że bedzie ciężko, ale wiem ze to bedzie najlepsze rozwiązanie.
  • [cite] apowojek (Agatka):[/cite]Anieszka, Pan Bóg czuwa naprawdę.
    Decydujcie z mężem co robić. Ale bez drugiego dochodu można żyć (bez pierwszego zresztą też:wink:)
    Jak to się robi? ;)))U nas od nowego roku wielka niewiadoma pod tym względem. Ufam Panu , że znajdzie rozwiązanie. Twoja wypowiedź tchnęła optymizm;))
  • Kuria - ale to CAŁKOWITE się poświęcenie brzmi dramatycznie - ja w ogóle nie odczuwam, że się poświęcam, rezygnuję, albo tym podobne "nie realizuje" - takie podejście musi się wiązać z frustracją chyba...
  • [cite] kuria domowa:[/cite]aaaaaaaaaa- bo jeszcze nie napisałam: moja mama siedziała z nami w domu dzięki mnie- he he
    bo mając trzy lata sterroryzowałam ją nie chcąc chodzić do przedszkola- pamiętam jak dziś moje dzikie ryki na cały blok o poranku. No to się kobiecina ugięła ( mój tato jej w tym dopomógł) i... kocham ją za to.
    :bigsmile:
    Dobry sposób na rodziców. czy dzieci podczytują to forum?;)))
  • O to to, agga. To POŚWIĘCENIE brzmi jakoś okropnie. Ja zwyczajnie robię, co do mnie należy. Pracuję. Jak się człowiek nie "spełnia" w wychowaniu dzieci to może nie powinien ich mieć. No. Co to znaczy "się spełniać"? Ile kobiet wykonuje pracę, którą naprawdę lubi, która stanowi jakieś konkretne wyzwanie?
  • [cite] izsa73:[/cite]
    [cite] apowojek (Agatka):[/cite]Anieszka, Pan Bóg czuwa naprawdę.
    Decydujcie z mężem co robić. Ale bez drugiego dochodu można żyć (bez pierwszego zresztą też:wink:)
    Jak to się robi? ;)))U nas od nowego roku wielka niewiadoma pod tym względem. Ufam Panu , że znajdzie rozwiązanie. Twoja wypowiedź tchnęła optymizm;))



    Hm...mój optymizm jest zwykle "po czasie":bigsmileAle to prawda- Bóg zwykle nie daje od razu kasy na kilogramy (choć i to się zdarzało), ale sukcesywnie pomaga...
    :bigsmile:
  • POŚWIĘCENIE SIĘ się niesie za sobą OFIARĘ.
    Konsekwencją obu jest oczekiwanie WDZIĘCZNOŚCI.
    Wtedy jest już pozamiatane.:confused:
  • To może po prostu wybrała takie życie - a to różnica i nie nazywa się to poświęceniem:)
  • @Marcelina o to to
    ja pracując wsumie w korporacji, czasem zadawałam sobie pytanie po co? dla kogo?, to nie była praca, służąca komukolwiek, wszystko obracało się wokół zysku. teraz mam ciekawsze wyzwanie, a czas dla siebie zawsze znajde:wink: a jak wspomne utarczki z kierownikami o wolną sobotę, pasujacy grafik, urlop-brrrr
  • Dla mnie sprawa jest prosta jeżeli dotyczy dochodów. Jeżeli mąż zarobi na utrzymanie na minimalnym poziomie żona może do pracy nie iść. Jeżeli dochdy męża są niewystarczające żona idzie do pracy.
  • Moje doświadczenia z dzieciństwa to mama w domu zawsze czekająca, porządek , spokój, uśmiech bo mama z natury niezwykła optymistka. Kocham Cię za to Ty moja mamuniu i dziękuję.
    Chciałabym aby moje dzieci miały podobnie. Na szczęście mam taką pracę - pół etatu- która pozwala dążyć do ideału:bigsmile:
  • [cite] Spioch:[/cite]Dla mnie sprawa jest prosta jeżeli dotyczy dochodów. Jeżeli mąż zarobi na utrzymanie na minimalnym poziomie żona może do pracy nie iść. Jeżeli dochdy męża są niewystarczające żona idzie do pracy.
    Też nie zawsze bo jeśli zarobi 900zł i z tego ma zapłacić opiekunce bo np. w żłobku miejsca nie ma, to co wtedy?
  • Nie tak dawno była akcja propagowania niań. Tak sobie pomyślałam, czy mąż nie mógłby oficjalnie "zatrudnić" żony jako niani dla swoich dzieci. Tyle kobiet znalazło by "zatrudnienie". Tylko, że wtedy mąż musiałby płacić podatek. Podatek od posiadania żony :bm: Dobrym pomysłem były by ulgi podatkowe z tytułu żony - niani. I rozwiązałby się problem kobiet "nic nie robiących":tooth:
  • JuanaJulia-czyli uważasz,że żona która nie pracuje zawodowo,nie przynosi kasiorki do domu tylko zajmuje się domem jest darmozjadem? Ja pracuję w domu-wykonuję najważniejszą rzecz na świecie-dbam o męża,o dom,o dzieci a nikt mi ta zo te nie płaci choć powinni, i to conajmniej z 10tyś,bo to co ja teraz robię zwróci się społeczeństwu za lat -dziesiąt,przy czym narazie mam trójkę,czwarte w drodze-to ile powinni zapłacić Malgorzacie?:bigsmile: albo Ani49? Ja cie,nie wypłaciliby się:wink:
  • A ja lubię moją pracę. Obecnie nie pracuję zawodowo, mam kupę rzeczy do zrobienia, angażuje się w rożne projekty dzieciowe (klub sportowy, szkoła), troszkę społecznie, no i przede wszystkim zajmuję się dziećmi (domem jako takim w ograniczonym zakresie). Ale ostatnio trochę mi się tęskni za pracą i to wcale nie za ludźmi (przepraszam ich za to z góry;)), bo kontaktów międzyludzkich mam pod dostatkiem i dawno nie byłam tak zajęta, ale właśnie za pracą samą w sobie...
  • Mam nadzieję, @Apowojku, że masz rację z tym, że Bóg pomoże.
    Tu na forum czyta się o takich pomocach codziennie, ale w swoim życiu ciężko uwierzyć, że Bóg może gdzieś zadziałać.
    Dla mnie macierzyński wiąże się z ogromnym stresem - 2/3 moich dochodów to praca z umowy zlecenia i umowy o dzieło. Jak będę na macierzyńskim, to mi odpadną zlecenia, bo nie będę mogła realizować pracy osobiście.

    Tyle, że u nas w rodzinie jest odwrócona sytuacja - moje dochody to 3/4 całości naszych dochodów. Mąż zarabia mało i nie widzę szansy aby to się mogło zmienić.

    Najbardziej mnie przygnębia myśl, że najbardziej opłacalne byłoby odwrócenie sytuacji - kiedy to on zajmowałby się dzieckiem.


    :sad:
  • mój mąż też najchętniej zostałby z dzieckiem w domu, ale ja ...cóż..."zaborcza" matka jestem chyba:bigsmile:z większą siła przebicia niż "zaborczy" ojciec
    Haku módl się gorąco. My w tej kwestii dotychczas doświadczyliśmy wielu cudów i mam nadzieję na ciąg dalszy, czego życzę również Tobie.
  • Jak kobieta zostaje w domu bo taki jej wybór to trudno tu mówić o poświęceniu. Skoro nikt jej do niczego nie przymuszał i sama wybrała to w czym się czuje najszczęśliwsza to przecież żadną męczennicą na misji nie jest. W takim samym stopniu jest egoistką jak mama która wybierze także pracę zawodową :wink:
    Ja osobiście nie znoszę większości prac domowych , ale skoro trzeba je wykonywać, trzeba je jakoś podzielić. Studiuję to co lubię i mam nadzieję znaleźć pracę w zawodzie. Marzy mi się zrobić za pare lat drugi kierunek, fotografię, wtedy naprawdę mogłabym powiedzieć że spełniam się w swojej pracy. Nie wyobrażam sobie sytuacji że z wyboru nie będę w ogóle pracować. Ludzie są różni i taka opcja nie jest dla mnie a przynajmniej na ta chwile do mnie w ogole nie przemawia. Fajnie byłoby po prostu spokojnie zdecydować ile pracować, a nie czy w ogóle.
  • Przyznam się, że byłam kiedyś na kierunku Wychowanie Przedszkolne (rok - na dwuletnim Studium Nauczycielskim). Po rozpoczęciu praktyk obiecałam sobie, że nigdy nie poślę swojego dziecka do przedszkola...:ag:

    I nie chodziło o to, że widziałam coś strasznego.
    Ja nie wiem, jaka będzie pani przedszkolanka, jaką będzie miała osobowość, czego nauczy moje dziecko. Nie chodzi o wiedzę "szkolną", ale o to, że nauczy moje dziecko reagować w pewien sposób na rzeczywistość, na innych ludzi, może zranić moje dziecko.

    Nie chodzi przecież w dyskusji o przedszkolu o to, czy mama chce iść do pracy czy nie, ale o to, co może dać dziecku bycie z matką. Najważniejsze potrzeby dziecka to miłość i poczucie bezpieczeństwa i raczej nikt nie da w tym względzie więcej niż matka (chyba że ma poważne problemy osobowościowe, ale nad tym można pracować).

    Nawet jeśli dziecko lubi przedszkole, to traci ono i tracimy my - z pewnością inne jest zrozumienie i więź, gdy przebywa się stale razem, niż gdy jest się tylko kilka godzin z dzieckiem. Z pewnością na dziecko ma wpływ nie tylko nauczycielka ale i inne dzieci - jeśli zależy nam na uformowaniu dziecka zgodnie z naszym światopoglądem, to będzie to trudniejsze, gdy będzie miało styczność z osobami o odmiennych wartościach, odmiennym wychowaniu.

    Ja sama chcę uformować moje dziecko, chcę by było zdrowym psychicznie i emocjonalnie człowiekiem, by nie szukało w przyszłości pomocy psychiatry, by nie weszło w nałogi, by nie trafiło do więzienia, by umiało w przyszłości żyć zgodnie z własnym sumieniem i opierało się presji otoczenia. A właśnie życie od początku w grupie utrudnia kształtowanie niezależności, brak poczucia bezpieczeństwa i miłości powoduje różne patologie, rosną chore osobowości, niezdolne do dobrego, twórczego życia...

    I tu jest nasz ogromny wkład w dochód narodowy - wychowujemy ludzi, którzy nie będą obciążać społeczeństwa, nie będą się leczyć na koszt państwa w zakładach psychiatrycznych czy odwykowych, nie będą utrzymywani w zakładach karnych, a będą twórczo przyczyniać się do wzrostu dobrobytu... Za to należy nam się pensja :)


    Zresztą wiele juź napisano w różnych artykułach, oprócz wspomnianych na początku wątku mogę wymienić np. Ciemna strona przedszkola,
    Jak socjalizować małe dzieci?

    i pewnie znalazłoby się jeszcze kilka.

    Myślę, że Edukacja Domowa pomaga wychować dziecko i daje mu większe poczucie bezpieczeństwa i nie jest najważniejsza sama wiedza, ale rozwój osobowościowy.
    W którymś artykule czytałam, że z wiedzy podanej nam w szkole pozostaje jakieś chyba 4 %...

    Dodam jeszcze, że razem ze mną uczyły się na Wychowaniu Przedszkolnym osoby, którym nie powierzyłabym mojego dziecka chociażby ze względów ideologicznych, ale i wielu innych.
  • Anieszka:[/cite]Pola, a masz jakieś córki? Bo ja jestem mamą samych chłopców :
    Jeśli tak, to utwórzmy jakąś grupę wsparcia :

    Hej Agnieszko!
    - Mój najstarszy Syn ma 13 lat, drugi 10, trzeci 7, a czwarty 7 miesięcy

    Nie mam córek. Jestem za grupą wsparcia!
  • No nie można się nie czepnąć tego światopoglądu ... pracujesz bo lubisz, musisz i inne, ale dlatego, że czułabyś się pasożytem?
  • [cite] JuanaJulia:[/cite]Nie uważam, że kobieta będąca w domu jest "z automatu" darmozjadem, bo wszystko zależy od tego, jak oboje z mężem podchodzą do takich spraw. Dla jednych to będzie ciężka praca w domu, dla innych "siedzenie" w domu. Dla mnie byłoby to "siedzenie", bo czułabym się takim trochę pasożytem, lubię zarabiać pieniądze i czuć, że wnoszę jakieś środki do domu.







    To zależy czy "siedzisz" w domu czy "pracujesz" dla swojej rodziny.
    Jak "pracujesz" w domu- to pasożytem nie jesteś, a jak "siedzisz"..cóż...
  • Kurcze, ale moze JuanaJulua lubi swoją pracę. Naprawdę to tak trudno zrozumieć?

    Tekst wlkejony przez Joannę Marię-" wielu psychologów", "badania wskazują", no i znowu odwołanie się do tradycji, że matka najlepsza. Ja tam myślę, ze obecna pracująca (przeciętna) matka spędza wiecej czasu z dziećmi niż taka matka sprzed, dajmy na to 200 lat. No i ten tekst, że zeby wychować geniusza, rówieśnicy są zbędni, sformuowanie "szczególnie" obcy, oznacza, że ci z rodziny tez jakoś mile wdziani nie są...

    Mogę się zgodzić z tym, że są rodziny, które potrafią stworzyć dziecku takie warunki, że bedzie się świetnie rozwijało, nie chodząc ani do przedszkola, ani do szkoły, ale nikt mnie nie przekona, że grupa rowiesnicza jest co do zasady zbędna. A autor artykułu nie wie na co sie skupić? Krytyce przedszkoli, czy w ogóle wpływie grupy rowiesniczej.

    No i co zr
  • Te prace domowe wykonuje też większość kobiet pracujących, mało kogo stać na pomoc domową czy nianię.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.