Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mama - w domu!

13468955

Komentarz

  • Zgadzam się z Anką. Ja też generalnie cenię swoją pracę i bardzo lubię kontakty z (niektórymi ) ludźmi z pracy i nie wyobrażam sobie zrezygnować z niej całkowicie. Ale chciałabym jednak pójść na wychowawczy - a nie mogę. Już o tym pisałam , nie chcę się powtarzać , napiszę tylko , że mój mąż sobie tego nie wyobraża finansowo , i tak jest mocno zestresowny , a ja mam solidną , stałą pensję.
  • [cite] JuanaJulia:[/cite]Ale ja nie pisałam, że kobieta w domu jest "z automatu darmozjadem", wręcz usilnie co post podkreślam, że się nie wtrącam do innych. Napisałam, że JA bym się tak czuła, lubię pracować zawodowo i nie muszę z tego rezygnować. Wykonuję prace domowe takie jak ludzie, którzy nie pracują, nie stanowi to dla mnie jakiejś tragedii. Po prostu jestem tak "skonstruowana", że czuję chęć i potrzebę zarabiania na równi z małżonkiem pieniędzy (czy to mniej, czy tyle samo czy też więcej niż on). Tak mam i już.

    Nic dodać nic ująć. I dochodzi jeszcze potrzeba finansowej niezależności.
  • A może "po prostu muszę" to właśnie brak zaufania? :wink::wink::wink:
  • Jasne:smile: Też lubię różnorodność:bigsmile:

    Sama jestem fanką Mam Domowych, bo takiej nie miałam. Żłobek, przedszkole, w szkole świetlica... Z drugiej strony rozumiem moją Mamę, bo było ciężko. Ale wolałabym, żeby wtedy było lżej:wink:
  • Coś gdzieś tam było o Bogu i mamonie.
  • Juana, wcale nie chodzi o dziki pęd, ale o intencje.
  • Źle mnie rozumiesz.
  • Nie, nie o to. Napiszę, jeśli znajdę chwilę.
  • Albo najlepiej przeczytać przypowieść o bogatym młodzieńcu. On nie zaniedbywał żadnego ze swych obowiązków.
  • Stefi ja też pomagam mojemu mężowi w zajęciach kuchennych - o co Ci chodzi?
    Cieszysz się, że Twoja żona jest niezależna finansowo?
  • [cite] JuanaJulia:[/cite]Ale ja nie pisałam, że kobieta w domu jest "z automatu darmozjadem",


    Kilka lat temu z mównicy poselskiej padły słowa (wypowiedziane zresztą przez kobietę), że te "siedzące" w domu są "BEZ AMBICJI".
    Powiem Wam, że bardzo dziwnie poczułam się. Bo na jakiej podstawie oparła Pani Posłanka to twierdzenie - do dziś nie wiem (a mam już swoje lata). Natomiast doskonale się orientuję (sama już 29 rok tak działam - teraz z wnukami) ile wysiłku wymaga prowadzenie domu, że czasem nawet na spokojne przysiąście z herbatą nie ma sposobności. :wink:

    Ale nie o tym ...
    "Każdy ma prawo robić to co chce" - pod warunkiem, że nie godzi to w dobro drugiego człowieka. Jeśli małżonkowie zadecydują o kształcie działania ich Rodziny, to nikomu nic do tego.
    Ja nauczona doświadczeniem z naszych rodzin (zarówno Mama jak i Teścowa nie pracowały zawodowo przez wiele lat na rzecz wychowania dzieci) podjęłam decyzję pozostania w domu z dziećmi. Każde z nich wychodziło z niego dopiero do "0". I wbrew zapowiedziom, żadne z nich nie miało i nie ma zahamowań społeczno-towarzyskich. Ale to nie znaczyło, że JA cały swój czas poświęcałam tylko i wyłacznie domowym sprawom. Udzielałam się przez wiele lat np. w parafilnej bibliotece, czy w szkole, do której uczęszczały dzieci ... Teraz mam jeszcze inny sposób udielania się, bardziej dla siebie z pożytkiem dla innych.:wink:

    I powiem tak: Podziwiam kobiety, które radzą sobie z pracą zawodową, wychowywaniem dzieci, posprzątanym domem i życiem towarzyskim - ogólnie rzecz biorąc. Ale Wielki Szacunek mam dla TYCH, które "zaparły się siebie". :smile:

    P.S.
    Mój mąż też mi pomaga w pracach domowych. :wink:
    I jestem niezależna finansowo, bo pieniądze zarabiane przez mojego Męża należą również w całości do mnie. :bigsmile: Korzystam z nich w każdej sytuacji, czy idę kupić chleb, czy do fryzjera.:wink:
  • [cite] Erin:[/cite]Te prace domowe wykonuje też większość kobiet pracujących, mało kogo stać na pomoc domową czy nianię.

    Nie zapominaj jednak, że ok. 8 godzinna praca w ciągu każdego dnia, na rzecz wychowania dzieci, przypada jednak komuś innemu niż matce. Ktoś musi "siedzieć" z tymi dziećmi,(obojętnie czy jest to osoba z istytucji, czy opiekunka, czy babcia). Ktoś musi przygotować im posiłek, pobawić się z nimi (tak, tak pobawić sie z nimi), poświęcić uwagę i czas.
  • Powiem tak: szanuje strasznie kobiety, ktore pomimo tego, ze mialy ciekawa (i dobrze platna) prace zupelnie swiadomie z niej zrezygnowala, zeby zostac w domu z dziecmi. Nie na rok, czy dwa, ale juz tak "na stale". Nie mniejszym szacunkiem darze kobiety, ktore same, z gromadka dzieci, bez pomocy rodziny, z mezem pracujacym na kilka etatow, gdzies daleko od domu wytrzymuja w domu.
    Nie ma sie co czarowac, to po prostu ciezka praca. Sama poszlam do pracy po ponad 1,5 roku "siedzenia" w domu, bo psychicznie nie dawalam rady. Mozej jest to inaczej, gdy ma sie przy sobie rodzine, grono kolezanek, ma sie po porstu z kim pogadac, spotkac. Ale takie sam na sam z wrzeszczacym niemowlakiem jakos specjalnie nie napawalo mnie szczesciem i uczuciem spelnienia.

    Ale tak naprawde dziwia mnie kobiety, ktore wysylaja dzieci do przedszkola, szkoly i naprawde siedza tyle godzin w domu. Co one robia? No bo przeciez ilez mozna obiad gotowac, sprzatac? Albo matki nastolatkow, ktorzy i tak wiekszosc czasu spedzaja poza domem, wola spotkania z przyjaciolmi niz siedzenie z rodzicami.
    Czy takim kobietom sie nie nudzi?
    Podziękowali 1Coralgol
  • @Maciejka, też kiedyś o tym myślałam. Ale praca zawodowa, to nie jedyny sposób na aktywność. Można np spełniać się w pracy społecznej. Poza tym, jak masz np 6 dzieci, nawet jak do takiej 14 - 15 są w przedszkolu/szkole, to i tak jest co do roboty - nawet mając w odwodzie gosposię.

    Nie mówiąc o tym, że są jeszcze trophy wife... One naprawdę muszą sporo czasu poświęcić na to, żeby utrzymać się na pozycji:cool: Ja akurat takich nie znam, ale opowieści osób które posyłały/ają dzieci do szkół np amerykańskich - bezcenne:bigsmile:
  • Anka, jestem pewna, ze z 6 dzieci zawsze jest cos do roboty.
    Ale w realu, to ja raczej takich nie znam, tylko mamy z 2, max 3 dzieci, ktore jakos niespecjalnie gdzies sie udzielaja, tylko naprawde siedza w domu.
    Co takie kobiety robia caly dzien?
  • Kolega mojego synka ma dwoje rodzeństwa. mam nie pracuje. W domu błysk aż świeci, obiad zawsze na czas. Poza tym ta mam z dziećmi robi wszystkie lekcje, dosłownie , widzę ile mi zajmują lekcje młodego a jest jeden szkolny, wierzę że przy trójce Ona ma co robić. Co tam dzwonię bądz tam idę to oni się uczą i to do póznych godzin wieczornch. Chłopiec jest najlepszy w klasie, same 5 i 6 przy czwórce gęstnieje atmosfera ale panuje milczenie,publicznie jak w domu nie wiem. Niechby poświęcał trzy razy tyle czasu co ja to naprawdę dziwię się że jeszcze żyje i pamięta o tym by coś zjeść.
  • Ale smutne takie dzieciństwo....
  • Ja mam trójkę dzieci, z czego dwoje chodzi do przedszkola. I pracuje w domu, bo uważam, że to co robie to ciężka i bardzo ważna praca. Patrząc tylko na aspekt ekonomiczny, to jest to praca która obiektywnie kosztuje, w Warszawie z tego co wiem, to nawet sporo. (opiekunki liczą sobie około 1500 zł za 8h)

    Napisała bym więcej ale najmłodszy właśnie się obudził :)
    na koniec tylko tyle, że Mamy które nie pracują to nie są darmozjady, tylko kobiety, dla których życie rodzinne, to żeby domownicy czuli się dobrze i bezpiecznie, żeby być z dziećmi i budować otoczenie do właściwego rozwoju jest najważniejsze i należy im się wielki szacunek a nie nazywanie darmozjadami :) ot co :))
  • @ Tomira
    troche nie rozumiem takiego codziennego odrabiania lekcji z dziecmi. Pzez caly okres szkolny z kilka razy szlo sie do taty z jakims trudniejszym zadaniami z fizyki czy matematyki i to tyle. A cala trojka z nas zawsze w czolowce klasy byla. Nie bylo tez czegos takiego u moich kolezanek, rodziny, troche to dziwne dla mnie.
    Rozumiem jeszcze, jak dziecko jakies powazne trudnosci ma, ale skoro ma 5 i 6-stki, to chyba dalby rade sam te zadania odrobic.
    A obiad tez zawsze mam na czas, bo wieczorami gotuje :bigsmile:
  • Może jakaś szkoła z wyjątkowymi wymaganiami? Np.nauczyć się na pamięć "Pana Tadeusza":wink:
  • To pewnie zbyt wygórowane wymagania tej pani....
  • [cite] Maciejka:[/cite]@ Tomira
    troche nie rozumiem takiego codziennego odrabiania lekcji z dziecmi. Pzez caly okres szkolny z kilka razy szlo sie do taty z jakims trudniejszym zadaniami z fizyki czy matematyki i to tyle. A cala trojka z nas zawsze w czolowce klasy byla. Nie bylo tez czegos takiego u moich kolezanek, rodziny, troche to dziwne dla mnie.
    Rozumiem jeszcze, jak dziecko jakies powazne trudnosci ma, ale skoro ma 5 i 6-stki, to chyba dalby rade sam te zadania odrobic.
    A obiad tez zawsze mam na czas, bo wieczorami gotuje :bigsmile:
    Nie wiem jak wspomniana przeze mnie mama ale ja muszę kontrolować syna ze względu na ADHD i zwracać uwagę na to co ominął itp niejako pilnuję jego koncentracji.
  • [cite] B.:[/cite]
    [cite] Erin:[/cite]Te prace domowe wykonuje też większość kobiet pracujących, mało kogo stać na pomoc domową czy nianię.

    Nie zapominaj jednak, że ok. 8 godzinna praca w ciągu każdego dnia, na rzecz wychowania dzieci, przypada jednak komuś innemu niż matce. Ktoś musi "siedzieć" z tymi dziećmi,(obojętnie czy jest to osoba z istytucji, czy opiekunka, czy babcia). Ktoś musi przygotować im posiłek, pobawić się z nimi (tak, tak pobawić sie z nimi), poświęcić uwagę i czas.

    Chodziło mi o sytuację kiedy dzieci chodzą do przedszkola/szkoły. To tak w dużym uproszczeniu, bo można pracować na pół etatu a małe dziecko zostawić z babcią, tatą czy nianią. Krzywda się chyba nie stanie :wink:
  • Według mnie, z kontekstu bardziej wynikało, że chodzi o matki, "siedzące" w domu z dziećmi, ale ok.
    Rzeczywiście, jets to duże uproszczenie i raczej teoretyczne spojrzenie, bo naprawdę życie weryfikuje wszelkie, "bo można".
    Jest mnóstwo sytuacji życiowych, w których staje się przed wieloma wyborami, w których trzeba uwzględnić dobro wszyskich i jakoś to wszystko odpowiednio zgrać.:wink:
  • @Agnieszka3

    jesli pytanie bylo skierowane do mnie, to odpowiadam:
    wiadomo, ze z malymi dziecmi zawsze jest co robic, w zasadzie to niekonczace sie sprzatanie przeplatane gotowaniem :wink: Teksu o darmozjadach tez nie lapie, bo jak sie maz z zona umowi to tylko i wylacznie ich sprawa. Jak im odpowiada taki uklad, to nikt sie tam wpychac nie powinien.
    Ja sie tylko dziwilam, ze istnieja kobiety, ktore posylaja dzieci do szkol (tzn, nie sa to male dzieci, tylko juz takie, ktore o siebie zadbac potrafia), same jakos hobby/ dodatkowych zajec nie maja i rzeczywiscie przez kilka godzin siedza same w domu i sie np. w tv gapia. Po prostu sie dziwie, ze juz nawet z nudow na kilka godzin do jakiejs pracy nie pojda, skoro inaczej i tak nic sensownego nie robia. No nie potrafie tego zrozumiec i juz!
  • [cite] Maciejka:[/cite]@Agnieszka3

    jesli pytanie bylo skierowane do mnie, to odpowiadam:
    wiadomo, ze z malymi dziecmi zawsze jest co robic, w zasadzie to niekonczace sie sprzatanie przeplatane gotowaniem :wink: Teksu o darmozjadach tez nie lapie, bo jak sie maz z zona umowi to tylko i wylacznie ich sprawa. Jak im odpowiada taki uklad, to nikt sie tam wpychac nie powinien.
    Ja sie tylko dziwilam, ze istnieja kobiety, ktore posylaja dzieci do szkol (tzn, nie sa to male dzieci, tylko juz takie, ktore o siebie zadbac potrafia), same jakos hobby/ dodatkowych zajec nie maja i rzeczywiscie przez kilka godzin siedza same w domu i sie np. w tv gapia. Po prostu sie dziwie, ze juz nawet z nudow na kilka godzin do jakiejs pracy nie pojda, skoro inaczej i tak nic sensownego nie robia. No nie potrafie tego zrozumiec i juz!

    Maciejka, a dużo znasz takich kobiet?

    Ja znam dziewczyny, które mają dzieci szkolno - przedszkolne i nie pracują zawodowo, ale są np bardzo aktywne społecznie. Mają tych dzieci 5-6 więc od 14-15 są już w pełnej gotowości bojowej, do póżnych godzin wieczornych. Poza tym dzieci chodzą zazwyczaj na jakieś zajęcia, angażują się w przeróżne projekty, matki to nadzowują prowadzą, nie mówiąc o dokształcaniu się. Chyba im się nie nudzi, choć mają np jeszcze gosposie.

    A matek dwójki dzieci, co to nic nie robią i do 15.00 siedzą przed tv, to ja nie znam.
  • Mama w domu - jak najbardziej jestem za !

    Sama ten wariant realizuję, już od 11 lat, i zbieram dobre owoce, argumentów tutaj padło wiele "za", ja mam jeszcze taki cytat:

    "Jeśli ktośÂ decyduje się być matką, zawiera ze swoim dzieckiem niepisaną umowę, że poświęci mu część własnego życia. Jak dużo - można tu negocjować z bliskimi i z samym dzieckiem, ale nie da się go pozostawić poza główną liniąÂ swojej aktywności. Niedawno modna była formuła â??godzin wysokiej jakościâ? mówiąca o tym, że nie ilość się liczy, tylko jakość i wystarczy godzina, byle codziennie, albo fajny weekend. To mit. Matka wracająca po 12 godzinach z pracy nie jest sprawna ani emocjonalnie, ani intelektualnie. Poza tym wychowanie dziecka nie powinno być akcyjne  i nie można się pojawiać od czasu do czasu jak meteor. A przede wszystkich nie w godzinach gorszej jakości. Dziecko teżÂ żyje, ono teżÂ czuje i odbiera świat  i nie dziwmy się, jeśli te lekceważone a długie godziny znacznie bardziej wpłyną na jego rozwój niżÂ nasze starannie zaplanowane oazy szczęścia i kontaktu. Inny pogląd typowy dla naszych indywidualistycznych czasów głosi, że dziecku do szczęścia potrzebna jest matka spełniona, radosna, zatem jeśli kobeicie do samorealizacji jest potrzebna praca w pełnym wymiarze, byłoby krzywdąÂ dla jej dziecka, gdyby z tej ambicji musiałaby na jakiśÂ czas zrezygnować. To zwykła, tylko że nowomodna demagogia. Dziecko woli mieć częściej przy sobie matkę, nawet przemęczonąÂ i zniechęconą, niż zażywać homeopatyczne dawki mamy uszczęśliwione swoim poza rodzinnym spełnieniem"

    Zofia Milska-Wrzosińska, fragment jej wypowiedzi z książki "Poradnik dla zielonych rodziców"


    edit: lit.
  • [cite] B.:[/cite]Według mnie, z kontekstu bardziej wynikało, że chodzi o matki, "siedzące" w domu z dziećmi, ale ok.
    Rzeczywiście, jets to duże uproszczenie i raczej teoretyczne spojrzenie, bo naprawdę życie weryfikuje wszelkie, "bo można".
    Jest mnóstwo sytuacji życiowych, w których staje się przed wieloma wyborami, w których trzeba uwzględnić dobro wszyskich i jakoś to wszystko odpowiednio zgrać.:wink:

    To sprecyzuj , chodzi Ci o dzieci w jakim wieku? Bo mnie chodziło o takie sytuacje jakie opisuje Maciejka. Czyli albo gdy dzieci chodzą do przedszkola/szkoły a ich matki nie chcą pracować, albo gdy mają mniejsze dzieci i mogą je zostawić na parę godzin z tatą czy kimś innym z rodziny i iść do pracy chociaż na te pół etatu.
    Ja mówiłam przede wszystkim o szczególnym podkreślaniu pracy w domu kobiet które nie pracują. Podejrzewam że większość pracujących kobiet nie zatrudnia jednak sprzątaczek i niań ani nie żywi rodziny samymi zupkami chińskimi ;)
  • A ja nie rozumiem jak można oceniać kogoś według siebie czy według swoich mglistych pojęć... o nie pracowaniu itp.

    Chyba wszyscy tak robimy, :wink: tylko niektórzy się nie przyznają:wink::wink::wink:
  • Maciejka, a dużo znasz takich kobiet
    -------------------------------------

    no powiem Ci, ze calkiem sporo. Moze to jakis ewenement wsrod emigracji, ale zadna (!!!) znana mi Polka z dziecmi nie pracuje (przynajmniej nie na etacie, czasem niektore maja jakies prace dorywcze). Jestem w srodowisku polskim po prostu ciekawym przypadkiem :wink: Kobiety uwazaja, ze jak maz dobrze zarabia, to one juz moga sobie w domu siedziec. No ok, ale ja sie temu po prostu dziwie, bo majac tyle czasu (czesto dzieci chodza do szkol, gdzie zajecia pozalekcyjne typu sport, muzyka sa po lekcjach w szkole, wiec nie ma takiego jezdzenia jak w PL), czesto b. dobre wyksztalcenie (wiekszosc po studiach) po prostu tak jakos kapcanieja w domach. I pozniej sie dziwic, ze ich glownym tematem rozmow jest co i gdzie, za ile kupily :confused:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.