Z tego wpisu nie wiemy, czy ksiądz milczy, pochwala, nie każe, usprawiedliwia itd... Wiemy, że nie pali ich na stosie i nie zrywa kontaktu, nie zamyka drogi do Kościoła i spowiedzi.
A właściwie nadal utrzymuję, że nie wiemy nic. Ani o sytuacji starych, ani młodych, ani stosunku księdza.
Więc mnie nic nie dziwi, nic nie bulwersuje i niczego nie popieram.
Chwytliwa historia, wielu ludzi się "złapie", uwierzy. I tylko tym bym się w tej sytuacji martwiła.
Za leniwa jestem na takie cyrki, jakbym koniecznie chciała zrywać kontakty rodzinne, to taniej i łatwiej smsa wysłać, że bezbożnicy są i my, wspaniali nawróceni, nie będziemy się z plebsem zadawać. A w dodatku nie posiadam willi z taką ilością sypialni gościnnych, żeby rzeczonych bezecników lokować po osobnych pokojach (zwłaszcza tych, co ślubu koscielnego nie planują w ogóle, ale podorabiali się potomstwa, które też trzeba gdzieś ulokować).
[cite] Majazibi6:[/cite]Dorota, wydaje Ci sie ta historia nierealna? Zazdroszcze
[cite] Berenika:[/cite]
[cite] Dorotak.:[/cite]@Majazibi6 Uważasz, że taką sytuację można rzetelnie opisać w kilkudziesięciu linijkach w jednym poście?
Bo ja niestety nie...
Ale tu nie chodzi o rzetelne opisywanie sytuacji, ale o problem. On jest konkretny.
Właśnie! To jest konkretny problem!
Wiecie co mam taką sytuację w najbliższej rodzinie.
Mój kochany brat( po rozwodzie cywilnym) przyjeżdżą z aktualną swoją panienką do domu mojej matki. I za ogólnym przyzwoleniem dzieli z nią łóżko. Czasami nawet w obecności własnych dzieci. Nikogo w tym domu to nie dziwi, no bo przecież wszyscy tak robią...Taka sytuacja trwa od lat. A kiedy my z mężem zwracamy uwagę, to spotyka się to z niezrozumieniem, ostrą krytyką, itp... No bo przecież my nie znamy życia... No bo przecież każdy ma prawo do własnego szczęścia, itd, itp...A tak w ogóle to "wolność Tomku w swoim domku". A jak nam się nie podobają te zasady, to przecież nie musimy tam bywać, a odzywać się nie mamy prawa...
A ja uważam, że mamy jak największe prawo. A nawet OBOWIĄZEK!!!
[cite] Dorotak.:[/cite]@Majazibi6 Uważasz, że taką sytuację można rzetelnie opisać w kilkudziesięciu linijkach w jednym poście?
Bo ja niestety nie...
Ale jaką sytuację trudno opisać ? Chcą się pobrać za pól roku ale już mieszkają razem. Nie wnikamy w pozostałe szczegóły ich życia - spanie ze sobą przed slubem to grzech i zgorszenie, a już na pewno ksiądz powinien tak uważać i wspierać młodych w trwaniu w czystości - np pomoc mlodemu znaleźć tanie lokum, jeśli faktycznie nie ma się gdzie podziać...
[cite] Majazibi6:[/cite]Dorota, wydaje Ci sie ta historia nierealna? Zazdroszcze
[cite] Berenika:[/cite]
[cite] Dorotak.:[/cite]@Majazibi6 Uważasz, że taką sytuację można rzetelnie opisać w kilkudziesięciu linijkach w jednym poście?
Bo ja niestety nie...
Ale tu nie chodzi o rzetelne opisywanie sytuacji, ale o problem. On jest konkretny.
Właśnie! To jest konkretny problem!
Wiecie co mam taką sytuację w najbliższej rodzinie.
Mój kochany brat( po rozwodzie cywilnym) przyjeżdżą z aktualną swoją panienką do domu mojej matki. I za ogólnym przyzwoleniem dzieli z nią łóżko. Czasami nawet w obecności własnych dzieci. Nikogo w tym domu to nie dziwi, no bo przecież wszyscy tak robią...Taka sytuacja trwa od lat. A kiedy my z mężem zwracamy uwagę, to spotyka się to z niezrozumieniem, ostrą krytyką, itp... No bo przecież my nie znamy życia... No bo przecież każdy ma prawo do własnego szczęścia, itd, itp...A tak w ogóle to "wolność Tomku w swoim domku". A jak nam się nie podobają te zasady, to przecież nie musimy tam bywać, a odzywać się nie mamy prawa...
A ja uważam, że mamy jak największe prawo. A nawet OBOWIĄZEK!!!
Właściwie pozostaje nie bywać. Przynajmniej nie wtedy, kiedy oni tam są.
Dorota, ja uważam, ze kościół- Księża i my- powinnismy jasno stawiać granice i wymagania, z miłością ale stawiać wymagania.
Każda sytuacja ma conajmniej 2 strony, podwójne dno itd. Co nie znaczy, ze dla tych młodych znak sprzeciwu z ust kapłana z którym spotykają sie na gruncie prywatnym nie byłby pierwszym krokiem do rzeczywistości o której nawet nie mieli pojęcia.
Zwróć uwagę, ze jeśli załatwia sie wszystko logicznie, po ludzku- to dla Pana Boga nie ma już miejsca- a jak nie ma dla Niego miejsca- to nie zdarzy sie cud.
[cite] Majazibi6:[/cite]Dorota, wydaje Ci sie ta historia nierealna? Zazdroszcze
[cite] Berenika:[/cite]
[cite] Dorotak.:[/cite]@Majazibi6 Uważasz, że taką sytuację można rzetelnie opisać w kilkudziesięciu linijkach w jednym poście?
Bo ja niestety nie...
Ale tu nie chodzi o rzetelne opisywanie sytuacji, ale o problem. On jest konkretny.
Właśnie! To jest konkretny problem!
Wiecie co mam taką sytuację w najbliższej rodzinie.
Mój kochany brat( po rozwodzie cywilnym) przyjeżdżą z aktualną swoją panienką do domu mojej matki. I za ogólnym przyzwoleniem dzieli z nią łóżko. Czasami nawet w obecności własnych dzieci. Nikogo w tym domu to nie dziwi, no bo przecież wszyscy tak robią...Taka sytuacja trwa od lat. A kiedy my z mężem zwracamy uwagę, to spotyka się to z niezrozumieniem, ostrą krytyką, itp... No bo przecież my nie znamy życia... No bo przecież każdy ma prawo do własnego szczęścia, itd, itp...A tak w ogóle to "wolność Tomku w swoim domku". A jak nam się nie podobają te zasady, to przecież nie musimy tam bywać, a odzywać się nie mamy prawa...
A ja uważam, że mamy jak największe prawo. A nawet OBOWIĄZEK!!!
Właściwie pozostaje nie bywać. Przynajmniej nie wtedy, kiedy oni tam są.
Chodzi o co innego - abyśmy pozostali wierni swoim przekonaniom. Czyli rodzinę chętnie przyjmujemy, ale nie uznajemy "zamienników" związku małżeńskiego. I to wcale nie oznacza, że my jesteśmy wspaniali, a oni plebs. Po prostu w naszym domu obowiązują nasze zasady.
Jezus mówił przecież, ze trzeba mieć w nienawiści matkę, ojca, najbliższą rodzinę i iść za Nim. (nie mogę sobie przypomnieć dokładnego cytatu :shamed:)
Dla mnie problemem w tym poście jest tylko (a raczej aż ) to, że całość "opowiadania" propaguje takie a nie inne postawy.
Dlatego oburzenie zachowaniem tego "jakiegoś" księdza wydaje mi się bezsensowne.
Po przeczytaniu tego postu nie analizowałam zachowania duchownego, tego, co ktoś napisał, że ten ksiądz powiedział lub zrobił z w/w powodów...
Zaczęłam się zastanawiać, jaki społeczny skutek ma to opowiadanie i przeglądać komentarze. Dopiero to mnie przeraziło, zastanowiło, nie jakaś tam historyjka...
[cite] Berenika:[/cite]
Właściwie pozostaje nie bywać. Przynajmniej nie wtedy, kiedy oni tam są.
Ale czy to na pewno jest dobre wyjście? w końcu to brat, czy zrywanie kontaktów z bratem jest właściwe?
edit: M32 nie bierz tego do siebie, pisząc nie widziałam Twojej odpowiedzi, rozważam teoretycznie i ogólnie, bo nas też coś podobnego dotyczy
Joanno, a jakie wyjście jest lepsze? Zwłaszcza, że ma to też wpływ na nasze dzieci?
I tu nie chodzi, aby mieć w nienawiści najbliższych, ale właśnie o to, aby nie narzażać własnych dzieci na grzech zgorszenia. Bo Jezus powiedział wyrażnie: Kto by zgorszył jednego z maluczkich, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze
Joanno, to rzeczywiście jest problem...Ale ja to widzę w ten sposób...
Maciek, czyli w takim razie gościsz tylko katolików?
A co w sytuacji, kiedy ktoś żyje w związku jak najbardziej sakramentalnym, ale wiesz o nim, że pod innymi względami ma mało wspólnego z nauką Kościoła? Albo wręcz jawnie sobie z niego kpi, a ślub traktuje instrumentalnie (ładna impreza była)? Albo że ślub ma jakieś mocne przesłanki nieważności? Ale głównie chodzi mi o sytuację, kiedy teoretycznie wszystko po katolicku, a tak naprawdę zgroza bierze.
I nie pisz mi, że jesteś jedynakiem albo z perfekcyjnej rodziny i znajomi tylko cręme de la cręme tradsów warszawskich:bigsmile:, wczuć się proszę w temat...
Ależ Ago - skupiłem się na jednym tylko aspekcie. Łoże małżeńskie jest dla małżeństw i tyle. Nie zamierzam bawić się w sąd biskupi i orzekać o ważności sakramentu. Ale też, jeżeli para w oczywisty sposób małżeństwem nie jest, nie będę organizował pod własnym dachem cudzołóstwa.
PS. Rzeczywiście jestem jedynakiem z perfekcyjnej rodziny, a znajomi to tylko cręme de la cręme tradsów warszawskich i neonów gliwickich. Skąd wiedziałaś? :cool:
Czyli jeżeli ludzie mają sakrament i z niego kpią, to wychodzisz z założenia, że Cię to już nie interesuje? Papiery się zgadzają, łoże małżeńskie przysługuje, można gościć?
[cite] Maciek:[/cite]PS. Rzeczywiście jestem jedynakiem z perfekcyjnej rodziny, a znajomi to tylko cręme de la cręme tradsów warszawskich i neonów gliwickich. Skąd wiedziałaś? :cool:
Maciek, w jakim idealnym świecie Ty żyjesz!!!
Normalnie zazdroszczę!!!
[cite] Maciek:[/cite]PS. Rzeczywiście jestem jedynakiem z perfekcyjnej rodziny, a znajomi to tylko cręme de la cręme tradsów warszawskich i neonów gliwickich. Skąd wiedziałaś? :cool:
Ba, ile to się wie o ludziach:tooth: Pytanie raczej, co robić z tą wiedzą...
Sytuacja odwrotna, to Wy (małżeństwa) macie okazję nocować u rodziny, znajomych (nieważne), którzy nie mają ślubu kościelnego. Czyli Wam pościelili w gościnnym i cudzołożą sobie za ścianą. Czy nocowanie w domu takich osób też jest problemem? Czy tylko goszczenie ich?
M32, tak motyw zgorszenia dzieci przemawia do mnie bardzo. Nasze na szczęście jeszcze małe i niekumate w tych kwestiach. Trochę liczę na to, że problem sam się rozwiąże zanim osiągną poważniejszy wiek...
Póki co udało nam się postawić sprawę twardo tylko przy okazji chrztu Antka, ale wtedy i tak było za mało miejsc do spania, chociaż mówiliśmy jasno w czym widzimy problem.
Moje rozterki dotyczące grożącego zerwania kontaktu wiążą się z tym, że czasem może być tak że jesteśmy jedynymi osobami - katolikami z grona takiej pary. Oczywiście Bóg ma swoje sposoby i jest możliwe, że wpłynie na te osoby za pomocą innych osób lub czynników, ale jednak trochę nie daje mi to spokoju.
[cite] _Joanna _:[/cite]M32, tak motyw zgorszenia dzieci przemawia do mnie bardzo. Nasze na szczęście jeszcze małe i niekumate w tych kwestiach. Trochę liczę na to, że problem sam się rozwiąże zanim osiągną poważniejszy wiek...
Komentarz
A właściwie nadal utrzymuję, że nie wiemy nic. Ani o sytuacji starych, ani młodych, ani stosunku księdza.
Więc mnie nic nie dziwi, nic nie bulwersuje i niczego nie popieram.
Chwytliwa historia, wielu ludzi się "złapie", uwierzy. I tylko tym bym się w tej sytuacji martwiła.
Bo ja niestety nie...
Ale tu nie chodzi o rzetelne opisywanie sytuacji, ale o problem. On jest konkretny.
Właśnie! To jest konkretny problem!
Wiecie co mam taką sytuację w najbliższej rodzinie.
Mój kochany brat( po rozwodzie cywilnym) przyjeżdżą z aktualną swoją panienką do domu mojej matki. I za ogólnym przyzwoleniem dzieli z nią łóżko. Czasami nawet w obecności własnych dzieci. Nikogo w tym domu to nie dziwi, no bo przecież wszyscy tak robią...Taka sytuacja trwa od lat. A kiedy my z mężem zwracamy uwagę, to spotyka się to z niezrozumieniem, ostrą krytyką, itp... No bo przecież my nie znamy życia... No bo przecież każdy ma prawo do własnego szczęścia, itd, itp...A tak w ogóle to "wolność Tomku w swoim domku". A jak nam się nie podobają te zasady, to przecież nie musimy tam bywać, a odzywać się nie mamy prawa...
A ja uważam, że mamy jak największe prawo. A nawet OBOWIĄZEK!!!
Ale jaką sytuację trudno opisać ? Chcą się pobrać za pól roku ale już mieszkają razem. Nie wnikamy w pozostałe szczegóły ich życia - spanie ze sobą przed slubem to grzech i zgorszenie, a już na pewno ksiądz powinien tak uważać i wspierać młodych w trwaniu w czystości - np pomoc mlodemu znaleźć tanie lokum, jeśli faktycznie nie ma się gdzie podziać...
Właściwie pozostaje nie bywać. Przynajmniej nie wtedy, kiedy oni tam są.
Każda sytuacja ma conajmniej 2 strony, podwójne dno itd. Co nie znaczy, ze dla tych młodych znak sprzeciwu z ust kapłana z którym spotykają sie na gruncie prywatnym nie byłby pierwszym krokiem do rzeczywistości o której nawet nie mieli pojęcia.
Zwróć uwagę, ze jeśli załatwia sie wszystko logicznie, po ludzku- to dla Pana Boga nie ma już miejsca- a jak nie ma dla Niego miejsca- to nie zdarzy sie cud.
No i właśnie się unikamy...
Chodzi o co innego - abyśmy pozostali wierni swoim przekonaniom. Czyli rodzinę chętnie przyjmujemy, ale nie uznajemy "zamienników" związku małżeńskiego. I to wcale nie oznacza, że my jesteśmy wspaniali, a oni plebs. Po prostu w naszym domu obowiązują nasze zasady.
Ale czy to na pewno jest dobre wyjście? w końcu to brat, czy zrywanie kontaktów z bratem jest właściwe?
edit: M32 nie bierz tego do siebie, pisząc nie widziałam Twojej odpowiedzi, rozważam teoretycznie i ogólnie, bo nas też coś podobnego dotyczy
Dlatego oburzenie zachowaniem tego "jakiegoś" księdza wydaje mi się bezsensowne.
Po przeczytaniu tego postu nie analizowałam zachowania duchownego, tego, co ktoś napisał, że ten ksiądz powiedział lub zrobił z w/w powodów...
Zaczęłam się zastanawiać, jaki społeczny skutek ma to opowiadanie i przeglądać komentarze. Dopiero to mnie przeraziło, zastanowiło, nie jakaś tam historyjka...
Joanno, a jakie wyjście jest lepsze? Zwłaszcza, że ma to też wpływ na nasze dzieci?
I tu nie chodzi, aby mieć w nienawiści najbliższych, ale właśnie o to, aby nie narzażać własnych dzieci na grzech zgorszenia. Bo Jezus powiedział wyrażnie: Kto by zgorszył jednego z maluczkich, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze
Joanno, to rzeczywiście jest problem...Ale ja to widzę w ten sposób...
Ten obraz kamienia młyńskiego uwiązanego, u szyi o którym wspomniał Jezus mówi o wielkości grzechu zgorszenia
A co w sytuacji, kiedy ktoś żyje w związku jak najbardziej sakramentalnym, ale wiesz o nim, że pod innymi względami ma mało wspólnego z nauką Kościoła? Albo wręcz jawnie sobie z niego kpi, a ślub traktuje instrumentalnie (ładna impreza była)? Albo że ślub ma jakieś mocne przesłanki nieważności? Ale głównie chodzi mi o sytuację, kiedy teoretycznie wszystko po katolicku, a tak naprawdę zgroza bierze.
I nie pisz mi, że jesteś jedynakiem albo z perfekcyjnej rodziny i znajomi tylko cręme de la cręme tradsów warszawskich:bigsmile:, wczuć się proszę w temat...
Maciek, w jakim idealnym świecie Ty żyjesz!!!
Normalnie zazdroszczę!!!
To pewnie też "Nie znasz życia"?
Ba, ile to się wie o ludziach:tooth: Pytanie raczej, co robić z tą wiedzą...
Sytuacja odwrotna, to Wy (małżeństwa) macie okazję nocować u rodziny, znajomych (nieważne), którzy nie mają ślubu kościelnego. Czyli Wam pościelili w gościnnym i cudzołożą sobie za ścianą. Czy nocowanie w domu takich osób też jest problemem? Czy tylko goszczenie ich?
Oby!
U nas wcale problem się nie rozwiązał...
...