Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Bo tylko głupiec może pragnąć aby w Polsce zostało jedynie koło tysiąca wiernych

1356789

Komentarz

  • Oj, trudne to wszystko...Tym bardziej, gdy jest się zaangażowanym emocjonalnie...

    Trudno znaleźć złoty środek...
  • [cite] _Joanna _:[/cite]M32, tak motyw zgorszenia dzieci przemawia do mnie bardzo.

    Joanno, wprawdzie to nie my jesteśmy gorszycielami naszych dzieci...I ktoś mógłby powiedzieć, że to nie my mamy problem, ale ten, kto jest powodem tego zgorszenia...A jednak mamy! Naszym obowiązkiem jest odpowiednio zareagować na to zgorszenie, nazwać zło złem, a nie udawać, że nie ma problemu.
  • Tak tak masz rację. Poza tym zgorszyć znaczy dać zły przykład, a ja nie chcę żeby moje dzieci brały od kogoś zły przykład. Chcę jak najdłużej trzymać je w oddaleniu od grzechu.
  • [cite] _Joanna _:[/cite]No dobrze, a co Wy na to?:

    Wasz brat/siostra/szwagier/szwagierka żyje w związku niesakramentalnym. Ślub jest w planie w jakiejś tam przyszłości (za rok, dwa, trzy powiedzmy). Chcą Was odwiedzić, a że mieszkacie w innym mieście, będą też u Was nocować. Co robicie?
    Mam taki przypadek w rodzinie - akurat omijają nasz dom szerokim łukiem. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, że siostrzenica mojego męża tak sobie mieszka, a mieszkaja już ponad rok:il:, za pół roku slub:gv: i huczne wesele:hi:
  • Agnieszko - i dobrze, że omijają szerokim łukiem...
    Mogłabym także opisać pewne przykłady z osobistego doświadczenia, ale byłoby to zbyt osobiste.
    W żadym razie nie wyobrażam sobie dopuszczać do dwuznacznych sytuacji pod moim dachem, nawet gdyby dotyczyło to najbliższej rodziny.
  • [cite] _Joanna _:[/cite]Tak tak masz rację. Poza tym zgorszyć znaczy dać zły przykład, a ja nie chcę żeby moje dzieci brały od kogoś zły przykład. Chcę jak najdłużej trzymać je w oddaleniu od grzechu.
    Naucz dzieci aby się SAME z własnej i nieprzymuszonej woli trzymały z dale od grzechu.
    Bo jeśli Ty będziesz stale myśleć że musisz trzymać je z dala od grzechu to po pierwsze wykończysz się nerwowo , po drugie jak tylko spuścisz je z oka....będą dorosłe , pójdą w świat i zero będziesz miała na nie wpływu.
  • Agnieszko - i dobrze, że omijają szerokim łukiem...
    Pewnie, że dobrze, ale dopiero od miesiąca wiemy dlaczego unikali kontaktów. Czuli czym to może grozić:ie:
  • Naucz dzieci aby się SAME z własnej i nieprzymuszonej woli trzymały z dale od grzechu.
    Bo jeśli Ty będziesz stale myśleć że musisz trzymać je z dala od grzechu to po pierwsze wykończysz się nerwowo , po drugie jak tylko spuścisz je z oka....będą dorosłe , pójdą w świat i zero będziesz miała na nie wpływu.

    Właśnie, w przypadku małych dzieci, a myślę tu o wieku do kilkunastu lat, nauka polegać będzie na izolacji od gorszycieli i nazywaniu grzechu po imieniu - dobrze jest też zapodać dziecku numer przekraczanego przykazania.
  • [cite] Aga:[/cite]
    Sytuacja odwrotna, to Wy (małżeństwa) macie okazję nocować u rodziny, znajomych (nieważne), którzy nie mają ślubu kościelnego. Czyli Wam pościelili w gościnnym i cudzołożą sobie za ścianą. Czy nocowanie w domu takich osób też jest problemem? Czy tylko goszczenie ich?
    Poszłabym nocować na dworzec.
  • Chodzi mi o takie wychowanie w pewnych zasadach, że im starsze dziecko tym dłuższą można mu dać smycz:wink:
    Izolować można do pewnego wieku ale wpajać takie wartości aby później móc wysłać na studia do innego miasta i spać spokojnie.
    Znam wiele przykładów ( nie będę podawać danych personalnych) gdzie rodzice do przesady izolowali swoje już dorosłe dzieci od zła do tego stopnia , że porozbijali im małżeństwa lub niektórym w ogóle zabronili się zakochiwać czy żenić się.
    I teraz facet ma 60 lat i żyje w przekonaniu, że kobiety to bezwstydne samice i zło wcielone bo tak mu mamusia powiedziała.
  • Izolować można do pewnego wieku ale wpajać takie wartości aby później móc wysłać na studia do innego miasta i spać spokojnie.
    Właśnie piszę, że do pewnego wieku, podałam nawet granicę kilkunastu lat. Nie wyobrażam sobie izolować dzieci w wieku szkoły średniej - teraz to od 15 lat ta szkoła jest. Gdy np. wujek zawierał kontrakt cywilny moje nastolatki wiedziały, że na zawarcie kontraktu nie należy iść.
  • [cite] Małgorzata32:[/cite]
    [cite] Majazibi6:[/cite]Dorota, wydaje Ci sie ta historia nierealna? Zazdroszcze:cry:
    [cite] Berenika:[/cite]
    [cite] Dorotak.:[/cite]@Majazibi6 Uważasz, że taką sytuację można rzetelnie opisać w kilkudziesięciu linijkach w jednym poście?
    Bo ja niestety nie...

    Ale tu nie chodzi o rzetelne opisywanie sytuacji, ale o problem. On jest konkretny.

    Właśnie! To jest konkretny problem!
    Wiecie co mam taką sytuację w najbliższej rodzinie.
    Mój kochany brat( po rozwodzie cywilnym) przyjeżdżą z aktualną swoją panienką do domu mojej matki. I za ogólnym przyzwoleniem dzieli z nią łóżko. Czasami nawet w obecności własnych dzieci. Nikogo w tym domu to nie dziwi, no bo przecież wszyscy tak robią...Taka sytuacja trwa od lat. A kiedy my z mężem zwracamy uwagę, to spotyka się to z niezrozumieniem, ostrą krytyką, itp... No bo przecież my nie znamy życia... No bo przecież każdy ma prawo do własnego szczęścia, itd, itp...A tak w ogóle to "wolność Tomku w swoim domku". A jak nam się nie podobają te zasady, to przecież nie musimy tam bywać, a odzywać się nie mamy prawa...

    A ja uważam, że mamy jak największe prawo. A nawet OBOWIĄZEK!!!
    Kurka musiałabym rodziców w osobnych sypialniach kłaść. :-)
  • rzeczywiście problem:ac:
  • A z gorszeniem ludzi...sama miałam taką sytuację. Kupiłam zasłony w uroczym kolorze coś pomiędzy pomarańczowym a brązowym. Lecz nie pomyślałam jak to będzie wyglądać na zewnątrz gdy się w pokoju zaświeci światło. Co mnie to obchodziło w ogóle ?
    No i w pewnym momencie zaczęły się jakieś dziwne podejrzenia, aluzje, święte oburzenie itp.
    Pewnego wieczora wyszłam na dwór a zostawiłam włączone światło i faktycznie- czerwone zasłony!!!! Mi by co prawda nigdy do głowy nie przyszły jakieś dziwne skojarzenia związane z kolorem zasłon, ale, że ludziom się nudzi....
  • Wiesz, Megi, to już raczej przesada z tymi zasłonami. Jak ludzie zechcą dopatrzec się złego, to wszędzie je wynajdą, nawet w zasłonach...:confused:

    Ale jeśli zło jest oczywiste, to otoczenie powinno wiedzieć, że go nie akceptujemy i nie zgadzamy się na nie. Tylko tyle i aż tyle, gdy na wiecej nie możemy mieć wpływu...
  • Mam znajomych, niewierzących, niepraktykujących, tzw. "prawych ludzi lewicy", którzy gościa położyli do swojego łóżka... Bo mieli tylko jedno łóżko.:shocked:
  • Brrr... Też mam takich znajomych... Po imprezie z gośćmi (płci różnej) do jednego łóżka - jeszcze raz brrr... Usprawiedliwieniem miało być to, że "nic się nie działo", a przecież trzeba spać...
  • Ja nie wiem , kiedyś to chłopy po impresie potrafiły spać na podłodze, na sianie w stajni a teraz wygodnickie mięczaki...
    Zresztą tak było, że jeśli łóżek nie starczało to się kobiety i małe dzieci lokowało w łóżkach a mężczyzn osobno nawet na ziemi i nikt z tego na reumatyzm nie umarł ani o pedalstwo ich nie posądzał, że śpią w jednej izbie a kobiety w drugiej. Mam na myśli takie domy gdzie sytuacja mieszkaniowa komfortowa nie była jeśli chodzi o przenocowanie gości. Oczywiście jeśli ktoś dysponował pałacem to na pewno nie miał z rozlokowaniem po osobnych pokojach problemu.:wink:
  • Muszę pomykać do pracy, a pytanie mi się urodziło, rzucam i zmykam. Chodzi mi o to "izolowanie dziecka od zła". Myśmy nasze izolowali, dwoje starszych sobie poradziło, najmłodszy poległ gdy go świat ogółem zła powalił. I na dzień dzisiejszy nie jestem za izolowaniem, albo rozumiemy co innego pod tym pojęciem. Chętnie poczytam.
  • Wiecie jak się chce to można spać w łóżku ze swoją narzeczoną i jej nie przelecieć, choć jestem pewna , że takie zachciewajki narzeczonemu po głowie chodzą.
    Natomiast dla mnie jest dziwne aranżowanie niektórych sytuacji na wyjazdach integracyjnych czy po jakichś imprezach, które mogą prowadzić do zła i to co gorsza wcale nie pomiędzy narzeczonymi.
    Zresztą ( odpał w drugą stronę) znałam kiedyś kobietę, która spała w jednym pokoju z dwudziestoparoletnim synem aby go w pilnować, żeby do dziewuchy nie chodził po nocy:shocked:
    Jak dla mnie to chore.
  • Paradidel - nie chce mi się z Tobą dyskutować, bo nie o dyskusję chodzi, a Ty lubisz zwyczajnie się czepiać.
    Znam pikantne szczegóły tej akurat historii i nie pisałabym tu tego, gdyby nie miało to racji bytu. Poza tym, rozumiem wspólne łóżko dla osób tej samej płci i z jasną świadomością, że idziemy tam zażywać SNU.
    Chodzi o nie stwarzanie okazji. I wiem, co piszę, bo też młoda byłam. Dawno, bo dawno, ale pamiętam wiele...

    Ganna - ja także nie jestem za całkowitym izolowaniem od wszelkiego zła, bo trzeba byłoby zamknąć się w schronie przeciwatomowym... I to byłoby mało... Jesteśmy powołani, aby żyć w tym świecie, ale trzeba odróżniać dobro od zła i uczyć tego dzieci. Przed wszystkim ich nie ochronimy, nie mam złudzeń, ale możemy je przygotować do stawiania czoła.
    Znam przypadek osoby wychowanej na literaturze pięknej, która przeżyła traumę wchodząc w dorosłe życie i zderzając się z jego brutalnością i obrzydliwością, tak różną od obrazów literackich...
  • Ganna4, to ,ze trzecie sobie nie poradziło to nie znaczy, że izolowanie jest do d...
    Wychowanie nie polega tylko na izolowaniu, przy okazji wychowania popełnia się wiele błędów.

    Ale izolowanie to podstawa. Jeżeli nie będę izolowac dzieci od zła to wszystkie moje wysiłki od razu biorą w łeb - np. truję dziecku, że współżycie przed slubem jest złe, a jednocześnie pozwalam oglądać liberalne filmiki dla młodzieży w stylu holiłódzkim(wiem że 7-latki takie filmy już oglądają:gx:) - dziecko z miejsca poleci za tym, co bardziej atrakcyjne, czyli za filmikiem.


    Dziecku potrzeba czasu, aby przy okazji izolacji zdążyły wkształcić się w nim odpowiednie cnoty, które później ułatwią mu (gdy zetknie się sam na sam ze złem) pójście za dobrem, wybór dobra.
  • Ja się w kwestii izolowania zgadzam z tym co pisze Agnieszka63, tzn. jak długo się da, czyli jak przypuszczam nie dłużej niż do 15 roku życia. Chodzi o izolowanie od gorszycieli, w miarę możliwości a także nie wtajemniczanie dziecka w takie niuanse że jakaś tam jego kuzynka jest z in-vitro, a jakaś ciocia albo babcia nie ma ślubu. Tak samo, jak (był kiedyś o tym taki wątek) wg mnie nie należy mówić dziecku o grzechach swojej młodości.

    Wydaje mi się, że jak się dziecku konsekwentnie wpaja w serce dobro, to ono potem nawet jeśli chwilowo zbłądzi (zafascynuje się, wpadnie w złe towarzystwo) i tak będzie czuło, że coś jest nie tak, że czegoś mu brakuje i że w końcu wróci.
    Nie tracę więc nadziei, bo osoby których działania zainspirowały moje pytanie są jeszcze młode.
  • Oczywiście. I z takim rozumieniem izolowania zgadzam się absolutnie.
    Mam nadzieję jak Joanna, że z Bożą pomocą dobro zasiane w naszych dzieciach zaowocuje.
  • [cite] Aga:[/cite]Dobra, póki nie śpię, to jednak podrążę:

    Sytuacja odwrotna, to Wy (małżeństwa) macie okazję nocować u rodziny, znajomych (nieważne), którzy nie mają ślubu kościelnego. Czyli Wam pościelili w gościnnym i cudzołożą sobie za ścianą. Czy nocowanie w domu takich osób też jest problemem? Czy tylko goszczenie ich?
    A ewangelia na to:
    "Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.
    Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło."
  • Nie mówić o grzechach swojej młodości?
    Mam całkiem inne zdanie. Izolowanie od zła dzieci to dla mnie nazywanie zła-złem. Na przykładach z najbliższej rodziny niestety... Ale jak jako dorośli unikacie z kimś kontaktu z rodziny, a dzieci nie wiedza dlaczego to pózniej ten ukochany wujek czy ciocia to wielkie rozczarowanie lub powód do buntu.
  • Za mojej studenckiej młodości tzw. domówki były bardzo popularne, a jak się człowiek zasiedział i ostatni trajtek odjechał o 23.00, to wracać nie było jak. Spaliśmy pokotem (rekord: 11 osób na 16 metrach kwadratowych), płciowo wymieszani bardzo, ale kumpli miałam zawsze porządnych. Takich, co odstąpili własny polarek do przykrycia oraz jedyny dostępny kawałek wykładziny, a sami się kulili na parkiecie.

    Piękne to były czasy :bigsmile: Małżeństwa się też pokojarzyły, ale hmm, czynnym kojarzeniem na rzeczonej wykładzinie nikt się nie zajmował. Nie ten typ.
  • O to to Marcelina.
  • Za czasów liceum u mnie to też to był standard, i wiem z opowiadań, że różne rzeczy się niestety działy, takie towarzystwo miałam nieciekawe dość, jak z perspektywy patrzę. I wiecie co na to moi rodzice? Bardzo spokojni byli, ale...
    Moja Mam mówiła że jak sama siebie nie uszanuję to inni też mnie szanować nie będą. O nocowaniu nie było mowy (tzn. była ale tylko z mojej strony, krzyki płacze, histerie ale Mama spokojna i... nieugięta). Miałam z tatą się umawiać, żeby mnie w nocy odbierał. I rzeczywiście o 1,2, raz nawet o 3 ale przyjeżdżał. W końcu mi się tego imprezowania odechciało. Jestem im za to niesamowicie wdzięczna.
  • Myślę, że należy przede wszystkim dawać jasne sygnały, co jest akceptowalne, a co nie. I dzieciom, i młodzieży, i dorosłym.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.