Samochód może być też niejako reklamą właściciela, skoro powodzi mu się w interesach (ma niezły wóz) to staje się bardziej wiarygodny dla ewentualnego kontrahenta.
Z góry przepraszam, że zmienię nieco temat watka, ale czytając dyskusję przypomniały mi się moje wątpliwości związane z drogą biżuterią. Konkretnie mam na myśli bransoletki Pandora. Nie wiedziałabym, co to takiego, ale koleżanka, która ma mi się pochwaliła i wytłumaczyła. Potem widziałam to jeszcze u kilku osób. Jak taki koraliczek kosztuje ze 150zł, a ktoś ma ich 10, to wyjątkowo łatwo przeliczyć ile każda z nich ma na ręku... a ceny są i wyższe: estore-pl.pandora.net/pl_PL/charmsy/charmsy/
Wiecie, ktoś może nosić nawet kolię wartą i z 5tys. ok ok ok... ale na pierwszy rzut oka tego nie wycenisz. A przy Pandorze to jednak rachunek prosty. A gdzie tu umiarkowanie? Gdzie tu ubóstwo? Czy jest w tym element "na pokaz" czy jednak nie?
Między przesadną zgrzebnością a przesadnym lansem jest jednak spore pole do popisu dla tych, którzy wybiorą skromną równowagę adekwatną do swojego statusu i pozycji społecznej.
Jak również między refleksją, czy warto inwestować w drogie auta a wyliczaniem, ile kosztuje bransoletka koleżanki (która nota bene mogła dostać w prezencie).
Ja sobie mysle, ze wiele osob, tych bardziej zamoznych, nie ma checi pokazania sie, ani swiadomosci, ze cos jest akurat modne. Po prostu ida do sklepu i kupuja to, co sie podoba. Czasem sa to jeansy z supermarketu, a czasem spodnie z bardzo wyzszej polki (taki mam przypadek w rodzinie). Tak jest z autami, z ciuchami, z bizuteria. “Szpan“ to chyba jednak inny przedzial wiekowy. Zreszta co dla jednego jest codziennoscia, dla innego juz szpanem. Kiedys byla juz dyskusja na forum o tym, ze kawa ze Sarbaksa to szpan. No do glowy by mi nie przyszlo. Kazdy kupuje kawe tam, gdzie mu bardziej smakuje/ ma po drodze.
oczywiście, że dostała w prezencie - od męża. I ona sama mi to wyliczyła, ja nie byłam świadoma Jak i również rozmowa była kierowana na te tory przy trzech kolejnych spotkaniach, gdy na bransoletce pojawiały się kolejne koraliki Ja jej nie żałuję, a nawet cieszę się, że mąż ją tak kocha, że obdarowuje ją koralikami.
Nie wiem, może ja tego nie jarzę, bo wolę bardziej praktyczne prezenty... albo po prostu źle bym się czuła w takiej bransoletce wiedząc że te pieniądze możnaby przeznaczyć na jakiś mądrzejszy cel.
"posylanie dzieci do np Sternika tez moze byc takim demonstrowaniem zamoznosci, snobizmem czy bezsensownym wydatkiem"
Trochę trudno mi zrozumieć taki tok myślenia, bo uważam, że zapewnienie dzieciom dobrego wykształcenia jest powinnością rodziców. Ale może są tacy ludzie, dla których to rozrzutność.
hmm... chciałam tylko powiedzieć, że czytałam sobie tę dyskusję i zdanie Maćka o tym że rybka na suvie go drażni było dla mnie niezrozumiałe to z pewnością dlatego, że ja niemal nie zauważam marek samochodów, tylko kolory i czy są czyste czy brudne i tak się zastanawiałam, o co mu właściwie chodzi
Wtedy przypomniało mi się o tych charmsach i temat się jakby przybliżył
Generalnie to bardzo się cieszę, jak chrześcijanom dobrze się powodzi, jak wchodzę do wypasionego domu a tam na ścianach ikony i krzyże, jak rybka na sportowym samochodzie to też fajnie...
Ale konkluzja moich tamtejszych przemyśleń była taka, że każdy z nas jest w drodze i jedni już do czegoś dorośli a inni jeszcze nie; jedni są lepsi w czymś a drudzy w czymś innym. Więc trzeba mieć cierpliwość, a jak trzeba to upominać.
Pismo Święte wskazuje jednak bogactwo jako przeszkodę w dojściu do zbawienia, a nie ułatwienie. W społeczeństwach zachodnich widać, że dobrobyt zabija wiarę. U nas też podobnie się dzieje, co widać choćby po preferencjach wyborczych. Dlatego ja nie będę się cieszył z rybki na SUV-ie, którą tak samo łatwo jest zerwać, jak nalepić, ale z konkretnych, pozytywnych działań zamożnych ludzi.
Trochę trudno mi zrozumieć taki tok myślenia, bo uważam, że zapewnienie dzieciom dobrego wykształcenia jest powinnością rodziców. Ale może są tacy ludzie, dla których to rozrzutność. --- Analogicznie powinnością rodziców jest zapewnienie im bezpieczeństwa na drodze oraz zapewnienie go samym rodzicom, bo ktoś o dzieci musi zadbać. I nie wmówisz, że używany Grand Voyager z 2001r jest bezpieczniejszy niż nowe BMW X6.
Kwestia intencji posiadania dóbr, a nie samych dóbr.
Trudniej bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego niż wielbłądowi na klęczkach przez niską bramę. Trudniej, ale jednak wielbłądy przechodziły. Kwestia umiejętności i dobrego "właściciela".
A co jeśli bogaty wcale nie uważa się za bogatego? Jeśli jest ubogi duchem? Kto ma zadecydować czy ktoś jest bogaczem czy nie?
Janie, pominąłeś najważniejszą część: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia."
Wracając do przywołanego wcześniej ojca ze Sternika: w jego przypadku takie umocnienie widzę, bo potrafi zrezygnować ze splendoru i okazać pokorę. Takiej postawy chciałbym oczekiwać także i u innych, którzy nalepiają sobie "rybkę".
Co do BMW, to byłem kiedyś świadkiem wypadku, w którym taki właśnie najnowszy model stał się blaszaną trumną dla pasażerów, którzy pędzili do drodze jak wariaci. Stary Voyager, którym jechałem, nie dawał pokus do tak szaleńczej jazdy.
Zamierzając posłać dzieci do prywatnej szkoły w Anglii, licząc, kalkulując, widzę ile to wyrzeczenia, ile trudów nas to będzie kosztować. Fajnie powiedzieć, że moje dzieci będą w się w dobrej szkole kształciły, ale na ciuchach się będziemy ubierać i generalnie mocno oszczędzać. I na to nie będziemy żałować. Na zbytkowny samochód już tak.
W pewnym sensie gdy ktoś pożera powiedzmy 60tys km rocznie, lepiej by jechał Lexusem niż KANGOOrem.
Nie wiem czy w takich wypowiedziach typu "Katolik i taką furą jeździ?!" itp, nie kryje się zazdrość?
Nigdy nie zwracałam uwagi czym kto jeździ. Każdy zna swoje potrzeby. Biskup Lexusem, bogacz Maluchem, biedny Cayennem. @Maciek tylko Bóg wie jakie serce siedzi za kierownicą. czy rybka przyklejona czy nie. Poza tym, nie jest napisane że życie chrześcijanina ma być smętne, szare, itp Nie musimy zrezygnować z przyjemności. Każdy z nas chwali się takim znakiem zamożności: może samochodem, lub fortepianem, lub chatą w Zakopanym.
OT: Mój mąż twierdzi że nie ma jak nasz dziesięcioletni Renault trafic, choć jeździł Jaguarami, Aston Martinami, Lotusami, Q8 (taka jego praca ) 007 nie jest)
Generalnie zgoda, ale pamiętaj też o tym, że jeden z najradośniejszych świętych - św. Franciszek - miał na sobie żebraczy strój i nic więcej. Nawet jedzenia nie brał na żebrach więcej, niż mógł zjeść na jeden posiłek.
Wydaje mi się , że są rzeczy , których nie należy robić nie dlatego, że są obiektywnie złe, ale dlatego, że mogą siać zgorszenie. Ja wiem, że sprzedaż tego Lexusa nie uratuje Syrii, ale równie dobrze ten biskup mógłby dawać dobrowolne datki na fakty i mity. Efekt społeczny podobny i nie ma co dyskutować, słusznie czy nie. BTW. Mamy znajomych w salonie i serwisie tej marki, którzy zgodnie twierdzą, że płaci się tylko za szpan, bo jakość , awaryjność i wygoda wcale nie deklasują dużo tańszej konkurencji.
którzy pędzili do drodze jak wariaci --- I tu jest problem. Można i Voyagerem zaliczyć dachowanie, jak się bardzo chce.
Generalnie zgoda, ale pamiętaj też o tym, że jeden z najradośniejszych świętych - św. Franciszek - miał na sobie żebraczy strój i nic więcej. Nawet jedzenia nie brał na żebrach więcej, niż mógł zjeść na jeden posiłek. --- No i nie wykluczaj możliwości, iż się w chwili obecnej nakręciłeś na "franciszkizm". Inni się nakręcają na "escrivizm". Icoteras?
Ja mysle, ze zalozenie jest zle, ze ktos dazy do bogactwa i to jest najwyzszy cel zycia, poza ktorym nic innego ta osoba nie widzi. A moje obserwacje sa inne. No sa tacy, co to wszystkie prace biora i tylko pracuja “zeby sie dorobic“, ale wiekszosc moich znajomych z pieniedzmi to zapalency. Robia to co lubia, a pieniadze to tylko taki bonus. Niekoniecznie jakos szczegolnie pozadany.
Franciszek nie miał dzieci, sama mogę na piechotę, zawsze i wszędzie, ale właśnie nie jestem sama. Mamy samochód ponad stan, ale skoro ktoś się zatroszczył, by nasze dzieci nie jeździły 20 letnim i pomógł nam kupić nowszy, to głupio by było rozdać i dalej jeździć staruszkiem.
ja jeżdżę na bardzo "franciszkańskim" czytaj ubogim rowerze - myślę,że dla nikogo nie jestem z tego powodu znakiem chrześcijańskiego ubóstwa , tylko - tylko i wyłącznie niezaradności i ubóstwa i jakoś mi się z tym nie chce dyskutować wiem ,ze niektórzy ludzie nie wyjechaliby na takim w miasto , bo żyją w innych standardach, mają wyższe poczucie estetyki i dużo pracują i za duże pieniądze .... i dobrze ja akceptuję ten mój i już , tzn jeżdżę , bo inną alternatywą jest pokonywać kilometry pieszo i czasochłonne to jest
Komentarz
Wiecie, ktoś może nosić nawet kolię wartą i z 5tys. ok ok ok... ale na pierwszy rzut oka tego nie wycenisz. A przy Pandorze to jednak rachunek prosty. A gdzie tu umiarkowanie? Gdzie tu ubóstwo? Czy jest w tym element "na pokaz" czy jednak nie?
Zreszta co dla jednego jest codziennoscia, dla innego juz szpanem. Kiedys byla juz dyskusja na forum o tym, ze kawa ze Sarbaksa to szpan. No do glowy by mi nie przyszlo. Kazdy kupuje kawe tam, gdzie mu bardziej smakuje/ ma po drodze.
Jak i również rozmowa była kierowana na te tory przy trzech kolejnych spotkaniach, gdy na bransoletce pojawiały się kolejne koraliki
Ja jej nie żałuję, a nawet cieszę się, że mąż ją tak kocha, że obdarowuje ją koralikami.
Nie wiem, może ja tego nie jarzę, bo wolę bardziej praktyczne prezenty... albo po prostu źle bym się czuła w takiej bransoletce wiedząc że te pieniądze możnaby przeznaczyć na jakiś mądrzejszy cel.
Trochę trudno mi zrozumieć taki tok myślenia, bo uważam, że zapewnienie dzieciom dobrego wykształcenia jest powinnością rodziców. Ale może są tacy ludzie, dla których to rozrzutność.
to z pewnością dlatego, że ja niemal nie zauważam marek samochodów, tylko kolory i czy są czyste czy brudne
i tak się zastanawiałam, o co mu właściwie chodzi
Wtedy przypomniało mi się o tych charmsach i temat się jakby przybliżył
Generalnie to bardzo się cieszę, jak chrześcijanom dobrze się powodzi, jak wchodzę do wypasionego domu a tam na ścianach ikony i krzyże, jak rybka na sportowym samochodzie to też fajnie...
Ale konkluzja moich tamtejszych przemyśleń była taka, że każdy z nas jest w drodze i jedni już do czegoś dorośli a inni jeszcze nie; jedni są lepsi w czymś a drudzy w czymś innym. Więc trzeba mieć cierpliwość, a jak trzeba to upominać.
---
Analogicznie powinnością rodziców jest zapewnienie im bezpieczeństwa na drodze oraz zapewnienie go samym rodzicom, bo ktoś o dzieci musi zadbać. I nie wmówisz, że używany Grand Voyager z 2001r jest bezpieczniejszy niż nowe BMW X6.
Kwestia intencji posiadania dóbr, a nie samych dóbr.
Trudniej bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego niż wielbłądowi na klęczkach przez niską bramę. Trudniej, ale jednak wielbłądy przechodziły. Kwestia umiejętności i dobrego "właściciela".
A co jeśli bogaty wcale nie uważa się za bogatego? Jeśli jest ubogi duchem? Kto ma zadecydować czy ktoś jest bogaczem czy nie?
Wracając do przywołanego wcześniej ojca ze Sternika: w jego przypadku takie umocnienie widzę, bo potrafi zrezygnować ze splendoru i okazać pokorę. Takiej postawy chciałbym oczekiwać także i u innych, którzy nalepiają sobie "rybkę".
Co do BMW, to byłem kiedyś świadkiem wypadku, w którym taki właśnie najnowszy model stał się blaszaną trumną dla pasażerów, którzy pędzili do drodze jak wariaci. Stary Voyager, którym jechałem, nie dawał pokus do tak szaleńczej jazdy.
Fajnie powiedzieć, że moje dzieci będą w się w dobrej szkole kształciły, ale na ciuchach się będziemy ubierać i generalnie mocno oszczędzać.
I na to nie będziemy żałować. Na zbytkowny samochód już tak.
Nie wiem czy w takich wypowiedziach typu "Katolik i taką furą jeździ?!" itp, nie kryje się zazdrość?
Nigdy nie zwracałam uwagi czym kto jeździ. Każdy zna swoje potrzeby.
Biskup Lexusem, bogacz Maluchem, biedny Cayennem.
@Maciek tylko Bóg wie jakie serce siedzi za kierownicą. czy rybka przyklejona czy nie.
Poza tym, nie jest napisane że życie chrześcijanina ma być smętne, szare, itp Nie musimy zrezygnować z przyjemności. Każdy z nas chwali się takim znakiem zamożności: może samochodem, lub fortepianem, lub chatą w Zakopanym.
OT: Mój mąż twierdzi że nie ma jak nasz dziesięcioletni Renault trafic, choć jeździł Jaguarami, Aston Martinami, Lotusami, Q8 (taka jego praca ) 007 nie jest)
Ja wiem, że sprzedaż tego Lexusa nie uratuje Syrii, ale równie dobrze ten biskup mógłby dawać dobrowolne datki na fakty i mity. Efekt społeczny podobny i nie ma co dyskutować, słusznie czy nie.
BTW. Mamy znajomych w salonie i serwisie tej marki, którzy zgodnie twierdzą, że płaci się tylko za szpan, bo jakość , awaryjność i wygoda wcale nie deklasują dużo tańszej konkurencji.
---
I tu jest problem. Można i Voyagerem zaliczyć dachowanie, jak się bardzo chce.
Generalnie zgoda, ale pamiętaj też o tym, że jeden z najradośniejszych świętych - św. Franciszek - miał na sobie żebraczy strój i nic więcej. Nawet jedzenia nie brał na żebrach więcej, niż mógł zjeść na jeden posiłek.
---
No i nie wykluczaj możliwości, iż się w chwili obecnej nakręciłeś na "franciszkizm". Inni się nakręcają na "escrivizm". Icoteras?
I nigdy nie ubliżym "bogaczom"
młMamy samochód ponad stan, ale skoro ktoś się zatroszczył, by nasze dzieci nie jeździły 20 letnim i pomógł nam kupić nowszy, to głupio by było rozdać i dalej jeździć staruszkiem.
i jakoś mi się z tym nie chce dyskutować
wiem ,ze niektórzy ludzie nie wyjechaliby na takim w miasto , bo żyją w innych standardach, mają wyższe poczucie estetyki i dużo pracują i za duże pieniądze .... i dobrze
ja akceptuję ten mój i już , tzn jeżdżę , bo inną alternatywą jest pokonywać kilometry pieszo i czasochłonne to jest
i na rowerze nie mam miejsca na rybkę