Jeśli dobrze rozumiem, dziewczyny szukając porad dotyczących wychowywania dzieci szukają książek czy źródeł katolickich. Może to rzeczywiście zbyt uproszczony sposób, ale jaki jest inny? Brać jak leci? Inspirować się wszystkim co popadnie? Nikt tu nie potępia autorki ale między potępieniem a braniem sobie za wzór jest przepaść
Dla Chińczyka: "rodzice to rodzice - zawdzięczamy im wszystko (nawet jeśli to nieprawda) i musimy dla nich robić, co w naszej mocy (nawet jeśli rujnujemy sobie przez to życie)".
życie nie polega na wyszukiwaniu i pielęgnowaniu traum ---- No pewnie! Nie mniej jak coś było - a na pewno było - trzeba się z tym zmierzyć po chrześcijańsku i zamknąć temat, bo inaczej (nie żyjąc w takim chińskim terrorze) zawsze będzie wypływać i przeszkadzać.
chińskie matki vs zachodnie matki - wyznawana religia tutaj nie gra roli. Wszyscy jesteśmy ludźmi i chcemy jak najlepiej wychować swoje dzieci. Świętość, nie-świętość - każdy intuicyjnie czuje co to znaczy dobrze wychowany człowiek, niezależnie od wyznawanej religii.
"dlaczego chińskie matki są lepsze?"
Amy Chua wyjaśnia (mniej więcej) tak:
1. Chińska matka nie boi się, że dziecko nabawi się kompleksów, jeżeli będzie mu zwracała uwagę, co robi źle, nazywała rzeczy po imieniu i zmuszała do pracy nad sobą. Chińscy rodzice wychodzą z założenia, że dziecko musi być silne, aby przetrzymać zniewagi i wyciągnąć z nich nauczkę. I tak się dzieje. A zachodni rodzice stoją w miejscu, bo najbardziej boją się o psychikę dziecka (wg mnie ktoś im tego stracha napędza)
2. Dzieci sa dłużnikami chińskich rodziców, bo rodzice dają z siebie wszystko, aby wychować ich na ludzi. Nie poprzestają na pochwałach i zachęcaniu dzieci do pracy, ale to realnie robią: pilnują dzieci jak należy, wymagają posłuszeństwa, odrabiają z nimi lekcje, spędzają dużo czasu, chronią przed demoralizacją.
3. Chińscy rodzice doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka, toteż jego wola i zachcianki nie mają tu nic do rzeczy. Zachodni rodzice - często nawet katolicy - mają tutaj wątpliwości, przez to narażają swoje dzieci na niewłaściwe wychowanie.
Zachodnie matki to rodzice wychowujący dzieci w sposób naturalistyczny, postmodernistycznie, to zaprzeczenie tradycji chrześcijańskiego Zachodu. Własnie dlatego chińscy rodzice są lepsi niż zachodni w tym współczesnym wydaniu.
przypomniała mi się taka sytuacja: dziecku zmęczonemu szkołą leci krew z nosa, azjatycka matka krzyczy "zatkaj sobie dziurkę papierem i wracaj do lekcji"
jak zachowałaby się matka w naszej kulturze - taka w stylu Jadwigi Zamoyskiej? - taka postmodernistyczna, chorobliwie przerażliwiona?
Właśnie. Ja mam na około mnóstwo syndromu trzeciego pokolenia. Dużo czytałam swego czasu życiorysów arystokracji. Polskiej, ale nie tylko. Jak to się działo, że ludzie na swoje czasy obrzydliwe zamożni nie tracili (na ogół) majątków w3-4 pokoleniu, roztrwaniajac je na przyjemności. Oczywiście, tacy się zdarzali, ale nie tak wcale często. No, pomijając różne historyczne zawirowania . Majątki szły setki lat w prostej linii, sumienie prowadzone i pomnażane. Otóż większość miała chińskie dzieciństwo. Czasem z takimi koncepcja wychowawczyni, że pani Amy by się zawahał.
@Aniela cytujesz wiele, ale przypomnij sobie co pisala chinska matka o mlodszej, dość niepokornej córce. Ze w Chinach trafilsby do obozu pracy. No sorry, jesli traktujemy dzieci zero-jedynkowo albo sukces albo odpad, to mnie brak słów.
Druga rzecz, chińskie dzieci bez kompleksów. Przy takim terrorze i zlamaniu osobowości to wyrastają ludzie niezdolni do myślenia, niezdolni do uczuć wyższych, niezdolni do analizowania siebie i działania w wolnej woli. Pozostaja zdolni do bycia wytresowanym i tresujacym pozniej innych.
Ja, matka-kwoka, jakby mojemu dziecku czy to 2 letniemu czy 5 letniemu leciala krew z nosa, kazalabym odejsc od biurka, usiasc na kanapie i chwile odpoczac.
cytujesz wiele, ale przypomnij sobie co pisala chinska matka o mlodszej, dość niepokornej córce. Ze w Chinach trafilsby do obozu pracy. No sorry, jesli traktujemy dzieci zero-jedynkowo albo sukces albo odpad, to mnie brak słów. -------- Widocznie trafiłaby, chińska matka jak widać nie owijała w bawełnę. I cytat: Chińscy rodzice wychodzą z założenia, że dziecko musi być silne, aby przetrzymać zniewagi i wyciągnąć z nich nauczkę.
Druga rzecz, chińskie dzieci bez kompleksów. Przy takim terrorze i zlamaniu osobowości to wyrastają ludzie niezdolni do myślenia, niezdolni do uczuć wyższych, niezdolni do analizowania siebie i działania w wolnej woli. Pozostaja zdolni do bycia wytresowanym i tresujacym pozniej innych. ------------ Tylko rzeczywistość przeczy temu, o czym piszesz.
Komentarz
Ed: ale moment na powrót sobie wybrałam X_X
Książka np. zgadza się z filozofią @MAłgorzaty - życie nie polega na wyszukiwaniu i pielęgnowaniu traum.
----
No pewnie! Nie mniej jak coś było - a na pewno było - trzeba się z tym zmierzyć po chrześcijańsku i zamknąć temat, bo inaczej (nie żyjąc w takim chińskim terrorze) zawsze będzie wypływać i przeszkadzać.
"dlaczego chińskie matki są lepsze?"
Amy Chua wyjaśnia (mniej więcej) tak:
1. Chińska matka nie boi się, że dziecko nabawi się kompleksów, jeżeli będzie mu zwracała uwagę, co robi źle, nazywała rzeczy po imieniu i zmuszała do pracy nad sobą. Chińscy rodzice wychodzą z założenia, że dziecko musi być silne, aby przetrzymać zniewagi i wyciągnąć z nich nauczkę.
I tak się dzieje. A zachodni rodzice stoją w miejscu, bo najbardziej boją się o psychikę dziecka (wg mnie ktoś im tego stracha napędza)
2. Dzieci sa dłużnikami chińskich rodziców, bo rodzice dają z siebie wszystko, aby wychować ich na ludzi. Nie poprzestają na pochwałach i zachęcaniu dzieci do pracy, ale to realnie robią: pilnują dzieci jak należy, wymagają posłuszeństwa, odrabiają z nimi lekcje, spędzają dużo czasu, chronią przed demoralizacją.
3. Chińscy rodzice doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka, toteż jego wola i zachcianki nie mają tu nic do rzeczy. Zachodni rodzice - często nawet katolicy - mają tutaj wątpliwości, przez to narażają swoje dzieci na niewłaściwe wychowanie.
przypomniała mi się taka sytuacja:
dziecku zmęczonemu szkołą leci krew z nosa, azjatycka matka krzyczy "zatkaj sobie dziurkę papierem i wracaj do lekcji"
jak zachowałaby się matka w naszej kulturze
- taka w stylu Jadwigi Zamoyskiej?
- taka postmodernistyczna, chorobliwie przerażliwiona?
Druga rzecz, chińskie dzieci bez kompleksów. Przy takim terrorze i zlamaniu osobowości to wyrastają ludzie niezdolni do myślenia, niezdolni do uczuć wyższych, niezdolni do analizowania siebie i działania w wolnej woli. Pozostaja zdolni do bycia wytresowanym i tresujacym pozniej innych.
Mam od Savii
Ja, matka-kwoka, jakby mojemu dziecku czy to 2 letniemu czy 5 letniemu leciala krew z nosa, kazalabym odejsc od biurka, usiasc na kanapie i chwile odpoczac.
Tylko to musialoby leciec z tego nosa.
--------
Widocznie trafiłaby, chińska matka jak widać nie owijała w bawełnę. I cytat: Chińscy rodzice wychodzą z założenia, że dziecko musi być silne, aby przetrzymać zniewagi i wyciągnąć z nich nauczkę.
------------
Tylko rzeczywistość przeczy temu, o czym piszesz.