Zmiana tematu z głównego, tworzenie wątków pobocznych. Na orgu tematy lubią sobie w taki sposób płynnie ewoluować, np. zaczyna się o kaloszach dla dzieci, a za chwilę na kanwie wątku podawane są przepisy na rogaliki.
Ja dość często wracam sama po zmroku. I tak. Wszędzie mam w zasadzie blisko. Treningi dzieci mają w szkole. Najdalej ma Zosia na łyżwy jakies 20 minut piechotą. Za to trening się kończy o 15:00. Tu nigdy o tej porze nie jest ciemno. Nawet zimą. A Szwajcaria to raczej bezpieczny kraik. Nie mam jakiegoś lęku o dzieci. Kiedyś czytałam w Przekroju że statystycznie wcale nie wzrosła znacząco liczba porwan dzieci tylko nagłośnienie tych spraw jest dużo większe.
Jak się ma wszędzie blisko i kraik jest bezpieczny, to łatwiej się ogarnia sprawy chodzenia dzieci do szkoły i na zajęcia. Gorzej, jak dojazdy zabierają sporo czasu i dzielnice, jak również tramwaje i autobusy niekoniecznie są takie przyjemne, a zimą ciemno robi się parę minut po 15.
Ja tam zawsze lubiłam wracać sama w nocy. Jakoś w ogole nie miałam w sobie lęku i nigdy mi się nic nie stało. Zazwyczaj pracowałam do późna. Minimum do 21:00 a potem trzeba było jeszcze ogarnąć. Czyli wychodziłam o 22:00. Czasem szłam jeszcze ze znajomymi na jakieś piwo. A do domu miałam kilka kilometrów. Pracowałam też w knajpie. I różnie kończyłam konczylam pracę. Nocnymi pociągami jeździłam do domu ze studiów. No po prostu nigdy się nie bałam. Czasem spotkałam kogoś do rozmowy. W pociągu to zawsze. Czasami się jechało na imprezowo. Ja mam cygańską naturę. Po prababce chyba.
To teraz ja- matka jedynaka podobnie jak Ojejuju ( jak pomyliłam nicki to przepraszam, naprostujcie) w podstawówce musieliśmy podpisać papier, ze dziecko wraca na nasza odpowiedzialność. od tego czasu sam, bo po szkole treningi piłki, jakies tam zapasy przez chwile czy ogólnie wyjścia z kolegami. mieszkamy w małym mieście ( ciut ponad 50 tys) jakies 2 km od centrum w linii prostej, niemniej dzielnica dosc spokojna, taka wies w mieście ( sąsiedzi hodują kury, kaczki, trzodę, bydło, maja pola uprawne itp) zaraz za chałupa mamy płac zabaw, dalej Sa łąki, wały, rzeka, kanał i miejsce gdzie budują zbiornik retencyjny. Do czasu przedszkola byłam i na placu zabaw z dzieckiem. Potem juz biegał sam. Nie zawsze na sam plac, bo czasem sie "poszwedali" po okolicy sami. Tu kazdy każdego zna byl tylko raz przykaz - nad rzekę/kanał/zbiornik nie chodzi sie samemu bez opieki dorosłego. jak gdzies idzie dalej to do domu info zostawić i moze pójść. Wystarczyło. potem zostawiał kartki "jestem u P. Z podpisem ..... wasz syn S. " ( jakbyśmy tych synów mieli ogrom Hahaha ) pod koniec podst sam sobie jeździł do miasta po książki, gry itp potem gim w centrum wiec sam dojeżdżał. zreszta gdzies od czwartej kl podst ja juz nawet nie wstawałam robić śniadania bo sam ogarniał - jsk yo mówił po co mam wstawać skoro to on idzie do szkoly. I tak jest do dzis . Z tym ze potem doszło ogarniania chałupy a i obiad robil sobie, nam. Dosc czesto wyjeżdżamy z mężem. Jsk na jeden dwa dni to wcześniej rodzice wpadali, z biegiem lat sam zostawal - na kilka dni, tydz, dwa tyg. musial sam zorganizować cześć zakupów, ugotować, pozmywać, wyprać, rozwiesić itp. dzis jak wracamy czeka ba nas obiad, sprzątnięta chałupa i pusty kosz na pranie zreszta sam tez zaczął jeździć na obozy, kolonie, zimowiska nie majac siedmiu lat Daleko nam- rodzicom, od brawury, ryzykanctwa, ale zawsze uważałam ze samodzielność i radzenie sobie we wszystkim to bardzo dobra cecha. Bo wszędzie sobie poradzi. I radzi. oczyeisvie jsk wychodzi gdzies na disco czy jakas "impreza" ze znajomymi to odbieram go, nawet teraz kiedy juz prawie dorosły. Nie uwazam tego za przejaw nadgorliwości czy "kwoczenia" ja po prostu mam nadzieje ze jak zrobi prawko to sie odwdzięczy nie ukrywałam nigdy, ze jak potrzebowaliśmy opieki to rodzice nigdy nie odmówili pomocy. Ale z biegiem lat tej pomocy było coraz mniej az po czas kiedy w ogole nie była potrzeba. Teraz podczas naszej nieobecności to on zaprasza dzisdkow na obiad i jest gospodarzem! Ale tez trzeba dodać ze dzis łatwiej, sa telefony komórkowe wiec łatwiej o kontak, o przekaz info. Choc kiedys, kiedy ja byłam w wieku mojego dziecka tez dawało radę bez tel i tez był przekaz info, tylko nogi bardziej bolały od łażenia
Dziekuje @wiesia moge z czystym sumieniem powiedziec ze duma mnie rozpiera zeby tylko jeszcze w swoim pokoju tak ogarniał jak resztę Hahaha nie wiem co bedzie jutro, za miesiąc, dwa... moze byc roznie, ale ufam ze bedzie dobrze
Mi tam z kolejnymi dziećmi nie było łatwiej . Łatwiej jest dlatego , że starsze dorastają i stają coraz bardziej samodzielne. Natomiast w pewnym momencie ,gdy dwóch najmłodszych było malutkich a pozostała trójka też drobna , to miałam wrażenie , że sytuacja mnie przerasta. Teraz jest już lepiej i mam nadzieję , że to stała tendencja. Z drugiej strony -z pierwszą było najtrudniej.To chyba po prostu był brak doświadczenia plus specyficzny charakterek pierworodnej.
Bóg uprzednio,
bezwzględnie chce zbawienia wszystkich ludzi, natomiast wtórnie, z uwzględnieniem okoliczności, stosownie do
wymogów swojej sprawiedliwości, chce niektórych potępić. (...) czegokolwiek Bóg zasadniczo chce, staje się; aczkolwiek to, czego
uprzednio (bezwzględnie) w oderwaniu chce, nie staje się.
Czy Bóg odrzuca jakiegoś człowieka? Tak, Bóg odrzuca jakichś ludzi. Uzasadnienie: wyżej powiedzieliśmy, że przeznaczenie jest częścią opatrzności. Do opatrzności zaś, jak wyżej powiedzieliśmy należy dopuścić do jakowychś uchybień w rzeczach jej podległych. A ponieważ opatrzność Boska prowadzi ludzi do życia wiecznego, do tejże opatrzności należy dopuścić, by niektórzy do tego celu nie doszli; i to właśnie zwie się odrzuceniem. Jak więc przeznaczenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, których Bóg prowadzi do zbawienia wiecznego, tak odrzucenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, którzy od tego celu odpadają. Widać z tego, że odrzucenie wyraża nie tylko gołe przewidzenie, ale według naszego pojmowania oznacza coś więcej, podobnie jak i opatrzność - jak to wyżej powiedzieliśmy. Chodzi o to, że jak przeznaczenie zawiera w sobie wolę udzielenia łaski i chwały, tak odrzucenie zawiera w sobie wolę dopuszczenia, by ktoś popadł w grzechy, i wolę wymierzenia kary i potępienia za grzech.
Dziwne to....ale dla mnie są Tomasz nie jest autorytetem, po tym przeczytałam co pisał o kobietach. Że są tylko pomocą w płodzeniu i w gospodarstwie domowym...itd
Spoko. Dzisiaj wszyscy są jakoś mniej lub bardziej molinistami i uważają, że Bóg daje łaskę, ale to człowiek decyduje, czy ją przyjmie, czy nie przyjmie. Czyli, że wszyscy otrzymują łaskę, ale nie wszyscy się na nią "otwierają". Ewentualnie jakaś wiedza pośrednia; Bóg daje łaskę tylko tym, o których z góry wie, że by jej nie odrzucili i to się zowie jej skuteczność.
Tomiści preferują pogląd, że Bóg arbitralnie wybiera tych, których zbawi. Ci, którzy zbawienia nie dostępują po prostu nie dostali łaski skutecznej. A potępieni są ze względu na grzechy. Mi jest bliższy taki obraz Boga.
JiB, a Ty to jesteś molinistą czy tomistą w tym sporze? Jak czytam Twoje posty, to mi się zdaje, że molinistą; ale ostatnio mocno podkreślałeś swoją przynależność do tradycji tomistycznej.
Mi Jezus już dał zbawienie. Swoją boską mocą mi dał. Bo wiedział ,że z moją ludzka mocą to mogę Go co najwyżej rozbawić,śmiesznie podskakując. Ale jak lubicie wywarzać otwarte drzwi... w sumie co kto lubi...
@kitek pytasz się co uważają tomiści? Skoro wierzą i do śmierci wytrwają w łasce to osiągną zbawienie. Kontrowersje budzi przekonanie, że to jest wolny wybór Boga, kto tę łaskę otrzyma i tym samym osiągnie zbawienie.
Moliniści uważają, że Bóg sobie nie wybiera arbitralnie ludzi do zbawienia.To jest zagmatwane dość; Bóg udziela łaski tym, o których z góry wie, że nie odrzuciliby tej łaski, a nie daje tym, o których z góry wie, że by ją odrzucili.
Jest też w sumie trzecia grupa, ta wydaje mi się najliczniejsza, którzy sobie Boga wyobrażają jakby stał przed sercem i grzecznie pukał z zapytaniem, czy człowiek zechce wpuścić do środka. To jest świetne do duszpasterstwa; ciśnie się ludzi, by się "otworzyli" na Boże działanie.
Uważam, że wszyscy dostaliśmy niepojęty dar zbawienia.Czyli bilet do nieba.Od Jezusa,który stał się człowiekiem właśnie po to,żeby nam to niebo otworzyć. I ten bilet dostali wszyscy-ci ochrzczeni i ci nie ochrzczeni,czarni ,biali,wyznawcy judaizmu i prawosławni,no wszyscy. A czy go wykorzystamy i do tego nieba wejdziemy to już zależy tylko od tego czy w ostatecznej walce będziemy mieli siłę opowiedzieć po stronie dobra,czy zabraknie nam sił i dostaniemy się we władanie zła.
Komentarz
podobnie jak Ojejuju ( jak pomyliłam nicki to przepraszam, naprostujcie)
w podstawówce musieliśmy podpisać papier, ze dziecko wraca na nasza odpowiedzialność.
od tego czasu sam, bo po szkole treningi piłki, jakies tam zapasy przez chwile czy ogólnie wyjścia z kolegami.
mieszkamy w małym mieście ( ciut ponad 50 tys) jakies 2 km od centrum w linii prostej, niemniej dzielnica dosc spokojna, taka wies w mieście ( sąsiedzi hodują kury, kaczki, trzodę, bydło, maja pola uprawne itp)
zaraz za chałupa mamy płac zabaw, dalej Sa łąki, wały, rzeka, kanał i miejsce gdzie budują zbiornik retencyjny.
Do czasu przedszkola byłam i na placu zabaw z dzieckiem. Potem juz biegał sam. Nie zawsze na sam plac, bo czasem sie "poszwedali" po okolicy sami. Tu kazdy każdego zna
byl tylko raz przykaz - nad rzekę/kanał/zbiornik nie chodzi sie samemu bez opieki dorosłego.
jak gdzies idzie dalej to do domu info zostawić i moze pójść.
Wystarczyło.
potem zostawiał kartki "jestem u P. Z podpisem ..... wasz syn S. " ( jakbyśmy tych synów mieli ogrom Hahaha )
pod koniec podst sam sobie jeździł do miasta po książki, gry itp
potem gim w centrum wiec sam dojeżdżał.
zreszta gdzies od czwartej kl podst ja juz nawet nie wstawałam robić śniadania bo sam ogarniał - jsk yo mówił po co mam wstawać skoro to on idzie do szkoly. I tak jest do dzis . Z tym ze potem doszło ogarniania chałupy a i obiad robil sobie, nam. Dosc czesto wyjeżdżamy z mężem. Jsk na jeden dwa dni to wcześniej rodzice wpadali, z biegiem lat sam zostawal - na kilka dni, tydz, dwa tyg.
musial sam zorganizować cześć zakupów, ugotować, pozmywać, wyprać, rozwiesić itp.
dzis jak wracamy czeka ba nas obiad, sprzątnięta chałupa i pusty kosz na pranie
zreszta sam tez zaczął jeździć na obozy, kolonie, zimowiska nie majac siedmiu lat
Daleko nam- rodzicom, od brawury, ryzykanctwa, ale zawsze uważałam ze samodzielność i radzenie sobie we wszystkim to bardzo dobra cecha. Bo wszędzie sobie poradzi. I radzi.
oczyeisvie jsk wychodzi gdzies na disco czy jakas "impreza" ze znajomymi to odbieram go, nawet teraz kiedy juz prawie dorosły. Nie uwazam tego za przejaw nadgorliwości czy "kwoczenia" ja po prostu mam nadzieje ze jak zrobi prawko to sie odwdzięczy
nie ukrywałam nigdy, ze jak potrzebowaliśmy opieki to rodzice nigdy nie odmówili pomocy. Ale z biegiem lat tej pomocy było coraz mniej az po czas kiedy w ogole nie była potrzeba. Teraz podczas naszej nieobecności to on zaprasza dzisdkow na obiad i jest gospodarzem!
Ale tez trzeba dodać ze dzis łatwiej, sa telefony komórkowe wiec łatwiej o kontak, o przekaz info.
Choc kiedys, kiedy ja byłam w wieku mojego dziecka tez dawało radę bez tel i tez był przekaz info, tylko nogi bardziej bolały od łażenia
moge z czystym sumieniem powiedziec ze duma mnie rozpiera
zeby tylko jeszcze w swoim pokoju tak ogarniał jak resztę Hahaha
nie wiem co bedzie jutro, za miesiąc, dwa... moze byc roznie, ale ufam ze bedzie dobrze
Bóg uprzednio, bezwzględnie chce zbawienia wszystkich ludzi, natomiast wtórnie, z uwzględnieniem okoliczności, stosownie do wymogów swojej sprawiedliwości, chce niektórych potępić. (...) czegokolwiek Bóg zasadniczo chce, staje się; aczkolwiek to, czego uprzednio (bezwzględnie) w oderwaniu chce, nie staje się.
Czy Bóg odrzuca jakiegoś człowieka?
Tak, Bóg odrzuca jakichś ludzi. Uzasadnienie: wyżej powiedzieliśmy, że przeznaczenie jest częścią opatrzności. Do opatrzności zaś, jak wyżej powiedzieliśmy należy dopuścić do jakowychś uchybień w rzeczach jej podległych. A ponieważ opatrzność Boska prowadzi ludzi do życia wiecznego, do tejże opatrzności należy dopuścić, by niektórzy do tego celu nie doszli; i to właśnie zwie się odrzuceniem.
Jak więc przeznaczenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, których Bóg prowadzi do zbawienia wiecznego, tak odrzucenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, którzy od tego celu odpadają. Widać z tego, że odrzucenie wyraża nie tylko gołe przewidzenie, ale według naszego pojmowania oznacza coś więcej, podobnie jak i opatrzność - jak to wyżej powiedzieliśmy. Chodzi o to, że jak przeznaczenie zawiera w sobie wolę udzielenia łaski i chwały, tak odrzucenie zawiera w sobie wolę dopuszczenia, by ktoś popadł w grzechy, i wolę wymierzenia kary i potępienia za grzech.
Tomiści preferują pogląd, że Bóg arbitralnie wybiera tych, których zbawi. Ci, którzy zbawienia nie dostępują po prostu nie dostali łaski skutecznej. A potępieni są ze względu na grzechy. Mi jest bliższy taki obraz Boga.
JiB, a Ty to jesteś molinistą czy tomistą w tym sporze? Jak czytam Twoje posty, to mi się zdaje, że molinistą; ale ostatnio mocno podkreślałeś swoją przynależność do tradycji tomistycznej.
Swoją boską mocą mi dał.
Bo wiedział ,że z moją ludzka mocą to mogę Go co najwyżej rozbawić,śmiesznie podskakując.
Ale jak lubicie wywarzać otwarte drzwi... w sumie co kto lubi...
Skoro wierzą i do śmierci wytrwają w łasce to osiągną zbawienie. Kontrowersje budzi przekonanie, że to jest wolny wybór Boga, kto tę łaskę otrzyma i tym samym osiągnie zbawienie.
Moliniści uważają, że Bóg sobie nie wybiera arbitralnie ludzi do zbawienia.To jest zagmatwane dość; Bóg udziela łaski tym, o których z góry wie, że nie odrzuciliby tej łaski, a nie daje tym, o których z góry wie, że by ją odrzucili.
Jest też w sumie trzecia grupa, ta wydaje mi się najliczniejsza, którzy sobie Boga wyobrażają jakby stał przed sercem i grzecznie pukał z zapytaniem, czy człowiek zechce wpuścić do środka. To jest świetne do duszpasterstwa; ciśnie się ludzi, by się "otworzyli" na Boże działanie.
Przecież to jest jednoznaczne jej odrzucenie.
I ten bilet dostali wszyscy-ci ochrzczeni i ci nie ochrzczeni,czarni ,biali,wyznawcy judaizmu i prawosławni,no wszyscy.
A czy go wykorzystamy i do tego nieba wejdziemy to już zależy tylko od tego czy w ostatecznej walce będziemy mieli siłę opowiedzieć po stronie dobra,czy zabraknie nam sił i dostaniemy się we władanie zła.