Odnośnie wieku: do tej pory się jakoś nie zastanawiałam nad tym, ale np. moi teściowie są podeszli w wieku, dość po osiemdziesiątce, są ponad 20 lat starsi od moich rodziców (my z mężem prawie równolatkowie). I cóż: od początku małżeństwa musieliśmy wziąć pod uwagę opiekę nad nimi i jakoś godzić wszystko. Nie powiem, jest ciężko, marzy mi się czasem wszystko rzucić i skupić się tylko na naszym małżeństwie i dzieciach. Myślę, że jeśli jest starsze rodzeństwo i liczne to jest łatwiej z perspektywy dorosłych dzieci.
To niekoniecznie kwestia wieku teściowie nawet młodzi mogą poważnie zatruć młode małżeństwo. Zresztą nie wiem jak starzy muszą być rodzice żeby wymagać opieki na starcie małżeństwa dzieci. My z mężem jesteśmy 20 lat po ślubie i nasi rodzice są wszyscy sprawni i samodzielni. Trzeba by rodzić po 50-tce. Wiem, że to różnie bywa, ale i młodsi mogą poważnie zachorować, generalnie jednak do tych 75 lat większość ludzi jest samowystarczalna. Znajome zaczynały opiekować się rodzicami po ich 80-tce, moja babcia wymagała stałej opieki po 85rż.
I ja, i mąż jesteśmy późnymi dziećmi, moja mama ma 82 lata Krzysiowa jest po 90. urodzinach. Owszem, mamie meża cześciej trzeba pomóc, ale tylko zawieźć, czy coś załatwić, stale mieszka z córką, która sama nie założyła rodziny, za to juz jest na emeryturze, pomaga im też brat męża, co swoje dziecko ma juz dawno dorosłe.
Moja mama mieszka daleko, ale w rodzinnej miejscowości został najstarszy brat i jest dla niej wsparciem i po prawdzie, najwiecej od mamy dostał, najwięcej daje, mama przeszła na wcześniejszą emeryturę i opiekowała się jego synami, kiedy bratowa szybka wracała do pracy.
Jeśli ma się jedno dziecko po czterdziestce, to może realnie pojawić się problem, że w czasie, gdy to dziecko dopiero założy rodzinę i ma małe dzieci, rodzic wymagać już będzie opieki. Do tego dziecko nie ma zmiennika. Ale i z tym różnie bywa. Nie wiemy, jak długo i w jakim zdrowiu będziemy żyć. Nie można opierać się na niepewnej przyszłości. Trzeba zawierzyć Panu Bogu.
Dla mnie na dzień dzisiejszy wiek nie jest przeszkodą, ale jestem młoda i nie wiem jak będę na te sprawy patrzeć za 20 lat . Moja mama urodziła moją najmłodszą siostrę mając 46 lat. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam taką małą siostrę, a rodzice też sobie dają świetnie radę- chociaż są mniej wymagający niż byli do starszych dzieci. Jakby nie dawali sobie rady( choroba czy śmierć) też nie byłoby problemu by starsze rodzeństwo się nimi zaopiekowało.
U nas w rodzinie babcia od strony mamy byla najmlodsza z osmiorga rodzenstwa. Jej mama miala 46 lat a tata 54 gdy sie urodzila. Pradziadkowie mieli po 86 lat gdy umarli. Mieszkali do konca z moja babcia. Pod koniec zycia prababcia chorowala powaznie I nie chodzila. Babcia nigdy nawet sie nie zajaknela ze byl to dla niej ciezar a dodatkowo miala 4 malych dzieci na glowie rok po roku prawie I do obrobienia 6 ha pola (dziadek pracowal w miescie I tylko po pracy pomagal-glownie sadem sie zajmowal). Teraz babcia ma 96 lat. Ciagle mieszka sama. Moja mama ja codziennie odwiedza, zabiera na spacer, do lekarza czy gotuje posilki. Tez nie narzeka choc czasem ciezko jest bo obie maja trudny charakter.
Dlatego piszę, że większy problem może być w przypadku jedynaka. Ale wciąż to jest gdybanie. Bez sensu. Do tych wątpliwości pasuje fragment Ewangelii o liniach i wróblach.
Jest inny problem, w naszym mieście było nas wnuków mojej babci, 12, zostało nas 3, starsze małżeństwa są same w mieście, chociaż mieli 3, 4 dzieci. Wszystkie rozjechały się po świecie i nie wrócą tu, starszym ludziom nie chce się w takim wieku wyjeżdżać i jest problem duży.
Problem zawsze będzie leżał po dwóch stronach. Ja wiem, że starych drzew się nie przesadza, ale dzisiaj każdy musi być bardziej elastyczny. Konflikty rodzic-dziecko zawsze mają, jak kij, dwa końce.
Tesciowa mojej cioci tak miala. 3 dzieci I wszystkie za granica. Miala jednak wysoka emeryture I zatrudnila do osobe do pomocy. Potem na stale zamieszkaly razem. Troche sie dzieci podorzucaly tez do pensji opiekunki. Drugi przypadek to bezdzietne malzenstwo z rodziny rowniez zatrudnilo osobe do opieki. Po ich smierci odziedziczyla ona majatek malzenstwa.
Generalnie trudno śledzić wszystkie zmienne. W badaniu z 2015 roku np. zorientowali się, że kobiety >40 mają niższe statystyki dotyczące palenia papierosów w ciąży, niż młodsze koleżanki. A niektóre ryzyka i tak są obecne.
Do tego mówimy o ciążach, które są traktowane w sposób specjalny, a wybrane ryzyka są zależne od standardu opieki! Nikt przecież dla celów badawczych nie rezygnuje ze standardów opieki dla ciężarnych w średnim wieku, by porównać z młodszymi mamami.
Jak rozmawiam z innymi mamami I to mlodszymi ode mnie to nie pada nigdy argument ze nie chca kolejnego dziecka bo boja sie o choroby natomiast prawie zawsze ze uwazaja sie ze sa juz za stare na dziecko, nie chce im sie lub nie dadza rady wstawac w nocy I wracac do pieluch, ze za duza roznica wieku miedzy dziecmi itp. To poczucie starosci mocno mnie irytuje bo co beda mowic jak beda z 20 lat starsze(a mowie o osobach z przedzialu 32-35 lat).
32-35? Za stare? A poza tym duża różnica wieku między rodzeństwem jest fajna. uwielbiam patrzeć na relacje moich synów, choć różnica między nimi nie jest znowu aż tak duża (14 i 2).
Zgadza się, @Skatarzyna , ale np moi teściowie uważają, że najmłodszy syn ich odmłodził, a kontakt ze starszymi braćmi ma nie najgorszy. Od męża jest młodszy 15 lat, od drugiego brata 14. Jak się ma dzieci jedno po drugim, to się człowiek cały czas czuje młody
Można gdybać, ale faktem jest, że późne ciążę są obarczone większym ryzykiem.
Podaj badania w temacie
Przede wszystkim są to wady chromosomalne (np Zespół Downa, u kobiet po 40 1:100), poronienia i przedwczesne porody. Badań teraz nie dam rady szukać, ale jak wpiszesz w google na pewno znajdziesz coś interesującego.
Chyba nie do końca dobrze zinterpretowałaś te statystyki. Ryzyko urodzenia dziecka z zespołem downa wzrasta z wiekiem dla konkretnej kobiety. I tak urodzenie dziecka z ZD dla kobiety w wieku 20+ wynosi 1: 1500 dla 40+ 1:100. Jest to związane min ze starzeniem się komórek jajowych, chromosomy nie rozdzielaja się jednakowo,w jednej z gamet jest za dużo chromosomów np są trzy chromosomy 21 jak w ZD. Ponieważ jednak, faktycznie dużo mniej kobiet rodzi po 40, dzieci z ZD rodzi się mniej. Ale przy twojej interpretacji, można by uznać, ze najmniej dzieci z ZD, rodzą kobiety po 60- bo w sposób naturalnie nie rodzą już dzieci wcale
A jeszcze mniej dzieci z ZD rodzą matki po 50, u 80 latek już procentowo rodzi się 0% Po prostu duuużo więcej dzieci rodzą kobiety w przedziale 20- 30, niż kobiety 40- 50. Ponadto kobiety po 35 r. ż są poddawane dużo bardziej szczegółowym badaniom prenatalnym- w tym amniopunkcji. Nie jest chyba tajemnicą, ze większość aborcji w Polsce, to aborcje eugeniczne
Komentarz
Czy w otwartości na życie bierzecie pod uwagę swój wiek?
Moja odpowiedź brzmi: tak.
w sumie to na ogólnej nie będę się wyzewnętrzniał
Moja mama mieszka daleko, ale w rodzinnej miejscowości został najstarszy brat i jest dla niej wsparciem i po prawdzie, najwiecej od mamy dostał, najwięcej daje, mama przeszła na wcześniejszą emeryturę i opiekowała się jego synami, kiedy bratowa szybka wracała do pracy.
Do tych wątpliwości pasuje fragment Ewangelii o liniach i wróblach.
Do tego mówimy o ciążach, które są traktowane w sposób specjalny, a wybrane ryzyka są zależne od standardu opieki! Nikt przecież dla celów badawczych nie rezygnuje ze standardów opieki dla ciężarnych w średnim wieku, by porównać z młodszymi mamami.
Badań teraz nie dam rady szukać, ale jak wpiszesz w google na pewno znajdziesz coś interesującego.
Ryzyko urodzenia dziecka z zespołem downa wzrasta z wiekiem dla konkretnej kobiety.
I tak urodzenie dziecka z ZD dla kobiety w wieku 20+ wynosi 1: 1500
dla 40+ 1:100.
Jest to związane min ze starzeniem się komórek jajowych, chromosomy nie rozdzielaja się jednakowo,w jednej z gamet jest za dużo chromosomów np są trzy chromosomy 21 jak w ZD.
Ponieważ jednak, faktycznie dużo mniej kobiet rodzi po 40, dzieci z ZD rodzi się mniej. Ale przy twojej interpretacji, można by uznać, ze najmniej dzieci z ZD, rodzą kobiety po 60- bo w sposób naturalnie nie rodzą już dzieci wcale
Ryzyko rośnie z wiekiem tyle.
To nie ma nic wspólnego z częstotliwością zachodzenia w ciążę w określonym wieku.
Jedno na sto urodzeń, oznacza jedno na sto urodzeń. Oznacza też, że 99 kobiet urodzi dziecko bez tej wady.
Po prostu duuużo więcej dzieci rodzą kobiety w przedziale 20- 30, niż kobiety 40- 50.
Ponadto kobiety po 35 r. ż są poddawane dużo bardziej szczegółowym badaniom prenatalnym- w tym amniopunkcji. Nie jest chyba tajemnicą, ze większość aborcji w Polsce, to aborcje eugeniczne