Moim zdaniem trzeba mowic głośno o bezpieczeństwie i odpowiedzialności za życie swoje i swoich dzieci a nie milczeć. Może się ktoś jutro opamięta i nie puści swoich dzieci w fale....
@aga---p mowic ogólnie o odpowiedzialnosci to zupelnie co innego niz autorytatywne oskarżanie matki ofiar o brak odpowiedzialnosci.
A może po prostu wpisy J2017 są jedynie dlatego, że teraz oskarża się ratowników. Tak. Oskarża. Bo pomimo enigmatycznego stwierdzenia O " sprawdzeniu, możliwości popełnienia...." jest jednoznaczny odbiór stanowiska prawnika.
Nie popieram. Ale rozumiem. Zresztą już wcześniej też o tym napisałam.
Takie czasy. Ktoś musi być winny. Takie prawo, aż za nadto wykorzystywane. Więc dlaczego winny ma być np ratownik A nie rodzic?
Tylko żeby znowu na mnie się nie wylało, że w winię rodziców.
Moim zdaniem trzeba mowic głośno o bezpieczeństwie i odpowiedzialności za życie swoje i swoich dzieci a nie milczeć. Może się ktoś jutro opamięta i nie puści swoich dzieci w fale....
@aga---p mowic ogólnie o odpowiedzialnosci to zupelnie co innego niz autorytatywne oskarżanie matki ofiar o brak odpowiedzialnosci.
Nie chcę się kłócić-ani wszczynac znowu burzy. Ale W świetle prawa na rodzicu ciąży odpowiedzialność za dzieci. Czy nam się podoba czy nie. Wg prawa te dzieci to małoletni, nad którymi pieczę sprawują rodzice. Lub inni dorośli. Więc prawnie to niestety ale J2017 ma jednak rację. I istotne jest też, jak intencjonalnie do tego podejdziemy. Niestety ale paragrafy nie mają współczucia.
Po ludzku -okrutne jest obarczaniem winą rodziców. Prawnie jest jak najbardziej prawidłowe.
Tylko mi tu teraz po sumieniu nie spacerujcie. Bo rozumienie paragrafów nijak się ma do tego, co jako człowiek czuję.
Mój brat jak ratował kolegę to też szukano winnych . Obaj utonęli. Gazety policja sąsiedzi obcy ludzie. Nasza rodzina rodzina Grzesia . Winni byli nawet sąsiedzi co niedaleko mieszkali a nie słyszeli? Na pogrzebie ksiadz zaczął kazanie,chwila ciszy i zaczął się modlić. Można tak tu spróbować.
A mi tak naprawdę najbardziej żal jest dzieci. Trójka młodych ludzi mająca całe życie przed sobą, straciła je w głupi i bardzo bezsensowny sposób. Dla mnie to przestroga - warto czasem jednak uważać i przestrzegać zasad, nawet jeśli nam się zdaje, że NAM się nie zdarzy....
@kociara tylko, ze nawet sądy uznają "okolicznosci łagodzące".
... co jednak nie zmienia kwalifikacji czynu - aktu oskarżenia. Nawet nadzwyczajne złagodzenie kary nie wymazuje oskarżenia. Jeśli już tak chcemy być precyzyjni
Ten artykuł jest idealnym przykładem jak niewiele wiadomo o tym co.sie wydarzyło. W tym artykule występuje Pani, która na miejscu zdarzenia była dwa dni wcześniej
@kociara tylko, ze nawet sądy uznają "okolicznosci łagodzące".
... co jednak nie zmienia kwalifikacji czynu - aktu oskarżenia. Nawet nadzwyczajne złagodzenie kary nie wymazuje oskarżenia. Jeśli już tak chcemy być precyzyjni
@Kociara ale to nie my jestesmy tu oskarzycielami.
Ten wątek został założony ku przestrodze, wiele osób go czytało, wyciągało do góry gdy sezon się zbliżał to było nasze odpowiedzialne zachowanie , przyswojenie toretycznej wiedzy przed wyjściem nad wodę. I nikt nie ma wątpliwości że małe dzieci trzeba pilnować, a duże uczyć odpowiedzialnego zachowania.
Problem jest w tym , że wydarzyła się ogromną tragedia i nagle sporo osób pozwala sobie na ocenianie czy obwinianie rodziców. Jaki to ma cel? Co to zmieni ? Cały internet huczy , oni byli wielodzietni może czytali to forum, może kiedyś tu wejdą i nawet tu są traktowani jakby sami byli winni tragedii.
A co do prawnika , zastanówcie się, czy na dwa dni po śmierci 3dzieci można myśleć racjonalnie? Czy uważacie że to wyrachowana strategia rodziców żeby dostać odszkodowania i zwalić winę na innych i żyć długo i szczęśliwie. Ktoś się podczepił robił dym. Oni mogą teraz nawet oskarżać panią z kuchni że za duży obiad dała i dziecko chciało kupę dwa razy a nie raz i matka musiała z nim wyjść.
Wygląda że popełnili błąd, ale po co o tym dyskutować, co to zmieni?
A wogólw to codziennie są informacje w mediach o dzieciach , katowanych, głodzonych, maltretowanych , wyzyskiwanych seksualnie i jakoś nie ma na ten temat dyskusji, cisza? Nikt nie ubolewa nad ich losem. Tu mamy sytuację w której się sami stawiamy, że to mogły być nasze dzieci, dlatego lepiej , przed samym sobą wykazać że ja jestem lepsza, bo ja nigdy bym nie dopuściła do takiej sytuacji bo nie spuszczam dziecka z oka.
Mój tata też nas nie spuszczał z oka, na nawet wchodził z nami do wody i w czasie zabawy zniosło nas przy niewielkich falach i małym oddaleniu od brzegu w miejsce gdzie woda nas kryła. Ja wypłynęłam , tata miał siostrę nie topił się ale rozsądnie zawołał o pomoc i podpłynął gość i wziął dziecko , metr dalej już woda była po pas. Czy ja to była wina że trzy osoby były w sytuacji zagrożenia życia.
A wogólw to codziennie są informacje w mediach o dzieciach , katowanych, głodzonych, maltretowanych , wyzyskiwanych seksualnie i jakoś nie ma na ten temat dyskusji, cisza? Nikt nie ubolewa nad ich losem. Tu mamy sytuację w której się sami stawiamy, że to mogły być nasze dzieci, dlatego lepiej , przed samym sobą wykazać że ja jestem lepsza, bo ja nigdy bym nie dopuściła do takiej sytuacji bo nie spuszczam dziecka z oka.
Mój tata też nas nie spuszczał, na nawet wchodził z nami do wody i w czasie zabawy zniosło nas przy niewielkich falach i małym oddaleniu od brzegu w miejsce gdzie woda nas kryła. Ja wypłynęła , tata miał siostrę nie topił się ale rozsądnie zawołał o pomoc i podpłyną gość i wziłął dziecko , metr dalej już woda była po pas. Czy ja to była wina że trzy osoby były w sytuacji zagrożenia życia.
Myślę, że niczyja, bo tata nie spuszczal Was z oczu i w sytuacji zagrożenia od razu zareagował. Przede wszystkim był na miejscu.
A wogólw to codziennie są informacje w mediach o dzieciach , katowanych, głodzonych, maltretowanych , wyzyskiwanych seksualnie i jakoś nie ma na ten temat dyskusji, cisza? Nikt nie ubolewa nad ich losem. Tu mamy sytuację w której się sami stawiamy, że to mogły być nasze dzieci, dlatego lepiej , przed samym sobą wykazać że ja jestem lepsza, bo ja nigdy bym nie dopuściła do takiej sytuacji bo nie spuszczam dziecka z oka.
Mój tata też nas nie spuszczał, na nawet wchodził z nami do wody i w czasie zabawy zniosło nas przy niewielkich falach i małym oddaleniu od brzegu w miejsce gdzie woda nas kryła. Ja wypłynęła , tata miał siostrę nie topił się ale rozsądnie zawołał o pomoc i podpłyną gość i wziłął dziecko , metr dalej już woda była po pas. Czy ja to była wina że trzy osoby były w sytuacji zagrożenia życia.
Myślę, że niczyja, bo tata nie spuszczal Was z oczu i w sytuacji zagrożenia od razu zareagował. Przede wszystkim był na miejscu.
Jestem pewna że gdyby wtedy zdążyła się tragedią to nie mało by było komentarzy w stylu , " Nieodpowiedzialny ojciec , z dwójką dzieci poszedł się bawić na głęboką wodę, śledztwo wykaże czy nie był po spożyciu alkoholu".
Maliwiju, komentarze są zawsze (przecież to całe forum składa się z komentarzy), a dodatkowo nie dziwią mnie one w sytuacji bezsensownej, możliwej do uniknięcia śmierci niewinnych dzieci. Nie dziwi mnie też w takiej sytuacji śledztwo prokuratorskie i badanie alkomatem, naprawdę. Dziwi mnie natomiast i nigdy dziwić nie przestanie lekceważenie zasad, usprawiedliwianie takiego lekceważenia i stosunkowo lekkie podejście do braku sprawowanej opieki tych, którzy taka opiekę sprawować powinni (o czym wiedzą, bo trąbi się o tym przy okazji mnóstwa innych tragedii związanych z dziećmi - patrz przykład notorycznego zostawiania maluchów w nagrzanym samochodzie). Zawsze potem wszyscy współczują rodzicom i ,,nie wyobrażają sobie ich tragedii''. Każą też ,,milczeć nad tą trumną'' (w tym wypadku aż trzema) i jakoś nikt nie chce sobie wyobrażać tego, co w ostatnich momentach życia przeżywały dzieci. To właśnie ich najbardziej powinno być nam wszystkim żal.
Wy tak na serio? Kilkaset lat temu ludzie w tym wieku się żenili i za mąż wychodzili, a tutaj się doczepiacie, że się potopiły będąc na plaży bez rodziców.
No na tym to polega, że się człowiek uczy. Jak nie przez słuchanie innych, to na własnych błędach. Niektóre błędy niestety są nieodwracalne.
A statystycznie zważcie na jedną kwestię - podniesienie dzietności o 1 przy nieprawdopodobnym pogorszeniu standardów odpowiedzialności rodzicielskiej i tak wyjdzie na plus społeczeństwu (no się nie pozabijają wszyscy). A w drugą stronę to nie działa. Podnoszenie standardów odpowiedzialności większość ludzi zniechęca totalnie do płodzenia i wychowywania.
pewnie nie bo miała tego dwulatka ze sobą, to jakiś koszmar w ogóle. Sam skakałem z dziećmi przez fale, one skakały, nigdy więcej tego nie zrobię. Zresztą przestaliśmy jeździć nad morze.
Nie kilkaset lat temu ale np 20 lat temu 10-latek sam jezdzil do szkoły do miasta zwykłym PKS , czyli musiał dojść do przystanku z przystanku kilka km , a teraz 15 - latek odjeżdża z pod domu jest zawozony pod szkołę , pkp dziecko do ukończenia 15 lat nie może jeździc bez opiekunka
Ja jestem strasznym racjonalizatorem. I mierzi mnie współczesne nadmierne rozczulanie się nad ciężkimi kolejami losu typu poronienia, wypadki itd. Nieżywym to wielkiej różnicy nie robi, ale tym, co przeżyli i się latami kręcą wokół tragedii - już tak.
Statystyka nie jest ważniejsza od ludzkiego życia, ale pomaga na nierozumność. Na 449 przypadków utonięć ogółem w 2017 roku: dzieci do lat 7: 3 dzieci 8-14: 6. To nam daje 2% ogółu przypadków
Dalej: Na 449 utonięć ogółem w morzu się potopiło 14 osób. Słownie CZTERNAŚCIE. Co daje 3% ogółu.
W 2017 roku nad morzem przebywało 4-5 mln turystów. Proszę sobie założyć, ile spośród nich to dzieciaki do lat 14 i policzyć jakie jest prawdopodobieństwo, że dziecko do lat 14 utopi się nad morzem.
Nastukaliście więcej stron o zasadach plażowania nad morzem, niż się ludzi tam rok temu potopiło; aż ojciec rodziny twierdzi, że się boi dzieci zabrać nad morze. Mniej więcej to robi woda z mózgu, gdy się nieodpowiedzialnie nurkuje z niezatkanymi uszami w morzu sensacji.
Niby żaden , ale chodzi o to że coraz starsze nastolatki traktuje się jak małe dzieci i od rodziców wymaga się coraz większej odpowiedzialności, młodzież coraz mniej ponosi konsekwencji swoich decyzji ,co moze rodzic zrobićj jak nastolatek się nie poslucha? Jaka kara go czeka? Najczęściej zadna
@J2017 żeby zapewnić dokładnie taka opiekę jak piszesz dziecku to nie można mieć więcej niż 1 dziecko i od narodzin jedno z rodziców nie może pracować do 18 urodzin , ba w szkołach nawet u 19- latka wymagają usprawnienia od mamusi , zgda na chodzenie na lekcje religii też rodzic ma podpisać itd itp
Niby żaden , ale chodzi o to że coraz starsze nastolatki traktuje się jak małe dzieci i od rodziców wymaga się coraz większej odpowiedzialności, młodzież coraz mniej ponosi konsekwencji swoich decyzji ,co moze rodzic zrobićj jak nastolatek się nie poslucha? Jaka kara go czeka? Najczęściej zadna
@J2017 żeby zapewnić dokładnie taka opiekę jak piszesz dziecku to nie można mieć więcej niż 1 dziecko i od narodzin jedno z rodziców nie może pracować do 18 urodzin , ba w szkołach nawet u 19- latka wymagają usprawnienia od mamusi , zgda na chodzenie na lekcje religii też rodzic ma podpisać itd itp
Mam 19- latka w ubiegłym roku szkolnym jeździłam do szkoły zeby podpisać zgodę na - to czy może chodzić na lekcję religii czy może etyki - pisałam kartki żeby można było go zwolnić 15 minut z lekcji by zdążył na pociąg - pisałam usprawnienia jak był chory czy miał egzaminy z kursu , tego wymagali nauczyciele
Mam 19- latka w ubiegłym roku szkolnym jeździłam do szkoły zeby podpisać zgodę na - to czy może chodzić na lekcję religii czy może etyki - pisałam kartki żeby można było go zwolnić 15 minut z lekcji by zdążył na pociąg - pisałam usprawnienia jak był chory czy miał egzaminy z kursu , tego wymagali nauczyciele
Z usprawiedliwianiem i zwalnianiem to prawda (choć są szkoły, w których statucie jest zapis, że pełnoletni uczeń sam się zwalnia i usprawiedliwia), ale co do etyki i religii to naruszenie prawa; uczeń pełnoletni ma prawo wybrać chodzenie, bądź niechodzenie na co chce.
Przesada w żadną stronę nie jest dobra, kiedyś dzieci w ogóle się nie pilnowało, teraz w zasadzie nie powinny samodzielnie nigdzie się poruszać.
Pamiętam, że wakacje jako małe pyrdki biegaliśmy całą gromadą od świtu do zmierzchu po podwórku, siedzieliśmy przy trzepaku, chodziliśmy do pobliskiego lasu ze słoikami na jagody i poziomki. Jako wczesne nastolatki przesiadywaliśmy od rana do wieczora na odkrytym basenie, nikomu nie przyszło do głowy, że ma być z nami ktoś dorosły. Później chodziliśmy na dyskoteki, na wieczorny seans do kina. Im dzieciak był starszy tym więcej swobody dostawał i wiedział, że za siebie odpowiada.
Dzisiaj w zasadzie nastolatek powinien być ubezwłasnowolniony, najlepiej żeby wszędzie był z rodzicami, a jak już mu się zdarzy być gdzieś samemu to rodzice odwiozą, przywiozą, w ostateczności dadzą kasę na taksówkę. Potem narzekamy, że coraz więcej zniewieściałych mężczyzn, a w ogóle młodzi ludzi są niedojrzali i nie chcą podejmować żadnych wyzwań i nie potrafią poradzić sobie z załatwieniem prostych spraw i wziąć za siebie odpowiedzialności. Tylko kiedy mają się tego nauczyć jeśli zawsze sa pod kuratelą rodziców.
A na marginesie tej sprawy. Jeszcze do niedawna, bo do 2012 r. obowiązywało Rozporządzenie Rady Ministrów dnia 6 maja 1997 r. w sprawie określenia warunków bezpieczeństwa osób przebywających w górach, pływających, kąpiących się i uprawiających sporty wodne i mogliśmy tam przeczytać, że § 10 Dzieci do lat 7 mogą korzystać z kąpieli wyłącznie pod opieką i nadzorem osób pełnoletnich. W najnowszym rozporządzeniu nie ma podanej granicy wiekowej. Więc rzeczywiście prawnie rodzice odpowiadają do pełnoletności. Chociaż z drugiej strony już 16-latka, a w skrajnych przypadkach 15-latka można sądzić jak dorosłego.
Bardziej ten trend widzę wśród mam chłopców; od dziewcząt wymaga się o wiele więcej.
A tak w ogóle to nie lubię w tej dyskusji popadania ze skrajności w skrajność, zwłaszcza w grupie tych, co tak bronią rodziców z Darłówka. Mam nieodparte wrażenie, że mówienie o ostrożności w wodzie, nie wchodzeniu do niej przy czerwonej fladze i ogólnym pilnowaniu własnych dzieci w obcym dla nich miejscu i nad morzem jest równoznaczne z wychowaniem osoby nieporadnej życiowo i nieodpowiedzialnej. Przecież tak nie jest - ja uważam, że uczenie dzieci przestrzegania zasad nie musi być równoznaczne z prowadzeniem za rączkę, tylko z uczeniem pewnej odpowiedzialności i jednocześnie ponoszenia konsekwencji. Szkoda, że te w Darłówku były tak tragiczne.
Komentarz
Tak. Oskarża.
Bo pomimo enigmatycznego stwierdzenia O " sprawdzeniu, możliwości popełnienia...." jest jednoznaczny odbiór stanowiska prawnika.
Nie popieram. Ale rozumiem.
Zresztą już wcześniej też o tym napisałam.
Takie czasy. Ktoś musi być winny. Takie prawo, aż za nadto wykorzystywane.
Więc dlaczego winny ma być np ratownik A nie rodzic?
Tylko żeby znowu na mnie się nie wylało, że w winię rodziców.
Ale
W świetle prawa na rodzicu ciąży odpowiedzialność za dzieci. Czy nam się podoba czy nie. Wg prawa te dzieci to małoletni, nad którymi pieczę sprawują rodzice. Lub inni dorośli.
Więc prawnie to niestety ale J2017 ma jednak rację.
I istotne jest też, jak intencjonalnie do tego podejdziemy.
Niestety ale paragrafy nie mają współczucia.
Po ludzku -okrutne jest obarczaniem winą rodziców.
Prawnie jest jak najbardziej prawidłowe.
Tylko mi tu teraz po sumieniu nie spacerujcie.
Bo rozumienie paragrafów nijak się ma do tego, co jako człowiek czuję.
Obaj utonęli.
Gazety policja sąsiedzi obcy ludzie.
Nasza rodzina rodzina Grzesia .
Winni byli nawet sąsiedzi co niedaleko mieszkali a nie słyszeli?
Na pogrzebie ksiadz zaczął kazanie,chwila ciszy i zaczął się modlić.
Można tak tu spróbować.
Nawet nadzwyczajne złagodzenie kary nie wymazuje oskarżenia.
Jeśli już tak chcemy być precyzyjni
Edit.
Ani sędziami
I nikt nie ma wątpliwości że małe dzieci trzeba pilnować, a duże uczyć odpowiedzialnego zachowania.
Problem jest w tym , że wydarzyła się ogromną tragedia i nagle sporo osób pozwala sobie na ocenianie czy obwinianie rodziców.
Jaki to ma cel? Co to zmieni ? Cały internet huczy , oni byli wielodzietni może czytali to forum, może kiedyś tu wejdą i nawet tu są traktowani jakby sami byli winni tragedii.
A co do prawnika , zastanówcie się, czy na dwa dni po śmierci 3dzieci można myśleć racjonalnie? Czy uważacie że to wyrachowana strategia rodziców żeby dostać odszkodowania i zwalić winę na innych i żyć długo i szczęśliwie.
Ktoś się podczepił robił dym.
Oni mogą teraz nawet oskarżać panią z kuchni że za duży obiad dała i dziecko chciało kupę dwa razy a nie raz i matka musiała z nim wyjść.
Wygląda że popełnili błąd, ale po co o tym dyskutować, co to zmieni?
Tu mamy sytuację w której się sami stawiamy, że to mogły być nasze dzieci, dlatego lepiej , przed samym sobą wykazać że ja jestem lepsza, bo ja nigdy bym nie dopuściła do takiej sytuacji bo nie spuszczam dziecka z oka.
Mój tata też nas nie spuszczał z oka, na nawet wchodził z nami do wody i w czasie zabawy zniosło nas przy niewielkich falach i małym oddaleniu od brzegu w miejsce gdzie woda nas kryła. Ja wypłynęłam , tata miał siostrę nie topił się ale rozsądnie zawołał o pomoc i podpłynął gość i wziął dziecko , metr dalej już woda była po pas.
Czy ja to była wina że trzy osoby były w sytuacji zagrożenia życia.
" Nieodpowiedzialny ojciec , z dwójką dzieci poszedł się bawić na głęboką wodę, śledztwo wykaże czy nie był po spożyciu alkoholu".
Nie dziwi mnie też w takiej sytuacji śledztwo prokuratorskie i badanie alkomatem, naprawdę. Dziwi mnie natomiast i nigdy dziwić nie przestanie lekceważenie zasad, usprawiedliwianie takiego lekceważenia i stosunkowo lekkie podejście do braku sprawowanej opieki tych, którzy taka opiekę sprawować powinni (o czym wiedzą, bo trąbi się o tym przy okazji mnóstwa innych tragedii związanych z dziećmi - patrz przykład notorycznego zostawiania maluchów w nagrzanym samochodzie). Zawsze potem wszyscy współczują rodzicom i ,,nie wyobrażają sobie ich tragedii''. Każą też ,,milczeć nad tą trumną'' (w tym wypadku aż trzema) i jakoś nikt nie chce sobie wyobrażać tego, co w ostatnich momentach życia przeżywały dzieci. To właśnie ich najbardziej powinno być nam wszystkim żal.
No na tym to polega, że się człowiek uczy. Jak nie przez słuchanie innych, to na własnych błędach. Niektóre błędy niestety są nieodwracalne.
A statystycznie zważcie na jedną kwestię - podniesienie dzietności o 1 przy nieprawdopodobnym pogorszeniu standardów odpowiedzialności rodzicielskiej i tak wyjdzie na plus społeczeństwu (no się nie pozabijają wszyscy). A w drugą stronę to nie działa. Podnoszenie standardów odpowiedzialności większość ludzi zniechęca totalnie do płodzenia i wychowywania.
Statystyka nie jest ważniejsza od ludzkiego życia, ale pomaga na nierozumność.
Na 449 przypadków utonięć ogółem w 2017 roku:
dzieci do lat 7: 3
dzieci 8-14: 6.
To nam daje 2% ogółu przypadków
Dalej:
Na 449 utonięć ogółem w morzu się potopiło 14 osób. Słownie CZTERNAŚCIE. Co daje 3% ogółu.
W 2017 roku nad morzem przebywało 4-5 mln turystów. Proszę sobie założyć, ile spośród nich to dzieciaki do lat 14 i policzyć jakie jest prawdopodobieństwo, że dziecko do lat 14 utopi się nad morzem.
Nastukaliście więcej stron o zasadach plażowania nad morzem, niż się ludzi tam rok temu potopiło; aż ojciec rodziny twierdzi, że się boi dzieci zabrać nad morze. Mniej więcej to robi woda z mózgu, gdy się nieodpowiedzialnie nurkuje z niezatkanymi uszami w morzu sensacji.
@J2017 żeby zapewnić dokładnie taka opiekę jak piszesz dziecku to nie można mieć więcej niż 1 dziecko i od narodzin jedno z rodziców nie może pracować do 18 urodzin , ba w szkołach nawet u 19- latka wymagają usprawnienia od mamusi , zgda na chodzenie na lekcje religii też rodzic ma podpisać itd itp
- to czy może chodzić na lekcję religii czy może etyki
- pisałam kartki żeby można było go zwolnić 15 minut z lekcji by zdążył na pociąg
- pisałam usprawnienia jak był chory czy miał egzaminy z kursu , tego wymagali nauczyciele
A tak w ogóle to nie lubię w tej dyskusji popadania ze skrajności w skrajność, zwłaszcza w grupie tych, co tak bronią rodziców z Darłówka. Mam nieodparte wrażenie, że mówienie o ostrożności w wodzie, nie wchodzeniu do niej przy czerwonej fladze i ogólnym pilnowaniu własnych dzieci w obcym dla nich miejscu i nad morzem jest równoznaczne z wychowaniem osoby nieporadnej życiowo i nieodpowiedzialnej. Przecież tak nie jest - ja uważam, że uczenie dzieci przestrzegania zasad nie musi być równoznaczne z prowadzeniem za rączkę, tylko z uczeniem pewnej odpowiedzialności i jednocześnie ponoszenia konsekwencji. Szkoda, że te w Darłówku były tak tragiczne.