Mama - najlepszy zawód na świecie - tak brzmi tytuł audycji radiowej i jednocześnie tytuł książki Jill Savage.
W audycji i w książce jest mowa o tym, jak wielkie znaczenie ma pozostawanie matki w domu z dziećmi. W książce jest wyraźnie powiedziane, że ważna jest obecność matki nie tylko do 3 czy 6 lat, ale również wtedy, gdy dzieci mają kilkanaście lat. Książkę polecam, jest tam wiele dobrych rad odnośnie wykonywania "zawodu" matki.
Goście audycji - Mariola i Piotr Wołochowiczowie - mówią też o tworzeniu
Klubów Twórczych Matek - pomysł bardzo ciekawy; mówią też o organizowanych warsztatach uczących właściwego postępowania z dziećmi - na podstawie książki
Betty Chase "Mądra miłość" (jestem w trakcie czytania - również polecam).
Warto zajrzeć przynajmniej na streszczenie tej audycji:
http://rodzinakatolicka.pl/index.php/kompendium/37-kompendium/18038-mama--najlepszy-zawod-na-wiecieW audycji jest również mowa o tym, że nie warto posyłać dziecka do przedszkola, a nawet jest to szkodliwe.
Tu - o wcześniejszym posyłaniu dzieci do szkół - dzieci 6-cio letnich:
"Szkoła nie nauczy dziecka empatii":
http://www.rodzinakatolicka.pl/index.php/wywiady/35-wywiady/13318-szkoa-nie-nauczy-dziecka-empatiiGdzieś już była tu mowa o przedszkolach, ale ja na razie nie mogę dodawać komentarzy, bo jestem tu "Nowa"
Komentarz
Chciałam tylko poprosić, aby - jeśli ktoś ma taką "mamę" np. w sąsiedztwie, powiedzieć jej kilka dobrych słów - czasem to naprawdę bardzo wiele może dla niej znaczyć.
Wiadomo - łatwo o nieporozumienia. Ale można "wyczaić" jakąś okazję, żeby w jakiś sposób okazać poparcie Oczywiście mowa o takich mamach, które tego wsparcia nie mają i przez to jest im ciężej.
Wiadomo, że życie różnie się układa i czasem jest konieczność, aby mama pracowała. Lecz jeśli nie, to po co wymyślać przyszłość, tak, jakby się nie ufało?
Ludzie chyba dlatego tak mówią, że zazdroszczą "mamy w domu":bigsmile: Wiadomo, że to kosztuje, ale dzieci szybko rosną i może być lżej
A później już nie można cofnąć czasu: nie można dać go więcej dzieciom - za minione lata, natomiast dobra materialne - można sobie odbić później
Oczywiście - powtarzam raz jeszcze - nie mówię o sytuacji, kiedy kobieta jest "zmuszona", aby pracować.
jak cos sie małzonkowi stanie to tak czy siak w zyciu nastepuje rwolucja, a zona bardzo zadko zarabia na podobnym poziomie co maz, wiec tak czy siak jest trudno
ja bym jej odpuscila. dla mnie argumentem jest kontakt z dziecmi - mieszkam na odludziu, mam tylko ninke, ona jest sama i troche 'dziczeje'. gdyby miala rodzenstwo i protestowala przeciwko przedszkolu bym jej nie posyłała. moze zamiast tego zapisz ja na jakies zajecia raz czy 2 razy w tygodniu?
Może jednak udało by Ci się być w domu, jeśli tego pragniesz, trzeba modlić się i prosić Boga o wskazanie rozwiązania.
Może mogłabyś znaleźć jakąś pracę wykonywaną w domu, a może znalazłaby się jakaś dodatkowa praca dla męża?
"Proście, a otrzymacie..."
U nas też nie jest lekko, nieraz trzeba się modlić o pieniądze, zwłaszcza na takie rzeczy jak leczenie zębów...
gdzie sie nie pojawi, organizuje zaraz wspólnotę dorosłych i dzieci i zaczyna się dziać... Odkąd mieszkamy na wsi, jest jej wyraźnie smutno. Tu nie ma dzieci na podwórku, przynajmniej teraz, w zimie. Dziś bawiłyśmy się na placu zabaw przed przedszkolem. Wychodziły dzieci z rodzicami, jakieś cztery sztuki, tak po sobie... od przedszkola do bramy odprowadzała je Zosia, wyciągając imię od dziecka i opowiadając o swojej rodzinie. A w bramie - płacz, bo ona chce z dziewczynką iść do domu...
Opisuję to, bo jest dla mnie trudne. Jednocześnie jestem przekonana, że ta tęsknota za dziećmi nie jest wystarczającym powodem, bym pozwoliła jej spędzać większość dnia poza domem. Teatr? Wycieczki? Muzyka? Angielski? Spokojnie jestem w stanie zorganizować to po swojemu w domu, u nas zawsze coś się dzieje.
Jeździmy do klubików na pojedyncze godziny z zabawą w grupie dzieci. Rozważam przedszkole na parę godzin, np. dwa razy w tygodniu. Jeśli się nie uda, nie będzie przedszkola w ogóle...
To mnie tylko zmobilizuje do ożywienia życia towarzyskiego z Forumowiczkami:) dotąd, co która Dama się zjawi, to Zosia zachwycona, że w domu mamy przedszkole:bigsmile::bigsmile:
Chwile spędzone z dziećmi są szczególnie cenne, nawet jeśli nie robimy niczego szczególnego, tzn. nie ma ekstra wyjścia, wyjatkowej zabawy....
Ja z bólem serca zdecydowałam, że muszę wrócić do pracy. I wcale nie po to, żeby było na narty w Austrii czy inne podobne przyjemności. WIdzę ile mi ucieka, jak dzieci się zmieniają, jak tęsknią. I to nie jest fajne.BYłam długo na zwolnieniu lekarskim w ciąży, potem macierzyński i wychowawczy i widziałam po dzieciach (zwłaszcza starszych), że to dla nich super czas, że są bardzo zadowoleni) pracując mama poczucie, że nie wychowuję swoich dzieci, nie tłumaczę im świata. Gro doby spędzam w pracy, kosztem rodziny. Absurd, ale moim zdaniem nie do uniknięcia.
Sama rozwazam z przedszkolem.
Moje corki - 3 i 4 letnia chodza, bo ja mialam isc do pracy... Jako, ze zaszlamw ciaze - nie poszlam, a dzieci chodza do przedszkola.
No i sie obawiam je wypisac.....
3-latka bardzo szczesliwa w przedszkolu, 4-latka mniej.... ale.....
na razie mysle, ze zostana tam, tymczasem bede raz na jakis czas szukac mozliwosci przebywac z dziecmi indywidualnie..... Z maluchami non stop w domu to ani do dentysty ani gdziekolwiek spokojnie nie mozna...
Kiedys jezdzilam z wszystkimi, ale bylo ich troje.....
Teraz brakuje mi czasu dla kazdego z osobna, a tak, to sa mozliwosci :bigsmile:
Na tym na razie stanelo.
No bo niby mama w domu.... ale dzieci poza domem.....
Najbardziej mi go żal jak rano nie chce mu się wstać...
Tak mi się przypomniało... u mnie w domu to właśnie dzieci (czyli w tym ja) urządzały teatr:bigsmile: Taki porządny, nawet scenariusze były:bigsmile: Stroje i podkład muzyczny:bigsmile:
Dość często - więc "kultury" mamie nie brakowało - teatr sam przychodził:cool:
A z biegiem lat "poziom" był coraz wyższy:bigsmile::rolling:
Może opieka nad dzieckiem (cudzym)?
Ja to robię tak:
"Eeeeeee....... ja wam chciałam fajna bajkę włączyc a wy sie drzecie......"
Czterolatek natychmiast zamilknie i zacznie prosić.... a dwulatek z czystej ciekawosci uciszy sie rowniez........
Taka moja ostatnia deska ratunku