Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Sierpień miesiącem trzezwości

1111214161719

Komentarz

  • [cite] Katarzyna:[/cite]
    [cite] Majazibi6:[/cite]bardzo lubię i wino i wódkę i porto i koniak...
    O! To coś jak ja! Już myślałam, że na tym forum nie ma kobiet, którym smakują mocniejsze alkohole. To co, umówimy się kiedyś na babską wódkę? Tylko to pewnie po menopauzie jak już żadna z nas nie będzie w ciąży albo karmiąca :wink:
    Hehe... A wahalam się, żeby to napisać, bo tu sami kulturalni:wink:
    Po menopauzie, powiadasz, to jesteśmy umówione!
  • [cite] Olesia:[/cite]Greg - mogą się i świeccy tym zająć oddolnie. Choćby Ty.:wink:
    Olesia, no co Ty!? Tym się powinni zając księża, a nie świeccy. A księża są leniwi, bo posoborowi. Nikt się tym nie zajmie. Trzeba się powiesić. MSPANC :wink:
  • [cite] Majazibi6:[/cite]
    Hehe... A wahalam się, żeby to napisać, bo tu sami kulturalni:wink:
    No, ja też się staram być kulturalna... Nie wychodzi mi? Jak już piję, to też się staram z kulturą. Taką mam intuicję, że mocniejszy alkohol też da się kulturalnie wypić... W błędzie jestem?
    :wink:
  • @Agnieszka63:
    Gdzie w zdaniu:
    "Ja nie piję, ale w pełni zgadzam się z chłopakami, iż picie z kulturom jest najlepszym sposobem walki z pijaństwem."
    znalazłaś informację, iż:
    "Ty natomiast radzisz pić z pijakami z kulturalnie."?

    Nie zgadzam się z opinią, iż "skoro nie piję z pijakami ( ale z trzeźwymi ludźmi) to nie muszę walczyć z pijaństwem".
    Po 1. Nie trzeba być trzeźwym, aby nie być pijakiem.
    Po 2. Jeśli osoba nie pijąca z pijakami nie musi walczyć z pijaństwem, to jaki jest cel krucjaty?

    Napisałaś: "Wtedy ja wyobraziłam sobie siebie siedzącą z ludźmi, którzy nie zachowują umiaru w piciu. A ja w najlepsze piję sobie z nimi kulturalnie."
    Po 1. wskazuje to na fakt, iż oceniasz moje postępowanie wg tego jak wyobrażasz sobie swoje. Jak mniemam z wypowiedzi: "Uciekać tzn. nie przebywać z nimi, bo można samemu zostać pijakiem" nie potrafiłabyś się powstrzymać i w gronie pijaków spadłabyś pod stół?
    Po 2. Taka sytuacja jest jak najbardziej dopuszczalna. Niepijący w takim towarzystwie działa na zasadzie kosmity. Najlepszy przykład daje ten, który pije, wie kiedy pić ma przestać i bawić się dobrze nie pijąc, mimo presji grupy.
  • W pełni zgoda. Oczywiście, kulturalnie. Ja lubię alkohol i kiedy jest z kim to pijemy, żeby było nam przyjemnie, jest to element. Albo smakujemy, bo jest smakowity lub wykwintny. I dlatego, ze lubię i jednocześnie wiem, jakie szkody potrafi przynieść decyduje się na czasową rezygnację:)
  • [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Ja tego nie rozumiem. Zupełnie. Jak można walczyć z alkoholizmem nie piciem czy piciem.
    1. Np. ktoś podjął abstynencję i poszedł na przyjęcie, gdzie będzie podawany alkohol. Na tym samym przyjęciu jest alkoholik, który postanowił nie pić więcej alkoholu. No ale jak tu nie pić skoro wszyscy UMIARKOWANIE piją?!! On też będzie musiał spróbować, co grozi mu wpadnięciem w ciąg alkoholowy. Na szczęście przy tym stole usiadł tez człowiek, który mówi, że nie pije (nasz abstynent!). Zatem nasz alkoholik ma towarzystwo, nie jest sam w swoim postanowieniu!!!

    2. Gdy w towarzystwie pijącym jest choćby jeden abstynent od razu reszta towarzystwa lepiej sie kontroluje i generalnie spożycie alkoholu jest mniejsze niż gdyby wszyscy pili - to bardzo powszechne doświadczenie abstynentów, szczególnie tych, którzy wcześniej w tym samym towarzystwie pili.
  • [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]@Olesia zgadzam się, że nadużywanie alkoholu jest uciążliwe, tylko dalej nie rozumiem co ma do tego moje własne picie lub nie picie? Dla mnie to taka sama decyzja jak jedzenie mięsa lub nie. Wiem że są ludzie uzależnieni od alkoholu sama mam takich w rodzinie i to najbliższej, ale nie widzę żeby moje nie picie czy picie rozwiązywało jakikolwiek problem osobie uzależnionej czy współuzależnionej. Nie widzę w tym żadnego wyrzeczenia ani krzyża. Owszem jeśli mój mąż byłby alkoholikiem i potrzebował mojego wsparcia w niepiciu to wtedy uważam że takie poświęcenie jest celowe, zwłaszcza jak się ma czasem ochotę napić się alkoholu, ale nie widzę sensu w zniewalaniu siebie tylko dlatego że inni są zniewoleni. Naprawdę wolę się pomodlić za kogoś niż wstępować do krucjaty bo dla mnie nie ma to sensu czy podpiszę cokolwiek czy nie.
    Natomiast uważam że krucjata jest dobra dla ludzi którzy problem z alkoholem mają. Wtedy jest to świadectwem.


    Nie zniewalam siebie w ten sposób, ale ufam, że Bóg z tego mojego wyrzeczenia wyprowadzi dobro - nie robię tego sobie a muzom ani sztuka dla sztuki.
    Ja nie podpisywałam krucjaty.

    I jeszcze coś do wszystkich umniejszających wartość i sens niepicia - dla mnie uporczywe deprecjonowanie niepicia mojego i innych osób jest wysoce bulwersujące i smutne i dowodzi, że nie ma tolerancji dla inności w tym względzie nie mówiąc o akceptacji i zrozumieniu.
    Nawet tutaj.:sad:
    Tak, jakbyśmy byli nienormalni, że nie pijemy alkoholu.
  • @Namor
    Już wszystko wcześniej wytłumaczyłam. Nie będę się powtarzać.

    Ten, kto pije z umiarem, niech sobie pije, ale nie mówmy, że taki człowiek walczy z pijaństwem.
  • [cite] Namor:[/cite]@Agnieszka63:

    Nie zgadzam się z opinią, iż "skoro nie piję z pijakami ( ale z trzeźwymi ludźmi) to nie muszę walczyć z pijaństwem".
    Po 1. Nie trzeba być trzeźwym, aby nie być pijakiem.
    Po 2. Jeśli osoba nie pijąca z pijakami nie musi walczyć z pijaństwem, to jaki jest cel krucjaty?


    Celem nie jest walka, ale pomoc i przykład - takie jest moje zdanie.
  • Jednak walka też, bo za pijaństwem stoi diabeł:devil:
  • [cite] Odrobinka Leśna:
    Natomiast uważam że krucjata jest dobra dla ludzi którzy problem z alkoholem mają. Wtedy jest to świadectwem.


    Czyli całkowite niepicie nie jest świadectwem i MUSZĘ zacząć pic kulturalnie, aby się nim stać...???
    A najlepiej stać się alkoholikiem i wtedy podpisać krucjatę...???
    :bj::bj::bj:
  • @Agnieszka ad 1 masz rację
    ad2 Nie zauważyłam takiego czegoś. Wszystko zależy od towarzystwa. Miewałąm różne gdzie nie piłam a innym wcale to nie przeszkadzało.
    Mnie chodzi o to że wyrzeczenie kojarzy mi się z ofiarowaniem czegoś co ma wartość.
    Ja nie umniejszam roli niepijących zwłaszcza w Polsce, ale nie rozumiem jakie to wyrzeczenie niepicie skoro mnie nic nie kosztuje.
    Ja nie piję nie dlatego żeby być czy nie być świadectwem. I nie uważam że całkowita abstynencja poza uzasadnionymi przypadkami cokolwiek zmienia. Po prostu nie mam takiej potrzeby (picia alkoholu) i tyle. I nie widzę większego sensu udawania że z mojej strony jest to jakiekolwiek wyrzeczenie. I robienia wokół tego jakiejś wartości. Dla mnie to nie ma wartości.
    Wartość ma dla mnie jeśli odmówię picia choćby na takiej imprezie jak wzmiankowana przez Agnieszkę63. Albo nie poddam się presji otoczenia które mnie do tego namawia.
    Wiecie ja nigdy nie byłam usilnie do picia namawiana i nie czułam się prześladowana z tego powodu że nie piję. Po prostu jest to moja decyzja a jak ktoś jej nie umie uszanować to dziękuję za imprezowanie w takim towarzystwie. Po prostu wychodzę.
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]Już wszystko wcześniej wytłumaczyłam.
    Szkoda, że nie na forum:tooth:
    Ten, kto pije z umiarem, niech sobie pije, ale nie mówmy, że taki człowiek walczy z pijaństwem.
    Na pewno bardziej niż ten, który ucieka przed pijakami i unika ich towarzystwa.
  • Obawiam się, że gdybym napisała otwarcie, że mnie kosztuje, znowu znalazłby się inny powód, aby napisać, że to nic nie warte. :confused:

    Nie będę piła alkoholu tylko dlatego, aby udowodnić, że moje wyrzeczenie ma wartość - jestem przekonana, że w oczach Bożych ma.
    Inni niech robią jak chcą.
  • Oj, czytam, że temat alkoholowy i czasowej abstynencji rozbudził wiele emocji. Widać, że coś jest na rzeczy, że coś w nas ten temat porusza. Jak walczyć z nałogami? Może przez pracę nad sobą? Przez psychoterapię, gdy konieczna, żeby nie trzeba było się odurzac i uciekać przed życiem w jakiekolwiek uzależnienia?
    Czy sądzicie, że skłonność do uzależnień jest dziedziczna?
  • Uzależnienia od netu, tv, seriali, gier komputerowych, hazardu, zakupów, obżarstwa, może aż tak nie degradują jak picie, ale też szkodzą samemu uzależnionemu, rodzinie. Ludzie popadają wtedy często w długi, rozluźnia się rodzina itp.
  • [cite] AgaMaria:[/cite]Czy sądzicie, że skłonność do uzależnień jest dziedziczna?
    Sądzę, że coś może być na rzeczy...
  • zapewne ... Tylko czy jest to dziedziczenie przez geny czy przez wychowanie?
  • AgaMaria, dziedziczy się skłonności. Do uzależnień w ogóle. Pracowałam z dziećmi ludzi uzależnionych i zupełnie inaczej wchodzą w nałogi niż dzieci z rodzin gdzie nie ma uzależnień. Mnie pierwszy papieros też smakował bardzo. A cała rodzina mojego taty jest mocno uzależniona od papierosów. Tak samo z alkoholem. Teraz nie palę ale mam takie okresy że mnie do palenia ciągnie.
    Osobiście myślę to walczyć z takimi uzależnieniami wśród młodzieży i dzieci można przez profilaktykę szeroko rozumianą. A już najbardziej przez organizowanie takiej grupy rówieśniczej, która będzie alternatywą wobec osób o odmiennych przekonaniach. Żeby dzieci miały oparcie wśród rówieśników. Zło bardzo dobrze się sprzedaje, a w Polsce imprezowanie kojarzy się większości z alkoholem i innymi używkami.

    Największy wpływ masz oczywiście na siebie a potem do pewnego momentu na swoje dzieci. Jeśli nie pokażesz dzieciom przez własny przykład że alkohol jest zbędny do zabawy to dziecko ci nie uwierzy. Bo dzieci nas naśladują. Później jest coraz trudniej.
    Ja pochodzę z takiego środowiska że szkoda gadać. Do mojego rodzinnego miasta przyjeżdżają ludzie po to żeby się bawić bo to miasteczko turystyczno- uzdrowiskowe. Więc tam jest jeszcze trudniej zawalczyć o młodego człowieka, bo na co dzień styka się z kompletnym brakiem moralności, pijaństwem i wymaga to dużej ilości modlitwy, cierpliwości... W sezonach turystycznych jest tam pełno ludzi którzy nie potrafią jednego wieczora spędzić bez alkoholu. Nie ma takiego lokalu gdzie by nie był sprzedawany alkohol, a lokali jest mnóstwo, dodatkowo w lecie są jeszcze ogródki piwne.

    @Olesia ja nie umniejszam twojego poświęcenia. Jeśli ciebie to kosztuje cokolwiek to jest to wyrzeczenie. W moim przypadku nie jest i tyle w temacie.
  • Wracając jeszcze na chwilę do tematu trzeźwości i umiaru... Co powiedzieć o zakonach które chlubią się sprzedażą wina i piwa własnej produkcji? Czy to do końca jest złe?
  • A co z takimi Benedyktynami serwującymi 40% "Benedyktynkę od siedmiu boleści", mniam, mniam?
  • @juka - a nie masz poczucia (może popartego wiedzą jakąś fachową :wink:), że pewne konfiguracje osobowościowe (tudzież temperamentalne, bo ja, jako niby behawiorysta o osobowości mówić nie powinnam :wink:), jednak predysponują do nałogów? A temperametnt wszakże dziedzicznie jest uwarunkowany. No, przynajmnej w ok. 50% :wink:
  • determinacja genetyczna czyni leczenie bezcelowym ... Może dlatego tylko ok. 10 procent alkoholików wychodzi z alkoholizmu. I to tylko 10 procent spośród tych, którzy udali się na leczenie.
  • [cite] Spioch:[/cite]determinacja genetyczna czyni leczenie bezcelowym ...
    Nie widzę zwiazku między determinacją genetyczną a skutecznością leczenia. Fakt, że ktoś ma genetycznie uwarunkowane skłonności do jakiegoś zaburzenia (o ile tak jest) wcale nie świadczy o tym, że nie da się tego zaburzenia leczyć.
  • Też tak myślę. Poza tym dziedziczy się skłonności a nie zachowania. Zachowań się uczy. Skoro dziedziczy się skłonności do chorób psychicznych to coś może być na rzeczy jeśli chodzi o alkoholizm, w końcu to też choroba o podłożu psychicznym.
    Przecież gdyby to było takie proste to każdy nadużywający alkoholu zostawałby alkoholikiem a palący papierosy nałogowcem.
    A tutaj granica jest bardzo płynna.
  • słusznie ... powinienem napisać nie bezcelowym a mało skutecznym.
  • Dla pocieszenia. A propos tematu głównego:

    Z dziesięć lat temu wybrałam się w niedużym mieście do eleganckiej restauracji z gościem z Francji. W sierpniu. Gość poprosił o piwo. Kelnerka odpowiedziała mu, że ze względu na apel biskupów szef nie zezwolił na podawanie alkoholu klientom w sierpniu. Gość z Francji był pozytywnie zaskoczony.

    PS. Właściciel był członkiem Stowarzyszenia Rodzin Katolickich.
  • Olesia, myślę, że bierzesz tę dyskusję i wszystkie w niej padające argumenty zbyt osobiście.
    Ja nie zauważyłam, żeby ktokolwiek deprecjonował Twoje postanowienie, albo próbował Cię przekonywać, że źle robisz.
    Dla mnie każdy, kto wyrzeka się alkoholu całkowicie z myślą o drugim człowieku zasługuje na wielki szacunek. Każdy, kto w jakikolwiek sposób pomaga alkoholikowi uporać się z nałogiem i wytrwać w abstynencji- zasługuje na szacunek.
    Nie rozumiem jednak tych, którzy chcieliby wepchnąć wszystkich do jednego worka. Nie każdy pijący alkohol sporadycznie będzie miał z nim problem. Dla mnie to, co ktoś napisał, że zabrania dzieciom przechodzić koło półek z alkoholem to już obsesja jakaś! Nie chce mi się szukać, kto to napisał, ale może na znak protestu niech przestanie robić w tym sklepie zakupy? Są przecież sklepy, w których nie prowadzi się sprzedaży alkoholu? A co z papierosami? Toż to jest dopiero zaraza! A są w każdej kasie w supermarkecie...
    I jeszcze jedno.
    Uważam, że alkoholik, który wychodzi z nałogu absolutnie nie powinien przychodzić na uroczystości, na których będzie podawany alkohol. Przecież alkoholizm to choroba, czyż nie? No to jak mam słabe serce, to nie lezę w góry, jak mam skłonność do alergii na słońce to unikam przebywania na nasłonecznionym terenie. To samo dotyczy alkoholika. To nie otoczenie ma się dostosować, bo to on ma problem, nie otoczenie.

    W naszej wspólnocie jest co najmniej czworo niepijących alkoholików. Dopóki wychodzili z choroby- nie przychodzili na agapy, bo wiadomo było, że będzie tam wino. Symbolicznie, ale będzie. Teraz, po latach, gdy już czują się pewniej, mamy zasadę- wino jest, oni są na agapie, ale każdy z nas wie, że ci ludzie są chorzy i nikt nie odważyłby się podać któremuś z nich kieliszka z winem. A gdyby sam wziął- każdy by mu go zabrał. Czasem jest tak, że dana osoba nagle poczuje się źle przy stole, na którym stoi wino- wtedy ta osoba wychodzi.
    Ona, nie my!
    To oni muszą się nauczyć żyć w świecie, w którym czekają ich pokusy. Wspólnota jest dla nich grupą wsparcia, miejscem, w którym mogą się uczyć na nowo kontrolować swoje popędy.
    Tę samą zasadę stosuję w domu- jeśli któraś z tych osób przychodzi do nas pytamy, czy my i pozostali obecni możemy się napić wina do kolacji. Jeśli ten ktoś mówi, że wolałby, żeby alkohol dziś nie stał na stole- oczywiście go nie stawiam. Ale czasem możemy normalnie napić się wina w jego obecności i nie ma z tym problemu. Tego nauczyli nas współmałżonkowie tych osób uzależnionych i tego się trzymamy.
  • Wiedziałam, że ktoś tak w końcu napisze. :wink:
    Nie, nie miałam zamiaru odbierać niczego osobiście.
    Zbyt często jednak spotykam się z tymi argumentami i zawsze wówczas, gdy wspomnę w kontekście rozmowy o tym, że nie piję wcale.
    Zdziwiło mnie takie zacietrzewienie tutaj.

    Co do reszty - zgadzam się z Tobą całkowicie.
  • Olesiu, może nie czujemy się na siłach na całkowitą abstynencję, tochę Ci zazdrościmy samozaparcia i stąd taki ton? :wink:
    A poważnie... jeśli, ktoś wcale nie pije, to chylę czoła. Jeśli ktoś pije okazjonalnie i odrobinę, to też nie ma problemu...
    Problem jest, gdy się nakłania itp. Gdy każda rozmowa krąży wokół napicia, niepicia i gdy bez alko nie ma dobrej zabawy, to są sytuacje, gdy zęby bolą :confused:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.