późno trafiłam na ten wątek, dobrze że wypłynął. Uwielbiam plany, zazwyczaj mój kalendarz plecakowy- torebkowy pękał w szwach od planów, list itd. Jak się mieliśmy przeprowadzać, miałam już wszystkie możliwości i ustawienia mebli zaplanowane w kalendarzu. Co z tego, jeśli mąż zamiast na tydzień, wyjechał na ponad miesiąc, a internet podłączyli po 6 miesiącach? Listy i plany robię czasem nawet na luźnych kartkach, bo liczy się zrobienie planu, a nie jego realizacja. Próbowałam różnych programów, excelów, kalendarzy gugla itd, nie działa. @Haku, czy Ty jeszcze masz te słynne pliki? Mogłabyś przesłać? Może to mi pomoże... Tym badziej, że dostałam pilną, dużą pracę, a jak sobie próbkę zrobiłam, to minimalizując czas na sprzątanie, gotowanie i nie-niezbędne zajmowanie się rodziną, wyszło mi, że przed kompem mogę spędzić.... 1,5h dziennie....
Jeszcze w tym roku nie zakupiliśmy sciennego kalendarza, troche mi brakuje.
Apolonio, jeśli nie zależy Ci na wielkiej tegoż kalendarza urodzie mogę Ci wysłać mój do wydruku. Jest eko (bo zwykły papier na pewno może iść na makulaturę), dobry dla potomków (bo można sobie pokolorować) i edukacyjny wybitnie (zaznaczeni co fajniejsi święci). Tylko trochę jakby niedorobiony, ale można wszak go udoskonalić Jakbyś chciała, napisz na azyl.dla.gryzoni@gmail.com
Listy i plany robię czasem nawet na luźnych kartkach, bo liczy się zrobienie planu, a nie jego realizacja.
@quoda, jutro odgrzebię starego laptopa i wydobędę z niego pliki, wówczas okaże się co mam, a czego nie mam.
Rozmyślam obecnie nad systemem ograniczenia funduszy żywieniowych. Obecne kalkulacje dowodzą, że powinniśmy zejść poniżej 400zł za jedzenie i chemię miesięcznie. Jakieś 3 lata temu trzymaliśmy reżim 280zł (70zł/tyg), no ale wówczas było nas mniej nieco i ceny były też niższe.
Rozmyślam obecnie nad systemem ograniczenia funduszy żywieniowych. Obecne kalkulacje dowodzą, że powinniśmy zejść poniżej 400zł za jedzenie i chemię miesięcznie. Jakieś 3 lata temu trzymaliśmy reżim 280zł (70zł/tyg), no ale wówczas było nas mniej nieco i ceny były też niższe.
Te 400zł to na osobę czy rodzinę? Nam tyle na tydzień wychodzi na 3 osoby...(w tym pampersy i mm) a jeszcze mąż w pracy je obiad(a w domu drugi na kolacje) .
No właśnie z mm się zastanawiam, bo młoda jeszcze je i nie wiem czy je wrzucać w jedzenie czy w lekarstwa :-? Młoda jest na wielorazówkach, więc zużywamy paczkę pieluch dużą za 25zł na miesiąc. Z proszkiem podobnie.
Haku...tak robiłam tylko/aż do czwartego dziecka włącznie.....teraz czasu brak na takie biurokracje...ale czasem tesknię....pozostał mi zeszycik z opisem śmiesznych scen, zdarzeń, dialogów....czyli taki dowcip dnia codziennego...ale nie prowadzę go tak regularnie i skrupulatnie jak kiedyś.....
Haku, ja system mam podobny tylko zamiast zeszytów mam seregator mały i zakładki, można kartki dołożyć lub wyjąć a w koszulkę też coś włożyć jak trzeba.
ja sobie nawet po wczorajszym przeczytaniu zrobiłam PLAN. na dziś. o zaplanowanym czasie udało mi się wstać i wypić kawę. reszta - kilkugodzinna obsuwa.ale to i tak sukces
Ja uwielbiam robić listy, plany, itp. Tyle że rzadko są realizowane. Ale sama czynność planowania sprawia, że wydaje mi się (podkreślam "wydaje mi się"), że panuję nad swoim życiem. Jedyne, co udaje mi się zrealizować, to jakieś plany kulinarne. Uwielbiam wyzwania typu "trzydaniowy obiad na 15 osób" Rozpisuję sobie plan, co i kiedy przygotowuję. A przy gościach to już "samo się robi"
Dla mnie najgorszym czynnikiem w planowaniu są elementy ludzkie niezaplanowane czyli głównie mąż, który ma inne plany i, jako głowa rodziny, stara się je narzucić. Ale są dni kiedy realizuję wszystkie punkty, pięknie je sobie skreślam i czuję się taka mega spełniona, jakbym patrząc na zachód słońca nad jeziorem, pykała w spokoju fajkę...
Ja uwielbiam robić listy, plany, itp. Tyle że rzadko są realizowane. Ale sama czynność planowania sprawia, że wydaje mi się (podkreślam "wydaje mi się"), że panuję nad swoim życiem. Jedyne, co udaje mi się zrealizować, to jakieś plany kulinarne. Uwielbiam wyzwania typu "trzydaniowy obiad na 15 osób" Rozpisuję sobie plan, co i kiedy przygotowuję. A przy gościach to już "samo się robi"
Też uwielbam I też wydaje mi się
I też znam to megaspełnienie
(cóż, zdaje się, że właściwy bigos chyba nie dotrwa do piątku, ale w zamrażalniku jest jeszcze wersja postna ) )
i budzi we mnie refeksję- "jakim sposobem zyje i nie zgubiłam jeszcze zadnego z dzieci?":)
a tak serio- zazdroszcze i podziwiam:)
Mam podobnie
ale mam też jeszcze taką sklerozę, że mam wrażenie, że kiedyś się zgubię w drodze z centrum do domu, no chyba, ze na czas mąż wszyje mi w garderobę wierzchnią łatkę z adresem
Odkopałam, przeczytałam jednym tchem, energicznie zamknęłam laptopa i rzuciłam się do sprzątania - zaległe porządki wieczorem - hmmm.... tego jeszcze nie było! Ale na dziś wystarczy.
Proszę podeślijcie mi ten sławny plan systemowy Haku, bo autorki nie śmiem niepokoić i głowy teraz zawracać ^:)^ Zamierzam zrobić z niego prywatny użytek a może wystarczyłoby mi odłączyć internet i plany nie będą potrzebne )
Komentarz
Listy i plany robię czasem nawet na luźnych kartkach, bo liczy się zrobienie planu, a nie jego realizacja.
Próbowałam różnych programów, excelów, kalendarzy gugla itd, nie działa.
@Haku, czy Ty jeszcze masz te słynne pliki? Mogłabyś przesłać? Może to mi pomoże...
Tym badziej, że dostałam pilną, dużą pracę, a jak sobie próbkę zrobiłam, to minimalizując czas na sprzątanie, gotowanie i nie-niezbędne zajmowanie się rodziną, wyszło mi, że przed kompem mogę spędzić.... 1,5h dziennie....
Jakbyś chciała, napisz na azyl.dla.gryzoni@gmail.com
Aj law juuuuuu!!!
jutro odgrzebię starego laptopa i wydobędę z niego pliki, wówczas okaże się co mam, a czego nie mam.
Rozmyślam obecnie nad systemem ograniczenia funduszy żywieniowych. Obecne kalkulacje dowodzą, że powinniśmy zejść poniżej 400zł za jedzenie i chemię miesięcznie. Jakieś 3 lata temu trzymaliśmy reżim 280zł (70zł/tyg), no ale wówczas było nas mniej nieco i ceny były też niższe.
:-? Młoda jest na wielorazówkach, więc zużywamy paczkę pieluch dużą za 25zł na miesiąc. Z proszkiem podobnie.
Dobrze, że mam gar bigosu, zakładam, że do końca karnawału starczy
BTW musimy się spotkać :P
jutro będę grzebać, to i Tobie wyślę (choć będziesz musiała walutę zmienić :P)
i budzi we mnie refeksję- "jakim sposobem zyje i nie zgubiłam jeszcze zadnego z dzieci?":)
a tak serio- zazdroszcze i podziwiam:)
Jedyne, co udaje mi się zrealizować, to jakieś plany kulinarne. Uwielbiam wyzwania typu "trzydaniowy obiad na 15 osób"
Rozpisuję sobie plan, co i kiedy przygotowuję. A przy gościach to już "samo się robi"
Ale są dni kiedy realizuję wszystkie punkty, pięknie je sobie skreślam i czuję się taka mega spełniona, jakbym patrząc na zachód słońca nad jeziorem, pykała w spokoju fajkę...
I też znam to megaspełnienie
(cóż, zdaje się, że właściwy bigos chyba nie dotrwa do piątku, ale w zamrażalniku jest jeszcze wersja postna ) )
bo moje króle by chrupały ze smakiem
uwaga, naklejki z luster podobno dobrze schodzą pod wpływem... majonezu! ktoś spróbuje? (mnie jeszcze nie dotyczy)