A ja dopiero przeczytałam i żałowałam, że tak późno. Pamiętam jednak o tej mszy św. w Górze Kalwarii i, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, postaram się wybrać.
We wtorek ostatecznie ma być przewieziona do CZD. A dziś miała inwazję odwiedzających-śmiejemy się, że grafok powinniśmy zrobić grafik Weronika była chyba najbardziej zainteresowana koleżanką z klasy, której buzia się nie zamykała- słuchała z taką uwagą...:bigsmile:
Mnie znów zwątpienie dopada...Przed tym przeniesieniem do CZD. Wydaje mi się, że Weronika jest w kiepskim stanie psychicznym...A tu kolejny szpital i to pewnie na dłuuugo. Może jednak trzeba było wziąć ją na kilka dni do domu?
Ferie się skończyły...Julia została. Nadal na słowo przedszkole wpada w histerię.
Np. z tego,że Ola jest na tyle silna,że może wrócić do szkoły , ( dziewczynki z klasy cieszą się naprawdę bardzo a bardzo), i że potrafi się śmiać i żartować.
Także z tego,że macie kontakt z Weroniką,bo rozumiem ,że tak jest , i że jej stan jest stabilny. I że będzie się on poprawiał,choć na pewno wymaga to czasu, kompetentnych specjalistów ( wymodlimy to).
Małgosiu - jak się przeczyta wieści po około dwutygodniowej przerwie, to naprawdę widać duże postępy u Weroniki
Na dodatek, jak piszesz ciągle nie brakuje chętnych do pomocy, do modlitwy - widać więc że to wielkie poruszenie wśród ludzi trwa - dzieje się wiele dobra wokół Was.
I jeszcze patrząc na Twoją wiarę, na to jak przeżywasz to wszystko w obecności Boga - buduje się nasza wiara.
Wiem, że pewnie często nie czujesz się wcale mocna, że nie rozumiesz dlaczego akurat Was to spotkało, że bardzo trudno jest patrzyć na Iskierkę, która nie może się poruszyć, choć przecież Ty jej dałaś życie, dałaś wszystko by mogła biegać, skakać, śmiać się ... to naprawdę jest ponad siły matki ... Cieszymy się jednak, że wciąż jesteś tu z nami i że pozwalasz nam wesprzeć Was choćby cichym westchnieniem modlitewnym. Twoje świadectwo buduje naszą wiarę w Boga - te cytaty, które nam czasem tu podsyłasz przypominają, co jest w życiu najważniejsze i jak wielka jest miłość Boga do nas ludzi.
Wiadomościami ciągle zachęcasz nas byśmy nie ustawali w modlitwie, wielu z nas jeszcze nigdy się nie modliło tyle, co teraz za Waszą sprawą, więc cieszy każda najmniejsza oznaka poprawy u Was wszystkich, a u Weroniki szczególnie.
[cite] Małgorzata32:[/cite]Ale talk naprawdę to z czego się cieszycie???
Z wszystkich dobrych wieści. Naprawdę mogłoby być o wiele gorzej.
Wszystkie wiadomości od Pani i tych, którzy mają z Państwem bezpośredni kontakt układają się w pięknie rosnącą funkcję. Na pewno Wasze trudności są niewyobrażalne dla np. mnie, a i npl robi swoje widząc, ile modlitwy wzbija się ku niebu z powodu Państwa wypadku. Tego można mieć dość, można zwątpić pod natłokiem chwilowych okoliczności. Ale jeśli nie przestaniecie, nie przestaniemy, walczyć, one pozostaną złym wspomnieniem.
Powiem tak: Ja wiem, że są postępy...I cieszę się z tego. Cieszę się, że jest taka pomoc- bez niej byłoby o wiele trudniej... Ale to nie zmienia faktu, że Weronika nadal jest w ciężkim stanie. I nawet choćby nie wiem jak każdy chciałby pomóc to to nie zmieni rzeczywistości, wobec której jesteśmy bezradni... Bo co z tego, że rokowania są dobre? Co z tego, że medycyma zna przypadki, kiedy ludzie wychodzą bez szwanku z jeszcze większych urazów? Co z tego, skoro, nie oszukujmy się- moje dziecko jest KALEKĄ? I gdzie jest powiedziane, że to przypadkiem nie jest szczyt jej możliwości i, że w takim stanie może pozostać już do końca życia???
Ludzie, zrozumcie, ja miałam zupełnie zdrowe dziecko! A wy mi mówicie, że teraz mam się cieszyć z tego co mam...
Może Wam jest łatwiej spojrzeć z dystansu...Ale nikt z Was nie jest w stanie poczuć tego, co ja czuję, kiedy patrzę w jej oczy...
A dziś np usłyszałam (w dobrej wierze zresztą), że za mało mnie los doświadczył... I, że za mało we mnie pokory... I szlag mnie trafia na takie słowa... I się pytam tych wszystkich mądrych ludzi- Kto z Was chciałby się zamienić???
I mówię Jezusowi "Ty się tym zajmij!" I to samo w sprawie Weroniki powtarza tysiące osób... I w uszach brzmią mi słowa obietnicy: "Gdzoe dwaj albo trzej zebrani w imię moje o coś zgodnie prosić będą, tego wszystkiego użyczy im Ojciec..." (piszę z pamięci). I co z tego? Jak ta obietnica ma się do rzeczywistości??? Co chociażby mówić tym dzieciom, którzy modlą się o uzdrowienie Weroniki?
Ach i Wy mi wszyscy piszecie o świadectwie mojej wiary...A ja mam wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. Bo, jak wiadomo wiara potrafi góry przenosić... A skoro nie jest w stanie tej góry poruszyć, to jaki z tego wniosek??? Mam wrażenie, że ta wiara jest niewystarczająca...I przez to blokuje wyzdrowienie Weroniki
Przepraszam,jeśli byłam niedelikatna.
Niestety wiem,co znaczy stanie nad szpitalnym łóżkiem dziecka walczącego o życie.Dziecka,ktore kilka dni wcześniej biegało i śmialo się wesoło.I myślę ,że niejedna osoba na tym forum to przeżyła i dlatego stara się pomóc,jak tylko może.Czasem jednak trafia z tym wsparciem jak kulą w płot.
Komentarz
A w ogóle to Weronika znów taka jakby mniej kojarząca ostatnio
Origami ,to ja wezme jedna koronke z tych pieciu
We wtorek ostatecznie ma być przewieziona do CZD.
A dziś miała inwazję odwiedzających-śmiejemy się, że grafok powinniśmy zrobić grafik
Weronika była chyba najbardziej zainteresowana koleżanką z klasy, której buzia się nie zamykała- słuchała z taką uwagą...:bigsmile:
Szkoda, że tak krótko się widziałyśmy
Mnie znów zwątpienie dopada...Przed tym przeniesieniem do CZD. Wydaje mi się, że Weronika jest w kiepskim stanie psychicznym...A tu kolejny szpital i to pewnie na dłuuugo.
Może jednak trzeba było wziąć ją na kilka dni do domu?
Ferie się skończyły...Julia została. Nadal na słowo przedszkole wpada w histerię.
Gdy je, po przerwie, poczytałam w większej ilości, to bardzo mnie ucieszyły. Wracam wiec z modlitwą za Was wszystkich +++
Także z tego,że macie kontakt z Weroniką,bo rozumiem ,że tak jest , i że jej stan jest stabilny. I że będzie się on poprawiał,choć na pewno wymaga to czasu, kompetentnych specjalistów ( wymodlimy to).
Na dodatek, jak piszesz ciągle nie brakuje chętnych do pomocy, do modlitwy - widać więc że to wielkie poruszenie wśród ludzi trwa - dzieje się wiele dobra wokół Was.
I jeszcze patrząc na Twoją wiarę, na to jak przeżywasz to wszystko w obecności Boga - buduje się nasza wiara.
Wiem, że pewnie często nie czujesz się wcale mocna, że nie rozumiesz dlaczego akurat Was to spotkało, że bardzo trudno jest patrzyć na Iskierkę, która nie może się poruszyć, choć przecież Ty jej dałaś życie, dałaś wszystko by mogła biegać, skakać, śmiać się ... to naprawdę jest ponad siły matki ... Cieszymy się jednak, że wciąż jesteś tu z nami i że pozwalasz nam wesprzeć Was choćby cichym westchnieniem modlitewnym. Twoje świadectwo buduje naszą wiarę w Boga - te cytaty, które nam czasem tu podsyłasz przypominają, co jest w życiu najważniejsze i jak wielka jest miłość Boga do nas ludzi.
Wiadomościami ciągle zachęcasz nas byśmy nie ustawali w modlitwie, wielu z nas jeszcze nigdy się nie modliło tyle, co teraz za Waszą sprawą, więc cieszy każda najmniejsza oznaka poprawy u Was wszystkich, a u Weroniki szczególnie.
przeczytaj Agę72, to są małe ziarenka dobrych nowin i cieszą bardzo.
Gośka bo Cię wezmę na kolano, Nie masz się z czego cieszyć
Nie poddawaj się!!!!!
Ogoniasty podsuwa te myśli, jest trudno na pewno, ale jest się z czego cieszyć:bigsmile:
Wszystkie wiadomości od Pani i tych, którzy mają z Państwem bezpośredni kontakt układają się w pięknie rosnącą funkcję. Na pewno Wasze trudności są niewyobrażalne dla np. mnie, a i npl robi swoje widząc, ile modlitwy wzbija się ku niebu z powodu Państwa wypadku. Tego można mieć dość, można zwątpić pod natłokiem chwilowych okoliczności. Ale jeśli nie przestaniecie, nie przestaniemy, walczyć, one pozostaną złym wspomnieniem.
(reload)
+++
Ja wiem, że są postępy...I cieszę się z tego. Cieszę się, że jest taka pomoc- bez niej byłoby o wiele trudniej...
Ale to nie zmienia faktu, że Weronika nadal jest w ciężkim stanie. I nawet choćby nie wiem jak każdy chciałby pomóc to to nie zmieni rzeczywistości, wobec której jesteśmy bezradni...
Bo co z tego, że rokowania są dobre? Co z tego, że medycyma zna przypadki, kiedy ludzie wychodzą bez szwanku z jeszcze większych urazów? Co z tego, skoro, nie oszukujmy się- moje dziecko jest KALEKĄ? I gdzie jest powiedziane, że to przypadkiem nie jest szczyt jej możliwości i, że w takim stanie może pozostać już do końca życia???
Ludzie, zrozumcie, ja miałam zupełnie zdrowe dziecko! A wy mi mówicie, że teraz mam się cieszyć z tego co mam...
Może Wam jest łatwiej spojrzeć z dystansu...Ale nikt z Was nie jest w stanie poczuć tego, co ja czuję, kiedy patrzę w jej oczy...
A dziś np usłyszałam (w dobrej wierze zresztą), że za mało mnie los doświadczył... I, że za mało we mnie pokory...
I szlag mnie trafia na takie słowa...
I się pytam tych wszystkich mądrych ludzi- Kto z Was chciałby się zamienić???
I to samo w sprawie Weroniki powtarza tysiące osób...
I w uszach brzmią mi słowa obietnicy: "Gdzoe dwaj albo trzej zebrani w imię moje o coś zgodnie prosić będą, tego wszystkiego użyczy im Ojciec..." (piszę z pamięci). I co z tego? Jak ta obietnica ma się do rzeczywistości???
Co chociażby mówić tym dzieciom, którzy modlą się o uzdrowienie Weroniki?
Mam wrażenie, że ta wiara jest niewystarczająca...I przez to blokuje wyzdrowienie Weroniki
I naprawdę mam tego DOŚĆ!
A dziś od rana nic tylko
Niestety wiem,co znaczy stanie nad szpitalnym łóżkiem dziecka walczącego o życie.Dziecka,ktore kilka dni wcześniej biegało i śmialo się wesoło.I myślę ,że niejedna osoba na tym forum to przeżyła i dlatego stara się pomóc,jak tylko może.Czasem jednak trafia z tym wsparciem jak kulą w płot.