[cite] Małgorzata32:
Marto, dziękuję..
Jednak chodzenie po wodzie to dla mnie nadal abstrakcja!
Pewnie dlatego, że już nie raz się topiłam...
Wczoraj słuchałam kazania ks. Pawlukiewicza na temat tego fragmentu Ewangwelii z Piotrem chodzącym po wodzie... I tak bardzo utkwiło mi w głowie, to co On podkreślał, że nAjważniejsze, ze mamy sie nie wstydzić naszej słabości, lęku, strachu, nie powinnismy się za to obwiniać. Musimy tylko pamiętać by na tym nie poprzestać, tylko wołać, tak jak topiący się Piotr- Jezu! ratuj mnie!
A On... "natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go".
Jak to dobrze, Małgosiu, że znalazłaś tam ludzi, którzy potrafią "rozmawiać" z Weroniką, no i z Wami. Jaka to ulga spotkać ludzi mówiących "tym samym językiem". Z którymi można rozmawiać o Bogu, o własnych lękach, radościach i bólu.
Nie ustaję w modlitwie!
Wiesz, kiedy Weronika wróci do zdrowia, będzie zaskoczona, kiedy ludzie będą jej dziękować i mówić, jak wiele jej zawdzięczają.
Mnie również cieszą te dobre wieści. Tak powinno być w każdym szpitalu. Teraz to się dopiero zacznie prawdziwa rehabilitacja. Pamiętamy o Was i wspieramy modlitwą .
MamoOli dokładnie: tak powinno być w każdym szpitalu uśmiech, ludzkie traktowanie, informowanie to nic nie kosztuje, a daje tak wiele pacjentom i ich rodzinom :bigsmile:
Smutno mi dziś z powodu Weroniki...
To znaczy dokładnie z takiego powodu, że będąc rodzina wielodzietną nie jesteśmy w stanie zapewnić jej należytej opieki. Tak się składa, że wiekszość dzieci leży tam z rodzicami.
A Ona biedna sama...My tylko wpadamy do niej. Mąż zwykle jest kilka godzin w ciągu dnia, ja raczej wieczorami...W sumie to niewiele...
A jak Zbyszek wróci po niedzieli do pracy, będzie jeszcze trudniej... Powiem szczerze, że zupełnie sobie tego nie wyobrażam...
A przecież wiadomo, jak ważna dla chorego dziecka jest obecnośc bliskich...
Ale pewnych okoliczności nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Czy wolno to robić Weronice?
Małgosia dobrze, że piszesz my się mobilizujemy. Jedni mogą w działaniu, inni w modlitwie i damy radę. Weroniczka wie, że jakbyś mogła to byś jej gwiazdkę z nieba dała. Zobaczysz będą takie dni, że będziesz mogła więcej z nią pobyć spokojnie.
[cite] Małgorzata32:[/cite]Smutno mi dziś z powodu Weroniki...
To znaczy dokładnie z takiego powodu, że będąc rodzina wielodzietną nie jesteśmy w stanie zapewnić jej należytej opieki. Tak się składa, że wiekszość dzieci leży tam z rodzicami.
A Ona biedna sama...My tylko wpadamy do niej. Mąż zwykle jest kilka godzin w ciągu dnia, ja raczej wieczorami...W sumie to niewiele...
A jak Zbyszek wróci po niedzieli do pracy, będzie jeszcze trudniej... Powiem szczerze, że zupełnie sobie tego nie wyobrażam...
A przecież wiadomo, jak ważna dla chorego dziecka jest obecnośc bliskich...
Ale pewnych okoliczności nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Czy wolno to robić Weronice?
Ale te inne dzieci, to też Wasze dzieci, prawda?
Rozumiem i nie rozumiem Twojego poczucia winy. Pozostałym Twoim dzieciom tez należy się opieka, a Ty musisz dzielić siebie między Weronikę i innych, tak było i wcześniej, prawda?
Komentarz
Córka mojej koleżanki chorowała kiedyś na raka i tez przebywała w CZD. Koleżanka bardzo dobrze mówi o tym szpitalu.
OT (bardzo OT): książka dotarła?
Ale biorąc pod uwagę funkcjonowanie naszej poczty szybko się jej nie spodziewam.
Kiedyś jedną wysłałam zwykłym listem i też wróciła... po roku.
Chyba muszę zadać stosowne pytanie w stosownym wątku pozostałym osobom.
Żeby tu nie zaśmiecać.
Małgosiu, Bogu dzięki za takie wieści od Was
zostałaś pocieszona i umocniona, a Wasze dziecko jest w dobrych rękach :bigsmile:
Chwała Panu!!!
+
A mąz dzwonił ze szpitala baaaardzo zadowolony!
Wszyscy dają Weronice ogromne szanse!:bigsmile:
Jednakże wszyscy uświadamiają nam, że raehabilitacja w jej przypadku może potrwać całe miesiące, a może i lata
Wczoraj słuchałam kazania ks. Pawlukiewicza na temat tego fragmentu Ewangwelii z Piotrem chodzącym po wodzie... I tak bardzo utkwiło mi w głowie, to co On podkreślał, że nAjważniejsze, ze mamy sie nie wstydzić naszej słabości, lęku, strachu, nie powinnismy się za to obwiniać. Musimy tylko pamiętać by na tym nie poprzestać, tylko wołać, tak jak topiący się Piotr- Jezu! ratuj mnie!
A On... "natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go".
Małgosiu, nieustająco +++
I że tam jest na razie ok!
Nie ustaję w modlitwie!
Wiesz, kiedy Weronika wróci do zdrowia, będzie zaskoczona, kiedy ludzie będą jej dziękować i mówić, jak wiele jej zawdzięczają.
Zapraszam!
Namawiam
Proszę
Błagam
Bo luka jest!!
Mam urodziny:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Uff
uśmiech, ludzkie traktowanie, informowanie
to nic nie kosztuje, a daje tak wiele pacjentom i ich rodzinom :bigsmile:
+++
No to 'do roboty', czyli do modlitwy!! ;-)
+++
:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Pan Bóg jest wierny!
:whorship:
Modle sie za Was
To znaczy dokładnie z takiego powodu, że będąc rodzina wielodzietną nie jesteśmy w stanie zapewnić jej należytej opieki. Tak się składa, że wiekszość dzieci leży tam z rodzicami.
A Ona biedna sama...My tylko wpadamy do niej. Mąż zwykle jest kilka godzin w ciągu dnia, ja raczej wieczorami...W sumie to niewiele...
A jak Zbyszek wróci po niedzieli do pracy, będzie jeszcze trudniej... Powiem szczerze, że zupełnie sobie tego nie wyobrażam...
A przecież wiadomo, jak ważna dla chorego dziecka jest obecnośc bliskich...
Ale pewnych okoliczności nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Czy wolno to robić Weronice?
+++
Ale te inne dzieci, to też Wasze dzieci, prawda?
Rozumiem i nie rozumiem Twojego poczucia winy. Pozostałym Twoim dzieciom tez należy się opieka, a Ty musisz dzielić siebie między Weronikę i innych, tak było i wcześniej, prawda?