Nie chcę się Gosiu z Tobą zamienić. Patrzę na śpiącą Zosię i sam lęk na skojarzenie z Weroniką mi wystarczy. Modlę się, aby Bóg Was przez to przeniósł. A reszta jest milczeniem. Powinna być. Nie wkładajmy Bogu w twarz wymyślonych przez siebie intencji. Może są prawdziwe, może nie. Może dajemy fałszywe świadectwo o Bogu mówiąc że cierpienie Weroniki ma nawrócić Polskę, jej rodziców albo forum. Strach mówić takie rzeczy. Myśli moje nie są myślami Waszymi, pamiętajmy o tym. Gosiu, proś Maryję o prowadzenie. Pytaj Ją jak unieść ten ból. Tylko Ona to wie.
Małgosiu,
nie wiem jak zrozumiałaś mój post - ale nawet nie próbowałam Ci powiedzieć, że masz się cieszyć z tego co masz - bo nie wyobrażam sobie, że można się w takiej sytuacji jak Twoja z czegokolwiek cieszyć, myślę że płacz jest jak najbardziej na miejscu. Żadna matka nie chciałaby przeżywać tego, co Ciebie spotkało ...
Pisałam o tym z czego my - czytający Ciebie się cieszymy, bo o to pytałaś. Nam jest niepomiernie łatwiej się cieszyć, patrząc na wszystko z boku ...
Chcemy, żebyś wiedziała, że gdy Ty nie masz siły się modlić i wierzyć - to nic nie szkodzi, inni za Ciebie wypełniają tę lukę - w tym sensie jesteśmy wspólnotą. Jakie cuda wymodlimy? - nie wiemy - może dowiemy się dopiero tam , po drugiej stronie ...
Przytulam :iq:
i przepraszam, jeśli Cię swoim pisaniem uraziłam:ax:
Nie przepraszajcie... Ja wiem, że wy wszyscy swoimi wpisami, swoją obecnością, a przede wszystkim modlitwą chcecie pomóc. W to nie wątpię. I za to dziękuję! Ale są takie chwile, kiedy widzę tylko ciemnośc...I wtedy żadne słowa nie są na miejscu...
To ja przepraszam... Nie radzę sobie z emocjami...Nie radzę sobie z życiem...Nie radzę sobie z niczym...
Normalnie od rana ryczę...A zaczęło się od tej zamarzniętej rury, przez którą nie mogę uruchomić pralki. Ja wiem, że to szczegól...Ale jest to właśnie ta kropla, która przelała kielich goryczy...
I rzeczywiście Ci, którzy posądzają mnie o brak pokory mają rację:shamed: Bo się buntuję, wściekam, szarpię jak pies na uwięzi... A wystarczyłoby tylko zaufać...I przyjąć to z pokorą... Tylko tyle...
[cite] Małgorzata32:[/cite]A wystarczyłoby tylko zaufać...I przyjąć to z pokorą...
Tylko tyle...
Proste, nie?
Proste tylko jak się mówi. Niedawno przeczytałam u Cantalamessy, że pokora to naśladowanie Jezusa. Tylko tyle i aż tyle. Siedzi mi w głowie. Jak może być łatwo zrezygnować ze wszystkich fajnych pomysłów na życie...
[cite] Małgorzata32:[/cite]I rzeczywiście Ci, którzy posądzają mnie o brak pokory mają rację:shamed:
Bo się buntuję, wściekam, szarpię jak pies na uwięzi...
A wystarczyłoby tylko zaufać...I przyjąć to z pokorą...
Tylko tyle...
Proste, nie?
To wcale nie jest proste.
Ale to jedyne dobre wyjscie.
Ostatnio slyszalam, ze "To odrzucanie krzyża nas wykańcza, a nie krzyż...
Przyjęcie go i niesienie z Jezusem - uskrzydla".
Doswiadczalam tego w pewnych momentach...
Ale w obliczu tylu trudnosci i problemow, jakie Wy macie??....
Ja sie Tobie wcale nie dziwie, ze sie miotasz.....
ja nie będę pocieszać, ale chcę tylko napomknąć.
Każda Msza Św w intencji Weroniki, codzienna koronka za Waszą Małgosiu rodzinę, trzeci dzień bóle nieznośne - w Waszej intencji.
Jezu Tobie ufam!
+++
Małgorzato 32 dziś w Łodzi w kościele o. jezuitów jest chyba o 19ej odprawiania Msza św. z modlitwą o uzdrowienie. Wiem, że jesteś już tym wszystkim umęczona, ale może będziesz miała możliwość się zjednoczyć. Wystarczy znaleźć stronę wspólnoty Mocni w Duchu w googlach i po otwarciu tejs trony pokierują na bezpośrednią transmisję (na żywo!) z tej eucharystii... także można uczestniczyć przez maila
Musiałam inhalować rozkaszlane towarzystwo.
Gosia niech każdy patrzy na siebie, a na pewno niech Cię nie ocenia.!!!!!!!
Czy brakiem pokory jest to, że pragniesz jak my wszyscy by Weronika wróciła do zdrowia?
Walczysz o nią. Wspierasz wszystkie dzieci psychicznie, fizycznie.
My Cię wspieramy nadal.
Dzisiejsza Ewangelia:(Mk 5,21-43) Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości! Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko! I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Małgosiu...rozumiem Twoje rozterki...Twego bólu nie jestem nawet w stanie pojąć...nawet nie próbuje bo po ludzku się nie da...Nie pisze Ci zaufaj...bo Ty masz wielką wiarę...
Wiara to nie tylko wierzyć w Boga...
Wiara to przede wszystkim- uwierzyć Bogu!
Ja tak rozumię wiarę...
I z doświadczenia wiem, że łatwo jest wierzyć, kiedy wszystko jest ok. i wszystko idzie po naszej myśli...I łatwo jest deklarować, jaki to ja jestem wierzący (nie to co ci faryzeusze i inni grzesznicy) Ale niech no tylko coś się wydarzy...
Wtedy dopiero ta wiara doznaje próby...
I doopa...
A jutro znów pamiętajcie o Weronice- to dla niej wielki dzień!
Skoro tacy skuteczni w tej modlitwie jesteści, to nie można marnować tego talentu. Właśnie się dowiedziałam, że o miejsce w CDZ nie jest wcale łatwo i że mieliśmy kupę szczęścia. A jeszcze podobno ma prowadzić Weronikę super rehabilitantka!
Komentarz
nie wiem jak zrozumiałaś mój post - ale nawet nie próbowałam Ci powiedzieć, że masz się cieszyć z tego co masz - bo nie wyobrażam sobie, że można się w takiej sytuacji jak Twoja z czegokolwiek cieszyć, myślę że płacz jest jak najbardziej na miejscu. Żadna matka nie chciałaby przeżywać tego, co Ciebie spotkało ...
Pisałam o tym z czego my - czytający Ciebie się cieszymy, bo o to pytałaś. Nam jest niepomiernie łatwiej się cieszyć, patrząc na wszystko z boku ...
Chcemy, żebyś wiedziała, że gdy Ty nie masz siły się modlić i wierzyć - to nic nie szkodzi, inni za Ciebie wypełniają tę lukę - w tym sensie jesteśmy wspólnotą. Jakie cuda wymodlimy? - nie wiemy - może dowiemy się dopiero tam , po drugiej stronie ...
Przytulam :iq:
i przepraszam, jeśli Cię swoim pisaniem uraziłam:ax:
+++
Wiem, że nie mam pojęcia, jak to jest.
Matko Bolesna, +++
Chcialam tylko nieudolnie pomóc..
Basia i ja.
Bolesne 2
chwalebne 2.
Ja wiem, że wy wszyscy swoimi wpisami, swoją obecnością, a przede wszystkim modlitwą chcecie pomóc.
W to nie wątpię. I za to dziękuję!
Ale są takie chwile, kiedy widzę tylko ciemnośc...I wtedy żadne słowa nie są na miejscu...
To ja przepraszam...
Nie radzę sobie z emocjami...Nie radzę sobie z życiem...Nie radzę sobie z niczym...
Normalnie od rana ryczę...A zaczęło się od tej zamarzniętej rury, przez którą nie mogę uruchomić pralki. Ja wiem, że to szczegól...Ale jest to właśnie ta kropla, która przelała kielich goryczy...
Bo się buntuję, wściekam, szarpię jak pies na uwięzi...
A wystarczyłoby tylko zaufać...I przyjąć to z pokorą...
Tylko tyle...
Proste, nie?
:ct::ct:
Proste tylko jak się mówi. Niedawno przeczytałam u Cantalamessy, że pokora to naśladowanie Jezusa. Tylko tyle i aż tyle. Siedzi mi w głowie. Jak może być łatwo zrezygnować ze wszystkich fajnych pomysłów na życie...
Ale to jedyne dobre wyjscie.
Ostatnio slyszalam, ze "To odrzucanie krzyża nas wykańcza, a nie krzyż...
Przyjęcie go i niesienie z Jezusem - uskrzydla".
Doswiadczalam tego w pewnych momentach...
Ale w obliczu tylu trudnosci i problemow, jakie Wy macie??....
Ja sie Tobie wcale nie dziwie, ze sie miotasz.....
Każda Msza Św w intencji Weroniki, codzienna koronka za Waszą Małgosiu rodzinę, trzeci dzień bóle nieznośne - w Waszej intencji.
Jezu Tobie ufam!
+++
także można uczestniczyć przez maila
reload
Gosia niech każdy patrzy na siebie, a na pewno niech Cię nie ocenia.!!!!!!!
Czy brakiem pokory jest to, że pragniesz jak my wszyscy by Weronika wróciła do zdrowia?
Walczysz o nią. Wspierasz wszystkie dzieci psychicznie, fizycznie.
My Cię wspieramy nadal.
+++
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości! Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko! I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Ja dziękuję Ci bardzo za Twoje świadectwo...
Za mała jest...
A ja upadam...
to się podnieś...bo co to za wiara bez upadków???
Wiara to przede wszystkim- uwierzyć Bogu!
Ja tak rozumię wiarę...
I z doświadczenia wiem, że łatwo jest wierzyć, kiedy wszystko jest ok. i wszystko idzie po naszej myśli...I łatwo jest deklarować, jaki to ja jestem wierzący (nie to co ci faryzeusze i inni grzesznicy) Ale niech no tylko coś się wydarzy...
Wtedy dopiero ta wiara doznaje próby...
I doopa...
byle nie blada...
Zawsze+++
Chyba się muszę przespać z tym problemem.
A jutro znów pamiętajcie o Weronice- to dla niej wielki dzień!
Skoro tacy skuteczni w tej modlitwie jesteści, to nie można marnować tego talentu. Właśnie się dowiedziałam, że o miejsce w CDZ nie jest wcale łatwo i że mieliśmy kupę szczęścia. A jeszcze podobno ma prowadzić Weronikę super rehabilitantka!