Mój mąż teraz bardzo potrzebuje modlitwy,wszystko się piętrzy-zmiana pracy w lutym która się wiąże z wyjazdem z domu oraz ogromne problemy finansowe.Jest jak beczka prochu.Proszę westchnijcie.
Bea, dziś tak miałam, wszystko mnie do południa irytowało, tzn. czułam się zirytowana... sama nie wiem, czym??? Chyba tym, że budzik za wcześnie zadzwonił
[cite] Elwik:[/cite]Mój mąż teraz bardzo potrzebuje modlitwy,wszystko się piętrzy-zmiana pracy w lutym która się wiąże z wyjazdem z domu oraz ogromne problemy finansowe.Jest jak beczka prochu.Proszę westchnijcie.
Elwik będę miała szczególnie was na uwadze, bo niestety znam ból posiadania wyjazdowego męża. I w sumie dopiero teraz zaczęłam myśleć o tym, ze to nie tylko mi jest ciężko, ale mężowi też, bo do tej pory tylko na swojej sytuacji się skupiałam i jakoś nie zastanawiałam się, że jednak być całkiem odciętym od bliskich (my się widzimy tak raz na miesiąc, półtora), w całkiem nowym otoczeniu nie jest łatwo. Niby oczywistość, ale jakoś zawsze tak miałam, że postrzegałam męża jako takiego co sobie poradzi, zdrowy, silny stabilny jest i tylko nad sobą się roztkliwiałam (mam tendencje niestety :shamed:. A to jednak jest spory stres dla obu stron, nawet dla tej która zostaje mniejszy, bo jednak otoczenia nie zmienia, rodzina, znajomi na miejscu.
Żona zawsze znajdzie dobry powód do narzekania
W książce Lindy Dillow "Jaką żoną jesteś?" jest opisana metoda 21 dniowego postu od narzekania.
Polega na:
- uświadomieniu sobie czym jest narzekanie i jakie zachowania się do niego wliczają (smędzenie, biadolenie, wytykanie itp)
- Nałożeniu na rękę bransoletki (lub kawałka sznurka, gumki)
- Postanowieniu kategorycznym nienarzekania
- i teraz sedno - za każdym razem kiedy wymknie ci się smędzenie, przekładasz bransoletkę z ręki na rękę,
- post uznaje się za zaliczony, kiedy przez 21 dni pod rząd nie będziesz ani razu narzekać.
:cool:
Wydaje się to proste, ale...pastor, który to wymyślił powiedział, że po 4 miesiącach potrafi nie narzekać przez 6 godzin pod rząd - i to jest sukces.
Ponoć aby się udało, potrzeba kilku do kilkunastu miesięcy.
A - no i na początku uczestnicy przekładają obrączkę kilkadziesiąt razy dziennie :bigsmile:
Jakby ktoś był zainteresowany taką próbą, to przepiszę odpowiedni kawałek książki, w którym wszystko jest dokładnie wyłożone i utworzymy grupę wsparcia :ag:
Oj ja też znam ból wyjazdowego męża - w dodatku ja też zmieniłam miejsce zamieszkania, wiec nie jest łatwo. my jednak postanowiliśmy, ze taka sytuacja będzie trwać tylko do końca lipca. A potem basta, jako rodzina dłużej tak nie pociągniemy. I tylko świadomość tego, ze jest to czasowe pozwala mi sie spiać i normalnie funkcjonować.
Moze to głupio zabrzmi, ale świadomość, ze mąż jednak wróci z pracy, moze nawet późno, jest powodem do radości, a świadomość, ze przyjedzie w ten albo nastepny weekend jest tylko powodem do bólu głowy.
Kochane modlące się żony!
Pochwaliłam się dziś, że należę do "Klubu Rozmodlonych Żon" - to tak dumnie brzmi - i moje dwie znajome chciałyby też modlić się za swoich mężów. Czy wystarczy, że ja Was poproszę tutaj o dopisanie, czy raczej lepiej będzie jak podam im link do forum i same się zgłoszą?
Babki, odmawiam Pod Twoją Obronę w tej tu intencji w Klubie Żon.
Nieśmiało polecam znowu nas. Małż ma rozmowę o pracę. Rozmowę wstępną, telefoniczną dziś o 12.30. Szanse niewielkie, bo inny program niż te, w których się specjalizuje oraz chcą super angielskiego.
O wypełnieni Woli Bożej w tym względzie Jak ma tam pracować, jeśli to miejsce dla niego, niech go przyjmą
Chciałam się podzielić dalszym ciągiem dobrych wieści... nie poznaję mojego małża. Przeszedł ostatnio dziwną przemianę . Sam z siebie chwyta odkurzacz, mopa. Wczoraj pozmywał górę naczyń.
To miłe, zwłaszcza, że wiem, że zmywanie go śmiertelnie nudzi :cool:
Haku, może narzekanie zamienić na pytanie: jak możemy to rozwiązać? Jak możemy to zrobić?
Może tak b nie anrzekam, ale mam napady furii, gdy na przykład nie mogę czegoś znaleźć :shamed::shamed::shamed:
Aneto, rozumiem Cię! Życie jako weekendowe małżeństwo na dłuższą metę się nie sprawdza! Tak było przynajmniej u nas. Świadomość, że małż obok zasypia, jest codziennie, to bezcenne
AgaMaria trzymam kciuki, też za niedługo wracam do intensywnego szukania pracy bo na okres świąteczny sobie odpuściłam i jakoś nie mogę się do tego znowu zabrać, bo nie cierpię tego :devil:
Małżonek w tej chwili pilnie się uczy. Jutro będzie pisał test na czas przez neta (wymyślają :shocked:), a trzeci stopień rekrutacji to prawdopodobnie rozmowa fachowa po angielsku... wspieram go jak mogę żywieniowo, obecnością i modlitwą
To jest wspaniały pomysł, ten z modlitwą za męża. Właściwie nie podziękowałam Haku. Co niniejszym właśnie czynię.
Bóg ci zapłać dobra kobieto i nich Ci Pan w dzieciach wynagrodzi! :shamed:
No i agituję, bo szkoda takie dobro zatrzymać tylko dla siebie.
:bigsmile:
Poza tym już wiele razy łapałam się na tym, że modlitwa za kogoś kto mi jakoś leżał na żołądku pomagała bardziej mnie, zaczęłam go inaczej postrzegać i okazywał się nie taki straszny...
:bigsmile:
No, a za własnego męża choćby już był najlepszy dla mnie - też się modlić warto.
:bigsmile:
dopisano:
módlmy się dziewczyny za tych naszych wspaniałych mężów, oni na pewno tego potrzebują i my też
No czytam i usmiecham sie bardzo:-)Ale fajny wątek!Ja chora (zapalenie ucha),młody tez to samo-baardzo płacze,a to Moj kochany Maz wstaje do niego,dziś wiezie córkę do szkoły,musze sama z młodym zostać kilka godzin,ale codzienna modlitwa daje mi sile,mam nadzieje,ze dam radę-już nie mam gorączki .
Popłakałam przez chwilę. Małż napisał 40 % testu do pracy, więc najprawdopodobniej nie zdał. Test był trudny i na czas.
Dziękujemy za wsparcie Najtrudniejsze, że mamy być w tym wytrwali. Czyli nowe poszukiwanie. Ma do zdania egzamin fachowy, podobny do dzisiejszego testu i do podszkolenia angielski
Och ja jeszce dziś się nie modliłam, już nadrabiam.
Kryzysy są po coś, u mnie na przykład wiele spraw rozwiązują, można się wygadać, wydrzeć i rozmawiać, co możemy zmienić, jakie mamy oczekiwania.
I niestety często to my musimy zacząć, podać rękę przytulić tego naszego lubego.
AgoMario- bedzie dobrze, wazne,ze Twoj maz walczy,wszystko jest do nadrobienia. Polecam spacer (sama marze o nim,ale najpredzej w piatek)- oderwijcie sie,wyjdzcie,spojrzcie na swiat. Wszystko sie pouklada.
Komentarz
Chyba tym, że budzik za wcześnie zadzwonił
Elwik będę miała szczególnie was na uwadze, bo niestety znam ból posiadania wyjazdowego męża. I w sumie dopiero teraz zaczęłam myśleć o tym, ze to nie tylko mi jest ciężko, ale mężowi też, bo do tej pory tylko na swojej sytuacji się skupiałam i jakoś nie zastanawiałam się, że jednak być całkiem odciętym od bliskich (my się widzimy tak raz na miesiąc, półtora), w całkiem nowym otoczeniu nie jest łatwo. Niby oczywistość, ale jakoś zawsze tak miałam, że postrzegałam męża jako takiego co sobie poradzi, zdrowy, silny stabilny jest i tylko nad sobą się roztkliwiałam (mam tendencje niestety :shamed:. A to jednak jest spory stres dla obu stron, nawet dla tej która zostaje mniejszy, bo jednak otoczenia nie zmienia, rodzina, znajomi na miejscu.
W książce Lindy Dillow "Jaką żoną jesteś?" jest opisana metoda 21 dniowego postu od narzekania.
Polega na:
- uświadomieniu sobie czym jest narzekanie i jakie zachowania się do niego wliczają (smędzenie, biadolenie, wytykanie itp)
- Nałożeniu na rękę bransoletki (lub kawałka sznurka, gumki)
- Postanowieniu kategorycznym nienarzekania
- i teraz sedno - za każdym razem kiedy wymknie ci się smędzenie, przekładasz bransoletkę z ręki na rękę,
- post uznaje się za zaliczony, kiedy przez 21 dni pod rząd nie będziesz ani razu narzekać.
:cool:
Wydaje się to proste, ale...pastor, który to wymyślił powiedział, że po 4 miesiącach potrafi nie narzekać przez 6 godzin pod rząd - i to jest sukces.
Ponoć aby się udało, potrzeba kilku do kilkunastu miesięcy.
Zastanawiam się czy nie spróbować.
Jakby ktoś był zainteresowany taką próbą, to przepiszę odpowiedni kawałek książki, w którym wszystko jest dokładnie wyłożone i utworzymy grupę wsparcia :ag:
Moze to głupio zabrzmi, ale świadomość, ze mąż jednak wróci z pracy, moze nawet późno, jest powodem do radości, a świadomość, ze przyjedzie w ten albo nastepny weekend jest tylko powodem do bólu głowy.
Pochwaliłam się dziś, że należę do "Klubu Rozmodlonych Żon" - to tak dumnie brzmi - i moje dwie znajome chciałyby też modlić się za swoich mężów. Czy wystarczy, że ja Was poproszę tutaj o dopisanie, czy raczej lepiej będzie jak podam im link do forum i same się zgłoszą?
@Też Kuro - wystarczy, że wytłumaczysz im zasady i wpiszemy je z imienia :cool:
To podam imiona jutro jak im powiem, jak ma to wyglądać i żeby wiedziały, od którego dnia się modlić,
dzięki :bigsmile:
.. trudno wytrwać w modlitwie przy takiej atmosferze....ale się nie dam!
Ania C.
i
Asia W.
Nieśmiało polecam znowu nas. Małż ma rozmowę o pracę. Rozmowę wstępną, telefoniczną dziś o 12.30. Szanse niewielkie, bo inny program niż te, w których się specjalizuje oraz chcą super angielskiego.
O wypełnieni Woli Bożej w tym względzie
Jak ma tam pracować, jeśli to miejsce dla niego, niech go przyjmą
To miłe, zwłaszcza, że wiem, że zmywanie go śmiertelnie nudzi :cool:
Haku, może narzekanie zamienić na pytanie: jak możemy to rozwiązać? Jak możemy to zrobić?
Może tak b nie anrzekam, ale mam napady furii, gdy na przykład nie mogę czegoś znaleźć :shamed::shamed::shamed:
To w jaki sposób mąż odrobi czyściec na ziemi?
wspieram go jak mogę
żywieniowo, obecnością i modlitwą
Dziękuje Wam Drogie żony
i łączę się w modlitwie +
AniaM
i
AniaS
same Anie (prawie) :bigsmile:
Bóg ci zapłać dobra kobieto i nich Ci Pan w dzieciach wynagrodzi! :shamed:
No i agituję, bo szkoda takie dobro zatrzymać tylko dla siebie.
:bigsmile:
Poza tym już wiele razy łapałam się na tym, że modlitwa za kogoś kto mi jakoś leżał na żołądku pomagała bardziej mnie, zaczęłam go inaczej postrzegać i okazywał się nie taki straszny...
:bigsmile:
No, a za własnego męża choćby już był najlepszy dla mnie - też się modlić warto.
:bigsmile:
dopisano:
módlmy się dziewczyny za tych naszych wspaniałych mężów, oni na pewno tego potrzebują i my też
U mnie to samo niestety , takiego kryzysu jeszcze nie przechodziliśmy.
Nawet pisać, mi sie nie chce:sad:
Popłakałam przez chwilę. Małż napisał 40 % testu do pracy, więc najprawdopodobniej nie zdał. Test był trudny i na czas.
Dziękujemy za wsparcie
Najtrudniejsze, że mamy być w tym wytrwali. Czyli nowe poszukiwanie. Ma do zdania egzamin fachowy, podobny do dzisiejszego testu i do podszkolenia angielski
Kryzysy są po coś, u mnie na przykład wiele spraw rozwiązują, można się wygadać, wydrzeć i rozmawiać, co możemy zmienić, jakie mamy oczekiwania.
I niestety często to my musimy zacząć, podać rękę przytulić tego naszego lubego.