Aga przykro mi bardzo, łączę się w bólu, szukanie pracy to chyba jedna z najbardziej stresujących rzeczy w moim życiu, okropne jest, że wkłada się tyle czasu, pracy, energii i efektu brak. Pociesz męża, że teraz jest beznadziejna sytuacja na rynku pracy, ja tez tak staram się pocieszać Kiedyś chyba musi się poprawić, nie??
No i kochana z Ciebie żona, że go w tym wspierasz, też mam ten luksus, że mnie małżonek kochany wspiera w 100% i pociesza jak mnie dół łapie (czyli ostatnio często ) i myślę, że jestem beznadziejna i do niczego sie nie nadaję. Mam znajomą, która też po studiach nie może znaleźć pracy a jej narzeczony zamiast jej wspierać, to jej wmawia, że pasożytem i leniem jest :shocked:
To dopiero hardcore jest...
Lepszy brak pracy a przez to szansa na zaczęcie w końcu tego, co się chce w życiu robić czy praca, która nie daje satysfakcji, wpędza w deprechę i jest źle płatna?
Haku, miałam taki dylemat rok po ślubie. Wybrałam rzucenie pracy. I to był bardzo dobry wybór, mimo że pół roku byłam bez pracy, bo się uparłam znaleźć pracę konkretną a nie byle jaką. Udało się. Choć wymagało ostrego zaciskania pasa przez jakiś czas. Ale było warto...
Młoda jesteś, jak wymarzonej pracy nie będzie, to zawsze można dorobić dorywczo. Poradzisz sobie.
Trzymam kciuki.
A tak w kwestii kłótni, to ja bym się chciała się czasami pokłócić, a nie umiem - no i się zbiera i jest jak zabliźniona rana ale od środka krwawi. Także dla wszystkich, co się czasem z mężami pokłócą - jesteście w dobrej sytuacji
Jaka kłótnia, Kasieńka w małżeństwie musi być czasem awantura na 24 fajerki!!!
W moim domu mało rozmawialiśmy, kłótni też nie było i to bardzo niedobrze, teraz to wiem.
Mój mąż mnie nauczył, że w małżeństwie trzeba umieć się pokłócić.
Pamiętam fajną sytuację. Przyjechała do mnie moja siostra z córą i my z mężem o czymś zaczęliśmy rozmawiać. Jak zaczynamy to często, wióry lecą?
Siorka mi potem mówi, ze ona zabierała córę i mówi, choć bo ciocia z wujkiem się kłócą a ta moja 8 letnia siostrzenica mówi jej tak. Mamusiu kłócisz się ty z tatą, a ciocia z wujkiem dyskutują, zobacz oni powiedzieli każdy swoje, dogadali się przytulili i to zostawili.
O, piękne... my się raczej nie kłócimy... takie typy
jak jestem zła to raczej wykrzyczę to do ściany, pokopię coś itp. ale nie do małża...fakt, że jesteśmy prawie non-stop razem i właściwie ustalamy sprawy na bieżąco poza tym Bóg to przewidział i rozumiem się z małżem lepiej niż z koleżankami Jest taki nietypowyi w tym dopasowany do mnie mamy często podobne zdanie a inne niż otoczenie więc często mam wrażenie, ze rozumiemy się w pół słowa może też nie mamy tendencji do dominacji
Drogie żony - chciałam podziękować za Waszą modlitwę i podzielić się tym, że małż wcale się nie załamał po wczorajszym niepowodzeniu, ale myśli konstruktywnie. Planuje zdać kolejny egzamin certyfikowany, zapisać się na konwersacje z angielskiego, jednym słowem zwiększyć swoje szanse na rynku pracy :cool:
Aniu - zazdroszczę i wiem, dobra kłótnia nie jest zła, tyle że my z mężem obydwoje jesteśmy introwertykami i nijak nam to kłócenie nie wychodzi, a rozmowy tez kiepsko, zwłaszcza jak się coś odgrzebuje zamiast załatwić na bierząco.
No cóż pozostało mi modlić się: Panie Boże odblokuj, naucz się kłócić. No i pocieszam się, że dzieciom naszym to te kłótnie całkiem dobrze wychodzą
Ja pisałam o kłótni żartuję takie są fakty, my już dyskutujemy o wszystkim.
Kasia ale ty mnie nie słuchaj, NIE KŁ??Ć SIĘ kochana.
My musimy rozmawiać, wymagać i akceptować. Nie jesteśmy w stanie zmienić kogoś. Siebie tak. Ja nauczyłam się mówić o swoich uczuciach. Nie jęczę, nie narzekam tylko mówię, że sie boję np. Ja zaczełam poprostu dbać o siebie.
Drogie Rozmodlone Żony, proszę pomódlcie się za mojego męża Pawła żeby usiadł na d.... i skończył doktorat który pisze juz 9 lat.... Pali się pod nogami a On nie zabiera się za robotę.
Ja obiecuję pamięć o Waszych małżonkach.
Ja też swojego dorzucam jeszcze raz, ma teraz w pracy ciężki/stresujący okres, do tego musi sporo łazić, przemieszczać się a noga jeszcze nie jest całkiem sprawna.
Za Waszych i za mojego, który biedak poci się nad treningowymi testami do pracy - długo z tym nie wytrzymuje :sad: + AleksandroB - doskonalę Cię / Was rozumiem niech zrobi wszystko, żeby zacząć jak się rozkręci, wciągnie, zobaczy efekty, to będzie łatwiej i faktycznie efekt siedzenia na 4 literach b potrzebny a może Twojemu mężowi przydałyby się stałe godziny pracy and doktoratem albo przynajmniej takie święte godziny (rano? wieczorem?), kiedy zajmuje się tylko tym AleksandroB obiecuję się pomodlić specjalnie za Twojego męża, bo znam trud pracy badawczej i pisania a przede wszsytkim wiem, jak trudno jest zacząć :sad:
[cite] babka4:[/cite]oświeccie mnie, czy konkretna modlitwa za małża,
termin obowiązuje ?
czy wystarczy jak ja późnym wieczorkiem krótkie modlitwy?
Może być taka modlitwa jaką chcesz, na jaką akurat masz ochotę (możesz sobie wybrać jakąś stałą) w intencji swojego męża i mężów każdej z żon naszego klubu.
Terminu kończącego nie ma - za męża trzeba modlić się stale i codziennie :bigsmile:
Odmawiam Pod Twoją Obronę. Przyznaję najczęściej już prawie zasypiając :shamed: spycham to na koniec dnia... Czas to zmienić. Dziś dołączę do Koronki czyli w okolicy godz. 15 zmówię...
Mój małż dzielnie. Mało odporny na stres i zimno, bo się przeziębił. Leży pod pierzyną, ale pilnie się uczy
Proszę, wesprzyjcie go, żeby był wytrwały w nauce i w poszukiwaniach pracy . AleksandroB, jak Twój małżonek z doktoratem? Czy to już finalizacja?
Dziękuję AgoMario za modlitwę. Będę pamiętać w modlitwie o Twoim mężu.
Jeśli chodzi o doktorat to już końcówka. Badania (wieloletnie) zrobione, wyniki prawie napisane. Pozostają pozostałe rozdziały i dwa egzaminy. Promotor każe się wyrobić do czerwca. Tylko w międzyczasie praca (niezwiązana bezpośrednio z doktoratem) a w domu dzieci.
W ogóle w tzw. międzyczasie urodziła nam się dwójka dzieci, mąż 4 razy zmieniał pracę, mieliśmy 5 przeprowadzek (w tym jedna rozłąka na półtora roku :sad:)
Ten nieskończony doktorat jest jak wrzód. Całe małżeństwo z doktoracikiem :devil: w tle. Wszystko odkładane na "po doktoracie". Każda rozrywka, wyjazd z poczuciem winy że doktoracik leży. Brak sił by skończyć lub zrezygnować.
Mąż potrzebuje wsparcia a ja nie mam siły go już wspierać. Ja i dzieci potrzebujemy Jego obecności w domu!
Długo by pisać.....
Komentarz
Dzięki ogromne za słowa otuchy
Najważniejsze, że w tych wszystkich przeciwnościach jesteśmy z małżem razem :bigsmile::bigsmile::bigsmile:
No i kochana z Ciebie żona, że go w tym wspierasz, też mam ten luksus, że mnie małżonek kochany wspiera w 100% i pociesza jak mnie dół łapie (czyli ostatnio często ) i myślę, że jestem beznadziejna i do niczego sie nie nadaję. Mam znajomą, która też po studiach nie może znaleźć pracy a jej narzeczony zamiast jej wspierać, to jej wmawia, że pasożytem i leniem jest :shocked:
To dopiero hardcore jest...
Lepszy brak pracy a przez to szansa na zaczęcie w końcu tego, co się chce w życiu robić czy praca, która nie daje satysfakcji, wpędza w deprechę i jest źle płatna?
Młoda jesteś, jak wymarzonej pracy nie będzie, to zawsze można dorobić dorywczo. Poradzisz sobie.
Trzymam kciuki.
W moim domu mało rozmawialiśmy, kłótni też nie było i to bardzo niedobrze, teraz to wiem.
Mój mąż mnie nauczył, że w małżeństwie trzeba umieć się pokłócić.
Pamiętam fajną sytuację. Przyjechała do mnie moja siostra z córą i my z mężem o czymś zaczęliśmy rozmawiać. Jak zaczynamy to często, wióry lecą?
Siorka mi potem mówi, ze ona zabierała córę i mówi, choć bo ciocia z wujkiem się kłócą a ta moja 8 letnia siostrzenica mówi jej tak. Mamusiu kłócisz się ty z tatą, a ciocia z wujkiem dyskutują, zobacz oni powiedzieli każdy swoje, dogadali się przytulili i to zostawili.
jak jestem zła to raczej wykrzyczę to do ściany, pokopię coś itp. ale nie do małża...fakt, że jesteśmy prawie non-stop razem i właściwie ustalamy sprawy na bieżąco
poza tym Bóg to przewidział i rozumiem się z małżem lepiej niż z koleżankami
Jest taki nietypowyi w tym dopasowany do mnie
mamy często podobne zdanie a inne niż otoczenie
więc często mam wrażenie, ze rozumiemy się w pół słowa
może też nie mamy tendencji do dominacji
No cóż pozostało mi modlić się: Panie Boże odblokuj, naucz się kłócić. No i pocieszam się, że dzieciom naszym to te kłótnie całkiem dobrze wychodzą
Kasia ale ty mnie nie słuchaj, NIE KŁ??Ć SIĘ kochana.
My musimy rozmawiać, wymagać i akceptować. Nie jesteśmy w stanie zmienić kogoś. Siebie tak. Ja nauczyłam się mówić o swoich uczuciach. Nie jęczę, nie narzekam tylko mówię, że sie boję np. Ja zaczełam poprostu dbać o siebie.
Ja obiecuję pamięć o Waszych małżonkach.
+
AleksandroB - doskonalę Cię / Was rozumiem
niech zrobi wszystko, żeby zacząć jak się rozkręci, wciągnie, zobaczy efekty, to będzie łatwiej
i faktycznie efekt siedzenia na 4 literach b potrzebny
a może Twojemu mężowi przydałyby się stałe godziny pracy and doktoratem albo przynajmniej takie święte godziny (rano? wieczorem?), kiedy zajmuje się tylko tym
AleksandroB obiecuję się pomodlić specjalnie za Twojego męża, bo znam trud pracy badawczej i pisania
a przede wszsytkim wiem, jak trudno jest zacząć :sad:
termin obowiązuje ?
czy wystarczy jak ja późnym wieczorkiem krótkie modlitwy?
Paczpani, jak u mnie!!!:shocked::shocked::shocked: I do Sw Józefa za pozostałych:bigsmile:
Może być taka modlitwa jaką chcesz, na jaką akurat masz ochotę (możesz sobie wybrać jakąś stałą) w intencji swojego męża i mężów każdej z żon naszego klubu.
Terminu kończącego nie ma - za męża trzeba modlić się stale i codziennie :bigsmile:
a mozecie podać te modlitwy tzn do św. Józefa i Arch. Michała?
I ja! I ja! :bigsmile:
Dodacie mnie?:>
I ja od siebie dodam, że będę się modlić nie tylko za Męża (swojego i Waszych), ale też (przede wszystkim?) za Małżeństwo /-a.
spycham to na koniec dnia...
Czas to zmienić. Dziś dołączę do Koronki czyli w okolicy godz. 15 zmówię...
Mój małż dzielnie. Mało odporny na stres i zimno, bo się przeziębił. Leży pod pierzyną, ale pilnie się uczy
Proszę, wesprzyjcie go, żeby był wytrwały w nauce i w poszukiwaniach pracy .
AleksandroB, jak Twój małżonek z doktoratem? Czy to już finalizacja?
Jeśli chodzi o doktorat to już końcówka. Badania (wieloletnie) zrobione, wyniki prawie napisane. Pozostają pozostałe rozdziały i dwa egzaminy. Promotor każe się wyrobić do czerwca. Tylko w międzyczasie praca (niezwiązana bezpośrednio z doktoratem) a w domu dzieci.
W ogóle w tzw. międzyczasie urodziła nam się dwójka dzieci, mąż 4 razy zmieniał pracę, mieliśmy 5 przeprowadzek (w tym jedna rozłąka na półtora roku :sad:)
Ten nieskończony doktorat jest jak wrzód. Całe małżeństwo z doktoracikiem :devil: w tle. Wszystko odkładane na "po doktoracie". Każda rozrywka, wyjazd z poczuciem winy że doktoracik leży. Brak sił by skończyć lub zrezygnować.
Mąż potrzebuje wsparcia a ja nie mam siły go już wspierać. Ja i dzieci potrzebujemy Jego obecności w domu!
Długo by pisać.....
U Osieckiej wyczytałam o zjawisku "rozgrzebanego doktoratu". Podobne, tylko tamten był mniej zaawansowany.