@AB, @agga - ja tam nie wiem, jaka podstawa. Mój sześciolatek zrobił i przynajmniej miał na godzinkę zajęcie. No, nie mówcie mi, że teraz alfabet na koniec pierwszej klasy nie obowiązuje? To kiedy oni się go w szkole uczą - jak kończą podstawówkę???
No, mój G. z alfabetem też jeszcze ma drobne problemy - trochę się gubi między O i U. Ale wtedy mu I. podpowiada - ona, skubanica, cały alfabet śpiewająco recytuje. Chociaż kształty literek jeszcze jej się mylą. Za to G. mnożenie i dzielenie do 20 ogarnia bez problemu. Przy zalinkowanym teście wyszło, że kłopot pewne sprawia mu dzielenie na głoski - chyba po prostu trochę zaniedbaliśmy ćwiczenie tej umiejętności i lekko mu się w pamięci zatarło.
@AB - moje też nie lubią. Może z wyjątkiem I. ale one jeszcze w tym wieku, że wcale nie powinna i może dlatego lubi? ;-) Ale ja ich nie pytam, czy lubią, czy nie - muszą swoją pańszczyznę odrobić ;-)
@Aneta - ale co innego znać wszystkie litery (z dwuznakami i ogonkami włącznie), a co innego znać kolejność alfabetyczną. Za moich czasów to alfabet był w I klasie. A teraz, to sam już nie wiem, kiedy jest ale od moich oczekuję, że na koniec pierwszej klasy będą znać.
No, mój G. z alfabetem też jeszcze ma drobne problemy - trochę się gubi między O i U. Ale wtedy mu I. podpowiada - ona, skubanica, cały alfabet śpiewająco recytuje. Chociaż kształty literek jeszcze jej się mylą. Za to G. mnożenie i dzielenie do 20 ogarnia bez problemu. Przy zalinkowanym teście wyszło, że kłopot pewne sprawia mu dzielenie na głoski - chyba po prostu trochę zaniedbaliśmy ćwiczenie tej umiejętności i lekko mu się w pamięci zatarło.
Cholerka u mnie tak samo :-)
Wydawało mi się, że już umie, robiliśmy wcześniej takie ćwiczenia, a tu dziś przy podziale na głoski poległa.
Ortografię stale trzeba powtarzać, szczegółnie z ó i rz niewymiennym, jest kilka takich żelaznych słówek np. Góra, Żółw itp Robić takie rysunki specjalne (nie pamiętam jak one się nazywają) i wywieszać w widocznym miejscu.
Przy pewnej córce to ja też powywieszałam w domu te wyrazy, ale jak przychodziło co do czego to i tak "Góra" była przez "u" - teraz ponad 20letnia córka raczej nie robi błędów.
Hem. To mój F. jest na poziomie końca pierwszej klasy z matmy! A ja myślałam, że on taki mocno przeciętny. (Oficjalnie my w zerówce). W pozostałych dziedzinach to wiem, że mu dobrze idzie, ale matmą mnie uradował.
@mama_asia - z ortografią sprawa nie jest oczywista, jak dla mnie. Rozdzieliłabym dwie kwestie - czy dziecko wie jak zapisać dane słowo oraz, czy je prawidłowo zapisuje w przepisywaniu, dyktandzie i w swobodnej wypowiedzi. Moim zdaniem, dziecko kończące pierwszą klasę powinno już trochę zdawać sobie już sprawę z tego, że czasem podobne dźwięki zapisuje się różnymi literami i powinno już pamiętać niektóre słowa z trudnościami ortograficznymi (np. królik, góra, róża itp.) Inna sprawa, czy za tą wiedzą idzie prawidłowe użycie w pisaniu. Mój średni syn zasady zna i zwykle wie, jak co się pisze. I co z tego? Jak pisze - nie ważne, czy ze słuchu, czy przepisuje skądś, to sadzi takie ortografy, że zęby bolą. Ja miałam to samo w szkole podstawowej. Bardzo wiele pracy kosztowało mnie nauczenie się pisać względnie zgodnie z zasadami trudnej polskiej ortografii. Mój najstarszy syn (V klasa) jest obecnie na takim etapie, że zna w większości zasady, wie, jak się co pisze, w dyktandach i przepisywaniu raczej nie robi błędów ale jak pisze coś "od siebie" i koncentruje się na treści, to czasem zapomina o ortografii. Na szczęście pomału osiąga ten etap, w którym potrafi wychwytywać popełnione przez siebie błędy.
Rozdzieliłabym dwie kwestie - czy dziecko wie jak zapisać dane słowo oraz, czy je prawidłowo zapisuje w przepisywaniu, dyktandzie i w swobodnej wypowiedzi. ----------------------------- po co te kwestie rozdzielać? W przypadku ortografii najistotniejsza jest poprawność, a to się osiąga tylko przez powtarzanie, ćwiczenie. Oczywiście każdy ma różne możliwości, jeden osiąga poprawność szybciej, drugi wolniej, ale bez wątpienia trzeba powtarzać i nie zrażać się.
Ja mnożyć i dzielić uczyłam dopiero w II kl., kolejności alfabetycznej też. Zastanawiam się, czy ćwicząc ortografię dobrze robię dyktując (czy dając do uzupełniania ćwiczenia z okienkami), czy M. nie utrwala w ten sposób swoich błędów.
@AB - ja tylko w necie widziałam. @Agnieszka63 - ja widzę sens w takim rozdzieleniu, bo to mi daje świadomość, z czym dziecko ma problem, a z czym sobie radzi. Dzięki obserwacji w tym kierunku wiem, że mogę już mojemu najstarszemu odpuścić dyktanda i ćwiczenia ortograficzne, bo i tak pisze je bezbłędnie lub prawie bezbłednie. Za to dużo więcej odnosi korzyści ze sprawdzania błędów młodszym braciom, bo wyczula się na wychwytywanie błędów i dzięki temu radzi sobie lepiej także z poprawianiem własnych błędów. I gonię go do różnych wypowiedzi pisemnych pilnując przy tym kaligrafii i ortografii. Za to dla średniego dobrym ćwiczeniem są przepisywanie i dyktanda, bo on ma duże problemy z koncentracją i, choć zna zasady i wie, jak co pisać, to często robi błędy (także pomijanie liter, użycie małej zamiast wielkiej litery itp.). W swobodnych wypowiedziach słownych jest tragicznie (skupienie się na treści, konstrukcji wypowiedzi i jeszcze ortografii i kaligrafii jest ponad jego możliwości), w dyktandach jest tylko źle. On nawet przepisując robi błędy ortograficzne ale dużo mniej niż pisząc ze słuchu. Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że celem jest poprawność ortograficzna. I do tego dążymy. Na przykładzie własnym i swojego męża wiem, że to jest do osiągnięcia nawet w przypadku dużych obiektywnych trudności z przyswojeniem umiejętności ortograficznego pisania. Zgadzam się, że ćwiczenie czyni mistrza. Jednak moje doświadczenie podpowiada mi, że można te ćwiczenia dobrać do szczególnych potrzeb i trudności danego dziecka.
@Aneta - ale co innego znać wszystkie litery (z dwuznakami i ogonkami włącznie), a co innego znać kolejność alfabetyczną. Za moich czasów to alfabet był w I klasie. A teraz, to sam już nie wiem, kiedy jest ale od moich oczekuję, że na koniec pierwszej klasy będą znać.
Moja córka w pierwszej klasie pod koniec uczyła się alfabetu i układała wyrazy wg pierwszej litery
Po reformie program matematyki w klasie I jest obłędnie prosty.... nawet słabsze dzieci nie mają z tym żadnych problemów, przez 10 miesięcy liczenie do 10, ok. kwietnia przekracza sie próg 10, z tym że wszystkie obliczenia wykonuje się do 10 i ponad, czyli np. 8+2+5, nie ma działań typu 8+7, ma to swój sens, za to w drugiej klasie do półrocza dzieci swobodnie liczą w zakresie 100, dochodzi mnożenie i dzielenie, do końca roku w zakresie 50
zawsze wzruszam się kiedy przeglądam notatki szkolne córki ( szczególnie te z przedmiotów "odrzuconych" i "zapomnianych")co tu ukrywać - sama się z nich uczę
Ja też dużo się uczę przy okazji katechizmu korespondencyjnego.
Aneta - to w takim razie F. jest na poziomie drugiego semestru nowej drugiej klasy? Bo te zadania z testu linkowanego przez Katarzynę zrobił - no, z dzieleniem mu wolno idzie, ale idzie.
Mój syn jakiś czas temu w ramach ED;) pomagał w gospodarstwie innej rodziny ED. Cały dzień oporządzali zwierzęta, zaganiali po górach owce. Poznaliśmy tych ludzi niedawno osobiście, jedynie słyszeliśmy o nich jako o "pewnej rodzinie uczącej w domu, która z nikim nie utrzymuje kontaktu i do domu nie wpuści". A rodzina ciekawa - ojciec przyuczał dzieci do pracy, całe dnie mu pomagały, teraz zostało im w domu dwoje. Nie uczą się dużo, ale pracują z ojcem, a i na zabawę nie mają czasu. Chłopiec na pytanie kogoś, czy lubi grać w piłkę, mówi, że nigdy nie grał. Bo nie mają czasu. A dzieci stoją koło ojca w milczeniu, nie odezwą się nieproszone, nie biegają, nie krzyczą, nie mówią głośno. W ogóle nie mówią nie pytane.
Aż bałam się swojego syna do nich dać;) Matka na pytanie, skąd dzieci takie grzeczne, mówi, że dzieci uczone w domu zwykle takie są. Ale myślę, że nie tylko to - autorytet ojca, praca fizyczna, brak kontaktu z rówieśnikami, zapewne i wyznawana religia.
A swoją drogą - coraz więcej w otoczeniu radykalnych protestantów, tzn. takich gorliwych, praktykujących na swój sposób. Bo że żyję w kraju protestanckim, to nie zauważam na codzień, ale religijność (złe słowo, wiem) niektórych jest wyrazista. Szkoda, że nie katolików, zwłaszcza my, Polacy nie dajemy tu dobrego przykładu...
Nasza Zosia korzystała z pomocy "Nauka mimo woli" - tabliczka mnożenia i ortografia. Ja przy płytach, szczególnie tej ortograficznej, dostawałam rozstroju nerwowego i zgrzytałam zębami ~X( ale Zosi pomogły.
Komentarz
Za to G. mnożenie i dzielenie do 20 ogarnia bez problemu. Przy zalinkowanym teście wyszło, że kłopot pewne sprawia mu dzielenie na głoski - chyba po prostu trochę zaniedbaliśmy ćwiczenie tej umiejętności i lekko mu się w pamięci zatarło.
Cholerka u mnie tak samo :-)
Wydawało mi się, że już umie, robiliśmy wcześniej takie ćwiczenia, a tu dziś przy podziale na głoski poległa.
Przy pewnej córce to ja też powywieszałam w domu te wyrazy, ale jak przychodziło co do czego to i tak "Góra" była przez "u" - teraz ponad 20letnia córka raczej nie robi błędów.
W pozostałych dziedzinach to wiem, że mu dobrze idzie, ale matmą mnie uradował.
Moim zdaniem, dziecko kończące pierwszą klasę powinno już trochę zdawać sobie już sprawę z tego, że czasem podobne dźwięki zapisuje się różnymi literami i powinno już pamiętać niektóre słowa z trudnościami ortograficznymi (np. królik, góra, róża itp.) Inna sprawa, czy za tą wiedzą idzie prawidłowe użycie w pisaniu. Mój średni syn zasady zna i zwykle wie, jak co się pisze. I co z tego? Jak pisze - nie ważne, czy ze słuchu, czy przepisuje skądś, to sadzi takie ortografy, że zęby bolą. Ja miałam to samo w szkole podstawowej. Bardzo wiele pracy kosztowało mnie nauczenie się pisać względnie zgodnie z zasadami trudnej polskiej ortografii. Mój najstarszy syn (V klasa) jest obecnie na takim etapie, że zna w większości zasady, wie, jak się co pisze, w dyktandach i przepisywaniu raczej nie robi błędów ale jak pisze coś "od siebie" i koncentruje się na treści, to czasem zapomina o ortografii. Na szczęście pomału osiąga ten etap, w którym potrafi wychwytywać popełnione przez siebie błędy.
-----------------------------
po co te kwestie rozdzielać? W przypadku ortografii najistotniejsza jest poprawność, a to się osiąga tylko przez powtarzanie, ćwiczenie. Oczywiście każdy ma różne możliwości, jeden osiąga poprawność szybciej, drugi wolniej, ale bez wątpienia trzeba powtarzać i nie zrażać się.
Ja mnożyć i dzielić uczyłam dopiero w II kl., kolejności alfabetycznej też. Zastanawiam się, czy ćwicząc ortografię dobrze robię dyktując (czy dając do uzupełniania ćwiczenia z okienkami), czy M. nie utrwala w ten sposób swoich błędów.
A tu takie ciekawostki: jak chcecie poczytać jak piusowcy uczą religii, z jakich podręczników to w styczniowo-lutowym "Zawsze wierni" piszą o tym. http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1766
I też jak w gimnazjum i liceum wprowadzają trivium i quadrivium http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1781
A tu jeszcze prezentacja podstawówki http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1780
@Agnieszka63 - ja widzę sens w takim rozdzieleniu, bo to mi daje świadomość, z czym dziecko ma problem, a z czym sobie radzi. Dzięki obserwacji w tym kierunku wiem, że mogę już mojemu najstarszemu odpuścić dyktanda i ćwiczenia ortograficzne, bo i tak pisze je bezbłędnie lub prawie bezbłednie. Za to dużo więcej odnosi korzyści ze sprawdzania błędów młodszym braciom, bo wyczula się na wychwytywanie błędów i dzięki temu radzi sobie lepiej także z poprawianiem własnych błędów. I gonię go do różnych wypowiedzi pisemnych pilnując przy tym kaligrafii i ortografii. Za to dla średniego dobrym ćwiczeniem są przepisywanie i dyktanda, bo on ma duże problemy z koncentracją i, choć zna zasady i wie, jak co pisać, to często robi błędy (także pomijanie liter, użycie małej zamiast wielkiej litery itp.). W swobodnych wypowiedziach słownych jest tragicznie (skupienie się na treści, konstrukcji wypowiedzi i jeszcze ortografii i kaligrafii jest ponad jego możliwości), w dyktandach jest tylko źle. On nawet przepisując robi błędy ortograficzne ale dużo mniej niż pisząc ze słuchu.
Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że celem jest poprawność ortograficzna. I do tego dążymy. Na przykładzie własnym i swojego męża wiem, że to jest do osiągnięcia nawet w przypadku dużych obiektywnych trudności z przyswojeniem umiejętności ortograficznego pisania. Zgadzam się, że ćwiczenie czyni mistrza. Jednak moje doświadczenie podpowiada mi, że można te ćwiczenia dobrać do szczególnych potrzeb i trudności danego dziecka.
@Eleonora - dzięki za linki
zawsze wzruszam się kiedy przeglądam notatki szkolne córki ( szczególnie te z przedmiotów "odrzuconych" i "zapomnianych")
co tu ukrywać - sama się z nich uczę
ja też zakupiłam tylko przez net Leonarda
Matko z córką
my ja mamy