Wydaje mi się , że problem jest nie tyle z "odszkolnieniem" dziecka, co siebie - i swoich wymagań, a druga sprawa - bardziej istotna - to kwestia temperamentu dziecka - z cholerykiem i bez szkoły w wywiadzie będzie trudniej niż z łatwo poddającym się kierownictwu i współpracy melancholikiem czy sangwinikiem. Dochodzę do tego, że potrzebna jest mi grupa wsparcia innych matek uczących domowo najlepiej w realu (dzięki za grupę forumową) i czasem odpoczynek (jeszcze nie wiem jak?).
U nas rozważania trwają. Mąż był na zebraniu informacyjnym w nowopowstałej szkole w Wawrze przyjaznej edukacji domowej z zasadami Montessori. Naszą 5-latkę ostatecznie chyba zapiszemy tam zamiast dogadywać się z okolicznym przedszkolem. Wciąż jeszcze nie wiemy co z dziećmi, które idą teraz do IV i V klasy we wrzesniu. Czy udawał Wam się proces "odszkalniania" jesli Wasze dzieci skubnęły nieco zwykłego szkolnictwa? (A jak z lecjami WF? Mozna w ramach tego robić cokolwiek czy trzeba się czymś wykazywać na koniec roku? To już drobna kwestia ale nie dosłyszałam jak to jest).
Z odszkolnianiem dzieci do tej pory mam problemy - uczę drugi rok.
..... kwestia temperamentu dziecka - z cholerykiem i bez szkoły w wywiadzie będzie trudniej niż z łatwo poddającym się kierownictwu i współpracy melancholikiem czy sangwinikiem.
Mam w domu melancholiko-flegmatyka, coś okropnego!!! Myślę sobie, że gdybym miała chleryka to by było zupełnie inaczej ) Uważam, że niezależnie od temperamentu nie jest łatwo.
Znalazłam bardzo ładne cytaty o. Krąpca (stawianego w jednym szeregu z metafizykami takimi jak Arystoteles i św. Tomasz z Akwinu )
Zadaniem odpowiedzialnych wychowawców i nauczycieli jest pokazać uczniom, że prawdziwą wartość ma jedynie to, co przychodzi z trudem. Polsce i światu potrzeba ludzi o mocnych charakterach.
Czytam z ciekawości ten wątek i zerknęłam na te klocki Logo. Cena powala, ale nie wiem w ogóle za co?! Czym to się różni od dawnych kartonikowych literek z klasera? Można przy odrobinie wysiłku samemu takie zrobić. I dlaczego jest tam duża litera "Ę"? Żaden wyraz się nie zaczyna od "ę".
słuchajcie, a "dziecko pisze zgodnie z wymową" znaczy, ze jak pisze "fkopię wam" to jest O.K. ?
To znaczy, ze ma dobry słuch fonemowy, pisze tak jak słyszy. Przecież każdy z nas mówi w śfiat (przynajmniej tak jest poprawnie logopedycznie). Chodzi o to, że dzieci mają wiedzieć, że nie wszystkie wyrazy w języku polskim piszemy tak jak słyszymy. I to dlatego u Rocławskiego klocki są w dwóch kolorach. Nauczyciel mówi dziecku kolor głoski (tak prosto mówiąc, a raczej upraszczając). Jeszcze tylko dodam, że Rocławski był logopedą, zresztą jak Cieszyńska. Właśnie sie zorientowałam, ze moje ulubione sposoby nauki czytania są "logopedyczne".
..... kwestia temperamentu dziecka - z cholerykiem i bez szkoły w wywiadzie będzie trudniej niż z łatwo poddającym się kierownictwu i współpracy melancholikiem czy sangwinikiem.
Mam w domu melancholiko-flegmatyka, coś okropnego!!! Myślę sobie, że gdybym miała chleryka to by było zupełnie inaczej ) Uważam, że niezależnie od temperamentu nie jest łatwo.
Mam niewytłumaczalną alergię na szufladki temperamentalne. Brrr! Obrzydliwstwo!
A co do odszkolnienia, to ten problem wydaje mi się jakiś wydumany. Chyba, że mówimy o odszkolnieniu podejścia rodziców. Nie ma czegoś takiego jak dzieci "szkolne", jeśli mają one dom.
Moja mała - 4 i pół - dostała opinię - możliwości intelektualne i społeczne dziecka na poziomie wyższym niż przeciętny - podetknę to pod nos tym, którzy mi powiedzą coś o wyższości przedszkola nad domem.
Chociaż ktoś może uznać, ze to przypadek i powie mi, ze marnuję dziecko, bo zdolne, a ja go trzymam w domu...
Moja starsza - wyszło na to, że powinna rysować dużo szlaczków, ćwiczyć ręce np. poprzez lepienie, ściskanie zabawek, które można formować jak glina, itp.
Ponoć zbyt szybkie uczenie pisania, przy nie dość wyrobionej ręce, może doprowadzić do trudności w pisaniu - zbyt duży nacisk i przez to wysiłek i zbyt wolne pisanie w przyszłości (o ile dobrze wszystko zrozumiałam).
Trzeba będzie wrócić do szlaczków i zastopować naukę pisania chyba :-(
..... kwestia temperamentu dziecka - z cholerykiem i bez szkoły w wywiadzie będzie trudniej niż z łatwo poddającym się kierownictwu i współpracy melancholikiem czy sangwinikiem.
Mam w domu melancholiko-flegmatyka, coś okropnego!!! Myślę sobie, że gdybym miała chleryka to by było zupełnie inaczej ) Uważam, że niezależnie od temperamentu nie jest łatwo.
Mam niewytłumaczalną alergię na szufladki temperamentalne. Brrr! Obrzydliwstwo!
A co do odszkolnienia, to ten problem wydaje mi się jakiś wydumany. Chyba, że mówimy o odszkolnieniu podejścia rodziców. Nie ma czegoś takiego jak dzieci "szkolne", jeśli mają one dom.
No to sobie możesz mieć alergię, nie bronię. Jednak klasycy wychowania podpowiadaja, że dobrze jest poznać temperament dziecka, aby usprawnić proces wychowania.
Ja pod terminem "nieodszkolnienie" rozumiem, że dzieci trochę tęsknią za szkolnym lenistwem i szkolnymi atrakcjami. Rówieśnicy przy jakiś okazjach np. spotkań na podwórku podśmiewuja się, że dziecko nie chodzi do szkoły, a dziecko sie tym przejmuje zamiast olać - to dla mnie jest "nieodszkolnienie". Gdyby dziecko wcześniej nie chodziło do szkoły, to nie znałoby bliżej tych dzieci i nie byłoby problemu.
Doświadczonych w temacie proszę o konkretne wskazówki: jak Wy - rodzice - walczyliście ze swoimi szkolnymi nawykami w ED? Czego unikać, co prowadzi tylko do niepotrzebnego stresu?
Dzieci starsze, choć jeszcze chodzą do szkoły, już sa "odszkolnione" - najchętniej już dziś zostałyby w domu i uczyły się tylko ze mną.
Boję się bardziej o swoje podejście, nie chcę robić im szkoły, lekcji w domu, tylko je uczyć. Ale wiadomo, że kilkanaście lat własnej edukacji powoduje pewne wypaczenia w podejściu do sensu ED dzieci
A co do temperamentu - różnice są w ludziach;) nia da się ukryć. Zarówno w temperamencie, jak i stylach, możliwościach poznawczych, że wymienię te co w ED wychodzą na wierzch samo. Łatwiej mi uczyć podobnych do mnie, a nie wszystkie moje dzieci są moimi kalkami niestety
O @Aga63 - pisałaś o odszkolnainiu z innej strony, rzeczywiście - relacje z rówieśnikami, które są teraz na innych zasadach - o tym nie pomyślałam. Może jeżeli synowi zależy na kolegach i są Ok, moglibyście jakoś temat oswoić zaprosić ich czasem na zajęcia. Tylko temat jakiś super atrakcyjny wybierzcie na wszelki wypadek. Dzieciaki, które zostały w szkole, mogą się czuć po drugiej stronie barykady + dochodzi niezrozumienie, nierozpoznanie tematu Ed i automatyczna niechęć.
Dla mnie odszkalnianie to w ogóle kwestia zmiany podejścia do zdobywania wiedzy. Jednak w szkole bardziej liczy się sam wynik niż to czy dziecko faktycznie się czegoś z chęcią uczyło, czy go coś może w temacie mocniej zainteresowało i jest czas, żeby to pociagnąć. Każde podniesienie ręki na lekcji to plus albo minus, jesli w ogóle nauczyciel wysłucha akurat to dziecko, które chciało coś waznego od siebie dodać. Presja ocen i łypania z obawą jak się wypadło na tle klasy. W domu nie ma tej presji, ale 4 lata w przeludnionej szkole już za nami. No tak się domyślam, bo przecież jeszcze nie zaczęłam ED )Nadal rozważamy. Jeszcze trochę obaw...
Spojrzalam na te klocki logo i cena troszke mnie zaskoczyla, choc jesli sa porzadnie wykonane, a do tego z jakas idea, to moze sa tyle warte / (na Allegro 160 w góre). Czy ktos ma takie klocki i faktycznie sa takie dobre do nauki?
Tak, tylko dla dzieci z problemem eksperymentowanie na pierwszym szczeblu wyuczania czegoś na moim przykładzie nie jest korzystne. Nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że budzi zamęt w umyśle uczącego się. Co innego jak podstawy są opanowane.
W ED wie sie po prostu co dziecko potrafi a czego nie.
A czy mozecie mi wytlumaczyc na czym polega polączenie Szkoly Demokratycznej z ED? Dzieci mają nauczycieli za tutorow? Czy są juz jakies szkoły, ktore to robią?
@Anka, raczej chodzi o ucieczkę od narzuconego programu, uczeń musi chodzić codziennie do takiej szkoły, więc mimo, że idea szk. demokr. głosi wolność, dla mnie to już wolność nie jest (nawet w ich rozumieniu wolności). Trudno załatwić papiery dla szkoły eksperymentalnej, więc uciekają w homeschooling. W Wa-wie są plany założenia 3 takich szkół. Na świecie są w 27 krajach. Czerpią z idei Sumerhill, nie ma nauczycieli, uczniowie sami stanowią sobie zasady i sami się sądzą.
Mój gimnazjalista otwarcie przyznaje, że najbardziej tęskni za przerwami na których coś się działo, za tym całym szumem i hałasem szkolnym. No i za tym "nicnierobieniem".Godziny lekcyjne mijaja, a on nieraz ( w letargu prawie) w ławce mógł siedzieć i nie widac było czy pracuje , czy w ogóle jest skupiony. Oj, wzdycha za tym , wzdycha
Nie chcę za bardzo już wypytywać jak to Wam się udaje, ale martwi mnie jeszcze kwestia braku przestrzeni. Mieszkamy z czwórką dzieci na 45 metrach, ciasno i po prostu nie wiem czy się nie pozagryzamy jak nie będą wychodzić na dłużej z domu. Czy jest tu ktoś z doświadczeniem takiego uczenia w małym mieszkanku?
Jeszcze dopiszę o szkole demokr. - bo to bardzo ważne i niebezpieczne: uczeń sam szuka źródeł wiedzy, bo nie ma obiektywnej prawdy (tak mówili zaproszeni gości ze szkoły De Kampanje z Holandii), dlatego nie ma nauczyciela, tylko mentor, który dzieli się swoim doświadczeniem.
Wogóle to wydaje mi się, że wszystko zależy od ludzi. Jeśli w Polsce szkoły demokr. nie będą tak zideologizowane na lewo, bo przesiągnięte zostaną tym KUL-owskim duchem filozofii realistycznej - to jako powiedzmy jeden dzień w tygodniu, jako forma pracy grupowej dla homeschoolersów może być ciekawą propozycją.
W I klasie M. chodził do szkoły 2-3 x na miesiąc i to dla mnie było dobre, bo miałam dzień wytchnienia, który mogłam poświęcić młodszym, a jednocześnie on miał szansę na pracę w grupie, i też miał kontakt z innym nauczycielem niż ja, motywująco dobre to było. W tym roku chodzi 1x na miesiąc na zajęcia, a w przyszłym roku nasza szkoła chce zrezygnować z takiej opcji, pozostanie tylko uczestnictwo w wydarzeniach na specjalne okazje.
Komentarz
Wydaje mi się , że problem jest nie tyle z "odszkolnieniem" dziecka, co siebie - i swoich wymagań, a druga sprawa - bardziej istotna - to kwestia temperamentu dziecka - z cholerykiem i bez szkoły w wywiadzie będzie trudniej niż z łatwo poddającym się kierownictwu i współpracy melancholikiem czy sangwinikiem. Dochodzę do tego, że potrzebna jest mi grupa wsparcia innych matek uczących domowo najlepiej w realu (dzięki za grupę forumową) i czasem odpoczynek (jeszcze nie wiem jak?).
Z wf-u nie ma egzaminu.
Uważam, że niezależnie od temperamentu nie jest łatwo.
)
Zadaniem odpowiedzialnych wychowawców i nauczycieli jest pokazać
uczniom, że prawdziwą wartość ma jedynie to, co przychodzi z trudem.
Polsce i światu potrzeba ludzi o mocnych charakterach.
http://pl.wikiquote.org/wiki/Mieczysław_Albert_Krąpiec
A co do odszkolnienia, to ten problem wydaje mi się jakiś wydumany. Chyba, że mówimy o odszkolnieniu podejścia rodziców. Nie ma czegoś takiego jak dzieci "szkolne", jeśli mają one dom.
Czy są juz jakies szkoły, ktore to robią?
Ja pod terminem "nieodszkolnienie" rozumiem, że dzieci trochę tęsknią za szkolnym lenistwem i szkolnymi atrakcjami. Rówieśnicy przy jakiś okazjach np. spotkań na podwórku podśmiewuja się, że dziecko nie chodzi do szkoły, a dziecko sie tym przejmuje zamiast olać - to dla mnie jest "nieodszkolnienie". Gdyby dziecko wcześniej nie chodziło do szkoły, to nie znałoby bliżej tych dzieci i nie byłoby problemu.
No tak się domyślam, bo przecież jeszcze nie zaczęłam ED
)Nadal rozważamy. Jeszcze trochę obaw...
W ED wie sie po prostu co dziecko potrafi a czego nie.
Mój gimnazjalista otwarcie przyznaje, że najbardziej tęskni za przerwami na których coś się działo, za tym całym szumem i hałasem szkolnym.
No i za tym "nicnierobieniem".Godziny lekcyjne mijaja, a on nieraz ( w letargu prawie) w ławce mógł siedzieć i nie widac było czy pracuje , czy w ogóle jest skupiony.
Oj, wzdycha za tym , wzdycha
Jeszcze dopiszę o szkole demokr. - bo to bardzo ważne i niebezpieczne: uczeń sam szuka źródeł wiedzy, bo nie ma obiektywnej prawdy (tak mówili zaproszeni gości ze szkoły De Kampanje z Holandii), dlatego nie ma nauczyciela, tylko mentor, który dzieli się swoim doświadczeniem.
Wogóle to wydaje mi się, że wszystko zależy od ludzi. Jeśli w Polsce szkoły demokr. nie będą tak zideologizowane na lewo, bo przesiągnięte zostaną tym KUL-owskim duchem filozofii realistycznej - to jako powiedzmy jeden dzień w tygodniu, jako forma pracy grupowej dla homeschoolersów może być ciekawą propozycją.
W I klasie M. chodził do szkoły 2-3 x na miesiąc i to dla mnie było dobre, bo miałam dzień wytchnienia, który mogłam poświęcić młodszym, a jednocześnie on miał szansę na pracę w grupie, i też miał kontakt z innym nauczycielem niż ja, motywująco dobre to było. W tym roku chodzi 1x na miesiąc na zajęcia, a w przyszłym roku nasza szkoła chce zrezygnować z takiej opcji, pozostanie tylko uczestnictwo w wydarzeniach na specjalne okazje.