Nie chcę za bardzo już wypytywać jak to Wam się udaje, ale martwi mnie jeszcze kwestia braku przestrzeni. Mieszkamy z czwórką dzieci na 45 metrach, ciasno i po prostu nie wiem czy się nie pozagryzamy jak nie będą wychodzić na dłużej z domu. Czy jest tu ktoś z doświadczeniem takiego uczenia w małym mieszkanku?
Pfff, my mamy 5 metrów i dwoje dzieci więcej. Da się, ED jest w głowie nie w metrażu, mówiłam już to? Mówiłam.
Nie chcę za bardzo już wypytywać jak to Wam się udaje, ale martwi mnie jeszcze kwestia braku przestrzeni. Mieszkamy z czwórką dzieci na 45 metrach, ciasno i po prostu nie wiem czy się nie pozagryzamy jak nie będą wychodzić na dłużej z domu. Czy jest tu ktoś z doświadczeniem takiego uczenia w małym mieszkanku?
Pfff, my mamy 5 metrów i dwoje dzieci więcej. Da się, ED jest w głowie nie w metrażu, mówiłam już to? Mówiłam.
O @Aga63 - pisałaś o odszkolnainiu z innej strony, rzeczywiście - relacje z rówieśnikami, które są teraz na innych zasadach - o tym nie pomyślałam. Może jeżeli synowi zależy na kolegach i są Ok, moglibyście jakoś temat oswoić zaprosić ich czasem na zajęcia. Tylko temat jakiś super atrakcyjny wybierzcie na wszelki wypadek. Dzieciaki, które zostały w szkole, mogą się czuć po drugiej stronie barykady + dochodzi niezrozumienie, nierozpoznanie tematu Ed i automatyczna niechęć.
to nie niechęć koleżeństwa, ale raczej smutek dziecka z powodu niechodzenia do szkoły. I nie myślałam tu o synu, ale o jednej z córek
Mój gimnazjalista otwarcie przyznaje, że najbardziej tęskni za przerwami na których coś się działo, za tym całym szumem i hałasem szkolnym. No i za tym "nicnierobieniem".Godziny lekcyjne mijaja, a on nieraz ( w letargu prawie) w ławce mógł siedzieć i nie widac było czy pracuje , czy w ogóle jest skupiony. Oj, wzdycha za tym , wzdycha
O, dokładnie o to samo chodzi mojej córce z IV klasy Dlatego twierdzę, że jeżeli nie chodziłaby wczesniej do szkoły, nie byłoby problemu.
Spojrzalam na te klocki logo i cena troszke mnie zaskoczyla, choc jesli sa porzadnie wykonane, a do tego z jakas idea, to moze sa tyle warte / (na Allegro 160 w góre). Czy ktos ma takie klocki i faktycznie sa takie dobre do nauki?
Jednak polecam dla ludzi, którzy wiedzą, jak z nich korzystać. Jeżeli nie, to szkoda kasy na tak kosztowną zabawkę. Chyba, ze kogoś stać.
Ja dostałam od koleżanki po jej synu. Moja czterolatka fantastycznie się nimi bawi z braćmi. Ale nie mamy pojęcia, jak tego używać zgodnie z przeznaczeniem. Nie rozumiem, czemu niektóre są czerwone ale domyślam się, że to nieprzypadkowe. Mi się w tych klockach podoba, że na każdym jest ta sama litera w wersji wielka i mała drukowana i pisana. Jednocześnie, każda litera jest po innej stronie klocka, więc widać tylko jedną. Ale można podejrzeć w razie potrzeby ;-) To jest przewaga nad kartonikami z literami.
Każda szkoła dostaje na każdego ucznia pieniądze z "oświaty". I prywatna i państwowa. Tyle, że w tej prywatnej bardziej ten grosz liczą. Będąc w ED w prywatnej szkole możesz się umówić, żeby nie płacić czesnego - szkoła się może zadowolić kasą z oświaty (ponad 300 zł miesięcznie), bo to i tak zacny pieniądz w zamian za zorganizowanie egzaminu raz do roku (w zerówce nawet i to nie) i wystawienie świadectwa.
Ja dostałam od koleżanki po jej synu. Moja czterolatka fantastycznie się nimi bawi z braćmi. Ale nie mamy pojęcia, jak tego używać zgodnie z przeznaczeniem. Nie rozumiem, czemu niektóre są czerwone ale domyślam się, że to nieprzypadkowe. Mi się w tych klockach podoba, że na każdym jest ta sama litera w wersji wielka i mała drukowana i pisana. Jednocześnie, każda litera jest po innej stronie klocka, więc widać tylko jedną. Ale można podejrzeć w razie potrzeby ;-) To jest przewaga nad kartonikami z literami.
Namor mówi, że czerwone są te litery, które mogą sprawić trudność w czytaniu, np. inaczej się pisze a inaczej czyta. Piszesz wtorek a czytasz ftorek i wtedy to "w" zaznaczasz na czerwono. Możemy Ci zeskanować książeczkę, którą do tych klocków posiadamy, jeśli chcesz oczywiście
Ja sobie mówię "Co, JA nie dam rady?!" Nawet do głowy nie przyszłoby mi, że to może się nie udać! Wiem, że może być lepiej lub troszkę ciężej, ale lubię wyzwania, a to najważniejsze z możliwych wyzwań - wychowanie moich dzieci.
Mi jednak przychodzi do głowy, że mogłoby mi się nie udać... Ostatnio spotkałam moją nauczycielkę z podstawówki. Mówi, że w IV klasie rodzice uczący w domu dziecko oddali jej jednak do szkoły bo nie dali rady. Jedno dziecko uczyli. A ja tu zamierzam startować równocześnie z O, IV i V klasą. No nie wiem... Ale chęci w ciąż rosną:)
tebacha, chęci chęciami, ale jak zamierzasz zdążyć?
Terminy badań umawiałam w styczniu, najbliższe były w drugiej połowie marca, druga część badań w kwietniu, a komplet opiń (o czwórce dzieci) będę mieć 8 maja.
Ja idę prywatnie blisko domu. (100zł za dziecko plus 100 za rozmowę z rodzicem) Pani psycholog powiedziała, że po długim weekendzie spokojnie możemy się umówić. Zgłoszenia do szkoły są do 31 maja. Dla 5-latki już mam tą opinię, bo początkowo myslelismy o ED tylko dla niej. Wraz ze zgłębianiem tematu zaczelismy myśleć o starszych. Także czasowo się wyrobię. Jak dzwoniłam w marcu na poczatku do poradni rejonowej to powiedzieli, że w tym roku raczej w ogóle nie mam szans się dostać, bo jestem 15 w kolejce ) Do końca długiego weekendu mamy czas jeszcze się zastanawiać.
@Agnieszka3, plan dnia to mi czasem spędza sen z powiek, próbuję go wypracować już kolejny rok. A ramy dnia to mamy takie, że uczymy się po śniadaniu i wspólnej modlitwie. Siadamy przy stole albo na kanapie - II klasista obowiązkowo, a zerówkowiczka i 2/3 latek i tak nie przepuszczą i na początek - katecheza albo coś czytamy, czyli jakaś powiastka, potem ćwiczenia pisemne, młodsza robi zadania z książeczki dla kl. "0" albo odrysowuje literki i je koloruje, maluch bazgroli na kartkach, potem przerwa, matematyka, słuchanie angielskiego. Obiad koło 13. Jak idziemy w teren to wychodzimy od razu albo uczymy się tylko symbolicznie (30-60min). Dużym plusem jest to, że domowy rytm życia skłania do czytania i to dzieci robią same z siebie, nie pilnuję tego, tylko dbam o regularne wyjścia do biblioteki po świeży zapas książek. Chciałabym, żeby moi więcej korzystali z zajęć w domu kultury, ale na razie nie wypracowaliśmy sobie tego organizacyjnie.
Dużym plusem jest to, że domowy rytm życia skłania do czytania i to dzieci robią same z siebie, nie pilnuję tego, tylko dbam o regularne wyjścia do biblioteki po świeży zapas książek. --------------------------- właśnie: "domowy rytm życia skłania do czytania" - u nas to samo!
Poza tym każde wyjście z domu, nawet do ortodonty, jest dużą atrakcją.
Szukam na stronie ministerstwa podstaw programowych i widzę tylko taką z podziałem na etapy nauczania a nie na poszczególne klasy. Gdzie znajdę rozpiskę dla poszczególnych klas? Może ja ślepa jestem...
Szukam na stronie ministerstwa podstaw programowych i widzę tylko taką z podziałem na etapy nauczania a nie na poszczególne klasy. Gdzie znajdę rozpiskę dla poszczególnych klas? Może ja ślepa jestem...
Nie ma czegoś takiego, tak więc zgodnie z ustawą ustalasz ze szkołą fragment podstawy, jaki realizujesz w danym roku.
A najtrudniej właśnie "odszkolnić", czyli zmienić swoje myślenie o tym, czym jest uczenie się. Zwłaszca jak się człowiek porównuje z innymi, tym jak oni uczą, jak uczy szkoła. Mam wrażenie, że robię za mało, a z drugiej strony nie wcisnę jakoś na siłę tej wiedzy. Lepiej małymi porcjami, a ze zrozumieniem, zarazem, żeby zafasynowac dziecko przedmiotem, rozbudzić jakąś pasję, z innymi rzeczami poczekać, może za wcześnie po prostu...
A najważniejsze chyba, nauczyć dziecko jak się uczyć...
Obecnie ograniczyliśmy się do kilku zagadnień. Mój ambitny plan sprzed prawie roku legł w gruzach, ale był widać zbyt ambitny.
Syn wyłącznie interesuje się historią. I koniec. Idziemy wedle podręcznika do gimnazjum, rozszerzamy gdzie trzeba, czytamy powieści historyczne. Nie wychodzimy w tej chwili poza wiek XVII, póki nie skończymy "Trylogii". A wiecie jak chłopaka 10-letniego fascynuje taka literatura? W ogóle wszelka powieśc historyczna.
Komentarz
Da się, ED jest w głowie nie w metrażu, mówiłam już to? Mówiłam.
5 metrów?????????
To musicie być chudzinkami
O, dokładnie o to samo chodzi mojej córce z IV klasy
Dlatego twierdzę, że jeżeli nie chodziłaby wczesniej do szkoły, nie byłoby problemu.
- jak wyglada wasz dzien?
Sądzę, że u każdego inaczej.
- czy zerowkowicz zdaje jakies egzmainy PO zerowce w ED?
Nie.
- PO co opinia psychologa ??? do zalatwiania spraw zwiazanych z ED?
Po nic, wymóg formalny. Można by znaleźć jakieś pozytywne uzasadnienie, ale w sumie po co.
- czy dyrektor szkoły moze nie wyrazic zgody na ED?
Tak.
- CZY coś traci? jak ma dziecko w ED?
Nie, raczej zyskuje, zwłaszcza w szkole prywatnej.
Możemy Ci zeskanować książeczkę, którą do tych klocków posiadamy, jeśli chcesz oczywiście
Ostatnio spotkałam moją nauczycielkę z podstawówki. Mówi, że w IV klasie rodzice uczący w domu dziecko oddali jej jednak do szkoły bo nie dali rady. Jedno dziecko uczyli. A ja tu zamierzam startować równocześnie z O, IV i V klasą.
No nie wiem...
Ale chęci w ciąż rosną:)
Jak dzwoniłam w marcu na poczatku do poradni rejonowej to powiedzieli, że w tym roku raczej w ogóle nie mam szans się dostać, bo jestem 15 w kolejce
)
Do końca długiego weekendu mamy czas jeszcze się zastanawiać.
@Agnieszka3, plan dnia to mi czasem spędza sen z powiek, próbuję go wypracować już kolejny rok. A ramy dnia to mamy takie, że uczymy się po śniadaniu i wspólnej modlitwie. Siadamy przy stole albo na kanapie - II klasista obowiązkowo, a zerówkowiczka i 2/3 latek i tak nie przepuszczą i na początek - katecheza albo coś czytamy, czyli jakaś powiastka, potem ćwiczenia pisemne, młodsza robi zadania z książeczki dla kl. "0" albo odrysowuje literki i je koloruje, maluch bazgroli na kartkach, potem przerwa, matematyka, słuchanie angielskiego. Obiad koło 13. Jak idziemy w teren to wychodzimy od razu albo uczymy się tylko symbolicznie (30-60min). Dużym plusem jest to, że domowy rytm życia skłania do czytania i to dzieci robią same z siebie, nie pilnuję tego, tylko dbam o regularne wyjścia do biblioteki po świeży zapas książek. Chciałabym, żeby moi więcej korzystali z zajęć w domu kultury, ale na razie nie wypracowaliśmy sobie tego organizacyjnie.
dzieci robią same z siebie, nie pilnuję tego, tylko dbam o regularne
wyjścia do biblioteki po świeży zapas książek.
---------------------------
właśnie: "domowy rytm życia skłania do czytania" - u nas to samo!
Poza tym każde wyjście z domu, nawet do ortodonty, jest dużą atrakcją.
można odsłuchać tutaj
http://www.gilsonsociety.pl/cultura-occidentalis/przyszłość-cywilizacji-zachodu-the-future-of-western-civilization/nr-12-edukacja-na-rozdrożu/
np:
http://oppman.edu.pl/index.php?option=com_weblinks&view=category&id=74&Itemid=157&e535997a04c41dda75e94c92ac5f8cce=5d7468471e2648ac12da50137e36e57f
warto poszukać na stronie konkretnej szkoły.