jak wiadomo, zdolności intelektualne dziecka rosną z wiekiem, więc lepiej przyswaja np matematykę jak jest troszkę starsze (zdaje mi się, że Agnieszka63 kiedyś nawet o tym pisała), podobnie jest z regułkami gramatycznymi itd (czyli z "tradycyjnymi" nauki języka)- radzi sobie z nimi dużo lepiej od pewnego wieku wzwyż. Dlatego w pewnym sensie "nauka" języka rzeczywiście zbyt wcześnie nie ma sensu.
Aaaale ale ale, jest pewne zastrzeżenie: otóż dzieci (jak każdy z nas) uczą się w wieku mniej więcej dwóch lat języka ojczystego z jego nawet najbardziej skomplikowanymi zasadami gramatycznymi, nie posiadając jeszcze żadnego świadomego myślenia logicznego i to beż praktycznie żadnego wysiłku.
Jest dużo mitów o nauce drugiego języka, całkiem sobie przeciwnych, a prawda leży gdzieś pośrodku.
Otóż tak- wiek krytyczny istnieje. Dla nauki pierwszego języka są pierwsze lata życia, dla drugiego umownie ustala się rozpoczęcie dojrzewania (i chodzi tu o możliwość nauczenia się drugiego języka w stopniu porównywalnym do tubylców). Jednak różne "składniki" języka mają tak naprawdę różne czasy "wygasania". I tak właśnie wymowa niestety (zwłaszcza wymowa samogłosek) jeśli nie opanowało się jej wystarczająco szybko, nigdy już prawdopodobnie nie będzie perfekcyjna.
Są oczywiście wyjątki od tego, wybitne jednostki uczące się każdego języka już w dorosłym wieku, ale niestety statystyka jest bezlitosna.
Ogólnie zagadnienie jest bardzo złożone i mogłabym cały wykład o tym zrobić (bo jest to tematyka, którą się ostatnio zajmuję), ale prostych wniosków z tego nie ma.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany, polecam książkę "Language Two" (Dulay, Burt, Krashen) - jest w niej praktycznie wszystko na ten temat.
Dostałam wczoraj niby wykaz wymagań na egzaminy, ale jest taki, że tylko w tyłek wsadzić za przeproszeniem, nic z niego nie wynika :-(
Dziękuj Bogu. Im bardziej niejasne wymagania, tym mniej narzuca ci szkoła. Potem na egzaminie się możesz powołać na swoją interpretację. Nie masz obowiązku rozumieć wymagań tak jak rozumie je nauczyciel.
Pytam, bo dostałam od polonistki wykaz lektur, i nie wszystkie mi się podobają. Więc chcę zrobić to co jest na 100% obowiązkowo a w zamian dołożyć inne
Wobec systemu nauczycielem nadal jest pracownik szkoły. To on odpowiada przed tymże systemem. On prowadzi dziennik i sprawdza postępy w nauce. On też ma prawo stwierdzić wobec systemu, że twoje dziecko nie spełnia kryteriów przyjętego programu, czyli - bez ustalenia z nauczycielem nic nie możesz olać.
Już się w zeszłym roku z panią ścięłam w kwestii lektur jak jeszcze Kuba chodził.
Powiedziałam, że Matyldy czytać nie pozwolę, bo nie po to posyłam dziecko do szkoły katolickiej, żeby czytało antypedagogiczne gnioty. Zaproponowałam w zamian Kłamczuchę. Kuba sam opracował lekturę, dostał za to jakoś żenująco niską ocenę od pani, ale olaliśmy to.
wymowa niestety (zwłaszcza wymowa samogłosek) jeśli nie opanowało się jej wystarczająco szybko, nigdy już prawdopodobnie nie będzie perfekcyjna.
-------------------------------------------------------------- Ależ do tego nie trzeba żadnych kursów dla dzieci- wystarczą dobre płyty z, choćby, piosenkami dla dzieci Swoja drogą mało znam też Anglików z perfekcyjną wymową:) A ci Amerykanie są jeszcze gorsi. A po drugie - mówimy o "learning" a nie "acquisition" . Różnica jest zasadnicza.
wymowa niestety (zwłaszcza wymowa samogłosek) jeśli nie opanowało się jej wystarczająco szybko, nigdy już prawdopodobnie nie będzie perfekcyjna.
-------------------------------------------------------------- Ależ do tego nie trzeba żadnych kursów dla dzieci- wystarczą dobre płyty z, choćby, piosenkami dla dzieci Swoja drogą mało znam też Anglików z perfekcyjną wymową:) A ci Amerykanie są jeszcze gorsi. A po drugie - mówimy o "learning" a nie "acquisition" . Różnica jest zasadnicza.
A jaka jest różnica między "learning" a "acquisition"?
Perfekcyjną wymowę ma każdy, który ma "competence" w danym języku czyli każdy tubylec. Tzn każdy ma perfekcyjną wymowę swojego "variety", czyli tej części językowego continuum, w której to dorastał. Dlatego dla lepszego mimetyzmu należałoby się uczyć jakiegoś konkretnego akcentu, gdyż albowiem język standard jest tworem wirtualnym. No ale jak ktoś nie ma jako celu podawania się za anglika to można uznać za poprawną taką wymowę, która po prostu umożliwia komunikację. Wszystko tak naprawdę zależy od motywacji.
Poza tym dziecko, żeby nauczyć się wymowy równej nejtiwom, to powinno z takowymi przebywać, co jest dosyć utrudnione poza granicami danego kraju. Poza tym kolejny raz- wcale nie musi to być potrzebne.
Btw płyty uważam za trafiony pomysł chociaż.... znany jest w lingwistyce przypadek rodziców głuchoniemych, którym urodziło się zdrowe dziecko. Sami nie mogli go nauczyć mówionego języka więc puszczali mu radio, włączali telewizję. Jednak okazało się, że dziecko samym tylko słuchaniem języka się nie nauczyło (ani mówić ani też rozumieć) gdyż zabrakło interakcji, która to umożliwia dziecku zaskoczenie pewnych trybików.
Nie, nie o to mi chodzi, chodziło mi o to, co Monira rozumie przez :" A po drugie - mówimy o "learning" a nie "acquisition" . Różnica jest zasadnicza. "
Nie, jaka jest definicja wg kogoś tam (definicja jest zawsze wg kogoś, a tak BTW wrzucona przez Ciebie stronka nie jest de facto definicją tylko ewaluacją), tylko co Monira ma na myśli.
Ot tyle
A tak w ogóle to nadal odsyłam do tej książki- bo zaskakuje pod wieloma względami- np może się okazać, że learning i acquisition wcale się tak bardzo od siebie nie różnią
Komentarz
Pełna dowolność?
Mój syn miał w kl.6
Szatan z siódmej klasy
Władca Lewawu
Hobbit
Przygody Odyseusza
Chłopcy z Placu Broni
Powiedziałam, że Matyldy czytać nie pozwolę, bo nie po to posyłam dziecko do szkoły katolickiej, żeby czytało antypedagogiczne gnioty. Zaproponowałam w zamian Kłamczuchę. Kuba sam opracował lekturę, dostał za to jakoś żenująco niską ocenę od pani, ale olaliśmy to.
wymowa niestety (zwłaszcza wymowa samogłosek) jeśli nie opanowało się
jej wystarczająco szybko, nigdy już prawdopodobnie nie będzie
perfekcyjna.
--------------------------------------------------------------
Ależ do tego nie trzeba żadnych kursów dla dzieci- wystarczą dobre płyty z, choćby, piosenkami dla dzieci
Swoja drogą mało znam też Anglików z perfekcyjną wymową:) A ci Amerykanie są jeszcze gorsi.
A po drugie - mówimy o "learning" a nie "acquisition" . Różnica jest zasadnicza.
Nasza Szkapa
Dżuma
Zmierzch
Otchłań rozpaczy
)
A po drugie - mówimy o "learning" a nie "acquisition" . Różnica jest zasadnicza. "