Moje dzieci wstając przed 9 mają codziennie straszną radochę, że w szkole byłyby już po pierwszej lekcji i w pośpiechu jadły II śniadanie, a tak spokojny poranek, ciepła owsianka, modlitwa, luuuz i do nauki na godzinkę, półtorej.
Ale i tak najbardziej to ja się cieszę, że mogę wstawać o 8 i spokojnie wypić kawę, wziąć prysznic i godzinę rozkoszować się ciszą )
my z racji oczekiwania na porod oraz na przeprowadzke ktora ma sie odbyc niewiadomo kiedy to mamy luz z nauka. jedynie szlaczki cwiczymy codziennie i pisanie.reszta ksiazek w pudlach siedzi wiec improwizujemy z glowy i czytanek.
W ciągu jednego dnia dwa razy mimowolnie oderwałam kupony od naszej ED...
W bibliotece pedagogicznej wybrałam 7 książek i już pani nabija na konto - nagle pyta - jest pani nauczycielem? Ja - Nie. W takim razie może pani tylko 3 książki. No to stoję i myślę, z których zrezygnować...
Nie bardzo chciałam rezygnować i mówię - no przecież jestem nauczycielem- prowadzę ed... Pani zadowolona - już pisze i pyta w jakiej placówce wytłumaczyłam jej w skrócie, pobiegła do kierowniczki i mnie wpisały w 'nauczyciel inny' i jest git:)
Po południu dzwonię i próbuję załatwić sobie staż w poradni - mało chętnie rozpoczynała się rozmowa i tak przy wyłuszczeniu paru moich atutów;) wspomniałam o ed - że niby przeciwności, o których pani mówi nie rzucają mnie na kolana - po naradzie zaproszono mnie na test
Fajnie - dla mnie to taki naturalny stan - jak dwie ręce i nogi - a tu tyle bonusów. Trochę późno się zorientowałam To tak jak podcza załatwiania pozwoleń na budowę miałam akurat troje małych dzieci - i dopiero pod koniec załatwiania zaczęłam z nimi chodzić do urzędów - a tam panie wszystko za mnie zaczęły wypełniać...
Ja tez bonus miałam W czasie wakacji, czekając w kolejce do muzeum przyrodniczego pokazywałam dzieciom juz niektóre ciekawostki i gdy przyszła moja kolej, pani pyta, czy jestem nauczycielem. Ja-że mozna tak powiedzieć- i okazało sie, ze wchodzę gratis!
Chyba właśnie mocno zaszokowałam pewną panią dziennikarz ;-) Rozmawiałam z nią jako ekspert na temat skutków psychospołecznych u dzieci edukowanych domowo. Dało się zauważyć rosnące zaskoczenie ze strony pani. I w końcu pytanie wprost: "Mam rozumieć, że pani nie jest przeciwniczką edukacji domowej?" Sama jestem bardzo ciekawa, co ta pani napisze ;-)
@AB - ale ta pani dziennikarz nic o mnie nie wiedziała. Po prostu, koleżanka z pracy, która zajmuje się promocją i kontaktami z mediami, odesłała ją do mnie jako specjalistki od rozwoju społecznego dzieci w wieku szkolnym ;-)
Hehe - to chyba dziś z tą samą panią dziennikarz rozmawiałam w radiu - powiedziała , że NIKT z socjologów/ innych ekspertów nie zgodził się na nagranie na taśmę tego, że ma złe zdanie o edukacji domowej
No to podjęłam decyzję i dzieci (10 lat i 5 lat) będą chodzić do szkoły na angielski. Idę w czwartek porozmawiać z nauczycielką, jakie to by były dni, godziny, czy na cały dzień raz w tygodniu, czy 2-3 razy na parę godzin. No, nie nauczą się, a ja przeciez ich uczyć nie będę. Nie mamy kontaktu z innymi anglojęzycznymi dziećmi, w zasadzie syn ma jednego kolegę, z którym widuje się co 2-3 tygodnie, a tak poza tym, to nic... Blisko mieszkająca rodzina ED z dziećmi nie rokuje dobrze jeśli idzie o głębszą znajomość, bo oni izolują swoje dzieci. A moje są głośne, dużo mówią (tamte w ogóle nie mówią nie pytane), no i tamte się nie bawią, tylko uczą się i pracują, więc ciężko... A szkoda, tacy szlachetni ludzie, z zasadami, dom, w którym nie ma tv, komputera, gdzie dziecko może być bezpieczne. Inna rzecz, że mając kontakt z innymi ludźmi z ich wspólnoty religijnej, zauważam, że sa bardzo ekspansywni, że będą nawracać i ewangelizować każdego. Więc muszę się też zdystansować do tego szerszego grona.
I zostaje beznadziejna szkoła, ale dogadam się, co do czasu, zakresu materiału, uczestnictwa w innych zajęciach, ale ostatnio się załamałam, jakie szkoła osiąga dno poprawności politycznej...
Nauczyciel nie może powiedzieć jak jest, może tylko wyciągać informacje od dzieci, co myślą itp, potem podsumować, ale nie skorygować, bo "każdy ma prawo mieć swoje zdanie".
Wyprosiłam na uczelni w naszym mieście, żeby przyjęci moją 9-latkę na Uniwersytet Dziecięcy - przyjmowane są dzieci 10-13 lat. Jedynie dalej nie wiem, co zrobić z religią - do proboszcza nie pójdę, uważa mnie za grzeszącą pychą, bo zabrałam dzieci ze szkoły @-)
Wyprosiłam na uczelni w naszym mieście, żeby przyjęci moją 9-latkę na Uniwersytet Dziecięcy - przyjmowane są dzieci 10-13 lat. Jedynie dalej nie wiem, co zrobić z religią - do proboszcza nie pójdę, uważa mnie za grzeszącą pychą, bo zabrałam dzieci ze szkoły @-)
Wyprosiłam na uczelni w naszym mieście, żeby przyjęci moją 9-latkę na Uniwersytet Dziecięcy - przyjmowane są dzieci 10-13 lat. Jedynie dalej nie wiem, co zrobić z religią - do proboszcza nie pójdę, uważa mnie za grzeszącą pychą, bo zabrałam dzieci ze szkoły @-)
@Eleonora - my dostaliśmy na początku września pierwszą porcję. Zbieram się, żeby na początku nowego tygodnia wysłać komplet prac domowych i mam nadzieję, na porcję katechez na następny miesiąc.
Moja edukowana domowo prawie-pięciolatka pisze właśnie list do koleżanki-sąsiadki. Pisze w pocie czoła. I cóż tam w tym liście stoi? Julka! Smutek płonie z mojego serca. Czekam, co napisze dalej... ;-)
Mi napisali w liście do rodziców, żeby wysyłać, najlepiej raz na miesiąc, to planuję wysłać. Chyba, że w tym liście do rodziców jakiś błąd jest? Może mnie ktoś oświeci?
Komentarz
Rozmawiałam z nią jako ekspert na temat skutków psychospołecznych u dzieci edukowanych domowo. Dało się zauważyć rosnące zaskoczenie ze strony pani. I w końcu pytanie wprost: "Mam rozumieć, że pani nie jest przeciwniczką edukacji domowej?" Sama jestem bardzo ciekawa, co ta pani napisze ;-)
@-)
http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1766
Dostajecie katechezy w tym roku, bo my jeszcze nie?
Julka! Smutek płonie z mojego serca.
Czekam, co napisze dalej...
;-)
Chyba, że w tym liście do rodziców jakiś błąd jest? Może mnie ktoś oświeci?