dziękuję dziewczyny niestety oblałam znowu ale tym razem było lepiej, bo przynajmniej jeździłam po mieście stresowałam się też mniej niż poprzednio, chociaż - niestety - nadal bardzo, co przełożyło się na pewność jazdy a raczej jej brak połączony z licznymi małymi błędami... i tak myślę, że egzaminator miał do mnie dużo cierpliwości, że pozwolił mi jeździć aż 20 minut mimo tego, że samochód gasł mi niezliczoną ilość razy... to była jego jedyna zaleta, bo poza tym był wybitnie niesympatyczny i gburowaty...
oto właśnie chodzi @Taja - o mniej nerwów dlatego dziś w sumie jestem zadowolona, bo od strony nerwowej było zdecydowanie lepiej, choć nadal muszę nad tym pracować
generalnie starałam się jak najmniej myśleć o zbliżającym się egzaminie w dni poprzedzające, ale oczywiście wczoraj wieczorem już mnie stres zaczynał trzymać, na szczęście miałam duuuuużo pracy i musiałam się na niej skupić, w nocy spałam źle, i już takie załamanie za mną chodziło, że znowu będzie tak samo jak za pierwszym razem - spanikuję już na placu i nawet na miasto nie wyjadę
no a dziś rano zaczęła chodzić za mną taka piosenka, gdzie ciągle rytmicznie powtarza się imię Jezus i co jakiś czas jest "zabierz mój strach"x3 i itd - pewnie znacie... no więc sobie w duchu śpiewałam... no i poszłam na Mszę... i jeszcze po się chwilę modliłam właśnie tymi słowami "zabierz mój strach" no i podziałało podniosłam głowę, spojrzałam na tabernakulum i wiedziałam już że jest jakoś inaczej
potem bardzo trudne jest czekanie na sam egzamin, tym razem 1,5 h , brakowało mi kogoś, z kim mogłabym pogadać, żeby czas szybciej minął... jak stres się próbował odradzać, to ja mu - "Jezu, zabierz mój strach", i imię Jezus jak mantra...
i w sumie powiem Wam, że na placu się za bardzo nie trzęsłam i było ok... dopiero jak wyjechaliśmy z ośrodka i popełniłam pierwszy błąd... a potem mi zgasł kilka razy... to i stres zaczął narastać
to może następnym razem ktoś z Tobą pójdzie? ważne że już wiesz jak możesz sobie poradzić ze stresem na początku.. czasem nasze błędy na egz nie muszą nas dyskwalifikować... I wymodlimy CI mniej stresującego egzaminatora! Ino się nie poddawaj!
Hejka, nie zagladałam tu...a tu proszę takie wieści. Roseo, doczytałąm o Twoim mężu - wspaniale!!! _Joanno_ i inni dzięki za szczere podzielenie się zdawaniem...
Wciąż się jakoś tego jeżdżenia obawiam. Mnie kręgosłup boli od siedzenia przy komputerze, a co dopiero przy jeżdżeniu samochodem?
Ale na razie to bezprzedmiotowe - jestem zajęta, zaziębiona (wszystko na z), nie mamy zimowych opon, a samochodzik stoi zasypany śniegiem
Jakoś boję sie tych rozpędzonych pojazdów na drodze, boję się kolizji, urazów kręgosłupa, ale przecież tyle osób jeździ, a wśród nich są różne osoby?
Czy jestem gułą samochodową czy się po prostu obawiam?
A wiecie czego bym chciała? Żeby mnie ktoś woził tzn małż
My na bogato. Mamy oboje migawki na wszystki linie, opłacamy OC i AC - auto stoi już rok, a i tak często jeździmy taksówkami.
Pochwalę się poświątecznie, że zaczęłam pod okiem męża jeździć naszym autkiem i całkiem dobrze mi z tym, nawet się bardzo nie stresuję, choć Stasia jeszcze nie wiozłam... sama sobie nie ufam jeszcze do końca
We wtorek o 12:00 mam egzamin z jazdy, wyczekiwany od stycznia.... Nie byłam rewelacyjna, a jeszcze taki długi okres nie jeżdżenia, więc jak zdam to będzie cud, a raczej CUD. Wspomnijcie o mnie w modlitwie. :-SS
a ja się pochwalę że w środę odebrałam prawko i w ciężkich warunkach zawiozłam całą rodzinę do dziadka na imieniny i wczoraj czwartek też pojechałam we mgle no i może dziś też się gdzieś wybiorę czasem jeżdżę sama, czasem z mężem i dziećmi, czasem z rodzicami
Dla mnie to jest niezwykłe, gdyż nawet egzaminator powiedział, że mu się w ogóle moja jazda nie podoba, że jeżdżę brzydko, ale popełniłam tylko jeden błąd więc musi wpisać "pozytywny".
Dużo zależy od egzaminatora, ja trafiłam na jakiegoś pajaca, który ewidentnie chciał mnie zdenerwować. Przy ruszaniu i hamowaniu podskakiwał jak przy ostrym hamowaniu, miał jeszcze klucze w kieszeni, więc miałam jeszcze efekty dźwiękowe.
Pogodę miałam super - zachmurzenie, żadnych opadów, trasę miałam super - wolne miejsca parkingowe, bardzo małe natężenie ruchu, nawet przez najgorsze dla mnie na jazdach skrzyżowanie przejechałam bez problemu.
\:D/
dzięki wielkie za modlitwę nie mogę się doczekać kiedy będę mogła już jeździć
Komentarz
+
niestety oblałam znowu
ale tym razem było lepiej, bo przynajmniej jeździłam po mieście
stresowałam się też mniej niż poprzednio,
chociaż - niestety - nadal bardzo, co przełożyło się na pewność jazdy a raczej jej brak połączony z licznymi małymi błędami...
i tak myślę, że egzaminator miał do mnie dużo cierpliwości, że pozwolił mi jeździć aż 20 minut mimo tego, że samochód gasł mi niezliczoną ilość razy... to była jego jedyna zaleta, bo poza tym był wybitnie niesympatyczny i gburowaty...
następny raz 22 kwietnia
dlatego dziś w sumie jestem zadowolona, bo od strony nerwowej było zdecydowanie lepiej, choć nadal muszę nad tym pracować
generalnie starałam się jak najmniej myśleć o zbliżającym się egzaminie w dni poprzedzające, ale oczywiście wczoraj wieczorem już mnie stres zaczynał trzymać, na szczęście miałam duuuuużo pracy i musiałam się na niej skupić, w nocy spałam źle, i już takie załamanie za mną chodziło, że znowu będzie tak samo jak za pierwszym razem - spanikuję już na placu i nawet na miasto nie wyjadę
no a dziś rano zaczęła chodzić za mną taka piosenka, gdzie ciągle rytmicznie powtarza się imię Jezus i co jakiś czas jest "zabierz mój strach"x3 i itd - pewnie znacie... no więc sobie w duchu śpiewałam... no i poszłam na Mszę... i jeszcze po się chwilę modliłam właśnie tymi słowami "zabierz mój strach" no i podziałało podniosłam głowę, spojrzałam na tabernakulum i wiedziałam już że jest jakoś inaczej
potem bardzo trudne jest czekanie na sam egzamin, tym razem 1,5 h , brakowało mi kogoś, z kim mogłabym pogadać, żeby czas szybciej minął... jak stres się próbował odradzać, to ja mu - "Jezu, zabierz mój strach", i imię Jezus jak mantra...
i w sumie powiem Wam, że na placu się za bardzo nie trzęsłam i było ok... dopiero jak wyjechaliśmy z ośrodka i popełniłam pierwszy błąd... a potem mi zgasł kilka razy... to i stres zaczął narastać
Hejka, nie zagladałam tu...a tu proszę takie wieści. Roseo, doczytałąm o Twoim mężu - wspaniale!!! _Joanno_ i inni dzięki za szczere podzielenie się zdawaniem...
Wciąż się jakoś tego jeżdżenia obawiam. Mnie kręgosłup boli od siedzenia przy komputerze, a co dopiero przy jeżdżeniu samochodem?
Ale na razie to bezprzedmiotowe - jestem zajęta, zaziębiona (wszystko na z), nie mamy zimowych opon, a samochodzik stoi zasypany śniegiem
Jakoś boję sie tych rozpędzonych pojazdów na drodze, boję się kolizji, urazów kręgosłupa, ale przecież tyle osób jeździ, a wśród nich są różne osoby?
Czy jestem gułą samochodową czy się po prostu obawiam?
A wiecie czego bym chciała? Żeby mnie ktoś woził tzn małż
My na bogato. Mamy oboje migawki na wszystki linie, opłacamy OC i AC - auto stoi już rok, a i tak często jeździmy taksówkami.
dziękuję
+++
wielkie gratulacje !