Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Papież - abdykacja

11213151718

Komentarz

  • edytowano lutego 2013
    oto fragment ewangelii na 1 marca, pierwszy dzień "bez papieża"


    Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi. 

    mateusz.pl
  • Drodzy bracia i siostry,

    Jak wiecie postanowiłem zrezygnować z posługi, którą Pan mi powierzył 19 kwietnia 2005 roku. Uczyniłem to z całkowitą swobodą, dla dobra Kościoła, po długiej modlitwie i rozważywszy przed Bogiem i moim sumieniem, dobrze zdając sobie sprawę z powagi takiego aktu, ale także będąc świadom, że nie jestem już w stanie wypełniać posługi Piotrowej z taką siłą fizyczną, jakiej ona wymaga. Wspiera mnie i oświeca pewność, że Kościół należy do Chrystusa, który nigdy nie pozbawi go swego przewodnictwa i troski. Dziękuję wszystkim za miłość i modlitwę, z jakimi mi towarzyszyliście. Odczuwałem niemal fizycznie w tych niełatwych dla mnie dniach moc modlitwy, jaką niesie dla mnie miłość Kościoła, wasza miłość. Módlcie się nadal za mnie za Kościół i za przyszłego papieża. Pan nas poprowadzi!

  • Dziś - a właściwie wczoraj - naszły mnie refleksje.
    Tyle jest rozpaczy z powodu odejścia papieża, ale mam wrażenie, że ludzie bardziej się troszczą o siebie, niż o niego.
    Ta decyzja nie była dla niego łatwa, a czeka go chyba jeszcze trudniejszy czas - Benedykt XVI nie zszedł z Krzyża, kto tak myśli, ten kiep.
    Czy ktoś choć przez chwilę pomyślał, jak mu będzie trudno po abdykacji?
    Dobrowolnie skazał się na dożywotnie więzienie - pustynię duszy.
    Ja myślałam, że on będzie przebywał w normalnym klasztorze kontemplacyjnym, teraz wygląda na to, że będzie w klauzurze zupełnie sam.
    Będzie odseparowany od ludzi, co najwyżej będzie tam ktoś kto przyrządzi posiłki i w razie potrzeby będzie go pielęgnował.
    Jak wygląda klauzura Klarcia dobrze wie, ale w normalnym klasztorze kontemplacyjnym jest czas rekreacji, nawet trapiści go mają, ci akurat w niewielkim zakresie, ale jednak.

  • edytowano lutego 2013
    A ja sie zastanawiałam,ile razy modliłam sie za Papieża i oprócz modlitwy wiernych mało tego było... /:)
  • Chyba wczorajszej audiencji papiez wspomniał, że modlitwę wiernych czuł 'niemal fizycznie'.
  • Miłosierny Bóg dał nam znak abyśmy uniknęli potępienia, najpierw abdykacja, potem ogniste uderzenie w krzyż aby przypomnieć że świat będzie niszczony ogniem a teraz sytuacja w Korei.
    teraz możecie się już zacząć śmiać ale mi tam nie jest do śmiechu. Nie jestem przygotowany, nie mam oliwy 
    :-(
    Ja też właściwie nie wiem ile dobrych uczynków zrobiłam, jakoś nic nie mogę sobie przypomnieć....
    :\">
  • edytowano lutego 2013
    Tyle jest rozpaczy z powodu odejścia papieża, ale mam wrażenie, że ludzie bardziej się troszczą o siebie, niż o niego.

    Zawsze tak jest. Gdy umierał Jan Paweł II , to wszyscy płakali , ja też żyłam w autentycznym strachu. Fakt, że On się męczył i na pewno lepiej było by mu w Niebie mnie egoistycznie nie obchodził. Jak takiego dzieciaka, któremu umiera dziadek. Czułam tylko strach co będzie z tym światem co się z nami stanie. I , że diabeł się całkiem rozbestwi. Miałam wielką bardzo dziecinną nadzieję, że papież wstanie, podejdzie do okna i zażartuje na doniesienia o jego ciężkim stanie ,, prima aprilis -nie wierz bo się pomylisz" a jednak umarł.
    Wszyscy chyba poczuliśmy się osamotnieni, zagrożeni, opuszczeni przerażeni, że stało się coś co się nie odstanie tak jakby ten papież trzymał cały kościół i cały świat na swoich barkach a po jego odejściu kto się nami zaopiekuje?
  • No nie - spokojnie, spokojnie.
    Jest żal - to normalne, ale nie popadajmy w jakiś sentymentalizm.
    Papieży było już dwie i pół setki i pewnie wiele setek jeszcze będzie, to nie Kościół papieży tylko Jezusa Chrystusa a papież jest tylko Jego zastępcą (nie następcą jak często nawet duchowni potrafią palnąć).

    To jest własnie zupełne odwrócenie ładu. 
    Papieże jest tylko najwyższym kapłanem, było ich wielu i będzie wielu, przychodzą i odchodzą, wieczny jest Jezus i nie możemy jako Katolicy czuć się opuszczeni, nigdy nie jesteśmy sami.
    Natomiast to co faktycznie jest istotne w papiestwie to to, że w kwestii kwazi-politycznej/ideologicznej mają (w przeciwieństwie do religiotwórczej) prawo i kompetencje i zmiana papieża na takiego o niebezpiecznych poglądach może być faktycznie katastrofą. 
    W kwestii wiary, duszy, zbawienia,... nic się nie zmieni - bo nie może. Reguły zostały dawno temu ustalone i wielokrotnie powtarzali apostołowie, papieże,... że kto spróbuje zmienić tę naukę NIECH BĘDZIE PRZEKLĘTY.
    Natomiast zmienić się może w kwestiach w których papież może dokonać zmian i tutaj jest autentyczne niebezpieczeństwo.

    Dziwie się zatem kiedy czytam, że ktoś się czuje duchowo osamotniony (!) a jednocześnie jest taki o pięknie spokojny o następnego papieża i jego poglądy bo w końcu mamy asystencję Ducha Świętego (!).
    Świat do góry nogami, logika do góry nogami.


    No i jeszcze codo przyszłości biskupa rzymu emeryta Ratzingera - to nikt nie sądził, że będzie brylował w mediach, dawał wywiady itd... ale nie którym się wydawało, że będzie chociaż wydawał książki, spotykał się z kardynałami itd.. Sądzę, że jedynym wyjściem w takiej sytuacji (zresztą dokładnie jak w przypadku Celestyna) jest absolutne odcięcie się od świata. W przypadku jednak XIII wieku było to dużo prostsze niż w XXI wieku. Stąd jak sądzę jedyna logiczna możliwość - klauzura!

    P.S. Chyba po raz pierwszy zgadzam się z Klarcią w czymkolwiek -
    "Ta decyzja nie była dla niego łatwa, a czeka go chyba jeszcze trudniejszy czas - Benedykt XVI nie zszedł z Krzyża, kto tak myśli, ten kiep."

    Absolutny i patentowany kiep!
  • mi się ten tekst spodobał:

    http://niezalezna.pl/38416-czego-nas-uczy-abdykacja-papieza
    Bardzo dobry.
    Czytając go (fragment o łacinie) pomyślałem sobie - jakie to znamienne.
    Kiedy papież prosił o modlitwę bo otaczają go wilki, wielu udawało, że nie słyszy.
    Kiedy papież mówił o szacunku do Naszego Jezusa Chrystusa w hostii, przyjmowanie komunii godnie, wielu udawało, że nie słyszy.
    Kiedy papież mówił o Mszy o jej godności jako najwyższej formie modlitwy, wielu udawał, że nie słyszy.
    Kiedy papież mówił o powrocie Muzyki i Sztuki i wyrzuceniu "muzyki" i "sztuki" z kościołów, wielu udawało, że nie słyszy.
    Kiedy papież błagał o powrót do łaciny, wielu udawało, że nie słyszy.
    ....
    Ale dzisiaj! Dzisiaj proszę państwa! Oooo dzisiaj to wszyscy są wzruszeni i wszystkim serduszka pękają.

    Tak sama sytuacja była z JPII, co innego słuchać i przestrzegać a co innego "robić żałobę".

    Okropny sentymentalizm, nic mnie bardziej nie mierzi w kościele katolickim reformowanym niż ten okropny sentymentalizm.
  • Dzisiejszy komentarz do czytan:

    Historia Kościoła nieraz pokazuje, jak Bóg wyprowadza swój lud z największych nawet ciemności. Druga połowa IX wieku to czas rozpadu państwa karolińskiego, poważnego kryzysu papiestwa oraz postępującego wzajemnego oddalania się Rzymu i Bizancjum. A jednocześnie to okres postępowania dzieła ewangelizacji w kolejnych krajach. Bóg powołuje dwóch braci z Tesalonik, Konstantego (który później przyjął imię Cyryl) i Metodego, aby oddali swoje życie dla głoszenia Ewangelii narodom słowiańskim. Cyryl i Metody są świadkami tego, że nie ma czasów tak trudnych, by nie było możliwe głoszenie Ewangelii. Możemy wzywać dziś ich wstawiennictwa szczególnie w dziele ewangelizacji, a także w wysiłkach podejmowanych na rzecz pojednania między Wschodem i Zachodem.
  • edytowano lutego 2013
    za Polonia Christiana:

    Pontyfikat jeszcze nie zamknięty

    [...]

    Jeśli jednak uznamy, że
    esencję papiestwa stanowi władza sakramentalna, a nie prawna, oznacza
    to, iż Papież nigdy nie może abdykować
    . Jeśli nawet to czyni,
    traci wraz z tym aktem jedynie władzę najwyższą, ale nie władzę w ogóle –
    ta jest niezbywalna jako wywodząca się z porządku sakramentalnego. Ten,
    kto uznaje możliwość abdykacji Papieża, musi zarazem uznać, iż Papież
    wywodzi swoją summa potestas ze sprawowanej funkcji, a nie otrzymanego sakramentu.

     Teologia progresywna zaprzecza zatem
    sama sobie, kiedy usiłuje ustanowić papiestwo na naturze sakramentalnej,
    a następnie ogłasza dymisję Papieża, która mogłaby nastąpić jedynie
    wtedy, kiedy jego autorytet opierałby się jedynie na władzy w jej
    rozumieniu prawnym. Z tego samego powodu po abdykacji Benedykta XVI nie
    może być „dwóch papieży” – jednego urzędującego, a drugiego
    „emerytowanego”, jak zostało to niewłaściwie powiedziane. Benedykt XVI
    powróci do swojej godności kardynała Ratzingera i nie będą mu już
    przynależne prerogatywy ściśle związane ze sprawowaniem urzędu
    papieskiego – jak na przykład nieomylność.

     Papież może zatem abdykować. Czy jest to jednak czymś właściwym? Jeden
    z autorów, z całą pewnością nie należący do grona „tradycjonalistów”,
    Enzo Bianchi, pisał 1 lipca 2002 roku na łamach „La Stampy”: „Zgodnie z
    wielką tradycją kościołów wschodnich i zachodnich, żaden Papież, żaden
    patriarcha ani żaden biskup nie powinien abdykować jedynie dlatego, iż
    osiągnął on pewien wiek. Jest prawdą, iż w Kościele katolickim od około
    30 lat istnieje praktykowany przez biskupów zwyczaj składania na ręce
    Papieża dymisji z chwilą osiągnięcia wieku 75 lat. Jest prawdą, że
    podporządkowują się temu wszyscy biskupi, jest także prawdą, iż
    zazwyczaj ich prośby są respektowane, a ich dymisje przyjmowane. Stało
    się to jednak praktyką dopiero od niedawna. Ustanowił ją Paweł VI, a
    następnie potwierdził Jan Paweł II. Nie można jednak wykluczyć, że
    praktyka ta może zostać w przyszłości zarzucona - po rozważeniu, czy
    przyniosła ona więcej korzyści, czy problemów.”

     Norma, zgodnie z którą biskupi podają
    się do dymisji w wieku 75 lat, jest elementem najnowszej historii
    Kościoła. Wydaje się ona stać w sprzeczności ze słowami św. Pawła, dla
    którego Pasterz jest powołany ad convivendum et ad commoriendum» (2 Cor 7,
    3), aby żyć i umrzeć u boku swoich owiec. Misja Pasterza, podobnie jak
    każdego ochrzczonego, kończy się nie z chwilą osiągnięcia określonego
    wieku czy też w momencie utraty dobrego zdrowia, ale trwa ona do
    śmierci.

     Z tego punktu widzenia,
    jakkolwiek abdykacja Benedykta XVI wydaje się gestem usprawiedliwionym z
    teologicznego i kanonicznego punktu widzenia, to jednak na planie
    historycznym pozostaje on w absolutnym braku ciągłości tradycji i
    praktyki Kościoła.
    Jeżeli weźmiemy pod uwagę konsekwencje tego
    gestu, zobaczymy, iż mamy do czynienia z aktem nie tylko zwyczajnie
    „innowacyjnym”, ale radykalnie „rewolucyjnym” – jak zdefiniował go
    Eugenio Scalfari na łamach „Repubbliki” 12 lutego br.

     Obraz instytucji papiestwa, w oczach
    opinii publicznej całego świata, został w istocie odarty ze swojego
    wymiaru sakralnego i poddany ocenie opartej o kryteria „nowoczesności”.
    Nieprzypadkowo na łamach „Corriere della Sera” z tego samego dnia,
    Massimo Franco pisze o „krańcowym, ostatecznym, nieodwołalnym symptomie
    kryzysu sposobu zarządzania papiestwem”.

     Nie można tej sytuacji
    porównywać z przypadkiem Celestyna V, który abdykował po tym, kiedy
    został siłą zabrany ze swojej celi pustelniczej, ani też z przypadkiem
    Grzegorza XII, który złożył urząd, aby rozwiązać bardzo poważny problem
    Wielkiej Schizmy Zachodniej.
    Oba te przypadki dotyczyły spraw
    wyjątkowych. Z jaką jednak wyjątkową sprawą mamy do czynienia w
    przypadku rezygnacji Benedykta XVI? Oficjalny powód abdykacji wyrażony
    przez Papieża 11 lutego, wydaje się czymś raczej zwyczajnym, aniżeli
    wyjątkowym:

     „Aby kierować łodzią św. Piotra i
    głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i
    wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna
    jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach
    osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego
    wykonywania powierzonej mi posługi.”

     Nie mamy tu do czynienia z
    bardzo ciężką niedyspozycją, jak miało to miejsce w przypadku Jana Pawła
    II w ostatnich latach jego pontyfikatu.
    Forma intelektualna
    Benedykta XVI jest bardzo dobra, czego dowód stanowi jedno z jego
    ostatnich i najbardziej znaczących dzieł, to znaczy medytacje
    przygotowane dla rzymskiego seminarium. Kondycja fizyczna Papieża jest
    „ogólnie dobra”, co potwierdził rzecznik Stolicy Apostolskiej, Federico
    Lombardi. Papież mówił jednak ostatnio o „braku równowagi pomiędzy
    obowiązkami i problemami, z którymi musi się mierzyć a siłami, których
    wydaje się mu nie starczać.”

     Każdy papież jednak, od samej
    chwili wyboru, doświadcza uczucia nieadekwatności, dostrzegając
    dysproporcję pomiędzy osobistymi zdolnościami a ciężarem zadania, do
    wypełnienia którego został powołany. Któż mógłby powiedzieć, iż jest w
    stanie podjąć o własnych jedynie siłach ciężar stania się Wikariuszem
    Chrystusa?

     Duch Święty prowadzi jednak Papieża
    nie tylko w momencie wyboru, ale aż do śmierci, w każdej, nawet
    najtrudniejszej chwili jego pontyfikatu. W dzisiejszych czasach o Duchu
    Świętym mówi się często w sposób niewłaściwy – jak choćby wtedy, kiedy
    sądzi się, że daje On Swoją pieczęć każdemu aktowi i każdemu słowu
    wypowiedzianemu przez Papieża czy też w czasie trwania Soboru. W tych
    dniach stał się On jednak wielkim nieobecnym w komentarzach
    pojawiających się w środkach masowego przekazu i interpretujących gest
    Benedykta XVI jedynie na podstawie ludzkich kryteriów – zupełnie jak
    gdyby Kościół był jedynie instytucją wielonarodową, zarządzaną wyłącznie
    na bazie kryteriów skuteczności, pozbawioną jakiegokolwiek wymiaru
    nadprzyrodzonego.

     Trzeba jednak postawić sobie pytanie: w
    trwającej dwa tysiące lat historii Kościoła, ilu było Papieży, którzy
    sprawowali swój urząd ciesząc się dobrym zdrowiem, nie odczuwając
    niedostatku sił, nie cierpiąc na rozmaite choroby i nie doświadczając
    każdego rodzaju prób moralnych? Dobra forma fizyczna nie była nigdy
    kryterium decydującym o możliwości zarządzania Kościołem. Czy tak będzie
    od czasów pontyfikatu Benedykta XVI?


  • edytowano lutego 2013
    za michalkiewicz.pl:


    [...] Dzisiaj, na znak pokuty, posypywaliśmy sobie głowy popiołem. Prochem
    jesteś i w proch się obrócisz. To prawda - ale przecież nie cała, bo w proch
    obraca się tylko ciało, ale nie dusza. Tymczasem papież Benedykt XVI, który
    niemal w przeddzień Środy Popielcowej ogłosił decyzję o swojej abdykacji, jako
    przyczynę podał niedostatek sił ciała i ducha. Co do sił ciała trudno się
    wypowiadać, ale deklaracja o osłabieniu sił ducha brzmi niewiarygodnie. Jeśli
    Benedykt XVI czymkolwiek imponował, to właśnie siłą ducha. Bo cóż innego, jak
    nie siła ducha skłoniła go do wydania - jeszcze gdy był prefektem Kongregacji
    Doktryny Wiary - deklaracji „Dominus Iesus”, która wywołała wściekłe
    wycie postępactwa,
    zarówno wewnątrz Kościoła, jak i poza nim? A przecież
    przypominała ona tylko podstawowe prawdy wiary katolickiej - ale właśnie
    dlatego wzbudziła taką falę protestów i dąsów.

    [...]

    Przed wieloma laty Mikołaj Davila zauważył, że Kościół, straciwszy nadzieję, że
    ludzie będą postępowali zgodnie z jego nauczaniem, zaczął nauczać tego, o
    ludzie robią. Stąd coraz silniej w postępowaniu Kościoła zaczęła zaznaczać się
    skłonność do przypodobania się - a to Żydom, a to muzułmanom, a to ateistom...
    Tymczasem jeśli ktoś pragnie przyjaźnić się ze wszystkimi, to prędzej czy
    później wpadnie w złe towarzystwo. Apostołowie irenizmu najwyraźniej
    zapomnieli, że Kościół ma być znakiem sprzeciwu - zwłaszcza wobec stylów życia
    lansowanych przez wrogów łacińskiej cywilizacji, lekkomyślnie naśladowanych
    przez rozmaitych swawolników. „Pancerny kardynał”, a potem „pancerny
    papież
    ” chyba nie znalazł dostatecznego wsparcia ze strony tych, którzy
    powinni mu go udzielić i na których liczył. Być może to właśnie kryje się w
    słowach o niedostatku sił ducha? Papież osamotniony i osaczony przez wrogów? Bo
    przecież wrogowie nie tylko istnieją, ale sprawiają wrażenie, jakby w swojej
    wojnie z Kościołem znajdowali się właśnie w pełnym natarciu!

    [...]

    cd: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2746

  • "Tymczasem papież Benedykt XVI, który
    niemal w przeddzień Środy Popielcowej ogłosił decyzję o swojej abdykacji, jako
    przyczynę podał niedostatek sił ciała i ducha.
    "

    Po Michalkiewiczu można by się spodziewać, że zada sobie trud zrozumienia papieskiej wypowiedzi, a nie będzie bezmyślnie powtarzał kiepskie tłumaczenia jakiegoś profana.
    Papież nie miał na uwadze siły ducha w znaczeniu teologicznym, bardziej właściwym jest tłumaczenie, że chodziło o psyche.

    Swoją decyzją Benedykt XVI wyraźnie pokazał, że z duchem to u niego jest wszystko w porządku.

    Ja zawrócę uwagę, że w tak trudnej sytuacji nie był chyba dotąd żaden z papieży.
    Papieska rezygnacja była najwyższym stopniem oddania się, poświęcenie dla dobra Kościoła.
    On nie zabiega o uratowanie godności własnej osoby, chodzi mu o urząd papieski, który jest obecnie niesamowicie postponowany, ostatnim dwom papieżom stawia się zarzuty, że Stolica Apostolska akceptowała różnego rodzaju przestępstwa kościelne. My wiemy oczywiście, że są to jedynie lewackie ataki, ale być może kolejnemu papieżowi przyjdzie się z nimi zmierzyć również na gruncie prawnym.

    I jeszcze jedno - w kontekście ostatnich wydarzeń, jakże głębokiej wymowy nabiera rzeźba wystawiona przed kilkoma laty w Zachęcie, papież przygnieciony meteorytem.
    Ja już wtedy byłam zdziwiona oburzeniem wyrażanym przez niektóre osoby, ba jeden "gorliwiec" dokonał nawet zniszczenia tego eksponatu.
    Ja twierdziłam, iż ta rzeźba ma przesłanie profetyczne.
  • to jeszcze raz:

    Przyjście królestwa Bożego

    20 Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: "Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; 21 i nie powiedzą: "Oto tu jest" albo: "Tam". Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest".

    Dzień Syna Człowieczego

    22 Do uczniów zaś rzekł: "Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. 23 Powiedzą wam: "Oto tam" lub: "Oto tu". Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi! 24 Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. 25 Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie. 

    26 Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: 27 jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. 28 Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, 29 lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; 30 tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi. 



    Co dla mnie (zaznaczam - dla mnie - każdy niech odczytuje po swojemu) oznacza abdykacja Papieża?

    Otóż Papież - jak NOE i LOT wychodzi właśnie z Sodomy (abdykacja i wejście do klasztoru KLAUZUROWEGO) - to de facto "wyjście z tego świata"/

    Mam podążać jego drogą, tzn. ratować się, cholernie trudna rzecz, przywiązany jestem tysiącem nici, lin do nabrzeża... a Arka odpływa właśnie.


    Jest WIelki Post - odciąć się od wszystkiego! trudne to!

  • no Kościół oczywiście
  • edytowano lutego 2013
    aaa... kapewu. Rodzina. Żona.:-)
    dzięki

    cholera i jeszcze powinienem być kapitanem na tej Arce.
  • Klarcia:
    .... Ja zawrócę uwagę, że w tak trudnej sytuacji nie był chyba dotąd żaden z papieży.
    Papieska rezygnacja była najwyższym stopniem oddania się, poświęcenie dla dobra Kościoła.
    On nie zabiega o uratowanie godności własnej osoby, chodzi mu o urząd papieski, który jest obecnie niesamowicie postponowany,
    ------------
    nic z tego nie kumam - jak rezygnując można pomóc ???

    Papiestwo - jako urząd nie raz w historii było zagrożone i życie papieży bezpośrednio też było zagrożone - ale papież swą siłę okazywał raczej nie ulegając ale wręcz przeciwnie/.
    Nie ryzykuje niczym - nie można papieżowi złamać np. kariery albo wywalić z posady.
    TERAZ mamy  precedens .....
  • No każdy chrześcijanin ma taką arkę...
    Bo mówisz jakbyś Ty był pozbawiony takiej arki :-)
    nie jestem pozbawiony ale w niej nie siedzę.
    nie każdy - przecież różne są powołania

  • edytowano lutego 2013
    zaraz chyba mówimy o tym samym? dobrze ci się wydaje uważam to samo.
  • Klarcia:
    .... Ja zawrócę uwagę, że w tak trudnej sytuacji nie był chyba dotąd żaden z papieży.
    Papieska rezygnacja była najwyższym stopniem oddania się, poświęcenie dla dobra Kościoła.
    On nie zabiega o uratowanie godności własnej osoby, chodzi mu o urząd papieski, który jest obecnie niesamowicie postponowany,
    ------------
    nic z tego nie kumam - jak rezygnując można pomóc ???

    Papiestwo - jako urząd nie raz w historii było zagrożone i życie papieży bezpośrednio też było zagrożone - ale papież swą siłę okazywał raczej nie ulegając ale wręcz przeciwnie/.
    Nie ryzykuje niczym - nie można papieżowi złamać np. kariery albo wywalić z posady.
    TERAZ mamy  precedens .....
    ***
    "nic z tego nie kumam - jak rezygnując można pomóc ???"

    Ja uważam, że można, bo obecnie Stolica Apostolska jest oskarżana o akceptację i ukrywanie pedofilii w Kościele, o afery w Banku Watykańskim, i jeszcze wiele różnych innych rzeczy. To nie ułatwia głoszenia Dobrej Nowiny, wręcz przeciwnie.
    Lewactwo chciało postawić papieża przed Sądem, oskarżając go o ukrywanie pedofilii właśnie.
    My wiemy, że te zarzuty są absurdalne, ale nas - katolików nie tylko z nazwy - jest dosłownie garstka, wydaje mi się całkiem prawdopodobne, że kolejny papież zdecyduje się podjąć walkę w świeckim Sądzie.
    Nie wszystkie myśli potrafię ująć w konkretne słowa, ale jestem na 100% przekonana, iż papieska decyzja była ze wszech miar słuszna.
    A co do tego, że: "Papiestwo - jako urząd nie raz w historii było zagrożone i życie papieży bezpośrednio też było zagrożone", będę się upierała, iż jeszcze nigdy dotąd zarówno papiestwo, jak i Kościół hierarchiczny nie było w tak podłej sytuacji - nawet za Hitlera nie było tak źle, jak jest obecnie.
    Na moje rozeznanie, gdyby życie obecnego papieża było zagrożone, to on by się tym niewiele przejmował - to co jest teraz jest czymś znacznie gorszym.
    Nie podoła temu słaby fizycznie i psychicznie osłabiony starzec - aby się zmierzyć z aktualnymi problemami potrzeba tytana.

    Poza tym - w wiekach wcześniejszych papież dysponował realną siłą: militarną i politycznymi wpływami. To mi się akurat nie podoba i w gruncie rzeczy cieszę się, że powyższe odeszło już w niebyt.

    W swoim pierwszym wpisie, w tym wątku napisałam: "Abdykacja papieża w tak trudnym dla Kościoła i świata czasie raczej nic dobrego z sobą nie przyniesie" - nie miałam tutaj na uwadze sytuacji Kościoła instytucjonalnego, ale właśnie zamęt jaki powstanie w duszach i głowach osób do Kościoła przynależnych.

    Później zrozumiałam, że jednak dla Kościoła, Ciała Chrystusowego, ta decyzja jest właściwą.
    Nie wiem co przyniesie najbliższa przyszłość, wiem natomiast, że z chwilą ogłoszenia papieskiej decyzji już nic nie będzie takie, jak było dotąd.
    Zarazem rozeznaję - choć mogę się mylić - że ta wielka ofiara papieża nie pójdzie na marne, że zaowocuje Chwałą Pana naszego.
    Choćby było bardzo trudno, choćbyśmy mieli mieć schizmę już niedługo, to Moc Chrystusa zwycięży - On nam to przecież obiecał.


  • Papieskie pożegnanie z rzymskimi księżmi: zadbajcie o prawdziwą realizację Soboru

    http://pl.radiovaticana.va/Articolo.asp?c=664968

    Benedykt XVI mówił o wielkich oczekiwaniach, jakie wiązano z Soborem. W tych czasach Kościół był jeszcze silny. Nie brakowało powołań, ludzie chodzili do kościoła. Czuło się jednak, że wiara zaczyna być postrzegana jako coś, co należy do przeszłości. I Sobór chciał to zmienić.
    (...)Benedykt XVI omówił po kolei wszystkie główne tematy Soboru. Za opatrznościowy uznał fakt, że obrady rozpoczęto od reformy liturgii. Niektórzy twierdzą, że na Soborze mówiono o wszystkim, tylko nie o Bogu. Reforma liturgiczna pokazuje jednak, że kult Boga był pierwszym punktem obrad. Tym samym Ojcowie ukazali prymat Boga.

    Podsumowując posoborowe dokonania, Papież przyznał, że negatywnie odbił się na nich wpływ mediów, które nie potrafiły odczytywać Soboru w kluczu wiary i nakładały nań obce mu kategorie polityczne:

    „Był Sobór Ojców, ten prawdziwy. Ale był też Sobór mediów. Świat zaś postrzegał Sobór właśnie za pośrednictwem prasy. I to właśnie ten Sobór mediów docierał do ludzi. Było oczywiste, że media popierały tych, którzy bliżsi byli ich poglądom. Tych, którzy dążyli do decentralizacji Kościoła, do oddania władzy biskupom, a także – w imię pojęcia Lud Boży – świeckim. Podobnie w odniesieniu do liturgii: mediów nie interesowała liturgia jako akt wiary, ale jako coś, co można zrozumieć, co jest dziełem wspólnoty, co jest zeświecczone. Ponadto wiemy, że istniała też pewna tendencja, by uważać, że sakralność jest czymś pogańskim, co ewentualnie należy jeszcze do Starego Testamentu. W Nowym ważne jest tylko to, że Chrystus umarł w świecie świeckim. A zatem trzeba skończyć z sakralnością, również w kulcie. I te interpretacje, banalizujące zamysł Soboru, miały negatywny wpływ na realizację reformy liturgicznej... To właśnie ten Sobór mediów docierał do wszystkich. On dominował i spowodował tak wiele katastrof, problemów, nieszczęść: zamknięte seminaria, zamknięte klasztory, zbanalizowana liturgia...”

    Benedykt XVI zauważył jednak, że dziś sytuacja się zmienia. Ów Sobór mediów nie wytrzymał próby czasu. Sobór prawdziwy wciąż pozostaje obecny, ukazuje swą duchową moc i stopniowo prowadzi do rzeczywistej odnowy Kościoła. „Naszym zadaniem jest zabiegać, począwszy od tego Roku Wiary, by prawdziwy Sobór został wprowadzony w życie, ufając, że Bóg nam pomoże. Ja, wycofawszy się w modlitwę, zawsze będę z wami i razem pójdziemy naprzód z Panem, w pewności, że Pan zwycięży” – powiedział Benedykt XVI na zakończenie swego ostatniego spotkania z kapłanami rzymskiej diecezji.
  • Klarcia:
    .... Ja zawrócę uwagę, że w tak trudnej sytuacji nie był chyba dotąd żaden z papieży.
    Papieska rezygnacja była najwyższym stopniem oddania się, poświęcenie dla dobra Kościoła.
    On nie zabiega o uratowanie godności własnej osoby, chodzi mu o urząd papieski, który jest obecnie niesamowicie postponowany,
    ------------
    nic z tego nie kumam - jak rezygnując można pomóc ???




    Przecież powiedział jasno, że uznaje swoją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mu posługi, a więc brak równowagi pomiędzy zadaniem do wykonania a siłami, którymi dysponuje.
  • W jakim kraju misyjnym do którego miał wybrać się obecny papież jest wielki krzyż albo góra z krzyżem ?
  • edytowano lutego 2013
    Przecież powiedział jasno, że uznaje swoją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mu posługi, a więc brak równowagi pomiędzy zadaniem do wykonania a siłami, którymi dysponuje.
    -------------------------
    w porządku czysto ludzkim, nikt nie może uznać siebie zdolnym do wykonywania tej posługi.
    Czytamy u św Pawła: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”

    w porządku czysto ludzkim, kto z nas widzi się zdolnym do utrzymania i wychowania wielodzietnej rodziny ?
    wierzymy w Opatrzność Bożą i łaskę stanu. bez tego klapa i czarna dziura.
  • edytowano lutego 2013
    Nic, myślę tylko.
  • edytowano lutego 2013
    Przecież powiedział jasno, że uznaje swoją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mu posługi, a więc brak równowagi pomiędzy zadaniem do wykonania a siłami, którymi dysponuje.
    -------------------------
    w porządku czysto ludzkim, nikt nie może uznać siebie zdolnym do wykonywania tej posługi.
    Czytamy u św Pawła: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”

    w porządku czysto ludzkim, kto z nas widzi się zdolnym do utrzymania i wychowania wielodzietnej rodziny ?
    wierzymy w Opatrzność Bożą i łaskę stanu. bez tego klapa i czarna dziura.
    Wracamy do dyskusji o NPR-erze. 

    Mamy umysł i wolno nam go używać czy nie?

    W moim przekonaniu tak.



    Benedykt najwyraźniej uważa, że fakt, iż powierzono mu kiedyś tę misją, oznacza także i to, że wolno mu podejmować także i tę decyzję. O zrzeczeniu się funkcji. Należy ona (decyzja o ewentualnej abdykacji) do przekazanych mu uprawnień. 





  • edytowano lutego 2013
    niby wszystko ok.
    odpowiem fragmentem tekstu już wyżej cytowanego:
    "Z tego punktu widzenia,
    jakkolwiek abdykacja Benedykta XVI wydaje się gestem usprawiedliwionym z
    teologicznego i kanonicznego punktu widzenia, to jednak na planie
    historycznym pozostaje on w absolutnym braku ciągłości tradycji i
    praktyki Kościoła.
    Jeżeli weźmiemy pod uwagę konsekwencje tego
    gestu, zobaczymy, iż mamy do czynienia z aktem nie tylko zwyczajnie
    „innowacyjnym”, ale radykalnie „rewolucyjnym” –
    --------
    właśnie: rewolucyjnym i otwierającym wielką puszkę pandory

    już wczoraj na antenie Radio Warszawa 106,2 FM - w poważnej rozmowie wypowiadała się pewna pani (nie pomnę nazwiska), nt koniecznej dyskusji czy nie należy wprowadzić ograniczenia wieku w sprawowaniu urzędu papieskiego do 80 lat. no bo wiek, choroby,  nie może latać samolotem za ocean, itp brednie w katolickim radio, ...
  • Namiestnik Chrystusa ustąpił bo za chwilę nadejdzie.... Chrystus... już jest we drzwiach i kołacze...

    Co - niemożliwe? nieprawdopodobne?

    uzasadnijcie dlaczego nie.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.